środa, 30 listopada 2016

8. Zanim będzie za późno

Na samą myśl o tym, mężczyzna wstał gwałtownie. Wyjrzał przez kuchenne okno, jednak toyota nadal stała w tym samym miejscu. Ponownie sprawdził drzwi wejściowe. A potem najciszej jak było to możliwe uchylił drzwi sypialni Joasi. Chciał tylko upewnić się, że kobieta śpi spokojnie. Miał zamiar natychmiast się wycofać, ale w słabym świetle latarni ulicznych dostrzegł łzy na jej policzkach. Głęboko wzruszony tym widokiem, bez namysłu podszedł bliżej.
Musiała płakać przed zaśnięciem. Nie tylko twarz była mokra od łez, ale też poduszka. Kołdra zsunęła się na sam brzeg łóżka, a kobieta leżała skulona, ściskając mocno jej róg. Sebastian pokręcił głową. Jego nienawiść do Rybarczyka rosła z każdą chwilą. Nie mógł uwierzyć, że udało mu się złamać tak silną, odważną i pewną siebie kobietę.
- Nie martw się – szepnął, pochylając się nad przyjaciółką, - nic ci nie będzie.
Chciał nakryć ją kołdrą, ale ledwie jej dotknął, natychmiast się przebudziła. Spojrzała na Sebastiana wystraszona i zdezorientowana.
- W porządku, to tylko ja – mruknął. Przykrył ją ostrożnie i usiadł na brzegu łóżka. – Wszystko dobrze – dodał łagodnie. – Śpij spokojnie.
Poczuł, jak kobieta rozluźnia się powoli, jednak nie zamknęła oczu. Sebastian nic nie mówił. Nie chciał jej rozbudzać ani niepotrzebnie denerwować. Nawet na nią nie patrzył. Siedział tylko w milczeniu, dając jej poczucie bezpieczeństwa. W końcu usłyszał równy, miarowy oddech.
Rano komisarze nie wracali do tematów poruszonych minionego wieczoru. Aśka wstała pierwsza, ledwie zegarek na szafce nocnej wskazał szóstą. Z bólem głowy przemknęła się do łazienki, gdzie przez kolejną godzinę wymiotowała, tuląc się do chłodnej muszli klozetowej.
Sebastian przysnął dopiero nad ranem, w niezbyt komfortowej pozycji. Spał krótko, ale zdążyły umęczyć go niezbyt optymistyczne sny. Przebudził się natychmiast, słysząc kroki w przedpokoju. Rozpoznał przyjaciółkę, ale i tak zrobił krótki obchód mieszkania z obowiązkowym sprawdzeniem drzwi wejściowych.
Dochodziła ósma, kiedy wreszcie komisarze przygotowali się do wyjścia. Aśka mimo nie najlepszego samopoczucia, była o wiele spokojniejsza. Sebastian nie narzucał się, nie był w stosunku do niej nachalny, ale czuła, że cały czas trzyma rękę na pulsie. Kiedy szli w kierunku samochodu, rozglądał się czujnie.
- Umówiłem się z informatorem – oznajmił, kiedy zmierzali w kierunku centrum. – Nie sądzę, żeby Rybarczyk trzymał z kimkolwiek, ale na pewno jest o nim głośno na mieście. Może ktoś coś wie.
- Słuchaj, ta dziewczyna… No wiesz, ta, którą powiesił w lesie – zaczęła Aśka zamyślona, - myślisz, że była przypadkową ofiarą?
- Według mnie tak – odparł Seba bez zastanowienia. Rozmyślał nad tym setki razy. – To była po prostu… wiadomość.
Aśka pokiwała głową, nadal zamyślona.
- No mów – zachęcił ją Seba.
- Tak tylko… - mruknęła kobieta ponuro. – Zastanawiam się, kto będzie następny.
Sebastian zerknął na nią z ukosa, ale nic nie powiedział.
- Stary mnie szukał – powiedziała Aśka po chwili. – Dostałam smsa od Kaśki.
- Pewnie w sprawie odznaki – odparł Sebastian z westchnieniem.
Komendant do tej pory nie mieszał się w sprawę Rybarczyka, ale wszyscy wiedzieli, że to tylko kwestia czasu. Do tej pory udawało się utrzymać sprawę w tajemnicy przed mediami, jednak po wczorajszym napadzie na bank było to już niemożliwe. A jeśli sprawą zainteresują się pismacy, zainteresuje się nią również Stary.
Sebastian chciał iść z Aśką do szefa, ale kobieta zdecydowanie się temu sprzeciwiła. Uważała to za skrajnie nieprofesjonalne, a wręcz dziecinne, także komisarz chcąc nie chcąc udał się do kuchni po poranną kawę. Tam natknął się na Ankę. Po ostatniej wymianie zdań nie miał ochoty na nią patrzeć. Zwłaszcza, że ostatnio ich spotkania źle się kończyły.
- Jak Aśka? – zapytała kobieta oficjalnym, acz uprzejmym tonem.
- Lepiej – odparł krótko Sebastian.
Był mile zaskoczony pokojową postawą Anki, jednak nie miał zamiaru wdawać się z nią w rozmowy. Prawdę mówiąc uważał, że wystarczy, jeśli nie będą wchodzić w konflikty. Na żadnych pozytywnych relacjach mu nie zależało.
- Był tu wczoraj jakiś facet – odezwała się ponownie Anka, jakby nie zauważyła, że Sebastian nie ma ochoty na dyskusję. – Twierdził, że widział Rybarczyka.
- Co? – Sebastian odwrócił się gwałtownie w stronę Anki. – Dlaczego ja się dopiero teraz o tym dowiaduję?
- Nie potrafił podać żadnych szczegółów i koniec końców nie był pewny, czy widział Rybarczyka – odparła Ania, ignorując zaczepny ton komisarza. – Tomek uznał, że to kolejny fałszywy alarm i odesłał gościa do domu. Niemniej… pomyślałam, że to jednak może mieć jakieś znaczenie.
Sebastian zmierzył koleżankę przenikliwym spojrzeniem.
- Dzięki – powiedział w końcu.
Podczas gdy Sebastian odbywał niezbyt miłą rozmowę z asystentem, Aśka miała własne problemy. Wizyty w gabinecie Starego nigdy nie należały do przyjemności, ale ta była wyjątkowo paskudna. Komendant był starszawym jegomościem o dość mocno przestarzałych poglądach i bardzo wybujałym ego. Należał do zdecydowanych miłośników słowa pisanego, w związku z czym zamęczał komisarzy obszerną dokumentacją. Zadowolenie z pracowników zależało właściwie wyłącznie od jakości i przede wszystkim ilości wypełnionych papierów.
Przychodziły jednak takie momenty, kiedy szef musiał wyściubić nos zza dokumentów i przyjrzeć się bliżej swojej załodze. Momenty te zdarzały się zazwyczaj przy okazji bardziej medialnych śledztw, kiedy to dobre imię policji wisiało na włosku. Tak jak teraz.
- Złapanie Rybarczyka jest dla nas absolutnym priorytetem, pani Joanno – oznajmił komendant stanowczym tonem.
Aśka milczała. Nie raz bywała już na dywaniku szefa i wiedziała, że nie oczekuje on wcale odpowiedzi. Nie brał pod uwagę, że ktoś mógłby mieć odmienne zdanie, dlatego jego przemowy były zazwyczaj czysto informacyjne.
- Jakie są postępy w śledztwie? – zapytał mężczyzna, mierząc Joasię spojrzeniem znad wielkich, okrągłych okularów, które zsunęły mu się na nos.
Kobieta zawahała się przez moment. Tym razem szef ewidentnie oczekiwał odpowiedzi, ale jakakolwiek by ona nie była i tak nie miała szans go zadowolić. Jedyną satysfakcjonującą informacją byłoby złapanie bądź zabicie Rybarczyka, a dobrze wiedział, że takim sukcesem policjantka pochwalić się nie może. W dodatku Aśka nie bardzo mogła powiedzieć coś konkretnego, ponieważ tak naprawdę średnio orientowała się w śledztwie. Ostatnio bardziej była nastawiona na przetrwanie niż twórcze rozwiązanie problemu.
- Cały czas go szukamy – odparła w końcu, z trudem wytrzymując spojrzenie szefa.
- To za mało – skwitował Stary, rozpierając się w fotelu i krzyżując ręce na piersiach.
Nie krzyczał, nie wyglądał nawet na poirytowanego, co zaalarmowało Joasię. Zazwyczaj w takich sytuacjach zmuszona była wysłuchać ostrej reprymendy, następnie obiecywała poprawę i wracała do siebie. Tym razem scenariusze wyglądał nieco inaczej.
- Wie pani, ile osób zamordował do tej pory? – zapytał komendant. – Siedemnaście – kontynuował, nie czekając na odpowiedź. – W tym dwóch funkcjonariuszy policji.
Aśka miała ochotę wywrócić oczami. Akurat nikt nie wiedział o tym tak dobrze, jak ona. Dla dobra sprawy postanowiła jednak nadal milczeć.
- Jak pani myśli, dlaczego najbardziej poszukiwany człowiek w kraju od razu po ucieczce z więzienia nie uciekł za granicę? – podjął ponownie Stary. – Co robi wciąż w mieście, w którym każdy policjant zna jego rysopis na pamięć?
- Chce mnie dopaść – odparła kobieta bez zastanowienia.
Stary skrzywił się. Nie lubił, kiedy ktoś przerywał mu przemowę.
- Tak – powiedział przeciągle. – Jest pani jedynym powodem, dla którego wciąż pozostaje w mieście.
„I zabija niewinnych ludzi” – dodała Aśka w myślach.
- Zna pani przebieg jego służby w Jednostce Wojskowej? – zapytał szef, ponownie opierając się o biurko i pochylając w kierunku policjantki.
- Znam – odparła krótko Joasia.
- Wie pani jak przebiega szkolenie komandosa? Czym różni się od szkolenia policjanta? – kontynuował Stary.
Tym razem Aśka nie odpowiedziała. Czuła, że rozmowa zmierza w bardzo złym kierunku.
- Jak pani myśli, jakie jest prawdopodobieństwo złapania dobrze wyszkolonego komandosa? – zapytał szef, mrużąc oczy.
- O co panu chodzi? – zapytała w końcu Aśka.
Szef skrzywił się, słysząc irytację w jej głosie. Nie był przyzwyczajony do takiego tonu.
- Była pani na miejscu zbrodni? – zaatakował ponownie Stary. – W lesie, gdzie powiesił tę kobietę?
Aśka poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Zaczynała już rozumieć, do czego zmierza komendant.
- Proszę odpowiedzieć – zagrzmiał.
- Nie – powiedziała kobieta, siląc się na spokój.
– W związku ze spowodowanym traumą stanem psychicznym uniemożliwiającym pani wykonywanie obowiązków służbowych udzielam pani bezpłatnego urlopu do czasu wydania stosownej opinii psychologicznej – wyrecytował Stary na wydechu. – Proszę oddać broń służbową.
Kobieta zamarła. Przez chwilę miała nadzieję, że to jakiś okrutny żart. Jak mógł uniemożliwić jej branie udziału w śledztwie? Jak mógł pozbawić ją jedynej ochrony jaką miała? Z trudem przełknęła ślinę, usiłując zapanować nad rosnącą paniką. Powoli odpięła kaburę, spojrzała raz jeszcze na swojego Walthera i odłożyła go na biurko szefa. Poczuła się dziwnie naga i bezbronna.
- Z powodu konieczności zaangażowania wszystkich sił w poszukiwania zbiegłego Karola Rybarczyka od tej chwili nie przysługuje pani ochrona – oznajmił Stary ostro. – Do widzenia.

Przez chwilę Aśka patrzyła na szefa z mieszaniną niedowierzania i żalu. Nigdy nie pałała do niego wielką sympatią. Miała go za człowieka przesadnie ambitnego, a w połączeniu z tchórzostwem tworzyło to bardzo wybuchową mieszankę. Nigdy jednak nie podejrzewała, że szef – bądź co bądź nadal policjant – zechce poświęcić swojego człowieka dla ratowania własnego dobrego imienia.

1 komentarz:

  1. Nie dziwi mnie zachowanie komendanta. Przede wszystkim dba o siebie (przy okazji można uznać że za dobro ogółu też, ale bardziej patrzy na swoje położenie). Chce mieć spokój, a dopóki Rybarczyk będzie w Krakowie, na wolności, tego nie zazna. Wystawia więc Aśkę, żeby dać mu tego czego chce i żeby wyjechał bądź zrobił coś innego, co zakończy ten terror i panikę medialną.

    OdpowiedzUsuń