Sebastian chciał powiedzieć Kaśce, że
przekazała im fałszywy trop i ostrzec tym samym koleżankę przed informatorami,
którymi się posiłkowała, ale Aśka wybiła mu to z głowy. Sama nie była pewna, co
o tym myśleć. Z jednej strony podejrzewanie Kaśki było absurdalne, a z drugiej
cała ta sprawa od początku pełna była absurdów.
- I jak śledztwo? – zagadnęła Ania,
wyrywając przyjaciółkę z zamyślenia.
- Do dupy – odparła Joasia, wzdychając.
Odłożyła papiery, które powinna była
wypełniać i ziewnęła.
- Seba nie dał ci się wyspać? – zakpiła
Ania, zajmując miejsce po drugiej stronie biurka.
Aśka mimowolnie skrzywiła się na myśl o
nocy spędzonej u Sebastiana.
- Co jest? – zapytała Ania zaskoczona
reakcją przyjaciółki. – Dziewczyny dały się we znaki?
- Nie, na razie nas olewają – odparła
Joasia, wzruszając ramionami. – Ale to nie potrwa długo.
- Przeczuwasz katastrofę? – zapytała Ania
pół żartem, pół serio.
- Wiesz – odparła Aśka, ignorując ton
koleżanki, - zastanawiam się, czy to w porządku. Z jednej strony mamy prawo być
razem, a dziewczyny zachowały się paskudnie, zwłaszcza Eliza. I naprawdę cieszę
się, że Sebastian trzyma moją stronę, ale czy tak faktycznie powinno być?
Anka westchnęła, poważniejąc w końcu.
Doskonale rozumiała, o czym mówi jej przyjaciółka.
- Ja też się nad tym zastanawiałam –
przyznała. – I myślę, że Sebastian fatalnie to rozegrał. Powinien przygotować
dziewczyny, wyjaśnić wszystko, zapytać o zdanie. Teraz mają poczucie, że ich uczucia
się nie liczą.
- Wiem – mruknęła Joasia przybita. –
Czuję się, jakbym odbierała im ojca. Jest ich najbliższą osobą, bardzo go
potrzebują.
- Bardziej niż ty? – podchwyciła
natychmiast Ania.
Aśka uśmiechnęła się smutno.
- Po prostu to powinno wyglądać inaczej –
powiedziała tonem kończącym rozmowę.
Tego wieczoru sytuacja w domu Sebastiana
przedstawiała się zupełnie inaczej. Ledwie komisarze przekroczyli próg
mieszkania, natychmiast wyczuli unoszącą się w powietrzu awanturę. Rzeczy
Joasi, jej ubrania, kosmetyki i inne drobiazgi, porozrzucane były po podłodze,
a Karolina zapłakana wychodziła z sypialni ojca.
- Dałeś jej półki mamy?! – zawołała do
Sebastiana, dławiąc się łzami. – Pozwoliłeś jej spać w tym łóżku?! W łóżku, w
którym spała mama?!
- Uspokój się – powiedział komisarz,
starając się zebrać myśli. – Aśka nie chce zajmować miejsca mamy…
- Właśnie widzę! – krzyknęła Karolina
rozżalona. – Schowałeś nawet zdjęcie mamy!
Aśka spojrzała na przyjaciela i Sebastian
poczuł się osaczony. Faktycznie, zrobił to. Zdjęcie Basi stało na jego nocnej
szafce, w sumie bardziej z przyzwyczajenia niż jakichś górnolotnych pobudek.
Schował je, kiedy zaprosił do domu Joasię. Wiedział, że to i tak dla niej
niełatwe. Chciał zrobić wszystko, by poczuła się w tym mieszkaniu możliwie
swobodnie, ale nie pomyślał, jak odbiorą to jego córki.
Przez chwilę nie mógł znaleźć
odpowiednich słów i Karolina wykorzystała jego milczenie. Cisnęła mu pod nogi
książkę, którą akurat trzymała i zapłakana wybiegła z mieszkania. Sebastian
natychmiast wypadł za nią i chwilę później Aśka usłyszała na klatce odgłosy
awantury.
Sebastianowi udało się przyprowadzić
córkę do domu, ale Joasia miała wrażenie, że to tylko pogorszy sprawę.
Dziewczyna zapłakana zamknęła się w pokoju, trzaskając głośno drzwiami, a Seba
dołączył do partnerki, która zbierała swoje rzeczy.
- Wszystko zrobiłem źle – westchnął Seba
przybity, kiedy Aśka w milczeniu układała swoje ubrania na półce. – Wszystkie
cierpicie przeze mnie.
- To nieprawda – odparła kobieta,
odwracając się. – To nie twoja wina.
- Chciałbym, żebyś dobrze się tu czuła –
powiedział Sebastian, rozglądając się po sypialni. – Wiem, że to i tak trudne,
a zachowanie dziewczyn… - urwał i westchnął.
- Sebastian – zaczęła Joasia łagodnie, -
Karolina zawsze była taka cicha i spokojna. To musiało nią bardzo wstrząsnąć,
skoro tak zareagowała.
- Wiem – mruknął mężczyzna. – Ale
przecież to tylko półki, rzeczy Basi już dawno tu nie było…
- Nie chodzi o półki – odparła Aśka
cierpliwie. – Sebastian, one straciły matkę, a teraz boją się, że stracą też
ciebie. Musisz z nimi porozmawiać.
- Wiem – powtórzył Sebastian.
Emocje nieco opadły i reszta wieczoru
zapowiadała się spokojnie. Eliza wróciła dość późno, nie zaszczycając ojca
nawet jednym spojrzeniem. Z dwojga złego Aśka wolała już obojętność niż
awantury, przynajmniej chwilowo.
Cały wieczór policjantka spędziła w
sypialni, czytając książkę. Nie wychodziła nawet do łazienki, żeby nie natknąć
się na bliźniaczki. Nawet kiedy milczały, ich spojrzenia mówiły wszystko, a ona
i tak wystarczająco źle czuła się w tym mieszkaniu.
Kiedy Sebastian wszedł do sypialni w
piżamie, Joasia w końcu się podniosła. Mimowolnie spojrzała na ślady własnych
paznokci na jego twarzy i po raz kolejny tego dnia poczuła wyrzuty sumienia.
- Będzie lepiej, jeśli prześpię się w
salonie – powiedziała, nie patrząc na przyjaciela.
- Myślę, że to już i tak niczego nie
zmieni – odparł Seba, wzruszając ramionami.
- Nie chodzi o dziewczyny – mruknęła
Joasia nieco zmieszana i po tonie jej głosu mężczyzna natychmiast domyślił się,
co jest grane.
Usiadł na łóżku i przez chwilę myślał w
milczeniu. Wspominał słowa Agnieszki. Jeśli
chcesz jej pomóc, zapewnij jej poczucie bezpieczeństwa.
- Nie jest ci łatwiej, kiedy ktoś jest
przy tobie? – zapytał w końcu, podnosząc wzrok.
Joasia spojrzała na niego, ale nie
odpowiedziała.
- Gdybym się bał, wszystko jedno czy
sennych koszmarów, czy czegoś realnego, chciałbym, żebyś przy mnie była –
kontynuował Sebastian po chwili, ostrożnie dobierając słowa.
- Chcę – odparła w końcu Joasia, a
mężczyzna miał wrażenie, że każde słowo z trudem przechodzi jej przez gardło. –
Ale nie chcę znowu zrobić ci krzywdy.
- Ile razy mam jeszcze powtarzać, że nic
się nie stało? – zapytał Seba z pobłażliwym uśmiechem.
- Nie ma znaczenia, ile razy to
powtórzysz – powiedziała Aśka wciąż przybita. – To się nie powinno wydarzyć.
Jak byś się czuł na moim miejscu?
- Nie mam pojęcia – odparł szczerze
Sebastian, tym razem już całkiem poważnie, - bo nie chcesz ze mną rozmawiać.
Aśka nie odpowiedziała. Przez kilka
długich chwil mierzyli się spojrzeniem i w końcu Sebastian zrozumiał, że jeśli
on nie podejmie tematu, sprawa znowu umrze śmiercią naturalną.
- Agnieszka mówiła, że wewnętrzni stosują
specyficzne metody przesłuchań – powiedział, obserwując uważnie przyjaciółkę. Miał
wrażenie, że przez jej twarz przemknął ledwie zauważalny grymas.
Kobieta odwróciła się z kamienną twarzą,
wbijając wzrok w szafę. Sebastian uśmiechnął się mimowolnie. Tak dobrze znał tę
minę, tyle już razy napotykał się na opór nie do sforsowania…
- Nie rozumiem tego – kontynuował, kiedy
milczenie zaczęło się przedłużać. – Mogłem zrozumieć twoje milczenie, kiedy
byłaś w więzieniu, ale teraz? Ich tu nie ma, a nawet powiem więcej: nie żyją –
powiedział, akcentując ostatnie słowa.
Nie wiedzieć kiedy, poczuł irytację. Aśka
nawet nie drgnęła i Sebastian zdał sobie sprawę, że jest skazany na porażkę.
Źle to rozegrał, ale w głębi duszy zaczynał poważnie wątpić, czy w ogóle można
to było rozegrać dobrze.
- Zrobisz jak zechcesz – podsumował,
odkładając zegarek na szafkę nocną.
Aśka jak zwykle postawiła na swoim. Spała
w salonie, ale tak naprawdę tylko dlatego, że Sebastian tak szybko odpuścił.
Źle czuła się z wydarzeniami poprzedniej nocy i potrzebowała zapewnień
przyjaciela, że nie ma do niej żalu. Choć nie przyznałaby się do tego nawet
przed sobą, chciała, by namawiał ją gorąco do wspólnego spania, może nawet
dalej drążył temat i wypytywał, aż w końcu pękłaby, zalała się łzami i wyznała
mu wszystko. Może i byłoby to dziecinne, przynajmniej z jej punktu widzenia,
ale gdzieś w głębi duszy właśnie tego potrzebowała. Chciała, żeby wiedział.
Żeby rozumiał.
Następnego ranka Aśka zabrała Agnieszkę
do Piekar, żeby pokazać jej rzekome miejsce wyłowienia zwłok. Prawniczka była
dokładnie tego samego zdania co ona, jednak nie przybliżało ich to do
rozwiązania sprawy.
- Więc myślisz, że Kaśka jest kretem? –
upewniła się Agnieszka, wysłuchawszy wszystkiego, co Aśka miała do powiedzenia.
Policjantka westchnęła ciężko.
- Nie wiem – powiedziała ostrożnie. – Nawet
jeśli świadomie wpuściła nas w maliny, na pewno nie zrobiła tego z własnej
woli.
Pani mecenas przez chwilę przechadzała
się wokół, myśląc intensywnie.
- Myślisz, że zmusili ją do współpracy
tak samo jak ciebie? – zapytała w końcu, patrząc koleżance w oczy.
Joasia zawahała się. Nie chciała
zagłębiać się w ten temat, ale Agnieszka była jedyną osobą, która znała prawdę.
- Mogło tak być – mruknęła w końcu.
Od strony Wisły powiał silny wiatr i obie
kobiety otuliły się szczelniej kurtkami. Przez chwilę milczały, a potem
Agnieszka wyjęła paczkę papierosów.
- Sebastian się martwi – powiedziała,
zaciągnąwszy się porządnie. – I czuje się zagubiony.
Aśka wzruszyła ramionami. Schowała ręce
do kieszeni i odwróciła się w stronę Wisły.
- To nie moja sprawa – kontynuowała
prawniczka niezrażona, - ale może oboje poczulibyście się lepiej, gdyby
wiedział.
- Naprawdę myślisz, że poczułby się
lepiej? – zapytała Joasia, unosząc brwi.
Była tak zaskoczona takim tokiem
rozumowania, że zapomniała o swoim postanowieniu milczenia i odwróciła się do
rozmówczyni.
- Tak – odparła spokojnie pani adwokat. –
Najgorsza prawda jest lepsza od niepewności. A ponadto, ludzie wiążą się, żeby
wspierać się w trudnych chwilach. Tak jest od wieków i nie bez powodu. Razem
można znieść więcej niż osobno.
- Masz rację – oświadczyła Joasia
stanowczo, - to nie twoja sprawa.
Odwróciła się na pięcie i odeszła w
stronę samochodu, odprowadzana przez Agnieszkę wzrokiem.