poniedziałek, 17 października 2011

1. Nie wierzcie bliźniaczkom

- To jak będzie z tym basenem? – zagadnął Sebastian, wyrywając partnerkę z zamyślenia.
- Wiesz co… może innym razem – odparła kobieta.
- No nie daj się prosić. Będą dziewczyny, a dawno Cię nie widziały.
Joasia uśmiechnęła się mimowolnie na wspomnienie córek Sebastiana. Odkąd dwa lata wcześniej ich matka zmarła na białaczkę, nastolatki bardzo się do niej zbliżyły.
- Dobrze, ale nie na długo – zgodziła się w końcu.
Tego dnia pracę skończyli już po czternastej. Najpierw pojechali po kostiumy kąpielowe i ręczniki, a potem pod liceum, gdzie uczyły się córki Sebastiana. Po kilkunastu minutach w drzwiach szkoły pojawiły się dwie szczupłe dziewczyny średniego wzroku. Były identyczne jak dwie krople wody. Obie miały jasne włosy układające się w duże loki i niebieskie oczy. W dodatku ubierały się tak samo, przez co postronnemu obserwatorowi trudno było je rozróżnić. Pożegnały się z koleżankami i wsiadły do samochodu. Na wzmiankę o basenie obie się ucieszyły.
- Ale najpierw zajedziemy gdzieś na obiad – zaznaczył Sebastian z trudem przekrzykując córki.
- A wyprowadziłeś Ajaxa? – zapytała Karolina.
- Wyprowadził – odpowiedziała za niego Aśka.
- I Alayę? – upewniła się Eliza.
Sebastian tylko uśmiechnął się pod nosem, słysząc, że Aśka wdaje się z nastolatkami w dyskusję na temat zwierzaków. To ona popierała je gorliwie, kiedy zaczęły namawiać ojca na psa. Wszystko zaczęło się od dyskusji o yorku, a skończyło na dwóch husky’ch. Kiedy o tym pomyślał, nie mógł uwierzyć, że się na to zgodził. Teraz psy miały niespełna rok i zdążyły zdemolować całe mieszkanie.
- Bo z dużym psem dobrze jest wychowywać małego – kontynuowała Aśka.
To zdanie sprawiło, że w głowie Sebastiana zapaliła się czerwona lampka.
- Aśka! – zawołał ostrzegawczym tonem.
- Już się nie odzywam – odparła z niewinnym uśmiechem.
Zjedli szybki obiad i godzinę później byli na basenie. Dziewczyny od razu wskoczyły do wody, a Sebastian czekał cierpliwie na partnerkę, która po raz kolejny poprawiała wiązania w swoim stroju kąpielowym.
- Jutro dziewczyny mają zakończenie roku – zagadnął, choć Joasia dobrze o tym wiedziała. – Pomyślałem, że może pojechalibyśmy gdzieś?
- To dobry pomysł – poparła go bez namysłu. – Ostatnio mieliśmy dużo pracy, powinieneś spędzić trochę czasu z dziewczynami.
- Myślałem raczej, że pojedziemy wszyscy razem – sprostował Sebastian, patrząc na przyjaciółkę znacząco.
Zawahała się, udając, że jest całkowicie skupiona na sznureczkach od majtek.
- To nie jest dla mnie najlepszy moment na wyjazdy – powiedziała w końcu.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Choć żadne z nich nie powiedziało tego na głos, oboje wiedzieli, o co chodzi. Zbliżała się szósta rocznica śmierci synka Joasi. Kiedy został porwany miał zaledwie dwa lata. Był z ojcem na spacerze, zbierał kamyki. Mężczyzna w skórze wciągnął malca do samochodu i wtedy po raz ostatni widziany był żywy. Komisarze szukali go przez długie trzy dni. Porywacze skontaktowali się z nimi tylko raz – żądali wypuszczenia więźnia w zamian za dziecko. Niestety policjantom nie udało się załatwić zgody na czas. Rankiem dwudziestego ósmego czerwca wyłowiono z rzeki ciało Filipka. Joasia była tam na miejscu, widziała wszystko, mogła przytulić ciałko swojego synka. Kiedy przyjaciel próbował zabrać ją do domu, zemdlała.
Obudziła się już innym człowiekiem. Nie potrafiła poradzić sobie ze śmiercią jedynego dziecka. Zaczęła pić. Najpierw, by złagodzić ból, potem nie potrafiła już tego przerwać. Straciła kontakt z rzeczywistością. Raz sięgnęła nawet po narkotyki, ale wzięła za dużo i wylądowała w szpitalu. Tego nie wytrzymał jej mąż, a ojciec Filipa – Janusz. Próbował pomóc Aśce, ale na próżno. W końcu, niemal półtora roku po śmierci dziecka, rozwiódł się z żoną i wyjechał za granicę. Dla niej to był kolejny cios. Jako dzielna pani komisarz nigdy się do tego nie przyznała, ale bardzo potrzebowała wsparcia, bez którego zupełnie się rozsypała. Po długich namowach przyjaciół zwróciła się do psychologa, który pomógł jej wyjść na prostą. Dopiero po trzech latach od tragedii wróciła do pracy, ale nigdy już nie była tą samą kobietą.
- Ej, smutasy! – zawołała nagle Karolina, ochlapując ich wodą.
Aśka uśmiechnęła się z wysiłkiem i wskoczyła do wody. Był to najłatwiejszy i najpewniejszy sposób na przerwanie rozmowy z Sebastianem.
Wbrew wcześniejszym zapewnieniom spędziła na basenie trzy godziny. Pogoda była piękna, a czas wyjątkowo nie gonił, dlatego zaczęli zbierać się do domu dopiero pod wieczór.
- Ale Aśka, no…! – zawołała jedna z nastolatek, ciągnąc policjantkę za łokieć.
- Nie, Lizka, muszę wracać do domu…
- Podlać kwiatki? – zakpiła Karolina.
- Jezu… - westchnęła policjantka. – Wy i tak zaraz się gdzieś ulotnicie z chłopakami…
- No właśnie – podchwyciła natychmiast Eliza, - a tata zostanie sam.
Nastolatki uśmiechnęły się niewinnie. Aśka w końcu im ustąpiła, ale ledwie wyszły na spotkanie ze znajomymi, dała Sebastianowi do zrozumienia, że ma ochotę iść do domu.
- No dobra, odwiozę cię – powiedział w końcu. – A co do tego wyjazdu…
- Już ci powiedziałam – przypomniała szorstko.
- Aśka, ja nie zamierzam zakłócać ci tego dnia – odparł Sebastian łagodnie. - Nie spieszy nam się, możemy pojechać w lipcu.
Joasia westchnęła cicho. Od wielu lat nigdzie nie wyjeżdżała, nie miała prawdziwego urlopu. Jedyne dni wolne jakie pamiętała to po złamaniu nogi.
- Wiesz, Sebastian – zaczęła nagle, patrząc na niego uważnie, - wydaje mi się, że to nie jest najlepszy pomysł.
- Dlaczego? Odpoczniemy trochę…
- Wiem, że samotne wychowywanie dwóch nastoletnich córek to nie jest proste zadanie – przerwała mu. Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony zmianą tematu. – Ale wydaje mi się, że umknął ci jeden istotny szczegół.
- Nie rozumiem – przyznał Sebastian.
- Dziewczyny chyba… trochę inaczej widzą naszą przyjaźń.
- Nie wiem, o co ci chodzi, ale wiem, że i Karola, i Liza, bardzo cię lubią… - powiedział ostrożnie.
- Może za bardzo?
Zawiązała adidasy i wyprostowała się. Zauważyła zdezorientowane spojrzenie Sebastiana. Przez moment zastanawiała się, jak dobrać słowa, żeby partner źle jej nie zrozumiał.
- Wydaje mi się, że one chcą, żebyśmy się zeszli. W ich oczach nasza przyjaźń to raczej… - urwała, patrząc na mężczyznę znacząco.
- Przecież… - zaczął Sebastian. – Może masz i rację – westchnął po chwili namysłu. – Ten wyjazd to właściwie ich pomysł. Mówiły, że jesteś taka samotna… Ale nie przypuszczałem, że chcą nas zeswatać.
- Oboje jesteśmy na swój sposób samotni. Dobrze się znamy, lubimy… Dziewczyny widzą, jak się do siebie odnosimy. W ich wieku wszystko jest czarne albo białe.
- Porozmawiam z nimi – obiecał Seba.
