piątek, 8 lipca 2011

7. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Przez cały następny dzień utrzymywał się jej fatalny nastrój. Sebastian był przekonany, że to za sprawą rozmowy z Anią i kilkakrotnie próbował ją pocieszyć.
- Jesteś kochany – powiedziała za którymś razem, chcąc po prostu uciąć dyskusję. – Dziękuję…
- Wcale cię nie przekonałem, prawda? – westchnął Seba, odkładając długopis na nietknięte raporty.
- To nie chodzi o przekonanie… - mruknęła Joasia zmęczonym głosem. – Gdybym cię zostawiła, poczułbyś się lepiej po stwierdzeniu, że nie byłam ciebie warta?
- Niezbyt – przyznał.
- Więc widzisz.
- Nie lubię, jak jesteś taka przygaszona…
- Tęsknię za Anką – odparła Aśka, nie patrząc na Sebastiana. – Mamy tyle wspólnych wspomnień… Przykro mi, że to już koniec. Mogłam z nią pogadać o wszystkim…
- Ze mną też możesz – przerwał jej Seba.
- Tak…
Umilkła, czując, że ją obserwuje. Nieco nerwowym ruchem odgarnęła z czoła niesforne kosmki i sięgnęła po długopis, chociaż ręce za bardzo jej drżały, by mogła cokolwiek napisać.
- Wydaje mi się, że coś przede mną ukrywasz – powiedział nagle Sebastian.
Z trudem przełknęła ślinę, próbując przywołać na twarz jak najmniej podejrzaną minę.
- Każdy ma jakieś tajemnice – odparła pół żartem, pół serio, ale zabrzmiało to bardzo poważnie.
- Jeśli masz jakieś problemy…
- Nieważne – przerwała mu stanowczo. – Co z naszymi wakacjami? Powiesz mi coś więcej?
Wyjazd zbliżał się wielkimi krokami. Większość czasu poza pracą Joasia spędzała u Sebastiana, a każda noc w jej własnym mieszkaniu kończyła się kolejną działką heroiny. Tuż przed wyjazdem zużyła ostatnią porcję proszku i kiedy partner po nią podjechał, wciąż jeszcze nie doszła do siebie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, obserwując, jak Aśka wrzuca swoją bluzę na tylne siedzenie.
- Jasne – mruknęła.
Wsiadła szybko do samochodu, bojąc się, że zobaczy jej zwężone źrenice. Czuła, że heroina znowu zaczęła przejmować nad nią kontrolę, zupełnie jak przed laty. W nocy nie mogła się powstrzymać przed kolejną dawką. Wiedziała, że znowu się uzależniła.
- Pobudka – usłyszała nad uchem głos Sebastiana.
Zaskoczona podniosła wzrok i stwierdziła, że stoją gdzieś na leśnym parkingu.
- Co jest grane? – zapytała, odpinając powoli pas.
- Jesteśmy już za Radomiem – odparł Seba, uśmiechając się łagodnie. – Spałaś trzy godzinki.
Aśka wysiadła z samochodu, czując na twarzy krople deszczu. Odgarnęła włosy i zaspana spojrzała na Sebastiana.
- Zaraz… - zaczął, mrużąc oczy. – Aśka… przecież ty jesteś naćpana – stwierdził szczerze zaskoczony.
- Nie żartuj! – zaprotestowała natychmiast, udając zbulwersowanie. – Za kogo ty mnie uważasz?
Sebastian przyjrzał się jej uważnie.
- Przepraszam – powiedział w końcu, - nie wiem, co mi przyszło do głowy.
Kobieta odwróciła się bez słowa.
Po krótkim postoju ruszyli dalej. Sebastian bardzo się starał, żeby poprawić panującą atmosferę. Czuł się winny, bo był pewien, że to przez jego wspomnienie o narkotykach aura wspólnego wyjazdu wypadała niezbyt pozytywnie.
Nim dojechali na miejsce, był już późny wieczór. Rozstawili namiot, zjedli prowizoryczną kolację i niemal bez słowa położyli się spać.
Następnego ranka dały o sobie znać objawy głodu narkotykowego. Najpierw potworne zimno i dreszcze, potem silne bóle żołądka, aż wreszcie wymioty. W warunkach pola namiotowego dolegliwości były jeszcze bardziej uciążliwe. Sebastian kilka razy proponował Joasi wizytę u lekarza, ale nie chciała go słuchać. Odnosił wrażenie, że nie jest do końca świadoma, co się z nią dzieje. Seba prawie się do niej nie odzywał. Był już niemal pewien, że jego podejrzenia są jednak słuszne, ale robienie wyrzutów i prawienie morałów w tym momencie nie miało wielkiego sensu.
Dopiero wieczorem następnego dnia sytuacja nieco się poprawiła. Aśka wciąż nie czuła się dobrze, ale zaczynała już kontaktować na tyle, by próbować ukryć przed Sebastianem symptomy. Czuła jednak, że jest na to stanowczo za późno.
Kiedy minęła północ, Sebastian nadal nie wracał do namiotu. Siedział samotnie nad brzegiem rzeki, rozmyślając o przyszłości. Nie potrafił nawet zezłościć się na Aśkę, choć szczerze jej nie rozumiał. Kiedy przysiadła nieśmiało obok niego, ani drgnął.
- Jesteś zły – stwierdziła przyciszonym głosem. – Rozumiem.
- Okłamałaś mnie – odparł. – Powiedziałaś, że to już przeszłość, że skończyłaś z tym, a kiedy zapytałem cię o to przedwczoraj, byłaś oburzona.
- Może to i dobrze. Przynajmniej nie wpakujesz się w coś, co od początku pozbawione było sensu.
- I znowu zaczynasz – powiedział Seba, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Nie potrafisz normalnie ze mną rozmawiać? Cokolwiek by się nie stało, wszystko sprowadzasz do jednego: że nie powinniśmy być razem. Tak bardzo tego nie chcesz? W porządku, nie będę cię zmuszał.
Aśka spojrzała na niego zaskoczona i wystraszona. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
- Przecież ja nie chciałam…
- Więc jak mam to rozumieć? – zapytał mężczyzna, wpatrując się intensywnie w partnerkę.
Pod wpływem jego spojrzenia spuściła wzrok.
- Po prostu boję się, że prędzej czy później mnie zostawisz. Nie jestem przyzwyczajona do bycia z kimś… - wyznała.
- Aśka – zaczął Sebastian, siląc się na spokojny ton, - tak dalej być nie może. Ja nawet nie chcę wiedzieć, skąd miałaś te narkotyki i jak długo je bierzesz. Powiem tylko jedno: musisz mi przysiąc, że nigdy więcej ich nie tkniesz. Nigdy.
- Kiedy jestem z tobą, nie potrzebuję ich. Tylko jak wracałam sama do domu, jakoś…
- Przysięgnij – nalegał Seba.
- Przysięgi nic nie znaczą… Ja naprawdę chcę z tym skończyć, ale wiem, że sama nie dam rady.
- Nie jesteś sama. Tylko zacznij wreszcie mówić mi prawdę.
Joasia uśmiechnęła się zakłopotana i nieśmiało położyła głowę na jego ramieniu.
- Nie chciałam cię okłamać – mruknęła po chwili. – Naprawdę, tylko… wiesz, po heroinie świat wygląda zupełnie inaczej.
- Zamykamy już ten rozdział – powiedział stanowczo Sebastian. – Więcej nie będę o tym wspominać.
Urlop minął im w niezwykle miłej atmosferze. Aśka powoli uczyła się dzielenia z kimś każdej chwili. Dni mijały powoli na wspólnym pływaniu i długich rozmowach, aż w końcu nadeszła niedziela.
- Musimy jutro wyjechać z samego rana – mówił Sebastian, wyciągając się na trawie. – Przy odrobinie szczęścia zdążymy jeszcze wyspać się przed pracą.
- Może pójdziemy na spacer? – zaproponowała Joasia, narzucając na strój kąpielowy cienki podkoszulek.
- Ok, pokażę ci śliczne miejsce.
Zaprowadził ją na niewysokie, płaskie wzgórze po drugiej stronie rzeki. Między drzewami stał nieduży, kamienny dom, od wielu lat już opuszczony.
- Chciałabym mieszkać w takim miejscu – powiedziała kobieta zamyślona. – Tu jest cudownie…
- Podoba ci się? Myślałem, że wolisz raczej miejskie życie – odparł Seba, siadając na zwalonym pniu drzewa.
- Kiedyś tak było… Chyba zaczynam się starzeć – zaśmiała się.
Sebastian obserwował, jak podchodzi do budynku i zagląda przez wybite okno do środka.
- Gdyby tak to odremontować, byłby piękny dom – zagadnął.
- Już jest piękny…
- Widzisz, Asiu, właściciel tego miejsca chce to wszystko sprzedać. Ten dom od lat stoi pusty i nikt nie chce go kupić.
Policjantka odwróciła się natychmiast, patrząc na Sebastiana z zaskoczeniem. Przygryzła nerwowo wargę.
- Powiedz słowo – dodał po chwili, - a będzie nasz.
Uśmiechnęła się, choć widać było, że nie wie, co powiedzieć. Przeczesała ręką włosy, ponownie obrzucając spojrzeniem dom.
- Bardzo tego chcę – powiedziała w końcu, patrząc Sebastianowi w oczy.
Chwilę później decyzja naprawdę zapadła. Jeszcze tego samego popołudni Seba skontaktował się z właścicielem posesji i ustalił szczegóły transakcji.
- Nie chcę już wracać do Krakowa – wyznała Joasia, kiedy wieczorem siedzieli nad brzegiem rzeki. – Nawet na chwilę.
- Jeśli chcesz, zostań tu – odparł Seba po chwili zastanowienia. – Zatrzymasz się w jakimś pensjonacie, a ja za kilka dni wrócę. Rozmówię się ze Starym, zajmę się kwestią naszych mieszkań, spakuję najpotrzebniejsze rzeczy.
- Nie pogniewasz się?
- Pod jednym warunkiem…
- Że nie tknę prochów – odgadła Aśka. – Nie tknę, obiecuję.
- Więc załatwione.
- A mógłbyś… przekazać coś ode mnie Ani?
- Co takiego? – zapytał Sebastian szczerze zaintrygowany.
Joasia podała mu zgięty kawałek papieru, który do tej pory trzymała w dłoni.
- Ja nie potrzebuję tego, żeby pamiętać – powiedziała.
Pocałowała Sebastiana w policzek i poszła do namiotu. Mężczyzna rozprostował zawiniątko i rozpoznał zdjęcie, które zawsze stało u Asi na szafce: dwie kilkunastoletnie dziewczynki ubrane w schludne sukienki obejmowały się i uśmiechały zapewne przekonane, że ich przyjaźń przetrwa wszystko. Wtedy jeszcze nie wiedziały, z jaką łatwością zniszczy ją los.

czwartek, 7 lipca 2011

6. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Ku wielkiemu zaskoczeniu Sebastiana, Joasia po prostu się roześmiała.
- To żałosne – stwierdziła, kręcąc głową. Nie sądziłam, że można tak nisko upaść. Zrobić ci kawę?
Policjant pokiwał głową, ale kiedy wychodziła z biura, odprowadzał ją nieco nieufnym spojrzeniem.
W kuchni Joasia znowu wpadła na Anię, co ostatnio zdarzało się coraz częściej. Tym razem jednak nie zastosowała uniku, nie spuściła nawet wzroku. Z podniesioną głową podeszła do szafki i włączyła czajnik.
- Jestem z ciebie naprawdę dumny – powiedział Sebastian, kiedy wieczorem oglądali razem film.
On siedział na kanapie, a Joasia leżała z głową na jego kolanach. Pogłaskał ją po włosach i uśmiechnął się.
- A to niby dlaczego? – zapytała, tłumiąc ziewnięcie.
- Bo znosiłaś ich dzisiaj z takim spokojem, byłaś naprawdę ponad to wszystko. Dawno cię takiej nie widziałem.
- Nie mogę przez całe życie dawać się tłamsić. A teraz mam powód, żeby walczyć o swoje.
Sebastian pocałował ją delikatnie w czoło, ale tym razem nie próbował sięgać ust. Było naprawdę miło i nie chciał psuć tej chwili.
- Za dwa tygodnie mamy wolne – podjął po chwili Seba, - masz już jakieś plany?
- Niespecjalnie – przyznała. – Szczerze mówiąc miałam ten tydzień spędzić w łóżku.
- A musi to być koniecznie twoje łóżko?
Zamarł, kiedy zrozumiał, jak to zabrzmiało. Aśka także na chwilę zamarła, ale kiedy spojrzeli na siebie, oboje się roześmiali.
- Chciałem w oryginalny sposób zaproponować ci wakacje – westchnął Seba, kiedy już się uspokoili. – Ale skoro już się zbłaźniłem, to może przejdziemy do rzeczy: pojedziesz ze mną nad rzekę?
- No jasne – odparła Joasia bez zastanowienia. – Nie mogę się już doczekać, kiedy choć na chwilę zmienię otoczenie.
- A zostaniesz dzisiaj u mnie? – zapytał łagodnie.
- Pewnie. Mam nadzieję, że tym razem dam ci spać…
- Nie martw się, mam mocny sen.
- Ale jakoś wczoraj słyszałeś, że wałęsam się po mieszkaniu…
- Kotku, tak trzasnęłaś drzwiami od balkonu, że wszyscy sąsiedzi cię słyszeli – zakpił Sebastian wyraźnie rozbawiony.
- Był przeciąg… - skłamała automatycznie.
Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie, ale nic nie powiedział. Z czułością głaskał Joasię po włosach.
- Myślisz, że to się kiedyś zmieni? – zapytała kobieta zamyślona. – Że jeszcze może być normalnie?
- Chodzi ci o pracę? – mruknął Seba, choć wcale nie potrzebował potwierdzenia. – Wiesz, Asiu…
- Tylko powiedz tak szczerze – przerwała mu, wyczuwając, że szuka wymówek.
- Szczerze… - westchnął policjant. – Jeśli ma być szczerze, to nie wiem. Na początku wydawało mi się, że to po prostu kwestia przyzwyczajenia, że za jakiś czas sobie odpuszczą, ale teraz powoli zaczynam w to wątpić.
- Kocham tę pracę i nie chcę z niej rezygnować. No a z drugiej strony męczyć się w takiej atmosferze przez następnych kilkanaście lat…
- Możemy się przeprowadzić i zacząć od nowa, jeśli chcesz – powiedział łagodnie Sebastian.
- Zawsze mnie śmieszyło, kiedy słyszałam takie teksty – odparła nieco lekceważącym tonem. – Nie można „zacząć wszystkiego od nowa”. To co było i tak na zawsze zostanie w nas. A nowe miejsce niczego nie zmieni. Tam też w końcu się dowiedzą i co wtedy? Znowu rzucimy wszystko i uciekniemy?
Urwała, wzdychając ciężko. Widać było, że chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Sebastian także milczał, nie do końca wiedząc, jaką powinien przyjąć taktykę.
- Poza tym – podjęła po chwili Joasia, - co nas właściwie łączy? Niby jesteśmy razem, ale trudno to nazwać związkiem. Poza tym przecież po jednym dniu nie możemy stwierdzić, czy naprawdę chcemy ze sobą być…
- Ja mogę – odparł Seba stanowczo. – Wiem, czego chcę. A poza tym, tworzymy normalny związek. Przede wszystkim jesteśmy przyjaciółmi i wierzę, że dzięki temu będziemy naprawdę szczęśliwi.
- Naprawdę jesteś gotowy zostawić dla mnie wszystko? A jeśli nigdy nie zechcę pójść z tobą do łóżka?
- To nie pójdziemy – mruknął policjant, uśmiechając się i bawiąc jej włosami.
- Będziemy musieli bardzo uważać… nie chcę, żebyś się zaraził – powiedziała Joasia, choć Sebastian znał już te ostrzeżenia na pamięć.
- Po prostu zastanów się, czy chcesz tu zostać, czy wolisz wyjechać – odparł, sprowadzając rozmowę na właściwy tor. – Na którekolwiek rozwiązanie byś się nie zdecydowała, jestem pewien, że będziemy szczęśliwi.
Aśka uśmiechnęła się i podniosła ostrożnie na łokciach. Sebastian pochylił się, jakby czytał jej w myślach. Kobieta przymknęła oczy, pozwalając się pocałować, jednak kiedy wyczuła rosnącą namiętność, powoli się odsunęła.
- Pójdę się położyć – oznajmiła odrobinę zakłopotana. – Miłej nocy.
Dopiero dwa dni później Joasia wróciła do siebie. Wydawało jej się, że jest teraz na tyle spokojna i silna, by wreszcie zrobić z narkotykami to, co powinno je spotkać już pierwszego dnia: spuścić w sedesie. Kiedy jednak wyjęła je z szafki, doszła do wniosku, że powinna odwieźć je na komendę jako dowód przeciwko zatrzymanemu chłopakowi. Położyła torebkę na szafce w przedpokoju i poszła wziąć kąpiel.
