sobota, 26 lutego 2011

197.

- Więc została jeszcze jedna kwestia - zaczął po chwili Seba.
- Wiem, o co masz do mnie żal - odparła dziewczyna. - O seks.
- To nieprawda.
- Prawda. Chcesz, żeby wszystko było jak dawniej. Nie możesz zrozumieć, dlaczego się zmieniłam.
Mówiła całkiem spokojnie, ale widać było, że to dla niej bolesny temat.
- Nie, Asiu. Mylisz się i to bardzo. Nie zależy mi na seksie. I wiem, dlaczego się zmieniłaś, dlaczego trudno ci dojść do siebie.
- Nigdy nie będzie tak, jak było. I może to dobrze, że poruszyłeś ten temat przed ślubem - powiedziała, spuszczając wzrok.
- To nie ma związku - odparł mężczyzna stanowczo. Przez chwilę milczeli i znowu to Sebastian odezwał się pierwszy. - Pamiętasz, jak kiedyś kochaliśmy się tylko przy zgaszonym świetle? - zapytał.
Aśka uśmiechnęła się pod nosem.
- Głupia byłam…
- Bałaś się, tak jak teraz - sprostował.
Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Jeszcze przed chwilą miała ochotę się kłócić, ale teraz sama poczuła potrzebę rozwiązania tego problemu.
- Nie potrafię nic z tym zrobić - wyznała.
- Może na dobry początek zdejmij perukę? - zaproponował Seba łagodnie.
Zawahała się. Po chwili jednak postanowiła spełnić jego prośbę. “Czas się dowiedzieć, na ile bezinteresownie mnie kochasz” - pomyślała. Sięgnęła do peruki i zdjęła ją powoli. Jej mina mówiła, że tylko czeka na jakikolwiek fałszywy ruch Sebastiana. On jednak stanął na wysokości zadania. Przysunął sobie krzesło, usiadł obok niej i przez chwilę patrzył na nią ze spokojem. Od ostatniej serii chemioterapii minęło raptem kilka tygodni, ale na jej głowie pojawiły się już pierwsze jaśniutkie i bardzo delikatne włoski, które w tej chwili bardziej przypominały niemowlęcy meszek. Z każdą chwilą wyglądała na bardziej przybitą. Dłonie splotła na kolanach i utkwiła w nich spojrzenie. Sebastian pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Nie sądziłem, że tak szybko zaczną odrastać - powiedział ze szczerym uśmiechem.
Nie odpowiedziała. Nadal siedziała przygnębiona. Seba wyjął jej z dłoni perukę, wziął ją delikatnie na ręce i położył na łóżku.
- Niedługo nie będziesz musiała jej nosić - mruknął, całując delikatnie wnętrze jej dłoni.
- Szkoda, że pierś mi nie odrośnie - odparła cicho, ale wciąż na niego nie patrzyła.
- A może powinnaś pomyśleć o rekonstrukcji? Skoro tak bardzo to przeżywasz… Może to by ci pomogło?
- Chyba bym nie mogła - powiedziała bez entuzjazmu. - Wolę już nic nie zmieniać. I tak czuję do siebie obrzydzenie.
- Naprawdę już nigdy nie pozwolisz mi się dotknąć? - zapytał Sebastian spokojnie. Odpowiedzi się nie doczekał. Złapał dziewczynę delikatnie za brodę i zmusił, by na niego spojrzała. - Zdejmij chociaż stanik, proszę.
Podniosła się i bez słowa spełniła kolejną jego prośbę. Po chwili odłożyła na krzesło stanik i poduszeczkę i położyła się z powrotem obok Sebastiana. Nie protestowała, kiedy rozchylił jej szlafrok i przesunął dłoń po klatce piersiowej.
- Nie boli cię? - odezwał się cicho.
- Nie. Czuję wszystko normalnie, tak jak przed operacją.
Sebastian objął ją i przytulił do siebie. Poczuł, że powoli zaczyna się odprężać. Leżeli tak przez chwilę, ciesząc się swoją bliskością, ale w końcu Asia przerwała ciszę.
- Naprawdę ci to nie przeszkadza? - zapytała nieśmiało.
- Absolutnie nie - odparł Seba ze spokojem. - To może przejrzymy te suknie od Rafała? - zaproponował z uśmiechem.
- Ok.
Próbowała wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu, żeby sprawić Sebastianowi przyjemność, ale to nie było łatwe. Sięgnął po katalog i rzucił go na łóżko obok dziewczyny.
- Ania miała podobną, prawda? - zagadnął, wskazując na okładkę.
- Tak, cudnie wyglądała - mruknęła z pewną nostalgią w głosie.
- Ty i tak będziesz najpiękniejszą panną młodą na świecie - szepnął jej do ucha i zaczął delikatnie całować po szyi.
- Wiesz co, jestem zmęczona. Możemy dokończyć innym razem?
- Jasne.
Następnego dnia na komendzie od rana ustalali szczegóły przekazania okupu, choć teoretycznie były już im wszystkim dobrze znane. Przed południem pojawili się w parku, zabierając do pomocy Tomka i Kaśkę.
- Trzeba było poprosić Bartka - powiedziała rozbawiona Ania, która siedziała z Aśką w wozie obserwacyjnym. Kaśka i Tomek mieli udawać zakochanych, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że idzie im to bardzo opornie. - Przynajmniej byłby wiarygodny.
- Przynajmniej Kaśka byłaby wiarygodna - poprawiła ją Asia.
Tymczasem Sebastian krążył po parku, obserwując siedzącego na ławce ojca zaginionych dzieci. Zdawał sobie sprawę, że cały plan może się w każdym momencie rozsypać, bo mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto dostosuje się do poleceń.
- Jedynka - mruknęła Aśka, - widzisz coś?
- U nas czysto - odparł Tomek.
- Dwójka?
- U mnie też. Chwila, jakiś podejrzany facet idzie od strony Placu.
- Widzę, przygotujcie się.
Wszyscy uważnie obserwowali blondyna w dresach, który zbliżał się do nich szybkim krokiem. Zatrzymał się przy ławce i spojrzał znacząco na ojca dzieciaków.
- Gdzie Natalia i Hubert? - zapytał mężczyzna natychmiast.
- Najpierw kasa.
- Gdzie moje dzieci?!
Blondyn wyrwał mu z rąk kopertę z pieniędzmi i ruszył w kierunku wyjścia z parku.
- Ej!
Komisarze jęknęli zgodnie, kiedy ojciec rzucił się za nim. Porywacz zaczął uciekać w stronę samochodu.
- Aśka, do auta! - zawołał Seba i sam pobiegł w tamtym kierunku.
Spotkali się w samochodzie, dokładnie w momencie, kiedy porywacz odjeżdżał z parkingu. Sebastian uruchomił silnik i ruszył za nim.
- I tak poszło nieźle - mruknął.
Aśka wystawiła na dach koguta, a następnie sięgnęła po radio i zgłosiła fakt ścigania granatowego opla. Rzadko kiedy była tak spokojna podczas akcji, ale tego dnia jakoś wyjątkowo nie czuła adrenaliny. Może dlatego, że sprawa z daleka śmierdziała amatorszczyzną.
- No to ich mamy - mruknął Seba kilka minut później, patrząc jak porywacze wjeżdżają na kolczatkę.
Komisarze także się zatrzymali i dobiegli do samochodu porywaczy w momencie, kiedy mundurowi ich skuwali. Ku ich ogromnemu zadowoleniu okazało się, że na tylnym siedzeniu leżą związane dzieci - Natalka i Hubert.

środa, 23 lutego 2011

196.

Kolejny dzień rozpoczęli od wizyty w domu zaginionych dzieci. Udało im się wreszcie spotkać ich ojca, bo niestety poprzedniego wieczoru okazało się to niemożliwe. Rozmowa z rodzicami przebiegła bardzo burzliwie i nie przyniosła właściwie żadnych rezultatów.
- Jak wy tu z nimi wytrzymujecie? - mruknął Seba do Tomka, kiedy we trójkę wyszli do ogrodu, żeby na spokojnie porozmawiać.
Asystent uśmiechnął się tylko ironicznie. Trzy godziny wcześniej zmienił Bartka i od tej pory to on pilnował telefonu w domu zaginionych dzieci.
- Pamiętaj, że na co dzień siedzę w jednym biurze z Kaśką i Julitą - mruknął. - Więc generalnie to i tak nie jest gorzej.
- Do rzeczy - wtrąciła się Aśka.
- No Asiu, nie było żądania okupu, nikt się z nami nie kontaktował, więc w sumie to nic nie mamy…
- Jak zwykle.
Skierowała się do samochodu, zostawiając policjantów w ogrodzie.
- Co jej jest? - zapytał Tomek, odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
- Kobiety… - mruknął Seba z westchnieniem. - Kto je zrozumie?
Uśmiechnął się do asystenta i podążył za narzeczoną. Po drodze nie odzywali się do siebie. Aśka słuchała uważnie informacji w radiu, a Sebastian milczał. Nie był pewien jej nastroju, więc wolał nie ryzykować awantury. Na komendzie okazało się jednak, że niepotrzebnie się martwił. Zrobiła mu kawę i nawet nie skomentowała faktu, że poprzedniego dnia nie zajrzał do akt i znowu musiała mu je streszczać.
- Dzwonili porywacze - zawołała Kaśka, wbiegając do ich biura pół godziny później.
- I? - zapytali komisarze jednocześnie.
- Zażądali pięciu tysięcy w gotówce jutro w południe w parku przy Młynowej.
- Pięć tysięcy? - zdziwiła się Aśka. - To jacyś amatorzy…
- Wszystko na to wskazuje. Nie zmienili nawet głosu. Chcecie przesłuchać nagranie?
Kiwnęli głowami i poszli za Kaśką do biura asystentów. Potem raz jeszcze pojechali do domu na Narewskiej. Dopiero późnym popołudniem udało im się ustalić wszystkie szczegóły przekazania okupu i mogli w spokoju udać się na obiad.
- Jeśli to faktycznie oni porwali dzieciaki, nie powinno być problemów - mówiła Aśka, zajadając się plackami ziemniaczanymi.
- Jeśli - podkreślił Seba. - Jutro wszystko się okaże.
Zauważył, że dziewczyna zamyślona miesza łyżeczką kawę i spojrzał na nią pytająco. Kiedy poczuła na sobie jego wzrok, podniosła głowę.
- Idziemy dziś do kościoła? - zapytała.
- O ile się nie rozmyśliłaś - odparł z uśmiechem.
- No wiesz? Już nie mogę się doczekać.
Rozmowę przerwał telefon Sebastiana. Komisarze wywrócili tylko oczami.
- Jeśli to Tomek, powiedz mu, żeby spadał - zastrzegła dziewczyna, sięgając po widelec.
- Ojciec - wyjaśnił.
Odebrał i rozmawiał z nim przez kilka minut. Wyglądało na to, że nie doczekał się żadnych dobrych wieści, bo zadawał tylko krótkie, rzeczowe pytania, a jego mina wyrażała zacięcie, ale i smutek. W końcu rozłączył się i bez słowa sięgnął po kawę. Uparcie ignorował pytające spojrzenie ukochanej.
- Powiesz mi wreszcie, co się stało? - zapytała najspokojniej, jak mogła.
- Matka miała zawał - mruknął. - Żyje - dodał szybko, uprzedzając kolejne pytania. - Jutro wracają do domu, ale sytuacja może powtórzyć się w każdej chwili. Drugi raz jej serce tego nie wytrzyma.
Aśka poczuła nieprzyjemne ssanie w żołądku. Jej znajomość z niedoszłą teściową nie należała wcale do udanych, ale nie życzyła jej przecież śmierci. W dodatku była to przecież matka jej ukochanego, a ona bardzo dobrze wiedziała, co znaczy stracić rodziców. Sebastian siedział z kamienną twarzą, dłonie zaciśnięte w pięści położył na stoliku. Widać było, że walczy sam ze sobą. Aśka położyła delikatnie rękę na jego pięści i ścisnęła ją, próbując okazać wsparcie.
- Ojciec chciał, żebym do niej przyjechał - wyznał.
Dla Aśki nie było to wcale zaskoczenie. Od początku spodziewała się tego, zresztą sama o tym pomyślała.
- Ma rację.
- Sama wiesz, jak jest - mruknął bez entuzjazmu.
- Wiem, pokłóciliście się, w dodatku przeze mnie. Ale to nie zmienia faktu, że jest twoją matką. Jeśli z nią nie porozmawiasz, nie pogodzisz się… będziesz żałował do końca życia. Wiem, co mówię.
Podniósł wzrok i spojrzał na narzeczoną. Przez chwilę milczał, rozważając jej słowa.
- Skoro miała zawał, to nerwy nie są teraz wskazane. A mój przyjazd może wróżyć tylko awanturę - odparł. - Jedz i wracajmy na komendę.
Aśka popatrzyła na niego ze współczuciem i wróciła do talerza. Wiedziała, że to bardzo trudny temat. Ostatnia ich wizyta pod Szczecinem okazała się prawdziwą porażką. Obiecała sobie jednak, że wróci do tego tematu i nie da się już tak łatwo spławić.
Po obiedzie pojechali na komendę, ale nie zabawili tam długo. Przed powrotem do domu wstąpili jeszcze do kościoła. Udało im się ustalić termin ślubu na siódmego maja, co oznaczało, że na przygotowania zostały im tylko dwa miesiące.
Wieczorem bawili się w salonie z Kubusiem. Maluch rozwijał się bardzo szybko i nie był już nieporadną “dzidzią”. Sprawnie raczkował po dywanie, siadając co chwilę, by zgnieść w piąstce kolejną gazetę.
- Nie jedz tego, kochanie - powiedziała Aśka, wyjmując papier z buźki dziecka.
Kuba wykrzywił usteczka w podkówkę, ale matka w porę podała mu jego ulubioną śpiewającą kaczuszkę i natychmiast się nią zajął.
- Mam wrażenie, że przegapiłam ten najpiękniejszy okres - westchnęła po chwili. - Niby tu byłam, ale nie widziałam, jak po raz pierwszy się podniósł, usiadł. Dopiero po kilku dniach zauważyłam pierwszy ząbek…
- A co ja mam powiedzieć? - odparł Seba. - W ogóle mnie przy tym nie było.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Sebastian rozważał po raz kolejny, jak wiele stracił, kiedy wyjechał do Dublina. Dopiero kiedy zauważył, że Asia jest szczerze przygnębiona, postanowił się odezwać.
- Życie czasem tak się układa - powiedział spokojnie. - I nie zawsze możemy coś na to poradzić.
- Nie rozumiesz… - mruknęła dziewczyna, nie odrywając wzroku od synka. - Bardzo go zaniedbałam. Pewnie, można to usprawiedliwiać chorobą, ale przecież nie w tym rzecz.
- Widziałem, w jakim byłaś stanie - przerwał jej łagodnie Seba. - Chociaż, w sumie co ja tam widziałem… Aśka, nie mogłaś się nim zajmować. Czas się z tym pogodzić.
- Ga, ga, ga!
Komisarze uśmiechnęli się do gaworzącego głośno chłopca. Rzucił zmiętym kawałkiem gazety w Joasię i wyciągnął ręce do ojca. Seba wziął go na kolana i pozwolił bawić się rzemykiem, który zwykle nosił na nadgarstku.
- Czyli już za dwa miesiące będziesz moją żoną - powiedział nagle. - Podoba mi się ta wizja.
Uśmiechnął się do narzeczonej. Zauważył, że kąciki jej ust uniosły się odrobinę.
- To coś nowego - odparła powoli. - Komisarz Wątrobowska… Chyba jakoś się przyzwyczaję.
Sebastian zaśmiał się.
- Wiesz, że wszystko trzeba przygotować, nie? - upewnił się.
- Coś ty? A myślałam, że krasnoludki się tym zajmą - zakpiła.
- Rafał przyniósł mi dziś katalog sukni ślubnych. No wiesz, znalazł u Ani. Może byśmy obejrzeli? Kubuś właściwie powinien już spać.
- Położysz go? - zapytała, ignorując pytanie. - Pójdę się wykąpać.
- Jasne.
Aśka pocałowała synka na dobranoc i poszła na górę. Sebastian jeszcze przez chwilę bawił się z nim na dywanie, aż w końcu wziął go na ręce i skierował do jego pokoiku. Kiedy wreszcie Kubuś zasnął, poszedł do sypialni. Aśka właśnie wychodziła z łazienki, zasłonięta tylko szlafrokiem. Najwyraźniej zupełnie się go nie spodziewała, bo spłoszona cofnęła się i zamknęła za sobą drzwi.
- Możesz mi podać bieliznę? - zawołała.
Seba bez słowa spełnił jej prośbę i usiadł na łóżku. Czekał cierpliwie, aż wreszcie wyjdzie. Kiedy opuściła łazienkę kilkanaście minut później, miała już na sobie piżamę i szlafrok. Widać było, że jest jej głupio, ale bez słowa podeszła do toaletki, usiadła i zaczęła kremować dłonie. Po chwili poczuła, że Sebastian kładzie dłonie na jej ramionach.
- Wiesz, wydaje mi się, że powinniśmy wyjaśnić pewne rzeczy - powiedział spokojnie, ale stanowczo.
- To znaczy? - zapytała, wpatrując się w swoje blade odbicie w lustrze.
- Ty masz do mnie żal i ja do ciebie. Więc może zamiast dusić to w sobie, porozmawiajmy o tym - zaproponował.
- A niby o co mam do ciebie żal?
- O moją matkę.
Aśka westchnęła. Niewątpliwie miał rację i trudno było się z tym sprzeczać. Dobrze wiedziała, jaki będzie drugi punkt rozmowy, ale bardzo jej zależało, żeby wreszcie pogodził się z matką, zwłaszcza w obecnej sytuacji, więc postanowiła współpracować.
- Uważam, że powinieneś do niej pojechać - powiedziała dobitnie.
- Masz rację.
Odwróciła się i spojrzała na niego zaskoczona. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Jednak już po chwili zrozumiała, że coś się za tym kryje. Utkwiła w nim podejrzliwe spojrzenie.
- No nie patrz tak - zaśmiał się. - Przemyślałem to.
- I co w związku z tym? Pojedziesz?
- Pojedziemy - poprawił ją łagodnie. - We czwórkę.
Pokręciła gwałtownie głową.
- To nie jest dobry pomysł. Nie powinna się teraz denerwować, a moja obecność…
- Bez was nie pojadę - oświadczył Seba stanowczo.
- Nie szantażuj mnie…
- Po prostu cię informuję. Chcę, żeby moja matka poznała swojego wnuka.
- Więc weź jego i Krzyśka i pojedźcie sami - odparła dziewczyna.
Sebastian zaprzeczył spokojnym ruchem głowy. Cały czas przyglądał się jej, nie odrywając wzroku od jej tęczówek.
- Dobrze - powiedziała w końcu, - ale potem nie miej do mnie pretensji.
Uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie.
- Pojedziemy pojutrze. Akurat weekend, Krzyś opuści tylko jeden dzień szkoły.
Skinęła głową, choć nie była przekonana do tego pomysłu. Kiedy wracała stamtąd przed dwoma laty, obiecywała sobie, że jej noga już nigdy nie postanie w tym domu. Sama nie potrafiła teraz ocenić, dlaczego właściwie zmieniła zdanie.

wtorek, 22 lutego 2011

195.

- Zadowolona? - zagadnęła Ania. - Mówiłam ci, że Seba świata za tobą nie widzi.
- Szczerze mówiąc byłam strasznie zazdrosna, jak szedł do pracy… Myślałam o tej całej Julicie i w ogóle - przyznała.
- A było mnie słuchać…
- Myślałam, że on… - westchnęła. - Wiesz, my od prawie roku nie… - zawahała się i spojrzała na Anię. - Najpierw poród, potem choroba…
- To jeszcze nie powód do zdrady.
- A ja myślę, że właśnie tak. I muszę w końcu coś z tym zrobić.
- Coś? - zapytała Ania nieco zaniepokojonym tonem.
- Ja naprawdę nie mogę sobie wyobrazić, żebym pokazała się Sebastianowi w tym stanie. Nago, oczywiście. Wiem, że on by nie robił z tego problemu, ale… to właśnie jest najgorsze - wyznała. Zauważyła zagubione spojrzenie przyjaciółki, więc mówiła dalej. - Nie chcę, żeby udawał, że mu się podobam.
- A nie bierzesz pod uwagę takiej możliwości, że naprawdę cały czas jesteś dla niego atrakcyjna?
Uśmiechnęła się z politowaniem i już chciała coś odpowiedzieć, ale do kuchni wpadł Sebastian.
- Aśka, zbieraj się, mamy sprawę - oznajmił na wydechu.
Natychmiast ogarnął ją entuzjazm. Zerwała się z krzesła, zapominając o prowadzonej rozmowie i złapała kurtkę, którą Seba trzymał w rękach.
- No, jedziemy? - ponagliła go.
Seba uśmiechnął się znacząco do Ani i wyszedł za narzeczoną.
- Co to za sprawa? - zapytała, kiedy wsiedli do samochodu.
- Chyba napad, ale to wszystko jest jakieś dziwne. Dzwoniła kobieta, mówiła, że ktoś zdemolował jej dom, a potem zaczęła wołać jakąś Agnieszkę i się rozłączyła - odparł policjant.
- Gdzie to jest?
- Dzielnica willowa, na Narewskiej.
Dziewczyna pokiwała głową i włączyła radio. Widać było, że jest w bardzo dobrym nastroju. Na miejscu pierwsza wyskoczyła z samochodu. Wielka willa urządzona w nieco pretensjonalnym stylu raczej nie wzbudzała pozytywnych uczuć.
- Już widzę tą kobietę - mruknęła do Sebastiana. - Pewnie z damą nie idzie się dogadać…
Okazało się, że pani komisarz miała całkowitą rację. Minęło dobrych piętnaście minut, nim udało im się ustalić, że tak naprawdę zdemolowanie domu i kradzież to tylko wierzchołek góry lodowej. Najgorsze było to, że zniknęła dwójka dzieci: dwunastoletnia Natalia i pięcioletni Hubert. Komisarze szybko wezwali techników, zlecili Kamilowi załatwienie podsłuchu na telefony i ruszyli w drogę powrotną.
- Ciężko będzie pracować przy tej kobiecie - mruknął Seba.
- Gdyby to nie chodziło o pięciolatka, pomyślałabym, że od niej nawiali - dodała Aśka. - A tak to pewnie porwanie dla okupu. Patrząc na willę, można wnioskować, że kasy im nie brak.
- Albo jakaś zemsta - prorokował dalej policjant. - Skoro mąż prowadzi dużą firmę, ma też pewnie sporo wrogów.
- Nawiasem, niezły z niego tatuś. Zamiast natychmiast rzucić wszystko i przyjechać do domu, poszedł na jakieś spotkanie biznesowe…
- Kasa, kasa, kasa - podsumował Sebastian.
Kilka minut później weszli na komendę. Wrzucili tylko kurtki do biura i skierowali się do pokoju asystentów. Tam, o dziwo w ciszy, siedzieli Kaśka, Bartek i Julita. Wszyscy nachmurzeni pochylali się nad raportami.
- Cześć pracy - przywitała się wesoło Aśka.
Odpowiedział jej zbiorowy pomruk. Wymieniła z Sebastianem znaczące spojrzenia i przysiadła na biurku Bartka.
- Trzeba nam sprawdzić Bogdana Małeckiego - powiedziała, bawiąc się długopisem. - I jego żonę w sumie też.
- Się robi - burknął asystent.
I tak nie mógł wrócić do papierów, bo Aśka usiadła na jego raportach. Jeszcze przez chwilę komisarze obserwowali, jak Kaśka i Julita, siedząc przy jednym biurku, wypełniają dokumenty. Obie miny miały zacięte i wydawało się, że bardziej skupiają się na unikaniu nawzajem swoich łokci, niż na treści zapisków.
- Chodź Aśka - powiedział Seba teatralnym głosem, - nie będziemy im przeszkadzać.
Chwilę później rozsiedli się w swoim biurze, ale nie mieli pomysłu na dalsze działanie.
- Zastanawiam się - zaczęła w końcu dziewczyna, - po co w ogóle tu przyjechaliśmy.
- Bo nie mieliśmy nic lepszego do roboty? - zasugerował Seba.
- No chyba. Powinniśmy jechać do firmy tego ojczulka.
- Komu w drogę, temu czas - podsumował policjant i podał narzeczonej kurtkę.
Było już po dwudziestej drugiej, kiedy komisarze wrócili wreszcie do domu. Kuba i Krzysiek już spali, a Daria w salonie czytała książkę. Kiedy usłyszała ich głosy, oderwała się od lektury i podniosła głowę.
- Obiad czeka w lodówce - powiedziała bez zbędnych wstępów.
- Nam także miło cię widzieć - odparł Sebastian z uśmiechem.
Daria wywróciła oczami, rzuciła książkę na kanapę i wstała.
- Podgrzeję wam - zaofiarowała się.
- Nie trzeba, ja to zrobię - zaprotestowała szybko Aśka.
- Spokojnie, to tylko obiad - skwitowała nastolatka i poszła do kuchni.
- O co jej chodzi? - zapytał cicho Seba.
- Może jeszcze nie otrząsnęła się po tej sprawie z Damianem.
- A może ma jakieś problemy?
- To mnie pytasz? - mruknęła, drapiąc za uchem Laurę. - Porozmawiaj z nią, jeśli chcesz, ale pewnie i tak nic ci nie powie.
- Niezwykle mi pomogłaś.
Uśmiechnęła się i poszła w ślady Darii, zostawiając Sebastiana sam na sam z wątpliwościami. W końcu dołączył do dziewczyn, ale nawet nie próbował wypytywać siostrzenicy. Zdawało się zresztą, że jej nastrój wcale nie jest taki zły. Po obiadokolacji komisarze zajrzeli jeszcze do dzieci i poszli do swojej sypialni. Zanim oboje skończyli wieczorną toaletę, było już grubo po północy. Aśka siedziała na łóżku i kremowała nogi, a Seba obserwował ją z fotela, bawiąc się machinalnie telefonem.
- Może pogadałabyś z Kaśką, co? - zapytał po długiej chwili milczenia.
- O czym? - mruknęła, nie podnosząc głowy.
- No o Julicie. Przecież tak nie może być.
- Zawsze to Ania pełniła funkcję mediatora - odparła z uśmiechem, zerkając w końcu na narzeczonego.
- Twierdzi, że w tej kwestii jest bezsilna…
- Więc cóż dopiero ja.
- Oj, Asiula…
- Rozmawiałyśmy dzisiaj z Kaśką - powiedziała zdawkowym tonem, - ale niewiele z tego wynika. Ania ma jakby rację… dopóki Kaśka sama nie będzie chciała czegoś z tym zrobić, my nic na to nie poradzimy.
- Ale dlaczego ona tak nie lubi tej całej Julity?
- Wiesz… ja ją rozumiem. Pamiętam jak musiałam pracować ze Sławkiem, choć najchętniej zrzuciłabym go ze schodów.
- To jednak była trochę inna sytuacja - upierał się Seba.
- Owszem.
- Aśka, powiesz mi wreszcie, co jest grane?
Dziewczyna uśmiechnęła się i opuściła nogawkę spodni. Przesadnie wolnymi ruchami zaczęła podwijać drugą.
- Aśka…
- Ależ ty się niecierpliwy zrobiłeś - mruknęła rozbawiona. - Kaśka jest… powiedzmy, że znają się z Bartkiem już jakiś czas, a on nigdy nie wykazał nią zainteresowania. Z kolei od Julity nie odrywa wzroku.
- Gdyby Kaśka nosiła dekolty do pępka, pewnie też by… - zauważył spojrzenie ukochanej i urwał. Uśmiechnął się przepraszająco. - Wiesz przecież, o co mi chodzi…
- Może lepiej niech to się toczy własnym rytmem - skwitowała. - Ja nie zamierzam na Kaśkę naciskać.
Sebastian westchnął tylko, bo nadal nie bardzo rozumiał, co narzeczona chciała mu przekazać. Przez chwilę przyglądał się jej zamyślony, aż w końcu ponownie się odezwał.
- Asiu, może… już czas pomyśleć o naszym ślubie? - zagadnął ostrożnie.
Zamarła z kremem w dłoniach. Po długiej chwili zakręciła go, odłożyła na szafkę i spojrzała wreszcie na Sebastiana.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - zapytała, patrząc mu w oczy.
- Oczywiście. Właśnie dlatego oświadczyłem ci się półtora roku temu - przypomniał.
- Sporo się zmieniło od tego czasu…
- Nie to, że cię kocham.
- Czyli… - zamyśliła się na moment. - Mieliśmy się pobrać na wiosnę.
- Wiosna zaczyna się za dwa tygodnie - powiedział Seba z uśmiechem.
- To może w maju? - zaproponowała dziewczyna.
- To znaczy, że się zgadasz?
- Jeszcze pytasz… - odparła, wywracając teatralnie oczami.
Starała się ukryć podekscytowanie, ale kiepsko jej to wychodziło. W końcu Sebastian wstał z fotela, podszedł do niej i usiadł obok na łóżku. Przez chwilę w milczeniu bawił się jej włosami.
- To co, pójdziemy jutro do kościoła? - odezwał się w końcu.
- Yhy.
Pozwoliła się przytulić i po chwili leżała z głową na kolanach ukochanego. Wszystko zaczynało się układać i czuła się z tego powodu bardzo szczęśliwa. Nie mogło to jednak wymazać z pamięci ciężkiego okresu, który przecież ledwie zdążył się zakończyć.
- Myślałeś o świadkach? - zapytała cicho.
- Ania i Rafał?
- Chciałam się tylko upewnić - powiedziała z uśmiechem.
- Trzeba porozsyłać zaproszenia, znaleźć salę i kupić sukienkę…
- Wiesz… - zaczęła powoli dziewczyna. - Tak, masz rację. Mamy dużo do zrobienia.

poniedziałek, 21 lutego 2011

194.

Pierwszy tydzień po wyjściu Aśki ze szpitala mijał wolno i niestety nie bezproblemowo. Mimo że dziewczyna wciąż nie czuła się najlepiej, nie miała zamiaru spędzać czasu w łóżku. Sebastian musiał chodzić do pracy, więc nie miał możliwości cały czas jej pilnować.
- Aśka, tu chodzi o twoje zdrowie, nie rozumiesz tego? - powiedział w końcu zniecierpliwiony.
Trzeciego dnia po powrocie z komendy zastał ją na podwórku, grającą z Krzysiem i psami w piłkę. Rzadko złościł się na narzeczoną, ale tym razem nie wytrzymał.
- Dobrze się już czuję - odparła natychmiast. - Nie chcę leżeć w łóżku…
- Więc przynajmniej nie ruszaj się z domu - warknął mężczyzna, rzucając jej koc z szafki.
- Niedługo pójdę do pracy i co wtedy? - odburknęła nachmurzona. - Też będziesz mnie pilnować?
- W ogóle nie powinienem pozwalać ci wracać - powiedział dużo ostrzej niż było to konieczne.
Aśka zmrużyła oczy, skrzyżowała ręce na piersiach i zaśmiała się teatralnie.
- Myślisz, że możesz mi czegoś zabronić? - zapytała jadowitym tonem.
- Ktoś musi, skoro sama nie masz za grosz odpowiedzialności.
- Tak? To patrz.
Wstała, zarzuciła na siebie kurtkę i wyszła, zostawiając osłupiałego Sebastiana. Chwilę później w drzwiach pojawiła się Daria, patrząc na wujka z uniesionymi brwiami.
- Aśka poszła z psami do lasu - powiedziała z wahaniem. - Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Robi się naprawdę zimno.
Seba wzruszył ramionami. Był zły i na Aśkę, i na siebie, ale zdawał sobie sprawę, że w tym momencie niewiele może zrobić. Gdyby poszedł jej szukać, dziewczyna uparłaby się jeszcze bardziej i kto wie, jak by się to skończyło.
Większość popołudnia spędził w oknie, wypatrując narzeczonej. Było już całkiem ciemno i zaczynał się coraz bardziej niepokoić. Daria podsycała tylko nerwową atmosferę, mamrocząc za jego plecami o nieodpowiedzialności i dziecinnym zachowaniu. W końcu, kiedy minęła już siódma, usłyszał szczęk klucza w zamku. Zszedł na dół i zmierzył ukochaną nieprzychylnym spojrzeniem. Zignorowała to, gruchając do psów przesadnie głośno. Zdjęła buty i kurtkę i minęła go, nie dając po sobie poznać, że w ogóle zauważyła jego obecność. Przywitała się teatralnie z Darią, po czym poszła na górę. Sebastian dostrzegł jej przemoczone ubrania, czerwone policzki i błyszczące oczy. Dobrze wiedział, że ich sprzeczka zakończy się gorączką i modlił się, żeby noc minęła w miarę spokojnie.
Niestety jego życzenia pozostały tylko życzeniami. Aśka wzięła długą kąpiel, czując, jak rośnie jej temperatura. Chciała za wszelką cenę udowodnić Sebastianowi, że miała rację, a niestety gorączka to przekreślała. Po wyjściu z łazienki szybko czmychnęła do łóżka, mając nadzieję, że mężczyzna nic nie zauważy.
Jeśli jednak chodziło o Aśkę, Sebastian zawsze był bardzo spostrzegawczy. Wystarczył jeden rzut oka, żeby natychmiast wszystko zrozumiał. Usiadł na brzegu łóżka i bez słowa podał jej termometr.
- Daj mi spokój - warknęła ostrzegawczo, bo jej samopoczucie pogarszało się z minuty na minutę.
- Dobra - powiedział zniecierpliwiony. - Przepraszam, zadowolona?
- Nie - odparła ostro, siadając i patrząc Sebastianowi w oczy. - Naprawdę nie rozumiesz, o co mi chodzi?
- A ty naprawdę nie rozumiesz, co przeżywałem, kiedy byłaś w szpitalu? Nie rozumiesz, że dałbym wszystko, żeby to się już nigdy nie powtórzyło?
Poczuła, jak gwałtownie atakują ją wyrzuty sumienia. Jak mogła być tak egoistycznie nastawiona do życia?
- Przepraszam - powiedziała cicho, spuszczając wzrok.
- Nie przepraszaj, po prostu zmierz temperaturę.
Kiedy chwilę później podawał jej tabletki i otulał kołdrą, czuła się fatalnie i to wcale nie była wina gorączki. Nie mogła uwierzyć, że zachowała się tak podle względem kogoś, kogo kochała nad życie.
Nigdy więcej nie wracali już do tego tematu, ale spór na długo został w ich pamięci. Aśka zaczęła poważniej podchodzić do kwestii swojego zdrowia i bez marudzenia stosowała się do zaleceń lekarza. Sebastian jednak także się nagiął. Dał jej więcej swobody i starał się nie narzucać swojej woli. Niestety wycieczka do lasu musiała pozostawić po sobie ślad i był już początek marca, kiedy wreszcie Aśka wróciła do pracy.
- Kurczę, minął prawie rok… - westchnęła, rozglądając się po biurze.
- No to na dobry początek raporciki - zakpił Bartek i położył przed nią stos dokumentów.
Aśka westchnęła, ale ku rozbawieniu chłopaków uśmiech wcale nie zniknął z jej twarzy.
- Wiecie, że nawet za tym tęskniłam? - powiedziała, szukając swojego ulubionego długopisu. - Pamiętaj, że bierzemy pierwszą sprawę! - dodała z entuzjazmem.
Sebastian tylko puścił asystentowi oczko i dołączył do narzeczonej.
- Herbatki? - zagadnął
- A może kawki? - zaproponowała nieśmiało. - Już nie biorę chemii, piersią też nie karmię…
- Ok, będzie kawka - odparł mężczyzna.
Odprowadziła go wzrokiem i wróciła do papierów. Chyba po raz pierwszy wypełniała je z takim entuzjazmem. Chwilę później usłyszała jakieś hałasy na korytarzu i zaintrygowana podążyła w ich kierunku.
- Gdybyś się skupiła na pracy, nie popełniałabyś takich błędów! - krzyczała Kaśka.
Następnie z biura asystentów wyleciał plik dokumentów i wylądował pod nogami czerwonej ze złości Julity.
- Nie jesteś moim szefem! - odparowała natychmiast.
- Tak?! To może zapytamy, co szef o tym myśli!
- Z wielką chęcią!
Kaśka wypadła wściekła z biura, złapała z ziemi dokumenty i skierowała się na schody, a za nią podążyła Julita. Jeszcze przez chwilę słychać było podniesione głosy.
- Cześć Asiu - mruknął przygnębiony Bartek, wychodząc z biura. - Fajnie, że wróciłaś.
- Też się cieszę - odparła. - Co im jest?
- Nie jesteś na bieżąco - wtrąciła się Ania, która także obserwowała całe zajście, stojąc w drzwiach swojego biura. - Tak jest od roku niemal codziennie.
- Nie da się z nimi pracować - mruknął Bartek. - Nie mam pojęcia, co się dzieje z Kaśką. Zawsze była oazą spokoju…
Aśka spojrzała znacząco na Anię, która tylko skinęła głową. Dla nich zachowanie asystentki wcale nie było takie niezrozumiałe. Bartek z westchnieniem wrócił do siebie, ale zanim dziewczyny zdążyły przedyskutować sprawę, na korytarzu pojawił się Seba z dwoma kubkami kawy.
- Znowu nasze złośnice szaleją? - zapytał zdawkowym tonem.
- Ano.
- Biedny Bartek, niedługo nam chłopak osiwieje.
Podał Asi gorący napój i z uśmiechem stwierdził, że przygląda mu się jakby był ósmym cudem świata.
- No dobra, ja wracam do papierów - westchnęła Ania.
Komisarze weszli do biura, ale Sebastian zauważył, że dziewczyna jest zamyślona. Usiadła na parapecie i upiła łyk gorącej kawy.
- Mmm… moja ulubiona - powiedziała z uśmiechem. - Słuchaj, one tak zawsze?
- Kaśka i Julita? Tak, to u nich normalka.
- A Kaśka i Bartek… - zawahała się.
- No z Bartkiem się nie kłóci… - odparł Seba trochę zaskoczony. - To znaczy wiesz, czasem tak, bo w końcu ile można słuchać tych awantur… Święty straciłby cierpliwość.
- Ale… no tak, masz rację - westchnęła, postanawiając w duchu, że porozmawia na ten temat z przyjaciółką.
Taka okazja nadarzyła się już kilka godzin później. Kiedy weszła do kuchni, zastała tam Kaśkę, która przygnębiona jadła precelki.
- Smacznego - zagadnęła Aśka i włączyła czajnik.
- Hej, Asiula. Miło znowu cię tu widzieć.
- Tak, zauważyłam właśnie, że strasznie się cieszysz - zakpiła.
Do kuchni weszła Ania i uśmiechnęła się na widok przyjaciółek.
- O, widzę, że jesteśmy w komplecie - zauważyła zadowolona. - To świetnie.
Kaśka podniosła wzrok i zaskoczona stwierdziła, że policjantki siadając obok, nie odrywając od niej wzroku.

- Co jest? - mruknęła.
- Powiedz nam, co cię tak bardzo denerwuje w Julicie? - zaczęła Aśka rzeczowym tonem.
- Nie macie tyle czasu, żebym zdołała wszystko wymienić - odburknęła.
- To może inaczej… czy Julita umawia się z Bartkiem?
Ania zachłysnęła się sokiem i, krztusząc się, spojrzała na przyjaciółkę. Aśka tylko poklepała ją po plecach, ale nie odrywała wzroku od asystentki.
- Nic mnie to nie obchodzi - odparła dziewczyna po chwili.
- Jasne - zakpiła Ania, kiedy już zdołała złapać oddech.
- Kasiu, a dlaczego ty po prostu nie zaproponujesz Bartkowi jakiejś kolacji czy czegoś takiego? - zapytała Aśka łagodnie.
- A niby dlaczego miałabym to robić?
- Nie było mnie tu prawie rok, a wy dalej swoje. Zrób wreszcie pierwszy krok.
- Ja nic do niego nie mam - odparowała szybko, ale na jej policzkach wykwitły rumieńce.
- A ja jestem primabaleriną - zapiła Ania. - Kaśka, ślepy by zauważył.
- Chyba że by był facetem… - sprostowała Aśka. - Oni nigdy nie widzą takich subtelności.
- No dobra, więc ślepa by zauważyła. Spróbuj, tyle lat znasz Bartka.
- Tylko że on się wciąż gapi na tą… Julitkę - Kaśka wypowiedziała jej imię, jakby było najgorszą obelgą.
- A co się dziwisz? Założy mini i dekolt i po sprawie - skwitowała Aśka. - W końcu to tylko facet, nie wymagaj zbyt wiele.
- Facet, tak? Twój Sebastian też jest facetem i nawet na nią nie spojrzy - prychnęła.
Ania rozbawiona zauważyła, że Aśka wyprostowała się na krześle i przywołała na twarz wystudiowaną obojętność, chociaż nie dała rady ukryć zadowolenia.
- Sebastian to Sebastian - odparła Anka ze śmiechem. - Kaśka, naprawdę powinnaś coś z tym zrobić.
Policjantka tylko westchnęła. Widać było, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę, bo wstała i wyszła z kuchni. Dziewczyny posłały za nią smutne spojrzenia.

niedziela, 20 lutego 2011

193.

Dwa dni później Sebastian siedział przygnębiony na komendzie i wypełniał raporty. Mógł myśleć tylko o ukochanej, a jednak nadal siedział na komendzie i starał się skupić na pracy. Zniecierpliwiony westchnął w duchu, kiedy do biura weszła Anka, a za nią Kasia i psycholog.
- Dobrze, że jesteście - skwitował. - Muszę z wami pogadać.
Dziewczyny wymieniły między sobą znaczące spojrzenia i porozsiadały się w pomieszczeniu.
- Co jest? - zapytała Anka rzeczowym tonem.
- Jak wiecie, wiosną chcieliśmy wziąć z Asią ślub - powiedział podejrzanie spokojnym tonem. - W obecnych okolicznościach… - westchnął i urwał na moment, ale po chwili kontynuował. - Bardzo mi zależy na tym, żeby została moją żoną. Wczoraj rozmawiałem z księdzem i jeśli tylko Asia się zgodzi, udzieli nam ślubu w szpitalu.
Z trudem zignorował koleżanki, które wytrzeszczyły na niego oczy. Chciał mówić dalej, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu.
- Oszalałeś - stwierdziła Anka bez cienia wątpliwości w głosie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała cicho Kaśka.
- Jak to co? - odparła za Sebę Anka. - Myśli, że Aśka już nie wyjdzie ze szpitala, że tam umrze - powiedziała z wyraźną pretensją.
- A co mam myśleć? Widziałyście, w jakim jest stanie? Widziałyście jej wyniki?
- Wyników jeszcze nie ma - warknęła policjantka.
- Ale były kilka dni temu. Aśka powiedziała, że rezygnuje z chemii. Zresztą, to i tak nic nie dawało.
- Sebastian, nie możesz wyjść z taką propozycją - powiedziała łagodnie psycholog, która do tej pory tylko przysłuchiwała się rozmowie. - Nawet jeśli Asia jest załamana i przeczuwa, że stanie się coś złego, ty nie możesz tego potwierdzać.
- Chcę, żeby wiedziała, jak bardzo ją kocham… - zaczął cicho, ale głos mu zadrżał i umilkł.
- Ona to wie - kontynuowała Ania. - Seba, ona z tego nie wyjdzie, jeśli nie będziecie w to wierzyć. To ty musisz dać jej siłę.
Siedział ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w biurko. Przestał wierzyć, choć nie wyobrażał sobie życia bez niej. Skąd miałby teraz wykrzesać tyle sił, by na nowo pokładać nadzieję w leczeniu?
- Przyszłyśmy do ciebie - wtrąciła się Kasia, - bo chcemy, żebyś do niej pojechał, podtrzymał ją trochę na duchu. Na pewno czuje się tam bardzo samotna.
- Mam kupę roboty - mruknął Seba bez entuzjazmu.
- Zrobimy za ciebie te papiery - zaofiarowała szybko.
- I będziemy kryć cię przed Starym - dodała gorliwie Ania.
- Jedź do niej - poparła je psycholog. - I udowodnij jej, że ma o co walczyć.
Sebastian podniósł wzrok i przyjrzał się dziewczynom. Wszystkie patrzyły na niego stanowczo. Zaczął się zastanawiać, skąd mają w sobie tyle wiary i już miał się odezwać, kiedy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się mimowolnie.
- Cześć słoneczko - przywitał się ciepło.
W słuchawce usłyszał tylko urywany szloch. Przerażony zaczął zasypywać ją pytaniami, ale z potoku łez zdołał odróżnić tylko krótką prośbę: “przyjedź do szpitala”. Rozłączył się i zerwał z fotela.
- Coś się stało - poinformował koleżanki. - Muszę do niej jechać.
Droga do szpitala przez zakorkowane miasto była dla niego najdłuższą podróżą w życiu. Pozbawione sensu, ale coraz bardziej przerażające myśli kołatały się w jego głowie, kiedy wreszcie parkował pod szpitalem. Wbiegł na pierwsze piętro i skierował się prosto do sali narzeczonej. Zaskoczony stwierdził, że dziewczyna siedzi na łóżku. “A więc nie jest tak źle - pomyślał zdezorientowany, - skoro może się podnieść…” Chwilę później zauważył, że śmieje się przez łzy do pielęgniarki. Zamarł i przyglądał się tej scenie z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Przerażenie wciąż go nie opuszczało.
Po chwili Aśka go zauważyła. Rozpromieniona zeskoczyła z łóżka, zrywając bezwiednie kroplówkę. Pielęgniarka tylko się uśmiechnęła, kiedy dziewczyna podbiegła do Sebastiana i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Brak komórek nowotworowych - wyszeptała mu do ucha, wciąż szlochając.
- Jak to? - mruknął Seba skołowany.
Spojrzał na pielęgniarkę, a ta tylko kiwnęła z uśmiechem głową i wycofała się z sali. Musiała minąć minuta, nim do Sebastiana dotarł sens tych słów. Złapał ukochaną w ramiona i przytulił do siebie mocno. Nie był w stanie nic powiedzieć, ale z jego oczu też pociekły łzy.
- Jak to możliwe? - zapytał cicho mężczyzna.
- Nie wiem - szepnęła Aśka, połykając łzy i patrząc ukochanemu w oczy. - Naprawdę nie wiem.
Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Usiedli obok siebie, wciąż się przytulając.
- Boże, Aśka… - powiedział z niedowierzaniem. - Jesteś pewna?
- Tak - odparła, śmiejąc się. - Dwa razy sprawdzali wyniki.
W tym momencie wszystko do niego dotarło. Mocniej przytulił do siebie dziewczynę, czując niewysłowioną ulgę.
- Nie masz pojęcia, jak mnie wystraszyłaś - powiedział cicho, głaszcząc ją po włosach.
- Wiem, przepraszam. Nie mogłam się opanować.
- Nawet nie wiem, co powiedzieć - wyznał. - Tak strasznie się cieszę.
Aśka podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Uśmiechnęła się, widząc na jego policzkach łzy.
- Chyba będzie już lepiej - powiedziała nieśmiało, głaszcząc ukochanego po twarzy.
- Na pewno.
Mimo cudownych wieści jej organizm nadal był wycieńczony i zmęczenie zaczynało brać nad nią górę. Sebastian nakłonił ją do położenia się, otulił kołdrą i, trzymając za rękę, czekał aż zaśnie. Sen zmorzył ją wyjątkowo szybko, choć dzielnie walczyła z opadającymi powiekami. Kiedy wreszcie zasnęła, Sebastian wyciągnął telefon i wysłał Ani smsa, informując ją o gwałtownej poprawie wyników. Uśmiechnął się na myśl o reakcji przyjaciół.
- Panie Sebastianie - zagadnął go nagle lekarz, którego przyjścia nawet nie zauważył. - Proszę ze mną na chwilkę.
Mężczyzna ułożył rękę narzeczonej na prześcieradle i skierował się do gabinetu doktora. Uśmiechał się sam do siebie jak głupi, w pełni świadomy tego, że jego radości teraz nic nie może zmącić.
- Domyślam się, że są państwo bardzo szczęśliwi - rozpoczął lekarz, kiedy usiedli. - Proszę jednak nie zapominać, że pani Joasia musi o siebie dbać.
- Naturalnie.
- Skontaktowałem się z kliniką, w której była leczona, porównaliśmy wyniki i jesteśmy zgodni co do jednego… oboje nie mamy pojęcia, co się właściwie stało. Jeszcze jedna seria chemioterapii na pewno by…
- Nie - przerwał mu stanowczo Sebastian. - Asia zrezygnowała z chemii, a ja już nie będę jej namawiał.
- Rozumiem - powiedział lekarz, choć ton jego głosu wskazywał na coś innego. - W takim razie proszę pamiętać o diecie i odpoczynku. Zapalenie płuc ma bardzo łagodny przebieg, biorąc pod uwagę wyniszczenie organizmu pacjentki, w związku z czym jutro wypuścimy ją ze szpitala. Jeszcze przez tydzień ma przyjmować antybiotyk i nie ruszać się z łóżka.
- Dziękuję - odparł Seba i wstał. Chciał jak najszybciej opuścić gabinet lekarza i wrócić do ukochanej.
Aśka przespała resztę dnia. Kiedy się obudziła, było już całkiem ciemno. Sebastian nadal siedział przy jej łóżku. Uśmiechnęła się do niego i podniosła do pozycji siedzącej.
- Cały czas tu siedzisz? - zapytała, ziewając.
- A jak myślisz? - odparł i pogłaskał ją po policzku. - Lepiej się czujesz?
- Znośnie - mruknęła wymijająco. - Kiedy będę mogła stąd wyjść?
Sebastian uśmiechnął się pobłażliwie.
- Czyli wszystko wraca do normy - skwitował. - Jutro cię wypuszczą.
- Naprawdę? Super!
- Ale przez tydzień masz nie ruszać się z łóżka - zastrzegł szybko mężczyzna.
- A potem… będę mogła wrócić do pracy?
Patrzyła na niego z nadzieją, której dawno u niej nie widział. Odgarnął jej włosy z twarzy i poprawił kołdrę, chcąc zyskać na czasie. W końcu jednak musiał przyznać, że odpowiedzi i tak nie uniknie.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Może powinnaś jeszcze dać sobie trochę czasu? - zasugerował ostrożnie.
- Wracasz do Dublina? - zapytała znienacka.
- Nie - odparł Seba stanowczo. - Powiedziałem już Staremu - dodał, uprzedzając kolejne pytanie narzeczonej. - I przyjął do wiadomości.
- No widzisz?
- Co widzę? - zapytał zdezorientowany.
- Już za tydzień moglibyśmy razem pójść do pracy - powiedziała Aśka z pasją.
Sebastian spojrzał na nią z uwagą. Oczy jej błyszczały. Pierwszy raz od dawna widział u niej tyle entuzjazmu.
- Za dwa tygodnie, dobrze? - odparł w końcu.
- No dobrze - zgodziła się dziewczyna niechętnie. - Ale nieodwołalnie.
Mężczyzna uśmiechnął się i przytulił ją. Prawda była taka, że sam nie mógł się tego doczekać.

sobota, 19 lutego 2011

192.

Daria spojrzała na szybę i chwilę później do pomieszczenia weszła Anka. Uśmiechnęła się krzepiąco do dziewczyny i głową wskazała jej drzwi. Kiedy została sam na sam z Damianem, przeszła do przesłuchania.
- Skąd znasz Rudego? - zapytała rzeczowo.
- Kiedyś… kiedyś założyłem się z kumplami o włam - powiedział cicho, nie odrywając wzroku od stołu. - Wybrali mi furę, taką wypasioną. Nie wiedziałem, że należy do gościa z gangu…
- Co było dalej?
- Złapali mnie i chcieli od razu zabić, ale uciekłem. Potem przyszedł do mnie jeden z nich i powiedział, że mi odpuszczą, ale nie za darmo. Myślałem, że chodzi o kasę…
- Ale nie chodziło - zakończyła za niego Ania. - I?
- Zaprowadził mnie do domu jednego z nich. Powiedzieli, że chcą się zemścić na jednym psie… to znaczy policjancie. - Anka wywróciła oczami, ale nie przerywała mu. - Nie wiem, skąd wiedzieli, że chodzę z jego siostrzenicą - mruknął chłopak przygnębiony. - Miałem tylko śledzić jego partnerkę, to przecież nic takiego.
Aśka pokiwała głową ze zrozumieniem. Teraz to zaczynało składać się w logiczną całość. Spojrzała na Darię, która przysłuchiwała się rozmowie bez mrugnięcia okiem.
- Potem kazali mi robić te głuche telefony i zapukać do nich w nocy. To było tylko tak… nie chciałem nic złego…
- Mów dalej - ponagliła go ostro Ania.
- No potem wybiłem to okno, też mi kazali. No i dalej ją śledziłem.
- Dobra, do rzeczy. Skąd znasz Rudego? - powtórzyła policjantka nieco zniecierpliwionym tonem.
- On też im się naraził. Nie wiem czym, nie mówił. Mieliśmy razem… no razem porwać Krzysia - przyznał, ukrywając twarz w dłoniach.
- I zrobiliście to - skwitowała Anka, nie mogąc się powstrzymać.
- Miałem mu tylko powiedzieć, gdzie się uczy. Tylko tyle.
- Tylko?
- No i jeszcze, żeby Krzysiek go znał… bo inaczej by z nim nie poszedł.
Spojrzał na Anię z rozpaczą, ale ta miała kamienną twarz.
- Nie mogę tego słuchać - powiedziała nagle Daria i wyszła szybko na korytarz.
Aśka spojrzała na Sebastiana, ale ten nie pokazał po sobie, że w ogóle to zauważył. Wybiegła więc za nią i dogoniła ją na półpiętrze. Twarz miała mokrą od łez.
- Daria, zaczekaj - zawołała za nią. - Odwiozę cię do domu.
- Nie trzeba - mruknęła dziewczyna.
- Wiem, że cię to zabolało… - zaczęła Asia łagodnie.
- To moja wina, że Krzyśka porwali. Gdybym powiedziała wam od razu, nic by się nie stało! - zaszlochała.
- Każdy z nas popełnia błędy - odparła policjantka niezrażona. - Nie bądź dla siebie zbyt surowa. A poza tym, jeśli gangsterzy chcieli zemścić się na Sebastianie, znaleźliby inny sposób. - Uśmiechnęła się krzepiąco i objęła dziewczynę. - Chodź, zawiozę cię.
Tymczasem Sebastian krążył nerwowo za szybą, nie mogąc w spokoju słuchać zeznań chłopaka. Rafał stał zamyślony pod ścianą.
- Gdzie mieli go zabrać? - wypytywała dalej Ania.
- Nie wiem, naprawdę. Nie powiedzieli mi, bali się, że ich wsypię.
Kiedy Aśka wróciła na komendę, pozostała trójka komisarzy siedziała w biurze i wpatrywała się bez entuzjazmu w akta. Sebastian na jej widok mimowolnie wywrócił oczami.
- Miałaś odpocząć - powiedział zmęczonym głosem.
- Powiedział coś jeszcze? - zapytała, ignorując uwagę narzeczonego.
- Nie wie, gdzie jest Krzysiek - odparła Ania, bawiąc się długopisem. - Opisał nam dokładnie ten dom, w którym był, może to nas do nich doprowadzi.
- Tak, tylko że nie wiemy, gdzie to jest - zauważył złośliwie Sebastian.
- Patrole się rozglądają - przyznała policjantka.
Aśka poczuła drapanie w gardle i z trudem zatuszowała atak kaszlu. Czmychnęła do łazienki, żeby przyjaciele nic nie zauważyli. Dobrze wiedziała, gdzie się załatwiła. Paradowanie po podwórku w cienkiej bluzie w środku zimy nie mogła wróżyć nic innego, zwłaszcza przy osłabionej odporności. Przemyła twarz chłodną wodą, czując, że jest rozpalona i spojrzała w lustro. Nienawidziła tego widoku. Blada, zapadnięta twarz, puste oczy i peruka, chodź oczywiście na pierwszy rzut oka nie było tego widać. Pokręciła głową, wzdychając i poszła do biura.
Czas mijał tak wolno, że komisarzom wydawało się, jakby stał w miejscu. Sebastian kilkukrotnie proponował Asi, że zawiezie ją do domu, ta jednak uparcie odmawiała. Nad ranem czuła się jednak tak fatalnie, że miała już zamiar się zgodzić. Wtedy jednak do biura wpadł Tomek, oświadczając, że znaleźli dom opisany przez Damiana.
- Wzywaj AT! - zarządził Sebastian.
Aśka niemal odruchowo wstała, kiedy on wstał. Nie zwracając uwagi na jego protesty, zdjęła z wieszaka kurtkę i zarzuciła ją na ramiona.
- Idziesz? - zapytała i, nie czekając na odpowiedź, pierwsza wyszła z biura.
Czterdzieści minut później spotkali się na miejscu z ATekami. Dom był duży z bogato urządzonym ogrodem. Komisarze od razu pomyśleli, że idealnie nadaje się na “azyl” gangstera. Sebastian omawiał szczegóły z dowódcą antyterrorystów, zerkając jednocześnie na Aśkę. Kiedy wszystko było już ustalone, złapał ją za łokieć i odprowadził na bok.
- Zaczekaj na nas w samochodzie - poprosił, siląc się na spokojny ton.
- Nie - odparła natychmiast. - I nie ma o czym mówić.
- Aśka, jeśli coś ci się stanie… - zaczął, modląc się o cierpliwość.
- Naprawdę uważasz, że to stosowny czas na takie dyskusje?
Zmierzył ją badawczym spojrzeniem i odwrócił się.
- Trzymaj się z tyłu - mruknął.
Weszli do domu, robiąc olbrzymi hałas. Aśka, Ania i Sebastian wyminęli ATeków i zbiegli do piwnicy. Tam, ku ich wielkiej radości, siedział pod ścianą związany Krzyś. Sebastian podbiegł do niego, rozwiązał i mocno do siebie przytulił. Chłopiec płakał, ale wyglądało na to, że nic mu nie jest. Aśka uśmiechnęła się, widząc radość narzeczonego. Opuściła broń i wyczerpana oparła się o ścianę. Czuła zawroty głowy, przez co nie mogła się na niczym skupić.
- Już dobrze, skarbie - powiedział Seba do syna. - Nic ci nie jest?
Krzysiek pokręcił głową i wtulił się mocniej w ojca. Chwilę później Sebastian usłyszał huk i odwrócił głowę. Z przerażeniem stwierdził, że Aśka leży bezwładnie na ziemi.
- Weź Krzysia! - krzyknął do Anki, która stała zdezorientowana kilka metrów za nim.
Oddał przyjaciółce syna i podbiegł do ukochanej. Szybko sprawdził jej puls, a kiedy z ulgą stwierdził, że żyje, odwrócił się do Ani.
- Co jej się stało? - zapytał wystraszony.
- Nie wiem, nagle zemdlała.
- Zabierz Krzysia do domu - poprosił, wyciągając telefon.

Szybko wezwał pogotowie i przytulił nieprzytomną dziewczynę. Nagle zdał sobie sprawę, jak bardzo zaniedbał ją w ostatnich dniach. Cała ulga po znalezieniu Krzysia gdzieś zniknęła i zastąpił ją paniczny strach.
- Nie rób mi tego - szepnął, tuląc ją do siebie. - Nie zostawiaj mnie, proszę.
Godzinę później krążył po szpitalnym korytarzu, bawiąc się nerwowo telefonem. Towarzyszył mu tylko Rafał, bo Ania zabrała Krzysia do domu. Nie odzywali się jednak do siebie, każe rozważało sytuację w myślach.
- Uspokój się, stary - powiedział w końcu Rafał. - To tylko zasłabnięcie.
- Tylko? Nie wiesz, o czym mówisz - warknął Seba i podszedł do okna.
Bardzo żałował, że zgodził się na wyjazd. Wciąż powtarzał w duchu, że porwanie Krzysia i stan Aśki to jego wina.
- Gdybym był na miejscu, nic by się nie stało - mruknął do przyjaciela.
- Nie mogłeś tego przewidzieć…
- Właśnie, że mogłem - sprostował Seba.
Pokręcił głową i wbił wzrok w drzwi sali, z których chwilę później wyszedł lekarz. Zbliżył się do Sebastiana, który nie odrywał od niego spojrzenia i odezwał się zdawkowym tonem.
- Pani Joasia ma zapalenie płuc - powiedział.
- Ona ma raka - poinformował szybko Sebastian. - To znaczy miała, przeszła operację i chemię, ale wyniki się pogorszyły…
- W takim razie zrobimy dodatkowe badania - zadecydował lekarz.
- Mogę do niej wejść?
- Tak, ale proszę jej nie męczyć. Jest bardzo osłabiona.
Sebastian zignorował ostatnie słowa lekarza i wszedł do sali. Podobne ostrzeżenia słyszał już setki razy i jakoś przestały robić na nim wrażenie. Usiadł przy łóżku Joasi i uśmiechnął się, kiedy otworzyła oczy.
- Sorry… - mruknęła.
- Oj, Aśka, Aśka… Kiedyś o zawał mnie przyprawisz, zobaczysz.
- Co z Krzyśkiem?
- W porządku, Ania zabrała go do domu.
- Jedź do niego - powiedziała dziewczyna, odwracając wzrok.
- Zostanę przy tobie - odparł stanowczo Seba.
- Nie trzeba. Wracaj do niego, on teraz bardziej cię potrzebuje.
Mężczyzna zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Z pewnością miała rację, co jednak nie zmieniało faktu, że nie chciał ruszać się ze szpitala.
- No dobrze - zadecydował w końcu. - Przyjadę do ciebie po południu.
Skinęła głową, pozwoliła pocałować się w policzek i zamknęła oczy. Prawda była taka, że potrzebowała teraz wsparcia ukochanego, nawet bardzo. Bała się, że już nie wyjdzie ze szpitala, że choroba ją pokonała. Była jednak tak zmęczona, że nie zdołała dłużej o tym myśleć i po prostu zasnęła.
Obudziła się późnym popołudniem. Lekarz krzątał się wokół jej łóżka, nie zwracając jednak na nią najmniejszej uwagi. Spojrzała więc na pielęgniarkę podłączającą kolejną kroplówkę.
- Pan doktor zrobił pani szczegółowe badania - wyjaśniła kobieta, uśmiechając się przyjaźnie. - Pojutrze będą wyniki.
Aśka skinęła głową. Ona aż za dobrze wiedziała, co owe wyniki wykażą i wcale nie miała ochoty znowu tego przeżywać. Nadal była zmęczona, więc wtuliła twarz w poduszkę i próbowała zasnąć, ale zaczął męczyć ją kaszel. Chwilę później do sali wszedł Sebastian. Przywitał ją delikatnym pocałunkiem, ale odezwał się, dopiero kiedy zostali sami.
- Jak się czujesz, kotku? - zapytał łagodnie.
- Nie najlepiej - przyznała.
Czuła, jak rośnie jej gorączka i jednocześnie robi się coraz zimniej. Sebastian delikatnie odgarnął jej włosy ze spoconej twarzy. Patrzyli na siebie w milczeniu. Oboje zdawali sobie sprawę, jak poważnie przedstawia się sytuacja, ale żadne nie chciało wypowiedzieć tego na głos. Woleli nawet przed sobą udawać, że to zwykła, niegroźna choroba, która za kilka dni zostanie wyleczona i Asia będzie mogła wrócić do domu.

piątek, 18 lutego 2011

191.

- Zostawiłem go pod twoją opieką! - krzyknął trzeciego dnia poszukiwań, łapiąc dziewczynę za sweter. - Jeśli cokolwiek mu się stanie, to będzie twoja wina!
Wybiegł z biura, wpadając po drodze na Anię i Rafała. Spojrzeli na Aśkę, która stała pod oknem, obejmując się ramionami. Twarz miała nieprzeniknioną.
- On wcale tak nie myśli... - zaczęła Ania.
- Jest zdenerwowany - poparł ją gorliwie Rafał.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Nieludzko zmęczona opadła na krzesło i wzięła do ręki teczkę z aktami Macieja Czarnieckiego. Co prawda znała jej zawartość już niemal na pamięć, nadal jednak miała nadzieję, że znajdzie tam jakąś wskazówkę. Od dwóch dni policjanci śledzili byłego chłopaka Darii, niestety nadal bezskutecznie.
Tymczasem Sebastian stał na półpiętrze i palił papierosa. Rzucił już dawno, ze względu na Joasię, teraz jednak nie mógł się powstrzymać. Bardzo żałował tego, co jej powiedział. Dopiero te słowa wypowiedziane na głos uświadomiły mu, że w ostatnich dniach nie poświęcił Aśce uwagi, na jaką zasługiwała i jakiej z pewnością teraz potrzebowała.
Zgasił niedopałek papierosa i wszedł spowrotem na górę. Zajrzał nieśmiało do biura. Aśka była już sama, siedziała pochylona nad aktami. Sebastian wszedł powoli do środka. Na dźwięk kroków dziewczyna podniosła gwałtownie głowę, ale kiedy zobaczyła narzeczonego, szybko spuściła wzrok. Mężczyzna podszedł do niej i usiadł na krześle obok.
- Przepraszam - powiedział cicho. - Przepraszam, Asiu.
Spojrzała na niego, czując, że do oczu napływają jej łzy.
- Wiem, że to moja wina - szepnęła. - Nie upilnowałam go...
- Nieprawda - odparł Seba stanowczo. - Nagadałem ci bzdur, ale bardzo martwię się o Krzysia.
Wziął ją delikatnie za rękę i otarł łzy, które nie wiedzieć kiedy pojawiły się na jej policzkach.
- Strasznie cię przepraszam... - powiedziała dziewczyna, pociągając nosem.
- Nie masz za co. Znajdziemy go.
Przysunął się do niej i przytulił. Przylgnęła do jego ramienia jak mogła najmocniej. Bardzo za nim tęskniła, a teraz poczuła niewysłowioną ulgę.
- Chodź, zawiozę cię do domu - szepnął jej do ucha, czując, że opiera się o niego niemal bezwładnie.
- Nie, zostaję.
Odsunęła się od Sebastiana i odruchowo sięgnęła po akta, żeby zademonstrować mu, jak wiele jest pracy.
- Zostaw to - powiedział policjant łagodnie. - My się tym zajmiemy. Musisz odpocząć, jutro masz chemię.
- Nie mam - odparła spokojnie, nie patrząc jednak na ukochanego.
- Jak to?
- Zrezygnowałam. Teraz są ważniejsze rzeczy.
- Aśka, co ty mówisz?! Przecież tu chodzi o twoje życie!
- Nie pójdę już na żadną chemię - oznajmiła dziewczyna stanowczo, patrząc Sebastianowi w oczy.
- Wyniki się pogorszyły - odgadł natychmiast Sebastian.
Pokiwała głową, bawiąc się nerwowo rąbkiem swetra. Nie wiedzieć czemu, wstydziła się tego, jakby chemia nie przynosiła efektów z jej winy.
- Nie rezygnuj z leczenia, przecież to jedyna szansa... - próbował Seba, jednak dziewczyna pokręciła tylko głową.
- Próbowałam, dla ciebie. Przykro mi, że się nie udało.
Mężczyzna pogłaskał ją po policzku, obserwując, jak z trudem powstrzymuje łzy. Uśmiechnął się.
- W porządku, decyzja należy do ciebie, a ja ją szanuję. Nie chcę, żebyś cierpiała. Ale to nie zmienia faktu, że teraz jedziesz do domu. Musisz się przespać.
- A co z Krzysiem? - zapytała, kiedy Seba zarzucał jej kurtkę na ramiona.
- Znajdziemy go.
Odwiózł Joasię do domu i sam wrócił na komendę. Ania i Rafał już na niego czekali. Miny mieli niewesołe, ale Seba i tak poczuł ulgę na myśl, że wreszcie coś się dzieje.
- Przywieźliśmy Damiana - oznajmił Rafał. - Bartek nakrył go na obserwowaniu waszego domu.
- Jest w pokoju przesłuchań?
- Tak, czekaliśmy na ciebie, ale...
Nie zdołał skończyć, bo Sebastiana już nie było. Kiedy go dogonili, przyciskał Damiana do ściany z rządzą mordu w oczach. Chwilę trwało nim Rafał z pomocą Kamila zdołał ich rozdzielić.
- Ja go przesłucham - powiedziała szybko Ania, ignorując przekleństwa wypowiadane przez komisarza.
Weszła do pomieszczenia, w którym siedział Damian. Ubranie miał porwane, a z wargi leciała strużka krwi, co jednoznacznie wskazywało na to, że Sebastian jednak zdążył mu przyłożyć. Ania usiadła na krześle i przyjrzała się chłopakowi. Z akt wynikało, że miał dwadzieścia lat i jak dotąd nie był karany. Czyżby to miało się zmienić?
- Krótka piłka - zaczęła ostro policjantka. - Gdzie Krzyś?
- Nie wiem - odparł chłopak, nie patrząc na panią komisarz.
- Wiemy, że znasz Rudego, a dzisiaj obserwowałeś dom zaginionego chłopca. Do niedawna chodziłeś z jego siostrą. Naprawdę sądzisz, że uznamy to za przypadek?
- Nic mu nie zrobiłem.
- Ja nie pytam, co mu zrobiłeś. Pytam, gdzie on jest?
- Nie wiem.
- Dobrze, inaczej. Co cię łączy z Rudym? Skąd go znasz?
Damian milczał. Mimo że Ania formułowała pytania na różne sposoby i próbowała go podejść z każdej strony, nie odezwał się już ani razu. W końcu zrezygnowana wyszła za szybę, gdzie czekali Seba i Rafał.
- To bez sensu. Nic nie powie - stwierdziła.
We trójkę opuścili pokój przesłuchań, a na korytarzu wpadli na Darię i Aśkę. Sebastian zagotował się ze złości na widok bladej twarzy narzeczonej, ale powstrzymał się dla dobra sprawy.
- Zatrzymaliście Damiana? - zapytała policjantka, przytrzymując Darię za ramię.
- A wy skąd wiecie?
- Koleżanka mi powiedziała, że zgarnęły go psy... to znaczy policja - poprawiła się szybko dziewczyna, ale komisarze i tak nie zwrócili na to uwagi. - Domyśliłam się, że to wy...
- Powiedział coś?
- Nic - odparła Ania, patrząc na przyjaciółkę.
- Mogę z nim porozmawiać? - zapytała Daria, patrząc na wujka.
- Nie ma mowy - warknął Seba.
- Proszę, on na pewno wszystko mi powie...
- Nie! I koniec dyskusji.
- Seba, może jednak warto spróbować? - zagaiła Ania nieśmiało. - Nie mamy nic do stracenia.
- Nie będzie rozmawiała z tym bydlakiem - odparował policjant bez zastanowienia.
- Pamiętaj, że chodziłam z tym bydlakiem przez kilka miesięcy - powiedziała, mrużąc oczy.
Przeniosła wzrok na Aśkę, która tylko kiwnęła głową i popchnęła ją w stronę drzwi. Daria weszła do pokoju przesłuchań, gdzie Damian siedział z twarzą ukrytą w dłoniach. Na dźwięk kroków podniósł wzrok i zerwał się natychmiast.
- Siadaj - warknął policjant, który pilnował podejrzanego.
Damian opadł na krzesło, ale nie odrywał oczu od byłej dziewczyny. Ona z kolei patrzyła na niego wzrokiem pełnym żalu i niemej pretensji. Podeszła powoli do stolika i usiadła naprzeciw chłopaka.
- Ufałam ci - powiedziała cicho. - I naprawdę cię kochałam.
- Ja nadal cię kocham…
- Kochasz? - zakpiła dziewczyna. - Gdybyś mnie kochał, nie śledziłbyś Aśki, nie straszyłbyś nas telefonami, nie wybiłbyś nam okna, nie porwałbyś mojego brata. Tak - dodała, patrząc mu prosto w oczy, - wiem o wszystkim. Widziałam smsy w twoim telefonie.
Za szybą Sebastian zacisnął pięści. Aśka spojrzała na niego z niepokojem. Był wściekły. Położyła mu rękę na ramieniu, ale strząsnął ją ze złością.
- Powinnam od razu powiedzieć o wszystkim Sebastianowi - kontynuowała dziewczyna. - Zamknąłby cię i nic by się nie stało. A wiesz, dlaczego tego nie zrobiłam? Bo cię kochałam - powiedziała z mocą w głosie.
- Daria, to nie tak…
- Nie? Więc jak?
- Ja tego nie chciałem…
- Jasne - zakpiła, krzyżując ręce na piersiach.
Przez chwilę milczeli. Damian wpatrywał się w stół, a Daria nie odrywała od niego wzroku.
- To moja rodzina, rozumiesz?! - krzyknęła nagle. - Mój brat!
- Ja naprawdę nie chciałem zrobić mu nic złego…
- Gdzie on jest?!
- Nie wiem, naprawdę nie wiem… - wydukał w stronę swoich splecionych dłoni.
Dziewczyna zmrużyła oczy.
- Powiedz, co z nim zrobiłeś - warknęła.
- Nic. Ja im tylko pomagałem.
- Tylko?! Gdzie jest Krzysiek?!
- Nie wiem, no! Daria, naprawdę, przysięgam! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? - zapytał błagalnie, podnosząc wzrok.
- Pomóc nam go odnaleźć - odparła bez zastanowienia.
Minęła minuta nim zdobył się na odpowiedź.
- Dobrze, powiem wszystko co wiem - wyszeptał w końcu.

czwartek, 17 lutego 2011

190.

Aśka stała na korytarzu, zastanawiając się, jak powinna postąpić. Broń wydawała jej się wyjątkowo ciężka, a legitymacja twarda i niewygodna. Odzwyczaiła się od nich, choć jeszcze do niedawna nie mogła się bez nich obyć. Wyciągnęła z kieszeni telefon i przez moment wpatrywała się w numer Sebastiana. Dobrze wiedziała, że musi go powiadomić, ale bardzo bała się jego reakcji. W końcu nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha, kierując się w stronę biura Ani i Rafała.
- Cześć Asieńko. Dzwoniłem, dlaczego nie odbierałaś? Jak się czujesz?
- Posłuchaj, Sebastian - powiedziała, postanawiając przejść od razu do rzeczy, - Krzyś zniknął. Najprawdopodobniej ktoś porwał go ze szkoły...
- Co?! - przerwał jej gwałtownie.
- Cały czas go szukamy, ale...
- Kiedy to się stało?
- Prawie trzy godziny temu - przyznała.
- I dlaczego dopiero teraz się dowiaduję?!
- Sebastian...
- Wrócę pierwszym samotolem - rzucił Seba i rozłączył się.
Dziewczyna przygryzła wargę, wkładając telefon do kieszeni. Oczywiście zdawała sobie sprawę, co oznacza dla Sebastiana taka wiadomość. Wiedziała, co oznacza lęk o dziecko. A jednak poczuła ukłucie żalu, bo nie zapytał o jej wyniki. Znowu do jej serca wkardł się paniczny strach trudny do opanowania. Zbiegła szybko po schodach i wyszła z komendy. Mroźne powietrze zaparło jej dech w piersiach, ale i otrzeźwiło. Oparła się o poręcz, oddychając głęboko. Zaczęła powtarzać sobie w duchu, że najważniejsze to znaleźć Krzysia i po chwili poczuła, że odzyskuje nad sobą kontrolę. Przeszedł ją dreszcz, bo chłód przenikał ją na wskroś. Owinęła się szczelniej bluzą i weszła do budynku. Na górze zastała Anię z plikiem dokumentów w dłoniach.
- Rozpoznała kogoś? - zapytała od drzwi.
- Wyobraź sobie, że tak. Maciej Czarniecki, trzydzieści dziewięć lat, karany za kradzież z włamaniem.
- Jest adres?
- Tak, wysłałam po niego chłopaków.
Aśka pokiwała głową, przyglądając się zdjęciu leżącemu na dokumentach.
- To on? - mruknęła, biorąc fotografię do ręki.
- Tak, kojarzysz go?
- Ja... - zawahała się, wpatrując się w mężczyźnę. - Gdzieś go już widziałam - powiedziała powoli, - ale... Nie wiem, muszę pomyśleć.
Wzięła zdjęcie i zamyślona skierowała się do biura. Im intensywniej przyglądała się podejrzanemu, tym bardziej wydawał jej się znajomy, ale to wcale nie przybliżało jej do przypomnienia sobie okoliczności, w jakich go widziała. Kiedy pół godziny później do biura wszedł Kamil, nadal siedziała nad zdjęciem.
- Nie mogę sobie przypomnieć żadnych okoliczności, w których ostatnio go widziałam - powiedziała bezmyślnie.
- Wasz dom jest obstawiony, stare mieszkanie też. Kubuś i opiekunka mają ochronę - oznajmił Kamil, ingorując wyznanie policjantki.
- Nic nowego nie ma?
- Niestety.
- Cudownie - skwitowała sarkastycznie.
- Mamy Czarnieckiego! - zawołał Rafał, wbiegając do biura. - Chcesz go przesłuchać?
- Oczywiście.
Zerwała się z fotela i pobiegła do pokoju przesłuchań. Podejrzany mężczyzna już tam na nią czekał. Maglowała go kilka godzin, ale bezskutecznie. Był typem zatwardziałego gangstera, który prędzej dobrowolnie trafi do więzienia niż wyda swoich wspólników. Zmęczona i sfrustrowana wyszła na korytarz. Musiała przyznać, że czuje się fatalnie. Po miesiącach choroby i leczenia jej organizm był bardzo osłabiony. Doskonale czuła każdy miesień swojego ciała, każdy nerw napięty do granic możliwości. Ręka, która już wydawała jej się w pełni sprawna, bolała coraz mocniej. Ścisnęła ramię zdrową dłonią, jakby się spodziewała, że to w czymś pomoże. Pomyślała o Krzysiu, o tym, że być może siedzi gdzieś przemarznięty i wystraszony. A potem o Sebastianie. Co mu powie, jak przyjedzie?
- Aśka, jedź do domu, odpocznij - powiedział Kamil, kładąc jej rękę na ramieniu.
Spojrzała na niego zdezorientowana i zrozumiała, że wciąż stoi na środku korytarza z nieprzytomną miną. Opuściła rękę i spróbowała uśmiechnąć się do asystenta.
- Nic mi nie jest - odparła.
- Znajdziemy go - mówił dalej. - Ale musisz też myśleć o sobie.
- Kamil, ja muszę go znaleźć po prostu muszę, rozumiesz? To jeszcze dziecko, jest dla mnie jak syn...
- Wiem, ale... dobra, nie będę cię przekonywał.
Rzucił jej jeszcze zaniepokojone spojrzenie i wszedł do pokoju asystentów. Aśka została sam na sam z myślami. Jeszcze przez moment stała na korytarzu, a potem stanowczym krokiem ruszyła do biura. Zaczęła przeglądać kolejną turę akt, jednak robiła to bez większej nadziei. Było już całkiem ciemno, kiedy do biura weszli Daria i Bartek. Spojrzała na nich z nadzieją, ale oboje pokręcili głową. Zrozpaczona ukryła twarz w dłoniach.
- Nic nie macie? - zapytała cicho Daria.
- Nic.
Podeszła do biurka, chcąc jakoś pocieszyć Asię, ale zatrzymała się zauważywszy zdjęcie. Wzięła je do ręki i przez moment przyglądała mu się.
- Kto to jest? - zapytała, podnosząc wzrok.
Aśka spojrzała na fotografię i westchnęła.
- Maciej Czarniecki, nasz jedyny podejrzany - odparła.
- Maciej? Niemożliwe, przecież to Rudy - zdziwiła się nastolatka.
Policjanci spojrzeli na nią zaskoczeni. Aśka zerwała się z miejsca, okrążyła biurko, wyrwała dziewczynie zdjęcie i podetknęła jej pod nos.
- Skąd go znasz? - zapytała ostro.
- To kumpel Damiana. Widziałam go kilka razy, jak jeszcze się spotykaliśmy.
- Rudy?
- Tak, Rudy. Naprawdę nazywa się Błażej, ale nie znam nazwiska. Co on ma z tym wspólnego?
- Chodź ze mną - odparła Aśka, chwytając nastolatkę za łokieć.
Zaprowadziła ją do pokoju przesłuchać, gdzie stanęły obie za szybą. Przez moment milczały. Daria przyglądała się mężczyźnie, a Aśka nie odrywała od niej wzroku.
- Jesteś pewna, że to on? - ponagliła go nagle.
- No tak. Dlaczego go zamknęliście? Co on ma wspólnego z Krzysiem? - wypytywała nastolatka podejrzliwie.
- Wiedziałam, że już go gdzieś wcześniej spotkałam - mruknęła Aśka sama do siebie. - Odprowadzał cię wtedy w nocy razem z Damianem, prawda?
- Zgadza się. Spotkaliśmy go, wracając z klubu. Ale...
- Zaczepiał Krzysia na przerwie - wyjaśniła policjantka. - Chwilę później zniknął.
- Myślisz, że Damian...?
- Nie wiem, Daria, naprawdę. Posłuchaj, Bartek odwiezie cię do domu. Zwolnisz opiekunkę i zajmiesz się Kubą.
- A ty? - zapytała dziewczyna z troską.
- Zostaję. Jeśli coś mu się stanie, nigdy sobie nie wybaczę...
- Asia, ty przecież nie możesz... - zaczęła Daria łagodnie. - Jesteś jeszcze słaba, musisz odpoczywać...
Policjantka spojrzała jej głęboko w oczy i po chwili dziewczyna odpuściła. Przytuliła przyszywaną ciotkę i wyszła z biura, a za nią podążył Bartek.
Noc mijała komisarzom na przesłuchiwaniu jedynego jak dotąd podejrzanego. Jak się okazało, imię, które znała Daria było fikcyjne. Niestety nie chciał nic powiedzieć, właściwie w ogóle się nie odzywał.
- Może sprowadzimy tu tego Damiana? - zaproponował bez przekonania Rafał. - To jedyne ogniwo które łączy Krzysia i tego Rudego.
- Nic nam nie powie - odparła Aśka, bawiąc się długopisem. - Słuchajcie, a może to ma coś wspólnego z tymi głuchymi telefonami?
- I tą wybitą szybą - podchwyciła Ania.
- Tylko że ja nie mam bladego pojęcia, kto może za tym stać...
Rozmowę przerwało gwałtowne wtargnięcie Sebastiana. Wszyscy zerwali się z miejsc jak na rozkaz. Aśka poczuła mimowolny przypływ czułości na widok ukochanego. Bez względu na okoliczności miała ochotę przylgnąć do niego i poddać się chwili. Po prostu bardzo się za nim stęskniła. Teraz jednak w jego oczach widziała strach i wściekłość.
- Co się dzieje? - warknął bez powitania. - Gdzie Krzyś?!
- Jeszcze nie wiemy - odparła Rafał, który stał najbliżej policjanta. - Mamy podejrzanego, ale niewiele z tego wynika...
Przez kolejną godzinę Ania i Rafał usiłowali mu przekazać, co mają, ale szło im to bardzo opornie, bo wzburzony policjant wyładowywał się na wszystkim i wszystkich.
Kolejne dwa dni poszukiwań nie przyniosły rezultatów. Komisarze tylko raz wpadli do domu wziąć prysznic i przebrać się, bo cały czas spędzali na zmianę na komendzie i w terenie. Aśka nie wytrzymywała tempa, choć bardzo się starała. Piła kawę za kawą i brała tabletki przeciwbólowe w przerażających ilościach, a wszystko po to, by przyjaciele nie zauważyli w jakim jest stanie. Sebastian był tak pochłonięty szukaniem syna, że nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.

wtorek, 15 lutego 2011

189.

Następny dzień mijał w pozornie wesołej atmosferze. Zarówno komisarze jak i Daria byli bardzo przybici, ale starali się z tym nie obnosić ze względu na Krzysia. Wspólnie skończyli przygotowania, a potem zjedli wigilijną kolację. Kiedy przyszedł czas na prezenty, Sebastian wziął Asię na kolana i obserwowali, jak Daria i Krzysiek otwierają kolorowe pudełka.
- To dla was - powiedział chłopiec w pewnym momencie, podając komisarzom spory pakunek.
- Zrobiliśmy go we dwoje - dodała Daria. - Nie bardzo wiedzieliśmy, co by się wam spodobało...
Asia rozwinęła papier i oczom narzeczonych ukazał się śliczny album w twardej okładce. Otworzyła go machinalnie, by na pierwszej stronie zobaczyć ich wspólną fotografię sprzed kilkunastu lat. Czuli na sobie spojrzenia dzieci, ale w tym momencie istnieli tylko oni. Wspomnienia wywołane zdjęciami były tak żywe, że Aśce stanęły w oczach łzy. Poczuła, że Sebastian przytula ją do siebie mocniej.
- To śliczny prezent - powiedziała w końcu wilgotnym głosem. - Bardzo wam dziękujemy.
Tej nocy nie mogła spać. Wciąż wracała myślami do albumu. Było w nim mnóstwo fotografii, o których istnieniu już dawno zapomniała. Dopiero je oglądając, zdała sobie sprawę, że naprawdę zna Sebastiana szmat czasu. Jednak największe emocje wywołała ostatnia strona, gdzie było jedno puste miejsce. To tam właśnie miało znaleźć się ich ślubne zdjęcie. Teraz szczerze żałowała, że tak zwlekała z ceremonią. Gdyby nie jej bezsensowne życzenia, już dawno byłaby żoną Sebastiana. A tak? Miała spore wątpliwości, czy w ogóle dojdzie do ślubu, a nawet jeśli, jak takowy miałby wyglądać.
Czas pobytu Sebastiana w Polsce minął niezwykle szybko. Uroczystość chrzcin Kubusia została zorganizowana skromnie, ale znalazły się tam wszystkie osoby bliskie komisarzom. Zabrakło jedynie matki Sebastiana, ale to akurat nikogo nie dziwiło. Asia do końca miała nadzieję, że się pojawi. Wysłała jej zaproszenie w tajemnicy przed narzeczonym, ale najwyraźniej serce niedoszłej teściowej nie zmiękło.
Ania i Rafał zostali rodzicami chrzestnymi Kuby. Oboje byli bardzo przejęci swoją rolą, ale oczywiście zadowoleni. Dla Aśki nie był to najszczęśliwszy dzień, po pierwsze dlatego, że jej wygląd budził zainteresowanie wśród ludzi, a po drugie zbliżał się przecież nieuchronnie wyjazd Sebastiana.
Przyjaciele musieli bardzo długo go przekonywać, nim podjął decyzję o kolejnym rozstaniu z narzeczoną. W końcu zgodził się wyjechać na dwa tygodnie, czyli do czasu kolejnych badań. Gdyby nadal nie było poprawy, miał natychmiast wrócić do Polski.
W styczniowy poranek tuż po otrzymaniu wyników, Aśka siedziała na ławce pod kliniką i wpatrywała się w kartkę, czytając raz po raz opinię lekarza, jakby miała nadzieję, że zmieni ją intensywnym spojrzeniem. Ania przyjechała po nią spóźniona kilkanaście minut. Kiedy zauważyła przyjaciółkę, przysiadła się do niej bez słowa.
- No i co ja mam mu powiedzieć? - zapytała cicho Aśka.
- Najlepiej prawdę.
- Nie mogę mu tego zrobić...
- Przecież to nie twoja wina - powiedziała Ania łagodnie.
- To wszystko jest takie trudne - westchnęła. - Gdyby tu chodziło tylko o mnie, byłoby mi lżej.
- Wiem. Ale związek to nie tylko przyjemności czy nawet wspieranie w trudnych chwilach. Czasem trzeba po prostu razem cierpieć.
- Zostawię go samego z dwójką dzieci... Kubuś jest jeszcze taki malutki, potrzebuje mnie - mówiła cicho.
- Asia, nie mów takich rzeczy. Wyzdrowiejesz, rozumiesz?
- Wiesz co jest najgorsze? - zapytała, bawiąc się paskiem od torebki. Ania przyglądała jej się uważnie, ale nie zdobyła się na żadną reakcję. - Że nie potrafię podjąć żadnej decyzji.
- Decyzji?
- No tak. Nie chcę reszty życia spędzić na zmianę w szpitalu i łazience - westchnęła. - Ale przecież nie mogę pozbawić Sebastiana nadziei.
- Nie możesz się poddać...
- Nie poddaję się - odparła Asia, wciąż nie patrząc na przyjaciółkę. - Po prostu chciałabym nacieszyć się tym, co nam zostało. Po co sięgać po coś, co może okazać się poza naszym zasięgiem? Może lepiej zrobić wszystko, żeby zapamiętać się od tej dobrej strony?
- Nie mogę tego słuchać - powiedziała Anka, próbując złością zasłonić rozpacz.
- Przepraszam, masz rację. Nie powinnam nikogo tym obciążać.
Ania pokręciła głową z niedowierzaniem. Czasem było naprawdę ciężko obcować z kimś, kto zawsze chce być w porządku. Już otwierała usta, żeby zaatakować przyjaciółkę, kiedy zadzwonił jej telefon. Rzuciła tylko kobiecie wrogie spojrzenie i odebrała. W miarę rozmowy jej twarz coraz bardziej bladła, a oczy robiły się większe. W końcu pożegnała się z Rafałem i spojrzała na Aśkę w taki sposób, że po jej plecach przebiegły dreszcze.
- Co się stało? - zapytała natychmiast.
- Dostaliśmy dzisiaj wezwanie do porwania dziecka. Sprawa była o tyle dziwna, że dzwoniła do nas dyrekcja szkoły, z której uprowadzono chłopca - mówiła Ania ostrożnie, cały czas uważnie obserwując reakcje przyjaciółki. - Jego rodzice nie odbierali telefonów, dlatego zgłosili się prosto do nas.
- Ale dlaczego tak się zdenerwowałaś?
- Rafał sam tam pojechał, bo ja byłam umówiona z tobą. I widzisz... Na miejscu okazało się, że ten zaginiony chłopiec...
- No wyduś to wreszcie! - ponagliła ją Aśka.
- Ten chłopiec to Krzyś - wyznała wreszcie Ania.
Zapadła cisza. Aśka wpatrywała się w przyjaciółkę z niedowierzaniem. Minęła pełna minuta, nim dotarły do niej wypowiedziane słowa. Zagryzła wargi i zgniotła w dłoni kartkę z wynikami. Ania obserwowała ją ze strachem.
- Wyłączyłam telefon wchodząc do szpitala - powiedziałą w końcu policjantka, jakby to było w tej chwili najważniejsze.
- Asiu...
- Jedziemy na komendę - zarządziła dziewczyna, zrywając się z ławki.
Wrzuciła wyniki do najbliższego śmietnika i pierwsza dotarła do samochodu. Ania nie próbowała jej zniecęcać. Dobrze rozumiała, jak bardzo pani komisarz jest zdenerwowana. Na komendę wpadła jak burza, prosto do biura przyjaciół, gdzie siedzieli Rafał, Bartek, Kamil i Kaśka. Kiedy zauważyli Joasię, zerwali się z miejsc jak na rozkaz. Zaczęli zdawać jej relację, nie czekając na pytania.
- Krzysiek wyszedł na przerwę i już nie wrócił do sali.
- Rozmawiał z nim jakiś facet, ale dzieciaki go nie kojarzą.
- Z monitoringu też nic nie będzie, ktoś zakłócił nagranie...
Policjanci spojrzeli na nią z niepokojem, bo wciąż nie powiedziała ani słowa. Kiedy w końcu się odezwała, jej głos był spokojny i pewny.
- Kamil, zorganizuj ludzi do obstawienia domu i na wszelki wypadek naszego starego mieszkania. Bartek, pojedziesz do szkoły po Darię i przywieziesz ją tu. Wyślijcie kogoś do nas, w szafce w sypialni jest moja broń i legitymacja - mówiła, przerzucając nerwowo papiery leżące na biurku. - W domu jest opiekunka z Kubusiem, muszą mieć ochronę.
- Asia, ty jesteś na zwolnieniu. Powinnaś wrócić do domu i...
- I co? - zapytała nadzwyczaj spokojnie.
Nikt jej nie odpowiedział, za to wszyscy rozeszli się, żeby wypełnić jej polecenia. Kiedy została sama opadła na fotel i ukryła twarz w dłoniach. Przez chwilę siedziała bez ruchu zbierając siły na dalsze działanie. W końcu podniosła się i pewnym krokiem ruszyła w kierunku gabinetu szefa.
Godzinę później siedziała w swoim biurze zakopana w stertach dokumentów. Pierwsze, co przyszło jej do głowy to przejrzenie ostatnich spraw Sebastiana. Podejrzewała, że mogła to być zemsta na komisarzu. Kiedy wzięła do ręki kolejną teczkę, w drzwiach pojawiła się Ania z jakąś kobietą i kilkuletnią dziewczynką. Aśka podniosła wzrok i spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- Karina widziała mężczyznę, który zaczepiał Krzysia. Może rozpozna kogoś w bazie danych - powiedziała Ania.
Aśka kiwnęła tylko głową i wyszła z biura. Zdawała sobie sprawę, że nie jest w stanie zachować spokoju, a jej nerwy będą tylko rozpraszać dziecko, więc wolała zostawić to w rękach przyjaciółki. Na korytarzu wpadła na Bartka i Darię, którzy właśnie przekroczyli próg komendy.
- Co się stało?! - zapytała zaaferowana dziewczyna.
- Krzysiek zniknął ze szkoły, być może ktoś go porwał - odparła Aśka, starając się ignorować przerażone spojrzenie nastolatki. - Pojedziesz z Bartkiem - kontynuowała, zerkając na asystenta znacząco - i sprawdzisz wszystkie miejsca gdzie może być. Ty wiesz najlepiej, co robił w wolnym czasie.
- Ale przecież...
- Daria, rób co mówię, proszę. I nie mów Sebastianowi... ja sama mu powiem. Bartek, masz moją broń? - rzuciła w kierunku policjanta.
- Łap - mruknął, podając jej pistolet i odznakę.
Daria obserwowała ich szeroko otwartymi oczami. Wyglądała na wstrząśniętą.
- Aśka, przecież ty nie możesz... Aśka! Obiecałaś Sebastianowi!
- Pamiętam, co mu obiecałam - powiedziała kobieta, kładąc Darii ręce na ramionach i patrząc prosto w oczy. - Teraz najważniejsze to odnaleźć Krzysia. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Pozwól mi na to, proszę.
Przez chwilę milczały, mierząc się wzrokiem. W końcu Daria pokręciła głową.
- Sebastian mnie zabije - skwitowała, ale bez dalszych protestów ruszyła z Bartkiem w stronę wyjścia.

sobota, 12 lutego 2011

188.

Kiedy Sebastian i dzieciaki wrócili do domu, Aśka spała. Rafał nie chciał spuszczać jej z oczu i drzemał na fotelu w kącie sypialni.
- To gruba przesada - warknęła Daria, obserwując, jak Seba z czułością otula narzeczoną kocem.
- Wyjdź, bo ją obudzisz - szepnął mężczyzna, ale było już za późno.
Aśka otworzyła oczy zaspana. Ostatnio miała bardzo płytki sen. Na widok Sebastiana uśmiechnęła się odruchowo.
- Śpij, śpij - powiedział cicho Seba. Pocałował ją w policzek, pogłaskał po włosach i odwrócił się, by obudzić Rafała.
- Co jest? - zapytał policjant, zrywając się z fotela.
- Spokojnie - zaśmiał się Sebastian. - Jesteś już wolny.
- A, jesteście... No to ja wracam do Anki.
- Dzięki!
Seba usiadł na skraju łóżka, uśmiechając się do narzeczonej. Stęsknieni patrzyli sobie w oczy, ale nie dane im było nacieszyć się sobą. Daria chrząknęła znacząco. Wciąż stała z rękami skrzyżowanymi na piersiach, opierając się o framugę drzwi.
- Zaraz zejdę - powiedział Seba przez zaciśnięte zęby.
Nastolatka zmrużyła oczy i wyszła z sypialni. Sebastian poczuł na sobie zaniepokojone spojrzenie Asi.
- Nie przejmuj się nią - rzekł łagodnie. - Coś ją ugryzło.
- Nie mam pojęcia, co się stało... - zaczęła dziewczyna przepraszającym tonem.
- Daj spokój. Prześpisz się jeszcze czy wolisz nam pomóc?
- Przy gotowaniu to się raczej nie przydam, ale może coś się dla mnie znajdzie - odparła z uśmiechem.
Mimo złego samopoczucia prawie do północy pomagała w świątecznych przygotowaniach. Do kuchni nawet nie wchodziła, bo intensywne zapachy powodowały mdłości, ale za to robiła z Krzysiem papierowe ozdoby. W międzyczasie Seba i Daria przygotowywali wigilijne potrawy i piekli ciasta. Na koniec wspólnie ubrali choinkę.
- Może weźmiemy razem kąpiel? - zaproponował Sebastian, kiedy wszedł za Aśką do sypialni. Poczuł, że dziewczyna sztywnieje. Objął ją delikatnie w pasie i pocałował w szyję. - Tęskniłem za tobą...
- Nic się nie zmieniło - powiedziała chłodno, strzepując jego ręce z talii. - Nie jestem gotowa.
- Kotku, ale ja przecież słowem nie wspomniałem o seksie...
- Nie musiałeś - burknęła.
- No dobrze, przepraszam - odparł dla świętego spokoju. - W takim razie przygotuję ci gorącą kąpiel.
Kiedy wyszła z łazienki, Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. Wciąż miała na sobie stanik z poduszeczką, impitującą pierś, a na głowie perukę. Mężczyzna wziął ją na kolana i objął.
- Jak się czujesz?
- Dużo lepiej niż zwykle - przyznała. - Nie wierzyłam, że twoja obecność może coś zmienić, ale jak widać bardzo się myliłam...
- Wiesz, że przyjechałem tylko na tydzień. Ale powiedz słowo i już tam nie wrócę.
- Już o tym rozmawialiśmy - powiedziała Aśka stanowczo. - To tylko trzy miesiące.
- Trzy i pół - poprawił ją automatycznie Seba. - No dobrze, nie mówmy już o tym. Póki co mamy dla siebie cały tydzień.
- Powiedz mi... nie wiesz, co się dzieje z Darią?
- Nie zadręczaj się tym. Wiesz, jakie są nastolatki.
- To nie jakieś tam humory - upierała się policjantka. - Zawsze tak dobrze się dogadywałyśmy...
- Widzisz, Asiu, wydaje mi się, że ona nie do końca rozumie, co się z tobą dzieje - powiedział Sebastian łagodnie. - Od początku powinniśmy jasno przedstawić jej sytuację, a zamiast tego oszczędziliśmy jej istotnych szczegółów. Gdyby wiedziała, jak bardzo poważny jest twój stan zdrowia, na pewno podeszłaby do tego inaczej.
- Nie chcę żadnej taryfy ulgowej. Sama jestem zła, że tak zaniedbałam dzieciaki... Tylko że, kiedy źle się czuję, jakoś przestaję myśleć racjonalnie...
- Skarbie, nikt nie wymaga od ciebie, żebyś podejmowała się jakichkolwiek obowiązków. I nie ma tu o czym dyskutować.
- Powiedz to Darii... - mruknęła dziewczyna bez przekonania.
- Pewnie, że powiem. Jutro z nią porozmawiam.
Tego już Aśka nie skomentowała. W głębi duszy bardzo chciała, żebyś ktoś to za nią załatwił. Położyła ostrożnie rękę na twarzy Sebastiana. Powoli przesuwała palce po jego skroniach, policzkach, żuchwie.
- Dlaczego właściwie w tym śpisz? - zapytał nagle mężczyzna. Aśka spojrzała na niego pytająco. - No... z tą protezą.
Natychmiast wyczuł, że to nie był najszczęśliwszy moment na takie pytanie. Dziewczyna nachmurzyła się i spięła.
- Bo nie chcę wyglądać jak dziwoląg - warknęła.
- Chodzi tylko o noc, kiedy jesteśmy sami... - próbował.
- Przy tobie też nie chcę się upokarzać.
- Upokarzać? Aśka...
- Nie wyjmę.
- No dobrze, to może chociaż zdejmiesz perukę?
- Nie.
- Asiu, proszę cię...
- To ja cię proszę - powiedziała stanowczo. - Pozwól mi zachować resztki godności.
Sebastian zmierzył ją badawczym spojrzeniem. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a potem mężczyzna znowu się odezwał. Postanowił doprowadzić sprawę do końca i uzyskać jak najwięcej, skoro już odważył się zacząć.
- Jak długo zamierzasz ukrywać przede mną te zmiany? A może już nigdy nie pokażesz mi się nago?
- A jeśli nie? Przestanę być obiektem twoich uczuć?
- Oczywiście, że nie - odrzekł natychmiast. - Asiu, ja po prostu chciałbym wrócić do normalności...
- Tyle razy ci to tłumaczyłam, już po prostu nie wiem, jak z tobą rozmawiać - powiedziała zniecierpliwiona.
- Nigdy tego nie zrozumiem - skwitował Sebastian. - Dla ludzi, którzy naprawdę się kochają, nie powinno być takich barier.
- Chcesz powiedzieć, że cię nie kocham? - zapytała dziewczyna z niedowierzaniem.
- Nie, oczywiście, że nie - odparł natychmiast. Pogłaskał ją po policzku i uśmiechnął się z czułością. - Naprawdę myślisz, że to jak teraz wyglądasz mogłoby zmienić moje uczucia?
- Wiem, że nie. Ale zrozum, ty nie masz o tym pojęcia. Ja sama czuję obrzydzenie za każdym razem, jak na siebie patrzę... Pozwól mi się z tym pogodzić.
- W porządku, przepraszam - westchnął. - Nie powinienem na ciebie naciskać.
- Rozumiem, że jesteś tym zmęczony. I rozczarowany. Spodziewałeś się, że stęskniona przywitam cię inaczej, jak przystało na narzeczoną. A tymczasem napatrzyłeś się jak wymiotuje, nasłuchałeś, jaka jestem nieszczęśliwa i to by było na tyle, jeśli chodzi o namiętność.
- Nieprawda - powiedział Seba z mocą.
- Prawda. Oczywiście nigdy się do tego nie przyznasz, ale nie musisz, ja i tak wiem swoje. Przykro mi, że nie daję ci tego, o czym marzysz. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła ci to wynagrodzić, chociaż po części.
- Skończmy już tą bezsensowną dyskusję - poprosił zrezygnowany. - To do niczego nie prowadzi.
- Jestem zmęczona. Kładziemy się spać?
- Pewnie, kładź się. Wezmę szybki prysznic i zaraz do ciebie przyjdę.
Kiedy piętnaście minut później wyszedł z łazienki, dziewczyna już spała. Obok niej leżały psy, nie zostawiając Sebastianowi ani centymetra wolnego miejsca. Przysiadł na skraju łóżka, odsuwając łapy Sisi i zamyślił się. Wyniki się pogarszały... Czy Aśka nie miała już nigdy wyzdrowieć? Jaki był sens rozprawiania na tak przyziemne tematy, skoro ją tracił? Jak mógł decydować się na kolejne trzy miesiące poza domem? Przecież nie wiadomo, ile im jeszcze zostało...
Wstał i wyszedł cicho z sypialni. Skierował się do salonu, tam wyjął z barku whiskey i usiadł z nią na kanapie. Nie przszło mu do głowy, żeby wziąć kieliszek, ale nawet tego nie zauważył. Siedział tak z butelką w dłoni i wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w przestrzeń. W takiej pozycji zastała go kilka minut później Daria, która także nie mogła spać. Wzięła z kuchni kieliszek, postawiła przed nim i opadła na kanapę obok. Dopiero wtedy zauważył jej obecność.
- Nie śpisz? - zapytał bez większego zainteresowania.
- Ano nie. Co jest grane?
- Martwię się o Aśkę.
Nalał whiskey do szklaneczki i wypił jej zawartość. Następnie podał ją Darii. Spojrzała na bursztynowy płyn z dezaprobatą, ale wypiła, skrzywiła się i odstawiła kieliszek.
- Aśka zachowuje się zupełnie inaczej, kiedy tu jesteś - powiedziała, ale trudno było wyczuć, czy z żalem, czy z pretensją.
- Nie powinienem tam wracać, nie?
- A bo ja wiem? - nastolatka wzruszyła ramionami. - Trzy miesiące was nie zabiją.
Sebastian pokręcił głową i wypił kolejną porcję whiskey.
- Jej stan się pogorszył - powiedział głosem wypranym z emocji. - Chemioterapia nie przynosi spodziewanych efektów.
- Nie wiedziałam... - mruknęła Daria trochę zawstydzona.
- Nikt nie wie. Aśka nie chciała nawet powiedzieć Ani.
- Bardzo jest źle?
- Bardzo - przyznał Sebastian. - Dlatego nie chcę jechać. Być może to ostatnie miesiące, jakie nam zostały.
- To nieprawda! - zaprotestowała gorąco dziewczyna. - Seba, nie wolno ci tak myśleć!
- W takich chwilach różne rzeczy przychodzą człowiekowi do głowy.
Daria pokręciła głową z niedowierzaniem i utkwiła wzrok w swoich kolanach. Milczenie zaczęło się przedłużać, kiedy znowu odezwał się Sebastian.
- Może niepotrzebnie namawiałem ją na to leczenie - powiedział z westchnieniem. - Wykańcza ją, zamiast pomóc. Egoistycznie do tego podszedłem...
- Wyzdrowieje, zobaczysz - odrzekła nastolatka z entuzjazmem. - To wszystko przeze mnie. Obiecałam, że wszystkim się zajmę, a tylko ją dobijałam. Przepraszam, Seba...
Po twarzy nastolatki spłynęły łzy. Seba uśmiechnął się, objął ją ramieniem i przytulił.
- Nie płacz, Daria. Ta sytuacja nie jest łatwa dla nikogo z nas. Wszyscy się pogubiliśmy.
Pogłaskał siostrzenicę po głowie i westchnął. Z jednej strony bardzo chciał cofnąć czas, ale z drugiej nie wiedział, co by zmienił, gdyby mógł.

piątek, 11 lutego 2011

187.

Przekonanie Aśki do tego pomysłu nie było łatwe, ale w końcu się udało. Ostatecznie przekonał ją fakt, że do świąt zostały tylko cztery tygodnie, a wtedy miał przyjechać Sebastian. W duchu nawet cieszyła się na chwilową przeprowadzkę. Przez ostatnich kilka dni jej relacje z Darią uległy gwałtownemu pogorszeniu.
Niestety mieszkanie z przyjaciółmi nie okazało się także najszczęśliwszym wyjściem. Rafał zorganizował jej prowizoryczną sypialnię w pokoiku Patrycji, a mała miała spać z nimi. Ledwie zdążyli się trochę ogarnąć, nadszedł czas na kolejną serię chemii. Aśka czuła się fatalnie, biegając co chwilę do toalety. Strasznie się wstydziła, choć przyjaciele na każdym kroku okazywali jej wsparcie i zrozumienie. Tym razem skutki uboczne były o wiele dotkliwsze i utrzymywały się dłużej. Ania wychodziła z siebie i stawała obok, żeby dziewczyna miała wszystko, czego potrzebuje. Sebastian teraz codziennie rozmawiał na skype albo z narzeczoną, albo z przyjaciółmi. Żądał zdawania szczegółowych relacji, które niestety nie nastrajały pozytywnie.
Ojciec Sebastiana bez protestów przyjechał do Krakowa. Matka nie miała zamiaru pomagać przy "tym bękarcie", jak nazywała Kubusia. Zresztą, Seba podczas rozmowy telefonicznej, nic nie wspominał o jej przyjeździe. Starszy mężczyzna z pomocą opiekunki o dziwo świetnie sobie radził.
Sebastian miał przyjechać w Wigilię i zostać do Nowego Roku. Aśka uparła się, żeby dwudziestego ósmego grudnia zorganizować chrzciny Kubusia. Bardzo się starała wszystko przygotować, ale zwyczajnie nie była w stanie. Chciała już nawet zrezygnować, nie pozwolili jej jednak Ania i Rafał. Zgodnie zabrali się za przygotowania, organizując wszystko tak, by Asia była przekonana, że we wszystkim bierze czynny udział.
Dzień przed Wigilią przyszedł czas na przedostatni wlew drugiej serii. Sama pojechała do kliniki i przetrwała długie godziny leżenia pod kroplówką. Wyszła z sali półprzytomna, zamroczona nudnościami. Wyciągnęła rękę, żeby oprzeć się o ścianę, ale na nic nie natrafiła. Z pewnym opóźnieniem zrozumiała, że ktoś ją przytrzymał w talii. Odwróciła się, chcąc mu podziękować, ale zupełnie straciła wątek, kiedy dostrzegła znajome, niebieskie tęczówki.
- Sebuś? - szepnęła zaskoczona.
Chciała zapytać o wiele rzeczy, chciała mu powiedzieć, jak strasznie tęskniła, ale nawet nie dała rady się przytulić. Po prostu oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy, próbując pohamować gwałtowne mdłości.
- Przyjechałem wcześniej - wyjaśnił łagodnie, głaszcząc ją po włosach. - Chodź, koteczku, wracajmy do domu.
- Przepraszam - szepnęła nagle Aśka.
Zakryła usta dłonią i pobiegła do łazienki, ledwie trzymając się na nogach. Sebastian zaniepokojony podążył za nią. Kiedy wyszła, nadal wyglądała tragicznie, a może i jeszcze gorzej, ale uśmiechnęła się z trudem.
- Strasznie się cieszę, że przyjechałeś - wychrypiała.
Sebastian chciał ją pocałować, ale odwróciła się i tylko delikatnie przytuliła.
- No dobrze, słonko, jedziemy do domu - zarządził policjant.
Zaprowadził narzeczoną do samochodu i skierował się za miasto. Przed wizytą w szpitalu był już u Ani i Rafała. Przywitał się z nimi, podziękował i wspólnie ustalili, że najlepiej będzie, jak zawiezie Asię od razu do domu.
Przez całą drogę wpatrywała się w niego z uwielbieniem. Czuła się okropnie, oczy same jej się zamykały, ale była tak stęskniona za Sebastianem, że nie mogła oderwać od niego wzroku. W domu poszli od razu na górę. Aśka chciała przywitać się z dziećmi, ale w tym momencie akurat nudności były bardziej naglące. Kiedy zniknęła w łazience, Seba wyściskał Krzysia i Darię, po czym skierował się do Kubusia. Długo go tulił i zagadywał, słuchając jednocześnie szczegółowych opowieści starszego syna.
- No dobrze - powiedział w końcu, wkładając Kubę do nosidełka, - powiedzcie mi, gdzie dziadek?
- Wyjechał dzisiaj rano, powiedział, że musi wrócić do domu na święta - odparła Daria.
- No a u nas, widzę, mało świąteczna atmosfera - uśmiechnął się Seba. - Trzeba pojechać na zakupy, nie?
- Super! - zawołał zadowolony Krzyś. - Choinkę też kupimy?
- No jasne. Teraz pójdę do Asi i za godzinkę jedziemy, ok?
- A Kubuś? - zapytała Daria, unosząc brwi.
- A Kubuś pojedzie z nami. Jak rodzinnie, to rodzinnie - zadecydował policjant.
Uśmiechnął się do dzieciaków i poszedł na górę. Aśka leżała na łóżku blada niesamowicie. Dopiero teraz jej się przyjrzał i zrozumiał, jak strasznie się zmieniła. Była potwornie chuda, zwłaszcza na twarzy. Skóra miała niezdrowy, szarawy kolor, a oczy stały się dużo jaśniejsze i jakby wyblakłe. Jednak na widok ukochanego uśmiechnęła się szczerze.
- Lepiej ci trochę? - zagadnął Seba, siadając na skraju łóżka.
- Wytrzymam - odparła nieco zachrypniętym głosem. - Posiedzisz trochę przy mnie? Tak bardzo się za tobą stęskniłam...
- No pewnie. - Położył na ziemi poduszkę, usiadł na nią tak, żeby jego twarz znajdowała się dokładnie na wysokości jej oczu. Ujął delikatnie jej dłoń i uśmiechnął się. - Nawet nie wiesz, jak marzyłem o tej chwili...
- Ja też. Żebym jeszcze była bardziej dyspozycyjna...
- Odpoczywaj, królewno - powiedział Seba łagodnie.
- Jesteś na mnie zły? - zapytała cicho dziewczyna.
- Niby za co?
- Mówiłam, że jak wrócisz, będę zdrowa i w ogóle...
Sebastian pokręcił głową z dezaprobatą. Zaczął bawić się delikatnie palcami dziewczyny, nie spuszczając jednak wzroku z jej twarzy.
- Z tego co pamiętam, to miałaś być zdrowa w kwietniu - skwitował z uśmiechem. - Ostatecznie masz jeszcze trochę czasu.
- Już mi się chyba nie polepszy... - szepnęła Aśka.
- Co ty mówisz? - Seba oparł się o łóżko, zbliżając się do niej i spojrzał jej prosto w oczy. - Asia, kochanie, przy takiej chorobie zawsze występują duże wahania jeśli chodzi o wyniki. Wiem, że bardzo się przejęłaś tym pogorszeniem...
- A ty nie? - przerwała mu nagle.
- Ja też - przyznał Seba spokojnie, - nawet bardzo. Bo chciałbym, żebyś była zdrowa już, natychmiast. Serce mi się kraje, jak musisz iść na kolejną chemię. Wszystko bym dał, żeby przecierpieć to zamiast ciebie.
- Bardzo się boję - wyznała dziewczyna ze łzami w oczach.
- Wiem, Asieńko. Ale przecież nie możemy się poddać, prawda?
Zamiast odpowiedzi usiadła gwałtownie na łóżku. Chciała wstać, ale nie zdążyła i zwymiotowała na koc. Rozpłakała się wystraszona i zdezorientowana. Sebastian zachował zimną krew, jakby codziennie stykał się z podobnymi widokami. Zwinął koc, zrzucił go na podłogę i pomógł Joasi wstać. Zaprowadził do łazienki, żeby mogła się ogarnąć. Poprosiła, żeby wyszedł, więc skorzystał z okazji i szybko posprzątał. Kiedy opuściła łazienkę, nie było już śladu po małym wypadku.
- Przepraszam - mruknęła. - Dlatego właśnie nie chciałam, żebyś był tu przy mnie i patrzył na to wszystko...
- Przestań - powiedział Seba stanowczo. - Nic się wielkiego nie stało. Już się niczym nie przejmuj, odpoczywaj.
Godzina minęła zaskakująco szybko i Daria zapukała do sypialni. Weszła bez czekania na zaproszenie, wbijając wyczekujące spojrzenie w Sebastiana. Aśka nie bardzo wiedziała, co jest grane, ale bezbłędnie wyczuła niechęć nastolatki.
- Już idę - odezwał się spokojnie Sebastian. - Zaraz do was zejdę - zwrócił się do siostrzenicy.
Wyszła bez słowa, zamykając drzwi o wiele głośniej, niż było to konieczne. Aśka spojrzała pytająco na narzeczonego.
- Przepraszam, kotek, obiecałem im zakupy. Wiesz, dzieciaki chcą mieć prawdziwe święta, a tu nic nie gotowe... - wyjaśnił usprawiedliwiającym tonem.
- Jasne, pewnie, jedźcie.
- Wrócę najszybciej, jak się da - obiecał Seba. - Poproszę Anię, żeby do ciebie przyjechała.
- Nie ma potrzeby...
- Oj, Aśka, nie zostawię cię samej w takim stanie - powiedział mężczyzna tonem kończącym rozmowę.
Pół godziny później do sypialni Joasi wszedł Rafał, pukając wcześniej cicho. Kiedy zobaczył, że nie śpi, uśmiechnął się i przysiadł na fotelu.
- Seba zastrzegł, że ma ci włos z głowy nie spaść - zażartował i natychmiast zdał sobie sprawę, jaką gafę popełnił. - To znaczy...
- Jak zwykle przesadza - odparła, dając przyjacielowi do zrozumienia, że nie przejęła się tym nietaktem. - Ania została z Patką? - dodała, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie, Stary zatrzymał ją na komendzie. Ostatnio żyć jej nie daje z tymi raportami...
- Rafał - zagadnęła z nagłym zainteresowaniem, - rozmawiałeś dzisiaj z Sebastianem?
- O czym?
- No... tak ogólnie. O mnie na przykład.
- Jak masz jakieś pytania to wal - powiedział policjant z uśmiechem.
- Jestem tylko ciekawa, czy... czy... - zarumieniła się lekko - no czy nie jest już zmęczony tą moją chorobą, moim wyglądem...
- Aśka, ty wiesz, że ja bym dla ciebie wszystko, tak samo jak Seba i Anka. Oni są z tobą bliżej, no wiadomo. Ja to jakoś nigdy nie czułem się za pewnie, żeby tak rozmawiać z tobą o jakichś bardzo osobistych sprawach - przyznał Rafał. - No ale jak już pytasz, to ten jeden raz się zdobędę na kilka słów prawdy - dodał z uśmiechem. Dziewczyna wpatrywała się w niego, jakby spodziewała się w każdej chwili usłyszeć wyrok. - Jak Seba dowiedział się, że jesteś chora, był załamany. Przyszedł do mnie i płakał. Pierwszy raz w życiu widziałem go w takim stanie. Zarzekał się, że dałby wszystko, żebyś była zdrowa. Aśka, ty jesteś dla niego wszystkim. Zawsze byłaś i to, że gorzej się czujesz, czy gorzej wyglądasz, niczego nie zmienia.
- Dzięki - szepnęła policjantka ze wzruszeniem. - Naprawdę dziękuję.

czwartek, 10 lutego 2011

186.

- No nareszcie! - zawołał zamiast powitania. - Co się z tobą dzieje? Coś się stało? Źle się czułaś? Jesteś w szpitalu? - zasypał ją pytaniami, nim zdążyła powiedzieć choć słowo.
- Nie, wszystko w porządku. Jestem w domu i czuję się całkiem nieźle odkąd nie przyjmuję chemii - odparła, uśmiechając się do siebie.
- Więc dlaczego nie odbierałaś? Wiesz, ile razy dzwoniłem? Martwiłem się! - powiedział Seba z wyrzutem.
- Wiem, przepraszam cię. Zmusiłam Darię, żeby cię oszukiwała. Strasznie mi głupio... - przyznała.
- Kochanie, powiedz mi wreszcie, co się dzieje, bardzo cię proszę.
- Nic złego, naprawdę. Po prostu... Ciężko mi się do tego przyznawać, ale okłamywałam cię ostatnio. Komputer wcale się nie zepsuł, tylko nie chciałam rozmawiać z tobą na skype. To znaczy nie chciałam, żebyś mnie taką widział.
- "Taką" to znaczy jaką? - zapytał Seba podejrzliwie.
- Przecież wiesz, co chemia robi z człowiekiem. No, przynajmniej wiesz teoretycznie i wolałabym, żebyś się o tym naocznie nie przekonał.
- Kurczę, Aśka, ja tu od zmysłów odchodzę, układam najczarniejsze scenariusze, a ty znowu z tymi kompleksami wyskakujesz - powiedział Seba niemal ze złością.
- Nie gniewasz się za to kłamstwo? - mruknęła nieśmiało.
- Gniewam - odparł mężczyzna ze śmiechem. - Oj, Aśka, ty mnie do grobu wpędzisz. Wiesz, że już przez odprawę miałem przechodzić?
- Bardzo bym chciała, żebyś wrócił... Ale już miesiąc wytrzymaliśmy, może jednak damy radę jeszcze trochę?
- No nie wiem... - Seba zaczął się droczyć z narzeczoną. - Ja to już bardzo tęsknię. A jak tak sobie pomyślę, że już za kilka godzin mógłbym cię zobaczyć, przytulić...
- Sebuś, proszę - jęknęła dziewczyna. - Zobaczysz mnie na skype.
- Tak jak przez ostatni miesiąc?
- Nie, naprawdę. Wracaj do domu i włączaj komputer, ja już na ciebie czekam.
- No patrz, trzymam za słowo.
Aśka uśmiechnęła się i rozłączyła. Rozmowa z ukochanym jak zawsze poprawiła jej humor. Włączyła komputer i zalogowała się na skypie, żeby nie pomyślał, że znowu go zwodzi. Wiedziała, że minie trochę czasu, nim Seba dotrze do domu, więc poszła do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku. Chciała wyglądać jak najlepiej, żeby mężczyzna nie zauważył wielkiej różnicy, choć wiedziała, że to właściwie niemożliwe. Zrobiła sobie makijaż, chcąc zatuszować bladość i zasinienia, ułożyła w miarę naturalnie włosy i chwilę później usłyszała dźwięk połoczenia na skypie. Wybiegła z łazienki, kliknęła na zieloną słuchawkę i uśmiechnęła się, widząc na ekranie Sebastiana.
- No, widzę, że się wystraszyłaś tego mojego przyjazdu - zażartował na wstępie.
- Oj, przecież wiesz, jak bardzo chcę, żebyś wrócił...
- Wiem, wiem, słoneczko. No dobrze, opowiadaj mi, co u was słychać. Tylko szczerze i ze szczegółami poproszę.
Dziewczyna zaczęła mówić o postępach, jakie robi Kubuś, nowej opiekunce, o tym, że Krzyś przygotowuje się do konkursu, a Daria rozstała się z Damianem. Nie oszczędziła mu nawet szczegółów ostatniej sprawy Ani i Rafała. Tylko o sobie nie chciała mówić. Zależało jej na tym, by jak najdłużej rozmawiać z ukochanym, więc paplała jak najęta. W końcu Sebastian przerwał jej łagodnie i sprowadził rozmowę na najbardziej interesujące go tory.
- Kotek, powiedz mi, robiłaś badania?
- Tak - odparła, siląc się na lekceważący ton.
- No i? Jak wyniki? - ponaglił ją Seba.
- Gorsze - wyznała z wysiłkiem. - Więcej aktywnych komórek nowotworowych, nic się nie cofa. Przepraszam, Sebuś... - dodała ciszej, z trudem powstrzymując łzy.
Zapadło milczenie. Sebastian próbował przetrawić informacje, jednocześnie nie pokazując po sobie lęku. W normalnej sytuacji po prostu by ją przytulił, teraz jednak musiał coś powiedzieć.
- Nie masz mnie za co przepraszać, skarbie - odparł w końcu. - Posłuchaj... przyjadę, nie możesz być teraz sama.
- Nie, proszę. Przecież twoja obecność nic nie zmieni. Jeśli leki mają zadziałać, to zadziałają, a jeśli nie... - urwała, odwracając się od monitora, żeby nie zauważył jej miny.
- Aśka, wiesz, jak ja się czuję? Zostawiłem cię samą w takiej chwili...
- Przecież musiałeś! Sebastian, proszę cię, to tylko pięć miesięcy. Proszę!
- Obiecaj, że nie będziesz mnie więcej oszukiwać.
- Obiecuję - powiedziała bez zastanowienia.
- Tak? To teraz powiedz mi szczerze, co się z tobą dzieje. Jak się czujesz po tej cholernej chemii?
- Fatalnie - przyznała cicho Aśka. - Teraz już jest lepiej, może przez te dwa tygodnie dojdę jakoś do siebie.
- Strasznie schudłaś...
Dziewczyna uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Ciekawe, co byś powiedział, gdybyś zobaczył mnie bez peruki i makijażu.
- To nieważne - rzekł Seba stanowczo. - Liczy się tylko twoje zdrowie.
- Chcesz porozmawiać z Darią? - zapytała Aśka, próbując zmienić temat. - Jest na dole.
- Masz już mnie dość? - uśmiechnął się.
- No coś ty...
- Dobra, dobra - powiedział Seba, z trudem udając beztroskę. - To zawołaj Darię, ale pogadamy jeszcze wieczorkiem, ok?
- Jasne. Kocham cię, Sebuś - szepnęła, uśmiechając się czule.
- A ja ciebie - odparł mężczyzna, obserwując, jak Aśka wstaje i wychodzi z sypialni.
Chwilę później na ekranie zobaczył Darię, wpadającą do pokoju. Dziewczyna huknęła drzwiami z całej siły i opadła na kanapę tuż obok laptopa.
- Cześć Seba - przywitała się przez zaciśnięte zęby.
- No cześć młoda, co ty taka zła?
- Jeszcze pytasz? Mam już dość tych gierek Aśki!
Seba westchnął, obserwując, jak z twarzy nastolatki powoli znika purpura. Przez chwilę w ogóle się nie odzywał.
- Wytrzymasz jeszcze trochę? - zapytał w końcu. - Wiem, że Aśka jest teraz męcząca, ale...
- Ale? Seba, tu nie ma żadnego "ale"! Ja rozumiem, że ona to wszystko przeżywa, naprawdę to rozumiem. Tylko ile można? Siedzi tu całymi dniami, ja wcale nie narzekam, że wszystko jest na mojej głowie, ale niech mnie chociaż nie zmusza do kłamstw! - mówiła zbulwersowana.
- Siedzi tu całymi dniami? - podchwycił Seba.
Daria znowu zaczerwieniła się ze złości, wściekła, że wujek nie zwrócił najmniejszej uwagi na jej zarzuty.
- Jesteś zaślepiony - powiedziała jadowitym tonem. - Ty byś jej wszystko wybaczył, byle tylko była zadowolona. Nieważne, że nie zajmuje się domem, że Kubuś jest całymi dniami pod opieką niani ewentualnie moją, że z Krzyśkiem nie ma kto odrobić lekcji. Tylko Aśka i Aśka!
Trzasnęła laptopem i wyszła z sypialni, zostawiając Sebastiana z zerwanym połączeniem i osłupiałą miną.
Tymczasem Daria zleciała na dół, gdzie Aśka bawiła się z Dolly piłką. Stanęła naprzeciwko niej, oparła ręce na biodrach i spojrzała groźnie.
- Co się stało? - zapytała policjantka zdezorientowana.
- Jeszcze pytasz? Za kogo ty go w ogóle uważasz?! Myślisz, że możesz go oszukiwać i wykorzystywać?
Aśka spojrzała na nastolatkę szczerze zaskoczona. Nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Przeanalizowała szybko swoją rozmowę z Sebastianem, ale nie znalazła niczego, czym mogłaby się komuś narazić.
- Nie wiem, o czym mówisz - stwierdziła cicho, siadając na piętach.
- Nie wiesz? Nie wiesz?! Myślisz, że choroba wszystko usprawiedliwia?!
- Ale Daria, ja naprawdę nie wiem... - zaczęła.
- Leżysz całymi dniami, zamiast zająć się dziećmi - powiedziała jadowicie. - Czujesz się zwolniona z wszelkich obowiązków?
- Posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj. Seba jest ślepy i głuchy na argumenty, jeśli chodzi o ciebie. Możesz sobie myśleć, że wszystko ci wolno, ale tak nie jest.
Odwróciła się na pięcie i wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Aśka siedziała oniemiała na podłodze, nie reagując na zaczepki psa.
W międzyczasie Sebastian zdołał odzyskać trzeźwość myślenia. Sięgnął po telefon i zadzwonił do Ani. Chwilę trwało, nim udało mu się w miarę jasno przedstawić sytuację.
- Dobra, Seba, wystarczy tych wywodów - przerwała mu w końcu dziewczyna. - Są trzy opcje. Albo ja się do nich wprowadzę, tylko że mocno ucierpi na tym Patrycja, albo przeprowadzimy się tam wszyscy, ale wtedy zagęszczenie może okazać się zbyt duże i najprawdopobodniej będziemy się ciągle kłócić. Jest jeszcze trzecia możliwość: zadzwoń do rodziców i poproś, żeby przyjechali zająć się dziećmi, a Aśka przeprowadzi się do nas.
Sebastian milczał, nie potrafiąc znaleźć na to żadnej odpowiedzi. Szybko przemyślał wszystkie za i przeciw i doszedł do wniosku, że ze wszystkimi konsekwencjami trzecia opcja jest najbezpieczniejsza.
- Masz rację, zadzwonię do rodziców. Ale Ania, zaklinam cię na wszystko, nie dopuść do spotkania mojej matki i Asi... - powiedział niepewnie.
- Załatwione.