niedziela, 26 lutego 2012

59. Nie wierzcie bliźniaczkom

Niełatwa sytuacja nie pozwoliła Joasi wyspać się tej nocy. Siedziała na parapecie w jednym z pokojów w mieszkaniu przyjaciółki i patrzyła na księżyc. Ania umówiła się z Rafałem i nie wróciła na noc, więc nikt nie zakłócał Joasi spokoju. Nie pomogło to jednak ani przemyśleć sytuację, ani rozwiać wątpliwości. Bała się podjąć jakąkolwiek decyzję, gdyż zdawała sobie sprawę, że pociągnie to za sobą poważne konsekwencje.
Mimo strachu z samego rana zaczęła działać według ścisłego planu. Najpierw pojechała na komendę, żeby porozmawiać z Kasią. Była to jedyna znana jej osoba, która nie odnosiła się do Gabrysi z niechęcią i mogłaby zaopiekować się przez kilka dni jej synkiem.
- Nie prosiłabym cię o to, gdybym miała inne wyjście – zapewniła Joasia, kiedy już opowiedziała wszystko przyjaciółce. – Naprawdę muszę pojechać do Włoch, a obiecałam już Gabrysi…
- W porządku – westchnęła Kaśka, choć nie wyglądała na zadowoloną. – Porozmawiam z nią, jak tylko przyjdzie.
- Bardzo ci dziękuję.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – mruknęła asystentka.
- Ja też mam taką nadzieję – przyznała Joasia, uśmiechając się do przyjaciółki ze smutkiem.
Bez dodatkowych dyskusji pobiegła na górę, żeby rozmówić się ze Starym. Podejrzewała, że niełatwo będzie jej otrzymać kilka dni wolnych, ale musiała spróbować. Tak jak się spodziewała, szef nie był zadowolony. Wysłuchał kobiety w milczeniu, obserwując ją znad okularów.
- Najpierw próbuje mnie pani namówić, żebym zmienił pani partnera, teraz żąda wolnego – powiedział powoli. – Ciekawe, co będzie dalej.
Joasia postanowiła puścić ten komentarz mimo uszu. Wiedziała, że wdawanie się w zbędne dyskusje zmniejszy jej szanse do zera.
- Ile dni pani nie będzie? – zapytał komendant po chwili namysłu.
- Tydzień – odparła kobieta.
Było to oczywiste naginanie prawdy, jednak gdyby od razu uprzedziła o dłużej nieobecności, nie dostałaby ani dnia wolnego. Miała zamiar poinformować szefa o przedłużeniu urlopu, kiedy już będzie we Włoszech.
- Dobrze – zadecydował w końcu. – Ale za tydzień chcę panią widzieć w pracy.
Jeszcze tego samego dnia Joasia spakowała się i pojechała na lotnisko. Nie miała co prawda biletu, ale miała nadzieję, że uda jej się znaleźć jakieś miejsce w ostatniej chwili.
Dwa dni później Ania i Kasia siedziały w biurze, zastępując Sebastiana na nocnej zmianie. Nie miały jednak najmniejszego zamiaru wypełniać za niego zaległych raportów i po prostu plotkowały, przeglądając kolorowe czasopisma.
- Aśka się nie odzywała? – zagadnęła niespodziewanie Kasia, zamykając jedną z gazet.
- Nie. Nawiasem mówiąc, nieźle cię urządziła – mruknęła Ania, nie podnosząc wzroku znad czytanego artykułu.
- To znaczy?
- No z dzieckiem Gabrysi. Postawiła cię przed faktem, a teraz nawet nie daje znaku życia.
Kaśka westchnęła i wzruszyła ramionami. Sama właściwie nie była zła na przyjaciółkę, choć istotnie jej zachowanie z ostatnich dni nieco odbiegało od normy.
- Zrobiła to, co uważała za słuszne – zauważyła po chwili.
- Według ciebie to było rozsądne? – zdziwiła się Anka, odkładając czasopisma.
- Nic takiego nie powiedziałam – odparła Kaśka ugodowym tonem. – Ja uważam, że to był błąd, ale przecież to nie ja podejmowałam decyzję. Nikt za nią życia nie przeżyje.
- Wiem, wiem – westchnęła Ania z rezygnacją. – Po prostu się martwię. Janusz to dobry facet, to znaczy… był dla niej dobrym mężem. Ale minęło tyle lat… Narobi sobie nadziei, a potem znowu wszystko się posypie.
- Trudno, nic na to nie poradzimy.
Rozmowę przerwał dźwięk kroków na korytarzu. Dochodziła już druga, więc kobiety wymieniły się zaniepokojonymi spojrzeniami. Kiedy w drzwiach pojawiła się Joasia, na twarzach policjantek malowało się szczere zaskoczenie.
- Co ty tu robisz? – zapytała Ania, wstając z fotela i podchodząc do przyjaciółki. – Miałaś być we Włoszech.
- Coś się stało? – wtrąciła się Kaśka, która także zdążyła wstać.
Joasia uśmiechnęła się z wysiłkiem i bez większego entuzjazmu przywitała się z przyjaciółkami. Następnie odwiesiła płaszcz i opadła ciężko na jeden z foteli.
- Poleciałam na darmo – westchnęła, ale jej głos brzmiał całkowicie spokojnie.
- Co to znaczy? – zapytała Ania, mrużąc oczy.
Zerknęła na Kaśkę i natychmiast domyśliła się, że przyszło im do głowy to samo: Janusz zmarł przed przyjazdem byłej żony.
- Oszukał mnie – odparła Joasia. – Wcale nie jest chory, wręcz przeciwnie, ma się świetnie.
- Jak to? – zdziwiły się jednocześnie policjantki.
Aśka rozłożyła bezradnie ręce, dając im do zrozumienia, że sama także niewiele z tego pojmuje.
- Chyba chciał nakłonić mnie do przyjazdu – mruknęła.
- Czyli że co? Chciał do ciebie wrócić? – upewniła się Kaśka.
- Na to wygląda.
- I co ci powiedział?
- Niewiele – zaśmiała się niespodziewanie Joasia. – Nie dałam mu dojść do słowa.
- I bardzo słusznie – skwitowała Ania mściwym tonem. – Jak mógł tak cię wykorzystać!
- Faceci… – podsumowała Kaśka, kręcąc głową.
- Żałuję, że cię nie posłuchałam – przyznała Joasia, patrząc na przyjaciółkę. – Miałaś rację, ale…
- Sama musiałaś się o tym przekonać – wpadła jej w słowo Ania. Nie wyglądała jednak na złą, wręcz przeciwnie, uśmiechała się nieco. – Zrobiłaś to, co uważałaś za słuszne – dodała, powtarzając słowa Kasi.
Z reszty urlopu pani komisarz postanowiła zrezygnować. Nie wracała do domu, nie było sensu, bo kiedy skończyła zdawać przyjaciółkom szczegółową relację, dochodziła już czwarta. Postanowiła zaczekać na Starego i od razu poinformować go o powrocie do pracy. Zaraz potem Tomek dostał zgłoszenie do zabójstwa i Aśka bez namysłu pojechała na miejsce zbrodni, nie czekając na pojawienie się partnera.
Kiedy wróciła, Sebastian stał w biurze przy oknie i pił kawę. Na jej widok uśmiechnął się.
- Anka mówiła, że już wróciłaś – powiedział.
Podszedł do niej swobodnie, jakby nie było żadnych kłótni, nieporozumień.
- Tak wyszło – odparła Joasia wymijająco. Wolała nie spowiadać się Sebastianowi z powodu tak wczesnego powrotu. – Czyżbyś cieszył się na mój widok? – dodała, odwzajemniając uśmiech.
- A jak myślisz?
Zrobił jeszcze jeden krok do przodu, ale nie ośmielił się dotknąć ukochanej. Obawiał się, że mimo swobodnego powitania, mogą w niej tkwić negatywne emocje, co zresztą nie byłoby nadzwyczajne.
- Dostaliśmy sprawę – powiedziała kobieta, chcąc na wszelki wypadek zmienić temat. – Zaraz ci wszystko opowiem…
Stwierdzenie, że wszystko wróciło do normy byłoby sporym nadużyciem, jednak w przeciągu następnych tygodni między komisarzami nie dochodziło do spięć. Rozmawiali ze sobą spokojnie, bez wzajemnych pretensji, ale też nie posiłkując się fałszywą uprzejmością. Joasia zaczęła zaglądać do partnera wieczorami. Robiła to głównie po to, by odwiedzić Natalkę, ale w końcu zauważyła, że widok Sebastiana także sprawia jej przyjemność.
- Myślisz, że można to jeszcze naprawić? – zapytał któregoś dnia policjant.
- Wiele złego zaszło między nami – zauważyła ostrożnie Joasia, głaszcząc Natalkę po policzku.
- Masz rację…
- Chciałabym jakoś to wszystko naprawić, wymazać z pamięci – westchnęła. – Zastanawiam się tylko, czy naprawdę będziemy umieli żyć razem…
- Wiesz, ja… - Sebastian zawahał się przez moment. – Miałaś rację we wszystkim, co mi powiedziałaś.
Aśka spojrzała na partnera z mieszaniną zaciekawienia i zaniepokojenia. Choć wyznanie zapowiadało się szczerze, nie brzmiało optymistycznie.
- Zdradziłem cię – powiedział cicho Seba. – To znaczy… miałem romans.
Oczy Joasi zabłyszczały niebezpiecznie. Przez moment Sebastian myślał, że go spoliczkuje, jednak nic takiego się nie stało. Kobieta odłożyła Natalkę do łóżeczka i powoli wyszła z pokoju. Dopiero kiedy zamknęła drzwi za Sebastianem, podniosła wzrok i odezwała się, całkowicie spokojnie.
- Wiedziałam – oznajmiła, a w jej głosie pobrzmiała nutka żalu. – Miałam jednak nadzieję, że się mylę i dlatego ci uwierzyłam.
- Nie wiem, co powiedzieć… - przyznał Sebastian zrezygnowany.
Stał ze spuszczoną głową, chowając za sobą drżące ręce. Wyglądał na kompletnie rozbitego, co natychmiast wzbudziło w Joasi współczucie.
- Okłamywałeś mnie – powiedziała kobieta, patrząc na niego z mocą. – Zarzekałeś się, przysięgałeś. Gdybyś miał chociaż tyle przyzwoitości, żeby się przyznać…
Westchnęła ciężko i sięgnęła po kurtkę. Sebastian zerknął na nią ukradkiem. Spodziewał się ataku złości albo przynajmniej łez, a tymczasem Aśka zachowywała się tak, jakby od dawna na to czekała.
- Brakowało mi ciebie – wyszeptał, chcąc jakoś ratować sytuację. – Byłaś taka zajęta Natalką, nie widziałaś niczego poza nią…
- Myślisz, że to wystarczające usprawiedliwienie? – zapytała Joasia, unosząc brwi.
- Nie, po prostu… Po prostu boję się, że wszystko przekreśliłem i… - znowu zawahał się przez moment i umilkł, wzdychając ciężko.
- Nadal się z nią spotykasz?
- Nie, skąd…
Joasia rozejrzała się po przedpokoju, jakby wśród kurtek i butów szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania.
- Dajmy sobie trochę czasu, dobrze? – zaproponowała po chwili namysłu. – Nie chcę w tej chwili podejmować żadnych decyzji.
Kiedy tego samego wieczoru, Joasia zwierzyła się przyjaciółce, Ania sama nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Mimo całej niechęci, której nabrała do Sebastiana po wydarzeniach ostatnich miesięcy, nie chciała się określić.
- Obawiam się, że to co powiem, może wpłynąć na twoją decyzję – wyznała. – A tego bym nie chciała.
- To chyba nie jest kwestia decyzji – powiedziała Joasia zamyślona. – Decyzję podjęłam już dawno, teraz chcę się z nią tylko oswoić.

czwartek, 9 lutego 2012

58. Nie wierzcie bliźniaczkom

Rozmyślania przerwał jej dźwięk telefonu. Kiedy na wyświetlaczu zobaczyła numer Janusza, ręce jej się zatrzęsły. Dawno już wykasowała go z książki telefonicznej, ale mimo najszczerszych chęci nie mogła wyrzucić z pamięci. Odebrała dopiero po chwili namysłu.
- Słucham? – zapytała takim tonem, jakby nie wiedziała, kto dzwoni, dbając przy okazji, by głos jej nie zadrżał.
- To ja – odparł Janusz tak samo czarującym i ciepłym głosem jak kiedyś.
- Nie spodziewałam się – powiedziała Joasia zgodnie z prawdą.
- Dawno się nie widzieliśmy.
Kobieta z trudem powstrzymała prychnięcie. Owszem, czuła się winna rozpadowi ich związku, ale ostatecznie to nie ona wystąpiła o rozwód i wyjechała za granicę.
- I? – zapytała chłodno.
- Dzwonię, żeby się dowiedzieć, co u ciebie słychać.
- Wszystko w porządku – powiedziała policjantka, choć było to akurat najmniej adekwatne określenie do jej obecnej sytuacji. – A u ciebie? – dodała z grzeczności, choć w głębi duszy niewiele ją to obchodziło.
- Niezbyt – przyznał mężczyzna. – Widzisz… Zachorowałem dość poważne i nie zostało mi już wiele czasu – powiedział wprost.
Joasia poczuła coś dziwnego. Niechęć, może nawet złość, jakie poczuła na samym początku natychmiast się ulotniły. Mimo trudnej przeszłości i lat rozłąki, nagle stał jej się dziwnie bliski. Znowu zobaczyła w nim ukochanego, czułego męża i wspaniałego ojca. Mężczyznę, przy którym zawsze czuła się spokojna i bezpieczna.
- Co to za choroba? – zapytała nieswoim głosem.
- Guz mózgu – odparł Janusz krótko.
Na moment zapadło milczenie. Joasia zastanawiała się nad sensowną odpowiedzią, która mogłaby z jednej strony pocieszyć jego, a z drugiej także i ją. Kiedy w końcu się odezwała, słowa zdawały się opuszczać jej usta bez żadnej kontroli ze strony mózgu.
- Jesteś we Włoszech?
- Tak, w domu. Pomyślałem… że może zechciałabyś do mnie przylecieć – zaproponował mężczyzna. – Sam bym to zrobił, ale nie bardzo mogę ruszać się gdzieś dalej od kliniki. A chyba dobrze byłoby się spotkać, wyjaśnić kilka spraw, pożegnać.
Mówił to z takim spokojem, że Joasia całkowicie straciła nad sobą panowanie. Łzy popłynęły jej po policzkach bez kontroli. Chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Nie chciała, żeby mężczyzna wiedział, że płacze i w przypływie rozpaczy i bezradności po prostu się rozłączyła.
Przez cały dzień chodziła zamyślona. Nie mogła uwierzyć w to, czego się dowiedziała. Nie chciała w to wierzyć. Czuła się kompletnie zagubiona. Na niczym nie mogła się skupić. Perspektywa wieczornej rozmowy z Sebastianem przestała być już tak zajmująca.
Kiedy jednak wieczorem przekraczała próg swojego mieszkania, naprawdę poczuła się jak w domu. Mimo że nie była tam dość długi czas, wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Nawet mała, szklana figurka przedstawiająca słonika nadal stała na szafce w przedpokoju. Pamiętała, że pokłóciła się o nią z Sebastianem, kiedy urządzali mieszkanie. Uparła się wtedy, że słonik przyniesie im szczęście i musi stać dokładnie w tym miejscu. Mężczyzna z kolei powtarzał, że prędzej czy później ktoś go zbije, zahaczając kurtką czy po prostu kładąc tam coś w porannym pośpiechu.
- Pewnie chcesz się przywitać z Natalką – zagadnął Seba, zabierając od niej płaszcz.
Widać było, że jest nieco podenerwowany. Zdawał sobie sprawę, że ta rozmowa może być jego jedyną szansą i chciał zrobić wszystko, żeby ją wykorzystać. Tymczasem mina Joasi nie napawała nadzieją.
- Mieliśmy porozmawiać – przypomniała mu. – I wolałabym na tym się skupić.
Oczywiście Sebastian miał rację, bardzo chciała przywitać się z dziewczynką, ale za dobrze znała samą siebie. Wiedziała, że spotkanie z dzieckiem ją rozczuli, a to może wpłynąć na przebieg rozmowy. Chciała podejść do sprawy poważnie i podjąć sensowną decyzję, dla odmiany kierując się rozsądkiem, nie emocjami.
- W porządku – mruknął Seba nieco zmieszany.
Usiedli w salonie na kanapie, zachowując taką odległość, jaka tylko była możliwa. Przez dłuższą chwilę oboje siedzieli w milczeniu. Joasia nie zamierzała zacząć rozmowy, a Sebastian nie bardzo wiedział, jak to zrobić, żeby od razu nie postawić się na straconej pozycji.
- Czy jest jakakolwiek szansa, żebyś do mnie wróciła? – zapytał w końcu.
- Teraz na pewno mniejsza niż jeszcze przed chwilą – odparła kobieta chłodno.
- Asiu, ja już nie wiem, co mam robić i mówić – przyznał Sebastian, rozkładając bezradnie ręce. – Nie zdradziłem cię, nigdy bym tego nie zrobił, ale nie wiem, jak miałbym ci to udowodnić. Jeśli nie chcesz mi uwierzyć… - zawahał się. – Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić.
- Wierzę ci – powiedziała cicho Joasia.
Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się kolejnej długiej rozmowy, która znowu zakończyłaby się fiaskiem.
- Czy to znaczy, że… że jednak dasz nam szansę? – zapytał z niedowierzaniem w głosie.
- Seba… Kocham cię – powiedziała kobieta, patrząc mu w oczy. – Nie przestałam ani na moment. I naprawdę chcę, żeby było jak dawniej.
Komisarz zbliżył się do niej i ostrożnie otoczył ramieniem. W każdej chwili spodziewał się gwałtownej reakcji, która jednak nie nastąpiła. Joasia pozwoliła się przytulić, a nawet sama pocałowała ukochanego. Wiedziała jednak, że musi zburzyć przyjemną atmosferę. To był najlepszy, a nawet jedyny możliwy moment, żeby poinformować go o swojej decyzji.
- Muszę wyjechać – odezwała się po chwili, wyswobadzając się delikatnie z jego objęć. – Najwyżej na kilka dni – dodała szybko.
- Wyjechać? – zdziwił się szczerze Sebastian. Jakoś nie bardzo pasowała mu ta wizja do zgody, która zdawała się przed chwilą zapanować. – Dokąd?
- Janusz dzwonił – powiedziała cicho, spuszczając wzrok na swoje kolana. – Zdiagnozowano u niego guz mózgu. Muszę się z nim zobaczyć.
- Z Januszem? – upewnił się Seba, jakby nie do końca zrozumiał sens jej wypowiedzi. – Nie masz wobec niego żadnych zobowiązań.
- Masz rację, nie mam – zgodziła się Joasia, choć sama nie była pewna, dlaczego przyjęła tak uległą postawę. – Ale on był kiedyś ważną częścią mojego życia. Chcę się z nim zobaczyć, więcej mogę nie mieć szansy.
- Nie zgadzam się na to – powiedział ostro Sebastian.
Aśka spojrzała na niego zaskoczona. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego.
- Słucham? – odparła kpiąco. – Za kogo ty się uważasz?
- Nie chcę, żebyś tam jechała – oświadczył mężczyzna stanowczo.
- Ja także wielu rzeczy nie chcę, a mimo tego je robisz – warknęła.
- Jeśli tam pojedziesz, nie będziesz miała do czego wracać.
Tego było już za wiele. Joasia wstała gwałtownie.
- Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić – powiedziała ze złością. – Chcę zobaczyć się z Januszem i to zrobię. A skoro nie potrafisz tego uszanować, cóż, masz rację, nie będę miała do czego wracać.
Wyszła z mieszkania, zgarniając po drodze swoją kurtkę. Była wściekła. Przez moment myślała, że między nią i Sebastianem wyjaśniły się już nieporozumienia. Niestety okazało się, że jest wręcz odwrotnie.
Godzinę później skończyła zdawać Ani szczegółową relację. Musiała się komuś wygadać i w końcu postanowiła powiedzieć przyjaciółce całą prawdę, nawet jeśli oznaczało to wymówki z jej strony. Ania jednak stanęła na wysokości zadania. Zatrzymała dla siebie kąśliwe uwagi, które same cisnęły się na usta i postanowiła pomóc Joasi podjąć słuszną decyzję.
- Według mnie Sebastian ma rację – powiedziała wprost. – Jestem na niego wściekła i uważam, że nie powinnaś mu wybaczać, a już na pewno nie tak łatwo, ale w tej sytuacji… Cóż, może nie zachował się właściwie, może nie powinien mówić ci tego w taki sposób, ale popieram go w całej rozciągłości.
- Nie rozumiem cię – przyznała Joasia zdezorientowana.
- Janusz jest przeszłością, do której nie powinnaś wracać. Owszem, kiedyś było fajnie, ale pamiętaj, że kiedy pojawiły się problemy, zostawił cię. I nie odzywał się przez wiele lat. Gdyby nie choroba, zapewne nadal by tego nie zrobił.
- Tego nie wiesz…
- Aśka, obie to wiemy – odparła Ania z pobłażliwym uśmiechem.
- No dobrze, może i tak, ale… Uważam, że w tej sytuacji powinniśmy się rozmówić. To może być ostatnia szansa.
- I o czym chcesz z nim rozmawiać? – zapytała Anka spokojnie, ale dało się w tym wyczuć nutkę ironii. – Myślisz, że usiądziecie sobie przy kawie i na spokojnie omówicie wydarzenia sprzed lat? Chcesz się dowiedzieć, dlaczego cię zostawił? Aśka, proszę cię… Za dużo filmów się naoglądałeś.
- Chcę go zobaczyć – wyznała w końcu Joasia. – Tęsknię za nim, rozumiesz?
- Trzeba było tak od razu – odparła Ania niewzruszona. – Ale to nie zmienia faktu, że cała ta wyprawa jest pozbawiona sensu. Z jednej strony kochasz Sebastiana i wybaczasz mu zdradę i kłamstwo, a z drugiej lecisz tysiące kilometrów do Janusza. Zastanów się nad sobą, naprawdę masz nad czym.
- Sebastian mnie nie zdradził i nie okłamał – odparła Joasia, próbując przy okazji przekonać do tego samą siebie. – A Janusz… Zrozum, my nigdy nie chcieliśmy się rozstać. Wiesz, jaka była sytuacja…
- Aśka, czego ty tak naprawdę chcesz od tego swojego życia, co? - zapytała Anka nieco przekornie.
- Chyba jeszcze tego nie wiem…
- A gdyby Janusz był zdrowy i zadzwonił z taką samą propozycją? Co wtedy byś zrobiła?
Joasia zawahała się przez moment. Próbowała faktycznie postawić się w takiej sytuacji i wnioski, do których doszła, nie napawały optymizmem.
- Pojechałabym – odparła cicho.
- No to jest problem – podsumowała rzeczowo Ania. – Patrząc na sprawę z technicznej strony, nie możesz jednocześnie zdecydować się na jedno i drugie.
- Wcale nie ma problemu – powiedziała Joasia z dziwnym spokojem w głosie. – Już zdecydowałam. Polecę do Janusza, muszę to zrobić. A jeśli Seba nie może tego zrozumieć… Cóż, trudno.
- Naprawdę mu się dziwisz? Już zapomniałaś jak się czułaś, kiedy byłaś pewna, że cię zdradził?
- Ale ja go nie zdradzam – upierała się kobieta. – Ja chcę z Januszem tylko porozmawiać, zobaczyć go…
- Zaczynam myśleć, że jesteście siebie warci – skwitowała bezlitośnie Ania. – Zresztą, szkoda moich wysiłków. I tak zrobisz, jak zechcesz.

środa, 8 lutego 2012

57. Nie wierzcie bliźniaczkom

Patrzył jej prosto w oczy i kłamał, choć serce podpowiadało co innego. Czuł, że powinien powiedzieć jej prawdę, ale silniejsze było pragnienie bliskości.
Joasia nie była już pewna, w co powinna wierzyć. Do tej pory nie wątpiła w winę Sebastiana, ale jego przysięga, gorące zapewnienia sprawiły, że zaczęła się wahać.
- Przypomnij sobie nasz wyjazd w zeszłe wakacje… - szepnął Sebastian. – Nasz pierwszy pocałunek… Pierwszą wspólną noc… Nasze mieszkanie i sypialnię, którą sami urządzaliśmy… Pomyśl, jacy byliśmy szczęśliwi. To wszystko może wrócić.
Wiedziała, że ma rację. Wystarczyło jedno jej słowo i wszystko wróciłoby do normy. Tylko czy na pewno?
- Już sama nie wiem, w co mam wierzyć – szepnęła bezradnie.
Taka rozbita i bezbronna jak małe dziecko wydała mu się jeszcze bardziej pociągająca. Nie mógł uwierzyć, że tak bardzo ją skrzywdził.
- Proszę, daj nam jeszcze jedną szansę…
Dłużej nie wytrzymała. Przysunęła się do Sebastiana i wtuliła w jego koszulę, nie mogąc powstrzymać łez. Płakała jednocześnie rozżalona swoją decyzją i wzruszona jego wypowiedzią. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie w stanie się upewnić, czy kiedykolwiek mu jeszcze zaufa, ale w jego ramionach poczuła się spokojniejsza.
Sebastian głaskał ją po włosach i tulił do siebie. Sam się temu dziwił, ale nie poczuł ulgi. Wiedział, że takie kłamstwo na dłuższą metę może okazać się nie najlepszym wyjściem.
Jeszcze tego samego wieczoru przyjaciele przyszli komisarzom z pomocą. Okazało się, że w samochodzie, który ukradli podczas ucieczki znajdował się nadajnik GPS, dzięki czemu policjantom nie sprawiło większej trudności namierzenie ich kryjówki. Uwolnili przyjaciół, a chwilę później karetka zabrała Sebastiana do szpitala, żeby zrobić wszystkie badania niezbędne po urazie głowy.
Joasia wyszła powoli z budynku i rozejrzała się. Było już całkowicie ciemno, więc niewiele mogła zobaczyć z otoczenia, jednak prócz policyjnych świateł nie dostrzegła w pobliżu żadnej latarni i natychmiast zrozumiała, że dom znajduje się w okolicy lasu.
- Na pewno nic ci nie jest? – dopytywała Ania po raz kolejny.
- Nie, jestem tylko głodna – odparła Joasia, uśmiechając się. – Podrzucisz mnie do domu?
- No jasne, wskakuj do samochodu.
Po drodze zaczepił ich jeszcze Rafał, który także chciał się upewnić, że Aśka jest cała i zdrowa. Kiedy odpowiedziała na serię pytań z jego strony, kobiety mogły wreszcie wsiąść do samochodu.
- Zdaje się, że masz pecha – zagadnęła Ania, kiedy kilka minut później przekraczały granice miasta. – Mało, że pracujesz z Sebą, to jeszcze cię z nim uwięzili…
Aśka uśmiechnęła się tylko zmieszana i odwróciła w stronę bocznej szyby. Ania natychmiast zrozumiała, że coś jest nie tak.
- Co jest grane? – zapytała. – Znowu próbował ci wmówić, że niczego nie zrobił?
Joasia nadal nic nie powiedziała, ale na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Dobrze wiedziała, że nie oszuka przyjaciółki, w końcu znały się wiele lat. Wolała więc nic nie mówić, jednak na niewiele się to zdało.
- Nie mów, że mu uwierzyłaś – powiedziała z niedowierzaniem. Joasia zapadła się głębiej w fotel i wciąż milczała, po czym Ania od razu poznała, że ma rację. – Aśka! Jak mogłaś dać się tak omamić!
- To nie tak… - odparła w końcu kobieta. – Sama mówiłaś, że właściwie nie mam niepodważalnych dowodów…
- A ty mówiłaś, że nie masz wątpliwości – przypomniała jej Ania karcącym tonem. – Nie sądziłam, że tak łatwo mu ulegniesz. Myślałam, że czegoś się nauczyłaś, ale nie, jak zwykle dasz się wykorzystać.
Aśka wywróciła tylko oczami, ale nie odpowiedziała. Nie zamierzała kłócić się z przyjaciółką przede wszystkim dlatego, że wiele jej zawdzięczała. Poza tym obawiała się, że wątpliwości ponownie mogą przeważyć nad tęsknotą.
- To co, może odrzucić cię do Sebastiana? – odezwała się Ania tak jadowitym tonem, jakby chciała choć w ten sposób zniechęcić przyjaciółkę. – Prosto do mieszkania czy może jednak do szpitala?
- Mogę jeszcze dzisiaj przenocować u ciebie? – zapytała Joasia spokojnie, nie dając się sprowokować.
Anka tylko prychnęła głośno i skręciła w stronę centrum. Dawno nie była aż tak zła na przyjaciółkę.
Z samego rana Joasia pojechała do szpitala. Z jednej strony nie chciała pokazywać Sebastianowi, że się przejmuje, ale z drugiej pragnęła upewnić się, że nic mu nie jest. Kiedy weszła na odpowiednie piętro, mężczyzna akurat wychodził ze swojej sali, już kompletnie ubrany. Na jej widok uśmiechnął się szeroko.
- Jak badania? – zapytała, podchodząc.
Starała się użyć jak najbardziej neutralnego tonu, żeby nie spoufalać się za bardzo, a jednocześnie nie dać mu odczuć niechęci. Nie mogła się zdecydować, czy faktycznie powinna trzymać się postanowień z dnia poprzedniego.
- Wszystko w porządku – odparł Seba, uśmiechając się. – Asiu… proszę, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności… Czy to, co się wczoraj stało… Czy dasz mi jeszcze jedną szansę?
- To nie jest ani czas, ani miejsce, żeby o tym rozmawiać – mruknęła wymijająco.
- Więc może spotkamy się wieczorem? Może po pracy pojedziemy do naszego mieszkania i porozmawiamy na spokojnie? – zaproponował z nadzieją.
Celowo podkreślił zaimek „nasze”, chcąc przypomnieć Joasi, że razem je urządzali i planowali spędzić w nim resztę życia. Kobieta jednak nie dała się tym zmylić, a przynajmniej sama przed sobą tak twierdziła, bo w rzeczywistości znowu zmiękło jej serce.
- Dobrze – powiedziała.
Sebastian dostał kilka dni wolnego, więc Joasia podwiozła go do domu, a potem sama pojechała na komendę. Pierwszą osobą, którą tam spotkała, była Gabrysia. Kobieta od razu zauważyła, że pani komisarz nie jest tak przygnębiona jak w ciągu ostatnich tygodni.
- Zmiana na lepsze? – zagadnęła, przynosząc jej do biura kubek gorącej kawy i przysiadając na fotelu Sebastiana.
- Nie mam pojęcia – przyznała Joasia.
- No ale co, pogodziłaś się z Sebą?
Aśka uśmiechnęła się. Z Anią na ten temat porozmawiać nie mogła, a od zeszłego wieczoru czuła taką potrzebę.
- Nie do końca, ale chyba wszystko idzie w tym kierunku – powiedziała po chwili namysłu i upiła łyk kawy. – Spotykamy się dzisiaj wieczorem i mamy wszystko sobie wyjaśnić, porozmawiać na spokojnie.
- Bardzo się cieszę! – zawołała Gabrysia ze szczerym uśmiechem. – Mam nadzieję, że znowu będziesz się częściej uśmiechać.
- Nie jestem pewna, czy dobrze robię – przyznała pani komisarz z wyraźnym wahaniem. – Nie wiem, czy mogę mu wierzyć…
- Właściwie uważam, że nie powinno się nikomu doradzać w takich sprawach… ale zrobię wyjątek.
- Zamieniam się w słuch.
- Myślę, że wybaczanie w związku nie jest wcale mniej ważne od zaufania – oznajmiła Gabrysia, patrząc Joasi w oczy. – Pewnie nigdy się nie dowiesz, czy Sebastian cię zdradził, czy też nie, ale jednego możesz być pewna: on bardzo cię kocha. Inaczej nie próbowałby cię odzyskać.
- Jeśli mnie zdradził… - zaczęła policjantka.
- Asiu, to naprawdę nie jest w życiu najważniejsze. Ludzie popełniają błędy, czasem mniejsze, czasem większe, ale wszystkie mają to do siebie, że nawet jeśli są zawinione, to niezaplanowane. I owszem, kara się należy, ale umiejętność wybaczania różni nas od zwierząt, prawda?
- Gdyby tylko powiedział mi prawdę… Gdyby przyznał, że mnie zdradził, ale żałuje i nigdy więcej tego nie zrobi…
- Może nie zrobił – zauważyła przytomnie Gabrysia. – Ja nie twierdzę, że jest winny. Chciałam ci tylko powiedzieć, że może powinnaś potraktować go trochę łagodniej.
- Może… Mam nadzieję, że dzisiaj wieczorem ułatwi mi tą decyzję – wyznała Joasia, wzdychając ciężko.
- Trzymam kciuki.
- Dzięki… No ale powiedz lepiej, co słychać u Mikołajka? Dawno go nie widziałam – powiedziała kobieta z łagodnym uśmiechem.
Gabrysia nieco zmarkotniała, co Aśka natychmiast zauważyła. Asystentka jednak najwyraźniej postanowiła robić dobrą minę do złej gry, bo uśmiechnęła się z wysiłkiem i odezwała w miarę swobodnym tonem.
- Wszystko w porządku. Dopytuje o ciebie, wiesz?
- Musimy się jakoś niedługo spotkać – westchnęła Joasia. – Jeszcze mały zapomni swoją ciocię.
- Asiu, czy ty… Wiem, że to może trochę nie w porę pytanie, ale… Chcesz od razu zamieszkać z Sebą? – zapytała nagle Gabrysia.
- Nie wiem, w zasadzie… Nie myślałam o tym, ale jeśli naprawdę się pogodzimy, to czemu nie?
- Widzisz, pomyślałam sobie, że mogłabyś przez kilka dni pomieszkać u nas z Mikołajkiem – wypaliła asystentka, wykręcając nerwowo palce. – Znowu muszę iść do szpitala i nie mam go z kim zostawić, a wiem, że w tej sytuacji nie możesz go wziąć do siebie…
- Oczywiście, nie ma problemu – odparła Joasia bez zastanowienia, postanawiając jednocześnie, że taka zwłoka byłaby dla Sebastiana dobrą nauczką. – Ale powiedz mi, co się dzieje? Znowu szpital? Tylko nie wciskaj mi tym razem, że to badania kontrolne. Jesteś chora? – wypytywała policjantka.
- Mam stwardnienie rozsiane – wyznała w końcu Gabrysia. – Co jakiś czas muszę robić szczegółowe badania, żeby odpowiednio dobierać dawki lekarstw.
Joasia zmieszała się odrobinę, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Koleżanka bardzo ją zaskoczyła tą wiadomością.
- Nie przejmuj się – dodała kobieta. – Z tym naprawdę można normalnie żyć. Po prostu nie mów nikomu, dobrze?
- To dlatego nie chciałaś umówić się z Tomkiem? – zapytała Joasia zamyślona, choć zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
- Choroba i dziecko to trochę za dużo dla przeciętnego faceta – odparła.
- Ale dlaczego utrzymujesz to w tajemnicy?
- Nie chcę taryfy ulgowej – powiedziała Gabrysia stanowczo. – Jeśli nie mogę mnie polubić tak po prostu… Trudno.
- W porządku, rozumiem. Możesz być spokojna, dochowam tajemnicy – zapewniła Joasia, ściskając delikatnie dłoń koleżanki.
Gabrysia uśmiechnęła się do niej i chwilę później opuściła biuro, zostawiając panią komisarz sam na sam z nieco ponurymi myślami. Nagle jej problemy przestały być już tak tragiczne, jak wydawały się jeszcze przed chwilą. W porównaniu z poważną chorobą, czy śmiercią najbliższych, która nagle przyszła jej na myśl, zdawały się niczym.

