piątek, 9 marca 2012

1. Kwestia zaufania

Wszystko działo się bardzo szybko. W jednej chwili jechali, kłócąc się zaciekle, w następnej samochód wypadł z drogi i dachował na poboczu. Hałas, ból, szok.
Pierwszy w sytuacji zorientował się Sebastian. Zerknął na siedzenie pasażera i stwierdził, że Aśka także rozgląda się z oszołomieniem wypisanym na twarzy. Na ramieniu miała głębokie rozcięcie i policzek krwawił w kilku miejscach, ale wyglądała na świadomą.
- Wynośmy się stąd – mruknął Seba.
Z jego strony samochód był zbyt zgnieciony, żeby wydostać się przez okno, o otwarciu drzwi w ogóle nie mogło być mowy. Joasia zdawała się zrozumieć to w tym samym momencie co on, bo bez słowa uwolniła się z pasów i zaczęła mozolnie przesuwać do okna.
Wydostanie się ze zgniecionego auta nie było ani łatwe, ani przyjemne. Dłonie pokaleczyła resztkami szkła, ale udało jej się opuścić pułapkę. Podała rękę Sebastianowi i chwilę później on także klęczał na trawie.
- Celine? – zawołała Joasia, zaglądając na tylne siedzenie. – Jesteś cała?
Odpowiedziała jej cisza. Spojrzała zaniepokojona na Sebastiana.
- Trzeba ją wyciągnąć – mruknął mężczyzna. – Samochód może wybuchnąć. A poza tym… lepiej, żeby nas tu nie było.
Aśka pokiwała głową i w milczeniu obserwowała, jak Sebastian wyłamuje resztki szkła z tylnej szyby. Po chwili usłyszała, jak nawołuje kobietę po imieniu, choć jego głos był mocno stłumiony – głowa, ramiona i barki ponownie znalazły się w samochodzie.
- Możesz się ruszać? – zapytał.
Joasia nie dosłyszała odpowiedzi. Zaniepokojona przygryzła nerwowo wargę i rozejrzała się. Miała dziwne wrażenie, że są obserwowani.
- Dobrze, powoli – mówił Seba nadzwyczaj łagodnym tonem.
Celine znali zaledwie od kilkunastu godzin. Mieli ją chronić, podczas gdy Ania i Rafał szukali jej porwanego synka. Wszystko to było bardzo dziwne. Najpierw przyjechała z rodziną do Polski, gdzie rzekomo miała być bezpieczna. Potem zaginął mały Jean-Pierre, a sama Celine miała nagle wyjechać, zostawiając męża. Ni stąd ni zowąd Joasia i Sebastian zostali jej ochroniarzami. Kolejne wydarzenia następowały w bardzo niewielkich odstępach czasu, przez co nikt nie miał okazji głębiej się nad tym zastanowić. O ile Joasia przyjęła zlecone zadanie z profesjonalnym opanowaniem, o tyle Sebastian jakoś nie umiał odnaleźć się w nowej roli. Od chwili spotkania odnosił się do Celine z wyraźną arogancją, a z upływem czasu stał się po prostu niegrzeczny. To właśnie było powodem kłótni całej trójki na chwilę przed wypadkiem.
- Seba, pospiesz się – powiedziała Joasia, przestępując nerwowo z nogi na nogę.
Chwilę później mężczyzna wyłonił się z samochodu, przytrzymując Celine za ramiona. Aśka nie czekała na zaproszenie. Uklękła obok, delikatnym ruchem złapała kobietę za rękę i pomogła jej wyjść.
- Zmywajmy się – mruknął Seba, obrzucając spojrzeniem pustą drogę.
- Ale gdzie? – zapytała Celine z wyraźnym zdezorientowaniem na twarzy. – Nie lepiej zaczekać, aż ktoś nam pomoże?
- Zapomnij – odparła Joasia, pomagając jej wydostać się z rowu. – Prędzej spotkasz tu wrogów niż przyjaciół. Chodź – dodała, widząc, że nadal jest niezdecydowana, - to nie czas na dyskusje. Musisz nam zaufać.
Uśmiechnęła się krzepiąco i pierwsza pobiegła przed siebie, wymijając drzewa. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że Celine nie jest przyzwyczajona do podobnych wędrówek, więc zwolniła nieco tempo.
Przez długi czas żadne z nich się nie odzywało. Sebastian znowu wyglądał na nadąsanego, a Joasia zanurzyła się w rozmyślaniach. Nie bardzo wiedziała, gdzie się znajdują. Od dobrych kilkudziesięciu czy nawet kilkuset kilometrów nie patrzyła na mapę, a teraz nawet nie mogła sobie przypomnieć ostatnio mijanych miejscowości, choć ich nazwy i tak niewiele by jej powiedziały. Docelowo mieli trafić do Francji i pamiętała, że przekraczali granicę, ale jakoś nie mogła skojarzyć, czy były ty Czechy, czy Słowacja.