Kiedy pół godziny później wyszła z wanny, wszystko wyglądało dużo gorzej, zupełnie jakby nagle zdjęła różowe okulary. Związek z Sebastianem wydawał jej się kompletną bezmyślnością z jej strony. Prawie wpadła w panikę, kiedy wyobraziła sobie, jak by się czuła, gdyby Sebastian się zaraził. Zaczęła miotać się po mieszkaniu, imając się mnóstwa różnych czynności, z których żadnej nie miała siły dokończyć. W końcu wpadło jej w ręce zdjęcie, na którym była razem z Anią, jeszcze za czasów podstawówki.
- To jakiś koszmar – szepnęła sama do siebie. – Przecież to Anka, nic nie może zniszczyć naszej przyjaźni.
Całkowicie pewna swoich słów sięgnęła po telefon i wybrała numer Ani. Kobieta odebrała już po pierwszym sygnale.
- Słucham? – zapytała chłodno.
- Mogłybyśmy się spotkać? – poprosiła Joasia. – Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła i że się boisz, ale ja…
- Jak mogłaś ukrywać przede mną coś takiego? – zaatakowała ją Anka. – Uważasz się za moją przyjaciółkę, ale nic sobie nie robisz z niebezpieczeństwa, na które mnie naraziłaś.
- Przecież ja bardzo uważam, nic nie mogło się stać…
- Masz stuprocentową pewność? – zapytała jadowicie. – Nie.
- Bałam się, jak zareagujesz…
- Jesteś zwykłą egoistką – powiedziała Anka stanowczo.
- To nieprawda… Proszę cię, daj mi szansę wyjaśnić…
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Przecież jesteśmy przyjaciółkami… Naprawdę chcesz to zniszczyć?
- Ty to zniszczyłaś – odparła, akcentując oddzielnie każde słowo.
- Ale Aniu…
Nie zdążyła już nic więcej powiedzieć. W telefonie usłyszała urywany dźwięk, świadczący o zakończonej rozmowie. Rzuciła komórkę na kanapę, czując, że łzy napływają jej do oczu.
Przepłakała resztę wieczoru, rozpamiętując wszystko co najgorsze. Sytuacja z Anią bardzo ją przybiła. Wreszcie przejrzała na oczy, zdając sobie sprawę, że ich przyjaźń jest już naprawdę zakończona. Nawet kiedy na wyświetlaczu dzwoniącego telefonu zobaczyła imię Sebastiana, trudno jej było opanować histerię.
- Dzwoniłam do Ani – wyznała, szlochając, ledwie mężczyzna zapytał o powód jej roztrzęsionego głosu. – Powiedziała, że zniszczyłam naszą przyjaźń, że jestem egoistką…
- Spokojnie, kochanie, ona nie jest tego warta – powiedział Seba łagodnie, starając się o jak największą wiarygodność. – Jeśli odwróciła się od ciebie w takiej sytuacji, to nie ma za kim płakać.
- Ale ona ma rację, przecież ja naprawdę zachowałam się jak egoistka… Bałam się, że wszyscy się ode mnie odwrócą, ale przecież mieli prawo wiedzieć…
- Asiu, przestań to wreszcie roztrząsać. Ty wszystko zrobiłaś dobrze, to ona nie wytrzymała tej próby.
- Boję się, że któregoś dnia ty także stwierdzisz, że to zbyt duże ryzyko – wyznała w końcu Joasia, dławiąc się łzami.
- Nie ma takiej możliwości – odparł spokojnie Sebastian. – Bo ja cię naprawdę kocham, rozumiesz?
- Ja ciebie też…
- Chcesz, żebym przyjechał?
- Nie, poradzę sobie. Dziękuję ci.
Rozłączyła się nieco uspokojona. Strata przyjaciółki bolała ją strasznie, ale wciąż powtarzała sobie, że teraz ma kogoś bliskiego i już nie będzie taka samotna.
Niestety przykre wydarzenia tego wieczoru okazały się zbyt wyczerpujące dla jej słabej psychiki. Idąc do kuchni, zauważyła na szafce torebkę z heroiną. Zaraz zaczęła przeklinać się w duchu, że nie pozbyła jej się, kiedy miała wystarczająco siły. Nie chciała się do tego przyznać, ale w duchu wiedziała, że teraz jest już za późno.
Kilka krótkich minut starego schematu i działka była gotowa. Tym razem wkłucie się w żyłę wymagało więcej wysiłku, bo ręce drżały jej niesamowicie. Kiedy wreszcie się udało, niemal natychmiast poczuła ogarniający ją spokój. Mniejsza niż poprzednio działka pozwoliła jej się rozluźnić, ale jednocześnie zachować świadomość. Mogła pójść do łóżka i nieco oszołomiona rozkoszować się spokojem.

wtorek, 5 lipca 2011

5. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Kiedy się ocknęła, było jeszcze ciemno. Wciąż czuła działanie heroiny. Z trudem dotarła do łóżka i położyła się na wznak. Ogarnęło ją otępienie. Nie czuła właściwie nic. Leżała tak do rana, bez ruchu, bez jednej myśli.
Dotarcie do pracy na ósmą było nie lada wyczynem. Kiedy już doszła do siebie na tyle, by trzeźwo myśleć, zaczęła bardzo się bać. Przede wszystkim, że Sebastian coś zauważy, że się domyśli. W końcu nie było znowuż tak wiele możliwości zarażenia się HIV. Nie chciała nawet myśleć, co by się stało, gdyby poznał jej kolejną tajemnicę. Z drugiej jednak strony zdawała sobie sprawę, że ma problem. Nie była już tak naiwna jak kiedyś, za dużo narkomanów widziała w życiu - najpierw wśród swoich, potem w pracy. Zdawała sobie sprawę, że zawsze wszystko zaczynało się od jednej działki. Jedyną osobą, która wiedziała o jej nałogu była Ewa, ale ona także myślała, że ten problem już dawno mają za sobą. Joasia za nic nie chciała jej się przyznać, że znowu sięgnęła po heroinę. Była w stanie wyobrazić sobie reakcję siostry. Wiedziała, że znowu rzuciłaby wszystko, żeby tylko jej pomóc i nie chciała wywracać jej życia do góry nogami.