wtorek, 7 lutego 2012

56. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Jeśli chcesz, sama możesz ją zapytać – zapewnił mężczyzna, kombinując jednocześnie, kogo mógłby podstawić na takie spotkanie.
- Chcę załatwić sprawę mieszkania – oświadczyła Joasia stanowczo. – Masz dwa wyjścia: albo oddasz mi połowę pieniędzy, albo zamienimy mieszkanie na dwa mniejsze.
- Ale Asiu…
- Co wybierasz? – ponagliła go.
- Dobrze, rozejrzę się za zamianą – mruknął Seba. – Ale to może potrwać… Gdzie będziesz mieszkać?
- U Ani – odparła kobieta, choć wcześniej nie miała zamiaru zdecydować się na takie rozwiązanie. – Daj mi znać, kiedy znajdziesz mieszkania.
Wyszła z biura, nie zaszczycając go spojrzeniem. Ta rozmowa upewniła ją tylko w przekonaniu, że między nimi już wszystko skończone. Była tym tak zrozpaczona, że nawet nie zauważyła Rafała, z którym prawie zderzyła się w drzwiach. Mężczyzna właśnie szedł dowiedzieć się, jak przyjacielowi poszła rozmowa.
- Zdaje się, że twój plan nie wypalił – mruknął cicho, żeby Joasia przypadkiem go nie usłyszała.
- Jest wściekła – westchnął Seba. – Widziała jakiegoś smsa od Moniki.
- A jednak…
- Chyba muszę jej dać trochę czasu. Uspokoi się, przemyśli wszystko i wtedy spróbuję jeszcze raz.
- Myślisz, że uwierzy? Wyglądała na naprawdę wściekłą…
- Sam już nie wiem – przyznał Sebastian zrezygnowany. – Ale nie mogę jej stracić.
- Ona chyba bardzo to przeżywa – zauważył Rafał niepewnie.
- Więc co mam zrobić? Powiedzieć jej prawdę? Myślisz, że wtedy lepiej to zniesie?
Rafał westchnął, wzruszając bezradnie ramionami. Sam nie był do końca pewien, czy w tej sytuacji lepsze jest wygodne kłamstwo, czy bolesna prawda.
Tymczasem Joasia zeszła na półpiętro i wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Kupiła je z samego rana, kiedy w fatalnym nastroju jechała na komendę. Teraz czuła się jeszcze gorzej i postanowiła zrobić z nich pożytek.
- Ty palisz? – zdziwiła się Ania, która nadeszła akurat w momencie, kiedy Joasia się zaciągała.
- Nie – mruknęła, wypuszczając dym nosem. – Seba kiedyś mnie nauczył… Mówił, że lepiej palić niż pić.
Westchnęła ciężko i ponownie się zaciągnęła. Na samo wspomnienie o Sebastianie poczuła ukłucie w sercu.
- Zdaje się, że z nim rozmawiałaś – zauważyła kobieta. – Tylko to mogło cię tak wytrącić z równowagi.
- Kłamał, patrząc mi w prostu w oczy – powiedziała Joasia, kręcąc głową. – Czuję się, jak w jakimś koszmarnym śnie, z którego nie mogę się obudzić, chociaż wciąż próbuję…
Ania pogłaskała przyjaciółkę po ramieniu.
- Faceci zawsze zawodzą i ranią, od tego są – szepnęła pocieszająco.
- Faceci tak… ale nie przyjaciele – odparła cicho Aśka.
- Masz jeszcze mnie – zauważyła policjantka, uśmiechając się nieśmiało.
- Wiem, Aniu… I to naprawdę… naprawdę miłe...
- Tylko że nie mogę ci zastąpić Sebastiana, prawda?
- Po prostu muszę przyzwyczaić się do nowej sytuacji – powiedziała Joasia spokojnie. – Takie jest życie. I wiesz… Myślałam o twojej propozycji i jeśli tylko wciąż jest aktualna…
- No jasne! – zapewniła natychmiast Ania. – Zajedziemy po pracy po twoje rzeczy?
Joasia uśmiechnęła się z wysiłkiem i pokiwała głową. Jedyne co jej zostało to przyjaciółka, choć po tym, co się wydarzyło, wiedziała, że niczego nie może być w życiu pewna.
Poradzenie sobie z nową sytuacją okazało się naprawdę trudne. Mimo towarzystwa Ani, która starała się pomóc przyjaciółce jak tylko mogła, Joasia czuła się potwornie samotna. Najtrudniejsze wcale nie było budzenie się w pustym łóżku czy uporczywe milczenie w pracy. Dużo gorszy był fakt, że nie mogła się wyżalić Sebastianowi. Zwykle to jej najbardziej pomagało, sprawiało, że czuła się lepiej. Tym razem było jednak niemożliwe.
Sytuacja zagęszczała się z dnia na dzień. Sebastian przy każdej nadarzającej się okazji próbował z nią rozmawiać. Zapewniał, że jej nie zdradził i wciąż bardzo ją kocha, a ona po każdej takiej dyskusji czuła się coraz gorzej. Na domiar złego dokładnie dwa tygodnie po rozstaniu w mieszkaniu Ani pojawiły się bliźniaczki. Były bardzo przejęty i chciały poznać prawdę, a Seba nie spieszył z wyjaśnieniami.
- To nie było przyjemnie, prawda? – zagadnęła Ania, kiedy Joasia zamknęła drzwi za nastolatkami.
- Daj spokój. Próbowały wzbudzić we mnie poczucie winy.
- Mam nadzieję, że im się nie udało?
- Aniu, ja naprawdę za nim tęsknię – powiedziała cicho Aśka, odwracając się do przyjaciółki. – I nie tylko… Brakuje mi też Natalki. Nie widziałam jej już ponad dwa tygodnie…
- Możesz ją odwiedzić – mruknęła Anka bez przekonania.
- To oznaczałoby spotkanie z Sebastianem… A ostatnio i tak mam ich stanowczo zbyt dużo…
- Nie martw się. Za jakiś czas to wszystko minie.
Wbrew zapewnieniom Ani, w tym przypadku czas nie leczył ran. Przez całe lato Joasia znosiła Sebastiana, ale była coraz słabsza psychicznie. Coraz częściej płakała, choć zawsze w samotności. Starała się ignorować wszelkie próby partnera, które miałyby ponownie ich zbliżyć. Nie było to jednak łatwe. Kiedy pod koniec września ponownie zaczął ją przekonywać o swojej miłości, nie wytrzymała. Niemal wybiegła z biura, nie mogą pohamować łez. Seba szczerze wzruszony pobiegł za nią, chcąc jakoś ją uspokoić, jednak uniemożliwiła mu to Ania. Wściekła jak osa popchnęła go z powrotem w stronę biura i ruszyła za przyjaciółką.
- Aśka! – zawołała, kiedy zobaczyła Joasią opartą o barierkę pod komendą.
Kobieta wyjmowała właśnie papierosy z kieszeni, ale na widok przyjaciółki natychmiast je schowała.
- Wszystko w porządku – mruknęła.
- Właśnie widzę – odparła Ania z sarkazmem, unosząc brwi. – Wyglądasz na szczęśliwą i wyluzowaną.
- Byłam wczoraj u Starego – wyznała Joasia, spuszczając wzrok. – Chciałam wybadać, czy będzie skłonny zmienić mi partnera…
- I co?
- Jak to ze Starym, sama wiesz… Nic nie załatwisz, choćbyś stanął na głowie. Nigdy nie pójdzie człowiekowi na rękę…
- Ale chyba nie myślisz o zmianie pracy? – zaniepokoiła się Ania, obrzucając przyjaciółkę uważnym spojrzeniem.
- Szczerze mówiąc myślałam… Ale chyba nie jestem aż tak zdesperowana, przynajmniej na razie.
- Aśka! – usłyszały głos Sebastiana.
Mężczyzna stanął w drzwiach komendy, a Joasia natychmiast się odwróciła. Nie chciała nawet na niego patrzeć.
- Mamy sprawę – powiedział niepewnie.
Przez moment zdawało się, że te słowa w ogóle do Joasi nie dotarły, bo nie zareagowała w żaden sposób. Dopiero po chwili spojrzała na Anię, której spojrzenie mówiło wyraźnie: „powiedz słowo, a mu przywalę”.
- W porządku – mruknęła do przyjaciółki.
Uśmiechnęła się jeszcze, poklepała po ramieniu i ruszyła do samochodu.
Sprawa, którą przydzielił im na szybko Tomek, okazała się burdą w jednym z klubów przy ulicy Broniewskiego. Na pierwszy rzut oka zdawało się, że w ciągu kilku chwil komisarze opanują sytuację. Tak też się stało, jednak kiedy Joasia skuwała drugiego napastnika, usłyszała za plecami głuche uderzenie i dźwięk ciała opadającego na ziemię. Odwróciła się powoli.
- I co teraz, pani komisarz? – zakpił wysoki, postawny mężczyzna.
Aśka szybko zrozumiała, że na zapleczu musiało być jeszcze kilku bandytów. Było jednak stanowczo za późno na reakcję, bo mężczyzna celową bronią w plecy nieprzytomnego Sebastiana leżącego na ziemi. Rana na jego głowie krwawiła obficie.
- Wyjmij powoli broń i rzuć na ziemię.
Kobieta z trudem przełknęła ślinę. Nie miała wyjścia. Bez słowa wykonała polecenie, a potem, na wyraźnie życzenie napastnika kopnęła broń w jego stronę.
Godzinę później siedziała w piwnicy, przyciskając swoją apaszkę do rany na głowie Sebastiana. Ręce miała skute kajdankami i metrowym łańcuchem przygwożdżone do ściany. Seba nie był w lepsze sytuacji.
- No obudź się wreszcie – mruknęła cicho, głaszcząc go po twarzy. – Nie rób mi tego.
Kiedy mężczyzna lekko się poruszył, natychmiast zabrała dłoń. Mimo lęku o jego życie i ulgi, którą teraz odczuła, wciąż nie chciała, by zauważył jakikolwiek przejaw czułości z jej strony.
- Gdzie ja jestem? – zapytał, podnosząc się nieco niezdarnie do pozycji siedzącej. Ze zdziwieniem i irytacją spojrzał na kajdanki na swoich nadgarstkach. – To tamci z klubu? – dodał, przypominając sobie ostatnie chwile sprzed utraty przytomności.
- Tak – odparła krótko.
Odsunęła się na tyle, na ile pozwalał jej łańcuch, oparła o ścianę i podciągnęła kolana pod brodę. Sebastian przez dłuższą chwilę rozglądał się po pomieszczeniu i badał dłonią ranę na głowie. Potem także usiadł przy ścianie, ale nadal czujnie wpatrywał się w niewielkie, zakratowane okienko tuż nad nimi.
- Stąd nie ma wyjścia – powiedziała cicho Joasia.
- Na pewno jest…
- Zawsze musisz być taki uparty? - zdenerwowała się nagle. – Zresztą…
Zaklęła pod nosem i odwróciła się do ściany. Dość opłakana sytuacja zdawała się wcale jej nie przerażać. Jedyne co wywoływało w niej jakiekolwiek emocje to fakt, że jest zamknięta w jednym pomieszczeniu z Sebastianem.
Czas bardzo im się dłużył. Żaden z porywaczy ani razu do nich nie zajrzał, nie rozmawiali też między sobą. Tymczasem w piwnicy robiło się coraz zimniej i ciemniej.
- Drżysz – mruknął nagle Seba.
Zaczął się szarpać, próbując zdjąć kurtkę, ale kajdanki skutecznie mu to uniemożliwiały.
- Niczego od ciebie nie chcę – warknęła Joasia jadowitym tonem.
Natychmiast pożałowała tych słów. Prawda była taka, że wcale nie chciała kłócić się z Sebastianem. Wręcz przeciwnie. Niczego na świecie nie pragnęła tak, jak by wróciła ich przyjaźń. Nie powiedziała jednak nic więcej, obawiając się, że Seba może to opatrznie zrozumieć. Poza tym nie pozwalała jej na to duma.
- Aśka, proszę, wybacz mi… - powiedział cicho mężczyzna. – Ta sytuacja… Nie dam rady tak dłużej. Jeśli nie chcesz już ze mną być… Uszanuję to, ale błagam, zacznij ze mną rozmawiać…
- Więc powiedz mi prawdę. Przyznaj, że mnie zdradziłeś – zażądała Joasia.
Przez moment Sebastian milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią. Była taka chwila, tylko jedna i krótka, kiedy chciał wyznać ukochanej prawdę.
- Nie zrobiłem tego – odparł.
- Przysięgnij. Na moje życie.
Mężczyzna znowu się zawahał.
- Przysięgam – powiedział w końcu.