- Gdzie my idziemy? – zapytała w końcu, przerywając milczenie. – Masz jakiś plan czy po prostu tak sobie spacerujemy?
W jej głosie dało się wyczuć złość, ale Sebastian zdawał się na to nie reagować.
- Na razie na południe – powiedział po chwili zastanowienia. – Gdzieś, gdzie uda mi się złapać zasięg.
- A co potem?
- Nie wiem, Aśka, skąd mam wiedzieć? Za jakieś kilka kilometrów powinna być rzeka. Dobrze by było ją przekroczyć.
- Chcesz zmylić trop? Myślisz, że będą nas szukać?
- To możliwie.
Pokiwała głową, rezygnując z dalszych pytań. Wyjaśnienia Sebastiana dały jej jako takie poczucie panowania nad sytuacją.
Niecałą godzinę później dotarli do brzegu rzeki. Prąd nie był wartki, ale szeroka na kilkadziesiąt metrów, mętnoszara woda i tak robiła wrażenie. Najgorsze jednak były przybrzeżne szuwary.
- Mam nadzieję, że w nich nie utkniemy – mruknęła Joasia. – Umiesz pływać? – zwróciła się do Celine.
Kobieta pokiwała głową, choć jej mina jasno wskazywała, że wolałaby ominąć tę rzekę szerokim łukiem.
- Pewnie wolałabyś basen z hydromasażem – zakpił Seba.
Obie kobiety postanowiły puścić ten komentarz mimo uszu.
- Masz zasięg? – zapytała spokojnie Joasia.
- Dwie kreski. Może uda się połączyć.
Odszedł na bok, przykładając telefon do ucha. Przez chwilę Aśka przyglądała mu się z uwagą, a potem opadła na ziemię, wzdychając ciężko. Celine poszła w jej ślady, jakby tylko czekała na przyzwolenie.
- Dobrze się czujesz? – zagadnęła policjantka.
- Nie poczuję się dobrze, dopóki Jean-Pierre się nie znajdzie.
Aśka dokładnie zmierzyła kobietę wzrokiem. Jej bogato zdobiona tunika na ramiączkach, czarne, skórzane, obcisłe spodnie i piętnastocentymetrowe szpilki co najmniej nie pasowały do sytuacji.
- Zdejmij buty – powiedziała Aśka łagodnie, zwracając się do piosenkarki i sama zastosowała się do własnego polecenia. – Będą przeszkadzać w wodzie.
Kątem oka zauważyła, że stopy i kostki Celine są pokrwawione, co zresztą nie było dziwne, biorąc pod uwagę jej obuwie.
- Zapnij je na pasku – dodała, wskazując głową szpilki, - ręce musisz mieć wolne.
Celine bez słowa sprzeciwu wykonywała polecenia, a Joasia nie była pewna, dlaczego tak uporczywie milczy.
- Nie mamy nawet apteczki – mruknęła, próbując zagłuszyć ciszę, która jak zwykle działała na nią destrukcyjnie. – Twoje nogi wyglądają strasznie.
- Nic mi nie jest – odezwała się w końcu piosenkarka.
- Dziwię się, że w ogóle dałaś radę iść taki kawał.
- To ma jakiś sens? Po co zagłębiamy się w tę dzicz? – zapytała z nagłym ożywieniem. – Wcale nie chcę się ukrywać, nie boję się. Może jeśli pozwolę się znaleźć, uwolnią mojego synka?
Joasia doskonale rozumiała jej emocje. Wcale nie była zaskoczona wątpliwościami i niepokojem.
- Posłuchaj – powiedziała, pochylając się w stronę rozmówczyni, - ci, którzy porwali Jean-Pierre’a, tak naprawdę chcą dorwać ciebie. Dopóki ty jesteś poza ich zasięgiem, twój syn jest bezpieczny. Jesteś naszą kartą przetargową.
- Boję się, że oni go zabiją – wyznała Celine ze łzami w oczach, - to tak długo trwa…
- Minęły dopiero dwa dni – przypomniała jej łagodnie Joasia. – Musisz się uzbroić w cierpliwość. Mogą minąć tygodnie, nim twój synek wróci do domu. Nim ty wrócisz do domu…
- Więc co mam robić?
- Skupić się na tym, żeby przeżyć – powiedziała stanowczo policjantka. – Chyba nie muszę ci tłumaczyć, że znajdujesz… że wszyscy znajdujemy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, prawda? Powtórzę jeszcze raz: dopóki ty żyjesz, twój synek także będzie żył.
Rozmowę przerwało im nadejście Sebastiana, choć Joasia miała nieodparte wrażenie, że Celine mimo wszystko chciała jeszcze coś dodać. Mężczyzna wrzucił do rzeki telefon, a za nim przełamaną na pół kartę sim i zaczął zdejmować bluzę. Celine spojrzała na niego zszokowana.
- Mogą nas namierzyć po telefonie – wyjaśniła Joasia. – Ze swoim zrób to samo. – Sięgnęła do kieszeni spodni po swoją komórkę, wyjęła z niej kartę i z cichym westchnieniem wrzuciła do wody. Celine zrobiła to samo bez zmrużenia oka. - I co? – zapytała Joasia, zerkając na Sebę z niepokojem.
- Rozmawiałem z Rafałem. Już wiedzieli o naszym wypadku, policja ponoć dopiero bada miejsce zdarzenia. Myśleli, że zginęliśmy.
- Ale co dalej?
- Musimy iść, znaleźć jakieś miejsce na nocleg. Niedługo zacznie się ściemniać.
- Seba, nie denerwuj mnie… O czymś przecież rozmawiałeś z Rafałem!
Policjant spojrzał znacząco na Celine, jakby chciał dać partnerce do zrozumienia, że nie zamierza przy niej rozmawiać. Joasia jednak natychmiast spiorunowała go wzrokiem.
- Kiedy chodziliśmy jeszcze do szkoły, wymyśliliśmy coś na kształt planu awaryjnego – wyjaśnił niechętnie. – Wtedy to były tylko żarty, ale teraz może się okazać przydatny. Zresztą, porozmawiamy o tym później, musimy się pospieszyć.
Seba wskoczył do wody i spojrzał wyczekująco na kobiety. Ku zaskoczeniu komisarzy Celine nie zawahała się ani przez moment, żeby natychmiast za nim podążyć.
Nie było to przyjemne doświadczenie. Mimo że dzień był ciepły, temperatura wody zdawała się bliska zera, a odległość do brzegu zamiast się zmniejszać, jakby się zwiększała.
Pierwsza do celu dotarła Joasia. Zziajana wdrapała się na dość wysoki brzeg i podała rękę Celine, która płynęła tuż za nią. Sebastian wydostał się z rzeki ostatni, nie korzystając jednak z pomocy partnerki. Aśka miała wielką ochotę puścić kilka złośliwych komentarzy, jednak uznała, że moment nie sprzyja kłótniom.
Ruszyli w dalszą drogę, kierując się wzdłuż rzeki. Żadne z komisarzy nie powiedziało tego na głos, jednak oboje zdawali sobie sprawę, że to nieco ryzykowne. O wiele łatwiej było ich znaleźć przy tak charakterystycznych punktach jak rzeka, jednak oddalanie się groziło przede wszystkim brakiem wody pitnej, a także zagubieniem w dzikim krajobrazie.
- Powinniśmy zrobić postój – oznajmiła niespodziewanie Joasia.
Od kilkunastu minut z niepokojem zerkała na Celine, której każdy krok zdawał się sprawiać coraz większy problem. Sebastian obejrzał się, wyraźnie szukając powodu do kolejnych aroganckich komentarzy.
- Po co?
Joasia wiedziała, że Seba celowo ją prowokuje i postanowiła zachować spokój.
- Celine ledwie idzie – powiedziała. – Spójrz na jej nogi.
- Nic mi nie jest – wtrąciła szybko kobieta, starając się nie eksponować krwawych śladów na stopach.
- Trudno się dziwić, jak się chodzi po lesie w szpilkach – zauważył Sebastian, wzruszając ramionami.
Nie zatrzymał się ani na moment, spokojnie idąc cały czas tym samym tempem.
- Skąd mogła wiedzieć, że tu wylądujemy? – zapytała Joasia z nagłą agresją. – A gdybym to ja miała szpilki?
Stanęła niespodziewanie, krzyżując ręce na piersiach. Wyglądała na wściekłą.
- Ty się tak nie ubierasz – odparł Seba z wyraźną kpiną w głosie.
- Nic ci do tego, jakie noszę buty – wtrąciła się Celine, nagle odzyskując pewność siebie. – Spowalniam cię? Nie sądzę. Więc pilnuj własnego nosa.
Aśka uśmiechnęła się z przekorą zadowolona, że Celine przestała w milczeniu znosić kolejne kąśliwe uwagi. Sebastian najwyraźniej w ogóle się tego nie spodziewał, bo zamiast wdawać się w awanturę, usiadł na pniu drzewa, ogłaszając tym samym postój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz