poniedziałek, 31 stycznia 2011

181.

Kolejną wycieczkę do łazienki potraktowała dużo poważniej, ale też starała się podejść do tematu spokojnie. Rozebrała się i zdjęła opatrunek. Na widok szwów znowu zaczęła wymiotować, ale tym razem udało jej się nad sobą zapanować. Siląc się na odwagę i weszła pod prysznic, jednak kiedy po raz kolejny spojrzała na swoją klatkę piersiową, straciła nad sobą panowanie. Osunęła się po ścianie, usiadła w brodziku pod bieżącą wodą i rozpłakała się. Nie miała pojęcia, ile czasu spędziła w takiej pozycji. Wątpiła, czy kiedykolwiek by się podniosła, gdyby nie głos Sebastiana, który dobiegł ją zza drzwi.
- Asia, wszystko w porządku? - zawołał.
Przygryzła wargi, żeby nie usłyszał, że płacze. Chwilę trwało, nim się opanowała i odpowiedziała mu dopiero za trzecim razem.
- Nic mi nie jest, już wychodzę - odkrzyknęła.
Z trudem wstała, uważając, by nie oprzeć się na bolącej ręce. Zakręciła wodę, wytarła się pobieżnie, odwracając wzrok do rany, zarzuciła koszulę na ramiona i wyszła. Sebastian uśmiechnął się na jej widok z wyraźną ulgą. Objął ją bardzo delikatnie i pogłaskał po twarzy.
- Strasznie się za tobą stęskniłem - szepnął. Chciał ją pocałować, ale odwróciła głowę. Zrobiło mu się przykro, ale uśmiechnął się tylko. - Boli cię jeszcze? - zapytał.
- Już mniej, ale ćwiczenia były katorgą - westchnęła.
Oparła głowę na jego ramieniu. Przed chwilą wściekała się, że musi wyjść do niego i udawać, że wszystko jest w porządku, ale teraz poczuła ulgę. Objęła go za szyję zdrową ręką i zachłysnęła się jego zapachem.
- Będziesz mnie taką kochał? - szepnęła. - Naprawdę będziesz?
- Jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe - zapewnił Seba. - No już nie smuć się, mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak? - zainteresowała się natychmiast.
- Yhy. Ale najpierw opowiem ci, co słychać u dzieciaków. - Podprowadził ją do łóżka i pomógł usiąść. - Otóż wyobraź sobie, że dwie ostatnie doby Kuba miał kolkę. Ania mówi, że nie zmrużyli oka. Krzyś ma zadane swoje pierwsze w życiu wypracowanie, ale oświadczył, że nie napisze go, dopóki nie wrócisz, bo ty zawsze odrabiałaś z nim polski.
Aśka uśmiechnęła się mimowolnie. Kiedy pomyślała o dzieciach, cała rozpacz odsunęła się na dalszy plan. Dopiero zrozumiała, jak bardzo za nimi tęskni, ale tak naprawdę najważniejsze było to, że one tęsknią za nią.
- A jak Daria? - zapytała.
- Cała zakochana w tym Damianie czy jak mu tam... A na mnie śmiertelnie obrażona, bo nie pozwoliłem jej zająć się dzieciakami, tylko poprosiłem Ankę.
- Chciałabym już do was wrócić... - wyznała z westchnieniem.
- Jeszcze tylko kilka dni...
Urwał w połowie zdania, utkwiwszy wzrok w jej klatce piersiowej. Wystraszona i zakłopotana podążyła za jego spojrzeniem i stwierdziła, że w miejscu rany koszula jest poplamiona krwią.
- Zawołam Tomka - powiedział, zrywając się natychmiast. - Nie ruszaj się stąd.
Wcale nie musiał jej tego mówić. Siedziała zszokowana i otrząsnęła się dopiero w momencie, kiedy Tomek zaczął rozpinać jej koszulę. Przytrzymała ją zdrową ręką i spojrzała znacząco na Sebastiana.
- Ja... zaczekam na korytarzu - mruknął.
Na widok zakrwawionego opatrunku Aśce znowu zrobiło się niedobrze.
- Cholera - zaklął lekarz pod nosem. - Aśka, czy ja ci nie mówiłem, że masz uważać na te szwy? Potraktowałaś je wodą i porozłaziły się. - Zauważył, że płacze, więc postanowił darować sobie ciąg dalszy kazania. - Zaczekaj, podam ci znieczulenie miejscowe i spróbuję zszyć tu kawałek.
Pół godziny później Tomek wpuścił Sebastiana do sali i zostawił ich samych. Aśka odczuła ulgę, bo po znieczuleniu nie musiała przynajmniej zmagać się z bólem.
- Przepraszam - powiedziała, uśmiechając się nieśmiało do Sebastiana. - Byłam trochę nieostrożna pod prysznicem...
- Wystraszyłaś mnie - przyznał. - Ale najważniejsze, że nic ci nie jest.
- Mówiłeś, że masz dla mnie jakąś niespodziankę - zagaiła dziewczyna z chytrym uśmiechem.
- No mam. Dzisiaj ekipa skończyła budowę naszego domu.
- Naprawdę?
Widać było, że sprawił jej tym wielką radość. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, oczy jej się zaświeciły.
- Wszystko jest tak jak chciałaś - powiedział Sebastian, głaszcząc ją delikatnie po policzku. - Niestety ogród to na razie trawa i błoto, no i meble trzeba wybrać...
- Jesteś kochany - przerwała mu. - Bardzo ci dziękuję.
- E tam - odparł. - W nowym domu wszystko się zmieni. Będziemy szczęśliwi, zobaczysz.
- Przecież jesteśmy! A problemy... każdy jakieś ma.
Nie odpowiedział. Wciąż go zaskakiwała. Nie spodziewał się, że będzie taka dzielna, nawet w tej sytuacji. Był pewien, że w końcu trafiła na coś, co ją przerośnie. Tymczasem zdawało się, że on zniósł to dużo gorzej niż ona. Z jednej strony był to oczywiście powód do radości, ale z drugiej... jak długo można być tak dzielną?
- Trochę się boję powrotu do domu - wyznała nagle Aśka.
Seba spojrzał na nią trochę zaskoczony. Spodziewałby się raczej stwierdzenia, że nie może się tego doczekać.
- Dlaczego? - zapytał w końcu. - Przecież nie znosisz szpitali.
- Niby tak, ale... - westchnęła. - Tutaj nie muszę nic udawać. Wszyscy wiedzą, że... jestem po mastektomii. A w domu? W domu będę musiała nauczyć się wszystkiego na nowo.
- Kochanie... - zaczął Seba, ale nie bardzo wiedział, co rzec dalej.
- Oprócz ciebie i Ani ktoś jeszcz wie?
- Nie, chociaż Daria pewnie się domyśla. Nie martw się, szybko dojdziesz do siebie, zobaczysz.
Uśmiechnął się nieśmiało. Po chwili namysłu musiał przyznać, że sam bał się tego powrotu do rzeczywistości. Nagle perspektywa spędzenia kolejnych dni w szpitalu wydała mu się bardzo kusząca.
- To wszystko jeszcze chyba do mnie nie dotarło - powiedziała Aśka. - Czuję się, jakby to był tylko koszmarny sen. Szkoda, że nie mogę się obudzić i stwierdzić, że wszystko jest jak dawniej...
- Bo wszystko jest jak dawniej - podchwycił natychmiast Sebastian.
Odpowiedzi się nie doczekał, ale też wcale się jej nie spodziewał. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie dyskusje są bezsensowne, a wszystko i tak wyjdzie "w praniu".
Dni mijały powoli, a były tak łudząco podobne do siebie, że czas zdawał się stanąć w miejscu. Aśka coraz chłodniej traktowała Sebastiana, chociaż starała się udawać, że nic się nie zmieniło. Sama sobie nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego ostatnio obecność ukochanego tak bardzo ją denerwowała. Czuła się, jakby istniała w jakiejś innej rzeczywistości, do której nie mogła dopuścić nikogo. Sebastian nie potrafił zrozumieć jej niechęci. Nie naciskał, nie próbował zmuszać do rozmów, więc głównie milczeli. A nie była to cisza taka jak kiedyś - porozumienie najlepszych przyjaciół, raczej męcząca, niemal bolesna.
- Jutro wypuszczę cię do domu - powiedział Tomek we wtorek wieczorem. - Szwy zdjęte, wszystko ładnie się goi, więc nie ma powodu, żeby cię tu dłużej trzymać. Musisz tylko pamiętać o ćwiczeniach, diecie i ogólnej ostrożności.
- Jasne, dzięki.
Poprawiła koszulę, wstała i podeszła do okna. Nawet nie zauważyła, kiedy z sali wyszedł lekarz, mijając w drzwiach Anię.
- Cześć Asieńko - powiedziała, kładąc przyjaciółce rękę na ramieniu.
Dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła z wysiłkiem. Mimo wszystko jednak w damskim towarzystwie czuła się teraz o niebo lepiej.
- Jutro wychodzę - oznajmiła, opierając się o parapet.
- Już? Dzwoniłaś do Sebastiana?
- Nie, dopiero się dowiedziałam.
- Stary zatrzymał go na komendzie, mamy popieprzoną sprawę... No ale nieważne. Wychodzisz, czyli dobrze się już czujesz? - zapytała Ania.
- Dobrze jak dobrze... - westchnęła. - Ale Tomek ma rację, nie ma sensu, żebym dłużej tu leżała. To mi nie pomoże dojść do siebie.
- Nie tęsknisz za domem? - zdziwiła się policjantka, wyczuwając niechęć w głosie przyjaciółki.
- Tęsknię... na swój sposób. Marzy mi się łóżko w naszej sypialni, obok kołyska Kubusia, cisza, spokój... No i Sebastian. Ale z drugiej strony wiem, że nic nie będzie jak dawniej i nawet nie ma sensu marzyć.
- Marzyć zawsze jest sens - odparła Ania z uśmiechem.
Tymczasem Sebastian siedział na komendzie i wypełniał raporty, choć właściwie były to tylko pozory. Tak naprawdę czekał na Rafała. Kiedy w końcu przyszedł, dokumenty wylądowały z hukiem po drugiej stronie biurka.
- Coś ty taki zły? - zapytał Rafał, opadając na krzesło.
- Stary chce mnie wysłać na jakąś wymianę czy coś - mruknął. - Na pół roku, rozumiesz?
- Teraz? Przecież wie, jaka jest sytuacja...
- Widać empatia nie jest jego mocną stroną - odparł Sebastian, wzdychając. - Nawet nie mam siły się wkurzać, wiesz?
- Wyobrażam sobie. No ale chyba się nie zgodziłeś?
- Chciałem od razu mu powiedzieć, żeby szukał sobie innego kozła ofiarnego, ale stwierdził, że nie oczekuje ode mnie żadnej odpowiedzi, bo decyzja już zapadła i do tematu wrócimy za jakiś czas.
- Czyli że co?
- Czyli że innymi słowy mam się pakować - skwitował Sebastian, patrząc na przyjaciela znacząco.
- Naprawdę zamierzasz jechać? - zapytał Rafał z niedowierzaniem.
- Oszalałeś? Oczywiście, że nie. Najwyżej mnie wywali.
- Aśka nie będzie zachwycona...
- Ja też nie jestem, ale muszę wybrać mniejsze zło. Nie mogę zostawić Aśki na pół roku, nie ma nawet mowy. W żadnych okolicznościach nie chciałbym tego robić, a co dopiero teraz. Zresztą, nie ma o czym mówić.
- Zapomniałem ci powiedzieć... Anka napisała mi smsa, że Aśka jutro dostanie wypis.
- Naprawdę? Nic mi nie powiedziała - mruknął Seba.
- Nie wyglądasz na zadowolonego - zauważył Rafał, unosząc brwi.
- To trochę skomplikowane... I chyba nie mam ochoty teraz tego roztrząsać. Obym za tydzień mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że nie było się czego bać. - Sięgnął po raporty, które przed chwilą przeleciały pół biurka i westchnął. - Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo bym chciał, żeby mnie teraz pogoniła do roboty...

niedziela, 23 stycznia 2011

180.

Jeśli ta noc nie była najcięższą w ich życiu, to z pewnością należała do pierwszej piątki. Sebastian nie ruszał się na krok ze szpitala, przeżywając wszystko razem z ukochaną, choć i tak nie mógł jej pomóc. Leżała bez słowa na łóżku trawiona bólem, nie mogąc zmrużyć oka. Tomek kilka razy zwiększał jej dawkę środków przeciwbólowych, ale niewiele to pomagało.
- Spróbuj zrobić jej zimny okład - mruknął w końcu do Sebastiana.
Dochodziła już trzecia, a poprawy wciąż nie było widać. Oboje byli półprzytomni ze zmęczenia, ale żadne z nich nie chciało zostawić Asi samej.
- Wracaj do domu - powiedziała cicho dziewczyna, patrząc jak Seba przykłada jej chłodny okład do ramienia. - Nie ma sensu, żebyś tu ze mną siedział.
Puścił to mimo uszu, odgarnął tylko delikatnie jej włosy z twarzy i znowu usiadł przy łóżku.
- Podać ci wody? - zapytał.
- Nie, ale mógłbyś otworzyć okno - odparła zachrypniętym głosem. - Strasznie tu gorąco.
Sebastian uchylił lufcik i przez moment wpatrywał się w czarne niebo. Kiedy się odwrócił, stwierdził, że oczy Joasi dziwnie się błyszczą. Przyłożył dłoń do jej czoła i westchnął cicho.
- Wygląda na to, że masz gorączkę.
Chwilę później potwierdził to Tomek. Aśka musiała przyznać, że z każdą chwilą czuje się bardziej otępiona i nie była już pewna, czy jest to związane z bólem, czy faktycznie z gorączką.
- Co się dzieje? - zapytał Seba, patrząc wyczekująco na przyjaciela.
- Organizm się broni - odparł wymijająco. - Zamknij okno i przykryj ją, nie może teraz zmarznąć.
Obudziła się rano, zmęczona i mokra od potu. Nie pamiętała, co działo się przez ostatnich kilka godzin, a jakoś nie chciało jej się wierzyć, że zasnęła. Sebastian drzemał na fotelu przy łóżku. Wyglądał na wyczerpanego, więc go nie budziła. Poruszyła się niespokojnie w pościeli, odkrywając przy okazji, że została odłączona od kroplówki i cewnika. Ból nie był już tak obezwładniający jak poprzedniego dnia, dzięki czemu udało jej się skupić na innych sprawach. Miała wielką ochotę pójść pod prysznic, ale to oznaczałoby zmierzenie się z rzeczywistością, a na to odwagi nie miała.
Usłyszała ciche pukanie i w drzwiach pojawiła się Ania. Na widok przyjaciółki uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć Asieńko - szepnęła, podchodząc do łóżka i bardzo delikatnie przytulając dziewczynę. - Jak dobrze cię widzieć.
- Strasznie się cieszę, że przyszłaś - powiedziała Aśka szczerze.
- Widzę, że Seba czuwał przy tobie...
- Jak zawsze. Mogłabyś go obudzić? Niech pojedzie do domu, prześpi się.
- Nigdzie nie jadę - mruknął Sebastian, który akurat się obudził. - Jak się czujesz?
- Lepiej.
- Seba, Aśka ma rację - wtrąciła się Ania. - Zmywaj się stąd, ja z nią posiedzę.
Zepchnęła go stanowczym ruchem z krzesła i sama zajęła jego miejsce. Sebastian stawiał się jeszcze przez chwilę, ale w końcu pocałował narzeczoną, obiecał, że niedługo wróci i wyszedł.
- Wyglądasz na zmęczoną - zauważyła Ania, przyglądając się przyjaciółce z troską.
- Ciężka noc - wyjaśniła krótko. - Dziękuję, że przyszłaś...
- Daj spokój.
Zamilkły obie. Aśka nie miała siły zmuszać się do rozmowy, a Ania z kolei nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Kiedy cisza zaczęła robić się kłopotliwa, do sali wszedł Tomek.
- No, widzę, że już nie śpisz - powiedział z uśmiechem. - A gdzie Sebastian? Wysłałyście go do domu?
- Niech się chłopina prześpi - odparła Ania szczęśliwa, że może się odezwać.
- Słusznie. Jak się dziś czujemy? - zwrócił się do Aśki.
- Lepiej - powtórzyła. - Mogę już wstawać?
- Nawet powinnaś. Dobrze by było, gdybyś wzięła prysznic.
- Z tym? - mruknęła dziewczyna, patrząc z dezaprobatą na dren.
- Pojemniczek bierzemy na szyję, odklejamy opatrunek i do roboty - powiedział dziarsko lekarz. - Pamiętaj, że woda musi być letnia, nie kieruj strumienia bezpośrednio na szew, no i w tym miejscu nie używaj mydła.
Aśka nie była tym zachwycona, ale nic nie powiedziała. Kiedy wyszedł z sali, podniosła się do pozycji siedzącej, krzywiąc się z bólu, bo niechcący oparła się na bolącej ręce.
- Może pójdę z tobą i ci pomogę? - zaofiarowała się Ania, która miała wielką ochotę coś zrobić.
- Nie jestem pewna czy to dobry pomysł, żebyś widziała mnie w takim stanie - mruknęła.
Oczywiście Ania natychmiast zrozumiała, o co chodzi dziewczynie, ale nie miała zamiaru tak łatwo odpuścić.
- Nie marudź. Sama nie pójdziesz, bo jeszcze zasłabniesz i co będzie?
Aśka uśmiechnęła się z wysiłkiem i podreptała za Anią do łazienki. Stanęła obok zlewu i z zaklopotaniem spojrzała na przyjaciółkę.
- No, ściągamy koszulę - zarządziła Ania.
Jak powiedziała, tak też zrobiła. Aśka drżącą ręką dotknęła opatrunku, ale chwilę trwało, nim zebrała się na odwagę. Odkleiła go ostrożnie i ze strachem spojrzała na szew. Natychmiast odwróciła głowę, próbując opanować gwałtowne mdłości, ale nie miała już szans. Oparła się o zlew i zwymiotowała. A potem zapadła się w ciemność.
Następną rzeczą, jaką zobaczyła po otworzeniu oczu była zaniepokojona twarz Tomka. Odchrząknęła cicho, próbując odzyskać głos.
- Co się stało? - zapytała cicho.
- Zemdlałaś - odparł lekarz, przykrywając ją dokładniej kołdrą.
- Przepraszam - wychrypiała.
Zaczęła przypominać sobie ostatnie minuty przed utratą świadomości i znowu poczuła mdłości. Odetchnęła głębiej, szukając wzrokiem czegoś, na czym mogłaby skupić myśli. Ujrzała Anię, która przechadzała się nerwowo po sali i co chwilę zerkała na nią ze łzami w oczach.
- Nie przejmuj się - powiedział Tomek. - Przez jakąś godzinę nie wstawaj, musisz dojść do siebie. Potem możesz jeszcze raz spróbować, ale nie idź sama, ok?
Skinęła głową i zamknęła oczy. Słyszała kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Przed oczami cały czas miała obraz swojego ciała. Pokręciła gwałtownie głową i spojrzała na Anię, która przycupnęła na stołku.
- Jak się czujesz? - zapytała nieśmiało.
- Pierwszy raz rzygałam na widok własnego ciała - powiedziała cicho, jakby nie dosłyszała pytania przyjaciółki.
- Daj sobie czas...
Dziewczyna pokręciła głową, a łzy pociekły po jej policzkach. Dopiero tak naprawdę zdała sobie sprawę z konsekwencji decyzji, którą podjęła.
- Jak mogę wymagać od Sebastiana, żeby zaakceptował mnie taką, skoro sama nie potrafię tego zrobić?
- Zawsze byłaś zbyt krytycznie do siebie nastawiona - odparła Ania, starając się nadać swojemu głosowi stanowcze brzmienie. - A Seba zawsze kochał cię bezwarunkowo.
- Mogłabyś zostawić mnie samą? - poprosiła.
Ania westchnęła tylko, ale bez protestów pożegnała się z Joasią i wyszła. Na korytarzu wyciągnęła komórkę, chcąc natychmiast powiadomić Sebastiana, jednak po chwili zrezygnowała z tego pomysłu. Doszła do wniosku, że zasłużył na porządny odpoczynek, a zresztą Asia wprost powiedziała, że chce być sama, więc jego obecność nie mogła w niczym pomóc.
Tymczasem dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do okna. Fizycznie nie czuła się wcale najgorszej, pomijając oczywiście ból ręki. Gorzej przedstawiała się sprawa psychiki. Wcześniej mogła udawać, że nie ma to aż takiego znaczenia. Dopóki nie zobaczyła na własne oczy jak to wygląda, łatwej było jej wierzyć w zapewnienia Sebastiana. Niestety teraz już wiedziała, że nigdy nic nie będzie takie samo.
- Nie przeszkadzam? - usłyszała męski głos od drzwi.
Odwróciła się i zobaczyła Tomka. Spróbowała sie uśmiechnąć, ale kiepsko jej to wyszło, więc tylko otarła łzy.
- Nie, skąd.
- Jak ręka?
- Boli - odparła, wzruszając ramionami.
- Trzeba zacząć ćwiczenia, bo inaczej nigdy nie odzyska sprawności.
- Teraz?
- Czas najwyższy.
- No dobrze, więc jak to ma wglądać? - zapytała, siląc się na rzeczowy ton.
- Usiądź. Najpierw zrobimy masaż.
Do tej pory słowo "masaż" zawsze kojarzyło jej się z przyjemnością, ale już wiedziała, że odtąd to się zmieni. Musiała zużyć cały zapas samokontroli, żeby nie krzyczeć z bólu, choć wyrwało jej się ciche jęknięcie.
- Staram się robić to jak najdelikatniej - powiedział lekarz przepraszającym tonem.
- Wiem, nie przejmuj się.
Myślała, że już nic gorszego nie spotka jej tego dnia, ale dalsze ćwiczenia utwierdziły ją w przekonaniu, jak bardzo się myliła. Miała olbrzymi problem z poruszaniem ręką, a Tomek pilnował jej niemal jak kat.
- Mam dość na dziś - mruknęła w końcu. - Już nie dam rady.
- Jeszcze trochę.
- Jutro, proszę...
- No dobrze, ale jutro poćwiczymy dłużej. Jak przyjdzie Seba, możesz iść pod prysznic.
- Pójdę sama - powiedziała stanowczo. - I to nie podlega dyskusji - dodała, widząc, że lekarz już otwiera usta. - Nie pokażę tego Sebastianowi. Nigdy w życiu.
- Tylko uważaj - westchnął Tomek, natychmiast zdając sobie sprawę, że rozmowa na ten temat nie ma sensu. - Jak źle się poczujesz, od razu wołaj pielęgniarkę, jasne? I uważaj na szwy.

sobota, 22 stycznia 2011

179.

Sebastian siedział na korytarzu ze wzrokiem wbitym w kolana. Czas się dla niego zatrzymał. Najpierw rozmyślał o Joasi, ale potem przypomniała mu się rozmowa z Darią. Zdał sobie sprawę, że wzięcie za nią odpowiedzialności było bardzo pochopnym posunięciem. Nie miał teraz czasu ani siły nawet na zajęcie się Kubusiem, a przecież pozostawał jeszcze Krzyś, który także był przecież pod jego opieką. Choroba Aśki musiała dotknąć ich wszystkich i tak naprawdę dopiero teraz to zrozumiał.
Wstał, podszedł do okna i wpatrzył się w granatowe niebo. Zdawało się ciemnieć z każdą chwilą, choć nie było jeszcze dziesiątej. Wyglądało na to, że niedługo nawiedzi ich porządna burza. Kilka pierwszych kropel deszczu odbiło się od parapetu i rozprysło na boki. Skupił się na tym widoku i po chwili przypomniał sobie jeden z zimowych wieczorów sprzed wielu lat. Nie pamiętal już nawet dokładnie, w którym to było roku, ale sytuacja zdawała się zaskakująco bliska. Siedział wtedy z Joasią w ich biurze na komendzie. Poprzedniego wieczoru rozstała się z Markiem, a on wypytywał ją usilnie o podły nastrój. Wtedy to po raz pierwszy rozpłakała się w jego obecności. Pamiętał, jak zuważył łzę uderzającą o biurko jak dzisiaj deszcz. Uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie swojego przerażenia. Tyle się zmieniło od tamtej pory, ale jego uczucie do Asi pozostało takie samo z tą tylko różnicą, że już nie musiał się z nim kryć.
Odwrócił się gwałtownie, słysząc dźwięk kroków i skrzypienie drzwi. To Tomek wyszedł z sali operacyjnej z nietęgną miną. Patrzył uważnie na Sebastiana, który ze strachu nie był w stanie wykrztusić słowa.
- Operacja się udała - powiedział w końcu Tomek, jednak w jego głosie nie słychać było entuzjazmu. - Anestezjolog właśnie ją wybudza, możesz wejść.
Sebastian bez słowa przekroczył próg sali operacyjnej, chociaż w jego głowie kłębiły się setki pytań. W tym momencie najważniejsze było dla niego upewnić się, że Joasia żyje. Kiedy ujrzał wnętrze pomieszczenia, nogi się pod nim ugięły. Docenił fakt, że Tomek doprowadził salę do względnego porządku, a przynajmniej pochował przedmioty, które mogłyby wzmóc jego strach, ale ogólne wrażenie i tak dalekie było od pozytywów. Aśka leżała z otwartymi oczami, najwyraźniej przytomna, ale nieświadoma. Pochylało się nad nią dwóch lekaży - jeden zadawał jej pytania, próbując ją docucić, a drugi kończył zakładać dren. Sebastian podszedł do nich i drżącą ręką pogłaskał Joasię po lewej dłoni. Nawet na niego nie spojrzała, oczy same jej się zamykały i chwilę później znowu spała.
- Coś nie tak? - zapytał Seba zdenerwowany, patrząc na lekarza z Mediolanu.
- To normalne, organizm musi się zregenerować - odparł za niego Tomek. - Pewnie będzie spała cały dzień.
Obudziła się nagle, wystraszona jakimś hukiem dochodzącym z oddali. Czuła się dziwnie otumaniona. Minęło kilka długich minut, nim przypomniała sobie, co się stało. Chwilę później zrozumiała, że huki, które przedarły się do jej podświadomości to odgłosy szalejącej burzy. Odchrząknęła, starając się odzyskać głos, ale suchość w gardle wszystko utrudniała. Sebastian natychmiast zauważył, że się obudziła i pochylił się nad nią zatroskany.
- Dobrze się czujesz? - zapytał i zaraz zdał sobie sprawę, jak głupio to zabrzmiało, ale było już za późno.
Joasia puściła to pytanie mimo uszu, głównie dlatego, że bardziej była zajęta własnym ciałem. Najpierw zobaczyła obok łóżka płaski, kulisty pojemnik w kolorze, który zapewne miał maskować jego zawartość, potem połączoną z nim rurkę, która, ku przerażeniu dziewczyny, wystawała z jej prawego boku. Przełknęła głośno ślinę, ale poczuła tylko drapanie w gardle. Odwróciła szybko wzrok od swojej klatki piersiowej, choć przez kołdrę, koszulę i opatrunki i tak nie mogła nic zobaczyć. Spojrzała na Sebastiana i uśmiechnęła się odruchowo, choć mięśnie twarzy nie bardzo chciały współpracować.
- Możesz mi podać wodę? - poprosiła zachrypniętym głosem.
Seba uniósł delikatnie jej głowę i pomógł się napić. Z napięciem obserwował wyraz twarzy ukochanej, w każdej chwili spodziewając się grymasu. Jednak nic takiego się nie stało. Aśka sama była tym zaskoczona, ale nie czuła bólu. Zebrała się w sobie i spojrzała na swoje ciało. Dopiero teraz zauważyła, że jej prawa ręka leży uniesiona do góry pod dziwnym kątem. Natychmiast zrozumiała, że musiała dostać końską dawkę środków przeciwbólowych, bo inaczej na pewno czułaby co najmniej dyskomfort.
- Źle się czujesz? - dopytywał Sebastian. - Może zawołam Tomka?
- Nie, wszystko jest chyba w porządku - odparła powoli, przyglądając się uważnie swojej dłoni i próbując zmusić ją do posłuszeństwa. - Tylko... nie mogę ruszać ręką...
- Spokojnie, Tomek mówił, że tak będzie, nie pamiętasz? Wieczorem minie działanie środków przeciwbólowych, a od jutra zaczynamy rehabilitację.
Aśka spojrzała raz jeszcze na swoją rękę, poważnie wątpiąc, czy następnego dnia będzie w stanie zmusić się do ćwiczeń. Westchnęła cicho i przymknęła na chwilę oczy. Nagle zdała sobie sprawę, że już po wszystkim i poczuła ulgę. Bała się myśleć o przyszłości, wolała cieszyć się udaną operacją.
- Coś ci potrzeba? - zapytał Seba niepewnym tonem. Bardzo chciał jakoś pomóc narzeczonej, ale nie miał pojęcia jak.
Dziewczyna pokręciła głową. Chciała tylko spać, spać i jeszcze raz spać.
- Jestem zmęczona - szepnęła.
- Śpij spokojnie, skarbie, ja tu przy tobie posiedzę - obiecał.
Chciała jeszcze o coś zapytać, ale już nie zdążyła, bo ogarnęła ją obezwładniająca senność. Obudziła się dopiero wieczorem, tym razem już bardziej świadoma rzeczywistości. Ból w klatce piersiowej nie był wcale aż tak silny, jak się spodziewała. Dużo większy okazał się sam strach. Nie miała odwagi dotknąć opatrunków, czy choćby któregokolwiek fragmentu prawej strony ciała. Od ręki promieniował rwący ból trudny do wytrzymania.
- Asia, słyszysz mnie? - powtórzył Tomek, bo kilka jego poprzednich pytań dziewczyna puściła mimo uszu.
Spojrzała na niego z uwagą. Właśnie wtrzykiwał bezbarwną substancję do kroplówki.
- Po co tyle tych rurek? - zapytała zachrypniętym głosem.
- Dren, który odsysa krew i limfę - odparł lekarz, wskazując na kulisty pojemnik, który wcześniej obserwowała Joasia, - kroplówka i cewnik. Rano dren zmienimy na mniejszy, a resztę odłączymy.
- Gdzie jest Sebastian?
- Wygoniłem go, żeby coś zjadł. A my w międzyczasie zmienimy opatrunek.
- Dałeś mi coś przeciwbólowego? - mruknęła Aśka, zanim zdążyła się powstrzymać.
- Tak, nawet sporo. Bardzo cię boli?
- Ręka - przyznała z westchnieniem.
- To dobrze - powiedział Tomek, manipulując przy cewniku, na co Aśka uniosła brwi. - Znaczy, że z czuciem wszystko w porządku.
- Komu dobrze, temu dobrze - burknęła, krzywiąc się.
- Widzę, że humorek dopisuje - uśmiechnął się lekarz. - I bardzo dobrze. Posłuchaj, zmienimy te opatrunki póki nie ma Seby, ok? Będzie trochę bardziej boleć. - Odczekał, aż dziewczyna skinie głową i mówił dalej. - Nie musisz patrzeć, lepiej odwróć głowę.
Przez moment ogarnęła ją dziwna odwaga. Chciała udowodnić mu, że się nie boi i stawić czoła widokom, które z pewnością nie miały być dla niej przyjemne. Wystarczyło jednak, że spojrzała na opatrunek i poczuła gwałtowne mdłości. Odwróciła się szybko, starając się głęboko oddychać, zacisnęła zęby i wbiła wzrok w okno.
- Szwy wyglądają bardzo dobrze - powiedział Tomek po chwili. - Już możesz się odwrócić.
- Dzięki - mruknęła. - Kiedy będę mogła wstać?
- Jutro. To znaczy wiesz, właściwie już możesz, ale pomyślałem, że będziesz chciała odpocząć i celowo to podłączyłem - odparł, wskazując niedbale ręką na rurki. - Nie czujesz się senna?
- Nie ma mowy, żebym zasnęła, dopóki ta ręka tak boli.
- Aż tak źle? - zaniepokoił się lekarz. Aśka machnęła lekceważąco zdrową ręką, ale mężczyzna nie dał się zmylić. - Dobra, przyjdę za godzinę. Jak już nie dasz rady wytrzymać, to zwiększę dawkę tych środków przeciwbólowych, ok?
Pokiwała głową i odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Kiedy została sama, znowu spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej znajdowała się jej prawa pierś. Łzy napłynęły jej do oczu i nawet nie zauważyła, kiedy pojawiły się na policzkach. Usłyszała kroki na korytarzu, więc starła je szybko lewą dłonią.
- O, nie śpisz już - powiedział Seba, wchodząc do sali. - Jak się czujesz, rybko?
- Boli mnie jak cholera - przyznała, - ale poza tym jest ok.
Mężczyzna usiadł na stołku przy łóżku i uśmiechnął się do niej nieśmiało. W jego oczach zobaczyła dziwny lęk. Widziała, jak spojrzenie ukochanego ślizga się po łóżku, podłodze, szafce, ale na jej ciało wyraźnie nie chciał patrzeć. Nagle poczuła do siebie obrzydzenie. W jednej chwili pożałowała swojej decyzji. Nawet nie próbowała opanować łez, które zaraz popłynęły po jej policzkach. Zaszlochała cicho. Sebastian spojrzał na nią przerażony.
- Asieńko, kochanie, aż tak cię boli? Ja zawołam Tomka... - mówił gorączkowo, zrywając się z krzesła.
- Nie - zaprotestowała, połykając łzy. - Nie boli.
- Ale przecież... - spojrzał na ukochaną bezradnie.
- Wiedziałam, że tak będzie! - zawołała nagle z histerią w głosie. - Wiedziałam! Po cholerę mnie namawialiście?!
- Skarbie, jesteś w szoku - zaczął roztrzęsionym głosem, - ale przecież... musi minąć trochę czasu...
- Czasu?! Czas tu niczego nie zmieni! - krzyknęła. Podniosła się na łokciu, chociaż miała ochotę wyć z bólu. - Już nie możesz na mnie patrzeć, a co będzie potem?! Ty idioto, ja bym w życiu nie zgodziła się na tą operację, gdybym wiedziała... - głos uwiązł jej w gardle. Opadła z powrotem na poduszkę, zagryzając wargi, żeby nie krzyczeć z bólu.
- Aśka, co ty pleciesz? - zapytał, z zaskoczenia zapominając o strachu. - Kotku, ja się po prostu boję. Robi mi się słabo, kiedy sobie pomyślę, jak się męczysz.
Pochylił się nad nią i delikatnie objął. Przez moment się stawiała, szarpała, próbowała go odepchnąć, ale w końcu pozwoliła się przytulić.
- Naprawdę? - szepnęła przez łzy.
- Oczywiście. Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć?
- Sama już nie wiem, co się ze mną dzieje...
- Kochanie, cokolwiek by się nie stało, możesz być pewna, że ja zawsze bardzo będę cię kochać. I zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza na świecie, rozumiesz? - powiedział, patrząc jej w oczy.
- Ja też cię kocham. I zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić. Zobaczysz - obiecywała gorliwie.
- Wyzdrowiej, tylko wyzdrowiej - szepnął. - Nic więcej nie chcę.