Tym sposobem temat wakacji stanął w miejscu. Sebastian faktycznie próbował rozmawiać z córkami, ale obróciły wszystko w żart, a i on nie umiał przedstawić sprawy w dostatecznie stanowczy sposób.
Kilka dni później Eliza i Karolina przyszły na komendę. Komisarze byli akurat w terenie, ale dziewczyny nie wyglądały na niezadowolone z tego powodu. Wyciągnęły Anię z biura i zaczęły streszczać swój plan.
- Zaraz, moment – przerwała im policjantka nieco oszołomiona. – Nie sądzicie, że to trochę…
- Genialne? – wtrąciła Eliza.
- Idealnie dopracowane? – poprawiła ją siostra.
- Dziewczyny… - westchnęła Ania. Nie mogła się zdecydować, jakie stanowisko obrać. Z jednej strony pomysł nastolatek wydawał jej się całkiem dobry, ale z drugiej wiedziała, że takie konspiracje i intrygi mogą się źle skończyć. – No dobra, niech wam będzie – zgodziła się w końcu. – Namówię ją na ten wyjazd, ale na tym kończy się moja rola.
- I nic jej nie powiesz?
- Nie powiem – westchnęła. – Ale czuję, że będę tego żałować.
Przez cały dzień biła się z myślami. Miała wyrzuty sumienia, bo bądź co bądź zachowywała się nielojalnie w stosunku do przyjaciółki. Z drugiej jednak strony tłumaczyła sobie, że robi to dla jej dobra.
- Ponoć Sebastian zaproponował ci wspólne wakacje – zagadnęła, kiedy Joasia robiła kawę.
- A ty skąd to wiesz? – zapytała policjantka podejrzliwym tonem.
- Oj, wieści szybko się rozchodzą – zażartowała Ania z przesadną beztroską. – To co, gdzie jedziecie?
- Ja nigdzie – odparła Aśka spokojnie. – A Sebastian z dziewczynami chyba nad jezioro.
- Nie mów, że się nie zgodziłaś – powiedziała Anka z teatralnym zdumieniem w głosie.
- Ze względu na dziewczyny. Krótko mówiąc za dużo sobie obiecują po mojej przyjaźni z Sebastianem.
- Chyba trochę przesadzasz. Brakuje im matki, dlatego tak do ciebie lgną.
- Nie chcę żadnych niedomówień – mruknęła Joasia, przyglądając się przyjaciółce z wahaniem.
- Asiu, a dlaczego właściwie ty się tak bronisz przed jakąkolwiek zażyłością z ludźmi? – zapytała Ania nieco natarczywym tonem.
- Z ludźmi ogólnie czy z Sebastianem?
Ania zauważyła, że przyjaciółka przygląda się jej z pobłażaniem.
- No dobra, z Sebastianem – przyznała.
- Bo za bardzo go lubię – odparła z uśmiechem. – Nie chcę się do nikogo przywiązywać, już nie.
- Moglibyście wzajemnie sobie pomóc – powiedziała Anka, zapominając o wszystkich swoich postanowieniach. – On stracił żonę, ty męża i dziecko. Oboje jesteście samotni, może…
- Anka, o czym ty w ogóle mówisz? – oburzyła się policjantka. – Myślisz, że rodzinę można tak po prostu zmienić, wpasować się w inną?
- Dobra, spokojnie, przepraszam – Ania wycofała się szybko. – Oczywiście masz rację, ja po prostu chcę dla was jak najlepiej.
- Nie w ten sposób.
- Wiesz, wydaje mi się, że… Sebastian nie do końca radzi sobie z córkami – spróbowała ponownie Ania, uderzając tym razem od innej strony. – Oczywiście bardzo się stara, ale Karolina i Eliza są teraz w takim wieku, że szczególnie potrzebują kobiecej rady. Myślę, że to właśnie dlatego próbowali namówić cię na wyjazd. I myślę też, że jesteś coś winna Sebastianowi. On ci pomagał, jak mógł, kiedy tego potrzebowałaś.
Aśka zawahała się, przygryzając wargę. Ania trafiła w jej czuły punkt. Jeśli chodziło o Sebastiana, który bądź co bądź był jej najbliższy, nie mogła odmówić, wymawiając się błahostkami.
- Bierzesz mnie pod włos – warknęła ze słabym protestem w głosie.
- Nazywaj to jak chcesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz