niedziela, 30 października 2011

12. Nie wierzcie bliźniaczkom

Kilka dni później Aśka wyszła ze szpitala i cała czwórka wróciła do Krakowa. Nikt nie miał już ochoty kontynuować wakacji, woleli resztę wolnych dni spożytkować na leniuchowanie w domu. Poza tym Aśkę niemal przy każdym ruchu bolał brzuch, tak więc najbardziej wskazany był bierny odpoczynek.
- Wciąż mam wyrzuty sumienia – mruknęła Eliza, kiedy tydzień później przygotowywała z siostrą obiad. – W życiu bym nie pomyślała, że to się może tak skończyć…
- A ja nie mogę uwierzyć, że Aśka nawet nie zrobiła nam awantury… - odparła Karolina.
- Przez to jeszcze gorzej się czuję.
Sebastian wszedł do kuchni, żeby ocenić postępy.
- Głodny jestem – westchnął.
- Będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość. Pizzy nie robi się w piętnaście minut – zauważyła Karolina.
- A przynajmniej nie taką – dodała Lizka. – Dzwoniłeś do Aśki?
- Nie odbiera, pewnie śpi.
- No to ubieraj się. Pojedziemy do niej z obiadem.
Policjant tylko westchnął. Nie miał co prawda nic przeciwko wizycie u przyjaciółki, ale zauważył, że nastolatki chcą zrobić wszystko, by odkupić swoje winy i odrobinę go to przerażało.
Godzinę później cała trójka stanęła przed drzwiami Joasi. Dzwonek wyrwał kobietę ze snu. Wcale nie była zaskoczona i dobrze wiedziała, kogo powinna się spodziewać.
- Miło was widzieć – powiedziała, kiedy po dłuższej chwili udało jej się dotrzeć do drzwi.
- Tata bardzo chciał sprawdzić, jak się czujesz – odparła Karolina, wchodząc za siostrą do mieszkania.
- Dziewczyny, co obiecałyście Aśce? – zapytał Sebastian niewinnym tonem.
- Zero intryg, zero kłamstw, zero swatania – wyrecytowała Eliza z westchnieniem. – Za pół godziny będzie obiad – dodała, kierując się do kuchni z blaszką w dłoniach.
Karolina natychmiast podążyła za siostrą, a Seba spojrzał na Aśkę, która stała oparta o ścianę.
- Widzę, że nie jest lepiej – zauważył.
- Przecież nie przejdzie mi z dnia na dzień – odparła spokojnie. – Chodźmy do salonu.
Ledwie opadli na kanapę, znowu zabrzmiał dzwonek.
- Otworzysz? – poprosiła Aśka, uśmiechając się przymilnie.
- No jasne.
Tym razem w drzwiach stanęła Ania. Wyglądała na zmęczoną i zdenerwowaną.
- Cześć Seba – mruknęła.
Nie czekając na odpowiedź, przeszła do salonu, witając się po drodze z bliźniaczkami.
- Trafiłaś akurat na obiad – powiedziała Aśka, uśmiechając się do przyjaciółki.
- Jak miło… Już nie pamiętam, kiedy jadłam coś, co nie jest fast foodem – westchnęła Ania. – Mamy naprawdę parszywą sprawę, istny koszmar...
- No to opowiadaj – zachęciła ją Asia.
- Dwa tygodnie temu dostaliśmy wezwanie do morderstwa. W lesie przy zachodniej wylotówce znaleziono zwłoki młodej dziewczyny, była skatowana. Jesteśmy niemal pewni, że zamordował ją były chłopak, ale nie możemy go dorwać.
- Prędzej czy później go złapiecie – odparł Seba, który nie postrzegał tej sprawy jako „istny koszmar”.
- Problem w tym, że gość jest bardzo agresywny. To były komandos. Pobił matkę zamordowanej, kobieta do tej pory walczy w szpitalu o życie. Zaatakował też dwie przypadkowe osoby, z których jedna nie żyje. Strach myśleć, co jeszcze się zdarzy…
- No to pewnie macie mnóstwo roboty – zauważyła Aśka.
- No… Rafał wysłał mnie, żebym się trochę przespała, ale sam też zasypia na biurku. Anka i Maciek prowadzą dwie sprawy i nie mają jak nam pomóc, asystenci też uwijają się jak w ukropie…
- Ja już jutro będę w pracy – wtrącił Seba. – Poproszę Starego, żeby włączył mnie do sprawy, to może będzie trochę lżej.
- Wiecie co… - zaczęła Aśka z wahaniem. – Ja co prawda w terenie się nie przydam, ale może przynajmniej pomogłabym wam w biurze….
- Przypominam, że masz zwolnienie i to nie bez powodu – przerwał jej Sebastian.
- Siedząc na tyłku, nie zrobię sobie krzywdy – skwitowała Joasia z pobłażliwym uśmiechem.
- Akurat – burknął Seba.
- Tato! – zawołała Eliza. – Chodź na chwilę!
Sebastian tylko westchnął i poszedł pomóc córkom w kuchni, zostawiając przyjaciółki same.
- Dzięki za propozycję – powiedziała Ania, zwracając się do Joasi, - ale lepiej będzie jak zostaniesz w domu i dojdziesz do siebie. Wiem, jak bolą odbite nerki. A poza tym… Seba by mnie ukamienował, gdybym się na to zgodziła.
- Dobra, wrócimy do tematu. Anka, ty wiedziałaś, co dziewczyny planują, prawda? Namawiałaś mnie na te wakacje.
Ania spojrzała na przyjaciółkę przepraszająco.
- Niedokładnie… Ale wiedziałam, że chcą was zeswatać. Prosiły, żebym cię namówiła na wyjazd, a ja pomyślałam, że to nie jest taki głupi pomysł…
- Uważasz, że to w porządku?
- Nie – przyznała Anka. – Wiem, że powinnam była cię ostrzec, ale…
- Ale uznałaś, że sama nie potrafię o siebie zadbać i wy zrobicie to lepiej – wpadła jej w słowo Aśka. – Zgadza się?
- Przepraszam.
Aśka tylko westchnęła. Kiedy uświadamiała sobie, że Ania wiedziała o wszystkim, czuła rosnącą złość. Zaraz jednak przychodziło jej namyśl, że koniec końców jest jej najlepszą przyjaciółką i czegokolwiek by nie zrobiła i tak zostanie to wybaczone.
Następnego ranka Seba zastał Joasię w biurze. Uniósł brwi i poirytowany zażądał wyjaśnień.
- Zapomniałeś już, jak w zeszłym miesiącu Anka i Rafał siedzieli tu z nami dniami i nocami, bo nie wyrabialiśmy się na zakrętach? Mają naprawdę kupę roboty i każda pomoc się przyda.
- Aśka, ogarnij się… przecież ty się ledwie ruszasz.
- Póki co nie ruszam się wcale – powiedziała. – Spokojnie, dopóki nie dojdę do siebie, będę siedzieć za biurkiem.
- Chyba musiałbym cię tu przykuć – burknął Seba i usiadł na swoim miejscu.
Przez cały dzień Aśka od wszystkich wysłuchiwała, że powinna wracać do domu, choć nietrudno było zauważyć, że jej pomoc bardzo się przydaje. Do późnego wieczoru siedziała nad aktami, szukając informacji, które mogłyby w jakikolwiek sposób naprowadzić ich na ślad poszukiwanego Iwańca.
- Odwiózłbyś mnie do domu? – zapytała, zwracając się do Sebastiana.
Minęła już dwudziesta i zmęczenie zaczynało dawać się we znaki. Policjant natychmiast z chęcią na to przystał. W samochodzie zerkał na partnerkę z niepokojem, ale nie dawała po sobie poznać, żeby coś było nie tak.
- Może przenocowałabyś dziś u mnie, co? Dziewczyny nie byłyby same… - zagadnął Seba.
- A bo to pierwszy raz, kiedy zostają same na noc – zakpiła.
- Tak tylko zaproponowałem – mruknął, wzruszając ramionami.
Odrzucił ją do domu, pożegnał się, a potem wrócił na komendę. Był zmęczony, ale chciał zmienić Rafała, który zasypiał nad aktami, a wolał nie zostawiać Anki samej.
- Wracaj do domu – powiedział Seba, wchodząc pół godziny później do biura.
- A ty co? – mruknął Rafał. – Też cały dzień siedziałeś.
- Ale ja spałem w nocy. Idź, w tym stanie i tak nic nie zdziałasz.
Rafał tylko westchnął, zdając sobie sprawę, że Seba ma rację. Wstał ze swojego fotela i wśród papierów zaczął szukać swojego telefonu.
- Odwiozłeś Aśkę? – zagadnął nagle.
- Tak. Sama mnie prosiła, więc musiała się fatalnie czuć. Ale wiesz jak z nią… Zanim powie, że coś jest nie tak, miną ze dwie wieczności.
- A jak między wami? Coś drgnęło? – dopytywał Rafał, przetrząsając dokumenty.
- Myślałem, że tak, ale… odkąd znalazła się w szpitalu, jest jakaś chłodna w stosunku do mnie – westchnął Sebastian zamyślony.
- Może przez ten wypadek jakoś się zraziła? Wiesz, do facetów.
- Nie sądzę. Naprawdę zachowuje się całkiem normalnie, tylko mam wrażenie, że próbuje udowodnić i mi, i sobie, że nic między nami nie zaszło.
- Szkoda, że tak się guzdrzecie – podsumował Rafał, wkładając odnaleziony telefon do kieszeni. – Fajna byłaby z was para.
Sebastian z lekkim uśmiechem odprowadził przyjaciela wzrokiem. Zamiast wziąć się do roboty, wyjął z kieszeni portfel. W jego środkowym okienku widniały trzy malutkie zdjęcia: obu jego córek i Basi. Bliźniaczki na fotografiach były dużo młodsze, nie miały więcej niż osiem lat.
- Czas coś z tym zrobić – powiedział sam do siebie.
Wstał i zdecydowanym krokiem wyszedł z biura. Anię znalazł w kuchni.
- Muszę wyjść – oznajmił. – Wybacz, Anka, wiem, że miałem pomóc, ale to bardzo ważne.
- Stało się coś? – zapytała kobieta spokojnie.
Kawa postawiła ją na nogi i napełniła dziwnym spokojem.
- Muszę porozmawiać z Aśką. Muszę to w końcu załatwić, tak dalej być nie może.
- Leć – odparła Ania, uśmiechając się.
Dwadzieścia minut później Sebastian ponownie parkował pod blokiem partnerki. Korzystając z zepsutych drzwi, wszedł na górę i zapukał. Joasia zaskoczona otworzyła mu, owijając się szlafrokiem.
- Co jest? – zapytała zaniepokojona, przepuszczając go w drzwiach.
- Muszę pokazać ci coś bardzo ważnego – oświadczył.
Przeszedł do jej sypialni i ku jej największemu zaskoczeniu otworzył szufladę, w której trzymała przeróżne drobiazgi.
- Co robisz? – zdziwiła się, obserwując uważnie poczynania przyjaciela.
Odwrócił się, a w dłoni trzymał jej małe zdjęcie dowodowe.
- Możesz mi to dać? – zapytał spokojnie. – Nie mam twojego zdjęcia w takim rozmiarze.
Joasia uniosła brwi i nadal przyglądała się Sebastianowi nic nierozumiejącym wzrokiem.
- Po co ci to? Co się takiego stało, że przyjeżdżasz do mnie nagle, wyrywając się z pracy, tylko po jakieś głupie zdjęcie?
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni portfel i pokazał okienko z fotografiami, które oglądał wcześniej na komendzie.
- Zawsze trzymałem tu zdjęcia najbliższych mi osób, mojej rodziny – oznajmił. – I nadal tak powinno być. A wiesz, co tu nie pasuje?
Aśka wzruszyła ramionami. Skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się o framugę, dając Sebastianowi do zrozumienia, że ta rozmowa jest jej całkowicie obojętna. Policjant odczekał chwilę, a upewniwszy się, że kobieta nie zamierza się odezwać, postanowił przejść do rzeczy. Wyjął z portfela podobiznę zmarłej żony i włożył na jej miejsce zdjęcie Joasi. Kobieta przygryzła nerwowo wargę. Widać było, że zrobiło to na niej ogromne wrażenie.
- Za długo żyliśmy przeszłością – powiedział cicho, zbliżając się do niej. – A ja chcę w końcu coś z tym zrobić. Basia zawsze będzie zajmowała w moim sercu szczególne miejsce, ale teraz to ty jesteś najważniejsza.
- Słucham?
Sebastian uśmiechnął się. Nie miał zamiaru dłużej tłumaczyć, wolał przejść do czynów. Podszedł do kobiety tak blisko, że stykali się ciałami. Ujął jej twarz w dłonie i zaczął delikatnie całować.

sobota, 29 października 2011

11. Nie wierzcie bliźniaczkom

Niecałe pół godziny później kilkunastu policjantów z psami ruszało w las. Sebastian tymczasem także gotowy do drogi przeszukiwał jeszcze torebkę partnerki. Miał złudną nadzieję, że wpadnie tam na jakiś ślad.
- Tato, to nasza wina – powiedziała cicho Karolina.
Sebastian odwrócił się i zmierzył córki spojrzeniem.
- Dziewczyny, nie wiadomo co się stało. Nie możecie obwiniać się bez powodu…
- Dodałyśmy jej do kawy środków przeczyszczających – wyznała Eliza, spuszczając wzrok. – Nie przypuszczałyśmy, że to się może tak skończyć…
Po policzkach nastolatki popłynęły łzy. Seba podszedł do córek, objął je i przytulił.
- Wszystko będzie dobrze, znajdziemy ją – zapewnił. Pocałował obie we włosy i ruszył w kierunku wyjścia. – Zamknijcie drzwi i nie ruszajcie się stąd. W razie czego dzwońcie.
Wyznanie córek puścił mimo uszu tylko pozornie. W rzeczywistości zaczęły krążyć mu po głowie różne myśli. Przede wszystkim nie rozumiał, dlaczego to zrobiły, jednak zdawał sobie sprawę, że to nie jest odpowiedni moment na takie pytania. Najważniejsze było znalezienie Joasi, a teraz przynajmniej mógł z dużym prawdopodobieństwem określić przyczynę jej nocnego wyjścia z domu.
Poszukiwania trwały i trwały. Było już całkiem jasno, kiedy psy natrafiły na jakiś ślad. Kilkadziesiąt metrów dalej policjanci znaleźli Joasię. Leżała na ziemi z zamkniętymi oczami. Przez wszechobecne błoto trudno było ocenić, jak poważnie jest ranna, choć niewątpliwie na podartych ubraniach i twarzy było sporo krwi.
- Żyje – oznajmił mundurowy, sprawdzając jej tętno.
Sebastian podbiegł do niej i uklęknął.
- Aśka, słyszysz mnie? – szepnął, pochylając się nad kobietą.
- Zaraz będzie pogotowie – poinformował go policjant.
Joasia otworzyła nieco oczy. Nie było to łatwe, bo rzęsy miała sklejone błotem i krwią. Spojrzała na Sebastiana jakby bez wyrazu, co bardzo go zaniepokoiło.
- Spokojnie – mruknął, - jesteś już bezpieczna.
Wbrew zapewnieniom policjantów na pogotowie czekali prawie dwadzieścia minut. Kiedy w końcu przyjechała, Sebastian odetchnął z ulgą. Położyli Aśkę na noszach i przenieśli do karetki.
- Gdzie ją zabieracie? – zapytał.
- Do miasta do szpitala wojewódzkiego.
Mężczyzna pogłaskał jeszcze przyjaciółkę po policzku. Joasia spojrzała na niego, ale najwyraźniej nie była w stanie się odezwać.
- Wszystko będzie dobrze – zapewnił łagodnie. – Zobaczymy się w szpitalu.
- Musimy jechać – oznajmił lekarz naglącym tonem.
Seba skinął tylko głową i wycofał się, a kiedy karetka odjechała, skierował się w stronę domu.
Nastolatki siedziały na kanapie przykryte kocem i czekały na jakiekolwiek wiadomości. Karolina trochę drzemała, ale Eliza cały czas wpatrywała się czujnie w drzwi. Kiedy Sebastian wszedł, zerwała się na równe nogi, budząc przy okazji siostrę.
- I co? – zapytała.
- Znalazła się – powiedział Seba, zdejmując przemoczoną kurtkę.
- Ale gdzie jest? – odezwała się Karolina podejrzliwym tonem.
- Zabrało ją pogotowie – mruknął policjant bez entuzjazmu.
Bliźniaczki spojrzały na niego przerażone. Był jednak tak zmęczony i zły, że nic więcej nie powiedział. Chciał tylko przebrać się i jak najszybciej jechać do szpitala. Kiedy jednak wszedł ponownie do salonu już w czystych i suchych ubraniach, serce mu zmiękło. Eliza leżała na kanapie i płakała głośno, a Karolina próbowała jakoś ją pocieszyć. Seba podszedł do nich i ukucnął przed sofą.
- Dziewczyny, Aśka z tego wyjdzie – powiedział spokojnie, choć sam za bardzo nie wiedział, w jakim jest stanie. – Nie płacz, Lizka, wszystko będzie dobrze.
- Ale to moja wina! – zawołała nastolatka przez łzy. – To ja dosypałam jej ten cholerny proszek! Karolina chciała mnie powstrzymać, ale ja jak zwykle musiałam postawić na swoim.
Zaniosła się płacze, odtrącając rękę ojca. Seba spojrzał na drugą córkę.
- Chciałyśmy, żebyście byli razem – powiedziała cicho Karolina. – To my rozkręciłyśmy tą półkę, która spadła na Aśkę… I wcale nie bałyśmy się spać na dole, tylko… tylko chciałyśmy, żebyście spali razem. A potem straszyłyśmy ją za oknem…
- Myślałyśmy, że jak będzie się bała, to się do ciebie przytuli – wyszeptała Eliza, choć przez płacz trudno było ją zrozumieć.
- Zaplanowałyśmy to wszystko, ale nie chciałyśmy, żeby to się tak skończyło…
- To wszystko moja wina – szlochała dalej Lizka.
- Spokojnie – powiedział Sebastian, głaszcząc córkę po włosach. – Najważniejsze, że znaleźliśmy Asię.
- On ją zgwałcił? – zapytała Eliza, podnosząc wzrok.
Seba zawahał się przez moment. To pytanie dręczyło go odkąd tylko zobaczył partnerkę.
- Nie wiem – przyznał. – Ale Asia była przytomna, otworzyła oczy, także na pewno wszystko będzie dobrze.
- Zabije nas, jak się dowie… - powiedziała cicho Karolina.
- Więcej się do nas nie odezwie – dodała Eliza, nie przestając płakać. – I w dodatku będzie miała rację.
- Dziewczyny, nie dramatyzujcie. Wyjaśnicie jej wszystko i jestem pewien, że zrozumie. A teraz musicie wziąć się w garść – oznajmił stanowczo. – Chcę do niej pojechać, ale nie zostawię was w takim stanie.
Ten argument zadziałał na nastolatki. Momentalnie się pozbierały, choć kiedy Sebastian wychodził, Eliza wciąż miała twarz mokrą od łez. Mężczyzna wolał jednak dłużej w to nie wnikać. Zależało mu na sprawdzeniu, w jakim stanie jest Aśka, a poza tym wiedział, że jedynym sposobem na uspokojenie córek jest poparcie pustych zapewnień medycznymi faktami.
Do sali, w której leżała Joasia dotarł akurat w momencie, kiedy wychodził z niej lekarz. Natychmiast zapytał go o partnerkę, od razu pokazując policyjną legitymację.
- Można powiedzieć, że miała dużo szczęścia – oznajmił lekarz. – Musiała zaciekle się bronić, ma połamane paznokcie i porwane ubranie.
- Została zgwałcona? – zapytał Seba, czując, że w gardle rośnie mu dziwna gula.
- Nie, ale podejrzewam, że doszło do próby gwałtu. Ma sporo siniaków, zadrapań, zwichnięty lewy nadgarstek. Jest też niegroźna rana głowy.
- Ale jak ją widziałem nie ruszała się, tak jakby wszystko ją bolało…
- Na ciele ma ślady po uderzeniach, kopnięciach, prawdopodobnie odbite nerki i wątroba. Nie ma jednak żadnych złamań i poważniejszych obrażeń wewnętrznych, proszę więc być dobrej myśli.
- Mogę do niej wejść?
- Tak, ale proszę dać jej odpoczywać.
Sebastian pokiwał głową i wszedł cicho do sali Joasi. Kobieta nie spała. Kiedy usłyszała kroki, odwróciła głowę w stronę drzwi i otworzyła oczy. Seba usiadł na stołku w pewnym oddaleniu i westchnął.
- Jak się czujesz? – zapytał nieśmiało.
- Jest ok – odparła Joasia nieco zachrypniętym głosem.
- Pamiętasz tego faceta?
- Nie widziałam jego twarzy, zaszedł mnie od tyłu – mruknęła po chwili zastanowienia.
Mężczyzna pogłaskał ją delikatnie po dłoni. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć.
- Zostawisz mnie samą? – poprosiła Aśka cicho, rozwiewając jego wątpliwości. – Strasznie chce mi się spać.
- Jasne. Przyjdę do ciebie po południu.
Skinęła głową i przymknęła oczy, nawet nie czekając, aż Sebastian wyjdzie. W szpitalnym łóżku było ciepło i bezpiecznie, a po bardzo ciężkiej nocy nie marzyła o niczym innym.
Kiedy Seba wrócił do domku, córki zasypały go pytaniami. Odpowiedział cierpliwie na wszystkie, a potem przez kolejną godzinę zapewniał, że niedługo wszyscy zapomną o przykrym zajściu. W końcu udało mu się dotrzeć do sypialni. Tej nocy spał niewiele ponad godzinę i miał nadzieję to nadrobić.
Wieczorem Sebastian ponownie pojawił się w szpitalu. Ku jego zaskoczeniu Aśka siedziała na łóżku oparta o poduszki i czytała gazetę. Na jego widok uśmiechnęła się.
- Odespałeś noc? – zagadnęła, kiedy usiadł na stołku obok jej łóżka.
- No… A jak ty się czujesz?
- Boli mnie brzuch, ale poza tym wszystko jest ok – powiedziała Joasia wesoło. – Zostawiłeś dziewczyny same?
- Tak. Zamknęły się, nic im nie będzie. Wiesz, Aśka… - zaczął Seba powoli. Zawahał się i westchnął. – To wszystko, co się wokół nas działo… spadająca półka i ten ich niby strach przed spaniem na dole…
- Udawały, prawda? – zapytała kobieta spokojnie.
- Tak… Półka to ich sprawka i mówiły coś jeszcze, że straszyły cię za oknem, chociaż nie bardzo wiem o co chodzi…
Aśka pokręciła głową z niedowierzaniem, ale po chwili uśmiechnęła się.
- Niezły musiały mieć ze mnie ubaw – podsumowała. – Mało nie zeszłam ze strachu.
- To jeszcze nie wszystko – uprzedził Sebastian, choć szczerze bał się reakcji Joasi. – To przez nie wyszłaś w nocy na dwór. Dosypały ci do kawy środków przeczyszczających.
Kobieta wywróciła oczami.
- No tak, teraz to ja już wszystko rozumiem – westchnęła.
- One nie chciały, żeby to się tak skończyły. Bardzo to przeżywają. Masz prawo być wściekła, ale…
- Nie jestem wściekła – powiedziała Joasia spokojnie. – Wyszło jak wyszło… Zresztą, ostatecznie nic się nie stało.
Sebastian westchnął, wpatrując się w swoje dłonie. Widać było, że się tym gryzie. Aśka chciała złapać go za rękę i przekonywać, że wszystko jest w porządku, ale ledwie się ruszyła, ból brzucha nagle się wzmógł. Próbowała to ukryć, jednak nie dała rady.
- Co ci jest? – zapytał Seba wystraszony.
- Nic, nic – mruknęła. – Powiedz dziewczynom, że wszystko jest ok i że nie jestem na nie zła, dobrze?
- I tak mi nie uwierzą. Są przekonane, że więcej się do nich nie odezwiesz. Może powinienem zawołać lekarza? – dodał niepewnie, obserwując, jak Joasia przyciska dłoń do brzucha.
- Nie, spokojnie. Wiesz… właściwie to jest moja wina – westchnęła zamyślona. – Wyczułam ich intencje, ale tego nie przerwałam. Wolałam udawać, że nic nie widzę. No ale mniejsza o to, teraz już nie ma o czym mówić. Nie wiesz, kiedy mnie stąd wypuszczą?
- Mają cię potrzymać jeszcze ze dwa, trzy dni, ale zwolnienie na pewno dostaniesz na trochę.
- Super, odpocznę od Starego – zakpiła Joasia.
Mężczyzna uśmiechnął się. Zachowanie Aśki sprawiło mu wielką ulgę. Bał się, że próba gwałtu zostawi w jej psychice głęboki ślad.

czwartek, 27 października 2011

10. Nie wierzcie bliźniaczkom

Przez kolejną godzinę słyszały dochodzące z dołu głośne śmiechy komisarzy. Obie dość szybko się wykąpały, ale nie schodziły, żeby im nie przerywać.
- Jak myślisz, wydarzyło się coś wczoraj? – zagadnęła Karolina.
- Nie mam bladego pojęcia. Ale jak widać świetnie się bawią w swoim towarzystwie, a to zawsze jakiś pozytyw.
- Oby tylko wszystko się nie skończyło, jak wrócimy do domu…
- Trzeba będzie dalej monitorować sprawę – westchnęła Eliza, sięgając na szafkę po czasopismo.
Zaraz po obiadokolacji cała czwórka zasiadła do kart. Wszyscy mieli wyśmienite humory, choć za oknami szalała burza. Tylko Eliza zdawała się być jakaś nerwowa.
- Macie nade mną przewagę – mruknęła nagle Joasia, ziewając po raz kolejny. – Zasypiam na siedząco.
- To może po prostu się wyśpij? – zasugerował Seba.
- Chciałbyś – ziewnęła. – Najpierw muszę z tobą wygrać.
- Może zrobić ci kawy? – zaproponowała Karolina.
- O, kawę to chętnie.
- To moment.
- Pomogę ci – zawołała natychmiast Eliza, zrywając się z krzesła i biegnąc za siostrą do kuchni.
- Co ci odbija? – zapytała cicho Karola, włączając czajnik.
- Chyba nie sądziłaś, że dzisiaj mają ode mnie wolne? – odparła.
Wyjęła z kieszeni małą torebkę z szarawym proszkiem i ku przerażeniu siostry wsypała zawartość do kubka przeznaczonego dla Aśki.
- Oszalałaś? – szepnęła.
- Spokojnie, chyba nie myślisz, że to narkotyki?
- Szczerze to pomyślałam o pigułce gwałtu…
Eliza zaśmiała się, chowając torebkę z powrotem do kieszeni.
- Wiem, że mam ciekawe pomysły, ale w życiu bym tego nie zrobiła. Przecież nie można przewidzieć, jakie byłyby konsekwencje. Czymś takim mogłabym ją nawet zabić…
- No więc co to u licha jest?
- Nie powiem ci, bo mi nie pozwolisz. Zalej to wodą, ja zaraz wracam.
Wyślizgnęła się z kuchni, zostawiając Karolinę z niezdecydowaną miną. Korzystając z faktu, że komisarze są całkowicie pochłonięci rozmową, przemknęła cicho na górę. W pokoju odnalazła gwizdek dla psów i z jego pomocą przywołała do siebie czworonogi.
- Ty idziesz ze mną – mruknęła do Ajaxa.
Złapała go za obrożę i zaprowadziła do łazienki.
- No, kochanie – szepnęła, - daj z siebie wszystko.
Zamknęła za psem drzwi i zgasiła światło, po czym szybko pobiegła na dół, żeby włączyć muzykę, a następnie udała się do kuchni.
- Powiedz mi, co tam wsypałaś albo to wyleję – zażądała Karolina, wskazując na parującą kawę.
Eliza wywróciła oczami.
- Jezu… To nic takiego, środki przeczyszczające.
- Chyba żartujesz!
- Ciszej – syknęła.
- Niby po co to robisz? Przecież to kompletnie bez sensu.
- Wypraszam sobie – fuknęła Eliza. – Słuchaj, zamknęłam Ajaxa w łazience.
- Przecież on tam zrobi sajgon! – przeraziła się Karolina.
- No właśnie. Znając jego za piętnaście minut z rur zostanie wspomnienie, a o tej porze żaden hydraulik tu nie przyjedzie, nie?
- Tym bardziej bez sensu…
- Ależ ty dzisiaj wolno kojarzysz… Myślisz, że ojciec puści Aśkę samą na dwór? Noc, burza i potencjalnie gwałciciel za oknem. Już czaisz?
- Ona nie pójdzie z ojcem… Znasz Aśkę, będzie się wstydzić.
- I po to są mi właśnie środki przeczyszczające.
- To strasznie podłe – podsumowała Karolina, zerkając na kawę z odrazą.
- Nie przesadzaj, żadna krzywda się jej nie stanie.
- Nie podoba mi się to…
- Dobra, słuchaj, zrobimy to dzisiaj, a jutro cały dzień damy im spokój, ok?
Karolina zmierzyła siostrę spojrzeniem, ale w końcu westchnęła zrezygnowana.
- Niech ci będzie.
Wróciły do gry, ale bardziej niż na kartach, skupiły się na kawie. Obserwowały, jak Joasia robi pierwszy łyk, po czym wymieniły się spojrzeniami. Karolina z trudem ukrywała niezadowolenie, jednak nie odzywała się. Wiedziała, że Elizie bardzo zależało na powodzeniu planu i choć w tym jego punkcie kompletnie nie widziała sensu, wolała jej ustąpić.
Kilkanaście minut później usłyszeli wycie psa. Cała czwórka spojrzała w stronę schodów.
- To Ajax – powiedziała Eliza, udając zaskoczenie.
Pobiegła na górę, a po ocenieniu szkód zawołała ojca i z niezrozumieniem na twarzy pokazała mu pogryzione rury i zalaną łazienkę.
- Jesteś zdrowo rąbnięta – narzekała Karolina półgłosem, kiedy chwilę później razem z siostrą zmywała podłogę.
- Cii – mruknęła Lizka.
Sebastian tymczasem wyłączył wodę i próbował wykombinować coś, by uszczelnić rury. Szybko jednak zrozumiał, że to całkiem bezsensowne działania.
- Niestety, ale dzisiaj z łazienki już nie będzie pożytku – powiedział, kiedy wszyscy z powrotem znaleźli się na dole. – Rano zadzwonię do hydraulika.
- A dzisiaj co? – zapytała Eliza.
- A dzisiaj zostają nam krzaczki – zakpił Seba.
- Dla ciebie to nie problem – podsumowała Aśka z westchnieniem.
Mężczyzna tylko się zaśmiał. Tego dnia nic nie było w stanie zepsuć jego nastroju.
Kawa zdawała się postawić Joasię na nogi i gra robiła się tak zaciekła, jak poprzedniego wieczoru. Bliźniaczki prawie zapomniały o przyczynie nieporozumienia, skupiając się na kartach. Dopiero kiedy Aśka wstała zza stołu i oznajmiła, że zaraz wróci, wymieniły się znaczącymi spojrzeniami.
- A gdzie ty się wybierasz? – zdziwił się Seba, obserwując, jak kobieta zdejmuje z wieszaka kurtkę przeciwdeszczową.
- Muszę się załatwić. Zaraz przyjdę.
- Chyba nie sądzisz, że pójdziesz sama? – powiedział Seba niemal oburzonym tonem i wstał z krzesła.
- A ty chyba nie sądzisz, że pójdziesz ze mną? – odparowała natychmiast Joasia.
- Słuchaj, to nie są żarty. Nie ma mowy, żebyś łaziła w nocy sama po lesie.
- Spróbuj mnie powstrzymać.
Zaskoczona stwierdziła, że Sebastian podchodzi do niej.
- Aśka, jeśli będzie trzeba, to położę się w drzwiach, a sama stąd nie wyjdziesz – oznajmił spokojnie. Zarzucił na plecy kurtkę i przekręcił klucz w drzwiach. – Chodź.
- Idę sama – warknęła.
- Zapomnij.
- Dobrze, w takim razie nie idę wcale – powiedziała takim tonem, jakby uważała, że zrobi Sebastianowi na złość.
Wróciła do stołu i zajęła swoje miejsce. Nastolatki spojrzały po sobie, ale na wszelki wypadek wolały się nie odzywać. Tym sposobem kilka kolejnych partii minęło w milczeniu. W końcu jednak Aśka dała za wygraną.
- No dobra, chodź ze mną – mruknęła do Sebastiana zrezygnowana.
Kiedy wyszli z domku, Karolina z westchnieniem odłożyła karty.
- Zadowolona? – burknęła do siostry.
- Chodź – odparła Eliza niezrażona.
Pociągnęła Karolinę do kuchni, gdzie w ciemności usadowiły się przy oknie i zaczęły wypatrywać komisarzy. Wśród strug deszczu ciężko było cokolwiek dostrzec, ale w końcu zobaczyły, jak Joasia i Sebastian całują się na skraju lasu. Wpatrywały się w nich jak zaczarowane.
- I co? – odezwała się w końcu Eliza. – Dalej uważasz, że to był beznadziejny pomysł?
Trudno było zaprzeczyć skuteczności działań Elizy, ale faktem pozostawało, że tego wieczoru komisarze wychodzili na dwór jeszcze kilka razy i za każdym razem byli kompletnie przemoczeni.
- Idę się położyć – oświadczyła w końcu Joasia.
- Wszystko w porządku? – zaniepokoił się Seba.
- Jakoś średnio się czuję.
Uśmiechnęła się do pozostałych, życzyła im dobrej nocy i zniknęła w sypialni. Zaledwie kilkanaście minut później reszta Sebastian i dziewczyny postanowili zakończyć grę i rozeszli się po pokojach. Kiedy policjant wszedł do sypialni, Joasia już spała. Przebrał się więc w piżamę i wślizgnął cicho do łóżka, nie chcąc jej budzić.
Bliźniaczki także położyły się spać, choć najpierw długo rozmawiały podekscytowane pocałunkiem komisarzy. Sytuacja napawała je wielkim optymizmem i przez dobrą godzinę planowały, jak zmieni się ich życie, kiedy zamieszka z nimi Joasia.
Kilka minut po pierwszej Sebastian nagle się obudził. Nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, co przerwało mu sen. Czuł dziwny niepokój, który wzmógł się, kiedy mężczyzna stwierdził, że miejsce obok niego jest puste. Wstał powoli, gderając pod nosem. Oparł się przy tym o część łóżka, na której sypiała Aśka i stwierdził, że pościel jest chłodna, co jednoznacznie wskazywało, że kobiety nie ma w łóżku dłużej niż tylko chwilę.
- Jasna cholera – mruknął Sebastian pod nosem.
Obszedł wszystkie pomieszczenia w domu, nie omieszkał też zajrzeć do córek. W końcu założył na piżamę kurtkę, wziął latarkę i otworzył drzwi.
- Aśka! – zawołał, stojąc w wejściu.
Próbował nawoływać przyjaciółkę jeszcze kilka razy, ale jedyne co osiągnął to obudzenie bliźniaczek.
- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona Eliza.
Razem z siostrą pojawiły się na dole, ziewając.
- Aśka zniknęła – mruknął Seba. – Idę jej szukać.
- Co? Ale jak to zniknęła?
- Wracajcie do łóżek, zaraz wrócę.
Policjant wyszedł, zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę lasu, oświetlając sobie drogę latarką.
Niestety po godzinie wrócił z niczym. Ciemność i deszcz zdecydowanie ograniczały widoczność i przez to utrudniały poszukiwania. Mimo krążenia po okolicy i wołania Aśki po imieniu, nie trafił na żaden jej ślad.
Kiedy wszedł do domu, bliźniaczki utkwiły w nim wyczekujące spojrzenia. Przez cały ten czas siedziały w salonie, czekając na wieści.
- Nie znalazłem jej – powiedział Sebastian, siląc się na spokojny ton. – Dzwonię po policję.
- Myślisz, że…
- Nic nie myślę.
Wziął telefon i poszedł do sypialni po jakieś ubranie Joasi, które mogłoby posłużyć psom tropiącym.

wtorek, 25 października 2011

9. Nie wierzcie bliźniaczkom

Dziewczyny wymieniły się znaczącymi spojrzeniami, po czym Karolina pobiegła na górę po karty i żetony, a Lizka do lodówki po wódkę i colę. Zaproponowała komisarzom drinki z wielką uprzejmością, ale tak naprawdę chodziło jej tylko i wyłącznie o ich ośmielenie.
W miarę upływu czasu i rozwoju gry Aśka wcale nie traciła pewności siebie. Rywalizacja między nią i Sebastianem stawała się coraz bardziej otwarta. Obojgu zależało na wygranej, przez co namawiali bliźniaczki do kolejnych rozdań, aż minęła druga w nocy.
- Mam dość – powiedziała Eliza, odsuwając od siebie żetony. – Mam naprawdę i serdecznie dość pokera. Idę spać.
- Ja też – mruknęła Karolina, ziewając.
Komisarze spojrzeli na dziewczyny z minami, które jasno świadczyły o tym, że zamierzają protestować.
- I tak nie macie ze mną szans – dodała Eliza. – Ale skoro oboje jesteście tacy pewni siebie, to może zagracie w rozbieranego?
Pytanie zadała tak niewinnym i obojętnym tonem, że tylko Karolina miała szansę domyślić się, jak bardzo zależy jej na zatwierdzeniu tej propozycji. Komisarze przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
- Lizka… - mruknął w końcu Seba lekceważąco.
- No co, boisz się? – zapytała Aśka, uśmiechając się kpiąco.
- Ja? Chyba żartujesz!
Bliźniaczki patrzyły na nich z niedowierzaniem. Nie przypuszczały, że ich ambicje sięgają aż tak daleko.
- W takim razie miłej zabawy – podsumowała Eliza, nadal siląc się na obojętność.
- Dobranoc – dodała Karolina i obie poszły na górę.
Sebastian odprowadził córki wzrokiem, po czym ponownie spojrzał na partnerkę. Wyglądała na bardzo pewną siebie.
- Zasady? – zapytał, tasując karty.
- Standardowo, ubrania zamiast żetonów – odparła Joasia. – Wszystkie warte tyle samo.
- Możliwość wykupienia?
- Niech będzie.
- Gramy do końca? – upewnił się Seba.
Aśka przez moment się zawahała, jednak mimo wewnętrznych obaw, ambicja nie pozwoliła jej zrezygnować.
- No jasne – odparła.
- Skarpetki, spodnie, majtki, stanik, bluzka, bluza – wyliczył Sebastian, mierząc Joasię spojrzeniem. – Jesteś jedną sztukę na plus, ale dam ci fory.
- Jeszcze czego.
Policjantka zdjęła bluzę i z uśmiechem odwiesiła ją na krzesło.
- W takim razie losuj – powiedział mężczyzna, podając przyjaciółce karty.
Tymczasem bliźniaczki przebrały się w piżamy i wślizgnęły do łóżek, gasząc światło. Za oknem znowu padał deszcz.
- Myślisz, że naprawdę to zrobią? – zapytała cicho Karolina.
- Nie mam bladego pojęcia. Ale jedno wiem na pewno: jeśli Aśka faktycznie rozbierze się przy ojcu, nie zrobi tego tylko ze względu na wygraną.
- Ja też jedno wiem na pewno: jeśli tata nie wykona żadnego ruchu, to niestety przesądzi sprawę.
- Wiesz co… po prostu się prześpijmy. Dobranoc.
W głębi duszy żadna z nich nie wierzyła, by poker miał jakąkolwiek szansę skłonić Joasię do obnażenia się przed Sebastianem, już prędzej na odwrót. Obie jednak wbrew wszystkiemu miały na to olbrzymią nadzieję.
I nie tak znowuż całkiem bezpodstawnie. Czas mijał szybko, alkoholu ubywało, a komisarze byli coraz bardziej podekscytowani grą i sobą nawzajem. To tracili poszczególne części garderoby, to je odzyskiwali, ale żadnemu szczęście nie sprzyjało na tyle, by rozebrać przeciwnika do naga.
- Stawiam spodnie – mruknął Seba, kiedy doszło do kolejnej licytacji.
- Stanik – westchnęła Joasia, nie mając już wielkiego wyboru.
Karty miała fatalne i czuła, że źle się to dla niej skończy, ale nadrabiała miną. Chwilę później Seba uśmiechał się już tryumfalnie.
- No, do roboty – powiedział, patrząc na nią prowokująco.
Kobieta przygryzła wargę. W końcu powoli rozpięła stanik, zakrywając jednak piersi ramionami i włosami.
- Nie przemyślałaś tego – podsumował Seba rozbawiony. – Dół łatwiej byłoby ci zakryć.
- Teraz to możesz sobie wsadzić te rady – mruknęła.
Miała spory problem, żeby w tej pozycji trzymać karty, ale Seba musiał przyznać, że całkiem nieźle sobie poradziła i chwilę później odzyskała straconą część garderoby.
- Odwróć się – poprosiła, trzymając w dłoni stanik.
Sebastian tylko się uśmiechnął. Gdyby nie wypity alkohol, na pewno bez wahania, choć być może z żalem, spełniłby jej prośbę, jednak nieco ośmielony nie zamierzał ułatwiać jej sprawy. Aśka skrzywiła się i odwróciła. Nie czuła się zbyt komfortowo, ale tyłem do Sebastiana założyła odzyskany stanik i wróciła do gry.
- Znowu spodnie – powiedział Seba z szerokim uśmiechem.
- Majtki – odparła Joasia.
Chwilę później, prawie nie podnosząc się z krzesła, poirytowana zdjęła dolną część bielizny, po czym założyła nogę na nogę, żeby Sebastian nie miał żadnych szans na wykorzystanie wygranej.
- No, moja droga partnerko, wszystko wskazuje na to, że mamy ostatnie rozdanie – zakpił policjant, zerkając znacząco na stanik przyjaciółki.
- Marzysz.
Wzięła karty i z cichym westchnieniem stwierdziła, że Sebastian miał rację. Postanowiła jednak wyjść z tego z twarzą, oczywiście na tyle, na ile było to jeszcze możliwe.
- Wygrałeś – oznajmiła, zdejmując stanik i zasłaniając się dokładnie.
Sebastian uśmiechnął się. Wstał i okrążył stół, co trochę zdenerwowało Aśkę. Podążała za nim spojrzeniem, spodziewając się właściwie wszystkiego. Tymczasem Sebastian podszedł do kanapy, wziął szlafrok i podał go Joasi.
- Musimy to powtórzyć – mruknął jej nad uchem.
Uśmiechnął się raz jeszcze i poszedł do sypialni, zostawiając ją samą. Mogła spokojnie zakryć się szlafrokiem, a potem pozbierać swoje ubrania. Alkohol spowodował, że do głowy zaczęły przychodzić jej coraz dziwniejsze myśli. Zamiast przerwać to i położyć się spać, zrobiła sobie kolejnego drinka i usiadła przy kominku.
Godzinę później znalazł ją tam Sebastian. Spała owinięta szlafrokiem z pustym kieliszkiem w dłoni. Mężczyzna ukucnął obok niej i przez dłuższą chwilę po prostu na nią patrzył. Potem pogłaskał ją delikatnie po policzku.
- Ależ to wszystko jest pokręcone – szepnął. – Jak można kochać jednocześnie dwie kobiety?
Joasia poruszyła się niespokojnie, dręczona złymi snami. Sebastian ponownie ją pogłaskał, a potem wziął na ręce i zaniósł do sypialni. Rozważał, czy nie powinien jej obudzić, by mogła się ubrać, ale ostatecznie z tego zrezygnował. Otulił ją kołdrą i zgasił światło, mając nadzieję, że nie odczyta tego jako próbę wykorzystania i rano nie będzie miała do niego pretensji.
I faktycznie nie miała, a przynajmniej nie do niego. Była raczej zła na siebie, bo na trzeźwo swoje zachowanie oceniała dużo surowiej. Kiedy wstała i odkryła, w jakim spała ubraniu, dochodziło już południe. Nie było się zresztą czemu dziwić, bo grę skończyli nad ranem.
Kobieta owinęła się szczelniej szlafrokiem i spojrzała na śpiącego Sebastiana. Zaskakująco dobrze pamiętała poprzednią noc, tylko jakoś nie mogła skojarzyć, w jaki sposób znalazła się w łóżku. Czuła się trochę zażenowana na wspomnienie finału gry, jednak jej głowę bardziej zaprzątał fakt, że Seba zdawał się kompletnie na nią nie reagować. Niby nie miało to dla niej znaczenia, ale jakoś przykro się robiło na samo wspomnienie.
Sebastian przeciągnął się, nie otwierając oczu. Joasia wstała cicho z łóżka. Nie miała najmniejszej ochoty opuszczać sypialni, ale wolała nie narażać się na niewygodną dyskusję.
Przez okno salonu zauważyła, że nastolatki odbijają piłkę przez rozwieszoną między drzewami siatkę. Długo się im przyglądała, dopiero ręka Sebastiana na ramieniu przywróciła ją do rzeczywistości.
- Wszystko gra? – zapytał łagodnie.
- Jasne – westchnęła. – Tak tylko sobie myślę…
- O czym?
- O tym, że świetnie sobie radzisz – powiedziała cicho policjantka. – Sam je wychowujesz… Widać, że są szczęśliwe.
- Brakuje im matki – mruknął Seba, także patrząc na córki. – Ja im jej nie zastąpię, choć bardzo bym chciał.
- Pójdę wziąć prysznic – oświadczyła nagle Joasia.
Sebastian odprowadził ją wzrokiem, a potem w piżamie wyszedł do córek.
- Kto wygrywa? – zapytał w ramach powitania.
- Karola – westchnęła Eliza. – Widzę, że wreszcie się wyspałeś.
- No… graliśmy do rana.
- Wyobrażam sobie – zakpiła Karolina.
- Byłyśmy w sklepie – dodała Lizka. – Tylko nie krzycz, wzięłyśmy psy. Gdzieś w kuchni leży dla ciebie gazeta.
- Pisali coś o tym gwałcicielu?
- Nie wiem, nie sprawdzałam.
Wzruszyła ramionami, choć w rzeczywistości obie przewertowały dokładnie gazetę.
- Robimy dziś znowu wieczorek pokerowy? – zagadnęła Karolina.
- Czemu nie.
- Grasz z nami w siatkę? – zaproponowała Eliza z chytrym uśmieszkiem.
- Że niby wy dwie na mnie?
- A co, boisz się?
- Bardzo śmieszne – zakpił Sebastian. – Dajcie mi się tylko przebrać.
Wrócił do córek kilka minut później, a towarzyszyła mu Aśka; oboje w podkoszulkach i krótkich spodenkach.
Na grze w siatkówkę spędzili z krótkimi przerwami całe popołudnie, co jakiś czas mieszając skład. Świetnie się bawili, ale w końcu musieli uciekać do domu przed deszczem.
- Kto pierwszy do wanny? – zapytał Seba, wrzucając piłkę do komórki pod schodami.
- Ja – oznajmiła szybko Elizka.
- Ja następna – wtrąciła Karolina.
- No to wychodzi na to, że idziesz ostatni – dodała Joasia z chytrym uśmiechem.
- To się nawet dobrze składa – oświadczył Seba. – Za pięć minut zaczyna się mecz. Akurat cały obejrzę, zanim skończycie…
- Ale zabawne…
- Tato, a ty czasem nie obiecałeś nam placków ziemniaczanych? – zagadnęła Eliza, która zdążyła już dotrzeć do połowy schodów.
Sebastian westchnął ciężko.
- Nawet nie próbuj się wykręcać, są świadkowie – Karolina poparła siostrę.
- Chodź, biedaku, pomogę ci – zaofiarowała się Joasia, po czym nastolatki całkowicie usatysfakcjonowane zniknęły na górze.

poniedziałek, 24 października 2011

8. Nie wierzcie bliźniaczkom

Przesunęła rękawicą po parapecie, a do Joasi dobiegł charakterystyczny, nieprzyjemny dźwięk, a zaraz potem odgłos łamanych gałęzi.
- Sebastian – szepnęła lekko drżącym głosem. – Seba…
Nastolatki wymieniły się spojrzeniami i nasłuchiwały dalej, jednak ich ojciec wykazał się swoim słynnym już kamiennym snem.
- No… - jęknęła błagalnie Eliza. – Budź się człowieku!
Aśka wzięła głębszy oddech, a Karolina złamała jeszcze kilka gałęzi i rzuciła szyszkę, żeby podtrzymać napiętą atmosferę.
- Sebastian, śpisz? – zapytała policjantka nieco głośniej, chcąc wreszcie zwrócić na siebie uwagę partnera.
- Mmm… - mruknął mężczyzna.
- Seba no…
- Mmm? – powtórzył z trochę większym zainteresowaniem.
- Ktoś naprawdę tu jest – szepnęła.
- Aśka, co ty bredzisz? – zapytał Seba zaspany.
- No ktoś chodzi za oknem…
- Mhm – mruknął w poduszkę.
- Seba, ja nie żartuję – powiedziała policjantka, a w jej głosie dało się wyczuć nutkę strachu.
- Chodź – odparł nadal nie do końca obudzony.
Objął przyjaciółkę ramieniem i przysunął do siebie. W pierwszym odruchu chciała go odepchnąć, ale szybko zmieniła zdanie. Doszła do wniosku, że Sebastian i tak nie do końca wie co robi, bo właściwie cały czas śpi, w związku z czym nie ma sensu unosić się honorem. Jeszcze przez moment leżała spięta, ale w końcu rozluźniła się i ostrożnie przysunęła jeszcze bliżej partnera. Seba przytulił ją przez sen i zachrapał, a ona już uspokojona nawet nie zauważyła, że niezidentyfikowane dźwięki za oknem nagle ucichły.
- Mówiłam ci, że to genialny plan – powiedziała Eliza, zdejmując w sypialni kalosze.
- Aż nie chce mi się wierzyć – odparła zadowolona Karolina. – Musiała się nieźle wystraszyć.
- Ano. Ja bym na jej miejscu tam zeszła…
- Ty się lepiej ciesz, że do tego nie doszło.
- Oj, nie kracz. Posprzątajmy to lepiej, bo chyba nie muszę mówić, co się stanie, jeśli Aśka to rano zobaczy.
Karolina tylko westchnęła, bo w pokoju utworzyła się spora błotna kałuża.
Następnego ranka bliźniaczki wstały o nieprzyzwoicie wczesnej porze i w piżamach zwlokły się na dół, a wszystko po to, by sprawdzić, jak komisarzom minęła noc. Cicho otworzyły drzwi do ich sypialni i zaniemówiły. Joasia i Sebastian leżeli pod jedną kołdrą, mocno do siebie przytuleni. Dziewczyny wymieniły się zachwyconymi spojrzeniami i na palcach opuściły pokój.
- Ale numer – powiedziała Karolina, wyjmując z lodówki mleko. – Jednak muszą coś do siebie czuć!
- Zgadza się – poparła ją Eliza. – Inaczej nie leżeliby w takiej pozycji. I pomyśleć, że wystarczyła delikatna zachęta…
- Delikatna? – powtórzyła Karola, unosząc brwi.
- Oj tam. Powiem ci, że ten sukces mnie zmotywował. Mam głowę pełną pomysłów.
- Nie sądzisz, że powinnyśmy już dać spokój?
- Teraz? Chyba żartujesz! – zaperzyła się Lizka.
- Tyle już zyskałyśmy… niech dalej sami sobie radzą.
- Nie zmarnuję takiej szansy, nie ma mowy – powiedziała Eliza stanowczo. – Musimy doprowadzić sprawę do końca.
Wielkie było zdumienie Joasi, kiedy po przebudzeniu stwierdziła, że leży w objęciach Sebastiana. W pierwszej chwili zupełnie nie miała pojęcia jak się zachować. Po krótkim namyśle postanowiła wycofać się, nie budząc Sebastiana. Miała nadzieję, że kiedy wstanie, nie będzie niczego pamiętał. Ledwie jednak się poruszyła, Seba otworzył oczy. Zdawał się być tak samo zaskoczony jak ona.
Przez dłuższą chwilę leżeli w milczeniu, mierząc się spojrzeniami. W końcu Joasia odsunęła się, siadając na łóżku. Chciała nawet zacząć się tłumaczyć, ale poczuła, że Sebastian bierze ją delikatnie za rękę.
- Co robisz? – zapytała, obserwując, jak zbliża się do niej.
- Zaskakująco dobrze mi się dzisiaj spało – odparł Seba, patrząc jej w oczy.
- Nie tylko tobie.
Przymknęła oczy i pocałowała partnera. Całkiem odpłynęła od rzeczywistości. Gdzieś w podświadomości czuła, że Sebastian rozpina jej piżamę, ale zdawało się to do niej nie docierać. Już od bardzo dawna nie było jej tak dobrze. Jednak czar szybko prysł. Seba odepchnął Joasią delikatnie i wstał. Kobieta klęczała na łóżku, wpatrując się w partnera z mieszaniną zażenowania i żalu.
- Przepraszam – powiedział cicho. – Nie mogę. Nie tak, nie tutaj.
Wyszedł z sypialni, zostawiając Joasię z nieco zaskoczonym wyrazem twarzy. Kobieta jeszcze przez dłuższą chwilę trwała w takiej pozycji, a potem spojrzała przeciągle na zdjęcie Basi stojące na szafce i wstała. W tym momencie czuła się jak dziwka.
Śniadanie mijało komisarzom w milczeniu, choć nic w ich zachowaniu nie wskazywało, by mieli do siebie jakieś pretensje. Bliźniaczki także się nie odzywały, w ciszy czesząc psy. Sebastian włączył radio, chcąc jakoś umilić poranek.
- Kolejna ofiara seryjnego gwałciciela – zabrzmiał donośny głos w wiadomościach. – W Pszczynce znaleziono zgwałconą dwudziestoletnią kobietę. Rodzina twierdzi, że nie wróciła do domu z dyskoteki. Do zdarzenia doszło najprawdopodobniej w późnych godzinach nocnych. Co jeszcze musi się stać, by policjanci zaczęli działać?
Nastolatki wymieniły się ukradkiem spojrzeniami, ale nic nie powiedziały. Aśka z kolei wbiła wzrok w kawę i udawała, że w ogóle nie dosłyszała informacji.
- To dobrych trzydzieści kilometrów stąd – odezwał się Seba. – Widzicie, dziewczyny? Nikogo tu w nocy nie było.
Aśka zaczerwieniła się, jednak nadal milczała. Karolina z trudem powstrzymała śmiech.
- I tak bym tam nie zasnęła – powiedziała Eliza, chcąc się upewnić, że i tej nocy komisarze zasną w jednym łóżku.
Sebastian aż podskoczył, bo Joasia nieco zbyt głośno odłożyła łyżkę do miski i wstała. Zanim ktoś zdążył ją powstrzymać, zniknęła na górze. Seba zmarszczył czoło i zmierzył córki uważnym spojrzeniem.
- No co tak patrzysz? – zapytała Lizka niewinnym tonem. – Lepiej sprawdź, czy wszystko w porządku.
Mężczyzna wyraźnie miał ochotę wdać się w dyskusję z nastolatkami, ale w duchu przyznał rację Elizce. Wstał od stołu i powoli ruszył na górę, zastanawiając się, co właściwie chce Joasi powiedzieć.
- Wszystko ok? – zapytał, pukając do drzwi łazienki.
- Tak.
Westchnął.
- Mogę wejść? – spróbował ponownie.
Joasia zgodziła się dopiero po dłuższej chwili ciszy. Kiedy Sebastian otworzył drzwi łazienki, siedziała na brzegu wanny, ale wbrew jego przypuszczeniom nie płakała.
- Nic ci nie jest? – zapytał nieco zdezorientowany.
- Przecież powiedziałam, że ok.
Sebastian podszedł do partnerki i usiadł obok, rozważając, czy i jak powinien ją przeprosić.
- Słuchaj – zaczął w końcu, - jeśli chodzi o to rano…
- Teraz jest rano – westchnęła kobieta.
- Wiesz, o czym mówię…
- Nieważne – mruknęła Joasia. – Poniosło nas, tyle.
- Ale chodzi mi o to, że to nie jest tak, że nie chciałem… - mówił, próbując nieskładnie wyjaśnić jej całą sprawę.
- Nie musisz się tłumaczyć – odparła, a w jej głosie nie było żalu. – Przecież to jakaś paranoja. Dałam się ponieść emocjom, ale wcale nie chciałam, żeby do czegoś doszło.
- Nie chciałaś? – zdziwił się Seba.
- Nie – powiedziała Aśka stanowczo. – W ogóle… nie psujmy sobie wakacji. Chodźmy na plażę.
Jej zachowanie mocno Sebastiana dotknęło, ale też przypomniało, że zawsze byli po prostu przyjaciółmi. Trochę się bał, że dalsza dyskusja wywoła awanturę, więc wolał przytaknąć i odpuścić.
- Zachowują się dokładnie jak pierwszego dnia – zauważyła Karolina na plaży.
Siedziały razem z siostrą na słońcu, podczas gdy komisarze grali w wodzie w piłkę. Faktycznie nic w ich zachowaniu nie wskazywało, by cokolwiek się zmieniło.
- Po prostu dobrze się maskują – odparła Eliza, smarując się olejkiem.
- Nie jesteś trochę zbyt optymistycznie do tego nastawiona?
- Co innego mówiłaś rano.
- Nic nie powiedziałam – przypomniała Karola.
- Bo zaniemówiłaś z wrażenia.
Eliza nałożyła okulary przeciwsłoneczne i opadła na brzuch, odsłaniając do opalania plecy.
- Dobra, przyznaję, byłam pozytywnie zaskoczona – mruknęła Karolina, siadając po turecku, – ale spójrzmy na sprawę realnie. Najpierw pierwsza wspólna noc: nic, później prawie wspólna kąpiel: znowu nic. Wczoraj kolejna wspólna noc, nawet pod jedną kołdrą i uwaga… - zawiesiła teatralnie głos – tadam! Znowu nic. Nie daje ci to do myślenia?
- A skąd założenie, że nic? – zapytała spokojnie Eliza, nie podnosząc głowy.
- No nie wiem… może stąd, że właśnie grają sobie spokojnie w piłkę, a ojciec całkowicie ignoruje fakt, że Aśka ma na sobie delikatnie mówiąc skąpy strój? Co zresztą też jest twoją zasługą, bo sama pewnie kąpałaby się w dżinsach.
- Nie zrzędź, zrelaksuj się.
- Lizka…
- Słuchaj – westchnęła w końcu Eliza, podnosząc się na łokciach i zerkając na siostrę znad okularów, - nie zauważyłaś, jak Aśka zareagowała na samo wspomnienie o spaniu razem? Nie sądzisz, geniuszu, że to o czymś świadczy?
- Fantazjujesz.
- A ty narzekasz zupełnie bez powodu. Nie wiem, czego się spodziewałaś… Chciałaś, żeby w kilka dni zostali małżeństwem? Wystarczy, jeśli przez te dwa tygodnie sprawimy, żeby zauważyli siebie nawzajem. Bo na razie są jak dzieci we mgle.
- On nie chce, ona nie chce, ale my chcemy – podsumowała Karolina. – To twoja dewiza, nie?
Eliza tylko pokręciła głową i wróciła do opalania, rezygnując z dalszej dyskusji.
Do samego wieczora dziewczyny patrzyły na siebie wilkiem, czego nie omieszkał skomentować Sebastian. Nie zdołał jednak się niczego dowiedzieć, bo obie nabrały wody w usta. Zresztą, nawet gdyby chciały, nie bardzo miałyby możliwość, żeby wyjaśnić ojcu swoje nieporozumienia.
- Może zagramy w karty? – zaproponowała Eliza, kiedy późnym wieczorem siedzieli we czwórkę w salonie.
Każde zajmowało się czym innym, co nie pasowało ani do wspólnego wyjazdu, ani do planu bliźniaczek.
- W co? – zapytała niemal natychmiast Karolina.
Była trochę zła na siebie za poranną dyskusję z siostrą. Po fakcie doszła do wniosku, że powinna bardziej popierać jej działania.
- Może pokera? Tatku? – dodała Lizka przymilnym tonem. – Asiula?
- Możemy grać – odparła policjantka, odkładając gazetę. – Co ty na to, Seba?
- Nie wiesz, na co się decydujesz – mruknął Seba. – W tej rodzinie talent do pokera jest dziedziczny.
- Chętnie to sprawdzę – odparowała natychmiast.

niedziela, 23 października 2011

7. Nie wierczcie bliźniaczkom

Kiedy szli powoli wzdłuż jeziora, z zadowoleniem odkryła, że mimo dość krępujących incydentów nadal potrafią rozmawiać ze sobą jak dawniej.
- No i tak to właśnie wygląda – zakończył z westchnieniem Seba.
- Na dobrą sprawę Bartek ma rację – powiedziała Joasia po chwili zastanowienia. – Jest wolna konkurencja.
- Ale Rafał to mój najlepszy kumpel.
- Nie sądziłam, że faceci bawią się w takie rzeczy…
Sebastian tylko westchnął, czując na sobie rozbawione spojrzenie Joasi.
- Wiesz, tak poważnie to wydaje mi się, że to niesprawiedliwe – dodała. – Wcale mnie nie dziwi, że i Rafał, i Bartek są Anią zainteresowani, ale… nie byłaby zachwycona, gdyby się dowiedziała, że próbują tę sprawę załatwić bez jej wiedzy. To ona powinna zdecydować.
- Przemawia przez ciebie babska solidarność – odparł Seba. – Rafał i Bartek są kumplami i chcą to załatwić w taki sposób, żeby nie ucierpiała ich przyjaźń.
- I naprawdę uważasz, że to w porządku?
Kobieta zatrzymała się i utkwiła w przyjacielu uważne spojrzenie.
- O co ci chodzi?
- O to, że traktują ją jak przedmiot. Ja na jej miejscu nie chciałabym mieć nic wspólnego ani z jednym, ani z drugim.
- Ty z nikim nie chcesz mieć nic wspólnego – zauważył Sebastian. – Dla ciebie facet zawsze jest na wszelki wypadek winny.
- To nieprawda.
- Owszem. Wydaje ci się, że skoro Janusz cię zawiódł, to każdy to zrobi.
Aśka spojrzała na Sebastiana z niedowierzaniem i pokręciła głową.
- Janusz mnie nie zawiódł – powiedziała. – To ja go zawiodłam.
- Tak się tylko mówi.
- Sebastian, dobrze wiesz, co się wtedy ze mną działo. Niszczyłam samą siebie i chciałam pociągnąć go na dno za sobą. Wycofał się w samą porę.
- Gdyby…
- Naprawdę musimy o tym rozmawiać? – przerwała mu gwałtownie.
- Nie, jasne, że nie. Przepraszam.
Pokiwała w milczeniu głową i ruszyła powoli dalej. Atmosfera nieco się zagęściła, a Sebastian doskonale zdawał sobie sprawę, że to jego wina.
- Oglądałam rano pogodę – zagadnęła Joasia po chwili milczenia. – Zapowiadają ulewy i burze.
- Poważnie? Dobrze, że mam tu pokaźną filmotekę… Przynajmniej nie umrzemy z nudów.
Tymczasem bliźniaczki zdążyły wrócić ze sklepu i zabrały się za przygotowywanie obiadu. Zgodnie postanowiły nie roztrząsać nieporozumień. Kiedy komisarze wrócili do domku, naleśniki były już prawie gotowe.
- Czytałeś dzisiejszą gazetę? – zagadnęła Eliza, choć dobrze wiedziała, że ojciec nie miał dostępu do świeżej prasy. – Jest coś, co z pewnością cię zainteresuje.
- Oszalałaś? – syknęła Karolina, kiedy Sebastian sięgnął po gazetę. – Przecież jak on to zobaczy, nie będziemy miały życia!
- Cicho. Patrz i ucz się.
Przez chwilę Seba w milczeniu czytał artykuł, a Joasia ustawiała na stole naczynia i sztućce.
- Spójrz – mruknął w końcu policjant, podtykając gazetę partnerce pod nos. – W ciągu ostatnich trzech miesięcy doszło w okolicy do ośmiu gwałtów. Jedna ofiara nie przeżyła.
- No, dziewczyny, nie ruszacie się same z domku – westchnęła Aśka, rzucając okiem na artykuł.
- Nie tylko one – zauważył Seba.
Joasia tylko uśmiechnęła się pobłażliwie do partnera, ale pozostawiła jego uwagę bez komentarza. Z kolei Karolina spojrzała na siostrę z podziwem.
- Jesteś niesamowita – szepnęła.
- Czy to znaczy, że w to wchodzisz? – zapytała Eliza całkiem poważnie.
- Jeszcze nie wiem w co, ale tak.
Bliźniaczki uśmiechnęły się do siebie i zabrały za podawanie naleśników.
Cały dzień minął zaskakująco spokojnie. Dziewczyny nie stosowały żadnych sztuczek, chcąc ten sposób nieco uśpić czujność Joasi. Dopiero kiedy wszyscy położyli się spać i pogasili światła, Eliza postanowiła wprowadzić w życie kolejny punkt planu.
Usiadła na łóżku, zapaliła lampkę, naciągnęła kołdrę pod szyję i zrobiła przerażoną minę.
- Tato! Tato! – zawołała.
Karolina spojrzała na nią z mieszaniną strachu i niezrozumienia.
- Dopasuj się – mruknęła Eliza. – Tato! – krzyknęła.
Chwilę później do sypialni wpadli obaj komisarze. Ku rozbawieniu Elizy zarówno Sebastian, jak i Joasia trzymali w pogotowiu broń.
- Co się stało? – zapytali niemal równocześnie.
- Ktoś chodził za oknem – powiedział Eliza, świetnie udając przerażenie.
Sebastian natychmiast podszedł do szyby i wyjrzał na zewnątrz, a Joasia usiadła na łóżku, żeby przytulić dziewczyny.
- Nikogo nie widać – mruknął komisarz po chwili.
- Ale ktoś tu był! – zawołała z przejęciem Karolina.
Po jej policzkach popłynęły łzy, przez co Eliza z trudem powstrzymała wybuch śmiechu.
- Spokojnie – powiedziała łagodnie Aśka, głaszcząc Karolinę po włosach. – W domu jesteście bezpieczne.
- Nie będę tu spać! – krzyknęła Eliza, zrywając się z łóżka razem z kołdrą. – Ktoś może wejść przez to okno!
- Skarbie, już dobrze – mruknął Seba. Podszedł do córki i przytulił ją. – Zaraz wezmę latarkę i przejdę się wokół domu.
- I tak tu nie zasnę! – upierała się Eliza. – Ktoś chodził pod samym oknem!
- Chyba zeszłabym na zawał, gdyby zapukał - dodała Karolina dramatycznym tonem.
- No to może przeniesiecie się na górę? – zaproponowała Joasia, szczerze przejęta całą sytuacją. – Będziecie się tam czuły bezpieczniej?
- W razie czego jesteśmy obok – poparł ją Seba.
- A przestawisz nam łóżka do tego samego pokoju? – zapytała błagalnie Eliza.
- Pewnie.
Tym sposobem cała czwórka udała się na górę. Aśka pozamieniała pościel, a Sebastian przestawił łóżko z jej sypialni do swojej. Dziewczyny w końcu położyły się spać, a komisarze poszli na dół.
- Nie rozumiem jednej rzeczy – powiedziała Karolina, kiedy na dole ucichły kroki. – Czemu to wszystko miało służyć? Znowu rzucą sobie „dobranoc” i każde będzie grzecznie trzymać się swojej połowy łóżka.
- Otóż, droga siostro, wyobraź sobie, że niekoniecznie – odparła Eliza, udając powagę, - bo to był dopiero pierwszy punkt programu na dziś.
- Zamieniam się w słuch.
- Pomyśl, co mogłoby skłonić Aśkę, żeby przytuliła się do ojca?
Karolina zmarszczyła czoło.
- Trzecia wojna światowa?
- Oj, powagi… - jęknęła Eliza.
- No dobra… więc… może gdyby była bardzo smutna.
- Owszem, myślałam o tym. Ale to byłoby dość trudno zorganizować w obecnych okolicznościach. Przyszły mi do głowy jeszcze dwie możliwości – mówiła nastolatka pouczającym tonem. – Gdyby była zima, nie byłoby najmniejszego problemu. Wystarczyłoby wyłączyć ogrzewanie – zakpiła, szczerząc zęby. – Resztę załatwiłaby za nas minusowa temperatura. No a tak musimy się trochę pomęczyć.
- Mogłabyś jaśniej?
- To proste. Jeśli porządnie się wystraszy, szybko straci dystans.
- Wystraszy? – powtórzyła Karolina z powątpiewaniem. – Jeśli sądzisz, że wystraszy ją fakt, że niby widziałyśmy kogoś za oknem…
- Nie, coś ty. Wiem, że z Aśką nie tak łatwo. Ale pomyśl… Jest noc, środek lasu, w dodatku ta pogoda… A Aśka mi się dzisiaj przyznała, że nie lubi burzy. Zresztą, co ja ci będę tłumaczyć. Bierzmy się do roboty.
Eliza wygrzebała się spod kołdry i wyjęła z łóżka reklamówkę, a z niej, ku największemu zdumieniu Karoliny, płaszcze przeciwdeszczowe i kalosze.
- Wkładaj to – nakazała. – Tylko przyłóż się. Lepiej, żebyśmy nie miały mokrych piżam, bo Aśka w końcu się zczai.
W międzyczasie komisarze zdążyli położyć się i zgasić światło. Przez chwilę jeszcze rozmawiali o zajściu, ale wiele nie zostało już do dodania, więc szybko życzyli sobie dobrej nocy i umilkli.
Sebastian jak zwykle zasnął w przeciągu kilku minut. Aśka także robiła się senna, ale odgłosy burzy całkiem skutecznie ją rozbudzały. Mimowolnie zaczęła myśleć o artykule w gazecie, poszukiwanym gwałcicielu i sytuacji z bliźniaczkami. Zastanawiała się, czy do ich strachu przyczyniła się tylko wyobraźnia, czy może faktycznie ktoś kręcił się koło domu. Aż podskoczyła, kiedy usłyszała trzask gałęzi.
Tymczasem Eliza kucająca pod oknem trzymała w dłoniach przełamany na pół patyk. Rzuciła obie części na ziemię i przełamała kolejny. Karolina pokręciła głową, patrząc na siostrę z powątpiewaniem.
- Nie wywracaj oczami, tylko idź po szyszki – mruknęła Eliza, łamiąc następną, tym razem większą gałąź.
Joasia leżała niemal na baczność, nasłuchując kolejnych dźwięków. Nigdy nie należała do strachliwych, ale okoliczności sprawiły, że wyobraźnia zaczęła podsuwać jej różne obrazy.
- Masz tą bluzę? – zapytała cicho Eliza, zerkając na siostrę.
Karolina wyjęła spod płaszcza bluzę ojca zwiniętą w kłębek. Eliza narzuciła ją na dużą gałąź i przesunęła powoli wzdłuż okna.
- Jesteś straszna – mruknęła Karolina z podziwem.
- Szyszka – syknęła Eliza.
Dziewczyna z westchnieniem wyjęła z kieszeni szyszkę i rzuciła nią w okno, obserwując jednocześnie jak siostra po raz kolejny przesuwa swoją „kukłę”. Z pozycji nastolatek wszystko to wyglądało bardziej zabawnie niż strasznie i pewnie dlatego Karolina nie bardzo wierzyła w skuteczność tych zabiegów, jednak po drugiej stronie okna Aśka miała już serdecznie dość. Starała się nie patrzeć w okno, ale jej wyobraźnia i tak robiła swoje.
- No rzucaj, rzucaj – ponaglała Eliza.
Karolina wyrzuciła kilka kolejnych szyszek i westchnęła.
- Myślisz, że to w ogóle ma jakiś sens? – zapytała zrezygnowanym tonem. – Aśka już pewnie dawno śpi, a my tu mokniemy. Zresztą… nie powinnyśmy wychodzić. Ten gwałciciel naprawdę gdzieś jest.
- Słuchaj, po pierwsze jesteśmy we dwie, więc miałby mały problem. Po drugie jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby włóczył się po lesie w taką pogodę i akurat podszedł pod nasz domek. Dawaj rękawicę i łam gałęzie.
Raz jeszcze przesunęła gałąź z bluzą, robiąc cień i zajrzała ostrożnie przez okno. Z satysfakcją stwierdziła, że Aśka leży na wznak z otwartymi oczami i palcami zaciśniętymi na skraju kołdry.
- Jak na nią patrzę, aż mam wyrzuty sumienia – mruknęła. – No ale to wszystko dla dobra sprawy.

sobota, 22 października 2011

6. Nie wierzcie bliźniaczkom

Zagryzając dolną wargę, przecięła sznurek. Zobaczyły jak z małym opóźnieniem półka przechyla się i wpada do wanny. Na chwilę wstrzymały oddech. Przez zasłonkę nie widziały zbyt dokładnie co się dzieje, ale w końcu zrozumiały, że półka skutecznie unieruchomiła Joasię.
- Skąd wiedziałaś, że się zaklinuje? – zapytała Karolina z podziwem.
- Nie wiedziałam – odparła Lizka, chichocząc. – Miałam nadzieję, że ojciec przybiegnie, jak usłyszy hałas.
Jeszcze przez chwilę Joasia próbowała wydostać się spod półki, ale w końcu zrozumiała, że sama sobie nie poradzi.
- Eliza! – zawołała. Odpowiedziała jej cisza. – Karolina! – spróbowała ponownie.
Dziewczyny siedzące na daszku wymieniły się spojrzeniami.
- Spryciara – podsumowała Eliza. – Ale nie ma tak łatwo.
Schowała nożyczki, przyjęła wygodniejszą pozycję i w towarzystwie siostry spokojnie czekała na rozwój wypadków.
- Dziewczyny poszły z psami! – krzyknął Seba, podchodząc pod drzwi łazienki. – Wszystko ok?
- Niezbyt – mruknęła Joasia sama do siebie. – Mógłbyś wejść na chwilę? – dodała głośniej.
Dziewczyny w napięciu obserwowały, jak Sebastian otwiera drzwi. Zaskoczony zamarł na moment.
- Trzeba było zabrać płyn do kąpieli – zauważyła Karolina. – Dobrze, że jeszcze głowy sobie tą pianą nie zakryła…
- Polak mądry po szkodzie – westchnęła Eliza.
Komisarze przez moment mierzyli się wzrokiem. Joasia czuła, jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce.
- Możesz mi pomóc? – zapytała w końcu, wskazując głową na półkę.
Sebastian zbliżył się do wanny i kilkoma sprawnymi ruchami uwolnił przyjaciółkę.
- Nie mam pojęcia, jak ona mogła spać – mruknął, odstawiając półkę na ziemię. – Nic ci nie jest?
- Nie, w porządku.
- Pomogę ci wyjąć kosmetyki – powiedział.
Faktycznie wszystkie kremy, żele i szampony razem z półką wylądowały w wannie, jednak Joasia zdawała się tego nie zauważyć. Przypomniała sobie o nich, dopiero kiedy usłyszała propozycję Sebastiana. Chciała zaprotestować, ale nim to zrobiła, policjant włożył ręce do wanny. Natychmiast natrafił na jej biodra i jakimś dziwnym, niewyjaśnionym trafem jednocześnie jego usta zbliżyły się do jej twarzy.
Bliźniaczki z otwartymi ustami obserwowały scenę odgrywającą się w łazience.
- Nie wierzę – powiedziała Eliza, kiedy już odzyskała głos. – Oni się całują!
- Rozpyliłaś w powietrzu środki odurzające czy jak? – zapytała Karolina nie mniej zszokowana niż siostra.
- W powietrzu unosi się miłość – odparła Lizka, pokazując język.
Następnie kilka rzeczy wydarzyło się niemal równocześnie. Sebastianowi omsknęła się ręka, na której opierał cały ciężar ciała i wpadł do wanny. Niestety nastolatki nie zdążyły ocenić, jaki był tego finał. Kilkanaście metrów dalej na skraju lasu rozszczekały się nagle psy. Eliza wystraszona aż podskoczyła i straciła równowagę. Ześlizgnęła się z dachu, po czym razem z drabiną wylądowała na ziemi, robiąc przy tym spory hałas. Karolina szybko zsunęła się za siostrą i uklękła obok.
- Cholera jasna – zaklęła cicho Eliza.
- Żyjesz? – zapytała Karolina wystraszona.
- Tak, ale kostka mnie boli… Cholera jasna. Zabierz tą drabinę i dawaj psy.
- Co? – zdziwiła się Karolina.
- No już, zaraz ojciec tu będzie!
Ledwie Karolina wróciła z psami, z domku wypadł przemoczony Sebastian, a za nim Aśka owinięta szlafrokiem i także ociekająca wodą. Dziewczyny miały wielką ochotę się roześmiać, ale dla dobra sprawy zachowały powagę.
- Co się stało? – zapytał Seba, kucając obok córki.
- Mogłabym cię zapytać o to samo – odparła nastolatka, nie mogąc już powstrzymać śmiechu.
- Chyba skręciła kostkę – wtrąciła Karolina, która trochę przestraszyła się całą sytuacją.
- Alaya mnie pociągnęła i przewróciłam się – wyjaśniła Eliza, kłamiąc jak z nut.
Sebastian wziął córkę na ręce i skierował się do domu. Karolina z psami podążyła za nim, ale czuła na sobie uważnie spojrzenie Joasi.
Po wielu trudach Elizce udało się przekonać ojca, że nie ma potrzeby jechać do lekarza. W końcu Sebastian zawinął jej kostkę bandażem elastycznym i postanowił dać spokój. Całej tej scenie przyglądała się Joasia. Nie powiedziała ani słowa, tylko w milczeniu wycierała ręcznikiem włosy.
- No dobra, ale czemu ty jesteś cały mokry? – zapytała Eliza niewinnym tonem, zwracając się do ojca.
- Wasz tata postanowił naprawić zlew w kuchni, ale jak widać kiepski z niego hydraulik – odparła Aśka.
Cała trójka spojrzała na nią zaskoczona, ale Seba szybko przytaknął, nie chcąc jeszcze bardziej jej podpaść. Joasia omiotła spojrzeniem pomieszczenie i wyszła.
Reszta wieczoru minęła zaskakująco spokojnie. Bliźniaczki nie ruszały się z pokoju, a Aśka i Sebastian oglądali w salonie film. Ani na moment nie wracali do tego, co zdarzyło się w łazience.
- Cholera - mruknęła Eliza, przerywając w końcu ciszę. – A było już tak dobrze… No ale i tak się udało.
- Udało? Chyba żartujesz! Wiesz, jak to się mogło skończyć? Mogłaś skręcić kark spadając z tego dachu!
- Daj spokój, nic się nie stało.
- Ale mogło! A gdyby ta półka uderzyła Aśkę w głowę?
- Jak mogła uderzyć ją w głowę, skoro była zawieszona od strony nóg? – zapytała racjonalnie Eliza. – Myślisz, że nie zastanowiłam się nad tym wszystkim? Nie jestem głupia.
- Ale narwana – odparowała Karolina. – Aśce mogło się coś stać, ty mogłaś się zabić, spadając z tego cholernego dachu!
- Jesteś strasznie podobna do mamy – powiedziała Eliza, patrząc uważnie na siostrę.
Zapadła cisza. Nastolatki przez chwilę mierzyły się wzrokiem.
- Ciekawe co mama by powiedziała, gdyby widziała to wszystko – podsumowała Karolina.
Wstała i wyszła z sypialni, nieco za głośno zamykając drzwi. Eliza z westchnieniem opadła na poduszki.
- Przecież wiesz, że chciałam dobrze – powiedziała cicho, patrząc na zdjęcie matki stojące na szafce nocnej.
Jeszcze przez chwilę przyglądała się fotografii, a potem zamknęła oczy.
Tymczasem Karolina usiadła na kanapie między Joasią i Sebastianem. Oboje spojrzeli na nią zaskoczeni, ale widać było, że nie zamierza się odzywać, więc pozostawało w ciszy dokończyć oglądanie filmu.
Rano Eliza wstała bardzo wcześnie i po raz pierwszy pojawiła się w kuchni przed Aśką. Kiedy policjantka zeszła na dół, tosty były już gotowe.
- Smacznego – powiedziała nastolatka, stawiając przed nią talerz.
- Dzięki. Jak kostka?
- W porządku, nie boli.
Dziewczyna także usiadła przy stole i sięgnęła po dżem.
- Pokłóciłyście się z Karoliną? – zapytała Joasia łagodnie.
- Czasem strasznie mnie wkurza – mruknęła Eliza. – Robi z mamy tabu, a na każde wspomnienie reaguje albo złością, albo płaczem. Wydaje jej się, że jest jedyną sprawiedliwą. Tak jakby tylko ona ją znała, kochała…
- Nie powinnaś się dziwić, że to trudny temat – powiedziała ostrożnie policjantka.
- Nie dziwię się, ale fajnie by było czasem porozmawiać o mamie. A poza tym, nie lubię jak się nią zasłania, kiedy brakuje jej argumentów.
Wzięła tost do ust i przez moment obie jadły w milczeniu. Tym razem pierwsza odezwała się Joasia.
- To że jesteście bliźniaczkami nie oznacza, że macie takie same charaktery – zaczęła. – Widocznie Karolinie trudniej się z tym uporać, dwa lata to wcale nie jest tak długo.
- Dobrze znałaś naszą mamę? – zapytała nagle Eliza.
- Przecież wiesz…
- Skąd mam wiedzieć? Jak mama zachorowała miałam jedenaście lat, a potem już nic nie było takie samo.
Aśka zamyśliła się na moment. Wbrew pozorom pytanie nie było łatwe, bo mogło nieść za sobą wiele konsekwencji.
- Nie wiem, czy dobrze – powiedziała w końcu ostrożnie. – Nie jestem pewna, co przez to rozumiesz, ale znałyśmy się wiele lat, jeszcze kiedy wy byłyście malutkie.
- Mama cię lubiła? – drążyła dalej Eliza.
- Posłuchaj, Lizka… Z waszym ojcem pracuję od przeszło czternastu lat. Spędzamy i spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Wydaje mi się, że dla twojej mamy to nigdy nie było łatwe.
- To znaczy, że była o ciebie zazdrosna?
- Nigdy mi tego nie okazała, ale myślę, że każda kobieta na jej miejscu byłaby. Tak czy inaczej… swego czasu dość często u was bywałam i nigdy nie dochodziło między nami do nieporozumień. Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że twoja mama mnie lubiła, ale wydaje mi się, że akceptowała moją przyjaźń z waszym tatą i to już duży sukces.
- Jesteś mistrzynią wymijających odpowiedzi – mruknęła nastolatka.
Joasia tylko się uśmiechnęła. Z konieczności odpowiadania na kolejne trudne pytania wybawił ją Sebastian. Zaspany zszedł po schodach i z potężnym ziewnięciem opadł na krzesło.
- A ty co tak wcześnie? – zdziwiła się policjantka.
- Tak głośno tłuczesz się po łazience, że naprawdę trudno się nie obudzić…
Eliza zakrztusiła się tostem, przypominając sobie wieczorną kąpiel Joasi. Zaczęła kaszleć, próbując odzyskać oddech, czym zwróciła na siebie uwagę komisarzy.
- Idę obudzić Karolinę – wydukała, żeby jak najszybciej umknąć spod ich spojrzeń.
Weszła do sypialni, gdzie jej siostra właśnie ścieliła łóżko.
- Dobrze, że już wstałaś – powiedziała. – Jedziemy do sklepu?
- Nom.
Zauważyła, że Karolina nadal jest zła za miniony wieczór, ale postanowiła przejść nad tym do porządku dziennego.
Podczas gdy nastolatki wybrały się na rowerach do najbliższego sklepu, Sebastian postanowił spędzić trochę czasu z przyjaciółką – jak za starych dobrych lat.
- Plaża, spacer czy zostajemy tutaj i oglądamy film? – zapytał, siadając na kanapie obok niej.
Aśka z pewnym opóźnieniem podniosła wzrok znad książki.
- Nie chcesz zaczekać na dziewczyny?
- Masz prawo tego nie wiedzieć, ale zakupy w wykonaniu moich córek trwają zwykle przynajmniej pół dnia. To jak?
- No to spacer – westchnęła.

piątek, 21 października 2011

5. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Ale beznadzieja – podsumowała na głos Eliza, nie mogąc ukryć rozczarowania.
- A mówiłem, żebyście nie szły – odparł Seba, przypisując ten komentarz do imprezy.
- Gdzie Aśka? – zapytała wprost Karolina i usiadła obok ojca.
- Chyba już śpi.
Siostry wymieniły się spojrzeniami. Eliza z westchnieniem przysiadła na stoliku.
- Cały wieczór rozwiązujesz te krzyżówki? – zagadnęła.
- Dopiero zacząłem. Jesteście głodne?
Dziewczyny pokręciły głowami i, zdając sobie sprawę, że nic już z ojca nie wyciągną, skierowały się do swojej sypialni.
- Naprawdę tego nie rozumiem – powiedziała Eliza, szukając w szafie piżamy. – Mogę jeszcze ostatecznie zrozumieć, że do niczego między nimi nie doszło, ale żeby tak spędzali wieczór osobno? Porażka.
- Zaczynam wątpić, że coś z tego wyniknie – westchnęła Karolina.
- Im bardziej się staramy, tym gorzej to wszystko wygląda…
- Może Aśka czuje, co jest grane i dlatego się wycofuje?
- Nie wiem, ale wiem, że czas wytoczyć ciężkie działa.
- Co masz na myśli? – zapytała Karolina z zaciekawieniem.
- Daj mi się z tym przespać – powiedziała Lizka, uśmiechając się przebiegle. – Ale spokojna głowa. Jeszcze się taki nie urodził, co by nie dał się przechytrzyć.
- Będzie ciekawie – podsumowała Karolina, wślizgując się pod kołdrę. – A póki co… dobranoc.
Eliza westchnęła, nadal przerzucając swoje ubrania. W końcu udało jej się znaleźć piżamę i położyć. Nie wytrzymała jednak długo w łóżku. Nie mogła zasnąć, więc cicho wymknęła się do salonu. Przy kominku znalazła ojca, który pogrążony w myślach wpatrywał się w ogień. Usiadła obok niego i przytuliła się.
- Nie możesz zasnąć? – zapytał Seba łagodnie.
- Myślałam o mamie – przyznała. – To wszystko jest takie nierealne… Czasem mi się wydaje, że mama cały czas żyje.
Sebastian delikatnie pogłaskał córkę po włosach, rozważając jej słowa.
- Mnie też – westchnął po chwili.
- Chciałabym, żeby było jak dawniej…
- Wiem, skarbie.
- Myślisz, że mamie byłoby przykro, gdybyś znalazł sobie kogoś? – zapytała Eliza, podnosząc wzrok.
- Nie – odparł Sebastian spokojnie. – Mama na pewno by chciała, żebyśmy byli szczęśliwi.
- Więc dlaczego cały czas jesteś sam?
- Nie wiem – powiedział policjant zgodnie z prawdą. – Może nie znalazłem odpowiedniej kobiety.
- A Asia?
Sebastian westchnął.
- Kochanie, wiem, że chciałybyście, żebym spotykał się z Asią, ale to trochę bardziej skomplikowane niż wam się wydaje – powiedział łagodnie.
- Ty nie chcesz czy ona? – zapytała Lizka, chcąc jak najwięcej wyciągnąć z tej rozmowy.
- Pozwólcie, że sami rozwiążemy nasze sprawy, dobrze?
Nastolatka westchnęła.
- Gdybyście trochę szybciej rozwiązywali te wasze sprawy, nie musiałybyśmy się wtrącać – podsumowała.
Mężczyzna uśmiechnął się i przytulił mocniej córkę. Doskonale ją rozumiał, ale w przeciwieństwie do niej zdawał sobie sprawę, że czasami pośpiech może się bardzo źle skończyć.
Następnego ranka przy śniadaniu panowała grobowa atmosfera. Komisarze nie wyjaśnili sobie sytuacji z poprzedniego wieczoru i zdawało się, że wyrosła między nimi ściana nie do przejścia. Eliza także milczała przygnębiona rozmową z ojcem. Jedynie Karolina próbowała jakoś rozładować atmosferę, ale w końcu i ona dała spokój.
- Co się z tobą dzieje? – zapytała po śniadaniu, obserwując jak siostra zmywa naczynia. – Od rana prawie się nie odzywasz.
- Rozmawiałam jeszcze wczoraj z ojcem – westchnęła Lizka.
- O Aśce?
- I o mamie.
- I co?
- Właściwie nic – mruknęła dziewczyna. – Zresztą, nieważne. Ty też odnosisz wrażenie, że się pokłócili?
- No… jacyś dziwni są.
- Wybadasz Aśkę?
- Niby jak? – zdziwiła się Karolina.
- Ojejku, wysil się.
Karolina wywróciła oczami, ale bez słowa komentarza powlokła się na górę, gdzie zaraz po śniadaniu zaszyła się Aśka. Zapukała i po zaproszeniu weszła do środka. Policjantka siedziała na łóżku, opierając się o ścianę, a na kolanach trzymała otwartą książkę.
Nastolatka podeszła do niej, przysunęła sobie krzesło i usiadła przodem do oparcia.
- Coś się stało? – zapytała Joasia po chwili milczenia.
- Miałyśmy nadzieję, że pójdziemy dziś popływać. Kawałek stąd jest taka fajna plaża, skałki i w ogóle… kiedyś zawsze tam chodziliśmy.
- No to co za problem?
- No nie wiem – odparła Karolina, wzruszając ramionami. – Ale biorąc pod uwagę, że podczas śniadania wcale się nie odzywaliście, to chyba jednak jakiś jest.
- Przesadzasz – powiedziała spokojnie Aśka, sięgając po paluszki leżące na stoliku. – Chcesz? – dodała.
- Nie, dzięki. To znaczy, że się nie pokłóciliście? – drążyła dziewczyna.
- Nie i naprawdę nie wiem, skąd wam to przyszło do głowy.
- Więc pójdziesz z nami na plażę?
- Pójdę.
- No dobra… to idę powiedzieć ojcu.
Karolina wstała z westchnieniem, odstawiła na miejsce krzesło i wyszła z pokoju. Na schodach już czekała na nią Eliza.
- I? – zapytała zniecierpliwiona.
- Milczy jak zaklęta.
- Ojciec też nabrał wody w usta…
- Dobra, chodź, zbieramy się na plażę – mruknęła Karolina, a zauważywszy spojrzenie siostry, przewróciła oczami. – No co? Kazałaś mi się wysilić.
Mimo niezbyt dobrze rokującego poranka, nastolatki postanowiły miło spędzić dzień. Szalały w wodzie razem z psami, ani słowem nie wspominając o swoim planie, którego dalszą część zamierzały wprowadzić w życie wieczorem.
Komisarze tymczasem siedzieli na plaży. Aśka ze średnim zainteresowaniem czytała książkę, a Sebastian obserwował córki. W końcu jednak postanowił się odezwać.
- Jesteś na mnie obrażona? – zagadnął, zerkając na partnerkę.
- Nie, czemu?
- No nie wiem… może dlatego, że traktujesz mnie jak powietrze?
- Uważasz, że to, co się wczoraj stało jest w porządku? – zapytała Joasia spokojnie, podnosząc wzrok znad książki.
- Na dobrą sprawę nic się nie stało – zauważył ostrożnie.
- Skoro tak, to nie mam się za co obrażać – skwitowała.
- Dobra, Aśka, przepraszam – powiedział Sebastian zrezygnowany. – Lepiej?
Kobieta spiorunowała go wzrokiem. Cisnęła książkę na ręcznik, wstała i oddaliła się w stronę lasu. Sebastian jeszcze przez dłuższą chwilę patrzył za odchodzącą przyjaciółką, a potem odwrócił się ponownie do jeziora i napotkał spojrzenia córek. Chcąc jakoś od nich uciec, położył się na ręczniku i zamknął oczy.
Tymczasem Joasia szybko przerwała spacer. Nie wzięła butów, a chodzenie boso po lesie nie należało do przyjemności, tak więc skręciła nad brzeg jeziora, a kiedy Sebastian z córkami zniknęli jej z pola widzenia, przysiadła na piasku. Miała ochotę zadzwonić do Ani i trochę się wyżalić, ale nie wzięła z domu komórki. Musiała więc zadowolić się samotnością.
Wieczorem wszystko zdawało się wrócić do normy. Komisarze rozmawiali ze sobą przesadnie ugrzecznionym tonem, ale przynajmniej nie unikali swojego towarzystwa. Tuż po kolacji podczas zmywania naczyń Eliza półgłosem objaśniła siostrze swój plan. Następnie poszła do łazienki poczynić niezbędne przygotowania, a kiedy Joasia oświadczyła, że idzie się kąpać, obie nastolatki wymknęły się z domu pod pretekstem spaceru z psami.
- Nie sądzisz, że to lekka przesada? – zapytała szeptem Karolina, przywiązując psy do drzewa tak, by nie było ich widać z domu.
- Trudne czasy wymagają trudnych decyzji – odparła Lizka pół żartem, pół serio. – Chodź.
- Będziemy tego żałować – mruknęła Karolina złowrogo, ale pobiegła za siostrą.
Przy pomocy ustawionej wcześniej drabiny nastolatki wdrapały się na dach. Na ich szczęście nie był stromy, a załamanie w środkowej części pozwoliło im zająć dość wygodną pozycję tuż obok okna wychodzącego z łazienki.
- Myślisz, że nas nie widać? – zapytała cicho Karolina.
- Nie, sprawdzałam. Patrz.
Wskazała na cienki, brązowy sznurek przywiązany do gwoździa wbitego przez nią na tę właśnie okoliczność. Jego drugi koniec przymocowała do drewnianej półki znajdującej się tuż nad wanną.
- Mogłaś chociaż zdjąć z niej kosmetyki – mruknęła Karolina, zaglądając do środka.
- Właśnie o to chodzi – odparła Eliza, szczerząc zęby.
Przez brzoskwiniową zasłonkę dziewczyny widziały tylko zarys sylwetki Joasi, ale to im w zupełności wystarczało. Policjantka przechadzała się po łazience, czekając aż wanna napełni się wodą.
- Nie zauważy tego sznurka? – zaniepokoiła się Karola.
- Nie ma szans. Poprowadziłam go między deskami.
- A jak ta półka zrobi jej krzywdę?
- Kanty ma zaokrąglone i nie jest zbyt ciężka, także spokojnie. Co najwyżej nabije jej siniaka. Kiedyś jeszcze nam podziękuje, zobaczysz – powiedziała Eliza wyraźnie pewna swego.
- Musiałaby się najpierw dowiedzieć, że to nasza sprawka, a mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie.
- A ja mam nadzieję, że nie będzie tego opowiadać Ance, bo marnie skończymy.
- Anka sama nie chciała znać szczegółów, więc to w sumie nie nasza wina, nie?
Eliza uśmiechnęła się, nie spuszczając jednak wzroku z Joasi. Kobieta w końcu rozebrała się i weszła do wanny.
- Czuję się, jak jakiś zboczeniem – westchnęła Karolina.
- Przestań, przecież przez tą zasłonkę nic nie widać.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Obserwowała, jak siostra wyciąga z kieszeni nożyczki.
- No, wielka chwila – mruknęła Eliza. – Trzymaj kciuki.

czwartek, 20 października 2011

4. Nie wierzcie bliźniaczkom

Sebastian spojrzał na nią zaskoczony, ale już zniknęła w domku. Kiedy pół godziny później wszedł do sypialni, składała właśnie swoje ubrania. Zaczerwieniła się trochę, bo miała na sobie tylko podkoszulek sięgający połowy uda. Uśmiechnęła się, chcąc pokryć zakłopotanie.
- To co, nie wygonisz mnie z łóżka? – zapytał Seba niewinnym tonem.
- Zobaczymy, jak się będziesz zachowywał – odparła pół żartem, pół serio.
- No to ja idę wziąć prysznic.
Wrócił po kilkunastu minutach. W sypialni paliła się tylko lampka nocna, a Aśka leżała już w łóżku. Seba zamknął drzwi, co natychmiast wykorzystały dziewczyny, które tylko czekały na swoją szansę. Podkradły się jak najbliżej i nasłuchiwały. Zawiodły się jednak, bo padło już tylko krótkie „dobranoc” i komisarze zgasili światło.
Następnego ranka Aśka oczywiście zerwała się pierwsza. Sebastian chrapał w niebogłosy, więc tylko zarzuciła na ramiona szlafrok i wymknęła się z sypialni, chichocząc pod nosem. Zdążyła się umyć, ubrać i zrobić śniadanie, nim do kuchni zeszły dziewczyny.
- Czyżby zapanowała zgoda? – zapytała rozbawiona.
Nastolatki spojrzały na nią zaskoczone. Zupełnie nie spodziewały się jej obecności o tak wczesnej porze. Poprzedniego wieczoru ustaliły, że jeszcze przez kilka dni będą udawać, ale w takiej sytuacji musiały obrócić wszystko w żart.
- Powiedzmy – odparła Karolina.
- No to przygotowujcie się do przeprowadzki – powiedziała policjantka. – Śpicie na dole.
- Ojej, to będziemy się teraz przenosić? Jest dobrze tak jak jest… - zaczęła Eliza. Aśka rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie, ale dziewczyna kompletnie to zignorowała. – No co? Tata za głośno chrapie?
- Otóż to.
Postawiła przed nastolatkami talerz z kanapkami i kakao, po czym wyszła z domku, zabierając ze sobą psy.
- No to spieprzyłyśmy sprawę – westchnęła Karolina, biorąc do ręki pomidora. – Że też ona musi tak wcześnie wstawać…
- Przynajmniej ubrała się jak człowiek – odparła Eliza niezrażona. – Chodź, obudzimy tatę.
Kiedy Sebastian niechętnie zwlókł się z łóżka i poszedł do łazienki, dziewczyny zabrały się za wykonywanie kolejnego punktu swojego planu. Karolina stanęła na czatach, podczas gdy Eliza otworzyła szafę i zaczęła przeszukiwać rzeczy Aśki.
- Nie sądzisz, że przeginamy?
- Ależ skąd. To wszystko dla dobra sprawy. Poza tym… przecież nie kradniemy. Dostanie wszystko z powrotem jak wrócimy.
Karolina tylko westchnęła, bo jej siostra już znalazła kostium kąpielowy Aśki.
- Tak myślałam – westchnęła. – Ten będzie lepszy.
Wyjęła skromny jednoczęściowy i na jego miejsce włożyła dość skąpe bikini, które kilka dni przed wyjazdem zabrała z szafy Aśki. Reszty rzeczy postanowiła nie ruszać, żeby policjantka nie nabrała podejrzeń.
- Myślisz, że nie wyczuje podstępu? – zapytała Karolina, kiedy wróciły do kuchni, żeby skończyć śniadanie. – Na pewno pamięta, który spakowała…
- E tam, pomyśli, że się pomyliła i włożyła ten przez przypadek. Poza tym, przecież nie będzie podejrzewać nas.
Pół godziny później Aśka wróciła do domku. Wspólnie postanowili, że pójdą na plażę. Rozeszli się pokojach, żeby się przebrać i wziąć jakieś drobiazgi. Kiedy Aśka zajrzała do szafy, nieco się zdziwiła. Raczej nie miała w zwyczaju chodzenia w takich strojach, jaki znalazła wśród swoich rzeczy. Westchnęła tylko, przeklinając się w duchu za chaotyczne pakowanie. Postanowiła nie robić z tego problemu, przebrała się szybko w bikini, a na wierzch narzuciła pasującą kolorem, białą sukienkę.
Na plaży nastolatki od razu pobiegły do wody. Komisarze zostali na piasku, rozkładając powoli parasol i ręczniki. Kiedy Joasia zdjęła sukienkę, Sebastian mimowolnie zatrzymał na niej wzrok. Kobieta natychmiast to zauważyła i poczuła się trochę niezręcznie.
- Idziemy do wody? – zaproponował policjant.
Aśka tylko się uśmiechnęła.
Na beztroskiej zabawie zszedł im niemal cały dzień. Eliza i Karolina z zadowoleniem przyglądały się ojcu, który wyraźnie odmłodniał. Pływał, biegał za piłką i ochlapywał je wodą, śmiejąc się przy tym bez ustanku.
- Nawet jeśli się nie uda, i tak było warto – oświadczyła Karolina, po raz kolejny rzucając Ajaxowi piłkę.
- Nie uda się? – zakpiła Elizka. – To spójrz.
Wskazała podbródkiem na ojca, który właśnie skradał się w stronę opalającej się Aśki. Kobieta leżała na piasku z zamkniętymi oczami zupełnie nieświadoma, że stała się obiektem ich zainteresowania. Kiedy Sebastian był już tuż obok niej, złapał ją mocno w pasie i pobiegł w kierunku jeziora. Darła się w niebogłosy, próbując wyrwać, ale po chwili ku ogólnej radości wylądowała w wodzie. Dziewczyny wybuchnęły głośnym śmiechem. Aśka nie pozostała przyjacielowi dłużna. Pociągnęła go za nogę, by cały zanurzył się w wodzie i natychmiast zaczęła uciekać.
- Jak dzieci – westchnęła Karolina z uśmiechem. – Gdyby tylko nie ten dystans Aśki…
- Wiesz co… dzisiaj w tym domku na początku drogi robią imprezę – odparła Eliza z namysłem. – Może się wkręcimy?
- Znudził cię odpoczynek na łonie natury czy to część twojego genialnego planu?
- To drugie – przyznała dziewczyna. – Może Aśka trochę się rozluźni, jak zostaną sami.
- Ciekawe tylko jak przekonasz ojca, żeby nas puścił… Wiesz, alkohol, dragi, tabletki gwałtu, już o chłopakach nie wspominając – ironizowała Karolina.
- Spokojna głowa.
Do domku wrócili późnym popołudniem. Aśka próbowała stworzyć prowizoryczny obiad, a w międzyczasie zagoniła Sebastiana do przeniesienia na górę ich rzeczy. Nastolatki obserwowały to z dezaprobatą, ale nie chciały za bardzo na nich naciskać w obawie, że Aśka czegoś się domyśli.
- Wieczorem zrobimy grilla – westchnął Seba, opadając na kanapę. – Skoczę do sklepu i kupię jakieś kiełbaski czy coś.
- O, to podrzucisz nas do Maćka – wtrąciła szybko Eliza, wykorzystując okazję. Zauważyła pytające spojrzenie ojca. – No tu na początku drogi – wyjaśniła. – Jest dziś impreza.
- Nie ma mowy – powiedział natychmiast Sebastian.
- A to dlaczego?
- Mam wymieniać?
- Seba, chodź na chwilę – przerwała im Aśka. – Potrzebuję twojej pomocy.
- Teraz?
- Tak, teraz.
Poprowadziła go do łazienki. Tam zamknęła drzwi, odwróciła się do niego i zmierzyła spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
- Może powinieneś trochę wyluzować? – zasugerowała.
- To moje córki…
- Słuchaj, ja wiem, że naoglądałeś się w pracy różnych rzeczy, ale nie możesz przez to burzyć im życia towarzyskiego. Wiesz, gdzie będą i z kim, a w razie czego możesz tam przecież podjechać.
Sebastian spojrzał na nią z niechęcią i wyszedł z łazienki bez słowa. Kiedy Aśka go dogoniła, zdążyła akurat usłyszeć, jak pozwala córkom wyjść na imprezę. Uśmiechnęła się do nich znacząco i wróciła do obiadu.
Godzinę później komisarze siedzieli na kanapie, rozwiązując krzyżówki. Sebastian zerkał spode łba na córki, które wychodziły właśnie z pokoju.
- Nie przesadziłyście? – burknął, patrząc na ich krótkie spódniczki.
- Jedziemy?
Kiwnął głową i wstał. Kiedy wychodzili, Eliza rzuciła tylko w kierunku Aśki „bawcie się dobrze” i puściła jej oczko. Policjantka uśmiechnęła się, ale ledwie zamknęły się za nimi drzwi, rzuciła na stół gazetę z krzyżówkami i westchnęła głośno.
Było miło, nawet bardzo i nie mogła temu zaprzeczyć. A jednak czuła się jakoś obco i niepewnie. Nie umiała ocenić, co wpływa na nią w ten sposób, ale chwilami po prostu tęskniła za swoim pustym mieszkaniem, gdzie mogła spędzić czas z dala od ludzkich spojrzeń.
Nawet nie zauważyła, kiedy przysnęła. Obudziła się, czując, jak ktoś przykrywa ją kocem.
- Już wróciłeś? – mruknęła niewyraźnie, rozpoznając w półmroku sylwetkę Sebastiana.
- Chyba dopiero – odparł rozbawiony. – Śpij, jak chcesz. Przyniosę ci poduszkę.
- Nie trzeba.
Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała po pomieszczeniu, próbując się rozbudzić. Seba opadł na fotel i przeciągnął się.
- Dlaczego jest tak ciemno? – zapytała w końcu Joasia, zerkając na zegarek. – Jeszcze wcześnie.
- Zdaje się, że będzie burza – odparł Seba. – No ale skoro nie zamierzasz spać, może przejdziemy się na spacer?
- Czemu nie.
Komisarze ruszyli brzegiem jeziora, obserwując zbliżające się burzowe chmury. Wiatr wiał coraz silniejszy, wywołując na wodzie fale. Rozmowa jakoś się nie kleiła. Sebastian zamyślony obserwował niespokojną taflę jeziora, a Joasia po prostu wsłuchiwała się w dalekie grzmoty.
- Nie żałujesz, że mnie tu zabrałeś? – zapytała nagle, podnosząc wzrok.
- Skąd ci to przyszło do głowy? – zdziwił się szczerze Seba.
Kobieta wzruszyła ramionami.
- Mam wrażenie, że to takie wasze miejsce. Rodzinne. Czuję się tu jak intruz.
- Chodzi ci o Basię, prawda?
Westchnęła.
- Basia nie żyje i nic tego nie zmieni – powiedział Sebastian zamyślony. – Nie mogę do końca życie unikać miejsc i sytuacji, które mi ją przypominają.
- Wracajmy, zaczyna padać – mruknęła Aśka, kierując się w stronę lasu.
Nim dotarli do domku, zdążyli kompletnie przemoknąć. Deszcz zdawał się pozytywnie wpłynąć na ich nastroje, jakby w jakiś cudowny sposób zmył niedomówienia i wątpliwości. Roześmiani skierowali się na górę, żeby jak najszybciej pozbyć się mokrych ubrań.
Na schodach Joasia poślizgnęła się, a Sebastian, próbując ją przytrzymać, także stracił równowagę. Oboje wylądowali na ziemi, zjeżdżając z kilku ostatnich stopni. Kiedy wśród kolejnych wybuchów śmiechu próbowali się pozbierać, znaleźli się bardzo blisko siebie. Sebastian pochylił się, pokonując ostatnie centymetry dzielące ich usta i pocałował przyjaciółkę namiętnie. Aśka nie zaprotestowała ani przez moment. Oddawała pocałunki, całkowicie ignorując fakt, że schody wbijają się jej w plecy. Czuła, że dłonie Sebastiana błądzą gdzieś po jej udach, ale żadna logiczna myśl nie była w stanie przedrzeć się do jej świadomości. Dopiero głośny grzmot uderzający gdzieś nieopodal przywołał ich do porządku.
Joasia odsunęła się na tyle, na ile pozwalała jej dość niewygodna pozycja i nerwowo przygryzła wargę. Sebastian także nieco się wycofał, siadając na piętach. Przez chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu, a potem kobieta powoli wstała i poszła na górę.
Eliza i Karolina wróciły z imprezy parę minut po północy. Wcale nie zdziwił ich fakt, że Sebastian siedzi w salonie i, rozwiązując krzyżówki, czeka na ich powrót. Bardziej zaskakujące i irytujące było to, że poświęcał się tej czynności zupełnie sam.

środa, 19 października 2011

3. Nie wierzcie bliźniaczkom

Przez cały dzień mieli dużo pracy, więc i nie było czasu na dyskusje. Dopiero wieczorem po udanej akcji odbicia wnuczki Starego, mieli wolną chwilę. Wracali do domu, próbując przebić się przez korki spowodowane dużym wypadkiem na jednej z głównych ulic miasta.
- Nie będę piła, nie musisz się martwić – powiedziała nagle Aśka, nie patrząc jednak na partnera.
- Wiem – odparł Sebastian, uśmiechając się do niej.
- Spotkałam wczoraj Janusza, to wszystko dlatego.
- Wiem – powtórzył policjant po chwili namysłu. – Był u mnie wieczorem.
- U ciebie? – zdziwiła się Aśka. – Ale po co?
- Chciał wiedzieć, czy wszystko z tobą w porządku.
- I co mu powiedziałeś?
- Prawdę.
Odwróciła się w stronę okna, zastanawiając się, co też Sebastian opowiedział jej byłemu mężowi. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że Janusz już wyjechał.
- Mam nadzieję, że więcej go nie zobaczę – powiedziała cicho.
Reszta drogi minęła im w milczeniu. Dopiero kiedy Sebastian zatrzymał samochód pod blokiem partnerki, kobieta odwróciła się do niego i odezwała cicho.
- Te wakacje… to aktualne? – zapytała.
- No jasne. A co, zmieniłaś zdanie? – uśmiechnął się mężczyzna.
- Pomyślałam, że w sumie fajnie byłoby trochę odpocząć.
- Może pójdziemy jutro do Starego, poprosimy o urlop? Akurat skończyliśmy sprawę, a pogoda jest super, także to chyba idealny moment.
- A gdzie w ogóle jedziemy?
- Nad jezioro. To co prawda kawałek drogi, ale warto. Jest domek, kawałek ładnej plaży, odludzie. Można odpocząć.
- Na tydzień?
- Albo dwa – dodał Sebastian, uśmiechając się. – Stary nie powinien robić problemów, dawno nie mieliśmy wolnego.
- No dobra… to pogadamy jutro. Na razie.
- Cześć.
Stary faktycznie nie miał nic przeciwko urlopowi komisarzy. Dał im dwa tygodnie wolnego, zaczynając od poniedziałku. Tym sposobem w niedzielę rano Sebastian zapakował do samochodu bagaże córek i swoje, powstrzymując się od złośliwych komentarzy na temat ich wielkości, przypiął do siedzenia Alayę i Ajaxa, a potem wszyscy razem ruszyli pod blok Joasi.
Wyszła z klatki w bluzce z długim rękawem i dżinsach, niosąc w rękach sporą torbę. Nastolatki obserwowały, jak Sebastian podchodzi do niej, bierze bagaż i mówi cos, śmiejąc się.
- Coś czuję, że to będzie ciężki temat – westchnęła Karolina.
- No nie ułatwia nam sprawy – przyznała Eliza, patrząc z niezadowoleniem na spodnie Aśki. – Mam nadzieję, że spakowała do tej torby coś więcej poza dżinsami i golfami.
- Oby chociaż pogoda była po naszej stronie.
- Mamy dwa tygodnie – powiedziała cicho Eliza. – Musi się udać.
- Jeśli ma się udać, musimy to naprawdę dobrze rozegrać – zauważyła Karolina, która podchodziła do całej sprawy dużo bardziej sceptycznie niż jej siostra. – Weź pod uwagę, że te nasze dzisiejsze plany są naprawdę grubymi nićmi szyte.
- E tam, ty zawsze wszystko widzisz w czarnych barwach.
- Cześć dziewczyny – przywitała się Aśka, wsiadając do samochodu.
Natychmiast odwróciła się, żeby pogłaskać psy. Sebastian wywrócił tylko oczami, ale nic nie powiedział.
Droga była długa i męcząca, a z każdą minutą zdawało się robić bardziej gorąco i duszno.
- Może cię zmienię? - zaproponowała Aśka po kilku godzinach.
- Przede wszystkim zróbmy postój. Dziewczyny co prawda śpią, ale ja z chęcią rozprostowałbym nogi i napił się kawy.
- Dobry pomysł.
Zatrzymali się na leśnym parkingu i obudzili dziewczyny. Nastolatki zmyły się jednak bardzo szybko, biorąc psy na spacer i mówiąc tylko komisarzom, że wrócą za piętnaście minut.
- Tylko się nie oddalajcie! – zawołał za nimi policjant.
Aśka usiadła na ławce, zakładając nogę na nogę. Wzięła od przyjaciela kubek z kawą i przez moment siedziała w milczeniu.
- Ale gorąco – westchnęła w końcu. – Zaczęła podwijać rękawy bluzki, ale nie mogło to wiele pomóc. – Wiesz co, zaczekaj tu, przebiorę się za samochodem, ok?
- Jasne.
Jak powiedziała, tak też zrobiła. Sebastian odwrócił się tyłem dla spokoju własnego sumienia, choć Aśka sama zadbała o to, by nie było nic widać. Po chwili wyszła zza auta w jasnej sukience przed kolano.
- No, no – zagwizdał Seba, uśmiechając się. – Kto by pomyślał… pani komisarz.
- Oj, dałbyś spokój – mruknęła, ale nie było w tym cienia złości. – Słuchaj, ja zaraz wrócę.
Zniknęła między drzewami, a chwilę później z lasu wyszły Karolina i Eliza z kompletnie ubłoconymi psami. Sebastian na ich widok uniósł brwi.
- No co? Był strumyk po drodze – wyjaśniła Eliza, szczerząc zęby.
- Tak, jasne.
- A gdzie Aśka?
- Poszła w krzaki. Pakujcie się do samochodu, zaraz jedziemy.
Po chwili Aśka wróciła z lasu. Na widok jej odkrytych pleców i nóg, nastolatki wymieniły się zadowolonymi spojrzeniami. Faktem pozostawało, że Sebastian zdawał się zupełnie nie zwracać uwagi na walory przyjaciółki, ale od czegoś trzeba było zacząć.
Na miejsce dojechali po południu. Ich oczom ukazał się śliczny jednopiętrowy domek z bali drewnianych. Stał na niewielkiej polance w środku lasu. Na sporym tarasie stał duży stół i ławki, a na podwórku prócz miejsca na ognisko była pokaźna, dwuosobowa huśtawka.
- Idziemy nad wodę? – zapytała Elizka, ledwie zdążyli wysiąść z samochodu.
- A nie chcecie się najpierw rozpakować? – zdziwił się Seba.
- Oj, zdążymy!
Komisarze byli co prawda zmęczeni i większą ochotę z pewnością mieli na prysznic niż spacer, ale ustąpili nastolatkom. Nad jezioro szło się przez las, najwyżej trzy minuty. Plaża okazała się duża, z łagodnym wejściem do jeziora. Dziewczyny pobiegły przodem i w krótkich spodenkach wskoczyły do wody. W ich ślady natychmiast poszły rozradowane psy.
- Wygląda na to, że wyjazd był strzałem w dziesiątkę – powiedziała Aśka z uśmiechem, zdejmując sandałki, bo weszli właśnie na piasek.
- Mam nadzieję, że nie tylko one będą zadowolone – odparł Seba.
- No wiesz, ja już w sumie nie pamiętam, co to znaczy mieć wakacje.
- Pracoholiczka – zakpił mężczyzna, pokazując partnerce język.
Kobieta zamyśliła się i nie odpowiedziała. Obserwowała dziewczyny szalejące z psami w jeziorze. Dawno nie czuła takiej beztroski. Prawdę mówiąc sama miała ochotę pobiec do wody i nie umiała określi, co właściwie trzyma ją w miejscu.
- Gówno mnie to obchodzi! – usłyszeli podniesiony głos Elizy.
Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Dziewczyny najwyraźniej o coś się kłóciły.
- Wypchaj się! – odparowała Karolina i przebiegła obok komisarzy, kierując się w stronę domku.
- Ej, co jest? – zapytał Seba, podchodząc do Elizy.
- Nie twój interes – warknęła nastolatka i także pobiegła w kierunku lasu.
Aśka i Sebastian zostali na plaży sami. Nieco zaskoczeni wpatrywali się w miejsce, gdzie przed chwilą zniknęły dziewczyny. Jeszcze przed chwilą bawiły się wesoło, a teraz tak ostro się pokłóciły.
- Co ja się z nimi mam – westchnął Sebastian.
- Nie przejmuj się, pewnie zaraz im przejdzie.
- To co, idziemy się rozpakować?
Policjantka pokiwała głową i razem ruszyli do domku. Tam czekała na nich niespodzianka. Dziewczyny zabrały z samochodu swoje rzeczy i zamknęły się w oddzielnych pokojach. Aśka nie widziała w tym nic niepokojącego, bagatelizowała całą sprawę. Zupełnie nie rozumiała, czym Sebastian tak się poirytował. Dotarło to do niej dopiero po zwiedzeniu reszty domku.
Na górze były tylko dwie sypialnie zajęte przez nastolatki i łazienka, a na dole prócz saloniku, pokój z dwuosobowym łóżkiem. Odruchowo spojrzała na Sebastiana, który z kolei patrzył na nią przepraszająco.
- Nie przewidziałem, że dziewczyny zrobią taką scenę – zaczął. – To one miały tu spać, no a my na górze…
- Nie tłumacz się – mruknęła. – Nic mi się nie stanie, jak prześpię się na kanapie.
- No coś ty, nie ma mowy – zaprotestował natychmiast Sebastian. – Ja będę spał w salonie, a ty tutaj.
- Dobra, nie ma o czym mówić. Tak czy siak, rzeczy możemy tu rozpakować – podsumowała policjantka.
Tymczasem nastolatki podsłuchujące wszystko z saloniku spojrzały po sobie z dezaprobatą.
- Cholera, są strasznie oporni – westchnęła Eliza, wchodząc za siostrą na górę. – Nawet ojciec, myślałam, że chociaż z nim łatwo nam pójdzie.
- Może trochę przegięłyśmy? – zasugerowała Karolina. – No wiesz, w końcu ostatnio byliśmy tu z mamą…
- Myślisz, że tata nie chce spać z Aśką w tym łóżku ze względu na mamę?
- A bo ja wiem? Tak tylko głośno myślę.
- Może i masz rację. W końcu jak facet jest aż tak oporny na laski, musi być jakiś istotny powód – stwierdziła Lizka.
- A może Aśka po prostu mu się nie podoba?
- No coś ty, niemożliwe. Przecież sam powiedział, że jest atrakcyjna, nie? A poza tym, obiektywnie patrząc, nic jej nie brakuje.
- Słuchaj… a jeśli ojciec jest już w kimś zakochany?
Bliźniaczki przez moment patrzyły na siebie zaniepokojone. Taka wizja była dla nich co najmniej przerażająca.
- Nie ma takiej opcji – powiedziała Eliza stanowczo. – Nie pozwolę, żeby jakaś laska zastępowała nam mamę. Tym bardziej musimy się postarać. Nie zniosę obok ojca nikogo prócz Aśki.
Karolina tylko westchnęła i poszła do swojego pokoju. Musiały ten teatr pociągnąć przynajmniej do wieczora, jeśli chciały, żeby coś z tego wyszło.
Dzień zbliżał się powoli ku końcowi. W domku panowała niezbyt przyjemna atmosfera. Dziewczyny nie wychodziły ze swoich sypialni, wciąż udając, że są pokłócone. Komisarze z kolei po rozpakowaniu rzeczy wyszli z herbatą na taras. Sebastian przysiadł na ławce, a Aśka oparła się o barierkę i podziwiała zachód słońca.
- To śliczne miejsce – zagadnęła po chwili. – Na twoim miejscu przyjeżdżałabym tu częściej.
- Nie byliśmy tu odkąd Basia zachorowała – odparł Seba zamyślony. – Uwielbiała to miejsce. A po jej śmierci… - westchnął. – Zostało tu zbyt wiele wspomnień.
Joasia pokiwała głową. Dobrze go rozumiała i nawet podziwiała, że zechciał tu przyjechać. Upiła łyk herbaty, wciąż nie odrywając wzroku od purpurowego nieba. Sebastian tymczasem w milczeniu wspominał ostatnie wakacje, które spędził z żoną i córkami. Zaczął się zastanawiać, dlaczego właściwie wybrał to miejsce na wyjazd z partnerką, kiedy zerwał się mocniejszy wiatr, podwiewając jej sukienkę. Aśka natychmiast ją przytrzymała, ale Sebastian mimowolnie zerknął na jej nogi. Poczuł się fatalnie, zdając sobie sprawę, że po raz pierwszy od śmierci żony zaczyna dostrzegać inne kobiety. A właściwie kobietę.
- Pójdę spać – powiedziała Joasia, wyrywając go z zamyślenia. – A ta kanapa w salonie… - uśmiechnęła się nieco – jest chyba trochę za mała.