niedziela, 31 stycznia 2016

22. What is love

Sebastian chciał powiedzieć Kaśce, że przekazała im fałszywy trop i ostrzec tym samym koleżankę przed informatorami, którymi się posiłkowała, ale Aśka wybiła mu to z głowy. Sama nie była pewna, co o tym myśleć. Z jednej strony podejrzewanie Kaśki było absurdalne, a z drugiej cała ta sprawa od początku pełna była absurdów.
- I jak śledztwo? – zagadnęła Ania, wyrywając przyjaciółkę z zamyślenia.
- Do dupy – odparła Joasia, wzdychając.
Odłożyła papiery, które powinna była wypełniać i ziewnęła.
- Seba nie dał ci się wyspać? – zakpiła Ania, zajmując miejsce po drugiej stronie biurka.
Aśka mimowolnie skrzywiła się na myśl o nocy spędzonej u Sebastiana.
- Co jest? – zapytała Ania zaskoczona reakcją przyjaciółki. – Dziewczyny dały się we znaki?
- Nie, na razie nas olewają – odparła Joasia, wzruszając ramionami. – Ale to nie potrwa długo.
- Przeczuwasz katastrofę? – zapytała Ania pół żartem, pół serio.
- Wiesz – odparła Aśka, ignorując ton koleżanki, - zastanawiam się, czy to w porządku. Z jednej strony mamy prawo być razem, a dziewczyny zachowały się paskudnie, zwłaszcza Eliza. I naprawdę cieszę się, że Sebastian trzyma moją stronę, ale czy tak faktycznie powinno być?
Anka westchnęła, poważniejąc w końcu. Doskonale rozumiała, o czym mówi jej przyjaciółka.
- Ja też się nad tym zastanawiałam – przyznała. – I myślę, że Sebastian fatalnie to rozegrał. Powinien przygotować dziewczyny, wyjaśnić wszystko, zapytać o zdanie. Teraz mają poczucie, że ich uczucia się nie liczą.
- Wiem – mruknęła Joasia przybita. – Czuję się, jakbym odbierała im ojca. Jest ich najbliższą osobą, bardzo go potrzebują.
- Bardziej niż ty? – podchwyciła natychmiast Ania.
Aśka uśmiechnęła się smutno.
- Po prostu to powinno wyglądać inaczej – powiedziała tonem kończącym rozmowę.
Tego wieczoru sytuacja w domu Sebastiana przedstawiała się zupełnie inaczej. Ledwie komisarze przekroczyli próg mieszkania, natychmiast wyczuli unoszącą się w powietrzu awanturę. Rzeczy Joasi, jej ubrania, kosmetyki i inne drobiazgi, porozrzucane były po podłodze, a Karolina zapłakana wychodziła z sypialni ojca.
- Dałeś jej półki mamy?! – zawołała do Sebastiana, dławiąc się łzami. – Pozwoliłeś jej spać w tym łóżku?! W łóżku, w którym spała mama?!
- Uspokój się – powiedział komisarz, starając się zebrać myśli. – Aśka nie chce zajmować miejsca mamy…
- Właśnie widzę! – krzyknęła Karolina rozżalona. – Schowałeś nawet zdjęcie mamy!
Aśka spojrzała na przyjaciela i Sebastian poczuł się osaczony. Faktycznie, zrobił to. Zdjęcie Basi stało na jego nocnej szafce, w sumie bardziej z przyzwyczajenia niż jakichś górnolotnych pobudek. Schował je, kiedy zaprosił do domu Joasię. Wiedział, że to i tak dla niej niełatwe. Chciał zrobić wszystko, by poczuła się w tym mieszkaniu możliwie swobodnie, ale nie pomyślał, jak odbiorą to jego córki.
Przez chwilę nie mógł znaleźć odpowiednich słów i Karolina wykorzystała jego milczenie. Cisnęła mu pod nogi książkę, którą akurat trzymała i zapłakana wybiegła z mieszkania. Sebastian natychmiast wypadł za nią i chwilę później Aśka usłyszała na klatce odgłosy awantury.
Sebastianowi udało się przyprowadzić córkę do domu, ale Joasia miała wrażenie, że to tylko pogorszy sprawę. Dziewczyna zapłakana zamknęła się w pokoju, trzaskając głośno drzwiami, a Seba dołączył do partnerki, która zbierała swoje rzeczy.
- Wszystko zrobiłem źle – westchnął Seba przybity, kiedy Aśka w milczeniu układała swoje ubrania na półce. – Wszystkie cierpicie przeze mnie.
- To nieprawda – odparła kobieta, odwracając się. – To nie twoja wina.
- Chciałbym, żebyś dobrze się tu czuła – powiedział Sebastian, rozglądając się po sypialni. – Wiem, że to i tak trudne, a zachowanie dziewczyn… - urwał i westchnął.
- Sebastian – zaczęła Joasia łagodnie, - Karolina zawsze była taka cicha i spokojna. To musiało nią bardzo wstrząsnąć, skoro tak zareagowała.
- Wiem – mruknął mężczyzna. – Ale przecież to tylko półki, rzeczy Basi już dawno tu nie było…
- Nie chodzi o półki – odparła Aśka cierpliwie. – Sebastian, one straciły matkę, a teraz boją się, że stracą też ciebie. Musisz z nimi porozmawiać.
- Wiem – powtórzył Sebastian.
Emocje nieco opadły i reszta wieczoru zapowiadała się spokojnie. Eliza wróciła dość późno, nie zaszczycając ojca nawet jednym spojrzeniem. Z dwojga złego Aśka wolała już obojętność niż awantury, przynajmniej chwilowo.
Cały wieczór policjantka spędziła w sypialni, czytając książkę. Nie wychodziła nawet do łazienki, żeby nie natknąć się na bliźniaczki. Nawet kiedy milczały, ich spojrzenia mówiły wszystko, a ona i tak wystarczająco źle czuła się w tym mieszkaniu.
Kiedy Sebastian wszedł do sypialni w piżamie, Joasia w końcu się podniosła. Mimowolnie spojrzała na ślady własnych paznokci na jego twarzy i po raz kolejny tego dnia poczuła wyrzuty sumienia.
- Będzie lepiej, jeśli prześpię się w salonie – powiedziała, nie patrząc na przyjaciela.
- Myślę, że to już i tak niczego nie zmieni – odparł Seba, wzruszając ramionami.
- Nie chodzi o dziewczyny – mruknęła Joasia nieco zmieszana i po tonie jej głosu mężczyzna natychmiast domyślił się, co jest grane.
Usiadł na łóżku i przez chwilę myślał w milczeniu. Wspominał słowa Agnieszki. Jeśli chcesz jej pomóc, zapewnij jej poczucie bezpieczeństwa.
- Nie jest ci łatwiej, kiedy ktoś jest przy tobie? – zapytał w końcu, podnosząc wzrok.
Joasia spojrzała na niego, ale nie odpowiedziała.
- Gdybym się bał, wszystko jedno czy sennych koszmarów, czy czegoś realnego, chciałbym, żebyś przy mnie była – kontynuował Sebastian po chwili, ostrożnie dobierając słowa.
- Chcę – odparła w końcu Joasia, a mężczyzna miał wrażenie, że każde słowo z trudem przechodzi jej przez gardło. – Ale nie chcę znowu zrobić ci krzywdy.
- Ile razy mam jeszcze powtarzać, że nic się nie stało? – zapytał Seba z pobłażliwym uśmiechem.
- Nie ma znaczenia, ile razy to powtórzysz – powiedziała Aśka wciąż przybita. – To się nie powinno wydarzyć. Jak byś się czuł na moim miejscu?
- Nie mam pojęcia – odparł szczerze Sebastian, tym razem już całkiem poważnie, - bo nie chcesz ze mną rozmawiać.
Aśka nie odpowiedziała. Przez kilka długich chwil mierzyli się spojrzeniem i w końcu Sebastian zrozumiał, że jeśli on nie podejmie tematu, sprawa znowu umrze śmiercią naturalną.
- Agnieszka mówiła, że wewnętrzni stosują specyficzne metody przesłuchań – powiedział, obserwując uważnie przyjaciółkę. Miał wrażenie, że przez jej twarz przemknął ledwie zauważalny grymas.
Kobieta odwróciła się z kamienną twarzą, wbijając wzrok w szafę. Sebastian uśmiechnął się mimowolnie. Tak dobrze znał tę minę, tyle już razy napotykał się na opór nie do sforsowania…
- Nie rozumiem tego – kontynuował, kiedy milczenie zaczęło się przedłużać. – Mogłem zrozumieć twoje milczenie, kiedy byłaś w więzieniu, ale teraz? Ich tu nie ma, a nawet powiem więcej: nie żyją – powiedział, akcentując ostatnie słowa.
Nie wiedzieć kiedy, poczuł irytację. Aśka nawet nie drgnęła i Sebastian zdał sobie sprawę, że jest skazany na porażkę. Źle to rozegrał, ale w głębi duszy zaczynał poważnie wątpić, czy w ogóle można to było rozegrać dobrze.
- Zrobisz jak zechcesz – podsumował, odkładając zegarek na szafkę nocną.
Aśka jak zwykle postawiła na swoim. Spała w salonie, ale tak naprawdę tylko dlatego, że Sebastian tak szybko odpuścił. Źle czuła się z wydarzeniami poprzedniej nocy i potrzebowała zapewnień przyjaciela, że nie ma do niej żalu. Choć nie przyznałaby się do tego nawet przed sobą, chciała, by namawiał ją gorąco do wspólnego spania, może nawet dalej drążył temat i wypytywał, aż w końcu pękłaby, zalała się łzami i wyznała mu wszystko. Może i byłoby to dziecinne, przynajmniej z jej punktu widzenia, ale gdzieś w głębi duszy właśnie tego potrzebowała. Chciała, żeby wiedział. Żeby rozumiał.
Następnego ranka Aśka zabrała Agnieszkę do Piekar, żeby pokazać jej rzekome miejsce wyłowienia zwłok. Prawniczka była dokładnie tego samego zdania co ona, jednak nie przybliżało ich to do rozwiązania sprawy.
- Więc myślisz, że Kaśka jest kretem? – upewniła się Agnieszka, wysłuchawszy wszystkiego, co Aśka miała do powiedzenia.
Policjantka westchnęła ciężko.
- Nie wiem – powiedziała ostrożnie. – Nawet jeśli świadomie wpuściła nas w maliny, na pewno nie zrobiła tego z własnej woli.
Pani mecenas przez chwilę przechadzała się wokół, myśląc intensywnie.
- Myślisz, że zmusili ją do współpracy tak samo jak ciebie? – zapytała w końcu, patrząc koleżance w oczy.
Joasia zawahała się. Nie chciała zagłębiać się w ten temat, ale Agnieszka była jedyną osobą, która znała prawdę.
- Mogło tak być – mruknęła w końcu.
Od strony Wisły powiał silny wiatr i obie kobiety otuliły się szczelniej kurtkami. Przez chwilę milczały, a potem Agnieszka wyjęła paczkę papierosów.
- Sebastian się martwi – powiedziała, zaciągnąwszy się porządnie. – I czuje się zagubiony.
Aśka wzruszyła ramionami. Schowała ręce do kieszeni i odwróciła się w stronę Wisły.
- To nie moja sprawa – kontynuowała prawniczka niezrażona, - ale może oboje poczulibyście się lepiej, gdyby wiedział.
- Naprawdę myślisz, że poczułby się lepiej? – zapytała Joasia, unosząc brwi.
Była tak zaskoczona takim tokiem rozumowania, że zapomniała o swoim postanowieniu milczenia i odwróciła się do rozmówczyni.
- Tak – odparła spokojnie pani adwokat. – Najgorsza prawda jest lepsza od niepewności. A ponadto, ludzie wiążą się, żeby wspierać się w trudnych chwilach. Tak jest od wieków i nie bez powodu. Razem można znieść więcej niż osobno.
- Masz rację – oświadczyła Joasia stanowczo, - to nie twoja sprawa.

Odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę samochodu, odprowadzana przez Agnieszkę wzrokiem.

sobota, 30 stycznia 2016

21. What is love

Ta noc miała zrekompensować jej wszystkie poprzednie. Kiedy kładła się w pachnącej pościeli obok Sebastiana, myślała tylko o tym, że jest tu całkowicie bezpieczna. Ramiona przyjaciela mogły uchronić ją nawet przed czymś tak ulotnym jak senne mary.
Siedziała w niedużym, niemal całkowicie pustym pomieszczeniu. Ze wszystkich stron zdawały się padać nienaturalnie jasne snopy światła. Po kilkunastu godzinach w tym oświetleniu wszystko wydawało się o wiele bardziej intensywne niż było w rzeczywistości.
Drzwi otworzyły się i znowu ktoś wszedł. Przez chwilę mrugała, próbując pozbyć się ciemnych plam mącących widoczność.
Za chwilę miały paść kolejne pytania. Kolejne bezsensowne, absurdalne pytania, powtarzane od kilkunastu godzin bez przerwy. Nie miała już siły na nie odpowiadać. Chciała położyć się, zamknąć oczy i przez chwilę nie myśleć o niczym.
Kiedy sztywny knebel został brutalnie wepchnięty w jej usta, zupełnie nie wiedziała, co się dzieje. Chciała zaprotestować, ale ręce oplatał już ciasno parciany sznur.
Patrzyła na nich nic nierozumiejącym wzrokiem. Zmęczenie znacznie osłabiło jej refleks, więc kompletnie nie mogła pojąć, dlaczego rozbierają ją brutalnie. Kiedy zrozumiała, nie było już szans na reakcję.
Leżała na chłodnej posadzce. Masywne kolano wbijało się w mostek i przygniatało ją do ziemi. W głowie wirowało, łzy przesłaniały widoczność…
- Aśka!
Kobieta usiadła gwałtownie, opędzając się od wszechobecnych rąk. Dopiero po dłużej chwili zdała sobie sprawę, że patrzy na Sebastiana, który ociera krew z twarzy. Na jego policzku widniały głębokie zadrapania po paznokciach.
Aśka wstała, z trudem utrzymując się na drżących nogach. Mruknęła tylko „przepraszam” i wyślizgnęła się z sypialni. Sama była w szoku po tym, co się stało, a mina Sebastiana świadczyła o tym, że będzie domagał się wyjaśnień. Nie miała na to siły.
Z największą chęcią przesiedziałaby na wannie resztę nocy, ale przyjaciel dał jej tylko dziesięć minut. W końcu szczerze zaniepokojony zapukał do drzwi łazienki i choć nie doczekał się zaproszenia, wszedł do środka.
- Słyszałeś „proszę”? – warknęła Joasia, nie patrząc nawet na niego.
Sebastian całkowicie to zignorował. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że złością pokrywa wstyd.
- Co się dzieje? – zapytał łagodnie, siadając na wannie obok niej.
Nie odpowiedziała. Utkwiła wzrok w łazienkowym dywaniku i milczała. Sebastian zastanawiał się gorączkowo, jak do niej dotrzeć, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Upór Aśki bardzo ciężko było skruszyć.
- Przepraszam – powiedziała w końcu kobieta, zerkając na podrapany policzek przyjaciela, - nie chciałam cię skrzywdzić.
- Wiem, spokojnie – odparł Sebastian, uśmiechając się nieśmiało. – Nic się nie stało.
Miał wrażenie, że Joasia chciała powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy drzwi łazienki otworzyły się gwałtownie i stanęła w nich Elizka. Prychnęła ostentacyjnie.
- Nawet do kibla musicie chodzić razem? – warknęła.
Aśka natychmiast zerwała się i opuściła łazienkę, notując w pamięci, żeby w tym domu dokładnie zamykać drzwi. Zdawała sobie sprawę, że nastolatka celowo przerwała im rozmowę, musieli obudzić ją szarpaniną w łóżku. Nie był to jednak dobry moment na wdawanie się w dyskusje, które mogły doprowadzić jedynie do awantury.
Rano oboje byli niewyspani i rozdrażnieni. Nie wracali już do nocnego zajścia, choć Sebastian cały czas zastanawiał się nad zachowaniem partnerki. Wiedział jednak, że z rozmową musi zaczekać na odpowiedni moment.
Ledwie zdążyli wypić poranną kawę, w biurze pojawiła się Agnieszka. Nawet się z nimi nie przywitała.
- Mam coś – oznajmiła. – Zbierajcie się. Co ci się stało? – dodała w kierunku Sebastiana.
Komisarz mruknął coś niezrozumiałego, sięgając po kurtkę. Aśka jednak nie chciała jechać. Przez chwilę Seba wahał się, czy w tej sytuacji on powinien.
- Jedźcie beze mnie – powiedziała Joasia, patrząc partnerowi w oczy. – W porządku – dodała z delikatnym uśmiechem, - ja zajmę się papierami.
W tych okolicznościach Sebastian i Agnieszka sami udali się do prosektorium. Mężczyzna musiał przyznać, że prawniczka faktycznie wywęszyła coś bardzo interesującego. W sąsiednich lodówkach spoczywały ciała obu dobrze już znanych im wewnętrznych i przekupionego swego czasu adwokata. Nie było wątpliwości co do przyczyny zgonu.
- Egzekucja – stwierdził Sebastian, kiedy wyszli z budynku.
- Ktoś pozbywa się świadków – dodała Agnieszka, wyjmując z torebki papierosy. – Pytanie tylko kto.
Na moment zapadła cisza. Palili w milczeniu, myśląc intensywnie.
- Jak Aśka? – zapytała niespodziewanie Agnieszka.
Sebastian westchnął ciężko, co było najlepszą odpowiedzią.
- Dzieje się z nią coś złego – mruknął, szurając butem po asfalcie.
Prawniczka pokiwała głową i zaciągnęła się porządnie.
- Prawdę mówiąc, wcale mi ich nie szkoda – powiedziała po chwili. – Trzy kanalie mniej na świecie.
Komisarz wcale tego nie skomentował. Jego myśli błądziły wokół Joasi.
- Ty coś wiesz – stwierdził nagle, patrząc na Agnieszkę zdecydowanie. – Powiedziała ci coś jeszcze w więzieniu, prawda?
Kobieta wydęła usta, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nawet gdyby nie obowiązywała mnie tajemnica zawodowa, nadal byłabym zobligowana do dotrzymania obietnicy – odparła stanowczo.
Sebastian pokręcił głową, czując jak wzbiera w nim złość.
- Stało się w tym pieprzonym więzieniu coś, co zmusiło ją do przyznania się do winy – powiedział, z trudem panując nad emocjami. – Coś, co teraz nie daje jej spokoju. Przez co nie może spać, nie funkcjonuje normalnie. A ty zasłaniasz się cholerną obietnicą.
- Jeśli chcesz jej pomóc, zapewnij jej poczucie bezpieczeństwa – odparła spokojnie Agnieszka.
Rzuciła na ziemię niedopałek papierosa i ruszyła w kierunku samochodu. Obietnica była dla niej rzeczą świętą i nie wyobrażała sobie, by istniało na świecie coś, co zmusiłoby ją do złamania danego słowa.
Potrójne morderstwo przedstawicieli prawa byłoby z pewnością nie lada gratką dla mediów, ale komisarze mieli spore wątpliwości, czy to z tego powodu sprawa została zatuszowana. Oficjalnie nie pojawiła się żadna wzmianka o rzeczonej zbrodni i nawet Kaśce, która była specjalistką od spraw beznadziejnych, wyjątkowo trudno było cokolwiek wygrzebać.
- Nie pytajcie, jak to zrobiłam – oznajmiła dramatycznym tonem, wchodząc po południu do biura komisarzy, - ale dowiedziałam się, że ciała wyłowiono z Wisły pod Piekarami. Tu macie dokładnie współrzędne – dodała, kładąc przed nimi kartkę.
- Wiadomo coś więcej? – zapytał Sebastian, z trudem na powrót skupiając się na sprawie.
- Nic – odparła kobieta, wzruszając ramionami.
Sebastian zerknął na partnerkę.
- No to jedziemy do Piekar – skwitował.
Miejsce wyłowienia zwłok nie wyróżniało się niczym szczególnym. W oddali widać było wiejskie domostwa, a po drugiej stronie rzeki klasztor Benedyktynów. Woda była spokojna, a roślinność wokół niezbyt bujna. Ot, zwykły, wiejski obrazek.
- Ciała mogły przepłynąć z prądem kilka kilometrów – stwierdził Seba, rozglądając się wokół. – Nie sądzę, żebyśmy znaleźli tu coś ciekawego.
Aśka zamyślona wpatrywała się w wodę. Sebastian czekał cierpliwie na odpowiedź, ale w końcu chrząknął odrobinę zirytowany.
- Nie ma dobrego zejścia – powiedziała kobieta, wskazując głową na dość stromy brzeg.
Sebastian podszedł bliżej. Faktycznie, miała rację, ale jakie to miało znaczenie?
- Tu powinny być jakieś ślady, nie? – dodała, widząc, że partner nie rozumie.
Mężczyzna uniósł brwi.
- Dopiero co powiedziałem, że ciał nie wrzucono do rzeki tutaj, sprawców pewnie tu nawet nie było… - zaczął, ale Aśka natychmiast mu przerwała.
- Przecież ja nie mówię o sprawcach – odparła, kręcąc niecierpliwie głową. – Ekipa, technicy, nurkowie, łodzie, samochody, lekarz sądowy – wymieniała. – Ta trawa powinna być zrównana z ziemią – powiedziała, wskazując ręką na połacie łąk. – Na brzegu powinny być ślady butów, wyciągarek, a nie ma nic.
Sebastian raz jeszcze spojrzał na brzeg rzeki. Aśka rzeczywiście miała rację, przecież ciała nie mogły tak po prostu teleportować się na brzeg.
- Myślisz, że ktoś podłożył nam fałszywy trop? – zapytał Seba, unosząc brwi.
Kobieta pokiwała głową.
- Obyśmy nie mieli kreta w szeregach – mruknęła zmartwiona.
- Kaśka miałaby być kretem? – odparł Sebastian szczerze rozbawiony. – Daj spokój…

Aśka nie odpowiedziała. Jeszcze kilka tygodni temu nie brałaby takiej opcji pod uwagę, ale teraz już wiedziała, że w pewnych okolicznościach każdy może przejść na drugą stronę.

piątek, 29 stycznia 2016

20. What is love

Gdzieś bardzo daleko, pewnie w jakimś innym, równoległym świecie, zaszczekał pies. Właściwie zawył, długo i przeciągle, jakby chciał wyrazić wszystko, co teraz czuła. Jakby on też był częścią tego strachu, tego nieopisanego lęku przed wszystkim, co miało się wydarzyć.
W ustach poczuła metaliczny, słodkawy smak krwi i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że zęby zaciskała tak mocno, aż poraniły język. Z trudem złapała kolejny oddech, wciągając do płuc zapach potu, papierosów i taniego alkoholu.
Zmusił ją, żeby uklękła. Ściskał jej włosy tak mocno, że nie mogła się sprzeciwić. Patrzyła jak rozpina rozporek i obnaża się przed nią bez cienia skrępowania.
Przecież nie był wcale szpetny, niczego mu nie brakowało… Normalny, młody facet, całkiem do rzeczy. Dlaczego po prostu nie znalazł sobie kobiety? Dlaczego nie związał się z kimś? Czy naprawdę musiał zmuszać więźniarki do seksu, żeby zaznać odrobiny bliskości? Jeśli tak, w zasadzie należało mu współczuć.
Pociągnął ją mocniej za włosy, zmuszając do otwarcia ust. Jej serce waliło coraz mocniej, oddech przyspieszał. Zwymiotowała, nim jej wargi dotknęły jego skóry.
Usiadła na łóżku, podejmując ostatnią rozpaczliwą próbę zapanowania nad żołądkiem. Gwałtowne dreszcze wstrząsnęły jej ciałem. Zdążyła się tylko odwrócić i zwymiotowała na podłogę.
Z samego rana wyszła z domu. Nie mogła już wytrzymać w zamknięciu, dusiła się. Na dworze było zimno i padał deszcz, ale przynajmniej mogła oddychać.
Ciemne, burzowe chmury gnane wiatrem przesuwały się ociężale po niebie. Aśka szła szybkim krokiem, nie zastanawiając się nawet, dokąd idzie. Bez najmniejszego zainteresowania mijała przechodniów spieszących do pracy.
Ona do pracy pójść nie mogła. Wiedziała, że przyjaciele natychmiast zasypaliby ją niewygodnymi pytaniami, na które nie miała ochoty odpowiadać. Z ulgą nastawiała rozpaloną twarz do wiatru. Krople deszczu zdawały się parować natychmiast po zetknięciu z jej skórą.
Minęła zamknięte jeszcze budki z goframi i kebabami i weszła do parku. Dopiero krocząc pustą alejką między drzewami, zwolniła kroku. Tu wreszcie poczuła się spokojniejsza, z dala od ludzkich spojrzeń.
Tymczasem Sebastian spędzał w domu bardzo milczący poranek. Nadal nie odzywał się do córek, wciąż mając w pamięci, jak potraktowały Joasię. Prawda była jednak taka, że i nastolatki wyglądały na obrażone. To nie napawało nadzieją i Seba mimowolnie zaczął się zastanawiać, jak teraz będzie wyglądało jego życie.
Kiedy kilka minut po siódmej dostał telefon od Kaśki, w pewnym sensie poczuł ulgę. Był pewien, że dostali nową sprawę albo przynajmniej wydarzyło się coś, co wymagało ich obecności na komendzie. Z ulgą przyjmował wizję rychłego opuszczenia mieszkania wypełnionego niemymi pretensjami i wyrzutami.
Niestety nie było do końca tak, jak się spodziewał.
- Seba, Aśka jest w szpitalu – powiedziała asystentka na wydechu, rezygnując ze zbędnych wstępów. – Ktoś w parku ranił ją nożem.
Więcej informacji Sebastian nie potrzebował. Dowiedział się tylko, do którego szpitala trafiła jego partnerka i natychmiast tam pojechał.
- Napędziłaś mi stracha – powiedział, podbiegając do niej na szpitalnym korytarzu.
- Nic mi nie jest – odparła kobieta, opuszczając rękaw bluzki. – Draśnięcie.
- Ręka? – zainteresował się natychmiast Seba i chciał obejrzeć opatrunek, ale Aśka odepchnęła go delikatnie.
- Nie ma o czym mówić – powiedziała stanowczo. – Bardziej mnie interesuje, kim był ten facet.
- Jak to się w ogóle stało? I co ty robiłaś w parku o tej porze? – pytał zaaferowany Sebastian.
- Spacerowałam – mruknęła Aśka wymijająco, kierując się do wyjścia. – Zresztą, nieważne. Szłam sobie spokojnie, w zasięgu wzroku ani żywej duszy. I nagle wyskoczył spomiędzy drzew, w ręku miał nóż. Drasnął mnie, zanim zdążyłam się uchylić.
Sebastian słuchał Aśki w skupieniu. Nie uszło jej uwadze, że cały czas obejmował ją opiekuńczo, a kiedy schodzili po schodach, asekurował, jakby zaraz miała się przewrócić.
- Rozpoznałabyś go? – zapytał, kiedy wyszli z budynku.
Kobieta pokręciła głową.
- Miał ciemne okulary, bluzę z kapturem i chustkę na twarzy – powiedziała, wzruszając ramionami. – Myślisz, że to ma jakiś związek z zamachami na Agnieszkę?
- Na pewno – odparł Seba, kiwając głową. – Ktoś ewidentnie próbuję się nas pozbyć.
Przez cały dzień napad na Aśkę był głównym tematem rozmów na komendzie. Szybko powstały różne wersje zdarzenia, z których każda kolejna coraz dalsza była prawdy. Kaśka załatwiła Joasi ochronę, czemu o dziwo policjantka wcale się nie sprzeciwiała. Niezadowolony był za to Sebastian.
- Nie ufam im – oznajmił, patrząc spode łba na funkcjonariuszy plotkujących na korytarzu z Tomkiem. – Wyglądają, jakby nie potrafili upilnować dziecka.
- Ale ja nie jestem dzieckiem – odparła Joasia z czarującym uśmiechem – i sama potrafię się upilnować.
- Wiem – powiedział Sebastian z westchnieniem, obejmując ją delikatnie i całując w czoło. – Ale tyle osób jest umoczonych w to gówno… Wewnętrzni, Bruliński... Kto wie, gdzie to się kończy? A co jeśli ci dwaj też z nimi współpracują? – zapytał retorycznie, wskazując głową policjantów, którzy właśnie wybuchli gromkim śmiechem. – Albo są przekupieni?
Aśka spojrzała na tajniaków, którzy od dnia dzisiejszego mieli się z nią nie rozstawać. W normalnych okolicznościach pewnie wyśmiałaby Sebastiana i jego teorie spiskowe, ale teraz i ona była już przeczulona. Nagle mężczyźni wydali jej się wyjątkowo niegodni zaufania.
- Masz lepszy pomysł? – zapytała zrezygnowana. – Będę po prostu ostrożna – dodała, nie czekając na odpowiedź.
- Dopóki nie zakończymy tej sprawy, powinnaś wprowadzić się do mnie – oznajmił Sebastian stanowczo, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, jaka będzie reakcja kobiety.
Aśka roześmiała się szczerze.
- Już widzę miny twoich córek – powiedziała rozbawiona.
- Aśka, pamiętasz, co powiedziała nam wczoraj Ania? – zapytał Seba spokojnie. – Nie możemy pozwolić, żeby poczuły, że to one dyktują warunki.
- Powiedziała też, że niewskazane są jakiekolwiek gwałtowne ruchy – przypomniała policjantka.
- Nie możemy stawiać ich kaprysów ponad twoje, a właściwie nasze bezpieczeństwo – odparł stanowczo Sebastian. – Gdyby nie one, bez wahania zdecydowalibyśmy się zamieszkać razem, to najbezpieczniejsze i najrozsądniejsze wyjście.
- Seba, nie dajmy się zwariować – powiedziała Aśka lekceważąco. – To tylko jeden facet z nożem – dodała z uśmiechem.
- I dwóch snajperów – przypomniał jej bezlitośnie Sebastian. – To profesjonaliści i z całą pewnością nie żartują.
- I tak większość czasu spędzamy razem – powiedziała Aśka ugodowo.
- Nie w nocy – upierał się Sebastian. W jego oczach Joasia dostrzegła niepokojące błyski. – A co jeśli włamią się w nocy do twojego mieszkania?
Aśka nie odpowiedziała. I tak miała coraz większe problemy ze snem, a nawiedzające ją co noc koszmary mroziły krew w żyłach. Jak by się poczuła, gdyby otworzywszy oczy po jednym z nich, zobaczyła nad sobą napastnika, żywego i realnego?
- Nie wiesz, na co się decydujesz – powiedziała w końcu zrezygnowana, dając Sebastianowi do zrozumienia, że się zgadza.
- Spokojna głową – odparł mężczyzna, całują ją z ulgą we włosy. – Dwie piętnastolatki nie będą dyktować reguł w moim domu.
Przytulił Joasię, z jednej strony zadowolony z przebiegu rozmowy, z drugiej zaniepokojony tym, co miało nastąpić już za kilka godzin.
Aśka spodziewała się dosłownie wszystkiego. Nie przewidziała tylko jednego: że nastolatki mogą całkowicie zignorować jej obecność.
Sytuacja była dziwna. W domu Sebastiana powstały dwa obozy: nastolatki kontra komisarze. Gdzieś w głębi duszy Aśka czuła ulgę i dumę na samą myśl o tym, że w tym sporze Seba stanął po jej stronie. Zaraz jednak uświadamiała sobie, że toczy wojnę z dwiema nastolatkami i w dodatku mimowolnie nastawia przeciwko nim ich ojca. Taka sytuacja nie mogła trwać w nieskończoność i tak czy inaczej trzeba to było w najbliższym czasie rozwiązać, jednak na chwilę obecną obopólne postanowienie milczenia było komisarzom na rękę.
- Możemy spać razem? – zapytał Sebastian, kiedy nastolatki zamknęły się już w swoich pokojach, a western w telewizji dobiegł końca.
Kobieta zawahała się przez moment. Prawdę mówiąc, tego właśnie chciała, ale…
- Myślisz, że to nie podsyci atmosfery? – zapytała niepewnie.
- Myślę, że nie będę na to zwracał uwagi – odparł Seba z lekkim uśmiechem. – Pytam po prostu, czy nie będzie ci przeszkadzało spanie ze mną w jednym łóżku.