poniedziałek, 6 lutego 2012

55. Nie wierzcie bliźniaczkom

Tymczasem damska część zespołu postanowiła urządzić sobie babski wieczór. Joasia przyszła do Ani z butelką wina i łzawym romansidłem na DVD. Nie miała siły spędzać kolejnej samotnej nocy w hotelowym pokoju, więc zaproszenie przyjaciółki bardzo ją ucieszyło.
- Upiekłam świetne ciasto truskawkowe – pochwaliła się Ania, wpuszczając Joasię do mieszkania. – Chciałam też zrobić kurczaka, ale pomyślałam, że może lepiej zamówimy pizzę.
- Jasne.
- No właź, co tak stoisz w drzwiach.
Anka niemal wciągnęła przyjaciółkę do środka i zaprowadziła do salonu. Chwilę później dołączyła do niej z kieliszkami i ciastem.
- Domyślam się, że masz ochotę pogadać – powiedziała, nalewając wino, - więc zamieniam się w słuch.
- Wyprowadziłam się – oznajmiła Joasia najbardziej spokojnym tonem, na jaki było ją stać. – Nie wytrzymałam tego.
- Czego?
- Zdradzał mnie. Wiedziałam o tym, ale wciąż się oszukiwałam. Wczoraj znalazłam ślad szminki na jego koszuli…
Joasia wstała i podeszła do okna. Wpatrzyła się w widok za szybą niewidzącym wzrokiem i na dłuższą chwilę zapanowało milczenie.
- Jesteś tego pewna? Ślad szminki to nie jest jakiś super wiarygodny dowód…
- Miesiąc temu schlał się jak świnia i wrócił do domu w środku nocy – powiedziała Aśka, starając się wyglądać na opanowaną. – Rano nie wziął do pracy telefonu. Sprawdziłam jego smsy i znalazłam wiadomość od niejakiej Moniki. Pisała, że bardzo jej się podobał wieczór i takie tam.
- Aśka, nie poznaję cię… Grzebałaś Sebie w komórce? – zdziwiła się Ania, patrząc na przyjaciółkę z niedowierzaniem.
- Naprawdę myślisz, że to w tej sytuacji największy problem? – zdenerwowała się Joasia.
- No tak, masz rację… Ale słuchaj, na to na pewno jest jakieś sensowne wytłumaczenie. Jesteś policjantką, wiesz, że takie dowody łatwo podważyć.
- Tu nie chodzi o dowody – powiedziała kobieta cicho. – Ja po prostu to wiem. Tamtej nocy miałam zły sen. Szłam leśną drogą, ktoś mnie obserwował. Szukałam Sebastiana, wołałam, ale czułam, że go tam nie ma. Kiedy się obudziłam, wiedziałam, że stało się coś złego i od tamtej pory ani przez chwilę nie miałam wątpliwości…
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć – westchnęła Ania, podając przyjaciółce kieliszek wina. – Stworzyliście naprawdę ładną parę i wydawaliście się szczęśliwi.
- Bo byliśmy. To znaczy ja byłam… Sebastian najwyraźniej nie.
Ania objęła przyjaciółkę i przytuliła się do jej pleców, opierając brodę na ramieniu. Chciała jakoś ją pocieszyć, wesprzeć, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Sytuacja wydawała się beznadziejna.
- Wiesz, to po części moja wina – powiedziała Joasia po chwili namysłu. – Odkąd Natalka przyszła na świat, wszystko inne przestało się liczyć. Ostatnio wcale nie poświęcałam mu czasu.
- To nie jest powód, żeby szukać pocieszenia u jakiejś tam Moniki – odparła Ania stanowczo. Mimo całej sympatii do Sebastiana, uważała, że za to co zrobił, należy mu się samotność do końca życia. – Nawet nie próbuj mieć wyrzutów sumienia.
Aśka zaśmiała się, poklepała przyjaciółkę po dłoni i wyplątała z jej objęć. Jak zwykle, kiedy ktoś okazywał jej współczucie, miała ochotę się wycofać. Nie lubiła być w roli ofiary.
- Chyba nie zamierzasz mu wybaczyć? – zapytała Anka podejrzliwie.
- To nie jest kwestia wybaczania – westchnęła Joasia, siadając na kanapie i biorąc kawałek ciasta. – Po prostu nie możemy być razem i tak naprawdę powodów jest wiele. A ta sytuacja… to tylko efekt innych problemów.
- Czyli to koniec? – drążyła Ania, chcąc usłyszeć od przyjaciółki jasną i konkretną odpowiedź.
- Faktycznie świetne to ciasto – odparła Joasia tak swobodnym tonem, że zabrzmiało to bardzo nienaturalnie.
- Aśka…
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć – przyznała ostrożnie policjantka. – Naprawdę bardzo Sebastiana kocham i brakuje mi go, ale… ale tak, to koniec.
Niespodziewanie w oczach Joasi pojawiły się łzy. Kobieta szybko wstała z kanapy i skierowała do drzwi.
- Przepraszam na chwilę – rzuciła.
Ania patrzyła z żalem za przyjaciółką znikającą w łazience. Zdawała sobie sprawę, ile ta sytuacja musi ją kosztować. Bardzo długo wahała się, czy powinna związywać się z kimkolwiek, a kiedy wreszcie zaufała Sebastianowi, zresztą za jej namową, zaczęły się problemy. Mimo że darzyli się szacunek, wciąż się schodzili i rozstawali, raniąc się nawzajem. Dwa razy Ania przyłożyła do tego rękę i teraz bardzo żałowała. Tym razem postanowiła całkowicie wspierać odważną decyzję przyjaciółki.
- To co, włączamy tak film? – zagadnęła Joasia już całkowicie spokojnie, kiedy chwilę później wróciła do salonu.
Nie czekając na odpowiedź Ani, umieściła płytę z filmem w odtwarzaczu, usiadła na kanapie i zaczęła bawić się ustawieniami, chcąc włączyć polskiego lektora. Zdawała się być całkowicie skupiona na tej czynności.
- Gdzie teraz mieszkasz? – zapytała Ania łagodnie, ignorując fakt, że Joasia zgłośniła muzykę będącą tłem menu filmu.
- W hotelu – odparła policjantka, nie odwróciwszy się jednak do przyjaciółki.
- A co dalej? Masz jakiś plan?
Joasia wzruszyła ramionami. Udało jej się wreszcie włączyć film i zadowolona z siebie odłożyła pilot na kanapie, siadając wygodniej. Ania w milczeniu obserwowała, jak jej przyjaciółka krzyżuje nogi na kanapie i wypija ostatni łyk wina z kieliszka. Po chwili namysłu wzięła do ręki pilot i wcisnęła pauzę. Aśka spojrzała na nią pytająco, choć dobrze wiedziała, że nastąpi teraz prawdziwa lawina pytań.
- Rozmawiałaś z Sebą o mieszkaniu?
- Jeszcze nie – przyznała kobieta spokojnie.
- Przecież kupiliście je razem, sprzedałaś swoje mieszkanie, żeby mieć pieniądze – przypomniała jej Ania nieco ostrzejszym tonem, niż było to konieczne. – Chyba nie chcesz teraz zostać z niczym?
- Anka, daj spokój. Rozstaliśmy się dopiero wczoraj i uwierz, naprawdę nie miałam do tego głowy. Nie wiem, jak to załatwimy, pewnie trzeba będzie zamienić to mieszkanie na dwa mniejsze. Zobaczymy.
- Ale to może trochę potrwać – zauważyła Ania. – Chcesz przez cały ten czas mieszkać w hotelu?
- Nie bardzo mam wyjście… Ale właściwie to nie takie złe rozwiązanie. Przynajmniej mogę zejść do restauracji albo na basen, kiedy nie chcę być sama – powiedziała Joasia z lekkim uśmiechem.
- A może wprowadzisz się do mnie?
- Dzięki za propozycję…
- Ale? – przerwała jej Ania, unosząc brwi.
- Nie wiem, ile to wszystko potrwa – odparła Aśka ostrożnie. – A poza tym…
- Tylko nie próbuj wstawiać gadek typu „nie chcę ci przeszkadzać” – zaznaczyła Anka, przedrzeźniając uprzejmy ton przyjaciółki.
- Oj, przecież wiem, że spotykasz się z Rafałem. Gdybym tu pomieszkiwała, nawet nie mielibyście spokojnego miejsca, żeby się spotkać i… no wiesz.
- Zawsze możemy umówić się u niego. Przemyśl to, dobrze?
Aśka pokiwała głową i uśmiechnęła się.
- Dzięki.
Tą noc Joasia spędziła u przyjaciółki. Po obejrzanym filmie i wypitej butelce wina doszły do wniosku, że to nie czas na zakończenie babskiego wieczoru. Zrobiły sobie spacer do najbliższego sklepu, dokupiły alkoholu i wybrały z wideoteki Ani kolejny romans. Niedługo potem Joasi urwał się film.
Kiedy w poniedziałek rano pojawiła się w pracy, jej nastój daleki był od pozytywów. Bolała ją głowa, każdy dźwięk brzmiał w jej uszach dziesięć razy głośniej, a żołądek skręcał się na samą myśl o jedzeniu. Na domiar złego pierwszą osobą, którą spotkała na komendzie, był Sebastian.
- Możemy pogadać? – zapytał, ledwie ją zobaczył.
Mimo że była to ostatnia rzecz, na jaką miałaby w tej chwili ochotę, skinęła głową i poszła do biura. Wolała mieć to już za sobą niż rozmyślać o tej nieprzyjemnej konieczności w najbliższej perspektywie.
- Słucham? – zachęciła go niezbyt przyjemnym tonem, siadając za swoim biurkiem i odruchowo krzyżując ręce na piersiach.
Sebastian podszedł do niej ze zbolałym wyrazem twarzy. Kobieta poczuła się, jakby jej żołądek próbował wywrócić się na lewą stronę. Zachowała jednak kamienną twarz, nie chcąc, żeby zdobył nad nią przewagę.
- Przepraszam cię – rzekł Seba ze skruchą w głosie. – Nie wiem za co, ale przepraszam… Bardzo cię kocham i nie mogę stracić…
Aśka prychnęła i pokręciła głową z niedowierzaniem. W głębi duszy zrobiło jej się żal Sebastiana, ale złość była silniejsza.
- To wszystko? – zapytała jadowicie. – Muszę skończyć raporty dla Starego.
- Asiu, proszę – próbował dalej Sebastian. – Powiedz mi chociaż, dlaczego ode mnie odeszłaś…
- Bo mnie zdradziłeś – odparła kobieta, patrząc mu prosto w oczy. – Nie chcę wiedzieć, dlaczego to zrobiłeś. Nie chcę też słuchać, jak bardzo tego żałujesz i że to się nigdy nie powtórzy. Nie obchodzi mnie to wszystko.
- Co? Ale przecież to nieprawda! Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił!
- Jak możesz tak kłamać? – zapytała Joasia z niedowierzaniem. – Boże, co się z nami stało... Rozumiem, przestałeś mnie kochać. Byłam dla ciebie tylko lekarstwem na samotność i okazałam się nieskuteczna. Ale myślałam, że nadal jesteśmy przyjaciółmi, że mnie szanujesz jako osobę.
- Skarbie, ja naprawdę cię kocham – zaczął Seba, biorąc jej dłonie w swoje – i nigdy bym nie…
- Dość – powiedziała kobieta stanowczo, zabierając gwałtownie swoje ręce i wstając. – Ufałam ci, rozumiesz? Nigdy nikomu nie ufałam tak jak tobie. A jeśli ty nie miałeś skrupułów, żeby mnie zdradzić, a teraz kłamiesz mi prosto w oczy… Myślałam, że będziesz miał chociaż tyle przyzwoitości, żeby się przyznać.
- Jak mam ci udowodnić, że nic nie zrobiłem? – zapytał Sebastian wciąż nie rezygnując z błagalnego tonu.
- Możesz przestać udawać. Widziałam smsa od niej.
- Od kogo? – zdziwił się teatralnie policjant.
- Od Moniki – odparła Joasia jadowitym tonem. Wcześniej obiecywała sobie, że nie da się wciągnąć w podobną dyskusję, ale żal i rozgoryczenie wzięły nad nią górę. – Co? Zatkało? Nic mi nie powiesz?
- Monika to moja informatorka – skłamał Seba, starając się na poczekaniu wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie i zastanawiając się, co też takiego mogła Joasia wyczytać.
- Kłamiesz – warknęła.

niedziela, 5 lutego 2012

54. Nie wierzcie bliźniaczkom

Ledwie drzwi zamknęły się za Joasią, w przedpokoju pojawiły się bliźniaczki. Obie wypisane miały na twarzy zaskoczenie i niezrozumienie.
- Co się stało? – zapytała cicho Karolina.
Mężczyzna nie odpowiedział. Bez słowa wyjaśnienia skierował się do sypialni i zamknął tam, trzaskając drzwiami. Nastolatki wróciły do siebie, usiadły na swoich łóżkach i przez moment mierzyły się spojrzeniami.
- Wygląda na to, że się pokłócili – mruknęła Karolina.
- Zdaje się, że to coś poważnego… - zauważyła Eliza, odwracając głowę w stronę okna. – Aśka nie zareagowałaby tak bez powodu.
- Myślisz, że się wyprowadziła…?
- Nie, poszła z walizką na spacer – ironizowała Elizka. – Ciekawe, o co im poszło…
- Ja myślę, że o ciebie – wypaliła nagle Karolina. – Ojciec od początku chciał, żebyś zajmowała się Natalką, a Aśka chciała być jej matką.
Eliza spiorunowała siostrę spojrzeniem. Nie podjęła rękawicy tylko dlatego, że sama od razu o tym pomyślała.
- Chcę się nią zajmować – powiedziała cicho. – Tylko, że najpierw wydawało mi się to straszne, a potem jakoś nie potrafiłam przyznać się Aśce…
- Mówisz o tym, jakby to było coś złego.
- Z perspektywy Aśki chyba jest – zauważyła Elizka.
Karolina tylko wzruszyła ramionami, ale nie zamierzała przekonywać siostry, wiedząc, że prędzej czy później doprowadzi to do awantury.
Sebastian był bardzo przygnębiony. Nie spodziewał się, że sprawy zajdą aż tak daleko. Kochał Aśkę i choć nie było jej w domu raptem od godziny, już za nią tęsknił. Bardzo żałował tego, co się stało, ale nie miał pomysłu, jak mógłby to naprawić.
Następnego dnia w pracy komisarze nie odzywali się do siebie ani słowem. Joasia siedziała za swoim biurkiem z wyrazem chłodnej obojętności na twarzy, choć w środku cała się trzęsła. Nie mogła patrzeć na partnera, bo za każdym razem oczami wyobraźni widziała go w ramionami innej kobiety, która, nie wiedzieć czemu, była zadziwiająco podobna do Basi.
Seba starał się jak najmniej czasu spędzać w biurze. Najpierw posiedział trochę w biurze asystentów, potem pojechał w teren pomóc Ance i Maćkowi w ich sprawie, a kiedy wrócił, spotkał na korytarzu Rafała i namówił go na wspólne obejrzenie wieczornego meczu.
Mężczyźni spotkali się po dziewiętnastej. Umówili się w mieszkaniu Rafała ze względu na bliźniaczki. Co prawda opiekunka Natalki miała zajmować się małą tylko do szesnastej, ale Sebastian uznał, że czas najwyższy postawić Elizę pod ścianą i zostawić ją z córką.
- Myślisz, że to coś da? – zapytał Rafał, wyjmując piwo z lodówki, kiedy przyjaciel wyjawił mu swój plan związany z Elizką.
- Nie wiem, ale chyba pora, żeby zajęła się własną córką – odparł mężczyzna bezlitośnie.
- Zamówimy pizzę? - zaproponował komisarz, zmieniając znienacka temat.
Seba wzruszył ramionami i z puszką piwa w dłoni usadowił się na kanapie. Rafał zauważył, że przyjaciel jest wyjątkowo nie w humorze, więc bez zbędnych pytań zamówił największą peperoni i dołączył do niego.
Do meczu zostało jeszcze pół godziny, a w telewizji pokazywano transmisję ze studia. Leciała właśnie niezbyt ciekawa rozmowa z ekspertami, więc Rafał zdecydował się przerwać milczenie.
- Coś nie tak z Aśką? – zagadnął. – Nie dogadaliście się?
- Wyprowadziła się – mruknął Seba, upijając łyk zimnego piwa. – Wczoraj.
- Jak to? – zdziwił się szczerze Rafał.
- Normalnie. Spakowała się do walizki, oddała mi kluczek, oświadczyła, że przenocuje w hotelu i wyszła.
- Ale dlaczego?
- Bredziła coś, że nie chce mi stawać na drodze do szczęścia – westchnął Sebastian, wzruszając ramionami.
- I naprawdę nie masz pojęcia, o co jej może chodzić?
Seba pokręcił głową. Rafał przez moment milczał, rozważając słowa przyjaciela i sącząc piwo.
- To stawanie na drodze do szczęścia… to brzmi tak, jakbyś miał kogoś innego – powiedział zamyślony.
- No co ty? – zakpił Seba.
- A masz?
Mężczyźni zmierzyli się spojrzeniami. Chwilę trwało, nim Seba zdecydował się na odpowiedź.
- Tak jakby – przyznał w końcu niechętnie. – Ale ona o tym nie wie.
- Widocznie wie – zauważył Rafał, patrząc na przyjaciela znacząco.
- Nie ma takiej możliwości – upierał się Sebastian.
- Może przeczytała jakieś twoje smsy? Albo znalazła coś w twoich rzeczach?
- Aśka nigdy nie posunęłaby się do grzebania w moim telefonie – odparł mężczyzna ze zdumiewającą pewnością w głosie. – A tym bardziej w kieszeniach. Zresztą, smsy kasuję na bieżąco i na pewno nie przyniosłem do domu nic, co należy do Moniki.
- Jesteś pewien?
- No tak. Znalazła co prawda bransoletkę Basi w moich spodniach… No, w sumie mogła mi nie uwierzyć – stwierdził Seba po chwili namysłu.
- A może ktoś was widział i uprzejmie jej doniósł? – zasugerował Rafał.
- Raczej nie. Spotykamy się tylko u niej.
- Jesteś absolutnie pewny, że to nie ona powiedziała Aśce? Może oczekuje od ciebie czegoś więcej?
- Ona nie wiem, kim jest Aśka – odparł Sebastian z uśmiechem. – Nie jestem aż taki głupi, żeby zaraz wszystko o sobie mówić.
- Kim ona właściwie jest?
- Spotkałem ją w knajpie jakiś miesiąc temu.
- I co? – dopytywał Rafał ze szczerym zainteresowaniem.
- Przespaliśmy się – powiedział Seba, wzruszając ramionami. – Następnego dnia zadzwoniła i jakoś tak się potoczyło…
- Nie poznaję cię – przyznał mężczyzna, kręcąc głową. – Nigdy tak lekko nie podchodziłeś do tych spraw.
- Może się zmieniłem.
- Ale co się stało?
Sebastian wzruszył ramionami i wypił ostatnie dwa łyki piwa. Następnie bez słowa poszedł do lodówki po kolejne.
- Stary, takie rzeczy nigdy nie dzieją się bez powodu – kontynuował Rafał, kiedy Seba usiadł ponownie na kanapie. – Musiało się coś stać.
- Aśka nie jest moją drugą połówką – wyznał Seba przygnębiony. – Basia nią była. Tylko ona naprawdę mnie kochała.
- To normalne, że porównujesz do niej każdą kobietę – powiedział Rafał tonem znawcy, - ale Aśka naprawdę cię kocha. Gdyby tak nie było, nie dawałaby ci nawet nadziei. Znasz ją.
- Za bardzo różni się od Basi – mówił dalej policjant, jakby nie dosłyszał słów przyjaciela. – Jest jej dokładnym przeciwieństwem. Chłodna, samowystarczalna, cholernie zawzięta… - wyliczał.
- Myślałem, że to ci się w niej tak podoba…
- Ja też tak myślałem – przyznał Sebastian wyraźnie zawiedziony, - ale byłem w błędzie. Kiedy jest chora albo ma jakiś problem, czasem się rozkleja i wtedy się zmienia. Jest bardziej… ludzka. Taką ją kocham, taka mi się podoba. Ale niestety na co dzień jest zupełnie inna.
- Może za krótko jeszcze jesteście razem, żebyś mógł to ocenić? A może po prostu musisz się przyzwyczaić?
- Stary, jesteśmy razem prawie rok – przypomniał Seba przyjacielowi. – To chyba dość czasu, żeby zdecydować, czy to jest TO, czy nie.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że drugiej takiej Basi nie znajdziesz, nie? – upewnił się Rafał nieco zaniepokojonym tonem.
- Wiem. Problem w tym, że brakuje mi takiego… ciepła – wyznał Sebastian. – Właściwie było w porządku, dopóki Elizka nie urodziła. Potem wszystko się posypało. Aśka poświęcała cały swój czas i uwagę Natalce i wydaje mi się, że została ze mną tak długo tylko ze względu na nią. Gdyby nie przywiązanie do małej, już kilka tygodni temu by mnie zostawiła.
- Ale przecież nie minęło wiele czasu, może gdybyś zaczekał, sytuacja by się zmieniła…
- Za dziesięć lat? Z czasem byłoby tylko coraz gorzej.
- To dlatego zacząłeś spotykać się z tą Moniką? – zapytał Rafał rzeczowo.
- Czułem się samotny. Coraz częściej myślałem o Basi, coraz bardziej za nią tęskniłem… Zacząłem nosić tą nieszczęsną bransoletkę, chciałem mieć coś, co do niej należało. A jak Aśka ją znalazła… Pomyślałem, że to może dobry moment, żeby naprawić nasze relacje. Dałem jej tą bransoletkę, to znaczy chciałem dać… Ale wściekła się jeszcze bardziej, cisnęła nią o stół i tyle ją widziałem.
- Kobiety… - podsumował Rafał.
Przez chwilę mężczyźni w milczeniu wpatrywali się w ekran telewizora, choć do żadnego z nich nie docierała treść przekazu.
- Dlaczego tak przeżywasz jej odejście? – zapytał w końcu Rafał. Już od dłuższej chwili wydawało mu się to nielogiczne, ale nie chciał być nietaktowny. – Przecież w zasadzie sam miałeś dość tego związku.
- Kocham ją – westchnął Sebastian, wzruszając bezradnie ramionami. – Nie jest Basią, nigdy nie będzie i ma mnóstwo cech, które mi nie odpowiadają. Wciąż mnie wkurza, ale kiedy jej nie ma… Coś jest po prostu nie tak.
Rafał nie bardzo wiedział, co na to odpowiedzieć.
- Skomplikowana sytuacja – mruknął w końcu.
- Nie wiem, co mam robić. Chciałem pójść do tego cholernego hotelu i błagać ją o wybaczenie, ale nie mogę się przyznać… Jeśli ona się dowie, że naprawdę ją zdradziłem, to będzie koniec. Nigdy, przenigdy mi tego nie daruje.
- Może jednak by ci wybaczyła?
- Nie ma szans – stwierdził Seba z pewnością w głosie. – Jedyne co mogę zrobić, to zakończyć romans z Moniką i jakoś przekonać Aśkę, że nigdy jej nie zdradziłem… Ale to nie będzie proste.
- I chcesz żyć w ciągłym strachu, że to się wreszcie wyda? – zapytał Rafał, któremu takie rozwiązanie nie mieściło się w głowie.
- Albo to, albo samotność do końca życia – podsumował Sebastian, wyciągając z kieszeni papierosy. – A mają taką perspektywę, uczciwość naprawdę schodzi na drugi plan, uwierz mi na słowo.
Rafał wzruszył ramionami. Trudno było mu uwierzyć, że przyjaciel, którego znał od wielu lat może zachować się w taki sposób i to w stosunku do Joasi. Zawsze mu się wydawało, że uczucie, którym Seba darzy partnerkę jest naprawdę wyjątkowe, a tymczasem okazało się całkiem przyziemne.

sobota, 4 lutego 2012

53. Nie wierzcie bliźniaczkom

Razem ze wschodem słońca w domu komisarzy rozpoczął się bardzo ciężki dzień. Joasia w nocy prawie nie spała, co tylko pogorszyło jej i tak nie najlepszy nastrój. Nie miała zamiaru robić Sebastianowi wyrzutów, ale była na niego tak zła, że nie potrafiła normalnie rozmawiać.
Seba z kolei robił dobrą minę do złej gry, udając, że nic nie zauważa. Wyszedł jednak wcześniej do pracy, bo atmosfera w domu nie zachęcała do spędzania tam poranka. Tak się spieszył, że zapomniał telefonu, co natychmiast zauważyła Joasia. Od razu przyszło jej do głowy, że przy jego pomocy mogłaby się dowiedzieć, co dokładnie Seba robił poprzedniej nocy. Nigdy nie przypuszczałaby, że posunie się do czegoś takiego, ale szybko odsunęła na bok poczucie winy i odblokowała telefon. Wśród nadesłanych wiadomości znalazła smsa sprzed godziny, który bardzo ją zaniepokoił.
„To był bardzo miły wieczór, mam nadzieję, że to powtórzymy.”
Przeczytała wiadomość kilka razy, ale niestety nie zmieniło to jej treści ani nadawcy, którym według informacji w telefonie była niejaka Monika. Najpierw poczuła rozpierającą ją złość, ale szybko zamieniła się ona w prawdziwe przerażenie. Zdała sobie sprawę, że Sebastian ma kochankę i od przykrości, jaką jej to sprawiło, ważniejsza była przyszłość, która teraz stanęła pod znakiem zapytania.
Przez cały tydzień nikomu nie powiedziała o swoich podejrzeniach. Życie toczyło się dokładnie tak, jak wcześniej. Seba chodził do pracy, a ona zajmowała się Natalką, ale oboje milczeli uporczywie, rozmawiając tylko wtedy, kiedy było to naprawdę niezbędne.
Dokładnie siedem dni po feralnym wieczorze wydarzyło się coś, co jeszcze bardziej podminowało Joasię. Kiedy przygotowywała ubrania do prania, w kieszeni spodni Sebastiana znalazła złotą bransoletkę zapinaną na serduszko. Widziała ją pierwszy raz w życiu i natychmiast przyszło jej do głowy, że to własność Moniki, autorki dwuznacznej wiadomości wysłanej przed tygodniem. Starała się nie tracić zdrowego rozsądku, więc schowała bransoletkę do kieszeni, włożyła ubrania do pralki i udała się do pokoju bliźniaczek.
- Dziewczyny, to nie wasze? – zapytała, pokazując nastolatkom błyskotkę.
Zerknęły w jej kierunku i zamarły jak na rozkaz. Karolina wstała, podeszła powoli do policjantki i wzięła od niej bransoletkę, żeby obejrzeć ją dokładniej.
- Należała do mamy – powiedziała w końcu. – Tata kupił ją w czasie podróży poślubnej.
Joasia przygryzła nerwowo wargę. Nagle poczuła się bardzo głupio.
- Znalazłam ją, robiąc pranie – mruknęła, starając się nie dać po sobie poznać zmieszania. – Widocznie wypadła z rzeczy Sebastiana.
Wyszła z pokoju nastolatek, zastanawiając się, co powinna o tym myśleć. Najważniejsze było z całą pewnością to, że bransoletka nie należała do kochanki Sebastiana. Nie zmieniało to jednak faktu, że Joasia nie miała pojęcia, dlaczego mężczyzna nosił ją w kieszeni. Czy to znaczyło, że wciąż tak bardzo tęskni za zmarłą żoną?
Kiedy Sebastian wrócił w pracy, znalazł bransoletkę na swojej nocnej szafce. Była ładnie ułożona tuż obok jego ulubionej zapalniczki, którą zresztą dostał od Joasi, więc nie było mowy o przypadku. Natychmiast przypomniał sobie, że zaaferowany atmosferą panującą w domu zapomniał wyjąć ją z kieszeni spodni i wrzucił do prania. Stało się jasne, że to Aśka odłożyła bransoletkę.
- Źle się stało, że ją znalazłaś – oświadczył mężczyzna, wchodząc od kuchni, gdzie Joasia podgrzewała mleko dla Natalki. Policjantka odwróciła się i stwierdziła, że mężczyzna trzyma w dłoni złotą bransoletkę. – Miałem nadzieję, że to pozostanie w tajemnicy.
Joasia zacisnęła zęby i z trudem powstrzymała atak złości. Wszystko się w niej gotowało ze złości. Już niemal słyszała, jak Seba mówi, że bardzo mu przykro, ale to było silniejsze od niego i niestety muszą się rozstać.
- Należała do Basi – wyjaśnił. – Znalazłem ją kilka tygodni temu w starym portfelu i pomyślałem…
Zbliżył się do partnerki i ostrożnie zapiął jej bransoletkę na nadgarstku. Przez moment oboje milczeli. Joasia wpatrywała się w ozdóbkę z mieszanymi uczuciami. W końcu zdjęła ją i ze złością rzuciła na blat kuchenny.
- Może powinieneś się wreszcie nad coś zdecydować – warknęła i wyszła z kuchni szybkim krokiem, ściskając w dłoniach butelkę mleka.
Sebastian stał osłupiały obok zlewu, ze wzrokiem wbitym w drzwi, za którymi zniknęła Joasia. Jej zachowanie było dla niego całkowicie niezrozumiałe. Oczywiście gdyby znała całą prawdę, mogłaby się zdenerwować, jednak celowo przedstawił jej sprawę w taki sposób, żeby kobieta nie tylko nie zrobiła mu awantury, ale poczuła się dowartościowana. Chciał wreszcie się pogodzić, a tymczasem osiągnął dokładnie odwrotny efekt.
- Nie rozumiem tych kobiet – westchnął Seba, zwierzając się następnego dnia przyjacielowi. – Cokolwiek bym nie zrobił, zawsze jest źle.
- A może to depresja poporodowa? – zastanawiał się na głos Rafał.
- Stary, to Elizka rodziła, nie Aśka – przypomniał mu Sebastian, starając się nie okazać zniecierpliwienia.
- No tak… To co chcesz zrobić?
- Nie mam pojęcia – przyznał policjant zrezygnowany. – Nie da się z nią rozmawiać, a życie w takim milczeniu…
- Słuchaj… A może ona kogoś ma? – zawołał Rafał takim tonem, jakby właśnie dokonał ważnego, naukowego odkrycia.
- Aśka? No coś ty – bagatelizował Seba, mieszają niespiesznie kawę.
- Niby dlaczego nie? To by wszystko wyjaśniało – upierał się komisarz.
- Stary, to by niczego nie wyjaśniło – odparł Sebastian nieco poirytowany. – Niby kiedy miałaby się spotykać z kochankiem? Cały czas spędza z Natalką…
- A skąd wiesz, co robi, kiedy nie ma cię w domu? – zapytał sprytnie Rafał. – Bliźniaczki przecież też nie siedzą z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę. Równie dobrze może brać małą niby na spacer i spotykać się z jakimś gościem. A może to on przychodzi do niej?
Seba zaśmiał się, kręcąc głową. Teoria Rafała wydawała mu się całkowicie absurdalna. Niestety kiedy kilka godzin później leżał w swoim łóżku i wpatrywał się z ciemność musiał przyznać, że przyjaciel zasiał w jego sercu ziarnko niepokoju.
W ciągu kolejnych dni komisarze wciąż byli na siebie obrażeni. Okazywali sobie całkowitą obojętność, jednocześnie obserwując się wzajemnie bardzo uważnie i wypatrując jakichkolwiek nienaturalnych zachowań. W końcu, kiedy Natalka skończyła miesiąc, sytuacja zaczęła powoli ulegać zmianie.
- Dlaczego ona tak płacze? – zapytała Elizka, po raz pierwszy od porodu wchodząc do pokoju swojej córeczki.
Joasia siedziała na fotelu z Natalką w ramionach. Kołysała ją, śpiewała, ale dziewczynka nie chciała się uspokoić.
- Ma kolkę – mruknęła policjantka. – Potrzymasz ją chwilę? Przygotuję kąpiel, to powinno jej trochę pomóc.
Eliza przez chwilę się zawahała, ale Natalka tak strasznie płakała, że w końcu wzięła ją na ręce. Joasia natychmiast pobiegła do łazienki, raz dwa przygotowała wanienkę i wróciła po dziewczynkę. Kiedy zobaczyła, że Elizka trzyma ją w ramionach, wpatrując się w nią z zachwytem, poczuła ukłucie żalu. Chwilę zajęło, nim się opanowała i zdołała odezwać w miarę normalnym tonem.
- Pomożesz mi ją wykąpać? – zapytała, podchodząc do nastolatki.
- Sama sobie poradzisz – burknęła Eliza i szybko oddała policjantce dziecko.
Joasia przytuliła płaczącą Natalkę, obserwując, jak dziewczyna wychodzi z pokoju. Nagle poczuła się zagrożona, choć nawet przed samą sobą udawała, że chce, aby Eliza zainteresowała się swoją córką.
Tego wieczoru, kiedy Joasia i Eliza już spały, Karolina zapukała do sypialni ojca i weszła ostrożnie.
- Nie śpisz? – zapytała cicho.
- Nie, chodź, skarbie.
Przesunął się, robiąc córce miejsce. Karolina usiadła na łóżku po turecku i przez chwilę przyglądała się uważnie policjantowi.
- Tato, co się dzieje? – zapytała smutno. – Pokłóciłeś się z Aśką?
- Nie wiem, czy to dobre określenie – westchnął Seba, odkładając książkę na kołdrę.
- Ale nie rozmawiacie ze sobą, co najwyżej warczycie, a i to rzadko…
- Córciu, takie już jest życie – powiedział łagodnie Sebastian. – Czasem relacje między ludźmi bardzo się komplikują, bez względu na to czy tego chcemy, czy nie.
- To znaczy, że między wami już wszystko skończone? Chcecie się rozstać? – dopytywała nastolatka.
- Nie wiem – przyznał Seba, po raz pierwszy zdając sobie z tego sprawę.
- Nie chcę, żebyś znowu był sam – wyszeptała Karolina, kładąc się obok ojca i przytulając do niego. – Z Asią jesteś szczęśliwszy.
- Tak, to prawda. Ale żebyśmy stworzyli udany związek, ona też musi być szczęśliwa ze mną.
- To przez Natalkę? To o nią się kłócicie?
Sebastian spojrzał na córkę zaskoczony. Wcześniej jakoś nie przyszło mu do głowy, że ktoś prócz niego mógł zauważyć, jaką zmianę między nimi spowodowało pojawienie się niemowlaka. Westchnął.
- Nie. Oboje kochamy Natalkę.
- Więc co się stało? – drążyła Karolina, patrząc ojcu w oczy.
- Po prostu się poróżniliśmy – odparł Seba cierpliwie. – Nie martw się, na pewno wszystko się niedługo rozjaśni.
Wbrew obietnicom Sebastiana, życie okazało się bardziej brutalne. Joasia z uporem maniaka ignorowała partnera, a on zmęczony napiętą atmosferą wracał do domu coraz później i nie zawsze trzeźwy. Po każdym takim powrocie Aśka przepłakiwała w poduszkę pół nocy, utwierdzając się tylko w przekonaniu, że jej ukochany spotyka się z inną kobietą. Dzień przed zakończeniem urlopu, znalazła na kołnierzyku koszuli Sebastiana czerwony ślad szminki. To przelało szalę goryczy. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do jednej walizki i czekała na powrót partnera. Kiedy mężczyzna wszedł do mieszkania, bez żadnego ostrzeżenia wręczyła mu klucze.
- To mnie przerosło – oświadczyła bez cienia pretensji w głosie. – Nie jestem w stanie dłużej tak żyć.
- Ale jak? Przecież to ty nie odzywasz się do mnie od kilku tygodni – odparł Seba zaskoczony.
- Nie chcę się kłócić. Po prostu zapamiętajmy się z tej lepszej strony i dajmy sobie żyć – powiedziała Joasia, nie patrząc partnerowi w oczy.
- Aśka, gdzie ty się wybierasz z tą walizką? Przecież mieszkanie jest też twoje…
- Przenocuję w hotelu.
- Zaczekaj…
- Będzie jeszcze czas, żeby porozmawiać o mieszkaniu – mruknęła. – Chciałabym tylko, żebyś pozwolił mi się widywać z Natalką. Wiem, że nie jest moją córką, ale naprawdę ją pokochałam.
- Przecież nie musisz się wyprowadzać – próbował Seba, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje.
- Przez wiele lat byłeś moim przyjacielem – powiedziała kobieta, w końcu napotykając wzrok Sebastiana. – I przez wzgląd na dawne czasy chcę, żebyś był szczęśliwy. Nie będę stawać ci na drodze.
- Na drodze? Aśka, o co ci chodzi?
- Nie musisz już udawać, wiem o wszystkim. I wiesz co? Wcale nie jestem zła. To mi wreszcie pozwoliło podjąć decyzję.
Złapała za rączkę walizki i wyszła z mieszkania, nie czekając, aż Sebastian pojmie sens jej słów. Miała ochotę płakać, ale postanowiła być dzielna. Przynajmniej dopóki znajdzie się w zacisznym miejscu, z dala od ludzkich spojrzeń.

piątek, 3 lutego 2012

52. Nie wierzcie bliźniaczkom

Późnym wieczorem, kiedy komisarze wrócili do domu, wkradła się do wesołej atmosfery odrobina niepokoju. Seba chodził przygaszony, a Joasia starała się nie okazywać radości, żeby jakoś się do niego dostosować. Nie było to jednak łatwe, bo w głębi duszy zachowanie Elizy bardzo ją ucieszyło.
- Nie martw się, Sebuś – mruknęła, stając w drzwiach łazienki, kiedy mężczyzna się golił. – Z czasem Eliza na pewno zmieni zdanie.
Joasia sama wstydziła się swoich uczuć i wolałaby przejść przez najgorsze tortury, niż przyznać się do nich przed Sebastianem. Miała wyrzuty sumienia, że cieszy się z czegoś, co jemu sprawia cierpienie.
- Nie zmieni – westchnął Seba z mieszaniną żalu i zacięcia na twarzy. – Skarbie, wiem, że jesteś szczęśliwa i naprawdę nie musisz udawać, że jest inaczej.
Kobieta zaczerwieniła się i odwróciła wzrok, przestępując nerwowo z nogi na nogę.
- Ja po prostu cieszę się, że Natalka urodziła się zdrowa – odparła lekko drżącym głosem.
Sebastian odłożył do szafki maszynkę, wytarł twarz ręcznikiem i podszedł do ukochanej.
- Wiem, że chcesz być dla niej matką – powiedział spokojnie, patrząc jej w oczy. – To dobrze, bo ja chcę być jej ojcem.
Aśka spojrzała na Sebastiana z nieśmiałym uśmiechem, objęła go delikatnie za szyję i przytuliła się.
- Kocham cię – wyszeptała.
Kiedy następnego ranka siedzieli na komendzie nad raportami, oboje nie mogli się skupić. Myśleli o Elizie i małej Natalce, choć każde w nieco inny sposób. Joasia wyobrażała sobie siebie tuląca niemowlaka w ślicznym, jasnym pokoiku, który urządziła razem z ukochanym. Seba z kolei rozmyślał o przyszłości niesfornej córki. Martwił się, czy za kilka lat nie poczuje się przytłoczona przeszłością, a wtedy może już okazać się za późno, by odzyskać uczucie dziecka.
Ledwie wybiła piętnasta, komisarze zbiegli do samochodu. Oboje jak najszybciej chcieli pojechać do szpitala. Pierwsze kroki skierowali do Elizy, chociaż Sebastian dobrze wiedział, że Joasia wolałaby od razu zobaczyć Natalkę.
- Jak się czujesz, skarbie? – zapytał policjant, siadając na stołeczku obok łóżka córki.
- Świetnie – burknęła nastolatka. – Chcę już stąd wyjść.
- Twoja córeczka ma na imię Natalka – poinformował ją Seba niezrażony. – Nazwaliśmy ją tak, jak chciałaś.
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Jest do ciebie bardzo podobna – dodała Joasia, która czuła się w obowiązku, by wesprzeć jakoś partnera.
- Nie chcę tego dziecka, rozumiecie?! Zostawcie mnie w spokoju!
Komisarze próbowali jeszcze coś wskórać, ale Eliza tylko coraz bardziej się denerwowała i w końcu wygoniła ich pielęgniarka. Sebastian poirytowany wyszedł ze szpitala, wyciągając paczkę papierosów. Aśka dreptała za nim w milczeniu, czekając aż sam się odezwie.
- I co ja mam teraz robić? – zapytał bezradnie, oparłszy się o barierkę. – Za kilka dni obie zostaną stąd wypisane, będziemy mieszkać pod jednym dachem i jak to będzie wyglądać?
- Sebastian, za bardzo się starasz – odparła łagodnie Joasia. – Zaczekajmy, wszystko samo się jakoś ułoży.
- Jeszcze nigdy nie byłem tak wściekły na Elizkę – westchnął Seba. – Zawsze miała zawzięty charakter, ale teraz po prostu przechodzi samą siebie.
Joasia nie odpowiedziała, jednak Sebastian zauważył, że krąży nerwowo wokół niego. Prze moment starał się to ignorować, ale w końcu zgasił papierosa i odwrócił się.
- No dobrze, chodźmy do Natalki – powiedział.
Dwa dni później Eliza razem z córeczką została wypisana ze szpitala. Po powrocie do domu od razu zamknęła się w pokoju, nie interesując się ani odrobinę tym, co dzieje się poza nim. Joasia z kolei spacerowała po mieszkaniu z Natalką na rękach, pokazując małej poszczególne pomieszczenia. Szeptała przy tym z czułością i zdawała się nie widzieć nic wokół siebie.
Kolejne dwa tygodnie pani komisarz spędziła na zwolnieniu lekarskim, która dostała przy pomocy drobnych kłamstw. Sebastian nie próbował protestować, choć nie wydawało mu się to konieczne.
- To jest naprawdę beznadziejna sytuacja – żalił się Rafałowi ostatniego dnia urlopu Joasi. – Jestem między młotem i kowadłem…
- Nie przejmuj się, jutro Aśka wróci do pracy.
- Albo i nie – westchnął Seba. – Nawet nie chce słyszeć o naszym śledztwie, zresztą… W ogóle o niczym nie da się z nią porozmawiać. Całymi dniami zajmuje się Natalką…
- A ty nie masz na to ochoty?
- Nie, to nie tak… Natalka jest cudowna, naprawdę cudowna. Tylko że Joasia ma na jej punkcie obsesję… A to nie jest fajnie.
- A jak Elizka?
- Porażka na całej linii – westchnął policjant. – W ogóle nie interesuje się małą. Ale wiesz… Wydaje mi się, że część winy leży po stronie Joasi.
- Jak to? Nie stanęła po twojej stronie?
- Stanęła, owszem – przyznał Seba z dziwnym uśmiechem. – Tylko że przez nią Elizka wcale nie musi zajmować się Natalką. Aśka robi wszystko wokół niej, ćwierka całymi dniami… A Liza robi co chce.
- Może spróbuj jakoś delikatnie zwrócić jej uwagę?
- Aśce? Delikatnie? – ironizował Sebastian. – Mówisz, jakbyś jej nie znał. Zaraz pomyśli, że chcę ją odsunąć od małej i będzie afera…
- No to masz problem, stary – podsumował Rafał, wyjmując z pudełka ostatnie ciastko. – Następnych dziesięć lat z głowy, lekko licząc.
- Na tobie to zawsze można polegać – zakpił policjant, kręcąc głową. – Nie ma co…
Wieczorem, kiedy Seba wrócił do domu, Joasia nawet nie przyszła się przywitać. Mężczyzna zdjął buty i bez zastanowienia skierował się do dziecięcego pokoiku. Wcale się nie zdziwił, kiedy zastał tam ukochaną z Natalką na rękach.
- Już wróciłeś? – zapytała policjantka, nawet nie podnosząc wzroku.
- Tak, skarbie.
Sebastian podszedł do niej, pocałował ją we włosy i pogłaskał Natalkę po policzku.
- Jest dzisiaj strasznie marudna – westchnęła Joasia, kołysząc delikatnie niemowlaka, - nie chce spać.
- Może spróbuj włożyć ją do kołyski? – zaproponował Seba, starając się wykrzesać choć trochę entuzjazmu.
Kobieta jednak nie zwróciła na niego uwagi. Wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju, śpiewając cicho i bujając w ramionach dziewczynkę. Mała wpatrywała się w policjantkę z uwagą, ale nie wyglądała na śpiącą.
Seba poczuł rosnącą irytację, kiedy Joasia przeszła obok niego po raz kolejny. Wstał i bez słowa wyszedł z pokoju, z trudem rezygnując z kilku złośliwych komentarzy.
Tą noc, podobnie jak kilka poprzednich, komisarze spędzili osobno. Joasia zasnęła na łóżku w pokoju Natalki, a Seba wściekły na cały świat nie zamierzał jej budzić. Do późna oglądał telewizję, chcąc odwrócić swoją uwagę od nieprzyjemnych spraw.
Tak jak to przewidział, następnego ranka Joasia nadal nie zamierzała iść do pracy. Powiedziała, że przyjedzie po południu prosić Starego o bezpłatny urlop.
- Nie mam już siły, naprawdę – poskarżył się Ani, kiedy przyniosła mu poranną kawę. – Aśka zachowuje się, jakbym był niewidzialny. Wczoraj zamieniła ze mną dokładnie dwa zdania, z czego jedno było bardzo oschłym powitaniem, a drugie dotyczyło Natalki.
- Cierpliwości…
- Wiesz, który raz to słyszę?
Anka westchnęła ciężko i przysiadła na biurku przyjaciółki, grzejąc dłonie na kubku gorącej kawy. Przez dłuższą chwilę milczała, zastanawiając się nad sensowną radą, która faktycznie mogłaby pomóc Sebastianowi albo przynajmniej podniosłaby go na duchu i pozwoliła spokojniej znieść trudną dla niego sytuację.
- Aśka bardzo pragnęła dziecka – powiedziała ostrożnie. – Trudno się dziwić, że teraz poświęca mu dużo uwagi.
- Kocham ją i staram się zrozumieć, ale wszystko ma swoje granice – oświadczył Seba, nagle znowu odczuwając złość. – Moja cierpliwość także.
Tego popołudnia nie wrócił do domu prosto po pracy. Joasia była u Starego i załatwiła sobie miesiąc bezpłatnego urlopu, ale nawet nie zajrzała do biura, żeby przywitać się z Sebastianem. To bardzo go zdenerwowało i postanowił sprawdzić, czy zauważy jego przedłużającą się nieobecność, choć tak naprawdę miało to być dla niej nauczką.
Próbował namówić Rafała, żeby poszedł z nim do knajpy, ale ten nie chciał się zgodzić. Najpierw wymawiał się wizytą u dentysty, jednak w końcu przyznał, że umówił się z Anią. Chcąc nie chcąc, Seba sam wybrał się do pobliskiej knajpy. Zamówił sobie piwo, zapalił papierosa i usiadł przy stoliku, obserwując ludzi wokół. Z pewnym opóźnieniem zauważył, że przysiadła się do niego młoda blondynka o niewiarygodnie zielonych oczach. Uśmiechała się zachęcająco i pochylała w jego stronę.
- Jestem Monika – przedstawiła się. – A ty, przystojniaku?
Tymczasem Joasia położyła Natalkę spać i usiadła w fotelu bujanym, skąd najwygodniej było ją obserwować. Patrzyła na jej rumianą twarzyczkę i zaciśniętą piąstkę, nie myśląc o niczym konkretnym. Kiedy była przy niej, czuła, że wszystko jest na swoim miejscu. Marzyła tylko o tym, żeby już zawsze tak było.

Szła wolno ciemną, leśną drogą. Miała dziwne poczucie, że ktoś ją obserwuje. Szukała czegoś, ale nie pamiętała, czego. Chciała jak najszybciej opuścić to straszne, przygnębiające miejsce, ale droga zdawała się nie mieć końca. Przyspieszyła i już niemal biegiem przemierzała las.
- Sebastian! – zawołała przerażona. – Sebastian!
Zerwał się potworny wiatr, zrywając z drzew resztki szaroburych liści i sypiąc paskiem prosto w twarz pani komisarz.
- Sebastian!


Obudziła się gwałtownie, niechcący zrzucając z siebie koc. Za oknem szalała burza, ale Natalka nawet się nie obudziła. Joasia otuliła ją kocykiem i nadal nieco wystraszona wyszła z pokoju. Kiedy w całym mieszkaniu nie znalazła Sebastiana, poczuła się nieswojo. Minęła już dwudziesta trzecia, bliźniaczki spały, a w nigdzie nie było ani śladu po komisarzu. Aśka wzięła telefon i wybrała numer, otulając się szczelniej szlafrokiem.
- Seba, gdzie jesteś? – zaczęła, kiedy włączyła się poczta głosowa. – Już po jedenastej… Proszę oddzwoń, kiedy to odsłuchasz. Bardzo się o ciebie martwię…
Odłożyła komórkę na szafkę i poszła do kuchni po szklankę wody. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie ma jeszcze Sebastiana. Przyszło jej do głowy, że może wciąż być w pracy i po chwili namysłu zadzwoniła do Tomka, ale ten stwierdził, że pan komisarz wyszedł z pracy po szesnastej.
Do pierwszej Joasia nie zmrużyła oka, krążąc po mieszkaniu w oczekiwaniu na Sebastiana. Dzwoniła do niego kilka razy, nagrywając się na pocztę, jednak nie doczekała się odpowiedzi. W końcu, kiedy już zaczęła zastanawiać się, czy nie powinna pojechać na komendę, usłyszała dźwięk klucza wkładanego do zamka drzwi wejściowych. Odetchnęła z ulgą i pobiegła do przedpokoju, żeby przywitać się z Sebastianem. Stanęła jak wryta, kiedy mężczyzna zatoczył się na ścianę.
- Seba? – zapytała cicho. – Gdzie byłeś?
Pytanie było całkowicie pozbawione sensu, bo aż nazbyt było widać, gdzie mężczyzna spędził wieczór. Ze łzami w oczach pomogła mu dojść do łóżka w sypialni i dopilnowała, żeby się położył.
- Cieszę się, że nic ci nie jest – wyszeptała, głaszcząc go po włosach.
Mężczyzna spał, więc nie doczekała się odpowiedzi, ale wcale jej na tym nie zależało. Otuliła go dokładniej kołdrą i wyszła z sypialni. Kolejną z rzędu noc miała zamiar spędzić w pokoju Natalki.

czwartek, 2 lutego 2012

51. Nie wierzcie bliźniaczkom

Już w poniedziałek Sebastian wiedział, że miał całkowitą rację, choć nie spodziewał się, że szeroko rozumiany pech sprowadzony przez małego Mikołajka objawi się w ten sposób.
Karolina wyjechała na obóz siatkarski, pierwszy raz w życiu na dłużej rozstając się z siostrą. To, a także zbliżający się wielkimi krokami poród sprawiło, że Eliza była cały czas nachmurzona i prawie nie wychodziła z pokoju. Mikołaj okazał się chłopcem bardzo ciekawskim i żywym, który ani przez moment nie potrafił usiedzieć w miejscu. Przez całe popołudnie Asia wytrwale się z nim bawiła, budując wieże z klocków i grając w kręgle zrobione z tego, co było pod ręką. Nie było to łatwe, bo już poprzedniego dnia czuła się kiepsko i złe samopoczucie wciąż się pogarszało. W końcu kiedy minęła dziewiętnasta, dała za wygraną.
- Seba, pobaw się z nim chwilę – mruknęła, opierając się o ścianę.
Mężczyzna zrobił niezadowoloną minę. W głębi serca Mikołajek go rozczulał, ale chciał dać Joasi coś w rodzaju nauczki, żeby w przyszłości nie podejmowała za niego podobnych decyzji.
- To ty chciałaś go wziąć – odparła bezlitośnie. – Miałem nawet nie zauważyć jego obecności, a tymczasem przewróciliście pół mieszkania do góry nogami i jeszcze chcesz mnie zatrudnić w roli niani.
- Źle się czuję – powiedziała kobieta cicho. – Muszę się na chwilę położyć. Jeśli nie chcesz się z nim bawić, przypilnuj chociaż, żeby nie zrobił sobie krzywdy.
Była do tego stopnia oszołomiona gorączką, że nie zauważyła miny Sebastiana, która wyraźnie świadczyła o jego podejściu do całej sprawy. Skierowała się prosto do sypialni, a tam w dżinsach i swetrze padła na łóżko i chwilę później zasnęła, nie zdążywszy się nawet przykryć.
Sebastian był wściekły. Tego dnia już trzy razy pokłócił się z Elizą, a przez całe popołudnie obserwował, jak Joasia bawi się z Mikołajem, co wyjątkowo go irytowało. Z trudem powstrzymał cisnące się na usta przekleństwa, obrzucił chłopca niechętnym spojrzeniem i poszedł do kuchni.
Przez następne pół godziny złość wcale mu nie przeszła, wręcz przeciwnie. Mikołaj co chwilę podchodził do niego z różnymi zabawkami, a to strasznie komisarza denerwowało. W końcu nie wytrzymał i poszedł do sypialni z zamiarem obudzenia Joasi.
Kiedy zobaczył swoją ukochaną skuloną na łóżku, z zaczerwienionymi policzkami i wyraźnym spięciem na twarzy, cała złość momentalnie mu przeszła. Przysiadł obok niej, odgarnął jej włosy z twarzy i ostrożnie okrył ją kocem.
- Robisz ze mną co chcesz – szepnął, głaszcząc ją delikatnie po ramieniu.
Kobieta poruszyła się niespokojnie, marszcząc czoło przez sen. Kręciła się przez dłuższą chwilę, zanim w końcu otworzyła oczy.
- Już wstaję – powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
Zaczęła powoli i niezdarnie wyplątywać się z pościeli, ale Seba ją powstrzymał, przytrzymując za ramię.
- Pośpij jeszcze trochę – mruknął. – Obudzę cię, jak położę Mikołaja, dobrze?
- Nie, muszę do niego iść…
- Śpij – powtórzył łagodnie Seba. – Obudzę cię, jeśli będzie taka potrzeba.
Joasia mruknęła coś jeszcze, ale nie dało się tego zrozumieć, zresztą Sebastian miał wrażenie, że zasnęła w połowie wypowiedzi. Otulił ją dokładniej kocem i wyszedł.
Zatrzymał się w przedpokoju i przez kilka długich minut z bezpiecznej odległości obserwował chłopca. Mikołajek jeździł samochodzikiem po torze ułożonym z klocków, wydając przy tym donośne odgłosy. Pan komisarz musiał walczyć sam ze sobą, żeby nie przyłączyć się do malca. Zawsze chciał mieć syna, ale kiedy ciąża Basi okazała się bliźniacza, oboje byli bardzo zaskoczeni. Przez dwa pierwsze lata nie mieli czasu nawet pomyśleć o czymś, co nie było pieluchą albo kaszką. Kiedy wreszcie bliźniaczki zaczęły się nieco usamodzielniać, Seba wrócił do marzeń o synku, ale Basia już nie chciała kolejnego dziecka. Teraz, kiedy patrzył na pięciolatka z samochodzikiem w rączce, jego marzenia i pragnienia wracały ze zdwojoną siłą. W końcu dał za wygraną, wszedł do pokoju i przyłączył się do zabawy.
Zanim Seba wreszcie położył Mikołajka spać, minęła już dwudziesta druga. Zabawa tak wciągnęła komisarza, że nawet nie zauważył upływu czasu. Gdyby nie fakt, że chłopiec prawie zasnął na dywanie, pewnie dalej biegaliby za samochodzikami.
Sebastian zgarnął z kuchni podstawowe lekarstwa i udał się do sypialni. Joasia nadal spała, ale mężczyzna natychmiast zauważył, że drży z zimna, choć jednocześnie jest rozpalona. Od razu stało się jasne, że ma gorączkę. Pogłaskał ją delikatnie po policzku i zaskoczony stwierdził, że otworzyła oczy z dziwnym strachem wypisanym na twarzy.
- Wszystko w porządku – zapewnił Seba łagodnie, choć nie był do końca pewien, o czym mówi.
- Śniło mi się… - zaczęła Joasia zaniepokojonym tonem. – Zresztą, nieważne. Która godzina?
- Pół do jedenastej.
- A jak Mikołajek? Zasnął?
- Bez żadnego problemu – odparł Seba z tajemniczym uśmiechem. – Jak się czujesz? Boli cię coś?
- Sama nie wiem… - przyznała kobieta, wzdychając cicho i zakaszlała.
- Tylko ty umiesz przeziębić się w środku lata – powiedział Sebastian, kręcąc głową. – Daj, zmierzymy ci temperaturę.
Rano Joasia czuła się dużo gorzej i Seba stwierdził, że musi wybrać się do lekarza. Niestety szybko zdał sobie sprawę, że nie może jechać sama. Po krótkim namyśle zabrał pomógł jej się ubrać, przygotował Mikołaja do wyjścia i z niezbyt optymistycznymi myślami zabrał ich do samochodu.
Przez kolejne trzy dni Joasia prawie nie wstawała z łóżka męczona wysoką temperaturą i przeraźliwym kaszlem. Elizka także większość czasu spędzała pod kołdrą, więc Seba głównie gotował i obsługiwał „swoje księżniczki”. Aśka co prawda proponowała, że sama się sobą zajmie, ale mężczyzna widział, że źle się czuje i chciał jej ulżyć, chociaż pozwalając jej odpocząć.
Tymczasem Mikołajek nie tracił energii. Z każdą chwilą zdawał się coraz bardziej lubić Sebastiana i spędzał przy nim prawie cały czas. Pomagał Sebastianowi gotować i sprzątać, choć tak naprawdę robił tylko coraz większy bałagan, roznosząc po podłodze okruchy chleba, robiąc tłuste plamy na dywanie i jeżdżąc samochodzikiem po rozlanym sosie pomidorowym. Policjant jednak nie czuł ani odrobiny złości. Bawiły go wyczyny chłopca i nie do końca świadomie zachęcał go do kolejnych.
W piątek wieczorem Joasia wreszcie poczuła się nieco lepiej i wstała z łóżka. Zajrzała cicho do salonu, gdzie Seba akurat bawił się z Mikołajem. Uśmiechnęła się z czułością, widząc, jak podnosi chłopca, żeby ten mógł dołożyć kolejny klocek do wielkiego zamku. Miała ochotę tak stać i stać, ale zdradził ją atak kaszlu. Sebastian natychmiast się odwrócił, a na jej widok uśmiechnął szeroko.
- Gdzie się wybrała moja królewna? – zapytał, podchodząc do niej. – Nie miała czasem odpoczywać?
- Nie mogę już siedzieć w jednym miejscu – westchnęła. – Umieram z nudów. Popatrzę, jak budujecie ten piękny zamek, dobrze? – dodała głośniej, żeby Mikołajek także ją usłyszał.
Wieczór był naprawdę przyjemny, choć Joasia wciąż kaszlała i kichała. Z wielką przyjemnością obserwowała zabawę Seby i Mikołaja, choć w duchu czuła delikatnie ukłucie żalu, kiedy wyobrażała sobie, że w taki sam sposób mógłby spędzać czas z ich synem.
Kiedy następnego ranka Gabrysia zadzwoniła i poinformowała, że wychodzi ze szpitala tego przedpołudnia, Joasia wcale się nie ucieszyła. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że to nastąpi prędzej czy później, jednak nie spodziewała się, że aż tak ją to zaboli.
- Jak sytuacja trochę się uspokoi, pójdę do lekarza – oznajmiła Joasia wieczorem, kiedy razem z Sebą siedzieli na kanapie w salonie i słuchali muzyki. – Może coś jest nie tak i dlatego nie zachodzę w ciążę?
- Asiu, przecież na to trzeba czasu…
- Wiem, ale… muszę się upewnić, po prostu muszę.
- Ja nie jestem lekarzem, skarbie, ale chyba wiem, w czym jest problem – powiedział Sebastian, głaszcząc kobietę po włosach. – Za bardzo skupiasz się na osiągnięciu celu, zamiast cieszyć się samymi staraniami. A przecież to sama przyjemność.
Wsunął dłoń pod sweter Joasi i zaczął błądzić po jej ciele, głaszcząc delikatnie plecy i zmierzając w górę.
- Wiem, że masz rację – szepnęła kobieta, bawiąc się drugą dłonią Sebastiana. – Ostatnio faktycznie trochę przesadziłam… Ale to dla mnie naprawdę ważne. Tak bardzo chciałabym mieć z tobą dziecko…
- Kotek, zawrzyjmy układ, dobrze? – zaproponował Sebastian. – Pójdziemy razem do tego lekarza, oboje zrobimy badania i wszystko sprawdzimy. Ale przestaniesz wciąż liczyć dni płodne i obsesyjnie robić kolejne testy, ok?
Joasia uśmiechnęła się.
- Zgoda – powiedziała.
W niedzielę rano spotkało ich spore zaskoczenie. Przed szóstą sen przerwała im wystraszona Eliza. Okazało się, że nad ranem pojawiły się skurcze, które z czasem nabierały mocy i stawały się coraz częstsze. Komisarze natychmiast się ubrali i pojechali z nastolatką do szpitala.
- Dlaczego to trwa tyle czasu? – denerwował się Seba, kiedy trzy godziny później siedzieli na korytarzu, czekając na jakiekolwiek informacje.
- Spokojnie, jeszcze nikt nie urodził dziecka w pięć minut – odparła Joasia, starając się pokazać Sebastianowi, że nerwy są jej zupełnie obce, choć tak naprawdę ledwie mogła usiedzieć w miejscu.
- Basia rodziła tylko dwie godziny – mruknął Sebastian, wybijając palcami nerwowy rytm na sąsiednim krześle.
- A ja prawie dwanaście – powiedziała Aśka ze śmiechem. – Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Jeszcze przed południem dziecko pojawiło się na świecie. Elizka zmęczona porodem szybko zasnęła, a noworodek został zabrany przez pielęgniarki. Dopiero pół godziny później komisarze mogli go zobaczyć.
- Jest taka śliczna – szeptała Joasia, patrząc na dzieciątko z uwielbieniem. – Aniołek…
Mała Natalka spała w żółciutkim rożku i faktycznie przypominała aniołka. Miała jasną twarzyczkę, zaróżowione policzki i śliczne, blond loczki, która zdawały się niewiarygodnie wręcz długie jak na noworodka. Małą piąstkę dziewczynka zacisnęła na kokardce ozdabiającej rożek.
- Jest bardzo podobna do Elizy – dodała Aśka po chwili, nie mogąc się powstrzymać.
- Tak, to prawda – odparł cicho Seba. – Jest niesamowita…
Joasia bardzo delikatnie pogłaskała dziewczynkę po malutkich paluszkach, uśmiechając się z czułością. Kiedy po chwili zerknęła na ukochanego, stwierdziła, że ma łzy wzruszenia w oczach.
- Eliza na pewno ją pokocha – powiedział Sebastian z przekonaniem.
Niestety szybko okazało się, że optymizm komisarza był przedwczesny. Kiedy nastolatka została obudzona przez pielęgniarkę na pierwsze karmienie, stanowczo oświadczyła, że nie zamierza zajmować się dzieckiem. Chciała zostawić je w szpitalu, zrzekając się praw do niego, jednak lekarz uświadomił jej, że formalnie opiekunem dziecka może być tylko osoba dorosła, w tym wypadku jej ojciec. Sebastian natychmiast oświadczył, że będzie sprawował opiekę nad małą Natalką.

środa, 1 lutego 2012

50. Nie wierzcie bliźniaczkom

Dwa dni później zakupione łóżka stanęły w ich nowym mieszkaniu wśród pudeł, walizek i toreb. Komisarze chcieli jak najszybciej się przeprowadzić, mimo wciąż trwającego remontu. Mieli spakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale koniec końców okazało się, że wszystko może się przydać i przez wszechobecne pakunki ledwie mogli się poruszać.
Aż do końca lutego Maciek nie chciał komisarzom zdradzić postępów w poszukiwaniach. Dopiero na początku marca zjawił się w ich biurze i poinformował, że jedyną rodziną małej Kasi jest starsza ciotka, która nie chce się nią zajmować. Sebastian zauważył, że ta wiadomość fatalnie wpłynęła na Joasię, jednak żadne z nich nie wracało do tematu.
Czas mijał, a życie komisarzy toczyło się spokojnym rytmem. W ciągu kolejnych miesięcy jedynym burzliwym wydarzeniem była rozmowa pomiędzy Sebastianem, a chłopakiem Elizy. Arek co prawda porządnie wystraszył się policjanta, ale nie dał za wygraną i jasno oświadczył, że kocha Elizę i chce być dobrym ojcem dla swojego dziecka. Deklarował, że rzuci szkołę i pójdzie do pracy, ale w końcu udało im się w miarę spokojnie porozmawiać i ustalić sensowne warunki.
Wiosna nadeszła, nim ktokolwiek zdążył się spostrzec, a jeszcze szybciej zamieniła się w lato. Wspólne mieszkanie wyraźnie służyło komisarzom i ich związkowi. Przyjaciele z początku obawiali się, że nie wytrzymają tej próby i szybko zaczną się kłócić, ale stało się inaczej. Powoli coraz bardziej się do siebie dopasowywali.
Ciąża Elizy przebiegała bez komplikacji, chociaż psychicznie nastolatka nie znosiła jej najlepiej. Kilka razy wspominała o oddaniu dziecka do adopcji, jednak Sebastian nie chciał o tym słyszeć. Dopiero Joasia osłabiła nieco konflikt, obiecując Elizie, że jeśli po urodzeniu nie zdecyduje się wychowywać malucha, ona przejmie jej obowiązki.
W pracy komisarzom nie układało się już tak dobrze. Odkąd Kamil odszedł, a na jego miejsce przyszła młoda policjantka, wszyscy policjanci komendy przy Pomorskiej podzielili się na dwa obozy. Przedstawicielem pierwszego była Joasia, a jej jedyną popleczniczką okazała się Kaśka. Wszyscy pozostali komisarze i asystenci traktowali Gabrysię z wyraźną niechęcią, a to za sprawą niezbyt miłego incydentu, który wydarzył się w kilka dni po jej przybyciu na komendę. Kobieta miała zaledwie dwadzieścia dwa lata i była naprawdę urodziwa. Miała długie, blond włosy o odcieniu platyny, bardzo jasną karnację i nienaganną figurę. Oglądali się za nią wszyscy mężczyźni, co z początku bardzo zirytowało Joasię, bo, przynajmniej według niej, był wśród nich Sebastian. Szybko jednak okazało się, że sytuacja nie jest tak oczywista, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Tomek jako pierwszy spróbował się umówić z nową asystentką, ale ta stanowczo odmówiła, mimo kilku prób mężczyzny. Od tej pory stopniowo narastała niechęć policjantów, którą podsycał Tomek i jego urażona duma.
Dwudziestego trzeciego czerwca, dokładnie w dzień zakończenia roku szkolnego, Seba siedział w swoim biurze, planując wakacje. Poprzedniego dnia komisarze trochę się o to posprzeczali. Joasia nie chciała w tym roku nigdzie jechać ze względu na rychłe narodziny dziecka, z kolei Sebastian uważał, że wycieczka pod koniec wakacji będzie jak najbardziej na miejscu. Skończyło się na tym, że każde zostało przy swoim i planowało lato według własnego „widzimisię”.
- To wszystko nie jest takie proste – tłumaczyła Joasia, która jak zwykle spędzała poranek, pijąc z Anią kawę. – Sebastian i Elizka coraz częściej się kłócą. Ona się boi, nie chce tego dziecka, a im bliżej porodu, tym jest gorzej. Z kolei Seba jakoś nie może tego zrozumieć. Wciąż powtarza, że musi brać odpowiedzialność za swoje czyny i czy tego chce, czy nie, będzie musiała wychować dziecko.
- Ciśnienie rośnie, nie ma się co dziwić – podsumowała Ania.
- Do porodu został niecały miesiąc… Wydaje mi się, że Eliza nie zmieni zdania i naprawdę nie będzie chciała wychowywać tego dziecka.
- Asiu, a czy to czasem nie jest tak, że masz taką nadzieję? – zapytała Anka z pobłażliwym uśmiechem.
- Rozgryzłaś mnie – przyznała Joasia zawstydzona. – Wiesz… odkąd obiecałam Lizce, że w razie czego zaadoptujemy do dziecko i wychowamy jak swoje, jakoś prześladuje mnie ta myśl. A kiedy zdaję sobie sprawę, że ona w każdej chwili może zmienić zdanie, zaczynam się bać…
- Aśka, weź się w garść. Przecież cały czas staracie się z Sebą o dziecko, być może już niedługo będziesz w ciąży i urodzisz maluszka, który będzie naprawdę twój.
- No właśnie… Staramy się już prawie pół roku i nic. Co tydzień to samo rozczarowanie…
- Co tydzień? – zdziwiła się Ania, marszcząc brwi.
- No… Robię test zawsze tydzień po owulacji, ale potem dochodzę do wniosku, że to mogło być za wcześnie, więc powtarzam znowu i znowu…
- Mam dla ciebie jedną radę: wyluzuj. Sama wprowadzasz do swojego życia nerwową atmosferę, a to nie sprzyja zajściu w ciążę.
- Wiem, wiem, tylko że… - westchnęła. – Naprawdę mi zależy.
- Uważaj, bo liczenie dni płodnych stanie się twoją obsesją – zauważyła Ania, dopijając kawę. – Zresztą, widzę, że już niewiele brakuje.
Aśka pokazała przyjaciółce język, postawiła kubek na zlewie i wyszła z kuchni. Chciała udać się prosto do biura, ale przypomniała sobie o katalogach zagranicznych wycieczek piętrzących się na szafce obok Sebastiana i stwierdziła, że woli porozmawiać z Gabrysią. Nie była zaskoczona, kiedy okazało się, że dziewczyna siedzi sama w pokoju przesłuchań.
- A co ty tu robisz? – zagadnęła, przysiadając na stoliku obok sterty raportów.
- Jak widać – odparła kobieta z uśmiechem. – O tej porze dnia w naszym biurze jest za duży ruch, a to było jedyne wolne pomieszczenie.
- A może lepiej im pokazać, że się nie boisz? – zasugerowała Joasia, uśmiechając się łagodnie.
- To nie ma znaczenia – skwitowała Gabrysia, a ku zaskoczeniu pani komisarz nie było w tym ani odrobiny żalu. – Wiesz co, Asiu, właściwie to mam do ciebie ogromną prośbę.
- Dawaj.
- Widzisz… W przyszłym tygodniu nie będzie mnie w pracy. Wzięłam sobie wolne, bo muszę zrobić kilka badań w szpitalu…
- To coś poważnego? – zaniepokoiła się Joasia.
- Nie, nie, tylko problem w tym, że nie mam z kim zostawić synka…
- Synka? – zdziwiła się pani komisarz. – Nie wiedziałam, że masz dziecko. Jak się nazywa?
- Mikołaj – odparła Gabrysia, uśmiechając się z czułością. – Ma pięć lat.
Joasia natychmiast przypomniała sobie o małej Kasi, o której przez kilka ostatnich miesięcy starała się nie myśleć.
- A co z jego ojcem? – zapytała, starając się wrócić myślami do pokoju przesłuchań i rozmowy z koleżanką.
- Kiedy zaszłam w ciążę, miałam szesnaście lat, jego ojciec też. Nie chciał mieć z nami nic wspólnego.
- Rozumiem… Słuchaj, jeśli nie masz z kim go zostawić, ja się nim zajmę. To znaczy, wiesz… muszę porozmawiać z Sebastianem – sprostowała Joasia, przypominając sobie, że nie mieszka sama, - ale jestem pewna, że się zgodzi.
- Nie prosiłabym cię, gdybym…
- Nie musiała, wiem – powiedziała policjantka z uśmiechem. – W porządku, to żaden kłopot.
Cel może i był szlachetny, ale decyzja niezbyt przemyślana i Joasia zdała sobie z tego sprawę już kilkanaście minut później, kiedy przekroczyła próg biura. Sebastian z jakiegoś powodu siedział naburmuszony, a katalogi spoczywały w koszu na śmieci.
- Co jest grane? – zapytała kobieta, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Karolina dzwoniła – odparł Seba z irytacją. – Ponoć Eliza znowu mówiła coś o adopcji, a nawet szukała chętnych rodzin z Internecie.
Joasia westchnęła ciężko. Podeszła do ukochanego i usiadła mu na kolanach, a on objął ją odruchowo, choć minę wciąż miał zaciętą.
- Jeszcze tylko miesiąc – powiedziała łagodnie. – Kiedy dziecko się urodzi, wszystko się zmieni, zobaczysz.
- I tego się właśnie obawiam…
- Sebastian, przecież… - zaczęła Joasia z mieszaniną nadziei i żalu. – Przecież chciałeś mieć dziecko. Wiem, że to trudna sytuacja, ale jeśli Eliza nie zmieni zdania…
- To nadal pozostanie jej dziecko – odparł Seba stanowczo.
Kobieta wstała powoli. Słowa Sebastiana bardzo ją dotknęły, choć nie powiedział nic złego. Odkąd okazało się, że jej ciąża była tylko pomyłką, stała się na tym punkcie bardzo drażliwa.
- Aśka – mruknął mężczyzna, zdając sobie sprawę z nietaktu. Podszedł do ukochanej i wziął ją delikatnie za ręce. – Będziemy mieli dziecko, zobaczysz – powiedział. – Musisz być cierpliwa.
- Muszę ci coś powiedzieć – wyznała. – Nie powinnam tego robić, ale obiecałam coś Gabrysi bez twojej wiedzy.
- Słuchaj, wiesz, jaki mam do niej stosunek. To że ty się z nią przyjaźnisz, nie ma ze mną nic wspólnego.
- W przyszłym tygodniu idzie do szpitala – kontynuowała Joasia, starając się ignorować jego niechęć. – Nie ma z kim zostawić synka.
- Zapomnij – oświadczyła natychmiast Seba, w mig pojmując aluzję.
- Już jej obiecałam – powiedziała kobieta, skrzętnie ukrywając niepewność. – To tylko kilka dni i naprawdę wyjątkowa sytuacja.
Seba zaklął w duchu. Przez dłuższą chwilę starał się opanować złość. Miał ochotę powiedzieć Joasi kilka niemiłych słów, ale ostatnio była niemal tak drażliwa, jakby sama spodziewała się dziecka. Przypomniał sobie, jak obiecywał solennie nie dostarczać jej stresów, bo wiedział, że bardzo przeżywa ciągły brak ciąży.
- Nie sądzisz, że powinnaś przynajmniej zapytać mnie o zdanie? – zapytał tak spokojnie, jak tylko był w stanie.
- Wiem, ale… Przepraszam…
- Tylko kilka dni – zaznaczył Seba.
Joasia uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
- Jesteś kochany – powiedziała z przymilnym uśmiechem.
- Oj, Aśka, Aśka – mruknął mężczyzna zrezygnowany. – Mam nadzieję, że to nas nie wpakuje w żadne kłopoty.
- To tylko pięcioletni chłopiec – odparła Joasia lekceważąco.
- Bardziej chodzi mi o jego mamę. Kto normalny zostawia dziecko ludziom, których ledwie zna?
- Znamy się już kilka miesięcy – zauważyła Aśka niezrażona. – Poza tym ona naprawdę nie ma nikogo bliskiego. Co miała zrobić? Oddać dziecko do pogotowia opiekuńczego? Uważasz, że to byłoby bardziej odpowiedzialne?
- Ja tylko mówię, że coś mi w tym wszystkim nie gra.
- Tylko kilka dni – powtórzyła kobieta spokojnie, mierzwiąc Sebastianowi włosy. – Nic się nie stanie.
Pocałowała ponownie Sebastiana i wyszła z biura, chcąc jak najszybciej porozmawiać z Gabrysią. Mężczyzna odprowadził ją wzrokiem, a potem wrócił do swojego biurka, usiadł na fotelu i westchnął ciężko. Przez moment w milczeniu kiwał głową, wpatrując się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem.
- A ja i tak wiem swoje – mruknął sam do siebie i zabrał się za wypełnianie raportów.
Kątem oka dostrzegł katalogi, które nadal leżały w koszu na śmieci. Coś mu mówiło, że w tej kwestii akurat Joasia miała rację – w tym momencie planowanie wakacyjnej wycieczki było nadmiernym optymizmem.