Opuściła biuro szefa bez słowa.
Nie bardzo wiedziała, co robić dalej. Bez charakterystycznego ciężaru broni czuła
się bardzo niepewnie. Wyszła na klatkę i na chwilę przysiadła na schodach.
Słowa Starego dźwięczały jej w uszach. On także zdawał sobie sprawę, że
złapanie Rybarczyka jest niemal niemożliwe. Nie chciał więcej ofiar, więcej
porażek. Wszystko przekalkulował i wybrał najbezpieczniejsze – dla niego –
rozwiązanie.
- Wszystko gra? – usłyszała
nagle głos koleżanki.
Podniosła wzrok. Ania stała
kilka schodków niżej i przyglądała się jej z troską.
- Jasne – mruknęła Joasia bez
przekonania.
Ania zawała się przez moment, a
potem usiadła obok Aśki i odwróciła się do niej, przekrzywiając głowę.
- Stary ci dopiekł? – zapytała
ze zrozumieniem w głosie.
- Można to tak ująć – odparła
Joasia, wpatrując się w swoje kolana.
- Nie przejmuj się, to nic
osobistego – stwierdziła Ania łagodnie.
– Wszystkie gazety piszą o Rybarczyku. Jak Stary zobaczył to dziś rano… aż się
zagotował.
- Biedny – zakpiła Aśka, nie
mogąc się powstrzymać.
Ania uśmiechnęła się, słysząc w
głosie przyjaciółki znajomy sarkazm.
- No dobrze – powiedziała,
wstając. – Lecę do chłopaków na górę, mamy z Rafałem strasznie pogmatwaną
sprawę… Ale gdybyś czegoś potrzebowała, jestem do twojej dyspozycji.
Aśka pokiwała głową w
milczeniu, ale po chwili podniosła głowę i odwróciła się do koleżanki, która
pokonywała już ostatnie schodki.
- Aniu? – zagadnęła.
- Tak? – odparła Anka,
zatrzymując się w pół kroku.
- Nie wtrącaj się więcej w tę
sprawę – powiedziała Joasia, wstając. Patrzyła przyjaciółce prosto w oczy. Jej
głos był zdecydowany, ale spokojny. – Nie próbuj wchodzić między mnie i
Sebastiana. Nie pozwolę ci wpędzić go w poczucie winy. Tylko on jest w tym
ubabrany tak jak ja, więc wybacz, ale… nie tobie nas oceniać.
Odwróciła się i zeszła powoli
po schodach, nie czekając na odpowiedź.
Chwilę później Aśka weszła do
biura. Sebastian przewracał zawartość szuflad pod oknem, wyraźnie czymś
zaaferowany. O dziwo wyglądał na zadowolonego. Aśka usiadła na swoim miejscu,
zastanawiając się usilnie nad dobrym początkiem rozmowy.
- Jest jakiś świadek – powiedział
Sebastian wyraźnie podekscytowany. Kilka pokaźnych teczek spadło mu pod nogi,
ale wcale się tym nie przejął. – Sklepikarz na Wyszyńskiego widział wczoraj
wieczorem Rybarczyka. Ponoć wchodził do knajpy naprzeciwko Skateparku. To
znaczy… - zawahał się przez moment. – Niby nie ma pewności, że to był on, ale
musimy to sprawdzić.
Upchnął teczki i zamknął
szufladę, pomagając sobie nogą. Dopiero wtedy spojrzał na partnerkę i
natychmiast zorientował się, że coś jest nie tak.
- Co jest? – zapytał zaniepokojony.
- Stary wysłał mnie na urlop –
odparła Aśka, rezygnując z wstępów. – Stwierdził, że mój stan psychiczny
uniemożliwia mi pracę. Mam czekać na opinię psychologa.
Sebastian uniósł brwi.
- To niedorzeczne – powiedział,
choć w jego głosie wyraźnie dało się wyczuć wahanie.
Aśka uśmiechnęła się
mimowolnie.
- Wcale nie, Stary ma sporo
racji – zauważyła, wzruszając ramionami. – Nikt nie wie tego lepiej niż ty.
- Przestań – odparł Sebastian,
przywołując w końcu stanowczy ton. – Nic ci nie jest, a już na pewno nie Stary
powinien to oceniać.
Kobieta odwróciła wzrok.
Pożałowała swoich słów. Przedstawiła Sebastianowi sprawę od złej strony.
Wiedziała, że w duchu mężczyzna przyznaje szefowi rację. To tylko pogorszyło
jej nastrój.
- Dobrze, Aśka, co dokładnie
powiedział? – zapytał Sebastian, siadając obok przyjaciółki.
- Że Rybarczyk jest
niebezpieczny, że złapanie go jest prawie niemożliwe, a ja jestem jedynym
powodem, dla którego wciąż jest w mieście – powiedziała Aśka, wzruszając
ramionami. – Potem wysłał mnie na urlop, zabrał broń i odwołał ochronę.
- Co zrobił?! – zawołał
Sebastian tym razem szczerze zdenerwowany. – Dlaczego zabrał ci broń?!
- Pewnie ze względu na mój stan
psychiczny – zakpiła Joasia.
Mężczyzna wstał i zaczął krążyć
niespokojnie po biurze.
- Musisz jak najszybciej iść do
Anki – powiedział w końcu, z trudem zbierając myśli. – Niech wyda ci tę opinię.
Aśka ukryła twarz w dłoniach.
Rozmowa z policyjną psycholog znajdowała się na liście rzeczy, których bardzo
się obawiała. Tym razem jednak nie miała wielkiego wyboru.
- Muszę wracać do domu –
powiedziała cicho. – Jak Stary zobaczy, że wciąż tu jestem…
Sebastian patrzył na partnerkę
w milczeniu. Raptem kilka godzin wcześniej obiecał, że nie spuści jej z oka.
Teraz został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Musiał złapać Rybarczyka, to
było najważniejsze. Musiał jechać na Wyszyńskiego, przesłuchać sklepikarza,
popytać w knajpie. Kto wie, może to właśnie był przełom w sprawie. Może
Rybarczyk zamelinował się gdzieś niedaleko. Może bywa w tej knajpie częściej i przy
odrobinie szczęścia uda się go dorwać.
Spojrzał raz jeszcze na
przyjaciółkę i wątpliwości zniknęły tak szybko, jak się pojawiły.
- Chodź – powiedział. –
Obgadamy to u ciebie.
Bez względu na to, jak wielką
ulgę Aśka poczuła, kiedy Sebastian oznajmił, że jedzie do domu razem z nią,
nadal zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiedziała, że mężczyzna się nie
rozdwoi. Dopóki razem pracowali, mógł towarzyszyć jej zarówno na komendzie, jak
i w domu. Jednak teraz musiał z czegoś zrezygnować. I tym czymś z całą
pewnością nie była praca.
Przez cały dzień komisarze
prawie nie rozmawiali. Sebastian w pełnym skupieniu przeglądał akta, których
całą górę zabrał z komendy. Co chwilę przerywał czytanie, żeby zanotować coś na
kartce. Aśka nie uczestniczyła w tym, choć miała na to ochotę. Sebastian zdawał
się pogodzić z faktem, że nie będzie brała udziału w śledztwie – nie tyle ze
względu na Starego, co na swoje własne ograniczenia.
Dopiero późnym wieczorem
Sebastian oderwał się od akt. Znalazł Aśkę w kuchni nad kubkiem kawy. Siedziała
przygarbiona i zamyślona, co ostatnio stało się normalnym widokiem.
- Kawa na noc? – zagadnął,
wstawiając wodę na herbatę.
- Skończyłeś? – mruknęła Aśka,
nie podnosząc wzroku.
- W pewnym sensie – odparł
Sebastian tajemniczo. Podszedł do lodówki i otworzył ją na oścież. – Na co masz
ochotę? – zapytał. – Jajecznica? Tosty? Kanapki?
Aśka wzruszyła ramionami.
Mężczyzna spojrzał na nią, marszcząc brwi.
- Musisz jeść, bo niedługo
znikniesz – stwierdził. – Wiem, zrobię omlet.
Kobieta bez entuzjazmu
patrzyła, jak Sebastian krząta się w kuchni. Nie była głodna. Rybarczyk
skutecznie pozbawił ją apetytu. Kawa była jedyną rzeczą, która wciąż jej
smakowała. Od kilku dni nie tknęła nic innego.
Gdzieś w przedpokoju zadzwonił
telefon Aśki, zwiastując nadejście wiadomości tekstowej. Kobieta nawet nie
spojrzała w tamtym kierunku, co odrobinę zaskoczyło Sebastiana.
- Nie przeczytasz? – zapytał.
- Nie ma tam nic, czego jeszcze
bym nie wiedziała – burknęła Joasia.
Sebastian bez słowa poszedł po
jej telefon. W drodze powrotnej odczytał wiadomość. Była od Rybarczyka, tak jak
się spodziewał. Wydawało mu się, że jest dokładnie tak jak mówiła Aśka: nie
może go zaskoczyć już nic, co napisze Rybarczyk. Okazało się jednak, że jest
inaczej.
„Pamiętasz, co krzyczałaś,
kiedy Cię rżnąłem? Sebastian, pomocy, Sebastian! Teraz też będziesz go wołać?”
– przeczytał w duchu. Poczuł się, jakby coś ciągnęło go w dół z prędkością
światła. Przez chwilę nie mógł złapać tchu. Serce waliło mu jak oszalałe.
Wołała go? Nigdy mu tego nie powiedziała.
Raz jeszcze przeczytał
wiadomość, jednak nie było to konieczne. Wyryła mu się w pamięci i miała tam
pozostać na resztę życia. Co teraz robić? Skasować wiadomość? Okłamać ją? A
może pozwolić jej przeczytać?
Policyjna psycholog powiedziała
mu kiedyś, że w traumatycznej sytuacji ludzie tracą zahamowania. Przestaje
blokować ich wstyd, lęk przed oceną, społeczne konwenanse. Reagują
instynktownie. Zachowanie staje się nieprzewidywalne, ale przy tym szczere i
naturalne, gdyż nie podlega ocenzurowaniu.
Nie chciał, żeby się wstydziła.
Nie miał pewności, czy w ogóle to pamięta, a nawet jeśli, z całą pewnością nie
chciałaby, żeby Sebastian poznał prawdę. Nie chciałaby, żeby wiedział, że kiedy
Rybarczyk ja gwałcił, powtarzała jego imię. Że to właśnie jego wołała, błagając
o pomoc.
W końcu, czując się jak
skończony idiota i oszust, Sebastian skasował wiadomość. Wszedł do kuchni,
odłożył telefon Aśki na parapet i wrócił do krojenia szczypioru. Tak jak
podejrzewał, kobieta o nic nie zapytała.
Odkrycie jakiego dokonał
Sebastian sprawiło, że nie był w stanie zebrać myśli. Nie zabawiał przyjaciółki
rozmową, nie próbował odwrócić jej myśli od Rybarczyka, w ogóle się nie
odzywał. Myślał wciąż tylko o jednym. Oczami wyobraźni widział Aśkę, miotającą
się na ziemi w ciemnym lesie i wołającą jego, Sebastiana.
Z trudem otrząsnął się z tej
wizji i spojrzał na przyjaciółkę. Dłubała widelcem w talerzu, ale omlet
pozostawał nietknięty. Sebastian sam miał problem z jedzeniem, ale przełknął
kęs i uśmiechnął się najnormalniej jak było to możliwe.
- Powinnaś jak najszybciej
załatwić tę opinię – powiedział. – Wytrącisz Staremu argument z ręki.
Aśka odsunęła od siebie talerz
i upiła kolejny łyk kawy.
- Zadzwonię do niej jutro –
odparła w końcu.
Sebastian chciał właśnie
powtórzyć po raz kolejny, co myśli o zachowaniu szefa, ale przerwał mu dźwięk
domofonu. Komisarze wymienili się spojrzeniami. Nie chcieli tego przyznać, ale
oboje pomyśleli o jednym: Rybarczyk. Zaraz jednak Sebastianowi wrócił zdrowy
rozsądek. Ostatecznie Rybarczyk nie dzwoniłby kulturalnie na domofon…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKomendant postąpił bardzo rozsądnie. Czasami lepiej dmuchać na zimne. Odebranie broni to, poniekąd procedura w takich przypadkach. Jakby nie było człowiek w obliczu zagrożenia może się zachowywać irracjonalnie. Szczególnie policjantka, która niejedno już zdążyła przeżyć. Od momentu, w którym Sebastian przeczytał tego esemesa wszystko stało się jasne. Rybarczyk prędzej lub później upoluje swoją zdobycz. Tak musi być. Czymże jest broń w porównaniu z ludzkim umysłem? To żadna gwarancja bezpieczeństwa. Zresztą przy odrobinie pecha w domu też może dojść do wypadku, prawda? Tym niespodziewanym gościem, zapewne okaże się Ania, chociaż nie ma pewności...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że znowu piszesz 😉 Czytałam Twojego bloga dawno temu i dopiero dzisiaj zorientowałam się, że znowu piszesz. Twoje opowiadania są świetne 😁 Cały dzień spędziłam nadrabiając zaległości ☺ Mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać. Czekam na kolejną część ☺
OdpowiedzUsuń