środa, 19 stycznia 2011

178.

W domu ku najwyższemu zdumieniu Sebastian zastał Darię. Kszątała się w szlafroku po kuchni, ziewając potężnie, ale na jego widok natychmiast się ożywiła.
- I jak badania? - zapytała, patrząc na niego wyczekująco.
- Źle - odparł krótko Sebastian. - W czwartek operacja. Słuchaj, ja muszę do niej jechać i pewnie zostanę tam na noc. Poproszę Ankę, żeby z wami została, ok?
- Po co? Ja się wszystkim zajmę - zapewniła dziewczyna gorliwie.
- Wystarczy, że zajmiesz się nauką - burknął.
Nie wdawał się w dłuższe dyskusje z siostrzenicą. Szybko spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł. Skierował się na komendę, chcąc porozmawiać z przyjaciółmi. Bez owijania w bawełnę przedstawił im sytuację. Ania natychmiast zgodziła się zająć dziećmi, a Rafał załatwić sprawę wybitej szyby. Następnie Sebastian skierował kroki do pokoju asystentów.
- Kamil, mówiłeś, że Aśka i dzieciaki cały czas mają ochronę - powiedział ostro.
- Bo mają, dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Wczoraj ktoś wybił nam okno kamieniem i jaoś nie chce mi się wierzyć, że to czysty przypadek.
- Chłopcy nic mi nie zgłaszali - mruknął asystent zakłopotany. - Wyjaśnię to z nimi.
- Dzięki.
Wstąpił jeszcze do Starego, żeby załatwić sobie dwa tygodnie wolnego. Niestety tym razem szef nie był wyrozumiały, ale też pozostawało faktem, że Sebastian nie wyznał mu całej prawdy. Wiedział, że Asia nie chciałaby, żeby jeszcze ktokolwiek o tym wiedział. Rozmowa z komendantem przebiegła bardzo burzliwie, bo Seba dawno już przestał kontrolować emocje, zużywając cały zapas opanowania przy narzeczonej. Niestety awantura w niczym mu nie pomogła. Stanęło na tym, że już następnego dnia ma pojawić się na komendzie. Wyszedł z gabinetu szefa, trzaskając drzwiami i obiecując sobie w duchu, ze jeśli Joasia poprosi go, by był z nią przez cały czas, jeszcze tego samego dnia rzuci pracę.
Godzinę później przebił się przez korki i wszedł do sali. Aśka spała skulona na łóżku, nie przebrawszy się nawet w szpitalną koszulę, która leżała obok niej. W sali znajdowały się jeszcze dwa łóżka, z których jedno było puste, a na drugim siedziała kobieta w starszym wieku. Przywitała się uprzejmie z Sebastianem i ukradkiem obserwowała, jak podchodzi do narzeczonej. Dziewczyna spała mocno, ale na jej twarzyn malował się niepokój. Seba pogłaskał ją delikatnie po policzku i przykrył kocem. Przez moment stał przy niej, nie wiedząc co zrobić, a potem nagle usłyszał cichy głos.
- Niech pan pozwoli jej się wyspać.
Odwrócił się, by stwierdzić, że głos należy do kobiety spod drzwi. Wiedziony ciekawością i poczuciem bezradności zbliżył się do niej i usiadł na stołku obok jej łóżka.
- Pani też jest przed operacją? - zapytał, a jego wzrok mimowolnie prześlizgnął się po klatce piersiowej kobiety.
- Będę miała jutro o dziewiątej - odparła.
Sebastian pokiwał głową, ale choć chciał zapytać o wiele spraw, nie potrafił sprecyzować swoich wątpliwości.
- To pańska żona? - zapytała kobieta, zerkając na plecy Joasi.
- Narzeczona - westchnął. - W czwartek ma operację.
- Ja jestem tu już drugi raz. Pięć lat temu miałam mastektomię, chemioterapię. Teraz ujawniły się przerzuty.
Spojrzał z uwagą na nieznajomą. Wyglądała na pogodzoną z losem, a jednak nadal walczyła. Dlaczego?
- Jestem tu tylko dla córki - mówiła, jakby potrafiła czytać mu w myślach. - Ona także jest chora. Chcę jej udowodnić, że warto walczyć do końca.
- Asia nie chciała zgodzić się na operację - powiedział cicho Sebastian, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co mówi. - Zrobiła to tylko ze względu na mnie. Wiem, że barzo mnie kocha i nie chce, żebym cierpiał, ale czy mogę wymagać od niej takiego poświęcenia? - zapytał retorycznie.
- Każdy ma jakąś motywację, żeby się leczyć, nikt nie walczy bez powodu. A przecież nie ma piękniejszego niż miłość.
- Nie zasłużyła na to, co ją spotkało - szepnął Seba przygnębiony. - To cudowna kobieta.
- Moja córka też tak mówiła, kiedy zachorowałam, ale ja nie traktuję tego jak karę. Przeszłam już na ziemi swoje piekło, będę mogła iść do nieba.
Uśmiechnęła się smutno do Sebastiana, a on mimowolnie odwrócił wzrok i spojrzał na ukochaną. Nie wiedział, że już nie śpi, tylko leży ze wzrokiem wbitym w ścianę, słuchając uważnie. Łzy mimowolnie popłynęły po jej policzkach. Słowa ukochanego wzruszyły ją do głębi. Minęło kilka długich minut, nim zdołała się opanować. Dopiero wtedy usiadła na łóżki, co natychmiast zauważył Sebastian. Zerwał się i podszedł do niej.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską.
- Lepiej.
Wstała, zerkając na starszą kobietę, która właśnie wychodziła z sali. Rozejrzała się trochę otępiona po pomieszczeniu, aż w końcu jej wzrok spoczął na Sebastianie.
- Spokojnie, nie patrz tak na mnie - mruknęła, uśmiechając się. - Nic mi nie jest.
- Przywiozłem ci rzeczy - odparł Seba wymijająco.
Usłyszeli odgłos korków i odwrócili się w stronę drzwi, w których pojawił się Tomek. Aśka westchnęła, powstrzymując odruch wywrócenia oczami. Badania to była jedna z tych rzeczy, których naprawdę szczerze nienawidziła.
Czas mijał bardzo szybko, głównie za sprawą Tomka, który nie dawał Joasi spokoju. Nie mogła narzekać, bo ostatecznie wychodził z siebie, żeby jej pomóc. Jedyne co udało jej się osiągnąć to wysłanie Sebastiana do domu. Po wielu próbach ustalili, a właściwie to ona ustaliła, że będzie normalnie pracował, a do niej wpadnie dopiero po południu.
Nim się obejrzeli, nadszedł czwartek. Poprzedniego dnia dotarła do nich informacja o śmierci kobiety, z którą Asia dzieliła salę. Z trudem powstrzymała łzy, cisnące się do oczu. Od tego momentu strach tylko się nasilił, chociaż bardzo starała się nad nim panować. Wiedziała, że jeśli dopuści do siebie poczucie beznadziei, znowu pogrąży się w rozpaczy.
Czwartkowy poranek nie należał do wesołych. Joasia już o piątej przemierzała szpitalne korytarze w poszukiwaniu spokoju. Podczas któregoś z rzędu okrążenia wpadła w drzwiach na Sebastiana.
- A co ty tu robisz? - zdziwiła się. - Powinieneś być w pracy.
- Po pierwsze jest dopiero pół do siódmej, a po drugie chyba nie sądziłaś, że zostawię cię dzisiaj samą? - odparł Seba, obejmując ją delikatnie w pasie.
- Dziękuję - mruknęła dziewczyna i pocałowała czule ukochanego. - Szcze mówiąc, strasznie się boję.
Oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Poczuła się dużo spokojniejsza, choć jej serce nadal biło stanowczo zbyt szybko.
- Kotek, mamy jeszcze półtorej godziny - zaczął Sebastian, - może pójdziemy na spacer?
Kolejne pół godziny spędzili w ogrodzie. O dziwo atmosfera zmieniła się wraz z przekroczeniem progu kliniki. Aśka rozluźniła się na tyle, że bez trudu przychodziły jej żarty.
- Nie smuć się tak - powiedziała do Seby. - Za kilka godzin będzie po wszystkim.
- Wolałbym, żeby już było - westchnął.
- Wracajmy do środka - poprosiła Aśka. - Jakoś chłodno.
- Ania chciała, żebym cię zapytał, czy może jutro do ciebie przyjść - powiedział, kiedy skierowali się z powrotem do kliniki.
- No jasne. Ostatnio... - zawachała się. - Myślałam, że jest na mnie zła.
- Raczej było jej głupio po tej waszej ostatniej rozmowie.
- Dlaczego? - zdziwiła się Aśka.
- A to już sama ją jutro zapytasz.
Kilka minut po siódmej dziewczyna usiadła na szpitalnym łóżku i wtedy ogarnął ją paniczny lęk. Poczuła się potwornie osaczona, miała wrażenie, że ściany zbliżają się w jej kierunku, a podłoga usuwa spod nóg. Nie mogła skupić wzroku na Sebastianie, choć bardzo się starała. Łzy napłynęły jej do oczu, ale powstrzymała je nadludzkim wysiłkiem. Resztki świadomości podpowiedziały jej, że Sebastian także usiadł na łóżku i objął ją delikatnie.
- Płacz, jeśli to ci pomoże - powiedział łagodnie. - Nie masz się czego wstydzić.
I płakała, choć nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Zaczęły gwałtownie nawiedzać ją wizje przyszłości. Znowu widziała siebie i Sebastiana za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, piękny dom z ogrodem w ich malowaniczej dolinie pod lasem, gromadka dzieci. Poczuła delikatny pocałunek na skroni i wróciła do rzeczywistości. Spojrzała na Sebastiana zapuchniętymi oczami.
- Bardzo się boję - wyznała drżącym głosem. Ta kobieta wczoraj... - urwała, połukając łzy.
- Nie myśl teraz o tym. Jesteś młoda i silna, a guzek niewielki. Zaraz będzie po wszystkim.
- Wiem - westchnęła. - Zaczekasz aż zasnę? - zapytała akurat w momencie, kiedy wszedł Tomek.
- Wolałbym podać ci narkozę już na sali operacyjnej - powiedział ostrożnie lekarz.
Pokiwała głową i wytarła ostatnie łzy. Bez słowa pozwoliła pielęgniarkom przygotować się do operacji. Kiedy jechała na salę operacyjną przykryta zielonym prześcieradłem, Sebastian dał jej buziaka i obiecał, że kiedy się obudzi, będzie przy niej.
Światła zaczęły ją oślepiać, ale dzielnie starała się zachować trzeźwość myślenia. Poczuła, że anestezjolog wkłuwa jej wenflon, ale po kilku kolejnych minutach nadal była potwornie świadoma rzeczywistości. Logicznie odpowiadała na pytania zadawane przez lekarzy mające sprawdzić przytomność jej umysłu. Po kilku zaczęła odczuwać obezwładniającą senność. Odpłynęła, nim zdołała odezwać się jeszcze choć raz.

wtorek, 18 stycznia 2011

177.

Cały kolejny tydzień minął zaskakująco szybko. Odkąd Aśka postawiła sprawę jasno, obojgu im było łatwiej. Sebastian cieszył się, widząc, że dziewczynie wraca trzeźwość myślenia. Zachowywała się tak jak przed chorobą, ale nie udawała też na siłę, że wszystko jest w porządku. Chwilami powracał obezwładniający strach, ale wtedy kojąco działała bliskość ukochanego. Nie było już między nimi niewypowiedzianych pretensji, niedokończonych spraw, przez co czuli się dobrze w swoim towarzystwie.
- To twoja zasługa - stwierdził Sebastian w rozmowie z Anią. - Dzięki tobie Aśka zaczęła walczyć.
- Gdyby nie chciała, żadna siła by jej do tego nie zmusiła - odparła, wzdrygając się na wspomnienie ostatniej rozmowy z przyjaciółką. - A ja... cóż, może i przyniosło to jakieś efekty, ale jest mi wstyd na samą myśl o tym, co jej powiedziałam.
- Dlaczego? - zdziwił się Sebastian.
- Niepotrzebnie ją zaatakowałam. Aśka jest mądrą kobietą, ma prawo sama zdecydować o swoim losie.
Zauważyła pełen dezaprobaty wzrok Sebastiana, więc tylko wzruszyła ramionami. Nie mogło to jednak zmienić faktu, że jej myśli wciąż uciekały w tym samym kierunku.
Wieczór komisarze spędzali razem z dziećmi. Sebastian uczył Krzysia grać w szachy, a Aśka i Daria zabawiały Kubusia.
- To niesamowite - stwierdziła nastolatka, patrząc, jak Dolly delikatnie trąca nosem niemowlaka. - Nigdy bym nie przypuszczała, że będą się z nim obchodzić tak ostrożnie. Nie boisz się, że zrobią mu krzywdę?
- Sama widzisz - odparła Aśka, drapiąc psa za uchem. - Tylko Sisi jest niestety mało delikatna.
- Agnieszka jest w ciąży - wypaliła nagle Daria.
- Agnieszka? - zdziwiła się policjantka. Zaczęła przeszukiwać zasoby pamięci, ale nie mogła przypomnieć sobie nikogo o tym imieniu. - Co to za Agnieszka?
- Taka jedna... z mojej klasy.
Aśka zmierzyła nastolatkę uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, do czego dąży. Zerknęła na Sebastiana, ale był całkowicie skupiony na szachownicy.
- Czy to ma coś wspólnego z Damianem? - zapytała w końcu, uśmiechając się mimowolnie.
Daria zaczerwieniła się i choć nie odpowiedziała od razu, Aśka już wiedziała, że trafiła w sedno. Zamyśliła się, przypominając sobie odległe szkolne czasy. Czy to dzisiejsza młodzież tak bardzo różni się od tej sprzed dwudziestu lat, czy może ona sama nigdy nie była "normalną" nastolatką? Ona nie zakochiwała się i nie odkochiwała kilka razy na tydzień. Całowała się po raz pierwszy już po dwudziestce, a seks? O tym to w ogóle nie myślała. Tymczasem miała wrażenie, że doświadczenia Darii w tej dziedzinie bardzo różnią się od jej własnych.
- Chciałam tylko powiedzieć - odparła w końcu nastolatka, - że bez sensu jest ta cała nagonka. To znaczy - dodała, widząc, że Aśka nie bardzo rozumie - wiesz, wszyscy gapią się na nią jak na dziwoląga, a przecież jest już dorosła. Więc co jest złego w tym, że zaszła w ciążę?
- A ty uważasz, że to odpowiedni wiek, żeby zostać matką?
- Czemu nie? Ja bym chciała mieć dziecko.
Aśka zakrztusiła się herbatą.
- Daria... - zaczęła drżącym głosem, ale dziewczyna jej przerwała.
- Spokojnie, nie mam zamiaru. Tak tylko mówię.
Kubuś zapłakał głośno, chcąc zwrócić na siebie uwagę matki. Aśka podała mu grzechotkę i przez chwilę uśmiechnęła się do niego, nie zapominając jednak o przerwanej rozmowie.
- No więc co z Damianem? - zapytała po chwili zdawkowym tonem. - Spotykasz się z nim?
- Można tak powiedzieć.
Po tej krótkiej odpowiedzi Aśka poznała, że nie dowie się nic więcej. Postanowiła więc odpuścić i na powrót skupiła się na synku.
Dochodziła już północ, kiedy komisarze wreszcie znaleźli się w łóżku. Dopiero wtedy rozdzwonił się telefon Sebastiana.
- Sms - mruknął. Przeczytał wiadomość i spojrzał z uwagą na Joasię. - To od Tomka - powiedział. - Mamy być w klinice jutro o ósmej, są już wyniki.
Na moment zapadła cisza. Musiała minąć pełna minuta, nim do Aśki dotarł sens tych słów. Intuicyjnie broniła się przed złymi wieściami, zamykając przed nimi umysł. W końcu pokiwała głową i położyła się. Sebastian zrobił to samo, gasząc świałto. Leżał bez ruchu, czekając, aż dziewczyna przytuli się do niego.
- Stary da ci wolne? - zapytała nagle.
- Nie ma innej opcji.
Podniosła się nieco na łokciu i spojrzała na mężczyznę, choć w ciemności widziała tylko zarys jego sylwetki.
- Jak byłam w szpitalu, Tomek nie mówił, kiedy miałaby odbyć się ta operacja - odezwała się cicho.
- Mówił tylko, że im szybciej tym lepiej.
Zbliżyła się do Sebastiana i pocałowała go namiętnie. W każdym jej ruchu czuł, że jest zdenerwowana, ale jeśli nawet miał to być jedynie sposób rozładowania stresu, nie miał zamiaru jej odmawiać. Miała na sobie już tylko bieliznę, kiedy chwilę uniesienia przerwał brzdęk tłuczonego szkła dobiegający z kuchni. Zerwali się gwałtownie. Aśka zarzuciła na siebie szlafrok, a Sebastian sięgnął po broń leżącą na szafce.
- Zostań tu - rzucił do narzeczonej.
Nie miał najmniejszej nadziei, że go posłucha, więc wcale się nie zdziwił, kiedy podążyła tuż za nim. W przedpokoju pojawił się zaspany Krzyś i nieco zaniepokojona Daria.
- Wracajcie do łóżek - mruknął poirytowany Sebastian.
Wszedł do kuchni, trzymając broń w pogotowiu i zapalił światło. Jego oczom ukazał się nniewielki, szary kamień i resztki szyby pokrywające podłogę. Aśka pierwsza podeszła do okna, przez które wpadało chłodne powietrze, ale choć wpatrzyła się intensywnie w ciemną ulicę, nie zauważyła nic nadzwyczajnego. Pochyliła się więc, żeby pozbierać kawałki szkła, ale Sebastian złapał ją za rękę.
- Zostaw, pokaleczysz się - powiedział, sięgając po miotłę.
Szybko sprzątnął szkło, a kamień włożył do woreczka foliowego, obiecując sobie solennie, że jak najszybciej odda go do analizy. Miał wielką ochotę zadzwonić do Kamila i zapytać go, gdzie się podziała ochrona, którą mieli rzekomo dostać, jednak czuł na sobie uważne spojrzenie Aśki, co pozwoliło mu trzymać nerwy na wodzy.
- Co się stało? - zapytała Daria, pojawiając się w drzwiach kuchni.
- Nic wielkiego, pewnie gówniarze urządzili sobie rozrywkę - odparł. Jutro zajmę się tą szybą, a teraz chodźmy już spać.
Niestety w praktyce okazało się to niełatwe. Oboje zbyt długo pracowali w policji, zbyt dużo widzieli, by ze spokojem twierdzić, że to rzeczywiście dziecięcy wybryk. Bez trudu połączyli to z głuchymi telefonami i nocną wizytą sprzed kilku tygodni. Udało im się zasnąć dopiero nad ranem, kiedy właściwie trzeba było już wstawać.
W szpitalu pojawili się punktualnie i od razu zostali zaproszeni do gabinetu Tomka. Był tam także znany im już Robert.
- Niestety nie mamy dla was dobrych wieści - rozpoczął lekarz bez zbędnych wstępów. - Guz wykazuje się dużą złośliwością, co znaczy, że wzrasta prawdopodobieństwo przerzutów. Najrozsądniejszym wyjściem w tej sytuacji będzie radykalna mastektomia.
- Radykalna? - podchwyciła natychmiast Aśka.
- Czyli usunięcie całego gruczołu piersiowego i węzłów chłonnych pachowych - wyjaśnił Robert. - Zabieg wykonywany oczywiście pod pełną narkozą, potem rehabilitacja. Mniej więcej dziesięć dni pobytu w klinice, do dwóch tygodni.
- Kiedy? - zapytał Sebastian, obejmując delikatnie ukochaną.
- Jak najszybciej. Dobrze by było poprzedzić operację dwudniowym pobytem w klinice. Musimy zrobić szczegółowe badania krwi i poobserwować cię trochę - Tomek zwrócił się do Joasi. - Jeśli chodzi o mnie, może być nawet dzisiaj - dodał.
- Nie, nie - zaprotestowała natychmiast Aśka.
- Kotku, na co chcesz czekać? - zapytał Sebastian, patrząc na nią z troską.
Nie odpowiedziała, bo i nie bardzo wiedziała co. Po prostu się bała i chciała to choć trochę od siebie odsunąć. W końcu, czując na sobie pełen napięcia i wyczekiwania wzrok Sebastiana, skinęła głową.
- Kto będzie mnie operować? - odezwała się po chwili namysłu. - Ty, Tomek?
- Nie, ja nie jestem onkologiem, Asiu - odparł lekarz łagodnie. - Poza tym jestem zaangażowany emocjonalnie. Rozmawiałem z kolegą z Mediolanu, jest jednym z najlepszych specjalistów na świecie. Obiecał przyjechać pojutrze. A ja, jeśli chcesz, mogę najwyżej asystować przy operacji.
Kiwnęła machinalnie głową, ale zaczynała się już wyłączać z rozmowy. Jak przez mgłę widziała salę, do której zaprowadził ich lekarz kilka minut później. Usiadła na łóżku pod oknem i zamyśliła się. Mężczyźni stali obok niej przez chwilę, aż w końcu odezwał się Sebastian.
- Kochanie, pojadę do domu i przywiozę ci rzeczy. Będę za dwie godziny, dobrze?
- W porządku - odparła.
Poczuła, jak całuje ją delikatnie w skroń, a potem położyła się w ubraniu na łóżku, zamknęła oczy i chwilę później już spała.
- Jakim cudem załatwiłeś tego specjalistę z Mediolanu? - zapytał Sebastian, schodząc razem z przyjacielem po schodach.
- Nie było cudu - odparł Tomek, wzruszając ramionami. - Mieliśmy razem praktyki w Londynie, można powiedzieć, że przez pewien czas się przyjaźniliśmy. Zgodził się przyjechać, bo był mi coś winien.
- Mam u ciebie olbrzymi dług...
- Daj spokój - mruknął lekarz. - Przed nami wiele pracy. W tym przypadku kwestie medyczne to nie wszystko. Myślałeś o jakimś psychologu dla niej?
- Wątpię, czy się zgodzi - westchnął Sebastian.
- Więc będziesz musiał sam sobie z tym poradzić.
- Aśka jest silna, wiele może wytrzymać - powiedział Seba z nieśmiałą dumą w głosie. - Teraz też da radę.
- Obyś miał rację.

sobota, 15 stycznia 2011

176.

Ania odłożyła komórkę z niepewną miną i spojrzała na Rafała. Telefon od Aśki bardzo ją zaniepokoił. Po pierwsze, co ona znowu robiła w szpitalu? Czyżby jednak zdecydowała się na operację? A jeśli nawet, to dlaczego była tam sama?
- Muszę pojechać do Aśki - powiedziała w końcu na głos. - Jakby była jakaś sprawa...
- To się tym zajmę - przerwał jej Rafał. - Jedź.
Dała mu buziaka w policzek i wyszła z biura szybkim krokiem. Chciała być już na miejscu i dowiedzieć się, co się dzieje.
Do kliniki dojechała niecałe piętnaście minut później, a to za sprawą zupełnie pustych ulic. Aśka czekała na nią na jednej z ławek w ogrodzie. Na jej widok uśmiechnęła się i wstała. Anka przytuliła ją mocno. Nagle poczuła wyrzuty sumienia. Dawno nie widziała przyjaciółki i chociaż wcześniej powtarzała sobie, że powinna dać jej trochę spokoju, teraz czuła się z tym fatalnie.
- Asieńko, co się dzieje? Mów wszystko, jak na spowiedzi - zaczęła, przyglądając jej się uważnie.
- Po prostu chciałam z kimś porozmawiać, tak na spokojnie, obiektywnie.
- Ale dlaczego jesteś w szpitalu? Zdecydowałaś się...?
- Na razie to tylko biopsja - odparła Aśka z namysłem.
- A Sebastian? Pokłóciliście się? - wypytywała Ania zdenerwowana.
- Nie, coś ty. Wysłałam go do domu, potrzebowałam chwili spokoju. Za każdym razem jak go widzę, mam wyrzuty sumienia.
Anka popatrzyła na nią ze zrozumieniem, na co Aśka tylko się uśmiechnęła. Za to właśnie lubiła przyjaciółkę - zawsze wiedziała, co czuje.
- Chodźmy do środka, bo przemarzniesz - powiedziała Ania, obejmując przyjaciółkę ręką.
Usiadły w sali i na dobry początek Aśka się rozpłakała. Nagle spłynęło z niej całe napięcie ostatnich dni. Ania postanowiła to przeczekać, przytulając tylko dziewczynę i faktycznie kilka minut później zaczęła się uspokajać.
- Przepraszam cię - wychrypiała w końcu.
- Nic nie szkodzi.
- Aniu, ja jestem pewna, że ta biopsja nic dobrego nie wykaże...
- Oj, ty pesymistko - westchnęła Anka. - Oczywiście trzeba brać pod uwagę każdą ewentualność, ale to nie znaczy, że od razu musisz nastawiać się na najgorsze.
- Łatwo ci mówić...
- Asiulka, ja oczywiście rozumiem, że się boisz, masz do tego pełne prawo, ale to co się z tobą dzieje... Musisz nad tym zapanować.
- Tylko jak? Aniu, co ty byś zrobiła na moim miejscu?
Na moment zapadła cisza. Co prawda Anka miała odpowiedź na końcu języka, ale teraz jakoś nie uważała jej za odpowiednią. Wiedziała jednak, że przyjaciółka patrzy na nią z wyczekiwaniem, więc zaczęła myśleć nad jakąś w miarę przystępną radą.
- Wiesz, ja nie mogę nic ci narzucać - odparła w końcu. - Rozumiem, że to dla ciebie bardzo trudna decyzja. Musisz po prostu przemyśleć, co jest dla ciebie ważniejsze - powiedziała, sprytnie sprowadzając rozmowę na odpowiednie tory.
- Nie chcę, żeby moje dziecko zostało półsierotą - mruknęła Aśka, - to chyba oczywiste. Ale Kubuś będzie miał... to znaczy miałby - poprawiła się szybko - najlepszą opiekę z możliwych. Tylko jakoś nie mogę sobie wyobrazić Sebastiana samego z trójką dzieci...
Ania słuchała uważnie, próbując wyłapać jakieś fakty z jej nieskładnej wypowiedzi. Z zadowoleniem i ulgą stwierdziła, że Aśka wciąż ma takie same priorytety, co bardzo ułatwiało prowadzenie rozmowy w kontrolowany sposób.
- Czyli co jest dla ciebie najważniejsze? - drążyła.
- Rodzina - odparła Aśka bez wahania. - To znaczy... Nie chcę, żebyś miała mnie za wyrodną matkę, ale... - westchnęła i spojrzała nieśmiało na przyjaciółkę - Sebastian jest dla mnie wszystkim.
- Rozumiem - powiedziała Ania spokojnie. Nie naciskała, chciała, żeby Aśka sama do wszystkiego doszła.
- Tak długo o nim marzyłam, tak bardzo chciałam, żeby nam się udało... - szeptała przez łzy. - Jak sobie pomyślę, ile przeszliśmy... Nie chcę teraz stracić tego wszystkiego
Urwała. Wyrwał jej się cichy szloch, choć widać było, że bardzo stara się nad sobą panować.
- Gdybym miała spróbować... to tylko dla niego - wyznała w końcu.
- Gdybym? - podchwyciła natychmiast Ania.
- Bo nie wiem już, co robić. Cały czas o tym myślę.
- Asieńko, to normalne, że boisz się operacji, że się nie uda, że będzie bolało, że będziesz leżała w szpitalu...
- Że nie będę mu się podobać - dopowiedziała Aśka, ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie opowiadaj bzdur - odparła Ania, głaszcząc przyjaciółkę po włosach.
- Przecież ta operacja mnie strasznie oszpeci...
- Asiu, wszyscy dobrze wiemy, że będziesz inaczej wyglądać - przyznała, - ale dla ludzi, którym na tobie zależy, nie będzie to miało żadnego znaczenia - stwierdziła stanowczo. - Pomyśl, co byś zrobiła, gdyby sytuacja była odwrotna?
- To raczej niemożliwe - mruknęła dziewczyna z nutką sarkazmu w głosie.
- Przecież wiesz, o co mi chodzi - upierała się Anka. - Gdyby Sebastian zmienił się fizycznie, przestałabyś go kochać?
- Ale ja wiem, że on zawsze będzie mnie kochał. Tylko chciałabym nadal być dla niego atrakcyjna. A to niestety niemożliwe...
- Uważasz, że piersi są twoim jedynym atutem?
- Niby nie - westchnęła.
- Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo Sebastian cierpiałby po twojej śmierci? - wypaliła Ania kierowana silnymi emocjami. Obiecała sobie spokojną rozmowę, bez przymusów, przekonywania, ale wszystko jak zwykle wzięło w łeb.
- Tylko dlatego biorę to w ogóle pod uwagę.
- Musisz spróbować, Aśka, musisz. Nie będę cię przekonywać, że wszystko się pięknie ułoży, ale to jedyne wyjście. Jeśli nie zaczniesz walczyć, umrzesz. Rozumiesz to?
- Aniu, ja wiem, że dla was ta cała sytuacja też jest ciężka - odparła zdawkowym tonem, - ale to naprawdę bardzo trudna decyzja. Nie będę mogła już tego cofnąć. A jeśli miałabym zniszczyć nasz związek, wolę już umrzeć.
- Sebastian zrobiłby dla ciebie wszystko - wypaliła w końcu Anka. - Ty też zawsze się z tym deklarowałaś. A teraz? Nie poświęcisz swojego wyglądu, w dodatku w tak niewielkim stopniu?
- Niewielkim?!
- Tak, niewielkim - powiedziała dobitnie. - Nikt poza mną i Sebastianem nie musi o tym wiedzieć. Tego nie będzie widać, rozumiesz? Są specjalne poduszeczki, wszystko wygląda naturalnie, nikt nic nie zauważy.
- Wolałabym, żeby wiedzieli o tym wszyscy, a Sebastian nie.
- A pamiętasz, jak martwiłaś się swoimi bliznami? Aśka, cholera, ty wiecznie masz jakieś kompleksy. Lustrem nie umiesz się posłużyć? Jesteś młoda, ładna, zgrabna i nie masz na co narzekać.
- Teraz to wiem - mruknęła.
Ania pokręciła głową. Nagle zdała sobie sprawę, że cała ta rozmowa pozbawiona jest sensu.
- Powinnaś się wyspać - powiedziała nieco szorstkim tonem. - Będę już wracać, zostawiłam Rafała samego na komendzie. Trzymaj się.
Pocałowała przyjaciółkę w policzek i wyszła. Aśka została sam na sam ze swoimi myślami. Nie spała przez resztę nocy, zerkając co chwila na zegarek i wspominając słowa Ani. Kiedy wreszcie wzeszło słońce, poczuła się nagle zmęczona. Ledwie jednak przyłożyła głowę do poduszki, pojawił się Sebastian.
- Hej, rybko, nie śpisz już? - przywitał się, całując ukochaną w policzek.
- Właśnie się obudziłam - skłamała na poczekaniu.
- I jak się czujesz?
- W porządku - odparła Aśka mechanicznie i usiadła na łóżku.
- Tomek właśnie przyszedł na dyżur. Rozmawiał z Mariuszem i mówił, że jeśli nie powtórzą się wymioty, dzisiaj cię wypuści.
- A nie mówił kiedy będą wyniki?
- Mniej więcej za tydzień - powiedział Sebastian, odruchowo otulając ją kołdrą.
- Wiesz, podjęłam już decyzję - oznajmiła Aśka, patrząc narzeczonemu w oczy. - Bez względu na to, co wykaże ta biopsja, poddam się operacji. Ale chcę, żebyś wiedział, że robię to tylko i wyłącznie dlatego, że bardzo cię kocham.
Przez moment Sebastian milczał, a potem uśmiechnął się, ale w oczach miał łzy. Pochylił się w stronę Asi i pocałował ją czule. Ten jeden gest wystarczył, żeby nabrała pewności, że podjęła słuszną decyzję.

czwartek, 13 stycznia 2011

175.

Podczas posiłku rzucał jej ukradkowe spojrzenia. Niby siedziała obok niego, ale obecna była tylko ciałem. Patrzyła zamyślona w drzewa za oknem. Tak naprawdę dobrze wiedziała, co się wokół niej dzieje, tylko pozornie odbiegała od rzeczywistości. Rozważała, czy podjęła słuszną decyzję i jak ją zakomunikować Sebastianowi. Kiedy usłyszała, jak odkłada widelec na talerz, odwróciła się do niego i odrobinę uśmiechnęła.
- Zmęczony? - zagadnęła nieutralnym tonem.
- Nie, a co? Chcesz gdzieś wyjść?
Trochę się zdziwił, ale propozycja padła niemal bez udziału świadomości. Tak naprawdę wcale się nie spodziewał, że będzie miała na cokolwiek ochotę.
- Właściwie to chciałam z tobą porozmawiać. Tak na spokojnie.
- O co chodzi? - zapytał natychmiast.
- Chodźmy do pokoju.
Wstała i pierwsza poszła do salonu, dobrze wiedząc, że mężczyzna podąży za nią. I oczywiście nie pomyliła się. Usiadł na kanapie, wziął ją na kolana i na dobry początek czule pocałował. Uśmiechnęła się, wtulając twarz w jego szyję. Ostatnio tak rzadko pozwalali sobie na chwile bliskości...
- Słoneczko... - zaczął w końcu nieśmiało i dopiero wtedy Aśka zdała sobie sprawę, że dla niego ta chwila nie jest tak przyjemna jak dla niej. - Powiesz mi, o czym chciałaś ze mną rozmawiać?
- Tak - odparła, prostując się i odsuwając tak, by móc swobodnie spojrzeć narzeczonemu w oczy. - Myślałam o naszej ostatniej rozmowie. Chyba... oboje nas trochę poniosło.
- Asiu, ja bym zrobił dla ciebie wszystko... - powiedział z pasją.
- Daj mi skończyć, proszę - przerwała mu łagodnie. - Chciałam ci powiedzieć, że... - westchnęła - zachowałam się bardzo egoistycznie, wiem o tym. Ale musisz mnie zrozumieć. To wszystko bardzo mnie zaskoczyło, byłam przerażona i... jakoś nie umiałam sobie z tym poradzić.
- To normalna reakcja w takiej sytuacji.
- Kto ci to powiedział? - zapytała z uśmiechem. - Ania?
- Tomek - przyznał. - Asiu, ja pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji - dodał usprawiedliwiającym tonem. - Nie miałem pojęcia, jak cię traktować, jak z tobą rozmawiać. Bałem się pogorszyć sprawę.
- W porządku, rozumiem - zapewniła Aśka spokojnie. - Widzisz... bardzo mi na tobie zależy. Wiem, że rzadko ci to mówię, ale... trudno mi o tym mówić. Chciałabym wiedzieć, że ci się podobam, że jestem dla ciebie atrakcyjna. A po tym zabiegu... Mam wrażenie, że ty nie do końca rozumiesz. Wiesz, jak ja będę wyglądać po operacji? Nasze życie bardzo się zmieni. Ja... nie wyobrażam sobie, żebym mogła po czymś takim spojrzeć w lustro, a co dopiero ci się pokazać...
- Asieńko, przecież wiesz, jak bardzo cię kocham. I zawsze będziesz mi się podobać, żadna operacja tego nie zmieni. Chcę tylko, żebyś była tu przy mnie...
- Wiesz, że nie będę już taka sama, prawda? - zapytała, rumieniąc się i spuszczając wzrok.
- Asiu, przecież to tylko...
- Tylko pierś, tak? - przerwała mu gwałtownie. - Ale w łóżku... - zaczęła, ale urwała.
- Chciałem tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o ratowanie twojego życia, chyba warto...
- Tego właśnie nie wiem - odparła cicho. - Postanowiłam, że powinnam zrobić tą biopsję. Przynajmniej będę wiedziała...
- A potem? - zapytał Seba z napięciem, obejmując ją mocniej. - Zgodzisz się na operację?
- Jeśli to będzie zabieg oszczędzający.
- A jeśli nie?
Wbiła wzrok w swoje dłonie splecione na kolanach. Wiedziała, że Sebastian bardzo przeżywa całą sytuację i czeka na jej odpowiedź w napięciu. Wiedziała też, że powinna natychmiast się zgodzić. Jesli nie ze względu na siebie czy ukochanego, to ze względu na synka.
- No dobrze, najpierw zrobimy biopsję - powiedział Sebastian spokojnie, - a potem będziemy się zastanawiać co dalej.
Pokiwała głową i przytuliła się. Niby wzięła się już w garść, ale jednak teraz znowu czuła się rozbita.
- Sebastian, a co ze sprawą Szakala? - zapytała nagle.
- Nic. Wczoraj Anka z Rafałem zatrzymali dwóch gówniarzy, ale na razie przesłuchania nie wnoszą nic nowego.
- Wiesz... dzisiaj znowu miałam głuchy telefon - wyznała.
- Cały czas macie ochronę - zapewnił Seba, bawiąc się delikatnie jej włosami. - Jesteście bezpieczni.
Nagle do pokoju wpadła Daria i na ich widok zatrzymała się gwałtownie w progu.
- Sorry, już wam nie przeszkadzam - burknęła i chciała się wycofać, ale komisarze uśmiechnęli się do niej.
- Nie przeszkadzasz, chodź - odparła Aśka i zsunęła się z kolan Sebastiana na kanapę. - W szkole wszystko ok?
- No jasne. Do końca września muszę oddać listę przedmiotów na maturę i temat prezentacji.
- Wiesz już, co chcesz zdawać?
- Biologię, chemię i angielski - powiedziała nastolatka bez wachania. - A polski... byle zaliczyć.
- Daria, posłuchaj - wtrącił się Sebastian, zerkając niepewnie na ukochaną, - jutro jedziemy z Aśką do szpitala na dodatkowe badania - powiedział zdawkowym tonem. - Będziesz mogła zabrać po południu Kubusia od pani Stasi?
- Zaraz - odezwała się Aśka, nim Daria zdołała otworzyć buzię, - ja sama pojadę do szpitala, a ty zajmiesz się dzieciakami. Przecież nie możemy zostawić całego domu na jej głowie.
- Spokojnie - powiedziała dziewczyna, - dam sobie radę. - A... długo was nie będzie?
- To tylko jedna noc - odparła Aśka. - A nie będzie mnie, Sebastian wróci.
- Dobra, obgadamy to jeszcze - skwitował mężczyzna.
Oczywiście następnego dnia wieczorem temat powrócił. Aśka po biopsji nie najlepiej się czuła, choć teoretycznie rzecz biorąc znieczulenie nie powinno nieść za sobą żadnych skutków ubocznych.
- Nadal wymiotuje? - zapytał Tomek, kiedy w sali zastał tylko Sebastiana.
- Niestety.
- Jak tak dalej pójdzie, to nie wypuszczę jej jutro. Chociaż to pewnie na tle nerwowym, więc sen powinien pomóc.
- A wyniki?
- Seba, od badań minęło dopiero osiem godzin. Przykro mi, ale musicie uzbroić się w cierpliwość - odparł.
Aśka wyszła z łazienki blada jak ściana, ale uśmiechnęła się do mężczyzn.
- Jak się czujesz? - zapytał Seba, natychmiast do niej podchodząc.
- Wszystko w porządku, po prostu trochę mi niedobrze. Możesz spokojnie wracać do domu - odparła.
Opadła na łóżko, sięgając po szklankę wody. Mówiąc szczerze, po prostu miała ochotę zostać sama.
- Asiula, Daria obiecała, że wszystkim się zajmie, więc ja mogę tu z tobą zostać...
- Daria ma jutro szkołę i musi się wyspać - powiedziała dużo ostrzej, niż było to konieczne. - Nie przyjechała do nas, żeby zajmować się Kubusiem.
- Słuchajcie, ja idę, zajrzę jeszcze do jednej pacjentki - wtrącił się Tomek, chcąc jak najszybciej usunąć się z sali. - W razie czego wzywaj pielęgniarkę. Ja będę dopiero rano, dzisiaj w nocy jest Mariusz, ale obiecał, że zajrzy do ciebie koło dwudziestej drugiej, sprawdzi czy wszystko w porządku.
- Dzięki.
- Trzymajcie się. Zobaczymy się jutro rano.
Komisarze pożegnali się z Tomkiem, a kiedy wyszedł wymienili się posępnymi spojrzeniami.
- Jedź do domu, proszę - powiedziała w końcu Aśka. - Potrzebuję chwili wytchnienia. Wiem, że chcecie jak najlepiej, ale czuję się strasznie osaczona.
- Rozumiem. No dobrze, ale jakbyś zatęskniła, to dzwoń, zaraz przyjadę.
- W porządku.
Pocałowała go delikatnie w policzek i wślizgnęła pod kołdrę, demonstrując narzeczonemu, że cza, by opuścił salę. Sebastian pogłaskał ją opiekuńczym gestem i wyszedł z mieszanymi uczuciami. Byłby dużo spokojniejszy, gdyby przy niej został, ale wiedział, że nie może na nią naciskać.
Tymczasem Joasia odczekała kilkanaście minut i wstała z łóżka. Najpierw próbowała czytać książkę, potem słuchała muzyki, aż w końcu zaczęła krążył niespokojnie po sali. Zaczekała do wizyty Mariusza, zapewniła go, że wszystko z nią w porządku, zarzuciła kurtkę na piżamę i wymknęła się z kliniki. Było już całkiem ciemno i dość chłodno, ale świeże powietrze trochę ją otrzeźwiło. Długo spacerowała po ogrodzie, aż w końcu wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała numer Ani. Zdawała sobie oczywiście sprawę, że godzina jest co najmniej nieprzyzwoita, ale wiedziała, że przyjaciółka jej nie odmówi. Odebrała już po dwóch sygnałach.
- Aśka, stało się coś? - zapytała zaniepokojona.
- Przepraszam, że o tej porze... - zaczęła nieśmiało dziewczyna. - Obudziłam cię?
- Nie, mamy nockę z Rafałem. Powiedz mi, co się dzieje?
- A bardzo jesteście zajęci? Tak sobie pomyślałam, że może byś znalazła dla mnie chwilę?
- Teraz? - zdziwiła się nieco Ania.
- Jeśli możesz...
- Nie no, jasne, pewnie. Ale przecież dzieci, Sebastian... nawet nie będziemy miały jak porozmawiać.
- Ale ja jestem sama, w klinice Tomka - sprostowała szybko. - No wiesz, na badaniach...
- Dobrze, to ja będę... za pół godziny, ok?
- Dziękuję.

wtorek, 11 stycznia 2011

174.

Nie trzeba mu było nic więcej. Natychmiast zrozumiał, że dziewczyna ma rację. Pojechał w stronę cmentarza, modląc się, by okazał się on celem poszukiwań. Już z daleka dostrzegł postać skuloną na ławeczce. Podbiegł do niej i przytulił mocno.
- Nigdy więcej nie rób mi tego - szepnął.
- Przepraszam...
- Już w porządku. Nic ci nie jest? - zapytał, odsuwając ją na odległość wyciągniętych ramion. - Na pewno strasznie zmarzłaś.
Zarzucił na nią swoją kurtkę i ponownie przytulił. Drugą ręką sięgnął po telefon i napisał tylko do Ani krótkiego smsa o treści "jest".
- Z kim zostawiłeś dzieci? - szepnęła Aśka po chwili.
- Spokojnie, są z Anką.
- Pewnie zrobiłam wam spore zamieszanie...
- Aśka, ja mało nie umarłem ze strachu - mruknął, tuląc ją do siebie. - Wracajmy już do domu.
- Sam wracaj, ja zostanę - powiedziała stanowczo.
- Kochanie, proszę cię. Na pewno jesteś zmęczona i głodna.
- Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co mówisz? - zdenerwowała się nagle. - Nie słyszałeś, co powiedział lekarz?!
- Słyszałem - odparł Seba spokojnie, - ale to nie znaczy, że masz spędzać noc na cmentarzu.
- Przyzwyczajam się - mruknęła.
Sebastian poczuł ostre ukłucie w sercu. Wiedział, że musi wziąć się w garść, choćby ze względu na nią, ale nie było to proste.
- Przepraszam - usłyszał po chwili jej szept. - Nie chciałam tego powiedzieć.
- Chodźmy stąd.
Dochodziła już pierwsza, kiedy udało im się dotrzeć do domu. Mieszkanie było puste, znaleźli tylko kartkę od Ani, w której informowała ich, że zabrała dzieci do siebie. Sebastian był jej za to bardzo wdzięczny. Chwila spokoju była teraz bardzo wskazana, a przy trójce dzieci ciężko było ją osiągnąć.
Aśka uciekła od razu do łazienki i nie wychodziła przez następną godzinę. W końcu Sebastian zapukał zaniepokojony.
- Wejdź - zawołała.
Tak jak sądził, leżała w wannie, choć woda była już chłodna. O dziwo nie płakała, ale była blada jak ściana. Przysiadł na brzegu wanny i odkręcił kurek z gorącą wodą.
- Jak się czujesz, słonko? - zapytał.
- A jak mam się czuć?
- Wiem, że się boisz, ale...
- Sebastian, przepraszam za tą scenę w klinice, ale wszyscy mówiliście o tej operacji... Tak jakbyś chciał sam zdecydować, nawet nie zapytałeś mnie o zdanie.
- Przecież Tomek wyraźnie powiedział... - napotkał spojrzenie narzeczonej i urwał. - Przepraszam, masz rację, poniosło mnie. To wszystko przez te nerwy.
- Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej - powiedziała cicho Aśka, - ale mnie to przerasta. Nie chcę tej operacji, nie mogę.
- Aśka, o czym ty mówisz? Przecież to ma ci uratować życie!
Mimowolnie podniósł głos, choć pięć minut wcześniej obiecywał sobie, że bez względu na wszystko zachowa spokój.
- Nie krzycz - poprosiła cicho. - Operacja jest tylko sposobem leczenia, a leczenie nie gwarantuje wyzdrowienia. Równie dobrze mogłabym się poddać temu wszystkiemu i umrzeć.
- Przestań, proszę. Tomek mówił, że guzek jest mały, można go usunąć i będziesz żyła długo i szczęśliwie.
- Ta rozmowa nie ma sensu - odparła Aśka, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Zostaw mnie samą.
- Asia...
- Chcę zostać sama - powtórzyła dobitnie.
Sebastian wstał i wyszedł z łazienki. Miał szczerą nadzieję, że wieczór, a właściwie noc bez dzieci, pozwolą im zapanować nad sytuacją. Niestety okazało się, że Aśka nie ma zamiaru nawet próbować się z nim porozumieć. Pół godziny później weszła do sypialni i położyła się tyłem do niego, demonstrując, że dyskusja nie ma sensu.
Kolejne trzy dni minęły bez żadnych zmian. Sebastian z przerażeniem obserwował narzeczoną, która zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Prała, sprzątała, gotowała, odrabiała z Krzysiem lekcje, tylko Kubusia nadal nie chciała widzieć. Pozornie swobodne rozmowy, które prowadziła z Darią i Sebą nie prowadziły do niczego, a o poruszaniu tematu choroby już w ogóle nie było mowy.
- Nie wiem, co mam robić - wyznał Ani we wtorek po południu.
- Musisz dać jej czas, nie ma innego wyjścia - odparła z westchnieniem.
- Ale my nie mamy czasu! Im szybciej podda się operacji, tym większe ma szanse!
- Owszem, tylko problem w tym, że nie możesz jej do niczego zmusić. Jeśli sama nie zdecyduje się na zabieg, ty tego nie zmienisz - powiedziała nadzwyczaj spokojnym tonem.
- Przecież muszę coś zrobić...
- Znasz Aśkę. Nie ma siły, żeby ją do czegoś przekonać. Musisz zaczekać, aż sama podejmie decyzję.
- Obawiam się, że już ją podjęła...
- Tylko bez paniki. Ktoś z was dwojga musi zachować zdrowy rozsądek.
- Łatwo ci mówić... - mruknął Seba. - Anka, ona jest dla mnie wszystkim! Nie mogę patrzeć spokojnie jak umiera...
- Przestań - powiedziała stanowczo policjantka. - Weź się w garść. Jeśli nie dla siebie, to dla Aśki.
Westchnął cicho, ale nic już nie powiedział. Przyznanie Ani racji nie mogło mu w niczym pomóc.
Tymczasem Asia po raz kolejny szorowała podłogę w łazience. Od kilku dni wszystko w mieszkaniu dosłownie błyszczało, bo sprzątanie było najpewniejszą metodą na odgonienie od siebie złych myśli. Niestety ostatnio nawet to przestawało działać.
Do jej uszu dobiegł płacz dziecka. Ze złością rzuciła szmatę na ziemię i wyszła z łazienki. Nie miała do Kuby za grosz cierpliwości i najchętniej wyładowałaby na nim całą swoją złość. Wpadła do sypialni, otwierając drzwi z takim rozmachem, że uderzyły o ścianę. Kubuś rozpłakał się jeszcze głośniej. Podeszła wściekła do jego kołyski, ale na widok czerwonej od płaczu twarzyczki, poczuła, że serce jej mięknie. Poprawiła kocyk i delikatnie pogłaskała chłopca po policzku.
- Cii, nie płacz, skarbeńku. Już mamusia jest przy tobie.
Zaczęła kołysać delikatnie łóżeczkiem dziecka. Uśmiechała się przez łzy. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka minut wcześniej tak się na niego złościła.
- No już, chodź do mamusi - powiedziała z czułością.
Wzięła synka na ręce i zaczęła bujać, śpiewając cicho kołysankę. Kiedy zasnął, nadal nie odłożyła go do łóżeczka. Spacerowała z nim po mieszkaniu, przyglądając mu się z uśmiechem.
- Nie bój się, mamusia cię nie zostawi - szepnęła cichutko.
Kiedy Sebastian wrócił do domu, spała na łóżku w sypialni razem z Kubusiem obłożonym dokładnie poduszkami. Obejmowała go delikatnie przez sen, ale na policzkach miała ślady łez. Seba usiadł ostrożnie obok nich i przyglądał się ukochanej zamyślony. Już chciał wyjść, kiedy nagle otworzyła oczy.
- Już jesteś? - zdziwiła się.
- Wyrwałem się wcześniej - mruknął, całując ją delikatnie. - Stało się coś? - zapytał, zerkając na śpiącego Kubusia.
- Nie. Chodź, zrobiłam ci obiad.

niedziela, 9 stycznia 2011

173.

Najbardziej zdziwiło go, że nie zapytała, czy wie coś więcej. Ale nie mógł jednoznacznie stwierdzić, że jest z tego powodu zmartwiony. Nie bardzo wiedziałby, co jej powiedzieć. Skoro Tomek nie wyjawił mu od razu wyników, czyż nie oznaczało to, że wyszły złe? Bo przecież gdyby było inaczej, natychmiast poinformowałby go o radosnej nowinie.
- Zielone - usłyszał cichy, kobiecy głos.
Otrząsnął się i spojrzał na narzeczoną. Wskazała głową na przednią szybę, za którą przed chwilą zmieniły się światła. Ruszył natychmiast, starając się nie dać po sobie poznać, jakie targają nim emocje.
Musiał zużyć cały zapas samokontroli, żeby w miarę spokojnie dojść do gabinetu Tomka. Aśka zdawała się zupełnie opanowana, ale nie miał siły się nad tym zastanawiać. Zapukał i otworzył, nie czekając na zaproszenie. Wpuścił dziewczynę pierwszą i wszedł za nią. W środku oprócz Tomka stojącego pod oknem był także inny mężczyzna. Blondyn w średnim wieku, krótkoostrzyżony, z bródką, siedział przy biurku i przeglądał coś, czego nie mogli dostrzec od drzwi.
- Wchodźcie - zachęcił ich Tomek. Podał przyjacielowi rękę i poklepał Asię po ramieniu. - To jest Janusz Nawrocki - dodał, wskazując na drugiego lekarza, który wstał i przywitał się z komisarzami. - Jest onkologiem i postanowiłem się z nim skonsultować - powiedział ostrożnie.
- Są wyniki? - zapytał Seba, patrząc wyczekująco na Tomka.
- Tak. Siadajcie, zaraz wszystko omówimy.
Policjanci opadli na krzesła i czekali z niecierpliwością. Tomek usiadł naprzeciw nich, a Janusz stał za nim, opierając się o parapet.
- Tutaj są twoje wyniki, Asiu - powiedział lekarz, kładąc przed sobą kartkę zapisaną literami i cyframi, które niewiele komisarzom mówiły. - Znaleźliśmy komórki nowotworowe - rzekł ostrożnie.
Sebastian poczuł, jak Aśka ściska mocno jego dłoń. Minęła pełna minuta, nim dotarło do niego, co usłyszał.
- Komórki nowotworowe... czy to znaczy...? - zawachał się i przełknął ślinę, zerkając na ukochaną. - Co to znaczy? - poprawił się.
- Tak jak już wcześniej mówiłem, guzek jest niewielki. Jest kilka metod walki z rakiem, wszystko zależy od wyników biopsji. W twoim przypadku... Janusz, może ty? - zaproponował Tomek, zerkając na współpracownika.
- Mamy do wyboru radioterapię, chemioterapię i zabieg chirurgiczny - odezwał się lekarz, sięgając po wyniki. - Oczywiście ostateczna decyzja zawsze należy do pacjentki, jednak musicie pamiętać, że raka nigdy nie leczy się tylko jedną metodą. Guzek mamy niewielki, więc najskuteczniejsza będzie operacja, a potem dołączenie chemioterapii.
Aśka wbiła paznokcie w dłoń Sebastiana, na której wciąż zaciskała palce. Operacja była ostatnią rzeczą, na którą mogłaby się zgodzić, nawet w tak skrajnym przypadku. Gdyby nie zdawała sobie sprawy, że Seba całą sytuację przeżywa tak samo, jeśli nie bardziej niż ona, od razu odmówiłaby lekarzom i wyszła z gabinetu.
- Biopsja cienkoigłowa niestety nie daje szczegółowych wyników, a w tym przypadku są one dokładna analiza zmienionych komórek jest niezwykle ważna. Zadecyduje o rodzaju zabiegu.
- Czasami jest tak - wtrącił Tomek, - że duży guz jest mało aktywny i nie ma dużych zdolności do tworzenia przerzutów. Wtedy wystarcza zabieg oszczędzający, nawet przy sporych rozmiarach zmiany. Ale bywa też na odwrót.
- Czy innymi słowy ten guzek, chociaż niewielki, może szybko dawać przerzuty, tak? - zapytała Aśka, puszczając wreszcie dłoń Sebastiana.
- Tak - przyznał Tomek. - Dlatego tak ważne są dokładne badania. Musimy zrobić biopsję gruboigłową. W ten sposób pobierzemy więcej materiału do badań i będziemy wiedzieć wszystko na temat rodzaju zmiany. Wtedy zadecydujemy, czy można zastosować zabieg oszczędzający, czy mastektomię i ewentualnie jaką.
- Kiedy możesz zrobić tą biopsję? - zapytał Sebastian, nie czekając na reakcję narzeczonej.
- Taki zabieg wykonuje się ze znieczuleniem miejscowym i wolałbym, żebyś po nim została jeden dzień w szpitalu - Tomek zwrócił się do Joasi. - Ale możemy zrobić już dziś.
- To świetnie... - zaczął Seba, ale tym razem nie dane mu było skończyć.
- Zaraz, moment - przerwała mu Aśka. - A może mnie zapytasz o zdanie?!
Mimowolnie podniosła głos. Oczywiście teoretycznie rzecz biorąc wiedziała, że Sebastian chciał jak najlepiej, a w dodatku miał rację, ale ta świadomość była ukryta bardzo głęboko pod emocjami, które właśnie brały nad nią górę.
- Nie będzie żadnej operacji! - krzyknęła, wstając. - Żadnej, rozumiesz?!
Wyszła z gabinetu szybkim krokiem, trzaskając głośno drzwiami. Sebastian patrzył za nią zdezorientowany. Dopiero po chwili odwrócił się do lekarzy, którzy nie wyglądali wcale na zaskoczonych.
- Przepraszam - zaczął ostrożnie, - ona...
- To normalne - stwierdził Tomek. - Większość kobiet tak reaguje. Daj jej czas.
- Dziękuję - mruknął, wstając.
Tomek uścisnął mu rękę i poklepał po plecach. Nie pierwszy raz widział taką scenę, ale trudno było nie współczuć przyjacielowi.
Sebastian opuścił gabinet w wyjątkowo podłym nastroju, uprzedzając lekarzy, że niedługo pojawi się ponownie z narzeczoną. Był pewny, że czeka na niego przy samochodzie, więc bardzo się zdziwił, kiedy jej tam nie zastał. Zadzwonił na jej komórkę, ale była wyłączona. Czekał na nią długo, szukał w szpitalu, ale bezskutecznie. W końcu pojechał do domu z nadzieją, że tam ją znajdzie.
- Nie było Aśki? - zwrócił się do Darii, ledwie przekroczył próg mieszkania.
- Nie... Myślałem, że jest z tobą - zdziwiła się.
- Była, ale... Nieważne, muszę ją znaleźć - powiedział i już chciał zamknąć za sobą drzwi, ale Daria go powstrzyła.
- Czekaj, ale co się stało?
- Wyniki wyszły złe - powiedział krótko. - Aśka wybiegła z gabinetu i od tej pory jej nie widziałem.
- Ale przecież już ciemno... Gdzie mogła pójść?
- Nie mam pojęcia. Miałem nadzieję, że będzie w domu.
- Pomogę ci jej szukać - zadecydowała dziewczyna, wstępując w adidasy i drugą ręką sięgając po kurtkę. - Idź po panią Stasię, niech posiedzi trochę z chłopakami.
- Nie trzeba, sam ją znajdę.
- Sebastian, ona może zrobić coś głupiego. Na pewno jest załamana i trzeba ją jak najszybciej znaleźć. Rozdzielimy się, to we dwójkę przeszukamy więcej miejsc - planowała. - No już, leć na górę, a ja powiem Krzyśkowi.
- Nie będziesz się włóczyć sama po ulicach... - zaczął Seba.
- Naprawdę chcesz marnować czas na głupie dyskusje? - zapytała sprytnie.
- Racja.
Dziesięć minut później byli już na dole. Sebastian rozejrzał się, jakby miał nadzieję, że zobaczy jakąś wskazówkę.
- Słuchaj, ty wsiadaj w samochód i przeszukaj jej ulubione miejsca. Ja w międzyczasie rozejrzę się po osiedlu - zarządziła Daria.
- Tylko uważaj na siebie i nie wyłączaj telefonu. I dzwoń w razie czego - zastrzegł, otwierając drzwiczki od samochodu.
- Spokojna głowa.
Daria odwróciła się na pięcie i zniknęła między blokami. Seba odprowadził ją wzrokiem, a potem wsiadł do auta, wyciągając telefon. Zadzwonił do Ani z nadzieją, że Aśka szukała pocieszenia w ramionach przyjaciółki. Niestety tam także jej nie było, ale dzieki temu Rafał przyłączył się do poszukiwań.
- Anka, zastanów się! - krzyknął w słuchawkę dwie godziny później. - Gdzie ona może być? Na pewno znasz jakieś miejsce!
- Seba, ja o niczym innym nie myślę - tłumaczyła. - Naprawdę już nic nie przychodzi mi do głowy.
- Cały czas ma wyłączony telefon...
- Spokojnie. Na pewno gdzieś się zaszyła i płacze. Uspokoi się trochę i oddzwoni do ciebie.
- Mówisz tak, jakbyś jej nie znała - zdenerwował się Seba. - Wiesz przecież do czego jest zdolna, jak ją emocje poniosą!
- Tylko bez nerwów - próbowała dalej Ania. - Zaraz na pewno wszystko się wyjaśni.
Niestety nim się obejrzeli, minęła dwudziesta trzecia. Anka wzięła Patrycję i pojechała do mieszkania Sebastiana, żeby zwolnić sąsiadkę i zająć się dziećmi. Poszukiwania trwały nadal. Daria przetrząsnęła całe osiedle i okolice, po czym zabrała się za pobliski park. Sebastian dzwonił do niej kilka razy i kazał jej natychmiast wracać do domu, ale dziewczyna nie miała zamiaru słuchać. Każde z nich bardzo martwiło się o Asię, która nadal nie dawała znaku życia.
- Ania?! - zawołała Daria od progu. - Jesteś?
- Ciii, dzieciaki śpią. - odparła półgłosem, wchodząc do przedpokoju. - Znaleźliście ją?
- Nie. Seba i Rafał szukają jej po knajpach i klubach... Ubzdurali sobie, że postanowiła się upić.
- Aśka? Mało prawdopodobne... Raz w życiu widziałam ją pijaną.
- No właśnie - westchnęła dziewczyna, wchodząc w butach do kuchni. - Ja wpadłam tylko się napić - dodała, sięgając po butelkę. - Szukałam na osiedlu i w parku, ale nigdzie jej nie ma... Nie masz żadnego pomysłu?
- Nie wiem już sama, naprawdę.
- A może pojechała do rodziców? - zasugerowała Daria. - Oni nie mieszkają w Krakowie, nie?
- Jej rodzice... Zaraz, oczywiście! - zawołała nagle Anka. - Daria, jesteś genialna! - Złapała za telefon i wybrała numer Sebastiana. - Cmentarz! - zawołała, ledwie odebrał.

sobota, 8 stycznia 2011

172.

- Pomyślałem, że może jednak coś zjesz - powiedział, siadając obok Joasi. - Pewnie jeszcze nie miałaś nic w ustach.
Oczywiście miał rację. Aśka bez słowa wzięła od niego talerz i przez chwilę jadła w milczeniu. W końcu Seba się odezwał.
- Chcesz jutro gdzieś wyjść? - zagadnął.
- Wolałabym zostać w domu - przyznała, przełykając kawałek kurczaka.
- Asiu, zacznę jutro szukać opiekunki dla Kubusia, także nie musisz się tym martwić...
- Przepraszam, Sebastian - powiedziała cicho. - Wiem, że nie rozumiesz mojego zachowania...
- Masz rację, nie rozumiem - odparł spokojnie. - Ale szanuję. I nie mam do ciebie pretensji.
- Nie musisz szukać opiekunki, ja się zajmę Kubusiem.
- Asieńko, każdy ma prawo do chwili słabości. A Kubuś... na pewno bardzo za tobą tęskni, coraz trudniej go uspokoić, więc dobrze by było, gdybyś spędzała z nim trochę czasu. Ale jeśli chodzi o opiekunkę, to nie ma problemu. I tak niedługo kończy ci się urlop macierzyński i musielibyśmy kogoś szukać.
- Teraz zamiast urlopu macierzyńskiego będę miała zwolnienie lekarskie - mruknęła przygnębiona. - A jak Krzysiek? Przeszło mu już?
- Tak, chyba Daria go przekonała.
- Z jej szkołą wszystko w porządku?
- Pewnie, wszystko sobie dziś pozałatwiała. Zresztą, wiesz jaka jest obrotna. Ale twierdzi, że trzecie klasa liceum to nie czas na naukę, tylko na imprezowanie, więc... - westchnął i umilkł, kręcąc głową.
- A ty jako dobry wujek już zaczynasz się martwić? - zakpiła Aśka, przytulając się do ukochanego.
- Chyba czas najwyższy, bo właśnie dziś gdzieś się wybiera. Kurczę no, nie wiem jak się wytłumaczę jej matce, jeśli... - zawiesił głos, uświadamiając sobie, że nie jest to najlepszy moment na takie rozmowy z Aśką.
- Zajdzie w ciążę? - zgadła dziewczyna. - Porozmawiam z nią.
Pocałowała delikatnie Sebastiana, wstała z łóżka i opuściła sypialnię. Mężczyzna patrzył za nią zaskoczony. Zastanawiał się, skąd wzięła się ta nagła zmiana i nic nie przychodziło mu do głowy. Po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że może to być reakcja obronna na zaistniałą sytuację. Zaczął się już nawet martwić ewentualnymi problemami, które mogłoby za sobą pociągnąć wyrzucenie choroby ze świadomości. Zaraz jednak skarcił się za to w duchu.
- Po pierwsze Aśka wcale nie jest chora - powiedział do siebie pod nosem, - a po drugie... a zresztą. Chodźcie, dziewczyny, na spacer - mruknął do psów.
W międzyczasie Aśka dotarła do salonu, gdzie chwilowo sypiała Daria. Zapukała cicho i uśmiechnęła się do dziewczyny.
- Nie przeszkadzam? - zagadnęła.
- Coś ty. Jesteś w samą porę, Kubuś strasznie marudzi.
Aśka spojrzała na niemowlaka, który leżał na kanapie na brzuchu i uśmiechał się do niej, gruchając wesoło i machając rączkami. Z trudem uniosła kąciki ust i podeszła do niego. Najgorsze było dla niej to, że maluch faktycznie bardzo się za nią stęsknił. Wzięła go na ręce, zachowując jednak duży dystans.
- Seba coś mówił o jutrzejszej imprezie... - zagaiła, siadając obok niej.
- Przysłał cię na zwiady? - nastolatka uśmiechnęła się kpiąco.
- Nie, sama przyszłam - przyznała. - Pomyślałam tylko, że może ci się przydać.
Wyjęła coś z kieszeni i rzuciła w stronę Darii. Nastolatka przyjrzała się opakowaniu i uniosła brwi.
- Prezerwatywa? - zdziwiła się.
- No wiesz, dziewczyny w twoim wieku zwykle wstydzą się kupować...
- Aśka, ja idę tylko na imprezę, serio. To mi się raczej nie przyda.
- No, w każdym razie trzymaj na wszelki wypadek - mruknęła policjantka, patrząc na synka. - Ja już pójdę...
Włożyła dziecko do nosidełka i, nie zważając na jego kwilenie, skierowała się do drzwi.
- Nie weźmiesz go? - zapytała cicho Daria. - Chyba jest głodny, a nie chce jeść tego mleka...
- Jakby był głodny, to by zjadł - burknęła, wymykając się z salonu.
Daria westchnęła i wzięła Kubusia na ręce.
- Widzisz, mały, musimy zadowolić się butelką - powiedziała.
Aśka skryła się w łazience. Spotkanie z synkiem wzbudziło w niej poczucie winy, z którym nie potrafiła sobie poradzić. Zamknęła się i odkręciła wodę, żeby nie było słychać, że płacze. Takich wyrzutów sumienia jeszcze nigdy nie czuła. Dobrze wiedziała, że Kuba nie jest niczemu winny, ale nie potrafiła zapanować nad własnymi emocjami.
Do sypialni wróciła dopiero kilkanaście minut później, kiedy była już całkiem spokojna, przynajmniej pozornie. Ledwie jednak przekroczyła próg pokoju, zauważyła niemowlaka w ramionach Sebastiana. Utkwiła w nim wylęknione spojrzenie.
- Już go kładę - powiedział natychmiast mężczyzna.
- Zjadł? - zapytała cicho, odwracając wzrok.
- Tak, nic się nie martw.
Włożył śpiącego synka do łóżeczka i podszedł do narzeczonej. Przytuliła się natychmiast. W jego ramionach wszystko wydawało się prostsze.
Następny tydzień wlókł się w nieskończoność. Każdy kolejny dzień do złudzenia przypominał poprzednie, przez co komisarze mieli wrażenie, że stoją w martwym punkcie. Czekanie na wyniki okazało się niemal ponad ich siły. Chociaż żadne z nich nie wspominało o badaniach ani słowem, oboje myśleli tylko o jednym. Aśka całe dnie spędzała zamknięta w sypialni, nie odzywając się do nikogo. Dopiero kiedy Sebastian wracał z pracy, odrobinę się ożywiała. Lgnęła do niego jak nigdy, przytulała się i choć niewiele mówiła, wiedział, że pragnie jego bliskości.
Sam kiepsko radził sobie z zaistniałą sytuacją, ale postanowił solennie, że nic po sobie nie da poznać. Chciał za wszelką cenę pomóc Joasi, jednak musiał przyznać, że zaczyna go to przerastać. Mimo wsparcia Darii i przyjaciół, którzy przejęli niemal wszystkie jego obowiązki na komendzie, ledwie udawało mu się znaleźć czas na domowe czynności. Najgorzej i tak było z Kubusiem, który co prawda zaczął jeść mleko modyfikowane, ale bardzo tęsknił za matką. Aśka dobrze o tym wiedziała, ale uparła się przy swoim. Zostawała z nim co prawda, kiedy reszta wychodziła z domu, zachowywała jednak przy tym dystans i prawie nie spędzała z nim czasu.
- Zupełnie tego nie rozumiem - mówił któregoś dnia do Ani. - Przecież Kubuś nic jej nie zrobił, nie kojarzy się też jej z... z tym. Więc co jest grane?
- Sebastian, ja nie jestem psychologiem, wróżką niestety też nie... Ale myślałam o tym i wydaje mi się, że ona po prostu jest święcie przekonana, że ten guz okaże się złośliwy.
- Ale co to ma do Kuby? - zdziwił się Seba.
- Daj mi skończyć. Aśka uważa, że jeżeli rak jest złośliwy, to znaczy, że umrze. A jeśli umrze... - zawachała się na widok miny przyjaciela. - Seba, no, ja ci tylko tłumaczę jej tok rozumowania. Przecież nie mówię, że tak będzie!
- O co ci chodzi, do diaska?
- Cholera, przecież pytałeś mnie, dlaczego unika Kubusia. Więc próbuję ci to wyjaśnić. Najprościej mówiąc, ona po prostu nie chce, żeby mały się do niej przywiązał, bo wtedy trudniej zniesie jej śmierć, rozumiesz? - zapytała Ania dobitnie.
- To jakieś brednie - skwitował.
- A czy ja mówię, że to mądre? Zresztą, to tylko moje przypuszczenia.
- Żałuję, że cię spytałem - mruknął Seba i wrócił do raportów.
Kiedy po południu zadzwonił jego telefon, wciąż mimowolnie rozważał słowa Ani. Odruchowo zerknął na wyświetlacz i na widok imienia przyjaciela od razu oprzytomniał.
- Tomek... - zaczął, naciskając zieloną słuchawkę.
- Mam już wyniki - przerwał mu lekarz. - Możecie przyjechać do kliniki?
- Oczywiście, ale powiedz mi...
- Przyjedźcie, to wszystko wam wytłumaczę.
Rozłączył się, nim Sebastian zdążył coś dodać. Ania i Rafał utkwili w nim pytające spojrzenie, jednak nie doczekali się odpowiedzi.
- No? - ponagliła go w końcu policjantka.
- I? - zapytał jednocześnie Rafał.
- Nie wiem. Muszę jechać.
- Tylko zadzwoń! - krzyknęła Ania, kiedy wybiegł już z biura.
Wpadł do samochodu i ruszył, zapominając o światłach. Pierwsze dwie przecznice przejechał najszybciej, jak się dało, ale potem nagle zwolnił. Nagle doszedł do wniosku, że nie jest pewien, czy chce poznać wyniki badań. Zaczął się też zastanawiać, jak przedstawić sprawę Asi, żeby przyjęła to jak najspokojniej. Niestety kiedy dwadzieścia minut później przekroczył próg mieszkania, wciąż nieznał odpowiedzi na swoje wątpliwości. Na szafce w przedpokoju znalazł kartkę od siostrzenicy.
- Poszłam z chłopakami do parku, wrócimy koło osiemnastej, Daria - przeczytał półgłosem.
Rozejrzał sie po mieszkaniu i dopiero po chwili zauważył, że w łazience pali się światło. Zaczekał cierpliwie aż Aśka wyjdzie, starając się przybrać neutralną minę.
- Kochanie, dzwonił Tomek - powiedział bez zbędnych wstępów. - Musimy jechać do kliniki.
- Ale... są wyniki?
- Tak, wszystkiego dowiemy się na miejscu.

piątek, 7 stycznia 2011

171.

- Pojedziesz jutro sama do tego liceum? - zagadnął po chwili.
- Jasne.
- Wiesz, ostatnio nie jest u nas za wesoło - mruknął. - Nie naciskaj za bardzo na Aśkę.
- Jak to? - zdziwiła się dziewczyna. - Stało się coś?
- Po prostu jest przygnębiona i bardzo cię proszę, żebyś traktowała ją normalnie i nie wypytywała.
- Po prostu przygnębiona - zakpiła dziewczyna. - Akurat.
- No dobra, posłuchaj mnie uważnie - westchnął, zatrzymując samochód na parkingu pod sklepem. - Aśka znalazła w piersi guzek, dzisiaj byliśmy na badaniach i czekamy na wyniki. Bardzo cię proszę, żebyś nie wspominała o tym przy niej ani słowem.
Daria pokiwała tylko głową, rozważając słowa wujka. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, a potem znowu odezwał się Sebastian.
- Pomożesz mi zrobić zakupy? Lodówka świeci pustkami.
- Jasne.
Dziewczyna z dezaprobatą obserwowała, jak policjant wrzuca do koszyka wszystko, co wpadnie mu pod rękę. Zdawał się kierować przede wszystkim łatwością i szybkością przyrządzenia, więc znalazły się tam głównie makarony, kasze, mrożonki i gotowe, hermetycznie zapakowane obiady.
- Słuchaj, Seba - zagadnęła w końcu Daria, - może zrobimy inaczej: ja będę gotować i ja wybiorę, co kupujemy, ok? A tobie zostanie sprzątanie.
- Przecież nie przyjechałaś tu w tym celu, masz się uczyć przede wszystkim.
- Przyjechałam po to, żeby nie wyjeżdżać z Polski - sprostowała. - Przecież to ostatnia klasa licemu, czego ja mam się uczyć? W tym wieku się przede wszystkim imprezuje. Ale imprezy są wieczorem, w dzień będę miała mnóstwo czasu, a że uwielbiam gotować to nie ma problemu. - Zabrała mu koszyk i zaczęła wykładać jego zawartość. - Mleko modyfikowane? - zdziwiła się, podnosząc puszkę.
- No tak, przestawiamy Kubusia - mruknął Seba bez entuzjazmu.
- Jasne - zakpiła. - Dobra, nieważne, nie wtrącam się.
Następnego dnia Sebastian pojawił się na komendzie spóźniony. Jak na złość w biurze oprócz Ani zastał Starego.
- No nareszcie - przywitał go cierpko szef. - I jak samochód?
Seba uniósł brwi, ale uchwycił znaczące spojrzenie i przyjaciółki i zrozumiał.
- Już w porządku - mruknął.
- To proszę zabrać się za raporty, pani Ania dostała szczegółowe instrukcje.
Wyszedł, zostawiając komisarzy samych. Policjantka natychmiast odłożyła długopis i spojrzała na przyjaciela.
- Jak Aśka? - zapytała zatroskana.
- A jak ma być? Jest załamana. Najgorsze jest to, że nie chce zajmować się Kubą.
- Jak to?
- Tak to - burknął. - Odkąd wróciliśmy wczoraj do domu, nawet na niego nie spojrzała. No i nie chce go karmić, musiałem kupić mleko...
Westchnął i opadł na fotel.
- I zostawiłeś go z nią? - wystraszyła się Ania.
- Coś ty. Poprosiłem sąsiadkę z góry. To taka starsza kobieta, wychowała pięcioro dzieci i powiedziała, że chętnie się nim zajmie. Ale co dalej, to ja naprawdę nie wiem.
- A może wyniki wyjdą dobre i wszystko wróci do normy? Trzeba być dobrej myśli.
- Krzyś się do mnie nie odzywa, jest wściekły za wczoraj. A jakby tego było mało, wczoraj przyjechała Daria. Zupełnie o niej zapomniałem i musiała stać godzinę na dworcu... - mruknął.
- Kurczę, nieciekawie.
- Wiesz, w sumie to dobrze. Daria mi pomoże, będzie łatwiej, ale wiesz... To też jest dodatkowa odpowiedzialność. Już mi zaznaczyła, że w jej wieku to się głównie imprezuje.
Ania zachichotała.
- A coś ty myślał? Że ona przyjechała się tu uczyć?
- Szczerze mówiąc tak... Zresztą, jakie to ma teraz znaczenie? Najgorsze jest to, że ja zupełnie nie znam jej przyjaciół. Nie wiem z kim się spotyka, gdzie chodzi. Właściwie mało ją znam...
- Nie dramatyzuj - Ania machnęła ręką, sięgając po krakersa. - To już nie jest mała dziewczynka.
- I właśnie tego się boję - westchnął. - Aśka coś mi kiedyś wspominała, że ona ma tu jakiegoś chłopaka... No ale teraz nic więcej się od niej nie dowiem. A Darii nie chcę wypytywać... Zresztą, Aśka w ogóle miała z nią lepszy kontakt. A teraz co? Co ja zrobię, jak Daria w ciążę zajdzie?
- Oj, Sebastian... Bez przesady. Nie wszystkie nastolatki od razu zachodzą w ciążę. Zresztą, lepiej zajmij się tym, na co masz wpływ - skwitowała Anka.
- Dzięki, niezwykle mi pomogłaś.
Po powrocie do domu spotkała go miła niespodzianka. Obiad był już gotowy, Krzyś właśnie mył ręce, a Daria bawiła się na macie z Kubusiem.
- Cześć! - zawołała do Seby. - Widziałeś, jak on się pięknie śmieje? - zachwycała się.
- Tak, ślicznie - odparł, uśmiechając się z wysiłkiem. - Załatwiłaś wszystko w szkole?
- Yhy, nawet byłam już na zajęciach. - Wzięła Kubę na ręce i podniosła się z podłogi. - My już jedliśmy - poinformowała wujka. - Na was obiad czeka na stole.
- A jak Asia? - zapytał cicho.
- No... - dziewczyna zawachała się. - Właściwie to nie wiem. Odkąd wróciłam, widziałam tylko kilka razy jej plecy.
Sebastian westchnął, przywitał się z synkiem i skierował się do sypialni. Uchylił drzwi, ale widok jaki zastał, nie napawał optymizmem. Aśka nadal leżała bez ruchu. Nawet się nie odwróciła, słysząc, że wszedł.
- Hej Asieńko - zagadnął nieco drżącym głosem.
- Cześć.
Na dźwięk jej głosu aż podskoczył. Zupełnie nie spodziewał się odpowiedzi. Zdezorientowany nie bardzo wiedział, co dalej robić. W końcu podszedł do niej i opadł na łóżko. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu usiadła, odwracając się do niego. Była blada jak ściana, a pod oczami miała cienie, ale uśmiechnęła się odrobinę.
- Jak się czujesz? - zapytał i choć natychmiast ugryzł się w język, było już za późno.
- Jakoś - mruknęła. - Nie dzwonił Tomek?
- Asiu, minął dopiero jeden dzień... - odparł ostrożnie.
- Wiem, tak tylko...
Pogłaskał ją delikatnie po twarzy. Aśka przymknęła oczy i wtuliła policzek w jego dłoń.
- Macie teraz jakąś sprawę? - zapytała po chwili.
- Jedną, ale prostą tylko nudną jak flaki z olejem. No i oczywiście niezmiennie sprawa gangu Szakala. A co?
- A mógłbyś wziąć sobie dzień wolnego? - szepnęła, opierając się o narzeczonego.
Zawachał się, ale tylko przez chwilę. Wiedział, że nie jest to najlepszy moment na urlop i będzie go to sporo kosztować, ale w końcu Aśka była najważniejsza.
- Oczywiście. I spędzimy cały dzień razem, tak?
Pokiwała głową. Poczuła się trochę lepiej.
- W kuchni czeka na nas obiad - odezwał sie Seba. - Daria zrobiła.
- Przeproś ją - mruknęła Aśka - i powiedz, że... nie jestem głodna.
- To może przyniosę ci tutaj, co?
Pokręciła głową i położyła się z powrotem na łóżku. Sebastian zrozumiał, że to koniec rozmowy. Pochylił się nad nią, pocałował w skroń i wyszedł. Nastrój przy obiedzie był o wiele bardziej pozytywny, niż mógł się tego spodziewać. Krzysiek zaczął normalnie z nim rozmawiać i podejrzewał, że była to zasługa Darii. Teraz nastolatka siedziała przy stole z Kubusiem na rękach i zabawiała ich dowcipami.
- Jutro idę na imprezę - poinformowała Sebastiana, zmywając naczynia. - Obiad jest jeszcze na jutro, więc odrobiłam swoją pańszczyznę - pokazała mu język i wytarła ręce.
- Z kim na tą imprezę idziesz? - zapytał, nim zdążył ugryźć się w język.
- I tak nie znasz.
- Ale przecież pojutrze masz szkołę...
- No to co? Wyśpię się na starość - skwitowała. - Kubusia znowu oddajesz sąsiadce?
- Nie, jutro wezmę wolne, więc sam się nim zajmę. No a potem... będę musiał znaleźć opiekunkę. Nie mogę przecież codziennie obarczać nim panią Stasię.
- A Aśka? Dlaczego nie chce się nim zajmować? - zapytała dziewczyna, siadając naprzeciw policjanta.
- Nie wiem - przyznał z westchnieniem, - ale to stanowczo nie jest najlepszy moment, żeby rozmawiać z nią na ten temat.
- Kiedy będą te wyniki?
- Nie wiem - powtórzył Seba.
- Ale powiesz mi, jak już będzie wiadomo?
- Oczywiście.
- No dobra, to ja idę coś poczytać. Chyba że mam coś jeszcze zrobić? - zapytała, stojąc już w drzwiach.
- Daria, nie jesteś tu za karę. Masz się uczyć i bawić, a nie pracować...
- E tam. Jak coś to wołaj.
Uśmiechnęła się i wyszła z kuchni, zostawiając Sebastiana z mieszanymi uczuciami. Martwił się wszystkim na raz i sam nie wiedział, na co się w danej chwili zdecydować. W końcu nałożył obiad na talerz i skierował się do sypialn

środa, 5 stycznia 2011

170.

Rano już o piątej oboje nie spali i nie potrzebny był nawet budzik. Oczywiście zdawali sobie sprawę, że do szpitala o tak wczesnej godzinie nie pojadą, ale bezczynne leżenie w łóżku było ponad ich siły.
Wydawało się, że badania nie zajmą więcej niż dwie, góra trzy godziny. Niestety okazało się, że to co dla Sebastiana było oczywiste, dla personelu szpitala niekoniecznie. Spędził całe przedpołudnie na awanturowaniu się z lekarzami i pielęgniarkami, aż w końcu musiał przyznać, że bez wcześniejszego umówienia wizyty nikt ich nie przyjmie. Aśka zupełnie nie wdawała się w dyskusje, siedziała tylko cierpliwie w poczekalni.
- Chodźmy stąd - powiedział Seba, siląc się na opanowany ton.
Dziewczyna wstała bez słowa i pozwoliła wyprowadzić się ze szpitala. Z ulgą odetchnęła świeżym powietrzem. Uśmiechnęła się nawet do Sebastiana i pocałowała go w policzek. On dla odmiany był w dużo gorszym nastroju. Awantury z personelem zszarpały mu nerwy. Zaraz jednak go olśniło. Otworzył narzeczonej drzwi od samochodu, ale sam nie miał zamiaru wsiadać. Wyciągnął telefon i wybrał numer przyjaciela. Po chwili usatysfakcjonowany zakończył rozmowę.
- Jedziemy do kliniki Tomka - oznajmił Aśce. - Powiedział, że zbadają Cię od razu.
Policjantka tylko kiwnęła głową. Humor natychmiast się jej pogorszył. Co prawda z tej kliniki miała bardzo dobre wspomnienia, ale i tak na samą myśl o szpitalach i lekarzach robiło jej się niedobrze. Sebastian spojrzał na zegarek i zaskoczony stwierdził, że właśnie wybiła czternasta. Postanowił najpierw zajechać do restauracji na obiad.
Pół godziny później Aśka grzebała widelcem w miseczce z surówką z pora. Obiad był co prawda bardzo dobry, ale każdy kolejny kęs stawał jej w gardle.
- Nie smakuje ci? - zapytał w końcu Sebastian.
- Smakuje - odparła, biorąc do ust kawałek mięsa.
- Asiu, wiesz przecież, że musimy zrobić te badania...
- Wiem. Ale nie wymagaj ode mnie entuzjazmu.
- Jeśli chcesz, możemy pojechać jutro - powiedział po chwili wiedziony współczuciem.
- Sebastian, w porządku - uśmiechnęła się blado. - Chcę mieć to już za sobą.
Atmosfera w klinice Tomka odbiegadała daleko od tej ze szpitala miejskiego, ale i tak trudno ją było uznać za napawającą optymizmem. Aśka zwiesiła tylko głowę i podążała bez słowa za narzeczonymi. W tej części budynku jeszcze nie była, ale coś jej mówiło, że może ją niedługo lepiej poznać.
- No, jesteście - przywitał ich Tomek. Uścisnął Sebastianowi dłoń i uśmiechnął się do Aśki. - Chodźcie do mojego gabinetu, porozmawiamy na spokojnie.
Ledwie opadli na krzesła, Sebastian przeszedł do sedna.
- Tomek, ty jesteś ginekologiem - powiedział. - Możesz zbadać Aśkę?
Dziewczyna rzuciła mu ostre spojrzenie, ale nim zdążyła coś odburknąć, odezwał się lekarz.
- Jestem, oczywiście - przyznał - i jak najbardziej mogę cię, Asiu, zbadać, tylko nie wiem, czy tego chcesz. Ostatecznie znamy się prywatnie, a to jest badanie ingerujące w intymność. Ty masz tutaj decydujący głos. Za godzinę przychodzi Robert, on także jest ginekologiem i na pewno cię przyjmie.
Aśka przez moment się zawahała. Kolejna godzina biernego czekania z pewnością nie należała do przyjemności, ale z drugiej strony chyba wstydziłaby się rozebrać przy Tomku... Zerknęła na Sebastiana i zdała sobie sprawę, że czeka w napięciu na jej odpowiedź.
- Wolałabym, żebyś ty mnie zbadał - odparła w końcu, decydując się na to głównie ze względu na Sebę.
Tomek natychmiast przeszedł do rzeczy. Kazał dziewczynie rozebrać się od pasa w górę i zabrał się za badanie palpacyjne. Sebastian kręcił się po gabinecie, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Aśka leżała spokojnie, znosząc nieprzyjemności bez słowa. Wydawało jej się, że badanie trwa potwornie długo.
- No dobrze - powiedział w końcu Tomek, - faktycznie mamy niewielki guzek w prawej piersi. - Usłyszał, jak Sebastian głośno zaczerpnął powietrza. - Poza tym nie wyczuwam żadnych zmian ani w drugiej piersi, ani w węzłach chłonnych.
- To rak? - zapytała dziewczyna bez zastanowienia.
- Tego na razie nie potrafię ci powiedzieć - odparł. - Musimy zrobić USG i mammografię.
Kolejnym badaniom Aśka poddała się bez protestów. Nadzwyczaj spokojnie znosiła wszelkie zabiegi wokół siebie, za to Sebastian nie potrafił nad sobą zapanować. Miotał się po gabinecie, rzucając im co chwilę nerwowe spojrzenia. W końcu Tomek zauważył, że to bardzo niekorzystnie wpływa na Aśkę i wyprosił go z gabinetu.
- Spokojnie - powiedział do dziewczyny, - wiem, że to trochę boli, ale jeśli się zrelaksujesz, będzie lepiej.
- Łatwo ci mówić - mruknęła.
- Wiesz, Asiu - westchnął, pozwalając jej w końcu wstać, - trzeba będzie zrobić biopsję.
- Biopsję? - zapytała nerwowo, zapinając bluzkę.
- Nie bój się, to nie boli.
- Czyli to jednak rak, tak?
- Nie, Asiu, jeszcze nic nie wiem. Dlatego właśnie robimy biopsję. Wtedy będę mógł wszystko dokładnie ci powiedzieć.
- Długo się czeka na wyniki?
- Do dwóch tygodni, ale postaram się jak najszybciej, ok?
Kiwnęła głową, ale Tomek widział, że potraktowała biopsję jak wyrok. Przygotowywał igłę do zabiegu, obserwując ją kątem oka. Dopiero przy badaniu skrzywiła się nieco, ale nic nie komentowała.
- Mogę już pójść po Sebastiana? - zapytała cicho, kiedy skończył.
- Jasne.
Prawie podbiegła do drzwi i od razu wtuliła się w narzeczonego. Dał jej buziaka i spojrzał pytająco, ale wzięła go tylko za rękę i weszli do środka.
- Siadajcie - mruknął Tomek, szukając czegoś w książce. Komisarze opadli na krzesła. - Zrobiliśmy biopsję - zwrócił się do przyjaciela, - wyniki normalnie są do dwóch tygodni, ale zaraz pogadam z chłopakami z laboratorium i zobaczymy na kiedy się da.
- No ale co z tym guzkiem? - zapytał Seba, czując, że Aśka ściska jego dłoń.
- Guzek jest, niewielki co prawda, ale jest. Jedenaście milimetrów. Wygląda niestety na nowotwór, ale spokojnie - dodał szybko. - Nie musi to być złośliwa odmiana. Tego dowiemy się dopiero po wynikach biopsji.
- I co wtedy? - odezwała się Aśka.
- Wszystko zależy od wyników. Zadzwonię do was, jak już będą, dobrze?
Dziewczyna kiwnęła głową i wstała, demonstrując ukochanemu, że chce już wyjść. Sebastian natychmiast pojął aluzję. Pożegnał się z przyjacielem i razem z ukochaną opuścił jego gabinet.
- Nie ma się co martwić, przynajmniej do czasu wyników - powiedział Seba, kiedy jechali do domu.
- Nie pocieszaj mnie, naprawdę. Kiepsko ci idzie - mruknęła.
Mężczyzna musiał w duchu przyznać jej rację. Sam czuł, jak niezdarnie mu to wychodzi.
Wieczór nie należał do najprzyjemniejszych. Mimo starań Ani Krzyś czuł się bardzo dotknięty faktem, że ani ojciec, ani Aśka nie poszli z nim na rozpoczęcie roku. Nie wiedział nic o zaistniałej sytuacji, bo Sebastian postanowił nie martwić chłopca na zapas. Drugim problemem okazał się Kubuś. Aśka zupełnie go zignorowała, chociaż bardzo cieszył się na jej widok. Nie chciała go nawet nakarmić i na tym tle doszło do awantury między komisarzami. Sebastian nie potrafił tego zrozumieć, a dziewczyna czuła się przez to jeszcze bardziej skrzywdzona. Skończyło się na tym, że mężczyzna poszedł do sklepu kupić mleko modyfikowane i spędził cały wieczór na próbach nakarmienia synka. Niestety kiepsko mu szło, bo Kuba przyzwyczajony do maminej piersi, nie chciał nawet patrzeć na butelkę, a kiedy odkrył jej zawartość, było tylko gorzej. Apogeum nastąpiło, kiedy o dwudziestej zadzwonił telefon Sebastiana. Wkurzony nacisnął zieloną słuchawkę, nie patrząc na wyświetlacz.
- Co? - warknął.
- Seba, gdzie jesteś? - usłyszał głos Darii. - Miałeś po mnie być pół godziny temu.
Zamarł. Oczywiście, przecież był poniedziałek.
- Stoję w korku - skłamał, odkładając Kubę do nosidełka. - Postaram się być jak najszybciej, czekaj na mnie.
Jak na zawołanie, niemowlak zaczął płakać. Sebastian zaklął w duchu, zdając sobie sprawę, że jego wymówka jest już nie do odratowania.
- Ta, właśnie słyszę... - mruknęła Daria. - Czekam, rusz się.
Z trudem udało mu się uspokoić Kubusia. Nie czuł się najlepiej ze świadomością, że zostawia go z Aśką, która nie ma najmniejszej ochoty na jakiekolwiek kontakty z synem. Wsiadając do samochodu, zastanawiał się, czy w ogóle wstanie, jeśli mały zacznie płakać.
Niecałe dwadzieścia minut później zaparkował przy dworcu. Od razu dostrzegł zmokniętą Darię stojącą na deszczu z walizkami i parasolką. Przywitał się z nią, przepraszając za spóźnienie i wziął jej rzeczy.
- Zapomniałeś, że mam przyjechać? - zagaiła, kiedy już zapakowali się do samochodu.
- Można tak powiedzieć.
- Jest wam nie na rękę, że się wprowadzam? Wiesz, mogę jeszcze dołączyć do rodziców...
- Daj spokój, nie o to chodzi - odparł natychmiast. - Oboje bardzo się cieszymy, że będziesz z nami mieszkać.
- Aśka też? - zapytała dziewczyna, zerkając na wujka podejrzliwie.
- To był jej pomysł.
Wyglądało na to, że Daria dała się przekonać. Nie poprawiło to jednak fatalnego nastroju Sebastiana. Dobrze wiedział, że kiedy nastolatka wejdzie do mieszkania i zauważy w jakim stanie jest Aśka, sprawa będzie musiała ujrzeć światło dzienne.