Działanie narkotyku jednocześnie ją kusiło i przerażało. Z jednej strony nie chciała już nic czuć, a z drugiej bała się tej emocjonalnej pustki. Poprzednim razem doszło do tego, że wszystkie najbliższe osoby przestały mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie, liczyła się tylko kolejna działka. Kiedy pomyślała, że tym razem oznaczałoby to także obojętność wobec Sebastiana, była gotowa wrzucić resztę heroiny do sedesu.
A jednak nie zrobiła tego. Zostawiła pozostałą część narkotyku w domu, chowając go głęboko w szafce między pościelą. Jednocześnie obiecywała sobie solennie, że już nigdy nawet nie spojrzy w kierunku heroiny, choć w głębi duszy wiedziała, ile jest warte słowo narkomana.
W pracy niemal od razu pokłóciła się z Sebastianem. Właściwie nie było nawet powodu, zdenerwował ją sam jego widok, a potem poszło już szybko. Po wymianie zdań nie miała nawet jak wyjść z biura. Musiała siedzieć grzecznie nad raportami, żeby nie dawać Staremu powodu. Od razu na myśl przyszła jej działka heroiny schowana w fałdach prześcieradła. Nie była teraz fizycznie uzależniona, więc nie odczuwała głodu, ale jej uwaga wciąż uciekała do narkotyku.
Późnym popołudniem zamyślona opuszczała biuro. Znowu cały dzień spędziła na wypełnianiu raportów, z tym że akurat teraz miało to najmniejsze znaczenie. Zaczynała się poważnie zastanawiać, dlaczego właściwie tak bardzo walczy o tę pracę. Od dawna nie wyglądała tak jak w jej marzeniach i zapewne nigdy nie miała już wyglądać.
Nie do końca świadoma, gdzie się znajduje, wpadła na kogoś, przemierzając korytarz. Podniosła głowę i stwierdziła, że tą osobą była Ania, która teraz gwałtownie od niej odskoczyła. Joasia przygryzła wargę, pierwszy raz od kilku tygodni patrząc przyjaciółce w oczy.
- Naprawdę tak się mną brzydzisz? – zapytała cicho, nim zdążyła to przemyśleć.
Przez chwilę czekała na odpowiedź, ale zaraz zrozumiała, że jej nie uzyska, więc po prostu wyminęła Anię i poszła do wyjścia.
Sebastian obserwował całą scenę z drzwi biura. Zmierzył tylko Ankę pogardliwym spojrzeniem i wrócił do siebie. Atmosfera zaczynała być coraz bardziej nieznośna, zarówno ta panująca na komendzie, jak i między nimi.
Znowu cały wieczór Aśka spędziła wałęsając się po okolicy. Bała się wracać do domu, bo tam czekała na nią heroina. Mimo wcześniejszych obietnic teraz była pewna, że nie zawaha się przed kolejną dawką. Najgorsze było to, że nie miała dokąd pójść. Wiedziała, że Sebastian przyjąłby ją z otwartymi ramionami, ale obawiała się kolejnych prób nakłonienia jej do związku.
W końcu postanowiła jednak pójść do przyjaciela. Otworzył jej, ledwie zapukała, zupełnie jakby na nią czekał. Widziała, że szczerze się cieszy z jej przyjścia. Kiedy przyniósł jej ulubione pierniczki i gorącą herbatę, poczuła się wreszcie spokojniejsza. Zupełnie jakby w tym mieszkaniu magiczna moc heroiny nie miała nad nią władzy.
- Przepraszam cię za dzisiaj – powiedziała ze skruchą, kiedy szklanka po herbacie była już pusta. – Powiedziałam mnóstwo niepotrzebnych słów.
- Ja też – westchnął Seba. – I to wszystko przeze mnie, nie powinienem na ciebie naciskać. Wiem, że poczułaś się osaczona…
- Przede wszystkim poczułam, że komuś naprawdę na mnie zależy – odparła cicho. – Tylko że trochę mnie to przeraziło.
- Perspektywa związku?
- Raczej… tego, że swoimi błędami mogę wpłynąć także na czyjeś życie. Wiesz, do tej pory z nikim nie byłam tak na poważnie. Nie licząc tych wszystkich bezsensownych, licealnych miłości.
- Nie chcę do niczego cię zmuszać – zapewnił Sebastian, nie do końca wiedząc, na ile zobowiązująco Joasia traktuje tę rozmowę.
- Co będzie, jeśli zarazisz się ode mnie? – zapytała kobieta spokojnie.
- Czy ja wiem? Chyba nic nie będzie, po prostu będziemy żyć dalej.
- Musielibyśmy naprawdę bardzo uważać…
Podniosła wreszcie wzrok i zauważyła podekscytowane spojrzenie Sebastiana. Wystraszyła się, nagle zdając sobie sprawę, że niechcący złożyła mu propozycję.
- Nie mówię, że pójdę z tobą do łóżka – zaznaczyła szybko, choć wiedziała, że w tym momencie jej słowa trafiają w próżnię.
- Chcę tylko, żebyś przestała uciekać – odparł Seba, patrząc jej głęboko w oczy. – Nie przypominaj mi na każdym kroku o niebezpieczeństwie. Pamiętaj, że jestem policjantem, wiem, jakie są w takich sytuacjach podstawowe środki ostrożności i wiem, że zawsze będzie jakieś ryzyko, nawet jeśli minimalne. Tylko że ja się tego nie boję, rozumiesz?
Aśka uśmiechnęła się, na wpół z rozbawieniem, na wpół z nadzieją.
- Czyli… - zaczęła ostrożnie.
- Czyli jakby jesteśmy razem? – wpadł jej w słowo Sebastian.
Najpierw przygryzła wargę, a potem nagle roześmiała się.
- Chyba nikt jeszcze nigdy nie zaczął związku w taki sposób – stwierdziła rozbawiona.
- Co w tym złego? Wszystko sobie wyjaśniliśmy, wiemy, na czym stoimy, więc żadne nie będzie czuło się zawiedzione – skwitował Seba, uśmiechając się z wyraźną radością.
Pochylił się nad nią i chciał pocałować, ale w ostatniej chwili uchyliła się. Wtulił więc tylko twarz w jej szyję.
Joasia znowu przypomniała sobie o heroinie, choć teraz w zupełnie innym kontekście. Poczuła, że powinna powiedzieć Sebastianowi, tylko że na to brakowało jej odwagi.
- Odpowiedz mi na jego pytanie? – zapytał nagle policjant.
Skinęła głową, ale odruchowo zrobiła się bardziej nieufna.
- W jaki sposób zaraziłaś się HIV?
Na moment przymknęła oczy, klnąc w duchu.
- Zupełnie jakbyś czytał mi w myślach – powiedziała cicho.
- Słucham?
- Właśnie myślałam, że powinnam ci to powiedzieć… - westchnęła ciężko. – Kiedyś ćpałam i to całkiem dużo. Zaraziłam się przez brudną strzykawkę.
Spojrzała na Sebastiana i stwierdziła, że przypatruje jej się z niedowierzaniem.
- Nie mieści ci się to w głowie, prawda? – zapytała z ponurą satysfakcją.
- Szczerze mówiąc tak… Teraz już przynajmniej wiem, dlaczego tak alergiczne reagujesz na dilerów.
- To oni wpieprzyli mnie w to bagno. Wiem, że nie powinnam nikogo o to obwiniać, w końcu sama się na to zdecydowałam, ale byłam jeszcze gówniarą i chyba do końca nie wiedziałam co robię. A oni żerują na naiwności, słabości…
- Najważniejsze, że masz to już za sobą – powiedział stanowczo Sebastian.
Kobieta pokiwała tylko głową, ale odwróciła wzrok. Teraz była już pewna, że musi ukryć przed Sebą swój postępek z poprzedniego wieczoru. Bała się, że ta informacja mogła rozbić ich świeżo rozpoczęty związek.
- Wyglądasz na zmęczoną – zauważył policjant, przyglądając się jej z uwagą.
W rzeczy samej tak właśnie było. Kilka ostatnich dni przeżyła w wielkim stresie, a nerwy wciąż jej nie opuszczały.
- Może zostaniesz u mnie na noc? – zaproponował.
- Wiesz, ja…
- Spokojnie, pościelę ci w gościnnym.
- Skoro tak… w porządku.
Nie chciała wracać do domu, zwłaszcza sama. Wiedziała, że pokusa może okazać się zbyt duża, a kolejna działka w ciągu zaledwie dwóch dni nie wróżyłaby za dobrze.
Pół godziny później leżała już w łóżku w pokoju gościnnym. Mimo zmęczenia wciąż nie spała, nasłuchując, co robi Sebastian. Dopiero kiedy w mieszkaniu zapanowała absolutna cisza, przymknęła oczy.
Zasnęła szybko, ale nie na długo. Zaraz obudziła się wyrwana z jakiegoś bliżej nieokreślonego koszmaru. Wstała. Najpierw poszła do łazienki, potem do kuchni. Nalała sobie szklankę wody i zaraz rzuciła jej się w oczy łyżka leżąca samotnie w zlewie. I znowu wszystko wróciło. Zdenerwowana odstawiła szklankę na stół, przy okazji wylewając połowę jej zawartości i niemal pobiegła na balkon.
Na dworze lał deszcz. Chłodne powietrze trochę ją orzeźwiło, ale nie mogło sprawić, żeby zapomniała o narkotyku.
Z rana obudził ją Sebastian. Uśmiechnęła się automatycznie i wstała bez zbędnych komentarzy.
- Chyba nie spałaś za dobrze? – zagadnął mężczyzna kilkanaście minut później.
Postawił przed Aśką kubek kawy i talerz z jajecznicą.
- Tak… jakoś nie mogłam spać – mruknęła.
- Ale chyba nie przejmujesz się już tym wszystkim?
- Nie, nie, po prostu tak wyszło.
Uśmiechnęła się z wysiłkiem i zabrała za jedzenie, dając Sebastianowi do zrozumienia, że nie ma ochoty na dalszą dyskusję.
Tego dnia wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko niej i w duchu była pewna, że gdyby nie tak pomyślne rozwiązanie „problemu” z Sebastianem, nie miałaby siły tego znieść. Już kiedy weszli na korytarz prowadzący do ich biura, zobaczyli pierwszą niespodziankę. Ekipa robiła właśnie generalną dezynfekcję w łazience, w związku z czym niemal w całym budynku rozprzestrzeniał się bardzo intensywny, nieprzyjemny zapach. Komisarze zgodnie postanowili to zignorować i przeszli do swojego biura. Niestety jednak ledwie zasiedli do raportów, nastąpił ciąg dalszy niespodzianki. W biurze pojawiła się Kaśka.
- Twój klucz do łazienki – powiedziała, kładąc przed Sebastianem niewielkie zawiniątko. – Teraz każdy będzie miał swój.
Potem spojrzała jeszcze znacząco na Aśkę i wyszła.

poniedziałek, 4 lipca 2011

4. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Tego wieczoru nie doszło między nimi do niczego, mimo że Sebastian jeszcze kilka razy próbował zbliżyć się do Joasi. Kobieta nie potrafiła mu stanowczo odmówić, więc wciąż stosowała uniki. W końcu stwierdziła, że musi iść do domu i zwyczajnie mu uciekła.
Następnego ranka na komendzie czuła się jeszcze gorzej niż zwykle. Po balu wszyscy byli lekko nieprzytomni, w związku z czym było bardzo cicho i spokojnie. Aśka krzątała się po biurze, rozmyślając. Sytuacja z Sebastianem sprawiła, że bardzo potrzebowała rozmowy z przyjaciółką. Chciała się wyżalić, poradzić, a tymczasem nie miała komu. Gdyby nie fakt, że musiała teraz uważać na każdy ruch, poszłaby błagać Starego o dzień wolny.
- Cześć partnerko – przywitał się Seba wesoło.
Joasia uśmiechnęła się z wysiłkiem. Widać było, jak bardzo jest przygnębiona.
- Gniewasz się na mnie? – zapytał mężczyzna zaniepokojony.
- Nie, skąd.
Sebastian jeszcze kilkukrotnie próbował nawiązać rozmowę, ale za każdym razem trafiał na opór. W końcu zrezygnowany pozwolił Aśce w milczeniu wypełniać raporty.
Tego popołudnia policjantka nie pozwoliła odwieźć się do domu. Wsiadła w autobus i pojechała do parku. Długo siedziała w swoim ulubionym miejscu nad rzeką. W końcu samotność zaczęła ją przygniatać, więc wyjęła komórkę i wybrała numer Ewy.
- Cześć siostrzyczko – usłyszała po chwili w telefonie. – Co tam słychać?
- A wiesz… dzwonię pogadać, stęskniłam się.
- Ja też… Ale nie mogę przyjechać wcześniej niż za dwa miesiące.
- Wiem, wiem – powiedziała szybko Aśka. – Powiedz, co tam robisz w tej Warszawie?
- Jak zwykle mnóstwo pracy – westchnęła. – Ale wiesz, ta agencja reklamowa jest naprawdę ekstra. Jak się sprawdzę, zaproponują mi stałą współpracę.
- To super – odparła natychmiast Joasia, siląc się na entuzjazm.
- No dobra, przecież słyszę, że coś jest nie tak – skwitowała Ewa. – Za dobrze się znamy. Opowiadaj.
- Widzisz… - westchnęła policjantka – powiedziałam prawdę Sebastianowi – wyznała.
- I jak zareagował?
- Czy ja wiem… nie jestem pewna, czy to do niego dotarło. Traktuje mnie tak jak wcześniej, mówi, że to nie ma dla niego znaczenia.
- No widzisz? – ucieszyła się Ewa. – Przez tyle lat powtarzałam ci, że tak będzie. Niepotrzebnie się martwiłaś.
- Tak… - mruknęła Joasia, umyślnie pomijając reakcję pozostałych.
- Jest coś jeszcze, prawda?
- On chyba chce… ode mnie czegoś więcej – powiedziała cicho policjanta.
Na moment zapadła cisza. Dla Ewy najwyraźniej także było to zaskoczeniem.
- W sensie… - zaczęła po chwili.
- Tak – mruknęła Joasia, nie dając jej skończyć.
- A ty? Jest jakaś chemia?
- Nie wiem – przyznała Aśka zrezygnowana. – Wiem tylko, że wiele się zmieniło. Nie jest już tak dobrze, kiedy jesteśmy razem. Często czuję się skrępowana w jego towarzystwie i jakoś tak… zdenerwowana?
- Asiu, musisz się po prostu zastanowić, czy chcesz dać mu szansę – stwierdziła spokojnie Ewa.
- Ale przecież tu nie chodzi o mnie. Nieważne, czego ja chcę. Ważne, że nie mogę z nikim być.
- Znowu zaczynasz… Aśka, jesteś normalną, pełnowartościową kobietą – powiedziała stanowczo Ewa, choć dobrze wiedziała, że przekonanie siostry graniczy z cudem. – Przestań wreszcie wciąż rozważać sprawy, na które nie masz żadnego wpływu i zajmij się tym, co naprawdę się liczy.
- Wcale mi nie pomagasz…
- Poczułabyś się dużo lepiej, gdybym ci powiedziała, żebyś sobie dała z nim spokój, prawda? – zapytała Ewa chytrze.
- Szczerze mówiąc… tak.
- W takim razie przykro mi, ale nie zrobię tego. Mogę ci za to powiedzieć, że problem nie leży ani w chorobie, ani w innych ludziach, tylko w tobie. Dopóki sama siebie nie zaakceptujesz, nie dasz sobie szansy, zawsze będziesz czuła się gorsza i nie zdołasz prowadzić normalnego życia.
- Przepraszam, muszę już kończyć.
Rozłączyła się, nie czekając na reakcję siostry. Wiedziała, że Ewa ma rację, ale trudno było jej to przyznać. Z jednej strony już tęskniła za Sebastianem, a z drugiej bała się kolejnego spotkania. Wiedziała, że w końcu będzie się musiała jasno określić.
Kiedy niespiesznie wracała do domu, jej myśli zeszły na nieco inne tory. Wciąż nie mogła zapomnieć wyrazu twarzy Ani, kiedy kilka tygodni wcześniej zabierała ją karetka. Już wtedy czuła, że ich przyjaźń stanęła pod wielkim znakiem zapytania, a teraz wiedziała, że było to z jej strony bardzo naiwne. Z przyjaźni, która łączyła je przez wiele lat, nie zostało nic. Teraz Ania patrzyła na nią z taką samą pogardą jak reszta.
Minęła jeden z najbardziej obleganych, młodzieżowych klubów, obserwując zbierających się powoli nastolatków. Za rogiem rzuciła jej się w oczy grupka chłopców, właściwie jeszcze dzieci. Po chwili zrozumiała, że trzech z nich okłada pięściami czwartego. Bez chwili zastanowienia podbiegła do nich, wyciągając broń. Nie miała oczywiście szans złapać całej trójki, ale jednego popchnęła stanowczo na ścianę. Podczas rutynowego przeszukania znalazła nóż i torebkę z białym proszkiem.
