wtorek, 31 stycznia 2012

49. Nie wierzcie bliźniaczkom

- To nie twoja wina – powiedziała łagodnie Joasia, kładąc Sebastianowi rękę na ramieniu. – Takie rzeczy po prostu się zdarzają. Seba, pomyśl… Widziałeś tyle młodych dziewczyn, które ze strachu usuwały ciążę czy uciekały z domu. Chcesz, żeby coś takiego spotkało twoją córkę?
- Chcę, żeby skończyła studia, znalazła dobrą pracę i wtedy w pełni świadomie założyła rodzinę.
- Takie rzeczy to tylko w teorii – skwitowała Aśka. – Życie rządzi się swoimi prawami i pisze własne scenariusze. Nie martw się – dodała, uśmiechając się nieśmiało, - wszystko się ułoży.
Sebastian zgasił papierosa na barierce i wyrzucił go przez balkon, a następnie przytulił kobietę.
- Sama widzisz, że jesteś nam potrzebna – powiedział cicho i pocałował ją w głowę. – Zmarzłaś, wracajmy do środka.
Tego wieczoru Seba nie próbował już rozmawiać z córką. Zdawał sobie sprawę, że nie jest jeszcze w stanie spokojnie podejść do tematu. Udało mu się namówić Joasię, żeby została na noc, ale nie wykorzystali wspólnie spędzonego wieczoru, tylko wcześniej położyli się do łóżka.
- Nie odpowiedziałaś jeszcze na nasze pytanie – zagadnął Seba, kiedy Joasia przykryła się kołdrą pod szyję.
Celowo nie gasił jeszcze lampki. Oparł się na łokciu i patrzył na kobietę z uśmiechem.
- Jesteś pewien, że podtrzymujesz swoją propozycję?
- Całkowicie. A jeśli będzie ciasno, możemy sprzedać oba mieszkania i kupić jedno większe.
- W porządku – oświadczyła Joasia.
- Tak po prostu? – zdziwił się szczerze Sebastian.
Spodziewał się raczej, że będzie musiał użyć całej masy argumentów, które zresztą pieczołowicie sobie przygotował.
- Oczywiście. Chcę z wami mieszkać – powiedziała kobieta z uczuciem. – Chcę być częścią waszej rodziny. Chcę budzić się obok ciebie i zasypiać. I jestem tego absolutnie pewna.
Optymistyczny akcent na zakończenie niezbyt udanego wieczoru był komisarzom bardzo potrzebny. Oboje cieszyli się na myśl o wspólnym mieszkaniu, które miałoby niejako przypieczętować ich związek.
Następnego dnia Sebastian postanowił na spokojnie porozmawiać z córką. Nadal był wściekły, ale wiedział, że Joasia ma rację. Wolał mieć Elizę przy sobie i pomóc jej, niż ją stracić.
- To kiedy zabierzemy twoje rzeczy? – zagadnął Seba, kiedy razem z Joasią wracali z pracy.
- A może najpierw rozejrzymy się za nowym mieszkaniem? – zaproponowała kobieta. – Kiedy dziecko przyjdzie na świat, przyda się jeszcze jeden pokój.
- Chyba masz rację. Ale do tego czasu będziesz mieszkać z nami? – upewnił się Seba.
- Przecież ja cały czas z wami mieszkam – zaśmiała się Joasia. - Tylko wszystkich rzeczy nie chce mi się targać, skoro niedługo trzeba będzie znowu je przenosić.
Już tydzień później komisarze mieli upatrzone mieszkanie. Cztery pokoje, przestronna kuchnia i duży balkon całkowicie spełniały ich wymagania. Nie podobała im się jedynie łazienka połączona z toaleta, ale Seba obiecał, że jeśli będzie to bardzo uciążliwe, postawi się ściankę działową.
Ku zaskoczeniu policjantów bliźniaczki nie były zadowolone z perspektywy przeprowadzki. Okazało się, że nadal chcą mieszkać w jednym pokoju.
- Myślałem, że to dla nich uciążliwe – przyznał Sebastian, wzdychając.
- Powinieneś się cieszyć, że mają taki dobry kontakt – skwitowała Joasia.
Oglądali właśnie nowe mieszkanie. Kilka godzin wcześniej podpisali mowę, dzięki czemu mogli uznać, że są u siebie.
- Strasznie tu pusto – westchnęła kobieta, rozglądając się wokół.
Miała rację. W mieszkaniu nie było absolutnie nic. Od początku chcieli wszystko urządzić sami, więc brak mebli czy tapet z całą pewnością należał do zalet nowego lokum. Musieli jednak uzbroić się w cierpliwość, bo nie było mowy o wprowadzeniu się do mieszkania w takim stanie.
- Szybko się uporamy z remontem – zapewnił Seba.
- Który pokój miał być dziewczyn?
Ten po prawej – odparł mężczyzna.
Od drzwi frontowych prowadził dość długi przedpokój. Po prawej były wejścia do pokoju nastolatek i salonu, zaś po lewej znajdowała się sypialnia komisarzy i ostatni, czwarty pokój. Naprzeciwko drzwi wejściowych była duża łazienka, a korytarz skręcał w lewo i rozszerzał się w kuchnię.
- Ale mnie najbardziej interesuje nasza sypialnia – dodał Seba, obejmując partnerkę i popychając ją delikatnie do pokoju po lewej.
Joasia wyswobodziła się z jego objęć i podeszła do okna. Blok znajdował się między innymi budynkami, więc nie groziło im sąsiedztwo ruchliwych ulic. Oczom kobiety ukazał się ośnieżony plac zabaw i spora górka, która latem zamieniała się w trawnik.
- Mam nadzieję, że będziemy tu szczęśliwi – powiedziała kobieta zamyślona.
- Na pewno.
Sebastian zbliżył się i objął ją w talii. Uśmiechała się, obserwując wróble przeskakujące z gałęzi na gałąź, co z wysokości pierwszego piętra było akurat świetnie widoczne.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek się przeprowadzę – mruknęła Joasia po chwili. Urządzaliśmy tamto mieszkanie od zera. Wszystko w nim było takie… nasze.
- I przez to jest pełne wspomnień – zauważył łagodnie Sebastian.
- Nie jestem do końca przekonana, czy chcę się z nim rozstać – westchnęła kobieta. – Nie zrozum mnie źle… Wiem, że w tym mieszkaniu, obok ciebie, spełnią się moje marzenia. Ale serce mi pęka na myśl o tym, że będę musiała tknąć cokolwiek z pokoju Filipka.
Na moment zapadła cisza, podczas której Sebastian rozważał słowa partnerki, a Joasia po prostu wpatrywała się w widok za oknem.
- W tym wolnym pokoju chyba postawimy łóżeczko, prawda? – zagadnęła ponownie Joasia już nieco weselszym tonem.
- Myślisz? A nie powinno być na początku z matką?
- Skoro dziewczyny chcą nadal mieszkać razem, to nie upchniemy tam jeszcze wszystkich rzeczy dziecka – stwierdziła rzeczowo. – A do tego pokoju możemy ewentualnie wstawić dodatkowe łóżko. Jeśli maluch będzie bardzo płakał w nocy, można będzie tam się zdrzemnąć, zamiast biegać do chwilę.
- Może i masz rację – skwitował Seba.
Całe popołudnie i wieczór komisarze spędzili w nowym mieszkaniu, planując wspólnie jego wystrój. Już nie mogli się doczekać, kiedy wreszcie marzenia staną się rzeczywistością.
Na początku lutego, kiedy prace nad mieszkaniem były już bardzo zaawansowane, Joasia jednak skupiła swoją uwagę na czymś innym. Ania powiedziała jej, że mała Kasia została już wypisana ze szpitala i umieszczona w pogotowiu opiekuńczym. Od tej pory Aśka nie mogła myśleć o niczym innym. Wciąż zastanawiała się, jak pomóc dziewczynce, która bardzo źle znosiła pobyt w ośrodku. W końcu wybrała się do agencji detektywistycznej, którą prowadził kolega komisarzy.
- Cześć Maciek – przywitała z uśmiechem byłego policjanta.
- Kurczę, ale zaszczyt mnie kopnął – zażartował mężczyzna. – Służbowo?
- Nie do końca – przyznała Joasia, odwieszając kurtkę i siadając naprzeciw biurka.
- Kawy, herbaty?
- Nie, dzięki. Wolałabym przejść od razu do rzeczy.
- Zamieniam się w słuch.
- Widzisz – zaczęła kobieta, - kilka dni temu znaleźliśmy z Sebastianem nieprzytomną dziewczynkę. Okazało się, że pobił ją ojczym. Nie może wrócić do domu, matka jest alkoholiczką. Ojczym zresztą też pije. Teraz mała jest w pogotowiu opiekuńczym, ale nie wiadomo, co dalej. Ponoć nie ma żadnej rodziny.
- Myślisz, że jest inaczej? – zapytał Maciek, który słuchał jej z uwagą.
- Nie wiem, ale chciałabym, żebyś to sprawdził.
- Załatwione. Zapisz mi jej dokładne dane.
Po powrocie do domu Joasia opowiedziała ukochanemu o swojej wizycie u Maćka. Seba nie był z tego powodu ani szczególnie zadowolony, ani zmartwiony, ale poparł ją gorliwie i pozwolił się wygadać. Wiedział, że jeśli znajdzie się rodzina Kasi i dziewczynka nie będzie musiała spędzać najbliższych lat w domu dziecka, Aśce spadnie kamień z serca.
- Chciałam pójść do pogotowia, odwiedzić ją – mówiła kobieta, - ale obawiam się, że za bardzo się do niej przywiążę. Jest w niej coś takiego, że momentalnie kradnie człowiekowi serce.
- Wiesz, co mi się wydaje? – odparł Seba z delikatnym uśmiechem. – Że ty po prostu tęsknisz za byciem matkę.
Joasia westchnęła cicho i ku zaskoczeniu partnera lekko się zarumieniła.
- Chyba tak – przyznała. – Wstyd się przyznać… ale trochę zazdroszczę Elizce.
- Wszystko jeszcze przed nami – odparł Seba z uśmiechem. – Kto wie, może za kilka miesięcy będziemy oczekiwać narodzin naszego maluszka.
- Naprawdę bardzo bym tego chciała – powiedziała Joasia, przytulając się do ukochanego. – Nie mogę uwierzyć, że byłam taka nieszczęśliwa, kiedy w teście wyszedł pozytywny wynik…
Seba tylko uśmiechnął się z czułością i pocałował ją namiętnie.
- Słuchaj, może skoczymy do sklepu? – zaproponowała kobieta po chwili. – Tak sobie pomyślałam… Sypialnie w naszym nowym mieszkaniu są już skończone, zostało tylko malowanie ścian w salonie, pokój dziecka, no i remont łazienki i kuchni, ale gdybyśmy kupili łóżka dla nas i dziewczyn, moglibyśmy już się przeprowadzić.
- W zasadzie czemu nie – odparł Sebastian z namysłem. – To co, zbieramy się?
Pojechali do szkoły po bliźniaczki i całą czwórką wybrali się do największego sklepu meblowego w mieście. Nastolatki miały już wcześniej upatrzone łóżka, więc nie traciły czasu. Gorzej było z komisarzami, którym zakupy wyraźnie spodobały się nieco za bardzo.
- Miękkie materace są najlepsze – upierała się Joasia, wyciągając się na jednym z łóżek.
- Ale nie może być zbyt miękki, bo będę miał do ciebie kiepski dostęp – odparł Seba, kładąc się obok kobiety i wsuwając dłonie pod jej bluzkę.
- Oszalałeś? – zaprotestowała Joasia, odpychając go delikatnie, choć nie wyglądała na złą. – Jesteśmy w miejscu publicznym.
- Przecież nikogo tu nie ma – zauważył sprytnie Sebastian.
Miał rację. Meble były poustawiane dość ciasno przy ściankach działowych, dzięki czemu w zasięgu wzroku nie było żywego ducha.
- Dobra, dobra, wrócimy do tematu wieczorem – obiecała kobieta. – Więc jak będzie z tym łóżkiem?
- Ta rama mi się podoba – oznajmił Seba z uśmiechem, - ale materac jest do chrzanu.
- Niech ci będzie, tym razem ustąpię – powiedziała Joasia z udawanym naburmuszeniem, - ale następnym razem nie pójdzie ci tak łatwo, pamiętaj.
Po kolejnych pertraktacjach udało im się wybrać wzór materaca i cała czwórka opuściła sklep. Seba zaproponował obiad w najbliższej knajpce, a Joasia szybko go poparła, nie mając ochoty niczego przygotowywać w domu.
- Kamil przebąkiwał coś dzisiaj o przeniesieniu do drogówki – zagadnął Sebastian, kiedy czekali na zamówiony posiłek.
- Kamil? No coś ty… - odparła Joasia zaskoczona.
- Wiesz, jego narzeczona naciska. Kiepsko znosi te późne powroty z pracy, no i przede wszystkim ryzyko.
- No tak – westchnęła kobieta. – Pewnie też bym się buntowała na jej miejscu. Ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić kogoś zamiast Kamila…
- Kaśka mówiła, że Stary już się za kimś rozgląda. W sumie przyda się świeża krew w zespole.
- Tak, pewnie masz rację.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

48. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Dziewczyny, jesteście? – zawołał, wchodząc do domu kilka minut przed piętnastą.
- Tylko ja – odparła Karolina, wychodząc ze swojego pokoju. – A co?
- Zrobiłem małe zakupy – oświadczył Sebastian, prezentując córce kilka toreb pełnych zakupów. – Chcę przygotować dobry obiad, zaprosiłem Aśkę.
- Może lasagne? Pomożesz mi?
- Jasne.
Karolina wzięła od ojca część pakunków i skierowała się do kuchni.
- Gdzie Lizka? – zagadnął Seba, wkładając pomidory do zlewu.
- Polazła gdzieś – mruknęła nastolatka, wzruszając ramionami. – Ale mówiła, że wróci na obiad.
- Mam nadzieję. Na osiemnastą ma przyjść Aśka.
- Tato… - zagaiła Karolina podejrzanie niewinnym tonem.
- Tak?
- Nie myślałeś, żeby się jej oświadczyć?
Seba uśmiechnął się pod nosem.
- Małżeństwo to poważna sprawa – powiedział Seba ostrożnie. – Trzeba być tego absolutnie pewnym.
- A ty nie jesteś? – podchwyciła natychmiast Karolina.
- Jestem – odparł spokojnie Sebastian, wyjmując z szafki garnek i odkręcając wodę. – Ale uważam, że to dla nas za wcześnie.
- Ciekawe, czy Aśka też tak uważa… Może ona chce, żebyś się oświadczył? Może na to czeka?
- Może – przyznał Seba z lekkim uśmiechem. – Ale na dobry początek spróbujemy razem zamieszkać, oczywiście jeśli się zgodzi. Ludzie poznają się tak naprawdę, dopiero kiedy żyją pod jednym dachem.
Karolina nic nie odpowiedziała. Nie była do końca pewna, czy chce mieć macochę, więc taki układ i dla niej był najwygodniejszy. Wiedziała jednak doskonale, że zarówno jej ojciec, jak i Joasia zechcą w końcu zalegalizować swój związek.
Kilka minut po siedemnastej do domu wróciła Eliza, a razem z nią pojawiła się Aśka. Nastolatka nawet nie przywitała się z ojcem, od razu zamknęła się w pokoju. Seba rzucił ukochanej pytające spojrzenie, jednak Joasia udała, że tego nie zauważa.
- Co jej się stało? – zapytał, biorąc od partnerki kurtkę.
- Chyba źle się poczuła – mruknęła Joasia.
- Spotkałyście się?
- Tak, pod blokiem.
Kobieta szybko przeszła do salonu, urywając tym samym niewygodną dla siebie rozmowę. Sama nie czuła się na siłach, żeby usiąść w tej chwili do rodzinnego obiadu, więc doskonale rozumiała, co musi czuć Eliza. Sebastian jednak zdawał się bardzo zadowolony i nie miała serca zastosować jednej ze swoich standardowych wymówek.
- Siadaj, już podaję obiad – powiedział do niej mężczyzna. – Karolina, zawołaj siostrę.
Joasia chciała ich jakoś powstrzymać, ale nie zdołała na czas wymyślić sensownego wytłumaczenia i tylko schowała się w łazience pod pretekstem umycia rąk. Chwilę później przeglądała się w lustrze, mierząc się niezbyt przychylnym spojrzeniem. Dopiero kiedy usłyszała głośne trzaśnięcie drzwi, uznała, że może wyjść.
- Skąd mam wiedzieć? – usłyszała głos Karoliny. – Przecież nie widziałam jej pół dnia.
- Może spróbujesz z nią porozmawiać? – zaproponował Seba.
- Słyszałeś, jak trzasnęła mi drzwiami przed nosem? To chyba wyraźna odpowiedź – skwitowała nastolatka tonem kończącym rozmowę.
Aśka usiadła na fotelu w salonie, udając, że nie słyszała ani słowa. Obawiała się jednak, że rodzinny obiad może w łatwy sposób przerodzić się w poważną awanturę. Po chwili namysłu postanowiła pójść za ciosem i skierowała się do pokoju bliźniaczek.
- Zostaw mnie w spokoju! – zawołała Eliza, nie podnosząc głowy z poduszki, ledwie Joasia przekroczyła próg pokoju.
- To ja – mruknęła policjantka.
Zamknęła za sobą drzwi i przysiadła na łóżku Karoliny. Nie bardzo wiedziała, jak zacząć rozmowę. Zdawała sobie sprawę, że gdyby była na miejscu nastolatki, nie trafiłyby do niej żadne argumenty.
- Wiesz, że kiedyś będziesz musiała powiedzieć tacie, prawda? – zagadnęła ostrożnie.
- On mi tego nigdy nie daruje…
- Eliza, wstań i chodź ze mną. Powiemy mu przy obiedzie.
- Oszalałaś? Zabije mnie!
- Im szybciej to zrobisz, tym lepiej – przekonywała łagodnie policjantka. – Będziesz miała to z głowy.
Eliza zaszlochała tylko cicho, nie odpowiadając jednak. W tej chwili miała wrażenie, że zawalił się cały jej świat.
- Dobrze, jeśli chcesz, to ja mu powiem – zaproponowała Joasia, zastanawiając się jednocześnie, czy nie kopie pod sobą dołka.
- Zrobiłabyś to? – zapytała dziewczyna z nadzieją.
- Tak, ale pod warunkiem, że teraz wstaniesz i zjesz z nami obiad.
- Zaraz przyjdę.
Aśka skinęła głową i wyszła z pokoju nastolatek. W przedpokoju wpadła na Sebastiana, który na jej widok uśmiechnął się szeroko.
- Chodź, obiad stygnie – powiedział, obejmując ją ramieniem.
- Zaczekajmy jeszcze chwilę, Eliza zaraz przyjdzie.
- Rozmawiałaś z nią? – zainteresował się natychmiast Seba? – Co jej jest?
- Nic takiego – mruknęła.
Uśmiechnęła się do ukochanego i pocałowała go, żeby jakoś odwrócić uwagę od Elizy.
Chwilę później nastolatka pojawiła się w salonie i cała czwórka usiadła do obiadu. Atmosfera miała być uroczysta i rodzinna, a okazała się po prostu napięta. Eliza tylko dłubała widelcem w talerzu, a Joasia z irytacją stwierdziła, że także nie jest w stanie nic przełknąć.
- Kochanie – zagadnął nagle Sebastian, - chcielibyśmy cię o coś zapytać.
Aśka natychmiast zrobiła się czujna. Seba spojrzał na swoje córki, dając do zrozumienia, że mówi także w ich imieniu. Zdawał się być nieco podenerwowany.
- Chcielibyśmy, żebyś zamieszkała z nami – powiedział w końcu, patrząc ukochanej w oczy.
Kobieta zamarła. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, choć mówiąc szczerze, było to do przewidzenia.
- Nie wiem, czy to najlepszy moment – przyznała ostrożnie.
Odrobię za późno zdała sobie sprawę, jak zabrzmiała jej odpowiedź. Sebastianowi zrzedła mina, choć widać było, że stara się godnie przyjąć odmowę.
- Nie zrozum mnie źle – dodała, pogrążając się coraz bardziej. Spojrzała na Elizkę, która zdawała się być już zielona z nerwów. – Po prostu uważam, że może zrobić się trochę ciasno, kiedy urodzi się dziecko.
Niezrozumienie wypisane na twarzy Sebastiana wyraźnie świadczyło o nieporadności Joasi. Kobieta jednak nie miała siły powiedzieć nic więcej.
- Przecież powiedziałaś, że nie jesteś w ciąży – mruknął Seba zdezorientowany.
- Ja nie – odparła z nadzwyczajnym spokojem. – Ale za siedem miesięcy zostaniesz dziadkiem.
W pokoju zapadła grobowa cisza. Powoli wszystkie spojrzenia przeniosły się na Elizę, która wyglądała, jakby chciała się zapaść pod ziemię. Karolina patrzyła na siostrę całkowicie zszokowana, ale z twarzy Sebastiana powoli znikało zdziwienie. Joasia przymknęła oczy, modląc się o pomyślne zakończenie rozmowy. Atmosfera zdawała się gęstnieć z sekundy na sekundę, a na twarzy Sebastiana pojawiała się purpura.
- Jesteś w ciąży? – zapytał przez zęby, zwracając się do córki. – Odpowiadaj! – huknął, kiedy dziewczyna się nie odezwała.
- Sebastian – upomniała go łagodnie Joasia.
- A ty co? Też o tym wiedziałaś?!
Aśka zerknęła na Elizę, która miała już policzki mokre od łez. Wyprostowała się na krześle i ponownie przeniosła wzrok na partnera.
- Owszem – powiedziała.
- I nic mi nie powiedziałaś?! Jak ja mam mieć do ciebie zaufanie?! Okłamałaś mnie w tak ważniej sprawie!
Joasia nie odpowiedziała. Żadne próby obrony nie miały w tym momencie większego sensu. Chciała skupić się na Elizie.
- Ile ty masz lat?! – krzyknął nagle Seba do córki. – Idziesz do łóżka, a nie wiesz, że trzeba się zabezpieczyć?! Kto będzie wychowywał to dziecko?! Kto je utrzyma?! Idź teraz do tego gówniarza, to on zrobił ci dzieciaka!
Elizka rozpłakała się gwałtownie i wybiegła z salonu. Seba natychmiast zerwał się z krzesła i ruszył za nią, ale Joasia zastąpiła mu drogę.
- Uspokój się… - zaczęła.
Seba jednak nie zwrócił na nią większej uwagi. Odepchnął ją gwałtownie i podążył za córką. Aśka zerknęła na Karolinę, która nadal siedziała przy stole zszokowana i nie namyślając się długo, pobiegła za Sebastianem.
Tym sposobem awantura przeniosła się do przedpokoju. Sebastian wyraźnie nie miał zamiaru się uspokajać. Cały czas krzyczał do córki o zmarnowanym życiu, braku odpowiedzialności, a nawet poruszył zmarłą matkę bliźniaczek, twierdząc, że na pewno przewraca się w grobie. Joasia próbowała wytłumaczyć całą sytuację, ale szybko zauważyła, że na niewiele się to zdaje. Ograniczyła się więc do przytulenia nastolatki i pełnienia funkcji fizycznej bariery między nią i Sebastianem. Wszyscy zapomnieli o obiedzie, a także prawdziwym powodzie, dla którego się zebrali. Karolina w milczeniu posprzątała ze stołu, starając się nie słuchać krzyków ojca.
Dopiero dobrą godzinę później awantura ucichła, choć emocje wcale nie opadły. Sebastian wyszedł na balkon zapalić papierosa, a Joasia wypuściła wreszcie nastolatkę z objęć.
- Wiedziałam, że tak będzie – zaszlochała Eliza.
- Nie martw się – odparła łagodnie Joasia. – Tata uspokoi się, przemyśli wszystko i będzie dobrze. A teraz połóż się i spróbuj zasnąć, miałaś dość wrażeń na dziś.
Wyszła z pokoju, zostawiając dziewczynę samą. Prawdę mówiąc nie była pewna, czy wierzy we własne zapewnienia. Nie spodziewała się aż tak gwałtownej reakcji ze strony Sebastiana.
Zajrzała powoli do kuchni, gdzie Karolina zmywała naczynia, szlochając cicho. Przytuliła ją, wyszeptała kilka słów pocieszenia, ale nie była w stanie zrobić nic więcej.
Chciała porozmawiać z Sebastianem. Wiedziała, że wciąż jest zły i rozżalony i to nie jest najlepszy moment, ale potrzebowała go. Sama się bała. Zdawała sobie sprawę, że ich życie wywróci się do góry nogami. Chciała przytulić się do ukochanego, pocieszyć go, ale także być pocieszaną.
Znalazła go na balkonie, gdzie palił trzeciego papierosa. Mimo zimna uchyliła drzwi i wyślizgnęła się na zewnątrz. Na jej widok mężczyzna tylko prychnął i odwrócił się.
- Jesteś zły? – zapytała cicho.
- Nie mogę uwierzyć, że tak mnie okłamałaś – odparła, kręcąc głową.
W jego głosie nie było już złości, tylko bezbrzeżny smutek.
- Dowiedziałam się przez przypadek… A dopiero dzisiaj byłam z nią u ginekologa. Nie chciałam ci mówić, dopóki nie miałam pewności…
Seba tylko pokręcił z niedowierzaniem głową i zapalił kolejnego papierosa.
- Wiem, że jesteś zły i rozczarowany… Ale jeśli chcesz się na kimś wyładować, zgłaszam się na ochotnika.
- Aśka, czy ty sobie zdajesz sprawę z powagi sytuacji? – zapytał Sebastian, odwracając się w końcu do partnerki.
- Zdaję. Ale Eliza nie może się teraz denerwować. Ona sama wystarczająco się boi, nie musisz pogarszać sprawy.
- Nie mogę się z tym pogodzić – wyznał Seba. – Wychowywałem je najlepiej, jak umiałem, dawałem im wszystko, co mogłem…

niedziela, 29 stycznia 2012

47. Nie wierzcie bliźniaczkom

Tego wieczoru Joasia bez protestów zgodziła się nocować u Sebastiana. Chciała od razu porozmawiać z Elizą, bo dobrze wiedziała, że im dłużej będzie to odwlekać, tym trudniej będzie jej to zrobić. Kiedy Sebastian brał kąpiel, skierowała się do pokoju bliźniaczek.
- Eliza, chodź ze mną na chwilkę – poprosiła. – Chcę ci coś pokazać.
Dziewczyna wyszła za Joasią bez słowa. Policjantka zaprowadziła ją do sypialni, gdzie obie usiadły na łóżku.
- Chciałaś mi coś pokazać? – zapytała Elizka podejrzliwie.
- Właściwie to chciałam porozmawiać z tobą w cztery oczy – odparła Joasia. – Wysłuchaj mnie uważnie, proszę.
- Słucham.
- W Wigilię robiłam test ciążowy, wynik wyszedł pozytywny, ale nie jestem w ciąży – oznajmiła.
- Więc po co mi to mówisz? – zdziwiła się nastolatka, marszcząc brwi.
- Bo zostawiłam swój test za szamponem, a potem znalazłam go za kosmetyczką. I nie jestem pewna, czy wzięłam swój.
Przez twarz Elizy przebiegł cień. Widać było, że dziewczyna natychmiast zrozumiała, co Joasia chciała jej przekazać między wierszami.
- Nie wiem, o czym mówisz – powiedziała cicho, przełykając ślinę.
- Nie zamierzam cię wypytywać ani robić ci wymówek. I możesz się nie martwić, nie powiem nic tacie. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, bo to może być dla ciebie istotna informacja.
Na chwilę zapadła cisza. Eliza wpatrywała się w swoje dłonie splecione na kolanach i analizowała wszystkie „za” i „przeciw”.
- Już ponad dwa miesiące nie mam okresu – powiedziała w końcu, nie podnosząc wzroku. – Zrobiłam ten test, ale wynik był negatywny…
- To był mój test – mruknęła cicho Joasia. – Powinnaś pójść do ginekologa.
- Boję się… Tata mnie zabije…
- Nie mów tak – odparła policjantka, przysuwając się do nastolatki i ściskając delikatnie jej dłoń. – Twój tata bardzo cię kocha i wszystko zrozumie, nawet jeśli trochę go to zaskoczy.
- Pójdziesz ze mną?
- Oczywiście. Umówię cię do dobrego lekarza, ok?
- Dzięki.
Nastolatka przytuliła się do Joasi. Sytuacja zdawała się ją przerastać.
Kilka minut później Sebastian pojawił się w sypialni. Joasia siedziała na łóżku po turecku i przeglądała gazetę, choć niewiele do niej docierało z zawartych tam informacji. Seba usiadł obok niej i pogłaskał ją delikatnie po włosach.
- Wszystko w porządku? – zapytał łagodnie.
Kobieta natychmiast zrozumiała, o co mu chodzi. Odłożyła powoli gazetę i spojrzała na niego.
- Czuję się winna – wyznała. – Powinnam najpierw się upewnić, zamiast robić ci niepotrzebną nadzieję… Ale nie przyszło mi do głowy, że to może być pomyłka, a poza tym… nie sądziłam, że tak się ucieszysz.
- Daj spokój – odparł Sebastian z uśmiechem. – Bardzo się cieszę, że od razu mi powiedziałaś. Doceniam to.
- Naprawdę przykro mi, że to nieprawda – mruknęła kobieta. – Nie chciałam tego, bo się bałam, ale tak naprawdę… Jeśli ty tego pragniesz, to ja też. Chcę dać ci dziecko.
- Mamy na to czas – powiedział spokojnie Seba, głaszcząc Joasię po policzku.
- A może… może odstawię tabletki? – zaproponowała nieśmiało. – Wiesz, mam już swoje lata, więc to może trochę potrwać...
- Jesteś całkowicie pewna, że tego chcesz?
- Całkowicie.
- Więc niech tak będzie – skwitował Seba z szerokim uśmiechem.
Następnego dnia wieczorem komisarze udali się do starej cementowni pod miastem. Nie wiedzieli dokładnie, o której pojawią się przestępcy, więc na wszelki wypadek postanowili czuwać od osiemnastej. Sprowadzili też Tomka i Kamila oraz, dla bezpieczeństwa, ATeków. Wieczór zapowiadał się bardzo długi i niezbyt ciekawy, ale nie było innego wyjścia, jak tylko cierpliwie czekać.
Kilka godzin wcześniej Joasia zadzwoniła do swojego ginekologa i jakimś cudem udało jej się umówić Elizę już na piętnastą następnego dnia. Dobrze wiedziała, że czas oczekiwania jest dla nastolatki najtrudniejszy. Była już właściwie pewna, że Eliza jest w ciąży i zastanawiała się, jak ona sama powinna w tej sytuacji się zachować. Oczywiście chcąc być lojalną wobec Sebastiana, powinna jak najszybciej wyznać mu prawdę. Z drugiej jednak strony wiedziała, że to mogłoby się źle skończyć. Seba był bardzo wyrozumiały, ale było kilka rzeczy, do których podchodził nader poważnie i z całą pewnością ciąża córki należałaby do nich.
- Anka i Rafał odnaleźli rodziców tej małej Kasi – powiedział nagle Sebastian, wyrywając Joasię z zamyślenia. – Sorry, zapomniałem ci powiedzieć.
Kobieta zmierzyła go groźnym spojrzeniem, które jednak po chwili złagodniało.
- I co? Mówiła ci coś więcej?
- Tak. Mała mieszkała z matką i ojczymem, to jedna z najbardziej znanych melin na mieście.
- No nie mów… - mruknęła Aśka przygnębiona. – Czyli jest z patologicznej rodziny… No tak, to wyjaśnia, dlaczego nikt jej nie szukał.
- Dokładnie. Ale to jeszcze nie koniec – zaznaczył Seba. – Najgorsze jest to, że ojczym dziewczynki jest tym facetem z portretu pamięciowego.
- To on tak ją pobił? – zdziwiła się policjantka.
- Niestety wszystko na to wskazuje, choć oczywiście decydujące będą zeznania dziewczynki.
- Fatalna sprawa… Mała tak naprawdę nie ma dokąd wracać.
- Ani właśnie. Anka już zgłosiła sprawę do sądu rodzinnego.
- Nie ma żadnej rodziny, która mogłaby się zająć małą? – zapytała Joasia z nagłym ożywieniem.
- Niestety nie. Wygląda na to, że prosto ze szpitala trafi do pogotowia opiekuńczego, a potem zapewne do domu dziecka – westchnął Sebastian.
Aśka nic nie odpowiedziała. Mężczyzna natychmiast domyślił się, że rozważa wszelkie możliwości, szukając rozwiązania.
- To przykre – mruknęła w końcu.
Seba zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem. Spodziewał się raczej jakiegoś niezbyt racjonalnego planu albo przynajmniej długiej dyskusji, tymczasem kobieta zdawała się podejść do sprawy z rozwagą. Doświadczenie jednak podpowiadało Sebastianowi, że ta sprawa nie kończy się dla nich w tym miejscu.
Tuż po dwudziestej drugiej na teren cementowni wjechała ciężarówka. Komisarze natychmiast się nią zainteresowali, choć jeszcze przed chwilą przysypiali w samochodzie. Kilka minut później pojawiło się kolejne auto, z którego wysiadł kierowca i pasażer.
Policjanci odczekali, aż podejrzani mężczyźni przeprowadzą związane kobiety z jednej ciężarówki do drugiej i dopiero wtedy rozpoczęli akcję. Przy pomocy ATeków w kilka chwil zatrzymali przestępców i odbili porwane kobiety.
- No to mamy Czerwińską – podsumował Seba, kiedy karetka zabrała ostatnią z poszkodowanych kobiet. – Stary się ucieszy.
- Mamy też dwanaście pozostałych porwanych – zauważyła Joasia z uśmiechem. - To się nazywa szczęśliwe zakończenie.
- Czyli wracamy do domu? Aż dziwne, że tak wcześnie…
- Na to wygląda. Ale tym razem jadę do siebie. Odwieziesz mnie?
- Może… - zaczął Seba z chytrym uśmieszkiem.
- Nie dziś – odparła Joasia spokojnie, ale stanowczo. – Muszę trochę pomieszkać u siebie.
- Kotku…
- Mówię poważnie. Trzeba trochę posprzątać, zrobić pranie… Zresztą, ostatnio ciągle jestem u ciebie.
- I tak powinno być – odparł Sebastian, uśmiechając się z czułością. – Odzwyczaiłem się od pustego łóżka.
- Jestem pewna, że jak ładnie poprosisz psy, z chęcią zajmą moje miejsce.
Seba rzucił ukochanej zawiedzione spojrzenie, ale wstał z kanapy, rezygnując z dalszej argumentacji.
Kiedy wreszcie znalazł się w domu, musiał przyznać, że mimo wszystko decyzja Joasi właściwie sprzyjała jego planom. Chciał wreszcie porozmawiać z córkami bez jej obecności, a od dłuższego czasu jakoś nie znalazł odpowiedniego momentu.
- Nie śpicie? – zagadnął, wchodząc do pokoju bliźniaczek.
Pokręciły zgodnie głowami, nie podnosząc wzroku znad książek.
- Uczycie się?
Nastolatki ponownie zaprzeczyły bez jednego słowa.
- To dobrze. To znaczy źle – poprawił się szybko Sebastian, - ale w tym momencie akurat dobrze. Muszę z wami porozmawiać.
Bliźniaczki wymieniły się spojrzeniami i podniosły, robiąc ojcu miejsce. Seba przysiadł na łóżku Karoliny i splótł dłonie na kolanach.
- Pamiętacie, jak kiedyś obiecałem wam, że skonsultuję z wami każdą poważną decyzję, która może wpłynąć na nasze życie? – zaczął mężczyzna oficjalnym tonem.
- Zabrzmiało poważnie – mruknęła Elizka.
- I jakoś mało optymistycznie – dodała Karolina, zerkając na siostrę.
- Chciałbym zaproponować Joasi, żeby się do nas wprowadziła – powiedział Seba spokojnie, lustrując córki spojrzeniem, żeby zauważyć nawet najmniejszą zmianę w ich twarzach.
- I pytasz nas o zdanie? – upewniła się Karola.
- Tak.
- No cóż… - mruknęła Eliza. – Nie mogę powiedzieć, żeby to było dla nas jakieś wielkie zaskoczenie.
- Dokładnie tak. Już od pewnego czasu się tego spodziewałyśmy. Więc jeśli naprawdę potrzebujesz naszej zgody, to ją masz.
Sebastian zmierzył córki uważnym spojrzeniem, jakby doszukiwał się podstępu. Spodziewał się, że będą protestować albo przynajmniej zwlekać z odpowiedzią.
- Jesteście tego pewne? – zapytał nieco podejrzliwie. – To poważna decyzja.
- Ja jestem – powiedziała Karolina. – Może i bywało różnie, ale w sumie lubię Aśkę.
Policjant spojrzał na Elizę wyczekująco.
- Aśka jest w porządku – oznajmiła dziewczyna. – Mam nadzieję, że się zgodzi.
Seba uśmiechnął się szeroko i przytulił najpierw jedną, potem drugą córkę. Ulżyło mu. Obawiał się, że nastolatki mogą zareagować dość burzliwie na wiadomość o nowej współlokatorce.
Czwartek zapowiadał się bardzo emocjonująco zarówno dla Joasi, która wybierała się z Elizą do ginekologa, jak i Sebastiana, ponieważ chciał jak najszybciej zaproponować partnerce wspólne mieszkanie. Postanowił przygotować kolację i zacząć temat w uroczystej atmosferze. Tak więc kiedy usłyszał, że o piętnastej Joasia jest umówiona z koleżanką i nie może wrócić z nim prosto do domu, szczerze się ucieszył.

sobota, 28 stycznia 2012

46. Nie wierzcie bliźniaczkom

Dobrze wiedziała, że Seba czeka na korytarzu na jakiekolwiek informacje i nie chciała, żeby taki sposób dowiedział się, że jednak nie będzie miał kolejnego dziecka. Kiedy chwilę później wszedł do sali z niepokojem wypisanym na twarzy, uśmiechnęła się.
- Nie martw się, nic mi nie jest – zapewniła.
- Jesteś pewna? A co z dzieckiem? Co powiedział lekarz? – wypytywał Sebastian, przyglądając się kobiecie podejrzliwie, jakby się spodziewał, że za chwilę zemdleje.
- Wszystko jest w porządku – odparła wymijająco. – Pomożesz mi się ubrać?
- Ubrać? – zdziwił się szczerze mężczyzna. – Nie powinnaś zostać w szpitalu?
- Pamiętasz co mi obiecałeś? Wieczór spędzamy razem w domu.
- Aśka, najważniejsze jest zdrowie twoje i dziecka…
- Nic mi nie jest – zdenerwowała się. – Wracamy do domu.
Przez całą drogę do Krakowa Joasia milczała. Nieustannie myślała o tym, co powiedział jej lekarz. Kiedy okazało się, że wcale nie spodziewała się dziecka, nagle zdała sobie sprawę, że wszystkie dolegliwości ustąpiły w kilka dni, co w przypadku ciąży byłoby niemożliwe. Nie miała pojęcia, jak powiedzieć prawdę Sebastianowi. Ucieszył się, że po raz trzeci zostanie ojcem, a teraz miał się dowiedzieć, że to tylko jedna wielka pomyłka. Joasia zaczęła sobie wyrzucać, że nie zrobiła kilku testów i nie poszła do ginekologa, zanim podzieliła się z ukochanym nowiną.
Ani tego, ani następnego dnia kobieta nie zdołała wyznać Sebastianowi prawdy. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, więc ponownie skupiła się na pracy. Los zdawał się jej sprzyjać. Już drugiego dnia nowego roku obudziła się pobita dziewczynka.
- Mówiła coś? – zapytała Joasia, kiedy razem z Anią zjawiła się w szpitalu i znalazła odpowiedniego lekarza.
- Niestety nie odzywa się.
- A w jakim jest stanie?
- Wciąż poważnym, ale stabilnym. Myślę, że możemy być dobrej myśli.
- Nadal nie znaleźliśmy jej rodziców – westchnęła Anka. – Możemy spróbować z nią porozmawiać?
- Ale ostrożnie i jedna osoba – zastrzegł lekarz.
Aśka spojrzała błagalnie na przyjaciółkę, po czym Ania westchnęła i skinęła głową, pozwalając jej wejść do dziecka. Wiedziała, że Joasi ta sprawa wyjątkowo leży na sercu.
Policjantka wślizgnęła się cicho do środka. Na widok posiniaczonej twarzy dziewczynki poczuła ukłucie żalu. Uśmiechnęła się do niej z czułością, przysunęła sobie stołek do jej łóżka i usiadła.
- Nazywam się Asia i jestem policjantką – zaczęła łagodnie. – Powiesz mi, jak się nazywasz?
- Kasia – wyszeptała dziewczynka.
- Bardzo ładnie. A ile masz lat?
- Sześć.
Joasia uśmiechnęła się do dziecka i pogłaskała je delikatnie po rączce.
- Gdzie moja mamusia? – zapytała cicho Kasia, patrząc na policjantkę szeroko otwartymi oczami.
- A jak nazywa się twoja mamusia?
- Ania.
- A nazwisko? Pamiętasz jakie masz nazwisko?
Dziewczynka pokręciła głową, przez co Aśka z trudem powstrzymała westchnienie.
- Powiedz mi, skarbie, gdzie mieszkasz. Pamiętasz, na jakiej ulicy?
- Lipowej, w takiej szarej kamienicy. Kiedy przyjdzie mamusia?
- Niedługo, kochanie. Obiecuję. Powiesz mi, kto cię skrzywdził? – zapytała Joasia łagodnie.
Kasia spuściła wzrok i nie odpowiedziała, chociaż policjantka próbowała jeszcze kilkukrotnie, formułując pytania na różne sposoby. W końcu zrezygnowana pożegnała się z dzieckiem i wyszła na korytarz.
- No i czego się dowiedziałaś? – zagadnęła Ania, wstając z krzesła.
- Mała nazywa się Kasia, ma sześć lat i mieszka na Lipowej – relacjonowała Joasia. – Niestety nie pamięta swojego nazwiska, nie powiedziała mi też, kto ją pobił. Jak tylko o to pytałam, milczała jak zaklęta.
- Zawsze to coś.
- Zrobiłam jej zdjęcie. Trzeba będzie pochodzić z nim po Lipowej, może ktoś ją rozpozna.
- Oby.
- Słuchaj, może skoczymy do tego baru naprzeciwko? Jestem głodna jak wilk.
- No jasne. W tym stanie powinnaś jadać regularnie.
Aśka uśmiechnęła się z zażenowaniem, ale nic nie powiedziała. Kobiety opuściły szpital, przeszły na drugą stronę ulicy i znalazły sobie wolny stolik w barze. Kiedy zamówiły jedzenie i dostały herbatę, Joasia postanowiła szczerze porozmawiać z przyjaciółką.
- Wiesz… - zaczęła, - kiedy znalazłam się w szpitalu w Radomiu, lekarz powiedział mi, że to była pomyłka. To znaczy… że nie jestem w ciąży.
- Co? – zdziwiła się Ania. – To znaczy, że test pokazał zły wynik?
Kobieta wzruszyła ramionami i upiła łyk herbaty.
- No, dla ciebie to chyba dobra wiadomość – skwitowała Anka po chwili zastanowienia.
- Dla mnie może i tak – przyznała Asia, - ale obawiam się, że Sebastian będzie bardzo rozczarowany…
- Nie powiedziałaś mu jeszcze, prawda?
- No nie… Kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać.
- Wiesz co, Seba na pewno to zrozumie – stwierdziła Ania. – A poza tym, przecież możecie jeszcze mieć dzieci. Wszystko przed wami.
- Widzisz… to nie tylko o to chodzi – westchnęła Joasia, zerkając na przyjaciółkę.
- Więc?
- Jak robiłam ten test, byłam u Sebastiana. Akurat Eliza chciała wejść do łazienki, więc go schowałam i ją wpuściłam. Kilka minut później weszła z powrotem i wzięłam ten test, ale leżał już w innym miejscu…
- Myślisz, że Elizka znalazła test i zna wynik? – zaniepokoiła się Ania.
- Niekoniecznie… Wydaje mi się, że ona też mogła robić wtedy test i po prostu niechcący je pomieszałyśmy. Ja przez pomyłkę wzięłam jej, a ona mój.
Anka pokręciła głową z niedowierzaniem, wyraźnie analizując słowa przyjaciółki. Chwilę trwało nim przemyślała całą sprawę i ponownie się odezwała.
- To byłby naprawdę fatalny zbieg okoliczności – zauważyła.
- Ale całkiem możliwy, prawda? W końcu test był pozytywny, a ja nie jestem w ciąży.
- Ale takie rzeczy się zdarzają – odparła Ania spokojnie. – Całkiem spory odsetek testów daje błędne wyniki. Poza tym… ile miesięcy temu Eliza sypiała z Bartkiem? Cztery? Gdyby była w czwartym miesiącu ciąży, na pewno coś byście zauważyli. Byłoby już widać brzuch.
- Tak, wiem i to też nie daje mi spokoju. Ale ona ma chłopaka i niewykluczone, że z nim też sypia. Wiesz, ostatecznie dzisiejsze szesnastolatki to już nie są te dziewczyny, jakie same pamiętamy ze swoich czasów. Teraz seks wśród nastolatków nie jest rzadkością.
- No tak, oczywiście masz rację, ale ja i tak uważam, że to trochę naciągana hipoteza. Zwłaszcza, że to musiałby być taki sam test, tej samej firmy, inaczej zauważyłabyś różnicę – stwierdziła Ania.
- Może i masz rację… Ale fakt faktem, że od tamtego dnia Eliza chodziła wyraźnie zadowolona. A to też pasowałoby do mojej teorii.
- Zadowolona może być z wielu powodów. Powiedziałaś, że ma nowego chłopaka.
- Ale mogła też znaleźć mój test, na którym był wynik negatywny, prawda? – upierała się Joasia, zupełnie zapominając o stygnącej herbacie.
- Wiesz co, wydaje mi się, że przesadzasz. Przede wszystkim powinnaś powiedzieć Sebie, że nie jesteś w ciąży. I nie zadręczaj się innymi sprawami.
Aśka westchnęła ciężko. Słowa Ani wcale jej nie przekonały, jednak kontynuowanie dyskusji nie miało sensu. Postanowiła posłuchać jej przynajmniej w jednej kwestii: jak najszybciej powiedzieć Sebastianowi prawdę. Miała też zamiar osobiście porozmawiać z Elizą i jasno postawić sprawę.
Kiedy godzinę później weszła ponownie do swojego biura na komendzie, prawie zderzyła się z Sebastianem.
- Gdzie się wybierasz? – zapytała podejrzliwie.
- Dzwonił mój informator – odparł, całując ukochaną w policzek na powitanie. – Twierdzi, że za porwaniami tych kobiet stoi Byku.
- Byku? Nie żartuj. Przecież to idiota… Zorganizowałby coś takiego?
- Był tylko pośrednikiem. Zresztą, zobaczymy. Jadę po niego z chłopakami, a ty może skończ raporty w tym czasie.
- Nie ma szans – skwitowała Joasia. – Jadę z tobą.
- Kotku, jesteś w ciąży…
- Nie jestem – oświadczyła stanowczo, nim zdążyła ugryźć się w język.
- Co? – zapytał Seba szczerze zaskoczony.
- Przykro mi – mruknęła.
Pierwsza zbiegła do samochodu, chcąc oddalić się od zszokowanego spojrzenia Sebastiana. Dobrze jednak wiedziała, że kiedy tylko ją dogoni, zaczną się kłopotliwe pytania.
- Asia – zawołał, wybiegając za nią z komendy. – Zaczekaj. Musimy porozmawiać.
- Zatrzymajmy Byka. Porozmawiamy w domu – mruknęła.
- Nie obchodzi mnie nic innego – oświadczył mężczyzna stanowczo. – Asiu, proszę, powiedz mi prawdę – dodał łagodniej. Poroniłaś, tak? Po tym potrąceniu?
Joasia westchnęła i oparła się o maskę samochodu.
- Nie poroniłam – powiedziała cicho. – Po prostu wcale nie byłam w ciąży. Test dał błędny wynik. Takie rzeczy się zdarzają. Przepraszam.
Sebastian objął ją i mocno przytulił.
- Nie masz mnie za co przepraszać – mruknął. – Kto wie, może miałaś rację, może to dla nas za wcześnie.
- Nie jesteś zły?
- Ani trochę.
- Jedziemy czy nie? – zawołał Tomek, który akurat pojawił się w drzwiach komendy.
- Tak, już – odparli komisarze chórkiem.
Dzięki sprawnej akcji policjantom udało się zatrzymać podejrzanego. Szybko okazało się, że faktycznie brał udział w porwaniach kobiet, jednak to nie on było „głową” całego interesu.
- Czyli wiemy już na pewno, że przerzucają kobiety do Niemiec – podsumował Sebastian. – Jeśli mówi prawdę i faktycznie jutro będą ruszać na granicę, mamy sporą szansę ich zatrzymać.
- To się okaże.
Według zeznań zatrzymanego szef interesu wraz z pomagierami mieli następnego wieczoru pod Krakowem zmieniać samochód. Był to najdogodniejszy moment, żeby zatrzymać ich wszystkich i odbić porwane kobiety.

piątek, 27 stycznia 2012

45. Nie wierzcie bliźniaczkom

Przez kilka kolejnych dni komisarze usiłowali rozwiązać sprawę porwań kobiet i jednocześnie nieoficjalnie pomagali przyjaciołom znaleźć sprawcę pobicia dziecka. Niestety póki co niewiele mogli zrobić, bo dziewczynka wciąż nie odzyskała przytomności, a im nie udało się nawet poznać jej nazwiska.
- Beznadziejna sprawa – mówiła Joasia tydzień później, kiedy razem z Sebastianem spędzali wieczór na komendzie.
- Niestety masz rację, obawiam się, że znalezienie Czerwińskiej graniczy z cudem… - przyznał mężczyzna.
- Ja nie o tym – odparła. – Chodzi mi o tę małą. Już tydzień jest nieprzytomna…
- Aśka, słyszałaś przecież, co mówił lekarz. Trzeba czekać.
- Jakoś nie mogę przestać o niej myśleć. To jeszcze takie małe dziecko… Co ona komu zawiniła? A najsmutniejsze jest to, że nikt jej nie szuka.
- Ja bym raczej powiedział: „najdziwniejsze” – mruknął Seba.
- Mówię poważnie.
- Aśka, wiem, że bardzo się tym przejęłaś – powiedział łagodnie, spoglądając na ukochaną, - ale naprawdę musimy się skupić na naszej sprawie.
- No dobra, masz rację. Więc co robimy?
- Słuchaj, a może tak spotkałabyś się z Magdą? Ona zawsze jest ze wszystkim na bieżąco.
- Próbowałam – przyznała Joasia. – Ale nie ma jej w żadnym ze znanych mi miejsc. Może twoi informatorzy? Może ominąłeś kogoś, kto może coś wiedzieć?
- Niestety nie. No ale zawsze możemy skoczyć do Radomia, tam było ostatnie porwanie i miało podobny scenariusz – zaproponował Seba.
- W sumie tak, w końcu to tylko trzy godziny drogi. To co? Jutro rano?
- No to co, wracamy do domu?
- Jasne.
- Ale śpisz u nas – zaznaczył Sebastian z chytrym uśmiechem.
- Czemu nie – skwitowała Joasia, wzruszając ramionami i sięgnęła po kurtkę. – Chwileczkę… Przecież jutro jest Sylwester – powiedziała szczerze zaskoczona.
- Faktycznie… Kurczę, przez to śledztwo kompletnie straciłem poczucie czasu. Mam nadzieję, że jutrzejszy wieczór spędzimy razem – powiedział, obejmując kobietę delikatnie.
- I niekoniecznie w pracy – dodała Aśka z uśmiechem.
- Czyli postanowione – podsumował Seba. – Jedziemy do Radomia i wracamy prosto do domu.
- Trzymam za słowo.
Było jeszcze całkiem ciemno, kiedy komisarze wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę północnej wylotówką z miasta. Joasia chciała usiąść za kierownicą, bo Seba zwykle z rana był nieprzytomny, jednak nie pozwolił jej na to.
- Nie powinnaś prowadzić w tym stanie – oświadczył z całkowitą powagą.
Nie pomagały żadne argumenty, więc chcąc nie chcąc, bardziej dla świętego spokoju, kobieta usiadła na miejscu pasażera i włączyła radio.
- Już wiem, kim jest nowy chłopak Elizy – powiedział nagle Seba. – To Arek.
- A kto to jest? – zapytała Joasia z grzeczności.
- No… właściwie to nie wiem – przyznał mężczyzna zażenowany, na co Aśka wybuchnęła śmiechem.
- To faktycznie niezły z ciebie detektyw – zakpiła.
- Nie śmiej się… Nawet nie wiesz, jak trudno coś z niej wyciągnąć.
- A w ogóle próbowałeś?
- No… - Seba zawahał się przez moment. – Jakoś głupio mi z nią rozmawiać o tych sprawach.
- Może jednak powinieneś? – zasugerowała ostrożnie Joasia. – Wiesz, nie chodzi mi o to, żebyś ją kontrolował, ale dobrze by było wiedzieć co i jak.
- Słuchaj… a może ty byś z nią pogadała? No wiesz, jak kobieta z kobietą.
Aśka spojrzała na partnera, unosząc brwi.
- Wybacz, ale muszę się upewnić… Ty tak serio?
- No proszę… Na pewno prędzej powie innej kobiecie, niż ojcu.
- Pomyśli, że mnie nasłałeś – odparła Joasia. – I w dodatku będzie miała rację.
- Sama powiedziałaś, że powinienem wiedzieć, co jest na rzeczy.
- Gdybym wiedziała, że wpadniesz na taki idiotyczny pomysł, ugryzłabym się w język.
- Aśka, proszę… - mruknął Seba, uśmiechając się przymilnie. – Przynajmniej spróbuj.
- Spróbuję, ale pamiętaj, że cię ostrzegałam. Nie mniej do mnie pretensji, jak to się zakończy wielką awanturą.
- Jesteś kochana.
Joasia westchnęła. Nagle przestała marzyć o powrocie do domu.
- A co z Karoliną? – zapytała po chwili. – Ona nie spotyka się z chłopakami?
- Karolina bardzo różni się od Elizy pod względem charakteru – odparł Sebastian zamyślony. – Jest bardziej nieśmiała. Wydaje mi się, że jeszcze nie miała chłopaka.
- Musi im bardzo brakować Basi – mruknęła Joasia, wpatrując się w przednią szybę. – Oczywiście jesteś dla nich wspaniałym ojcem, ale…
- Matki im nie zastąpię, wiem – westchnął. – Chociaż bardzo się staram.
- Nastolatki w tym wieku bardzo potrzebują matki – przyznała policjantka. – Pierwsze miłości, kłopoty sercowe… I te wszystkie babskie sprawy.
- Ty też wychowywałaś się bez matki – zauważył Seba.
- Dlatego wiem, co mówię. Wiem, jak jest ciężko.
- Bardzo za nią tęskniłaś? Nie pomagała ci obecność ojca? – dopytywał Sebastian z wyraźnym zainteresowaniem.
- Pomagała, na pewno. Ale są takie rzeczy, o których nie można porozmawiać z ojcem.
- Jak na przykład chłopak – westchnął Seba przygnębiony.
- To zupełnie inna sytuacja. Ja znałam swoją matkę z kilku spotkań, a dziewczyny przecież się z nią wychowywały. Dopiero potem jej zabrakło…
Seba tylko pokiwał głową. W duchu cały czas rozmyślał o Elizie i jej nowym chłopaku.
- A ty? – zapytała Joasia po chwili namysłu. – Tęsknisz za Basią?
Wiedziała, że to cios poniżej pasa, ale nie dbała o to. Ostatnio coraz częściej myślała o byłej żonie Sebastiana.
- Basia przez wiele lat była moją żoną, jest też matką moich dzieci. Zawsze będzie dla niej miejsce w moim sercu – odparł dyplomatycznie mężczyzna.
- Kochasz ją jeszcze? – drążyła Aśka.
Sebastian zmarszczył brwi, ale nie odwracał oczu od drogi. Nie sądził, że Joasia posunie się tak daleko. Raczej nie rozmawiali o zmarłych członkach swoich rodzin, zawsze był to bolesny temat, a tymczasem kobieta jakby nabrała odwagi.
- Równie dobrze mógłbym zapytać cię o Janusza - powiedział, chcąc nieco uszczypliwie dać jej do zrozumienia, że nie ma ochoty na tą dyskusję.
- Więc zapytaj – odparowała kobieta bez zastanowienia.
- Dobrze, w takim razie może coś sobie wyjaśnijmy. Jakiej odpowiedzi ode mnie oczekujesz? Mam ci oznajmić, że Basia nic dla mnie nie znaczyła i właściwie wcale jej nie kochałem? Jeśli tak, od razu uprzedzam: nigdy nie usłyszysz ode mnie czegoś takiego.
Aśka odwróciła głowę do bocznej szyby, jednak nie odpowiedziała od razu. Nie czuła się ani trochę zażenowana własną śmiałością. Odkąd dowiedziała się, ze jest w ciąży, czuła niewyjaśnioną potrzebę bycia jedyną miłością Sebastiana.
- Więc są tylko dwa wyjaśnienia – odezwała się w końcu. – Albo kochasz jednocześnie dwie kobiety, co jest raczej niepojęte, albo związałeś się ze mną z jakichś niewyjaśnionych powodów.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem, że cię nie kocham? A może dałem ci to w jakiś sposób odczuć? – zapytał Seba, z trudem kryjąc irytację.
- Nie chcę być tą drugą, nawet dla ciebie – oświadczyła stanowczo Joasia.
Przez kilka długich minut Sebastian milczał, całkowicie skupiony na drodze. Kiedy jednak nadarzyła się pierwsza okazja, zjechał na pobocze i wyłączył silnik.
- Mam ochotę powiedzieć: „kocham cię”, ale obawiam się, że to nie wystarczy – zaczął spokojnie. – Może więc wyjaśnisz mi, co mam zrobić.
Joasia wciąż nie patrzyła na partnera, wzrok miała utkwiony w bocznej szybie. Nie była do końca pewna, jak powinna się zachować.
- Przepraszam – mruknęła w końcu.
- Basia to przeszłość – powiedział Seba łagodnie, choć widać było, że sprawia mu to ból. – A ty jesteś moją teraźniejszością i przyszłością.
W końcu kobieta nieco się uśmiechnęła. Przeniosła wzrok na Sebastiana, choć nadal w jej spojrzeniu było coś smutnego.
- Nie powinnam, prawda…? – westchnęła.
Seba pochylił się i pocałował ją delikatnie, ale nic nie powiedział. Był trochę zły, więc wolał rozmowę po prostu zakończyć.
W Radomiu okazało się, że nikt specjalnie nie ma czasu z nimi rozmawiać. Policjanci z tamtejszego komisariatu zbyli ich bezwartościowymi frazesami i koniec końców komisarze skierowali się pod dom porwanej kobiety.
- Pan Jarczyk? – zagadnął Seba, kiedy na ulicy obok domku jednorodzinnego spotkali młodego mężczyznę. – Jesteśmy z policji.
- Państwo w sprawie zaginięcia Ali? Proszę, wejdźmy.
Zaczął szukać w kieszeniach kluczy wtedy nadjechał samochód. Niewielka, czerwona honda jechała z prędkością stanowczo zbyt dużą jak na wąską, osiedlową uliczkę. Komisarze odwrócili się jednocześnie, chcąc zatrzymać kierowcę, ale nie zdążyli zareagować. Samochód nie zmniejszając prędkości uderzył w Joasię. Kobieta przeleciała przez maskę i upadła kawałek dalej, a kierowca hondy przyspieszył i odjechał.
- Aśka! – zawołał Seba przerażony, podbiegając do partnerki.
Pochylił się nad Joasią i z ulgą stwierdził, że oddycha.
- Niech pan wezwie pogotowie – rzucił do mężczyzny, który z nie mniejszym przerażeniem przyglądał się całemu zdarzeniu. – Skarbie – szepnął do Joasi, - słyszysz mnie? Asia?
Odgarnął jej włosy z twarzy i delikatnie sprawdził, czy nie ma na głowie otwartej rany. Kiedy pochylił się, by ponownie skontrolować oddech, otworzyła oczy.
- Dzięki Bogu – westchnął z ulgą. – Coś cię boli?
- Nie wiem – mruknęła kobieta.
- Leż spokojnie, zaraz będzie karetka.
Joasia jeszcze dwa razy traciła przytomność, aż wreszcie obudziła się na dobre w szpitalu. Obserwowała, jak lekarze i pielęgniarki uwijają się wokół niej i próbowała się odezwać.
- Co z moim dzieckiem? – wyszeptała w końcu.
- Pani jest w ciąży? – zapytał natychmiast jeden z lekarzy. Joasia pokiwała głową. – Zaraz zrobimy USG.
Kobieta z niecierpliwością wypatrywała na monitorze swojego maleństwa. Nie uśmiechała jej się ta ciąża, ale kiedy okazało się, że może ją stracić, wystraszyła się nie na żarty.
- Nic tu nie ma – oświadczył po chwili lekarz. – Nie jest pani w ciąży.
- Czy to znaczy…?
- To nie było poronienie – odparł mężczyzna, zanim Joasia skończyła pytanie. – Przykro mi, ale po prostu nie jest pani w ciąży.
- Ale to niemożliwe… Kilka dni temu robiłam test ciążowy…
- Musiała zajść jakaś pomyłka – powiedział spokojnie lekarz. – Na szczęście wygląda na to, nie ma żadnych urazów wewnętrznych ani złamań. Jedynie zwichnięty nadgarstek. Zostawimy panią do jutra na obserwacji.
- Czy to konieczne? Jestem z Krakowa i wolałabym wrócić do domu.
- Może się pani wypisać na własną odpowiedzialność, ale raczej to odradzam.
- Jednak się zdecyduję – mruknęła. – I bardzo proszę nikogo nie informować o moim stanie zdrowia – zastrzegła.

czwartek, 26 stycznia 2012

44. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Zdaje się, że z naszych świąt wiele nie zostało – powiedział mężczyzna po chwili. – Więc może to dobry moment, żeby powiedzieć dziewczynom?
- O czym?
- Że będą miały rodzeństwo – odparł Seba dobitnie.
- Dlaczego tak się z tym spieszysz? – zapytała Aśka, siląc się na swobodny ton. – Mamy dużo czasu.
- A po co to odwlekać?
Kobieta nie odpowiedziała. Odłożyła szczotkę na szafkę i weszła pod kołdrę, nadal milcząc. Seba jeszcze przez chwilę czekał na jej reakcję, ale w końcu zdał sobie sprawę, że nie ma to większego sensu.
- Umówiłaś się do ginekologa? – zapytał łagodnie.
- Nie, przecież są święta. A poza tym nie ma się co spieszyć. Mam wcześniej umówioną wizytę za trzy tygodnie.
- Dopiero? Nie sądzisz, że powinnaś pójść wcześniej? – zagadnął Seba ostrożnie.
- Do mojego ginekologa są duże kolejki – odparła spokojnie. – A nie chcę iść do nikogo innego.
Widać było, że ta odpowiedź nie bardzo się Sebastianowi spodobała, ale uśmiechnął się i nie komentował.
- Chyba powinniśmy pogadać z kimś z CBŚu – powiedziała nagle Joasia. – Tu może chodzić o przestępczość zorganizowaną.
- Myślisz, że chodzi o handel ludźmi?
- Kto wie. Wybierają tylko młode kobiety, więc może chcą je zabrać do burdelu.
- Nie chcę być pesymistą – mruknął Seba, - ale jeśli porwania zaczęły się dwa miesiące temu, część z tych kobiet może już być za granicą. O ile, oczywiście, masz rację.
- Trzeba posprawdzać, czy w innych województwach nie było podobnych porwań – dodała Joasia zamyślona.
- Ale to jutro – odparł Sebastian z lekkim uśmiechem. – A na razie… miłych snów.
Z samego rana komisarze pojechali do siedziby CBŚ. Niestety niewiele się tam dowiedzieli i z pustymi rękami wracali na komendę. Dwie przecznice od Pomorskiej zauważyli na chodniku zbiegowisko ludzi. Seba zatrzymał samochód kilka metrów dalej i oboje podbiegli do małego tłumu. Okazało się, że tuż przy ulicy leży nieprzytomna dziewczynka.
- Proszę się odsunąć – zarządził Seba, - jesteśmy z policji.
- Co tu się stało? – zapytała Joasia, klękając przy dziecku.
- Jakiś mężczyzna szarpał tą dziewczynkę. Potem ona upadła, a on uciekł – relacjonowała jedna z kobiet, zaglądając policjantce przez ramię.
- Słaby puls – powiedziała cicho Aśka, zerkając na partnera. – Ma ranę głowy.
- Czy ktoś wezwał pogotowie? – Sebastian zwrócił się do gapiów.
- Ja dzwoniłem przed chwilą – odparł młody chłopak.
- Proszę się odsunąć, mała nie ma czym oddychać – powtórzył mężczyzna. – I niech nikt się nie oddala, wszyscy będą musieli złożyć zeznania.
W milczeniu obserwował Joasię, która jedną ręką trzymała przegub dziewczynki, kontrolując puls, a drugą ostrożnie głaskała ją po włosach. Zdawała się być na niej całkowicie skupiona. Dopiero kiedy karetka zatrzymała się na chodniku, policjantka podniosła wzrok.
- Jest nieprzytomna – powiedziała do ratowników.
Odsunęła się od niej nieco niechętnie i dopóki karetka nie zniknęła za zakrętem, nie reagowała na słowa Sebastiana. W końcu jednak odwróciła się i spojrzała na partnera.
- Trzeba przesłuchać wszystkich tych ludzi – mruknęła.
- Właśnie przed chwilą to powiedziałem – odparł Seba z przekąsem. – Dzwoniłem do Tomka, zaraz będzie tu ekipa.
- Czy ktoś z państwa jest w stanie dokładnie opisać tego mężczyznę – zapytała Joasia, zwracając się do zgromadzonych ludzi.
Kilku z nich pokiwało głowami, co dawało nadzieję na sporządzenie portretu.
- A może ktoś wie, jak nazywa się ta dziewczynka? Ktoś ją zna?
Niestety nikt z gapiów nie potrafił podać ani nazwiska, ani choćby przybliżonego miejsca zamieszkania dziecka. Komisarze przesłuchali więc kilku świadków w oczekiwaniu na ekipę, a następnie rozdzielili się. Aśka pojechała do szpitala, a Seba wrócił na komendę kontynuować sprawę porwań.
Kiedy Stary dowiedział się, że komisarze znaleźli pobite dziecko, natychmiast wezwał do gabinetu ich oraz Rafała i Anię. Wszyscy natychmiast się zorientowali, że nie wróży to nic dobrego. Niestety Joasia nie wróciła jeszcze ze szpitala, a Rafał był w terenie, więc w gabinecie szefa pojawili się tylko Seba i Ania. Usiedli na wskazanych krzesłach i wymienili się zaniepokojonymi spojrzeniami.
- Gdzie są pani Joanna i pan Rafał? – padło pierwsze pytanie.
- Aśka jest w szpitalu, miała sprawdzić, w jakim stanie jest ta pobita dziewczynka – powiedział Seba.
- A Rafał pojechał do świadka – dodała Ania.
- Co powiedziałem państwu wczoraj na temat porwania prokurator Czerwińskiej? – zapytał Stary, zwracając się do Sebastiana.
- Właściwie niewiele – odparł mężczyzna z niewinnym uśmiechem, a Ania z trudem stłumiła chichot.
- Mówiłem – kontynuował komendant poirytowany, - że sprawa porwania prokurator Czerwińskiej jest priorytetowa i wszystko inne macie odłożyć na bok. Zgadza się?
Seba kiwnął głową, ale nic nie odpowiedział.
- Dlaczego więc dzisiaj zajęli się państwo pobiciem dziecka?
Komisarze wymienili się spojrzeniami, po czym Ania nieznacznie wzruszyła ramionami.
- To się stało prawie na naszych oczach – powiedział Sebastian spokojnie. – Mieliśmy udać, że nie widzimy i pojechać dalej?
- Sprawa zostaje przekazana pani Ani i panu Rafałowi – zarządził Stary, ignorując pytanie.
- Ale my mamy już trzy sprawy! – zaprotestowała Anka.
- Postanowione. Jeśli dowiem się, że nie stosujecie się do moich zaleceń, posypią się nagany.
Seba zerknął na Anię, która wyglądała na jeszcze bardziej niezadowoloną od niego. Dał jej znak głową i oboje bez słowa komentarza opuścili biuro Starego.
- Wyczuwam problemy – powiedział Seba. – Jak znam Aśkę, ciężko będzie jej wytłumaczyć, że ma zostawić tą sprawę.
- Nie wiem, jak damy radę – mruknęła Ania, kierując się na schody. – Już teraz mamy kupę roboty i siedzimy po nocach.
Policjant tylko westchnął. Zarządzenie Starego bardzo mu się nie podobało, sam chciał zająć się sprawą pobitej dziewczynki, ale wiedział, że Aśka będzie jeszcze bardziej wściekła. Już na miejscu zdarzenia zauważył, że kobieta bardzo przejęła się losem dziecka. Najpierw miał zamiar zadzwonić do niej i natychmiast powiadomić ją o decyzji Starego, ale szybko zmienił zdanie. Postanowił dodatkowo jej nie denerwować i zaczekać z tym, aż wróci. Ostatecznie te pół godziny nie robiło wielkiej różnicy.
Tymczasem Joasia krążyła po szpitalnym korytarzu, próbując dowiedzieć się czegoś o stanie zdrowia dziewczynki. W końcu udało jej się znaleźć lekarza, który zgodził się z nią porozmawiać.
- Mała ma obrzęk mózgu – poinformował ją. – Niestety nie wygląda to dobrze. Na razie utrzymujemy ją w śpiączce farmakologicznej.
- Wyjdzie z tego?
- W tej chwili trudno mi cokolwiek powiedzieć – westchnął lekarz. – Niestety nie możemy powiadomić rodziców, bo nie znamy jej tożsamości.
- My się tym zajmiemy – zapewniła Joasia. – Proszę mnie poinformować, gdyby coś się zmieniło, dobrze?
- Oczywiście.
Lekarz odszedł, a kobieta zbliżyła się powoli do szyby, za którą leżała dziewczynka. Miała ciemne, lekko kręcone włosy i była bardzo drobniutka. Wyglądała najwyżej na pięć lat. Joasia przez chwilę przyglądała jej się zamyślona, a potem z cichym westchnieniem ruszyła do wyjścia.
Kiedy wróciła na komendę i Sebastian przekazał jej polecenie szefa, wściekła się nie na żarty.
- Nie mam zamiaru słuchać tego starego despoty – powiedziała ze złością. – Nic go nie obchodzą te zaginione kobiety ani nawet Czerwińska, martwi się tylko o własną reputację.
- Kotku, wiem, że to ci się nie podoba, mi też, naprawdę – spróbował łagodnie Sebastian, - ale nie mamy wyjścia. Wiesz, jaki jest Stary. Wywali nas, jeśli się dowie, że zignorowaliśmy jego polecenia.
- Nie zostawię tej sprawy – oświadczyła kobieta stanowczo i wyszła z biura.
Seba westchnął ciężko.
- Nieźle mi poszło – mruknął sam do siebie.
Joasia skierowała się prosto do biura przyjaciół. Ania i Rafał siedzieli właśnie nad papierkami, dyskutując żywo o jednym z prowadzonych śledztw.
- Nie macie ochoty zrobić sobie chwili przerwy? – zagadnęła Joasia, zerkając znacząco na przyjaciółkę.
- Oj, Asiu, to nie jest najszczęśliwszy moment – westchnęła Ania. – Mamy naprawdę mnóstwo roboty, a jeszcze jak Stary dowalił nam kolejną sprawę…
- Tylko chwilkę – prosiła. – Chcę z tobą porozmawiać.
- No dobra, przy okazji zrobię nam po kawie.
Kobiety wyszły, zostawiając Rafała ze stosami dokumentów. Zaszyły się w kuchni, gdzie Ania włączyła czajnik i odwróciła się do przyjaciółki.
- Więc? – zagadnęła. – Stało się coś?
- Jestem w ciąży – oświadczyła Joasia, uśmiechając się z zażenowaniem.
- Ojej, gratuluję! – zawołała Ania, ściskając przyjaciółkę. – Cudowna wiadomość!
- Fajnie – mruknęła Aśka, - już druga osoba się z tego cieszy.
Anka spojrzała na nią z uwagą. Przez moment nie wiedziała co powiedzieć.
- To znaczy, że nie powiedziałaś Sebastianowi? – zapytała w końcu.
- Powiedziałam. I on jest tą pierwszą osobą.
Uśmiechnęła się smutno do przyjaciółki i wyjęła z szafki dwa kubki. Czuła na sobie badawcze spojrzenie Ani.
- Boisz się – stwierdziła policjantka. – Rozumiem.
- Nawet nie chcę myśleć, że mogłoby się coś stać i… - Joasia zawahała się przez moment. – A poza tym to bardzo komplikuje sprawy. Wiesz, stosunki z dziewczynami są jeszcze takie chwiejne… Zresztą, z Sebą też nie jesteśmy długo i nie możemy być pewni, jak to wpłynie na nasz związek.
- Asiu, byłaś wspaniałą matką i teraz też będziesz – odparła Ania, kładąc przyjaciółce rękę na ramieniu. – Dzięki temu stworzycie prawdziwą rodzinę.
- Mam nadzieję, że naprawdę tak będzie…
- Zbyt wiele złego już się stało – powiedziała kobieta z całkowitą pewnością w głosie. – Teraz może być tylko lepiej.
- Dzięki.
Ania uśmiechnęła się i przytuliła przyjaciółkę.

środa, 25 stycznia 2012

43. Nie wierzcie bliźniaczkom

Wieczór wigilijny minął komisarzom w prawdziwie rodzinnej atmosferze. Obie bliźniaczki czuły się już dużo lepiej, a Elizka z jakiegoś powodu była cała w skowronkach. Joasia mimo nie najlepszych dla niej wiadomości jakoś także była w dobrym humorze. Cała czwórka złożyła sobie życzenia, a następnie zasiadła do kolacji przy choince i kolędach. Rozmawiali, żartowali i śmiali się. Mimo wcześniejszych nieporozumień zachowywali się jak prawdziwa rodzina.
- No dobra, teraz prezenty – zarządziła Elizka, kiedy ostatni talerz wylądował w zmywarce.
Dziewczyny usiadły na ziemi przy choince i zabrały się za odczytywanie bilecików.
- Najpierw coś dla Alayi i Ajaxa – oświadczyła Karolina, podając psom dwie, duże kości.
- Tu jest coś dla taty – dodała Eliza, podając ojcu torebkę. – I jeszcze coś – dodała, wręczając mu drugą paczuszkę.
- I dla Aśki – kontynuowała Karolina, dając policjantce dwa pudełka.
- No i dla nas – zakończyła Lizka z szerokim uśmiechem.
Bliźniaczki jako pierwsze rozpakowały swoje prezenty. Od ojca dostały nowe telefony, natomiast od Aśki perfumy. Zadowolone ulokowały się z psami na kanapie, poznając możliwości swoich komórek.
Komisarze wymienili się spojrzeniami, bezgłośnie negocjując, które z nich pierwsze otworzy prezenty. W końcu Seba westchnął teatralnie i zajrzał do torebki od córek. Znalazł tam nowe okulary samochodowe.
- Jeszcze drugi – przypomniała Joasia niewinnym głosem.
Sebastian uśmiechnął się i wyjął z torebki prezent od ukochanej. Była to nieduża, srebrna zapalniczka z wygrawerowanym na boku napisem: „Tylko miłość potrafi zatrzymać czas”. Seba uśmiechnął się.
- Dziękuję, ale największy prezent już od ciebie dostałem – powiedział cicho i pocałował ją w policzek. – No, zostały jeszcze twoje prezenty, prawda?
Aśka z uśmiechem rozpakowała sweterek od bliźniaczek, a następnie złote kolczyki od Sebastiana.
Przed północą komisarze wybrali się z nastolatkami na paserkę. Po powrocie rozbudzeni mroźną, zimową pogodą nie mieli ochoty kłaść się do łóżek, więc włączyli film. Pierwsza jak zwykle przysnęła Aśka, a zaraz potem w jej ślady poszedł Seba. Tylko bliźniaczki wytrwale oglądały komedię. Seans przerwał im telefon ojca. Wymieniły się znaczącymi spojrzeniami i Elizka sięgnęła po komórkę.
- Tato – powiedziała, szturchając ojca łokciem. – Twój telefon.
Seba mruknął coś niewyraźnie, za to obudziła się Aśka.
- Ja odbiorę – mruknęła, sięgając po komórkę Sebastiana. – Halo?
- Witam świątecznie panią komisarz – zakpiła Kaśka. – Najpóźniej za pół godziny Stary chce was widzieć na komendzie.
- Oszalałaś? – zapytała Joasia całkiem poważnie. – Jest środek nocy, Boże Narodzenie… Mamy wolne do piątku!
- Pół godziny - powtórzyła spokojnie asystentka i rozłączyła się.
Aśka z westchnieniem odłożyła telefon.
- Seba, wstawaj – mruknęła, potrząsając ramieniem partnera. – Dzwoniła Kaśka, za pół godziny mamy być na komendzie.
- Żartujesz?
- Przecież są święta! – zawołała Karolina, patrząc na ojca.
- Stary czegoś od nas chce – powiedziała Aśka cicho.
Wiedziała, że nastąpi teraz lawina wyrzutów ze strony bliźniaczek, więc szybko się ulotniła.
Zanim wyszli, minęło dwadzieścia minut. Co prawda o tej porze nie było korków, ale odkopanie samochodu spod śniegu trochę trwało. Tym sposobem dotarli na komendę dopiero po czterdziestu pięciu minutach od otrzymania telefonu od Kaśki.
- Piętnaście minut spóźnienia – oświadczył komendant, kiedy weszli do biura.
Komisarze wymienili się spojrzeniami. Fakt, że Stary zjawił się w ich biurze nie napawał optymizmem. Do tej pory widzieli go tam tylko raz i nie przyniósł wtedy dobrych wieści.
- Przypomnę tylko, że to nasz dzień wolny. A właściwie noc – zauważył Seba, odwieszając kurtkę.
- Dwie godziny temu spod swojego domu została porwana prokurator Czerwińska. Od dwóch miesięcy policjanci z drugiego komisariatu prowadzą sprawę uprowadzeń kobiet. Prokurator Czerwińska jest siódmą ofiarą.
- Ale dlaczego wezwał pan nas? – zapytała rzeczowo Joasia.
- Jesteście najlepsi – oświadczył Stary takim tonem, jakby to było oczywiste. – Porwanie prokurator Czerwińskiej jest dla nas sprawą priorytetową i na tym macie się skupić.
- A co z pozostałymi porwaniami? – wtrąciła Aśka, marszcząc brwi.
- Te sprawy najprawdopodobniej się łączą, więc musicie zająć się nimi równolegle. Odkładacie na bok wszystkie swoje sprawy, pracujecie dzień i noc, macie do dyspozycji ludzi i sprzęt, jakich tylko będziecie potrzebować. Macie ją znaleźć, rozumiecie?
Aśka zerknęła na Sebastiana. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami w milczeniu, aż w końcu mężczyzna nieznacznie skinął głową.
- Prowadzimy sprawę razem z tymi z drugiego? – zapytała kobieta.
- Nie. Przekażą wam wszystkie informacje. Już na was czekają.
Komisarze bez słowa opuścili swoje biuro, kierując się z powrotem do samochodu.
- Czyli święta mamy z głowy – mruknął Seba, kiedy znaleźli się w aucie.
- Wiesz, mogliśmy się nie zgodzić, ale… - zaczęła Joasia.
- Nie mogliśmy – westchnął mężczyzna. – Czerwińską znamy ładnych parę lat, musimy ją znaleźć.
- Raczej trudno będzie wytłumaczyć to dziewczynom – zauważyła Aśka, zerkając na Sebastiana znacząco.
- Zrozumieją, nawet jeśli nie będą zadowolone. To nie pierwszy raz. Bardziej martwi mnie twoje samopoczucie. Nie powinnaś teraz się przemęczać, a zanosi się na kupę roboty.
- Nie przesadzaj, to dopiero początek ciąży. Nic mi nie będzie.
- Ale powiesz mi, jeśli poczujesz się gorzej, ok? – upewnił się Seba.
- No jasne. Nie martw się. To że nie chcę mieć dziecka, nie znaczy, że zrobię mu krzywdę – powiedziała spokojnie.
- Wiem.
Seba uśmiechnął się do Joasi. Trochę go martwiło, że tak pesymistycznie podchodzi do swojej ciąży i perspektywy posiadania dziecka, ale miał szczerą nadzieję, że dzięki niemu, szybko się to zmieni.
Na pierwszym piętrze drugiego komisariatu, w pokoju na końcu korytarza czekało na Joasię i Sebastiana dwóch mężczyzn. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie są do nich pozytywnie nastawieni.
- To co macie? – zapytał rzeczowo Seba.
- Wszystko jest w aktach – odparł jeden z policjantów, wskazując na teczki leżące na biurku.
- No dobrze, byliście na miejscu porwania prokurator Czerwińskiej?
- Sami tam jedźcie, w końcu teraz to wasza sprawa.
Aśka poirytowana uniosła brwi. Nie zamierzała jednak wdawać się w dyskusję z kolegami po fachu. Zgarnęła z biurka dokumenty i wyszła bez słowa pożegnania. Seba uśmiechnął się tylko ironicznie i podążył za nią.
Chwilę później zamknęli się w samochodzie, włączyli światło i zaczęli w pośpiechu przeglądać dokumenty.
- To bez sensu – powiedziała po chwili Aśka. – Musimy przysiąść nad tym na spokojnie i wszystko dokładnie sprawdzić. Wiesz co, jedźmy pod dom Czerwińskiej i dowiedzmy się, co właściwie się stało.
Seba pokiwał głową. Zadzwonił do Kaśki z pytaniem o adres prokurator i chwilę później już jechali w kierunku osiedla na obrzeżach miasta. Samochód zaparkowali pod jednym z domków jednorodzinnych i zadzwonili na domofon. Wpuścił ich jakiś mężczyzna, który chwilę później przedstawił się jako mąż prokurator. Na twarzy miał kilka siniaków i rozciętą brew.
- Wracaliśmy z pasterki – zaczął opowiadać. – Byliśmy już prawie pod bramą, wyjąłem z kieszeni klucze, ale upadły mi. Kiedy się schyliłem, samochód stojący parę metrów dalej, nagle ruszył. Wyskoczyło z niego kilku mężczyzn. Pobili mnie, a Magdę wciągnęli do środka i odjechali.
Mężczyzna mówił bardzo szybko i jąkał się, był wyraźnie zdenerwowany. Policjanci z trudem rozumieli poszczególne słowa.
- O której dokładnie to się stało? – zapytała Joasia rzeczowo.
- Piętnaście po pierwszej.
- Co to za samochód? Pamięta pan markę, kolor? Może numer rejestracyjny?
- To stało się tak szybko…
- Ale mówił pan, że ten samochód stał tam wcześniej – nalegał Seba.
- Jakiś ciemny… - mruknął mężczyzna niepewnie. – Chyba opel.
- No dobrze, a ci mężczyźni? Ilu ich było, jak wyglądali?
- Czterech. Byli tacy… napakowani, ubrani na czarno.
Komisarze wymienili się spojrzeniami. Taki opis niewiele im dawał.
- Rozpoznałby ich pan? – spróbowała ponownie Aśka.
- Nie, raczej nie.
Seba pokiwał głową, rozglądając się w milczeniu po salonie. Widać było, że małżeństwu nie brakowało pieniędzy. Zaczął rozważać, czy ta sprawa na pewno ma związek z poprzednimi porwaniami kobiet, czy może po prostu chodzi o okup.
Kolejną godzinę spędzili w domu prokurator, zadając jej mężowi całą serię szczegółowych pytań. Następnie wezwali ekipę, a sami pojechali na Pomorską.
- We wszystkich przypadkach scenariusz jest ten sam – powiedziała Aśka, kiedy przed południem skończyli studiowanie dokumentów. – Czterech sprawców ubranych na czarno, wysiadających z ciemnego samochodu. Niestety tutaj zeznania się rozmywają… opel, toyota, stare bmw…
- Spora rozbieżność – westchnął Seba, przeciągając się w fotelu. – Ja jednak najbardziej wierzyłbym tym gówniarzom z trzeciego porwania. Oni na pewno prędzej rozpoznają markę samochodu niż ta staruszka z pierwszego.
- Nawet jeśli założymy, że to toyota, i tak nie ułatwi nam to sprawy.
- Trzeba będzie porozmawiać jeszcze raz ze wszystkimi świadkami i rodzinami porwanych – zadecydował Sebastian.
- No to cóż… Może pierwszy dzień świąt nie jest najodpowiedniejszym czasem na takie sprawy… Ale chyba nie mamy wyjścia. Komu w drogę, temu czas.
Dopiero wieczorem komisarze wrócili do domu i zjedli z bliźniaczkami świąteczne „śniadanie”. Dziewczyny nie były zadowolone z nieobecności ojca, ale powstrzymały się od awantur i złośliwych komentarzy. Mimo wszystko obie zdawały się być w dobrych nastrojach, zwłaszcza Elizka, która z jakiegoś powodu chodziła cały czas uśmiechnięta.
- Dawno jej takiej nie widziałem – mówił Seba późnym wieczorem, obserwując jak Joasia rozczesuje włosy.
- Może się zakochała – odparła Aśka, uśmiechając się lekko.
- Nawet mnie nie strasz…
- Daj spokój, jest szesnastolatką, musi się zakochiwać i odkochiwać – powiedziała Joasia nieco pobłażliwym tonem. – To że z Bartkiem wyszło jak wyszło, nie znaczy, że następny jej chłopak także będzie pomyłką. Dostała nauczkę, jest o jedno doświadczenie bogatsza.
- I mądrzejsza? – zakpił Seba. – Nie wiem, czy w przypadku Elizki tak to działa.
Aśka uśmiechnęła się. W duchu przyznawała Sebastianowi rację: charakter Elizy nie napawał optymizmem z kwestii kolejnego chłopaka.

wtorek, 24 stycznia 2012

42. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Myślę, że za bardzo się spieszysz – powiedziała Joasia, patrząc na partnera znacząco. – Pójdę już.
Sebastian z zaskoczeniem wypisanym na twarzy patrzył, jak Aśka wstaje od stołu i wychodzi z kuchni. Chwilę później usłyszał trzaśnięcie drzwi frontowych. Spojrzał na córki, ale one wyraźnie nie były tym zmartwione.
- No, w takim razie idziemy sami – oznajmił nienaturalnie swobodnym tonem, jakby chciał za wszelką cenę udowodnić im, że nie zrobiło to na nim wrażenia.
W ten sposób kontakty komisarzy ponownie nieco osłabły i choć pozornie nic się nie zmieniło, spotykali się od tej pory rzadziej. Sebastian miał wrażenie, że zrobili krok do tyłu.
- Za bardzo na nią naciskasz, za bardzo się spieszysz – powiedziała Ania, kiedy dzień przed procesem spotkali się w kawiarni obok komendy. – Spłoszyłeś ją.
- Chciałem dobrze – westchnął mężczyzna. – Ale wydaje mi się, że ona ostatnio nie jest sobą.
- Słuchaj, jak dobrze pójdzie za kilka dni wrócicie do pracy. Będziecie się spotykać siłą rzeczy i powoli wszystko wróci do normy. Także bez paniki.
Zgodnie z przepowiednią Ani w dwa dni po rozprawie Joasia i Sebastian wrócili do pracy. Zostali przez komendanta oficjalnie przeproszeni, choć szczerze mówiąc niezbyt ich to obchodziło. Najważniejsze było to, że znowu usiedli w swoich fotelach, przy swoich biurkach i nawet dwa stosiki raportów do wypełnienia nie mogły zepsuć ich humorów.
- Poczułam się, jakbym wróciła do domu po długiej podróży – zaśmiała się Aśka. – Dobrze znowu tu być.
- Masz całkowitą rację – poparł ją Seba, uśmiechając się od ucha do ucha. – Chcesz kawy?
- Pewnie.
- A zrobisz? – zapytał, uśmiechając się niewinnie.
Aśka pokręciła głową z westchnieniem, ale wstała i skierowała się do kuchni.
Drobne śledztwa na zmianę z wypełnianiem raportów zajęły komisarzom resztę czasu do świąt Bożego Narodzenia. Tak jak mówiła Ania, ich stosunki powolutku wracały do normy, ale tym razem już Seba nie próbował już żadnych sztuczek. Wolał, żeby wszystko toczyło się swoim rytmem, ale w odpowiednim kierunku.
Zarówno Wigilię, jak i dwa dni świąt komisarze zdecydowali się spędzić wspólnie u Sebastiana. W towarzystwie bliźniaczek przygotowywali potrawy świąteczne, sprzątali mieszkanie i ubierali choinkę. Wszyscy angażowali się w organizację pierwszego wspólnie spędzanego Bożego Narodzenia. Niestety na dwa dni przed świętami harmonogram przygotowań zakłócił nieco wirus, który zaatakował mieszkanie Sebastiana.
W niedzielę wieczorem cała czwórka rozłożyła kanapę w salonie i ścisnęła się pod kocami gotowa do oglądania filmu. Bliźniaczki wybrały jeden z najnowszych horrorów, który ponoć miał być hitem. Niestety Karolina się o tym nie przekonała. Przez cały wieczór biegała do łazienki.
- To pewnie grypa żołądkowa – mruknęła Joasia, mierząc jej temperaturę, kiedy już film dobiegł końca.
- Zabiorę cię jutro do lekarza – powiedział Seba, przykrywając córkę kołdrą.
- Chyba nie ma sensu – zauważyła Aśka. – Przed Wigilią pewnie będą tłumy. Lepiej wsiadaj w samochód i skocz do apteki.
Tym sposobem Joasia została u partnera. Karolina wymiotowała do drugiej w nocy, przez co komisarze niewiele spali. Co chwilę któreś z nich wstawało, żeby sprawdzić, czy nie mogą jakoś pomóc nastolatce.
Z rana sytuacja się pogorszyła. Do Karoliny dołączyły Eliza i Joasia. Sebastian pojechał po raz kolejny do apteki po większy zapas leków, a następnie zabrał się za robienie sałatki.
- Pomóc ci? – zapytała Aśka, zjawiając się w kuchni.
Zabrzmiało to nieco dziwacznie, biorąc pod uwagę, że trzymała się w znacznej odległości od jakichkolwiek ostrzejszych zapachów.
- Lepiej się połóż – odparł Seba. – Zrobić ci herbatę?
Nie doczekał się odpowiedzi, więc odwrócił się i spojrzał na Aśkę. Zaskoczony stwierdził, że wpatruje się jak zahipnotyzowana w kalendarz.
- Aśka? Chcesz herbatę? – zagadnął ponownie.
- Dzisiaj jest dwudziesty trzeci? – zapytała Joasia cicho, jakby w ogóle nie usłyszała słów Sebastiana.
- No tak, przecież jutro Wigilia…
- Wiesz co… skoczę do sklepu. Nie kupiliśmy… ketchupu. Tak, nie mamy ketchupu.
- Po co nam ketchup na święta? – zdziwił się Seba.
Aśka jednak nie zareagowała. Pobiegła do sypialni, gdzie w zaskakującym tempie zamieniła dresy na dżinsy.
- Zaczekaj, sam pójdę po ten ketchup, jeśli tak bardzo ci zależy – powiedział Seba, kiedy kobieta zjawiła się w przedpokoju.
Wyraz twarzy doskonale odzwierciedlał jego zdezorientowanie, jednak Aśka zdawała się kompletnie tego nie zauważyć.
- Nie trzeba, będę za pół godzinki. Daj mi kluczyki.
- To gdzie ty się wybierasz? Przecież sklep mamy pod blokiem…
- Jak nie chcesz mi dać samochodu, to pójdę piechotą – zdenerwowała się.
- Czekaj, spokojnie.
Wyjął kluczyki z kieszeni kurtki i dał je partnerce. Kobieta wyszła bez słowa, zamykając drzwi nieco zbyt mocno, by można to było uznać za naturalne.
Wróciła prawie godzinę później i zdawała się już dużo spokojniejsza, przynajmniej pozornie. Przebrała się z powrotem w swoje dresy i poszła do kuchni pomóc Sebastianowi z ciastem.
Jej samopoczucie znacznie się poprawiło, w przeciwieństwie do bliźniaczek. Wszystko wróciło dopiero następnego ranka. Sebastian leżał pod kołdrą i czekał, aż Aśka poczuje się lepiej. Kiedy poprzedniego dnia próbował jej pomóc, tylko oberwał, więc tym razem wolał się nie wtrącać.
Joasia tymczasem siedziała w łazience na brzegu wanny i czytała instrukcję testu ciążowego. Po chwili namysłu postąpiła dokładnie z jej punktami, ale Eliza niespodziewanie jej przeszkodziła.
- Aśka, długo jeszcze? – zawołała nastolatka, pukając do drzwi łazienki.
- Nie, już wychodzę – odkrzyknęła.
Wcisnęła test ciążowy za szampon stojący na półce i wyszła. W sypialni zauważyła, że Seba już nie śpi.
- Pewnie cię obudziłam – mruknęła, przysiadając na łóżku.
- Lepiej się czujesz? – zapytał Seba z cichym westchnieniem.
- Tak, chyba tak.
- Że też ten wirus musiał was dopaść akurat w święta…
- Nie przejmuj się.
- Wiesz co, skarbie, połóż się jeszcze, a ja wyskoczę z psami i zabiorę się za karpia – powiedział Seba, podnosząc się z łóżka.
Joasia dla świętego spokoju wskoczyła pod kołdrę, ale wstała ponownie, ledwie Seba wyszedł z domu.
- Eliza, wpuścisz mnie na chwilę? – zapytała, stając pod drzwiami łazienki.
Nie chciała za bardzo zwracać na siebie uwagi, ale wiedziała, że wynik testu już jest i nie mogła się powstrzymać. Eliza otworzyła drzwi i bez słowa wyszła z łazienki, a Aśka szybko zajęła jej miejsce. Już sięgała na półkę z szamponem, kiedy zobaczyła test ciążowy wystający zza odświeżacza. Zmarszczyła brwi, ale po chwili namysłu stwierdziła, że nie jest do końca pewna, gdzie go odłożyła.
- Niemożliwe – mruknęła sama do siebie, patrząc na dwie błękitne kreski na kawałku bibuły. – Jak to się mogło stać?
Przez moment stała osłupiała, trzymając się za głowę, a potem opuściła łazienkę szybkim krokiem i wróciła do łóżka. Tam z całkowitym spokojem wypisanym na twarzy czekała na Sebastiana.
- Mam dla ciebie wiadomość – oznajmiła, kiedy mężczyzna wszedł do sypialni.
- Tak? – zapytał nieco zaniepokojony tonem wypowiedzi.
Bez zbędnych komentarzy podała mu test ciążowy. Sebastian przyglądał się przez chwilę temu „urządzeniu”, a potem spojrzał ponownie na Joasię.
- Nie wiem za bardzo, co oznaczają dwie kreski – przyznał ostrożnie, - ale podejrzewam, że nie pokazywałabyś mi tego bez powodu.
Odłożył test na szafkę, oparł łokcie na kolanach i splótł palce. Przez moment w milczeniu kiwał głową, a potem uśmiechnął się sam do siebie.
- Znaczy, że po raz trzeci zostanę ojcem – powiedział.
Aśka zaśmiała się mimowolnie i ukryła twarz w dłoniach. Starała się nie okazywać emocji, ale poczuła niewysłowioną ulgę.
- Ty się śmiejesz czy płaczesz? – zapytał Seba ostrożnie.
- Sama nie wiem – przyznała. – Myślałam, że się wściekniesz i naprawdę cieszę się, że tak spokojnie to zniosłeś… Ale ja nie chcę mieć dziecka.
Mężczyzna westchnął ciężko. Przysunął się do Joasi i objął ją ramieniem. Poczuł, że drży.
- Wiem, że nie masz najlepszych wspomnień, ale… Teraz nie ma już czasu, żeby się zamartwiać i zastanawiać – powiedział łagodnie. – Dziecko to najcudowniejszy dar. I wiesz co? Jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy.
- Ale wiesz, że to przewróci nasze życie do góry nogami? Dziecko zwiąże nas na zawsze i…
Westchnęła, nie mogąc znaleźć słów, żeby opisać swoje wątpliwości. Oparła głowę na ramieniu Sebastiana i umilkła.
- Nie martw się – odparł Sebastian, - wszystko się ułoży.
Zauważył, że jego słowa jakoś nie działają na Joasię zbyt optymistycznie, więc postanowił przejść do czynów. Zaczął łaskotać ją delikatnie, a kiedy ledwie już łapała oddech, wsunął dłonie pod jej koszulę. Kiedy tak głaskał ją delikatnie i całował, poczuła się trochę lepiej.
- Mam nadzieję, że nie będziesz żałował – powiedziała cicho.
- Każdy facet pragnie mieć dziecko z kobietą swojego życia – mruknął między pocałunkami. – Więc cokolwiek by się nie stało, jestem po prostu szczęśliwy.
- Ja chyba też – westchnęła kobieta. Pogłaskała Sebastiana po głowie, która znalazła się akurat na wysokości jej brzucha, gdzie mężczyzna składał czułe pocałunki. – Tylko że kiedy Filipek zginął, obiecałam sobie, że już nigdy nie będę mieć dziecka.
Sebastian podniósł się na łokciach i spojrzał na kobietę.
- Nie można obiecywać takich rzeczy – powiedział poważnie. – Przecież nie jesteś w stanie w stu procentach nad tym zapanować.
- Nie wiem, czy będę potrafiła normalnie funkcjonować – wyznała. – Już zawsze będę się bała, że coś się stanie, że ktoś zrobi mojemu dziecku krzywdę, że… że je stracę… Rozumiesz?
- Doskonale. Ale wiesz, że nie pozwolę, żeby cokolwiek się stało, prawda?
- Wiem.
Uśmiechnęła się nieco. Niby były to bardzo wyświechtane, niezbyt oryginalne słowa, ale podniosły ją na duchu.
- A co powiesz córkom? – zapytała zdawkowym tonem.
- Jak to co? Prawdę.
- I niby jak im to wyjaśnisz?
- Aśka, one mają już szesnaście lat – zauważył Seba z pobłażliwym uśmiechem. – Nie muszę im wyjaśniać, skąd się biorą dzieci.
- Ja nie żartuję.
- Jeśli chcesz, powiem im to sam – powiedział mężczyzna, chcąc po prostu uspokoić partnerkę.
- Nie, powiemy im razem. Ale po świętach dobrze? Nie chcę awantur w Boże Narodzenie.
- Zgoda – odparł Seba dla świętego spokoju.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

41. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Nie dowie się – zapewniła od razu Anka. – Proszę cię, Asiu, naprawdę nie mamy kogo tam wysłać.
- No dobra, dobra, daj adres.
- Kruszki 23. Tylko wiesz… potrzebuję tego najpóźniej na rano…
- Już się zbieram – powiedziała Aśka, wzdychając.
Ania podziękowała przyjaciółce i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

Tymczasem Sebastian z pewną nadgorliwością prasował swoją koszulę. Już od kilku minut była wręcz idealna, ale mężczyzna zamyślony kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Do rzeczywistości przywołał go dopiero dzwonek do drzwi.
- Rafał? – zdziwił się, otwierając. – Chodź.
- Stary, mamy problem – oznajmił policjant od progu. – Musisz mi pomóc…
- Co się dzieje?
- Brakuje nam ludzi do pracy, normalnie noc za krótka, żeby ze wszystkim zdążyć!
- No to dawaj co tam trzeba, pomogę – zaproponował Seba, wyłączając żelazko.
- Pod miastem jest dom do przeszukania, mógłbyś tam pojechać? My z Anką mamy tyle roboty…
- Jasne, nie ma sprawy. Tylko nie mów Staremu, bo nie będzie zachwycony… Gdzie to jest?
- Kruszki 23.
- To nie w tej wsi masz dom po rodzicach?
Rafał zmieszał się nieco. Nie spodziewał się, że Seba będzie pamiętał taki szczegół, zwłaszcza że nigdy tam nie był.
- No tak się złożyło – mruknął.
- Dobra, a czego mam właściwie szukać?
- Czegokolwiek podejrzanego – odparł Rafał i pożegnał się pospiesznie.

Czterdzieści minut później Joasia podjechała pod dom o numerze 23 w Kruszkach. Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu zastała tam samochód Sebastiana. Dom był ładnie oświetlony, na drzewach wisiały drobne lampki. Wcale nie wyglądał na opuszczony, tak jak się tego spodziewała. Podeszła powoli do drzwi, gdzie stał Seba z równie zdezorientowaną miną.
- Co jest grane? – zapytała.
- Nie mam pojęcia… Rafał prosił mnie, żebym przeszukał ten dom – odparł mężczyzna, rozglądając się.
- A mnie Anka…
Komisarze wymienili się spojrzeniami i weszli do środka. W domu było nadspodziewanie ciepło. Światła były wyłączone, ale zastępowały je wszechobecne lampki, dzięki którym panował miły półmrok. Grała wolna muzyka i pachniało przyjemnie kurczakiem i szarlotką. Policjanci weszli głębiej, nie odzywając się do siebie ani słowem. W salonie stał niewielki stolik z białym obrusem i srebrną zastawą, a na kanapie leżały ubrania: krótka, bordowa sukienka na ramiączkach, ciemne dżinsy i błękitna koszula, a także ciemnoczerwone szpilki i czarne, męskie pantofle. Nic we wnętrzu nie przypominało starej, opuszczonej chałupki, którą z całą pewnością był ten dom jeszcze kilka godzin wcześniej. Ktoś zawiesił ładne firanki i fantazyjnie upiął bordowe zasłonki, sofę przykrył ciemną tkaniną, a na małym stoliku obok postawił dwa kieliszki i wiaderko z chłodzącym się szampanem.
- Nie wiem jak ty, ale ja z chęcią bym coś zjadł – zagadnął Seba, uśmiechając się.
Coś w atmosferze tego domu, a może sama obecność Sebastiana sprawiła, że Joasia z chęcią się zgodziła. W kuchni znaleźli gorącego kurczaka w pomarańczach, pieczone ziemniaki, a także szarlotkę i wino. Przenieśli to do saloniku, a potem z pełną powagą przebrali się w przygotowane ubrania i usiedli przy stole.
Podczas kolacji właściwie się nie odzywali. Znowu dobrze czuli się w swoim towarzystwie i nie potrzebowali słów. Co chwilę wymieniali się spojrzeniami i uśmiechami.
- Ktoś, kto wybrał tę sukienkę, wiedział co robi – powiedział niespodziewanie Sebastian, kiedy Joasia wstała od stołu.
Zauważyła, że mężczyzna przygląda jej się w taki sposób, jakby chciał rozebrać ją wzrokiem. Uśmiechnęła się pod nosem, czując, że się rumieni.
- Wyniosę naczynia – odparła cicho.
Poszła do kuchni, a Sebastian chwilę później pojawił się obok niej z dwoma kieliszkami. Podał jej jeden z nich bez słowa i oparł się o stół, nadal nie spuszczając z niej wzroku. Joasia jednak uparcie udawała, że tego nie widzi. Włożyła resztę naczyń do zlewu, wyminęła Sebastiana i poszła do łazienki. Zatrzymała się jednak w drzwiach, co natychmiast zauważył mężczyzna. Zbliżył się do niej i także stanął jak wryty.
Na wszystkich półkach i zlewie poustawiane były małe, palące się świeczuszki, a podłoga usiana była płatkami róż. W wannie czekała woda z dużą ilością piany.
- Zdaje się, że dziewczyny zadały sobie sporo trudu – powiedziała w końcu Joasia.
- Trochę szkoda, żeby to poszło na marne, prawda? – odparł Seba, uśmiechając nie znacząco.
Kobieta odwróciła się do niego i zaczęła powoli wygładzać jego koszulę. Przez dłuższą chwilę nie podnosiła wzroku, patrząc gdzieś na wysokości szyi Sebastiana, ale w końcu spojrzała mu w oczy. Oboje milczeli. Sebastian zobaczył w jej spojrzeniu coś przerażająco smutnego i był już pewien, że za chwilę go przeprosi i wyjdzie. Zrobiła jednak coś zupełnie innego.
Wspięła się na palce i pocałowała go namiętnie. Tyle w tym było uczucia, że aż wydało się Sebastianowi nienaturalne. Miał wrażenie, że Joasia chce się nacieszyć nim na zapas i przyszło mu do głowy, że powinien zrobić to samo.
Wspólna kąpiel zrekompensowała im po części czas spędzony osobno. Kiedy woda była już całkiem zimna, zgasili świeczki i przenieśli się do sypialni, która została przygotowana z równą starannością co reszta domu. Na widok ułożonej na łóżku bielizny, komisarze mimowolnie się roześmiali. Aśka poprawiła ręcznik, którym była zakryta i oparła się o ścianę.
- Widać tu rękę Ani – powiedziała, patrząc na wyzywającą bieliznę.
- Może faktycznie nie jest jakoś szczególnie w twoim stylu, ale ja bym cię chętnie w tym zobaczył – odparł Seba, obejmując Joasię delikatnie. Pocałował ją czule w szyję i wsunął ręce pod ręcznik. – Ot tak, dla odmiany.
Zasnęli dopiero nad ranem, przytuleni do siebie. Nie rozmawiali o tym, co ich poróżniło, właściwie nie mówili prawie wcale. Zachowywali się tak, jakby nie mieli nic za sobą ani przed sobą, jakby to była jedyna noc w ich życiu.
Joasia obudziła się przed południem. Przez dłuższą chwilę nie otwierała oczu, wspominając poprzedni wieczór i noc. Dopiero kiedy poczuła, że Sebastian delikatnym ruchem odgarnia jej włosy z twarzy i głaszcze po policzku, spojrzała na niego.
- Obudziłem cię? – zapytał cicho.
- Nie, skąd. Która godzina?
- Dochodzi dwunasta.
Pokiwała głową i usiadła na łóżku, opierając się o poduszki i zasłaniając kołdrą. Milczała, ale jej mina nie wróżyła nic dobrego. Sebastian także podniósł się, wzdychając cicho i postanowił zacząć rozmowę, bojąc się, że jeśli zrobi to Aśka, wszystko od razu będzie spisane na straty.
- Nie sądzisz, że szkoda byłoby to zniszczyć? – zagadnął.
- Sądzę – odparła spokojnie Joasia, ale nie zabrzmiało to optymistycznie.
- Jesteś na mnie zła? – zapytał wprost.
- Nie, oczywiście, że nie – powiedziała już dużo łagodniej. – Wiem, że dziewczyny włożyły sporo pracy, żeby przygotować ten wieczór i nie jest to bez znaczenia, ale… - westchnęła. – Co innego romantyczna kolacja, a co innego życie na co dzień. Oboje to wiemy.
- Pewnie łatwiej byłoby, gdybyśmy nie mieli za sobą doświadczeń, niekoniecznie pozytywnych. Ale wtedy nie potrafilibyśmy docenić tego tak jak teraz, prawda?
- Wiesz… Chyba trochę zbyt gwałtownie zareagowałam – przyznała Joasia po chwili namysłu, a Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. – Od początku sobie powtarzałam, że to się nie może udać i kiedy pojawiły się problemy, po prostu się wycofałam.
- Oboje czegoś się nauczyliśmy – zauważył mężczyzna.
- Na przykład tego, że łatwiej być razem niż osobno.
Sebastian uśmiechnął się. Objął Joasię i przytulił ją do siebie. Jeszcze nie dotarło do niego w pełni, jak bardzo jest szczęśliwy.
Proces wyjaśniający okoliczności śmierci Muchy i zaginięć dzieci miał odbyć się dwudziestego szóstego listopada. Dopiero po tej dacie, komisarze mieli wrócić do pracy. Na początku dwa miesiące wydawały się wręcz kosmiczne, ale od nocy spędzonej w domku Rafała wszystko się zmieniło. Joasia i Sebastian spędzali ze sobą prawie całe dnie, kiedy to bliźniaczki były w szkole. Mężczyzna wciąż zapraszał ukochaną na kolację czy chociaż wspólny obiad w towarzystwie nastolatek, ale uprzejmie odmawiała, zawsze mając na podorędziu stosowną wymówkę. Sama przed sobą nie potrafiła do końca wyjaśnić, dlaczego tak się zachowuje. Między nią i dziewczynami wszystko było już w porządku, przynajmniej pozornie, ale wolała nie kusić losu.
- Wiesz, że na dłuższą metę tak nie może być, no nie? – zagadnął Seba.
Zbliżał się właśnie długi listopadowy weekend i święto zmarłych. Ostatni dzień przed wolnym komisarze jak zwykle spędzali razem.
- Jak? – zapytała Joasia, udając zaskoczenie, choć dziwnym trafem od razu zrozumiała, o co mu chodzi.
- Tak, że widujemy się, kiedy dziewczyny są w szkole. Niedługo wrócimy do pracy i nie będziemy mieli tyle czasu, a poza tym… Czy to jest twoim zdaniem normalne? Chcę, żebyśmy wszyscy tworzyli rodzinę.
- Ciężka sprawa – odparła kobieta, śmiejąc się. Zauważyła jednak, że Seba unosi brwi, więc westchnęła i spojrzała na niego. – Minie trochę czasu, zanim poczujemy się rodziną.
- Owszem, wiem to, ale im szybciej zaczniemy zachowywać się jak rodzina, tym szybciej się nią staniemy. A na dobry początek… zostań na obiedzie.
Aśka wyjęła ze zmywarki ostatni talerz i odwróciła się do Sebastiana.
- Zostanę – powiedziała spokojnie. – Ale po obiedzie wracam do siebie. Także nie licz na kolację połączoną ze śniadaniem.
Seba tylko się uśmiechnął. Wiedział, że z Aśką wszystko trzeba forsować powoli.
Bliźniaczki wróciły ze szkoły po szesnastej. Na widok policjantki bardzo się ucieszyły. Natychmiast rzuciły się do pomocy przy podawaniu obiadu, a podczas posiłku bardzo dbały o podtrzymanie pozytywnej atmosfery.
- No dobrze, będę już uciekać – oznajmiła Joasia, kiedy ostatni talerz zniknął ze stołu.
- Zaczekaj jeszcze chwilę – wtrącił Seba. – Jutro Wszystkich Świętych.
- Pamiętam.
- Wybierasz się na cmentarz?
- Oczywiście – odparła Aśka, nadal nie domyślając się, do czego Seba zmierza.
- Więc może pójdziemy w tym roku wszyscy razem?
Natychmiast zapadła cisza gęstniejąca z sekundy na sekundę. Ktoś mógłby pomyśleć, że Sebastian popełnił zasadniczy błąd, ale on dobrze wiedział, co robi. Wszystkie problemy, jakie pojawiły się w ich związku zaczęły się właśnie na cmentarzu i tam powinny się skończyć. Zdawał sobie oczywiście sprawę, że wiąże się to z wielkim ryzykiem, ale miał nadzieję, że pamięć o niedawnych konfliktach jest na tyle żywa, by wszyscy zachowali powściągliwość w okazywaniu emocji.

niedziela, 22 stycznia 2012

40. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Powiedziały ci coś? – zapytał po chwili namysłu.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. Kiedy zniknąłeś, zawarłyśmy układ. One miały nie utrudniać mi znalezienia winnych, a ja w zamian za to, obiecałam wycofać się z waszego życia.
Sebastian wyglądał na zszokowanego.
- Dlatego to wszystko? Dlatego się ze mną rozstałaś?
- Już ci powiedziałam, dlaczego.
- Masz rację – powiedział mężczyzna cicho. – Coś takiego nigdy nie powinno mieć miejsca. I to jest moja wina. Przykro mi, że do tego doszło.
- Mi też – mruknęła, wracając do zmywania naczyń.
- Przepraszam cię.
Była pewna, że będzie nadal ją przekonywać, ale odpuścił. Wyszedł bez pożegnania, zostawiając ją w jeszcze gorszym nastroju.
Kiedy wrócił do domu, bliźniaczki siedziały w salonie przed telewizorem. Leciał akurat jeden z ich ulubionych seriali, w związku z czym nie zwróciły za bardzo uwagi na przybycie ojca.
- Gratuluję wam – powiedział Sebastian, stając w drzwiach salonu. – Dopięłyście swego. Joasia nie chce już ze mną być i wcale jej się nie dziwię. Dobrze, że wasza matka tego nie dożyła. Serce by jej pękło.
Nie czekając na odpowiedź bliźniaczek, odwrócił się na pięcie i poszedł do sypialni. Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami.
- On ma rację – powiedziała cicho Eliza. – Chyba przegięłyśmy.
- Chyba tak… - mruknęła Karolina. – Wiesz… Byłam zła, że tata jest w Aśkę taki wpatrzony, że spędza z nią tyle czasu… Ale teraz mi tego brakuje.
- Mi też – westchnęła Lizka. – Ale najgorsze jest to, że zawsze chciałam być taka jak mama, a teraz… Mama nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. Ona by chciała, żeby tata był szczęśliwy.
- A z Aśką był. Dopóki tego nie zepsułyśmy.
- Musimy to naprawić – powiedziała Elizka stanowczo.
- Tylko jak? Znasz Aśkę, nie będzie łatwo…
- Jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyślę.
W dość ponurej atmosferze mijały kolejne dni. Sebastian traktował córki z rezerwą, odzywając się tylko wtedy, kiedy było to konieczne. Dopiero po trzech dniach zdecydował się odwiedzić Joasię. Było mu głupio po ich ostatniej rozmowie, ale pamiętał, że była chora i trochę się niepokoił.
- Cześć – przywitał się, kiedy mu otworzyła.
W ramach odpowiedzi zaniosła się kaszlem, ale wpuściła go do środka. Nie odzywając się ani słowem, wróciła do sypialni i wślizgnęła się z powrotem do łóżka. Przez chwilę Sebastian zastanawiał się, czy to przez chorobę, czy może jest na niego obrażona.
- Źle się czujesz? – zapytał cicho, przysiadając na brzegu łóżka.
- Raczej średnio – mruknęła. – Przepraszam cię, ale to nie jest dobry moment na wizyty.
- A ja myślę, że to świetny moment – odparł Seba, ponownie nabierając pewności siebie. – Byłaś u lekarza?
Pokręciła głową. Leżała tyłem do partnera i gdzieś w zakątkach świadomości wiedziała, że może przez to wyglądać na obrażoną, jednak ból głowy i mdłości nie pozwalały jej wykonywać zbędnych ruchów.
- Chodź, pomogę ci się ubrać i zawiozę do przychodni – oświadczył Seba, odrzucając na bok kołdrę.
- Zostaw mnie.
Joasia próbowała ponownie się przykryć, ale na oślep nie mogła znaleźć pościeli. Sebastian zauważył, że drży z zimna. Spróbował zmusić ją do wstania, ale szybko się zorientował, że kobieta nie protestuje ze zwykłego uporu, tylko po prostu nie ma siły. Przykrył ją ponownie i odgarnął włosy ze spoconej twarzy.
- Jesteś rozpalona – zauważył, trzymając dłoń na jej czole. – Brałaś jakieś tabletki?
- Na zbicie gorączki – mruknęła w poduszkę.
- A jadłaś coś?
Na to pytanie wolała już nie odpowiadać. Na samą wzmiankę o jedzeniu robiło jej się niedobrze, a wiedziała, że Sebastian będzie próbował coś w nią wmusić.
- No dobrze. Pójdę do apteki, a ty nie ruszaj się z łóżka – nakazał.
Kiedy wrócił, Aśka siedziała na kanapie w salonie, z kolanami podciągniętymi pod brodę i kocem pod szyję. Powstrzymał się od komentarzy, podając jej tabletki i szklankę wody.
- Zjesz coś?
- Nie – powiedziała cicho. – Po co przyszedłeś?
- Martwiłem się – odparł Seba, wzruszając ramionami. – I jak widać, całkiem słusznie.
Nie odpowiedziała. Połknęła tabletki, odstawiła wodę na stolik i skuliła się pod kocem.
Sebastian został u niej aż do wieczora. Trochę posprzątał, zrobił obiad i wytłumaczył jej szczegółowo, o której powinna brać lekarstwa. Przez cały ten czas odezwała się zaledwie kilka razy, tylko kiedy było to naprawdę konieczne. W końcu policjant przykucnął obok łóżka Joasi i odezwał się cicho.
- To że między nami się popsuło, to nie zmienia faktu, że nadal możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji – powiedział.
Trochę trwało, nim Joasia doszła do siebie po kąpieli w rzece, ale w końcu gorączka przestała ją męczyć i mimo wciąż obecnego kaszlu mogła już normalnie funkcjonować. Seba zaglądał do niej codziennie, ale nie spędzali razem wiele czasu.
- To naprawdę miłe, że tak się mną interesuje – mówiła Joasia, kiedy Ania wpadła na plotki. – Inny facet na jego miejscu nawet by na mnie nie spojrzał.
- Nie przesadzaj, nie zerwaliście z twojej winy.
- Niby nie, ale rozstania zawsze są bolesne. Rzadko kiedy ludzie potrafią jeszcze ze sobą rozmawiać.
- Jesteś pewna, że to już tak ostatecznie? Może jeszcze coś się da zrobić…
Joasia uśmiechnęła się smutno, ale od odpowiedzi uchronił ją dźwięk smsa. Ania sięgnęła po telefon i odczytała wiadomość.
„Możemy się spotkać? Bardzo nam zależy. Elizka”
Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jak powinna postąpić. Po tym co zaszło między komisarzami z winy bliźniaczek, Ania raczej ich unikała, ale coś w wiadomości od Elizy mówiło jej, że warto. Chwilowo postanowiła po prostu schować telefon, gdyż Joasia zaczęła jej się przyglądać z uwagą.
Tego wieczoru Ania i Rafał, wedle prośby nastolatek, zjawili się w kawiarni niedaleko komendy. Byli trochę za wcześnie, więc zamówili po herbacie i czekali.
- Śmierdzi mi to wszystko – mruknęła kobieta. – Pewnie chcą sobie oczyścić sumienie.
- Daj spokój – westchnął Rafał, wyglądając przez okno. – Mówisz o nich, jakby były złem wcielonym. Ostatecznie to tylko dzieci.
- Te „dzieci” już dwa razy wpakowały Joasię w poważne niebezpieczeństwo, a na dokładkę rozbiły jej związek. Są kapryśne, egoistyczne i złośliwe. Niczego dobrego już się po nich nie spodziewam.
- Przesadzasz – bagatelizował policjant. – Popełniły kilka błędów, ale na pewno nikogo nie chciały świadomie skrzywdzić.
- Jasne – zakpiła Ania.
- Aśka jest twoją przyjaciółką, więc wiadomo, że zawsze staniesz po jej stronie – skwitował Rafał, wzruszając ramionami. – Ale jako mądra i pełna empatii policjantka – dodał z chytrym uśmiechem – powinnaś wiedzieć, że zawsze należy brać pod uwagę okoliczności łagodzące.
- Ciekawe jakie?
- A chociażby takie, że nie żyje ich matka i chociaż minęło już parę lat, dla nich to wciąż trudne. Poza tym przypominam ci, że ten wypadek na wakacjach był wynikiem dobrych chęci, zresztą ten ostatni też.
- A to że zaszantażowały Joasię jest wynikiem czego?
- Przypomnę ci tylko, że to Aśka była autorką tego szantażu – zauważył sprytnie mężczyzna.
- Rafał, o co ci chodzi? – zapytała Anka ze złością. – Uważasz, że Aśka sama jest sobie winna?
- Tego nie powiedziałem. Bliźniaczki z całą pewnością ponoszą winę za rozpad ich związku, ale ludzie popełniają błędy i nie można z góry zakładać, że są cytuję: „kapryśne, egoistyczne i złośliwe”.
Ania już otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, ale akurat do kawiarni weszły bliźniaczki, więc postanowiła przynajmniej chwilowo powstrzymać ciętą ripostę.
- Chciałyśmy porozmawiać o tacie i Aśce – zaczęła Eliza bez zbędnych wstępów. Zauważyła, że Ania unosi ironicznie brwi, więc szybko kontynuowała, żeby kobieta nie zdążyła jej przerwać. – Wiemy, że nawaliłyśmy. Wszystko spaprałyśmy, ale chcemy to naprawić.
- Bardzo nam przykro, że tata i Asia już nie są razem – dodała Karolina. – Może i nie umiałyśmy tego do końca zaakceptować… Ale tata był szczęśliwy.
- Pierwszy raz odkąd mama umarła – mruknęła Eliza.
- Jakoś trudno mi uwierzyć w to nagłe nawrócenie – powiedziała Ania, mierząc nastolatki surowym spojrzeniem.
- Nie chciałyśmy ich skrzywdzić – odparła Karolina szczerze. – Nie sądziłyśmy, że to zaszło tak daleko…
- Że oni się naprawdę kochają – westchnęła Eliza.
- I co, od początku chcecie ich swatać? – zapytała Anka, nie tracąc czujności. – Nie dostałyście jeszcze nauczki?
- Nie musimy ich swatać – odparła Elizka niezrażona. – Chcemy tylko, żeby znowu byli razem. Pomóżcie nam, proszę.
Na chwilę zapadło milczenie. Anka wyglądała na niewzruszoną, choć bliźniaczki patrzyły na komisarzy niemal błagalnie.
- Ja w to wchodzę – oznajmił Rafał z uśmiechem.
- No wiesz! – zawołała Ania. – Chcesz spiskować za ich plecami?
- Anka, daj spokój – odparł mężczyzna. – Aśka i Seba powinni być razem, a wszyscy dobrze wiemy, że sami nie dojdą do porozumienia. Nie uważasz, że jako przyjaciele powinniśmy im pomóc?
Kobieta skrzywiła się, mierząc partnera nieprzychylnym spojrzeniem.
- Macie jakiś plan? – zapytał Rafał, nie czekając na odpowiedź kobiety.
- Masz jeszcze ten domek pod miastem? – zagadnęła Eliza, uśmiechając się nieśmiało.
Następnego dnia wieczorem Joasia zabrała się za gruntowne sprzątanie łazienki. Nie było co prawda takiej potrzeby, ale czuła się już na tyle dobrze, żeby ponownie zaczęła doskwierać jej nuda. Szorowała akurat wyjątkowo dokładnie wannę, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Była niemal pewna, że to Sebastian, więc na widok Ani nieco się zdziwiła.
- Przepraszam, że tak cię nachodzę o tej porze – powiedziała kobieta, wchodząc do środka, - ale mam wielką prośbę. Na komendzie jest tyle pracy, że nie dajemy sobie rady! Mogłabyś mi pomóc?
- W czym? Papiery? – zgadywała Aśka, myjąc ręce.
- No właśnie nie. Jest taki jeden dom pod miastem… Trzeba go dokładnie przeszukać, a nie mamy kogo tam wysłać.
- Przecież wiesz, że jestem zawieszana – westchnęła Joasia. – Z chęcią bym ci pomogła, ale jeśli Stary się dowie…