Aśka uśmiechnęła się tylko.

czwartek, 28 stycznia 2016

19. What is love

Był jednak jedyną osobą, gotową zachować spokój do końca rozmowy. Aśka z trudem pozostawała na miejscu, czując na sobie oskarżycielskie spojrzenia nastolatek. Jej nadzieje na polubowne załatwienie sprawy natychmiast się ulotniły.
- Mamy nadzieję… - kontynuował Sebastian, jednak nie dane było mu skończyć.
- Co znaczy „spotykamy się”? – zapytała ze złością Elizka, przerywając ojcu w pół zdania.
- Długo to trwa? – wtrąciła Karolina, wstając.
- Niedługo – odparł komisarz, nadal starając się zachowywać spokój.
- Myślisz, że ona zastąpi nam mamę?! – zawołała Karolina, już nie kryjąc wzburzenia. W oczach miała łzy.
- Nie chcę zastępować wam mamy – wtrąciła łagodnie Joasia.
- I dobrze, nawet nie próbuj! – krzyknęła Eliza, także podnosząc się z kanapy.
- Mama nie żyje od roku, jak możesz ją tu sprowadzać?! – krzyczała zapłakana Karolina, wskazując Aśkę palcem.
- Nie podnoś na mnie głosu – powiedział ostro Sebastian, także wstając.
Aśka miała jak najgorsze przeczucia. Pociągnęła przyjaciela za rękę, nakłaniając, by usiadł i uspokoił się, ale nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.
- Przyprowadzasz ją do naszego domu, do domu naszej mamy! – wołała Eliza, wyraźnie nie panując już nad emocjami. – Może jeszcze pieprzyłeś ją w łóżku, w którym umierała mama!
Joasia zapadła się głębiej w kanapę. Nie dalej jak kilka godzin temu tak właśnie było i nagle Aśka zdała sobie sprawę, jak potwornie nieetycznie i niemoralnie się zachowała. Czy naprawdę upadła już tak nisko, by nie widzieć własnych występków? By to dwie nastolatki musiały uświadamiać jej własne błędy?
- Chwileczkę! – zawołał Sebastian już nie mniej wściekły od córek. – Licz się ze słowami!
- Bo co?! – krzyknęła Eliza, stając naprzeciwko ojca i demonstrując, że wcale się go nie boi. – Dasz mi szlaban? – szydziła. – Minęły już te czasy!
Aśka ukryła twarz w dłoniach i starała się nie słuchać awantury. Wiedziała, że bliźniaczki nie ucieszą się z pozornie szczęśliwej wiadomości, ale aż takiej reakcji się nie spodziewała. Czy w tych okolicznościach ich związek miał w ogóle jakąś przyszłość?
- Wynoś się stąd! – zawołała Eliza w jej stronę i dopiero wtedy Aśka podniosła wzrok.
- Nie jesteś tu mile widziana! – zawtórowała jej Karolina.
Kobieta wstała. Tego dnia już i tak nie było szans na konstruktywną rozmowę, a jej obecność tylko podsycała atmosferę. Rozsądniej było się wycofać, jednak to najwyraźniej nie wystarczyło rozsierdzonym nastolatkom.
- Co ty w niej widzisz?! – krzyknęła Eliza, zwracając się ponownie do ojca. – Myślisz, że stworzymy szczęśliwą rodzinkę?! Myślisz, że dlaczego się rozwiodła?! Pewnie zdradzała swojego mężulka i z tobą zrobi to samo!
Eliza była rozgoryczona i wściekła, strzelała na oślep, zupełnie nieświadoma, że tym razem trafiła w czuły punkt Joasi. Wiedział o tym tylko Sebastian i ta świadomość pozwoliła mu nieco opanować emocje. Nie zdążył jednak zareagować w porę.
Aśka złapała nastolatkę za nadgarstki, nie zważając na to, że dziewczyna wyrywa się jak oszalała.
- Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia, smarkulo – warknęła pani komisarz.
Nie krzyczała, ale coś w jej oczach sprawiło, że Elizka po raz pierwszy się wystraszyła. Nie zamierzała jednak tego okazać.
- Mam za to pojęcie, że go zabiłaś i przyznałaś się do tego – powiedziała nastolatka, patrząc Joasi prosto w twarz. – Co, kłuło cię w oczy, że znalazł sobie inną?
Sebastian przytrzymał Aśkę za ramię całkowicie świadomy, że jego córka przekroczyła niewidzialną granicę.
- Uważasz się za dorosłą, a tak naprawdę wciąż jesteś gówniarą, która nie ma pojęcia o życiu – wycedziła Joasia przez zęby. – Dobrze, że twoja matka nie widzi, na jaką egoistkę wyrosłaś. Serce by jej pękło, gdyby się teraz widziała.
Eliza bez ostrzeżenia napluła jej w twarz. Zapadła cisza. Karolina, choć równie wściekła i rozżalona co siostra, teraz patrzyła ze strachem to na ojca, to na Aśkę, czekając na ich reakcję. Sebastian także czekał na rozwój wypadków, gotów w razie czego rozdzielać córkę i kochankę. Tymczasem Aśka i Eliza przez kilka długich chwil mierzyły się spojrzeniami. W końcu policjantka odwróciła się, wzięła swoje rzeczy i bez słowa wyszła z mieszkania. Sebastian obrzucił swoje córki pełnym rozczarowania spojrzeniem, a potem wybiegł za Joasią.
Dogonił ją dopiero na ulicy. Szła szybkim krokiem w kierunku najbliższego przystanku autobusowego.
- Aśka, zaczekaj – powiedział, łapiąc ją za ramię.
Kobieta odwróciła się do niego. W jej oczach dostrzegł dobrze znany upór. Przez dłuższą chwilę nie wiedział, co powiedzieć.
- Musimy dać im czas – mruknął w końcu.
- Czas tu niczego nie zmieni – odparła Joasia chłodno.
- Były zaskoczone… - kontynuował Seba niemal błagalnie.
- Zaskoczone? – powtórzyła Joasia, unosząc brwi. – Były wściekłe.
- Aśka…
- Proszę cię, Sebastian, nie mam na to siły – powiedziała w końcu, kręcąc głową.
- Dobrze, ale wrócimy do tego – zaznaczył mężczyzna. – Odwiozę cię.
- Nie trzeba, trafię – odparła Joasia chłodno, ale kiedy w oczach przyjaciela dostrzegła smutek, złagodniała. – Lepiej, żebyś był teraz w domu – powiedziała. – Nie wiadomo, co im strzeli do głowy.
Pogłaskała go delikatnie po policzku i uśmiechnęła się smutno.
- Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo – dodała cicho.
Tej nocy długo nie mogła zasnąć, wciąż od nowa wspominając słowa bliźniaczek. Słowa, które, choć nie chciała się do tego przyznać, zraniły ją do głębi. Wiedziała, że nastolatkom trudno będzie zaakceptować nową sytuację, ale gdzieś w głębi duszy miała nadzieję, że może nawet w pewnym sensie się ucieszą. Zawsze ją lubiły, jednak w tej sytuacji to najwyraźniej nie miało żadnego znaczenia.
Prześcieradło zaciskało się na jej szyi tak mocno, że z trudem łapała kolejny oddech. Wiedziała, że każdy może być jej ostatnim. Co Sebastian poczuje, kiedy zadzwonią do niego z informacją, że popełniła samobójstwo? Uwierzy? Przecież to było nie do pomyślenia… Ona i samobójstwo? Jeszcze tydzień temu taka opcja zupełnie nie wchodziła w grę, ale dziś nie wydawała się już tak absurdalna. Bo czy śmierć nie była lepsza od tego?
- A więc zamordowałaś swojego męża – szydził chrapliwy głos. – Po latach wróciły do ciebie bolesne wspomnienia i postanowiłaś dać mu nauczkę.
Pętla na szyi zacisnęła się jeszcze mocniej i przez kilka długich chwil kobieta nie mogła złapać tchu. Czyli to naprawdę koniec?
- Zaplanowałaś zbrodnię doskonałą, jednak w przypływie emocji zapomniałaś o kilku szczegółach, które pozwoliły policji zidentyfikować sprawcę – kontynuował głos.
Pętla to zaciskała się, to rozluźniała, a po policzkach związanej kobiety płynęły łzy. No dalej, kończmy to…
- Niestety w areszcie dopadły cię wyrzuty sumienia – szeptał dalej głos. – W końcu każdy, kto cię zna przyzna, że w gruncie rzeczy byłaś dobrym człowiekiem…
Kolejny haust powietrza przedarł się przez gardło jak brzytwa, raniąc wszystko wokół.
- Musiałaś popełnić samobójstwo, to było silniejsze od ciebie…
Aśka obudziła się na podłodze, miotając się w ciemności, by znaleźć wyjście z plątaniny pościeli. Mimowolnie wyrwał się jej cichy szloch, kiedy drżącą ręką zapalała światło. Oplatając się ciasno kołdrą, usiadła na łóżku. Czy to się kiedyś skończy?
Mimo obietnic, że nie będzie wracała do tego tematu, z samego rana Joasia opowiedziała Ani przebieg rozmowy z bliźniaczkami. Starała się nie okazywać emocji, ale przyjaciółka jak zwykle ją rozszyfrowała.
- Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby poznały całą prawdę? – szepnęła Joasia, patrząc Ani w oczy.
- Niepotrzebnie wciąż się tym zadręczasz – odparła przytomnie Ania. – Było, minęło, nie ma co do tego wracać, no chyba że chcesz, żeby dziewczyny faktycznie się o tym dowiedziały.
Aśka wyglądała na przerażoną samą tą myślą. Gniotła nerwowo w dłoniach torebkę herbaty.
- Musicie to przeczekać – kontynuowała spokojnie Ania. – Wiem, że z twojej perspektywy to wygląda tragicznie, ale weź poprawkę na ich wiek. Nastolatki wszystko przeżywają bardzo intensywnie.
- Tym bardziej ciężko nam będzie dojść z nimi do porozumienia – zauważyła Aśka zmartwiona. – Najgorsze jest to, że właściwie nie powinnam mieć do nich pretensji. Wiem, że dla nich to trudne. Wchodzę z buciorami w ich życie, panoszę się w domu, zajmuję miejsce matki, zabieram im ojca… Trochę za dużo.
Do kuchni wszedł Sebastian. Słyszał ostatnie słowa Joasi, więc tylko westchnął i położył jej rękę na ramieniu.
- Nie mamy wyjścia, musimy dać im czas – powiedział, siląc się na spokój.
- Powinniście się zachowywać normalnie – stwierdziła Ania stanowczo. – Nie unikajcie ich, nie próbujcie im pokazać, że skoro się nie zgodziły, to jednak nic między wami nie będzie, bo poczują się paniami sytuacji. Niech wiedzą, że nadal jesteście razem i to się nie zmieni bez względu na ich grymasy. Ale z drugiej strony nie zmieniajcie za wiele – dodała po chwili namysłu. – Muszą zrozumieć, że wasz związek nie oznacza rewolucji w ich życiu. Że nadal mają ojca, że mają wspomnienia po matce i swój prywatny świat, do którego nikt nie zamierza wkraczać.

Aśka i Sebastian wymienili się spojrzeniami. Słowa Ani brzmiały naprawdę rozsądnie.

środa, 27 stycznia 2016

18. What is love

Aśka nie chciała z nikim o tym rozmawiać. Ania co prawda zauważyła, że dzieje się coś niepokojącego, ale przyjaciółka zdecydowanie odmówiła odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Z uporem maniaka czytała akta dotyczące zabójstwa byłego męża, szukając w nich jakiegokolwiek punktu zaczepienia i jednocześnie wmawiając sobie, że kompletnie ją ta śmierć nie obeszła.
- Z Aśką dzieje się coś złego – oznajmiła zdecydowanie Ania, znalazłszy Sebastiana w kuchni, pochylonego nad jogurtem. – Od wyjścia z więzienia jest jakaś inna.
Mężczyzna wzruszył ramionami, nie podnosząc głowy.
- Co z wami? – poirytowała się policjantka. – Pokłóciliście się.
Sebastian nadal nie odpowiedział. Wydawał się całkowicie skupiony na jedzeniu, chociaż jogurt jakoś przestał mu smakować.
- Z wami kompletnie nie można się dogadać – powiedziała Ania ze złością, opadając na krzesło naprzeciw przyjaciela. – Aśka też nabrała wody w usta. Czy twoim zdaniem to naprawdę dobry moment na kłótnie?
- Nie ja zacząłem – burknął w końcu Sebastian.
- Więc jednak – skwitowała Ania z satysfakcją. – No to o co wam poszło? – drążyła.
- Aśka uważa, że skoro zakochałem się w niej, będąc z Basią, teraz z pewnością zdradzę ją z Agnieszką – odparł Sebastian takim tonem, jakby streszczał instrukcję obsługi pralki. – Ty też uważasz, że to logiczne? – dodał zaczepnie.
- Nie, ale uważam, że z punktu widzenia Aśki logiczne i oczywiste jest, że każdy facet prędzej czy później ją zdradzi – odparła Ania spokojnie.
Sebastian podniósł w końcu wzrok. Przez chwilę w milczeniu patrzył na Anię, a potem kobieta ponownie się odezwała.
- Sebastian – powiedziała łagodnie, pochylając się w jego stronę, - przecież wiesz, że Marcin zdradzał ją przez wiele lat. Nie przyszło ci do głowy, że dla niej każdy twój kontakt z inną kobietą jest powodem do niepokoju?
Z miny Sebastiana jasno wynikało, że w rzeczy samej, nie przyszło mu to do głowy.
- Doceń, że nie wariuje za każdym razem, kiedy jakaś kobieta pojawia się w twoim otoczenia, bo zapewniam, że ma na to ochotę – kontynuowała Ania. – O Agnieszkę się troszczyłeś, przez tę sprawę w pewnym sensie się zbliżyliście, sporo ostatnio rozmawialiście, a w dodatku Aśki wtedy z wami nie było. Dla niej to trochę zbyt wiele.
- A i tak nie zrobiła mi sceny zazdrości, dopóki sam jej nie sprowokowałem – westchnął Seba. – Dzięki, Aniu – dodał, wstając.
Poszedł do biura, gdzie miał nadzieję zastać partnerkę. Nie zawiódł się, kobieta nadal siedziała pochylona nad aktami. Słysząc, że wszedł, nawet nie podniosła wzroku. Sebastian domyślał się, że rozpoznała go po krokach. Dobrze ją znał i wiedział, że z pewnością zamierzała nie odzywać się do niego przez długi czas, ale w nim nie było już śladu złości, wręcz przeciwnie. Teraz, kiedy znał już motywy jej postępowania, wydawał się całkowicie spokojny i pewny siebie.
Podszedł do jej biurka i oparł się o nie tuż obok akt, które kobieta przeglądała.
- Przepraszam – powiedział spokojnie, - nie pomyślałem, jakie to dla ciebie trudne.
Aśka nie podniosła wzroku, ale Sebastian wiedział, że słucha go uważnie.
- Zdenerwowałem się, bo wmawiałaś mi coś, co jest całkowicie absurdalne – kontynuował. – Nie przyszło mi do głowy, że odbierasz to zupełnie inaczej. Postaram się więcej nie dawać ci powodów do niepokoju, dobrze?
Kobieta w końcu spojrzała na przyjaciela. W jej oczach nie dostrzegł ani złości, ani uporu, jednak widać było wyraźnie, że wciąż jest zaniepokojona.
- Ja też przepraszam – powiedziała tylko.
Sebastian uśmiechnął się nieśmiało, a kiedy odwzajemniła uśmiech, pozwolił sobie na czuły pocałunek.
- Ania mówi, że odkąd wyszłaś z więzienia jesteś nieswoja – powiedział po chwili, patrząc na nią z troską. – Ma trochę racji.
Joasia spuściła wzrok. Przez chwilę chciała mu powiedzieć o dręczących ją snach, ale zbyt wiele musiałaby wyjaśniać.
- Po prostu chciałabym zakończyć tę sprawę – odparła w końcu.
Przez kilka następnych dni komisarze krążyli w miejscu, wciąż nie mogąc znaleźć najmniejszego choćby tropu. Sprawdzili bilingi Witebskiego i Żukowskiego, których podejrzewali o udział przynajmniej w pierwszym zamachu na Agnieszkę, jednak niewiele z tego wynikało. Faktycznie na dwie minuty przed strzałem z telefonu Żukowskiego wykonano połączenie pod nieznany numer, jednak do niczego to komisarzy nie mogło doprowadzić. Po pierwsze numer był na kartę, a po drugie od tamtego dnia pozostawał nieaktywny.
W weekend Sebastian pozwolił bliźniaczkom pójść na imprezę urodzinową do koleżanki. Jednocześnie skorzystał z wolnej soboty i zaprosił do siebie Joasię. Oboje czuli się nieco dziwnie, jakby znowu mieli po piętnaście lat i w ukryciu przed rodzicami planowali zakazany seks. Nie przeszkodziło im to jednak w pójściu do łóżka i spędzeniu razem kilku naprawdę miłych chwil. Niestety wspólnie spędzany czas zakłócił zgrzyt klucza w drzwiach wejściowych…
- Bo jesteś głupia – stwierdziła bezceremonialnie Eliza, wchodząc do mieszkania. – Nie wiem, czego się tak cykasz, Maciek chciał cię tylko pocałować.
- Ale ja nie chciałam – odparła Karolina ze złością.
- I spieprzyłaś nam imprezę – skwitowała Eliza.
Komisarze zamarli w łóżku, zupełnie nie wiedząc, co zrobić. Oboje byli nadzy, ich ubrania spoczywały porozrzucane na podłodze. Dopiero kiedy głosy bliźniaczek oddaliły się do kuchni, komisarze odważyli się na siebie spojrzeć.
- Nie mogą mnie tu zobaczyć – szepnęła Joasia, wyplątując się z kołdry i sięgając po bieliznę.
Sebastian spojrzał na nią z dezaprobatą, ale wyglądała na całkowicie pewną swoich słów. W gruncie rzeczy on także nie uważał, by był to właściwy sposób zakomunikowania córkom, że znalazł im macochę.
Ubrali się najszybciej i jednocześnie najciszej jak było to możliwe.
- Zagadaj je – szepnęła Aśka.
- Twoje buty i kurtka są w przedpokoju… - zauważył Sebastian.
Aśka zdawała sobie z tego sprawę, ale najwidoczniej bliźniaczki zaaferowane dyskusją ich nie zauważyły. W przeciwnym razie na pewno szukałyby komisarzy w mieszkaniu. Kobieta pokazała Sebastianowi gestem, żeby szedł do córek i komisarz chcąc nie chcąc, spełnił jej polecenie.
W głębi duszy Seba czuł, że nie postępuje słusznie. Może i wybrał najłatwiejszą w tej chwili opcję, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że ta decyzja szybko się na nim zemści. Bez słowa jednak poszedł do kuchni, gdzie nadal sprzeczały się bliźniaczki.
- Już po imprezie? – zagadnął nieco zbyt głośno.
Nastolatki podskoczyły na dźwięk jego głosu.
- Ty w domu? – zdziwiła się Eliza, zastanawiając się jednocześnie, czy nie powiedziała czegoś, czego nie powinien usłyszeć jej ojciec.
Tymczasem Joasia wyślizgnęła się z sypialni, w mgnieniu oka porwała swoje ubrania z przedpokoju i boso wymknęła się na korytarz, zamykając za sobą drzwi najciszej, jak było to możliwe. Dopiero piętro niżej założyła buty i kurtkę i jak najszybciej opuściła blok Sebastiana.
Kompletnie irracjonalna sytuacja uświadomiła obojgu komisarzom, że dalsze pozostawanie w takim układzie jest niemożliwe. Aśka zaczęła wyrzucać sobie, że dopuściła do tego, decydując się na związek z przyjacielem. Sebastian z kolei postanowił sobie solennie, że natychmiast tę sytuację rozwiąże.
Jeszcze tego wieczoru komisarz pojechał do Joasi, żeby po pierwsze ją przeprosić, a po drugie wspólnie ustalić plan działania. Kobieta wyglądała na przybitą.
- Naprawdę się nie gniewam – powiedziała, po raz trzeci słysząc gorące przeprosiny Sebastiana. – Zresztą, to nie twoja wina. Po prostu tak wyszło.
Usiadła na oparciu fotela obok Sebastiana i pozwoliła wziąć się za rękę.
- Musimy coś z tym zrobić – dodała łagodnie. – Tak się nie da…
- Wiem – odparł Sebastian, kiwając głową. – Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
Wyczuł, że Aśka zesztywniała, jakby spodziewała się czegoś złego, jednak zignorował to.
- Musimy powiedzieć dziewczynom – oznajmił spokojnie. – Jeśli chcesz, mogę zrobić to sam, ale uważam, że powinniśmy być przy tym oboje.
Kobieta zamyśliła się na moment. Wizja takiej rozmowy wcale jej się nie podobała, ale Sebastian niewątpliwie miał rację. Jeśli mieli być razem, bliźniaczki musiały poznać prawdę. Trudno jednak było przewidzieć ich reakcję…
- Dobrze – powiedziała w końcu. – Powiedzmy im.
- No to do dzieła – zarządził Sebastian, wstając.
Joasia spojrzała na niego zaskoczona.
- Teraz? – zapytała, unosząc brwi.
- Nie ma na co czekać – stwierdził Sebastian stanowczo.
Aśka nie była tym zachwycona, ale z drugiej strony powtarzała sobie w duchu, że przynajmniej będą mieli to z głowy. Czuła się bardzo dziwnie, kiedy Sebastian zawołał córki i poprosił, by usiadły z nimi w salonie. Patrzyła na ich twarze i wiedziała, że nie przeczuwają, co za chwilę usłyszą.
Sebastian postanowił przejąć na siebie obowiązek przekazania córkom nowiny.
- Dziewczyny, jesteście już prawie dorosłe – zaczął uroczyście, na co bliźniaczki natychmiast zrobiły się czujne, - dlatego wspólnie z Asią zdecydowaliśmy, że powinniśmy szczerze z wami porozmawiać.
- To ma coś wspólnego z twoim pobytem w więzieniu? – zapytała wprost Eliza.
Nigdy nie brakowało jej tupetu, co niekiedy niewątpliwie było zaletą, ale w sytuacjach wymagających delikatności i taktu często przeszkadzało. Tak jak teraz. Sebastian poczuł, że Aśka patrzy na niego z pretensją. Nic dziwnego, nigdy nie powiedział jej, ile na ten temat wiedzą bliźniaczki.
- Nie – odparł spokojnie, - ta sprawa jest zakończona. Już wam to tłumaczyłem.
Nastolatki nie wyglądały na przekonane i Aśka nagle poczuła, że bardzo chciałaby się znaleźć daleko stąd. Teraz jednak nie miała już wyjścia, musiała doprowadzić sprawę do końca.
Poczuła, że Sebastian bierze ją za rękę i natychmiast zrozumiała, że popełnił błąd. Bezbłędnie wyczuła emocje bliźniaczek, od których zgęstniała atmosfera.

- Spotykamy się od pewnego czasu – powiedział spokojnie Sebastian.

wtorek, 26 stycznia 2016

17. What is love

Tego popołudnia udało im się porozmawiać krótko z Agnieszką, jednak nic z tego nie wynikało. Mogli jedynie ponownie przydzielić jej ochronę.
Wieczorem zorganizowali wizję lokalną z udziałem balistyka. Na podstawie jego wyliczeń ustalono prawdopodobne miejsce oddania strzału, jednak nie znaleziono tam nic niepokojącego.
- Ostatnim razem znalazłeś cały sprzęt – zauważyła Joasia, przypominając sobie słowa Sebastiana.
- Ostatnim razem byłem świadkiem i gość musiał wiedzieć, że go szukam – odparł mężczyzna zamyślony. – Nie miał czasu po sobie posprzątać. Tym razem widocznie mu się nie spieszyło.
- Myślisz, że to ten sam człowiek? – upewniła się policjantka.
Seba zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią.
- Nie wiem – powiedział w końcu. – Może ten sam, może nie, ale z całą pewnością to jest to samo zlecenie.
- Cholera – mruknęła Joasia, - nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Oksana nie żyje…
- Ciekawe czy to wszystko ma związek z tymi zaginięciami prostytutek – zagadnął Seba, ruszając w kierunku samochodu. – Wszystko się zaczęło, kiedy grzebaliśmy przy tej sprawie.
- Wszystko się zaczęło, kiedy zaczęliśmy grzebać przy sprawie Rysia – sprostowała Joasia.
- Myślisz, że on stoi za tym wszystkim? – zapytał Seba z powątpiewaniem.
- Nie – odparła Aśka bez wahania. – Myślę, że poruszyliśmy coś zdecydowanie większego.
W milczeniu wsiedli do samochodu i przebili się do centrum. Oboje myśleli o czekającym ich śledztwie. Nie potrafili znaleźć nic, czym mogliby pchnąć sprawę do przodu, a czas coraz bardziej ich gonił.
- Mam nadzieję, że Agnieszka się nie wystraszy – odezwał się w końcu Seba. – Chyba nie jest przyzwyczajona do takich sytuacji, a bez niej będzie nam jeszcze trudniej.
- Nie wyglądała na wystraszoną – zauważyła Joasia, obserwując, jak krople deszczu rozbijają się o szybę. – Ale może powinna dać sobie z tym spokój, dla własnego bezpieczeństwa.
- Na pewno chodzi ci o jej bezpieczeństwo? – zapytał Seba z przekąsem.
- A niby o co? – odparła Joasia zaskoczona, ale mężczyzna bezbłędnie wyczuł zmianę w jej głosie.
- Nie jesteś przypadkiem zazdrosna? – zapytał Sebastian, nie kryjąc rozbawienia.
Kobieta prychnęła z godnością.
- Nie udawaj – drążył Seba.
- A dałeś mi powody? – zapytała Aśka, utkwiwszy w przyjacielu badawcze spojrzenie.
Sebastian zauważył, że tylko jego bawi ta rozmowa i nieco zbiło go to z tropu.
- Agnieszka wyciągnęła mnie z więzienia, nie mam powodów, żeby jej nie ufać – dodała Joasia po chwili, ponownie odwracając się w kierunku przedniej szyby. Wyglądała na obrażoną.
- A ja dałem? – zdziwił się Seba, unosząc brwi.
Aśka nie odpowiedziała, co jeszcze bardziej zaskoczyło komisarza.
- Jestem stały w uczuciach – powiedział pojednawczo.
- Tak, już to udowodniłeś – zakpiła Joasia. – Z Basią byłeś pół życia i nie przeszkodziło ci to, żeby zakochać się w kimś innym. Co dopiero ja, raptem raz się przespaliśmy…
- Słucham? – warknął Seba, tym razem już nie kryjąc złości. – Znasz mnie tyle lat i pieprzysz takie głupoty?
- Głupoty? – powtórzyła kobieta, unosząc brwi.
- Nie sądziłem, że akurat ty kiedykolwiek mi to wypomnisz – powiedział Seba z irytacją. – Świetnie, po prostu świetnie. Grunt to zaufanie.
Żadne już się nie odezwało. W milczeniu zajechali pod blok Joasi i kobieta wysiadła bez słowa pożegnania, nieco zbyt mocno zamykając drzwi.
Krople deszczu uderzały miarowo o parapet za oknem. Zgrały się w dziwacznym rytmie z chrapliwym oddechem tuż nad jej uchem.
Ciężkie ciało przygwoździło ją do twardej pryczy, tak że nie mogła nawet drgnąć. Zresztą, wcale nie chciała. Jak dzikie zwierzę, zaszczute i przerażone, zamarła w bezruchu w nadziei, że napastnik odejdzie.
Wtuliła twarz w śmierdzący wilgocią koc i liczyła uderzenia deszczu. W głowie szumiało coraz bardziej, oddech przyspieszał, serce łomotało w piersi. Czy to się kiedyś skończy?
Drzwi otworzyły się gwałtownie, wpuszczając do środka snopy jasnego światła.
- Dawaj ją tu – zabrzmiał rozkazujący głos.
Zamknęła oczy, czując, że ciężar zelżał. Instynktownie złapała się pryczy, kiedy ktoś pociągnął ją gwałtownie w stronę drzwi. Nie, tylko nie tam, już lepiej zostańmy tu…
Nieprzyjemne chrupnięcie i promieniujący ból ręki na chwilę zawładnęły kobietą. Światło oślepiło, a niezliczone ręce nie dawały się opędzić.
Czy gdzieś jeszcze jest inny świat?
Krople deszczu bębniły o parapet, a mocne światło lampki nocnej wycelowanej prosto w twarz oślepiało. I nawet dotyk obcych rąk na całym ciele wciąż był wyczuwalny.
Spięcie między komisarzami pozornie było absurdalne, ale okazało się brzemienne w skutkach. Aśka pewna swoich racji nie zamierzała odzywać się do Sebastiana. On z kolei poczuł się mocno dotknięty i postanowił dać partnerce nauczkę.
Niestety skomplikowane relacje między przyjaciółmi mocno utrudniły pracę nad śledztwem. Z trudem rozmawiali nawet na tematy zawodowe, omawiając tylko absolutnie niezbędne sprawy. Wspólnie raz jeszcze odwiedzili oba miejsca, w których tajemniczy snajper próbował pozbyć się pani adwokat, a następnie pojechali do szpitala, żeby ponownie porozmawiać z Agnieszką.
- Słuchajcie, ja naprawdę wiem, że każdy szczegół może być ważny, ale nic nie widziałam – powtórzyła kobieta po raz kolejny.
Wyglądała całkiem nieźle i czuła się dobrze. Ręka miała pozostać niesprawna przez jakiś czas, ale poza tym wszystko było w porządku i jeszcze tego dnia miała opuścić szpital.
- A poprzednio? – drążył Sebastian.
- Słuchajcie, nie wiem, może wariuję, ale mam wrażenie, że za pierwszym razem maczali w tym palce wewnętrzni – powiedziała Agnieszka, decydując się w końcu na podzielenie z komisarzami swoją teorią. – Zagroziłam im wtedy, że zgłoszę nadużycie do prokuratury – mówiła, zerkając znacząco na Joasię. – Dosłownie chwilę później padł strzał. Widziałam ich, kiedy już po wszystkim wsiadaliśmy do samochodu – dodała, zwracając się do Sebastiana. – Tak jakoś na mnie patrzyli… Nie wiem, mam wrażenie, że mają z tym coś wspólnego.
- Snajper musiał być tam dużo wcześniej – zauważył nieco sceptycznie komisarz.
- Mógł czekać na cynk – powiedziała Joasia. – Na wynik naszej rozmowy. W zależności od moich zeznań wewnętrzni mieli dać mu znać, czy cię sprzątnąć, czy nie.
- To możliwe – przyznała Agnieszka, kiwając głową. – Tylko że prokurator nie uwierzy w naszą wersję wydarzeń. Nie możemy oskarżyć wewnętrznych, nie mając dowodów. No chyba że prokurator pozna całą prawdę – dodała, patrząc znacząco na Joasię.
Policjantka rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Pojadę do laboratorium – powiedziała, podnosząc się z krzesła. – Może wiedzą już, z jakiej broni pochodzi kula.
Prawda była taka, że chciała po prostu się ulotnić, bo temat zszedł na niebezpieczne dla niej tory. Nie spodziewała się jednak, że Sebastian zostanie. Starając się nie dać po sobie poznać złości i rozczarowania, pożegnała się z Agnieszką i wyszła.
- Tym razem nie rezygnuj z ochrony – powiedział Seba, patrząc na koleżankę surowo. – Kilka dni ciszy nie oznacza, że sprawa jest zamknięta.
- Teraz to już i ja to wiem – odparła Agnieszka z westchnieniem.
- To się mogło zupełnie inaczej skończyć… - kontynuował mężczyzna.
- Oj no dobra, już nie truj – burknęła prawniczka. – Dlaczego nie pojechałeś z Aśką? – zapytała, kierując rozmowę na inne tory.
- Dzisiaj wychodzisz, tak? – zagadnął Seba, jakby nie dosłyszał pytania. – Może dasz się zaprosić na drinka? Nie mówię, że dziś… - dodał szybko, bezbłędnie wyczuwając, że średnio ta propozycja zabrzmiała.
- Sebastian – odparła Agnieszka łagodnie, ale stanowczo, - bardzo was lubię, oboje. I dlatego bardzo bym prosiła, żebyś nie wykorzystywał mnie do odgrywania się na Aśce.
Komisarz udał zaskoczenie, ale Agnieszka wcale się na to nie nabrała.
- Kobiety wyczuwają takie rzeczy – powiedziała z pobłażliwym uśmiechem. – Zawsze wiedzą, czy naprawdę jesteś zainteresowany, czy tylko udajesz.
- Dziwne, że nie wyczuwają, kiedy chodzi o inną kobietę – mruknął Sebastian.

Przez resztę dnia jego parszywy humor zdawał się utrzymywać. Po rozmowie z Agnieszką był jeszcze bardziej zły na Aśkę. Skoro prawniczka mimo tak otwartej propozycji wyczuła jego nieszczere zamiary, dlaczego ona, jego partnerka, przyjaciółka i kochanka nie potrafiła zauważyć, że zupełnie nie jest Agnieszką zainteresowany?

poniedziałek, 25 stycznia 2016

16. What is love

Aśka usiadła gwałtownie. Nie zważając na ciemność i koc, którym była ciasno owinięta, zerwała się z kanapy. Materiał skrępował jej ruchy, a chaotyczne próby wyplątania się z pułapki pogorszyły sprawę i kobieta upadła na ziemię. Ponownie rozległo się pukanie do drzwi i dopiero wtedy Joasia zdała sobie sprawę, co ją obudziło.
Chwilę trwało nim w popłochu pozbierała się z podłogi i otworzyła drzwi. Na widok Sebastiana poczuła wzbierający w niej żal. Łzy stanęły jej w oczach, a głos uwiązł w gardle i niewiele brakowało, by zrobiła to, co rano. Z trudem zebrała się w sobie. Bez jednego słowa wpuściła Sebastiana do środka i zdobyła się na słaby uśmiech.
Mężczyzna zupełnie nieświadomy walki, jaką toczyła właśnie ze sobą, podszedł i pocałował ją czule.
- Jesteś lodowata – stwierdził, dotykając delikatnie jej policzka. – Dobrze się czujesz?
Aśka pokiwała głową, wycofując się do salonu.
- Jak było na basenie? – zagadnęła, zbierając z podłogi zmięty koc.
Bardzo się starała, żeby jej głos zabrzmiał swobodnie, ale niewiele z tego wyszło. Sebastian bezbłędnie wyczuwał, że coś się stało. Kobieta czuła na sobie jego podejrzliwe spojrzenie.
- W porządku – odparł. – Dziewczyny zadowolone.
- To świetnie – rzuciła Joasia przesadnie beztroskim tonem. – Chcesz coś do picia? Może jesteś głodny? – pytała.
Zaczęła drżącymi rękami zbierać ze stołu gazety. Robiła wszystko, żeby tylko nie patrzeć na Sebastiana. Nie chciała się znowu rozkleić, a czuła, że jest niebezpiecznie blisko histerii. W środku wszystko w niej krzyczało.
- Aśka, daj spokój – powiedział w końcu Seba, obejmując kobietę w talii i przyciągając do siebie. Zmusił ją delikatnie, by usiadła obok niego. – Co się dzieje?
Kobieta potrząsnęła gwałtownie głową, próbując jednocześnie pozbyć się narastających emocji i niewygodnych pytań Sebastiana. Nie doczekawszy się odpowiedzi, mężczyzna przytulił ją ostrożnie i pogłaskał po włosach. Nie mógł wiedzieć, że Aśka z całych sił zagryza wargi, żeby powtrzymać szloch.
W miarę upływu wieczoru kobieta uspokajała się i atmosfera stawała się przyjemniejsza. Za wiele nie rozmawiali, głównie po prostu siedzieli przytuleni. W telewizji leciała lekka komedia, która może nie była zbyt ambitna, ale jak na ten wieczór idealna.
- Zostaniesz na noc? – zapytała cicho Joasia, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe.
Sebastian cały czas automatycznie głaskał ją po włosach, a ona pod wpływem tego dotyku w końcu całkowicie się uspokoiła. Jednak na samą myśl o wyjściu przyjaciela i samotnym spędzeniu nocy, jej serce gwałtownie przyspieszało, a żołądek zdawał się wywracać na lewą stronę.
- Wolę nie zostawiać dziewczyn samych na noc, jeśli nie muszę – odparł Sebastian, nie domyślając się, że w pytaniu Joasi jest drugie dno.
Kobieta pokiwała głową w milczeniu. Zamknęła oczy. A gdyby tak zasnąć nim Sebastian wyjdzie?
Rytmiczny odgłos kroków to przybliżał się, do oddalał. Joasia wstrzymywała oddech za każdym razem, kiedy mijał masywne drzwi, przesłaniając skąpe światło wpadające z korytarza przez szparę przy podłodze. Jedno przejście, drugie, ósme, dwudzieste trzecie, osiemdziesiąte dziewiąte…
Zgrzytnął zamek i drzwi otworzyły się. A gdyby tak rzucić się do ucieczki? Co z tego, że z pewnością ją złapią? Co z tego , że pewnie nie zdoła nawet dotrzeć do drzwi? Może choć ktoś usłyszy jej nieme wołanie o pomoc…
Drzwi zamknęły się, ale wysoka, masywna postać została w środku. Nie odzywała się i nie ruszała, a w ciemności Joasia nie mogła jej zobaczyć, ale dobrze wiedziała, że gdzieś tu jest. Słyszała jej oddech, czuła smród potu i alkoholu. Jak drapieżnik, czaiła się do skoku, czekała tylko na odpowiedni moment.
W absolutnej ciszy rozległ się dźwięk uderzania metalu o metal. To kajdanki zadzwoniły cicho w ciemności. Chwilę później zacisnęły się na nadgarstkach Joasi, unieruchamiając jej ręce na plecach.
- Entliczek … - wyszeptał chrapliwy głos, a wprawne ręce rozpięły rozporek jej spodni.
- …pentliczek… - spodnie zsunęły się do połowy uda.
- ...czerwony… - bluzka w strzępach znalazła się na podłodze.
- …stoliczek… - wielkie, grube palce zacisnęły się mocno na jej piersiach.
- …na kogo… - nieogolona, śmierdząca twarz zbliżyła się do jej twarzy.
- …wypadnie… - wielkie, oślizgłe wargi objęły w gwałtownym pocałunku jej usta.
- …na tego… - potężna dłoń wsunęła się brutalnie między jej uda, usuwając z drogi zbędny materiał.
- …bęc!
Telewizor nadal grał, w rogu pokoju paliła się lampa. Tylko Sebastiana już nie było.
Po wszystkim co się stało, Aśka nie wyobrażała sobie powrotu do pracy. Zaczęła bać się ludzi, ich spojrzeń, a nawet samej obecności. Niestety akurat w tym zawodzie brak kontaktu z ludźmi jej nie groził. Po raz pierwszy w życiu przyszło jej do głowy, żeby zrezygnować z pracy i odrzuciła tę myśl jedynie ze względów ekonomicznych.
Dwutygodniowe zwolnienie lekarskie miało pomóc jej dojść do siebie nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Problem polegał tylko na tym, że ani za dnia, ani w nocy nie mogła zaznać spokojnego snu. Wspomnienia z pobytu w pokoju zatrzymań wydziału wewnętrznego, a potem jednej z cel aresztu śledczego nie dawały jej ani chwili wytchnienia. I ani codzienne wizyty Sebastiana, ani próby rozmowy z Anią nie mogły przynieść jej ulgi.
Cztery dni po wyjściu z więzienia Joasię odwiedziła Agnieszka. Nie była do końca pewna, jak zostanie przez policjantkę przyjęta, ale Aśka ucieszyła się na jej widok. Teraz chętnie przyjmowała gości, zawsze było to lepsze od samotnego siedzenia przed telewizorem.
- Jak się czujesz? – zapytała Agnieszka, kiedy już usiadły przy herbacie.
- Świetnie – odparła Joasia nieco zbyt swobodnym tonem. – Słodzisz?
Agnieszka pokręciła głową. Przez chwilę w milczeniu mieszała herbatę.
- Wewnętrzni odpowiedzą za nadużycia – powiedziała po chwili, patrząc na policjantkę, która wydawała się całkowicie skupiona na swoim kubku. – Ale powinni odpowiedzieć za co innego.
Aśka potrząsnęła gwałtownie głową.
- Dajmy temu spokój – mruknęła. – Nie mam żadnych dowodów. Ich słowa przeciwko moim.
- Może gdyby dostali zasłużoną karę, poczułabyś się lepiej – próbowała dalej Agnieszka.
Tym razem Joasia już wyraźnie się zdenerwowała.
- Żadna kara nie cofnęłaby czasu – powiedziała ze złością. – Nawet gdyby spędzili w pierdlu resztę życia, to nie sprawi, że zapomnę.
Kobieta wstała i skierowała się do kuchni, chcąc pod byle pretekstem zaznać chwili samotności, jednak zatrzymał ją głos Agnieszki.
- Powiedziałaś Sebastianowi? – zapytała.
- Nie ma o czym – odparła Joasia, odwracając się do prawniczki ze sztucznym uśmiechem. – Było, minęło. Czas zapomnieć i żyć dalej.
W jej słowach z pewnością sporo było racji. Problem polegał tylko na tym, że bardzo trudno było się do tego zastosować.
Agnieszka wciąż rozmyślała o całej sytuacji. Nie znała komisarzy długo, ale wspólne przejście przez niełatwe śledztwo sprawiło, że czuła się z nimi związana. Etyka zarówno zawodowa jak i zwyczajnie ludzka nie pozwalała jej zdradzić Sebastianowi, z czym boryka się Joasia, jednak doświadczenie i intuicja podpowiadały, jak trudno będzie kobiecie przez to przejść. Agnieszka miała wrażenie, że Seba – jak to facet – uznał sprawę pobytu przyjaciółki w więzieniu za zakończoną i zupełnie nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo psychicznie rozbita jest Joasia.
Nadszedł początek listopada, a wraz z nim zakończyło się zwolnienie lekarskie Joasi. Chcąc nie chcąc, w końcu zjawiła się w pracy, jednak czuła się w niej jeszcze bardziej obco niż przypuszczała. Przyjaciele zdążyli za nią zatęsknić i przywitali ją z entuzjazmem, ale ona nie wiedzieć czemu poczuła się przez to jeszcze gorzej.
- No i po krótce tak to wygląda – zakończył Sebastian.
Streszczał jej właśnie rezultaty ostatniego śledztwa, które poprzedniego wieczoru udało mu się szczęśliwie zakończyć. Kobieta jednak nie wyglądała na zainteresowaną. Sebastian miał już zapytać, co się z nią dzieje, ale do biura wpadła zaaferowana Kaśka.
- Agnieszka została postrzelona – powiedziała na wydechu. – Zabrali ją do szpitala, ale nie wiem, w jakim jest stanie.
- Przecież miała mieć ochronę! – zawołał Sebastian, zrywając się z miejsca.
- Przedwczoraj z niej zrezygnowała – odparła Kasia, wzruszając ramionami. – Nic się nie działo, więc uznała, że jest bezpieczna.
- Uznała – warknął Seba ze złością.
Aśka chciała się dowiedzieć czegoś więcej, ale mężczyzna uparł się, żeby jechać do szpitala i sprawdzić, w jakim stanie jest Agnieszka. Na miejscu zastali już mundurowych, którzy, jak się okazało, byli świadkami całego zdarzenia.
- Postrzał w okolicy lewego obojczyka – oznajmił jeden z funkcjonariuszy. – Lekarze mówią, że wyjdzie z tego.
- Jak to się w ogóle stało? – zapytał Seba z mieszaniną irytacji i niepokoju.
 - Wychodziła z prokuratury, nagle padł strzał – odparł drugi mężczyzna, wzruszając ramionami. – Kilkunastu świadków, ale nie potrafili powiedzieć nic więcej ponad to, że słyszeli odgłos wystrzału i widzieli jak Zielińska upada na ziemię.
- Snajper? – upewnił się Sebastian.
Policjanci pokiwali głowami, po czym Seba spojrzał na partnerkę.

- No to sprawa jest w toku – skwitował, unosząc znacząco brwi.