- Co my tu mamy – powiedziała, mrużąc oczy. Zdążyła już skuć chłopaka, który teraz siedział na ziemi i zadzwonić po patrol. – Czyżby heroina? Ile ty masz lat, co?
Chłopak nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać. Nie był naćpany, a Aśka w duchu stwierdziła, że wcale nie wygląda na narkomana. Podejrzewała, że to jeden z nowych handlarzy.
Patrol przyjechał w niecałe dziesięć minut. Aśka przekazała im zatrzymanego, a sama ruszyła w dalszą drogę do domu. Po drodze wstąpiła do sklepu po pół litra wódki. Zwykle nie piła, ale czasem po prostu tego potrzebowała.
Wieczór ciągnął się w nieskończoność. Joasia nie miała na nic ochoty. Bezmyślnie przełączała kanały w telewizorze, popijając drinka. Kiedy kilka minut po dziesiątej zadzwonił telefon, tylko wywróciła oczami. Poszła do przedpokoju, gdzie w kieszeni kurtki wibrowała jej komórka. Wyjęła ją, a przy okazji na podłogę wypadła torebka z białym proszkiem. Odebrała, podnosząc ją z ziemi.
- Co jest, Seba? – zapytała, zmierzając w kierunku kuchni.
- Nie obudziłem cię?
- No co ty. Stało się coś?
- Nie, właściwie to nie… - odparł powoli Sebastian.
Aśka natychmiast poczuła, że on także nie jest trzeźwy. Przyszło jej do głowy, że zwykle pili razem i zaraz ponownie za nim zatęskniła, jednoczone myśląc nad logiczną wymówką na wypadek, gdyby zaproponował spotkanie.
- Wiesz, chciałem cię przeprosić… – wyznał mężczyzna ze skruchą w głosie. – Nie powinienem tak wczoraj naciskać…
- Nic się nie stało – zapewniła szybko Aśka.
- Nie chciałem cię wkurzyć – kontynuował Sebastian. – Wiem, że się gniewasz…
- Wcale nie. Po prostu dużo się ostatnio działo, jestem zmęczona i… Nie chodzi o ciebie, naprawdę.
Kłamała bez zmrużenia oka. Nagle wszystko, co łączyło ją z Sebastianem przestało być aż tak istotne. Poczuła się nawet znużona tą dyskusją. Siedziała na kanapie, patrząc bezmyślnie w torebkę z narkotykiem.
- Może masz ochotę się spotkać? – zaproponował Seba nieśmiało.
- Wiesz, jestem zmęczona… Właściwie kładę się już spać.
- No dobrze, w taki razie nie będę ci przeszkadzać – powiedział, a w jego głosie Aśka wyraźnie usłyszała rozczarowanie. – Miłych snów.
- Dobranoc.
Odłożyła telefon na stolik, zastanawiając się, dlaczego nagle tak chłodno potraktowała Sebastiana. Nagle, nie wiedzieć czemu, wszystkie troski gdzieś zniknęły. Dopiero po chwili zrozumiała, co tak bardzo przyciąga jej uwagę.
Wszystko, co zrobiła w przeciągu kilku kolejnych minut, wydarzyło się zupełnie bez udziału jej świadomości. Wstała i poszła do kuchni. Tam odnalazła strzykawkę, wyjęła z szafki łyżkę, po czym wysypała na nią odrobię białego proszku z foliowej torebki. Podgrzała go nad palnikiem, a potem przygotowaną substancję przełożyła do strzykawki.
Wiele lat temu, jeszcze w liceum, była uzależniona od heroiny. Wszyscy jej szkolni przyjaciele prędzej czy później zaczęli brać, ona także. Zawsze sobie powtarzała, że nie jest uzależniona, że może wyjść z tego bagna, kiedy tylko zechce. Nigdy nie zniżyła się do poziomu innych ćpunek, które często spotykała. Nie prostytuowała się, żeby zarobić, nie używała też nigdy strzykawek innych narkomanów. Tak przynajmniej było na początku. Potem, kiedy uzależniła się fizycznie i dopadł ją narkotykowy głód, zapomniała o ostrożności. Pożyczyła strzykawkę od kumpla i kilka tygodni później dowiedziała się, że jest zarażona. To był dla niej olbrzymi cios. Miała dopiero osiemnaście lat. Wystraszona opowiedziała wszystko starszej o dwa lata siostrze i to ona pomogła jej wyjść na prostą. Po dziś dzień Joasia nie wiedziała, jakim cudem udało jej się skończyć z nałogiem.
Po tylu latach nie miała już na żadnych śladów po igle. Była pewna, że razem z nimi zniknął problem. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek pociągnie ją w stronę narkotyków. Szczerze ich nienawidziła, bo zniszczyły jej życie.
Teraz jednak, kiedy znowu zobaczyła heroinę, miała ją w rękach, znowu poczuła to co kiedyś. Przestało liczyć się wszystko wokół, ludzie, problemy, marzenia. Myślała tylko o jednym: żeby znowu poczuć tą beztroskę.
Nie miała żadnego problemu, żeby wkłuć się w żyłę. Zupełnie tak, jakby nie było tych lat przerwy. Już po kilku sekundach poczuła działanie narkotyku. Przygotowała sobie nieco zbył dużą działkę, zupełnie jak za dawnych lat, zapominając, że jej organizm odzwyczaił się od trucizny.
Wszystko jakby zwolniło. Serce waliło jej jak oszalałe i głowa była bardzo ciężka. Nie doszła nawet do kanapy, gdzieś po drodze straciła przytomność.

niedziela, 3 lipca 2011

3. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Przez resztę tygodnia nastroje na komendzie nie uległy poprawie. Aśka na każdym kroku demonstrowała pewność siebie i nie dawała się zdenerwować. Udawała, że nie widzi zachowania „kolegów”, pracując jak zwykle. Dopiero kiedy zostawała z Sebastianem sam na sam, przestawała udawać. Stawała się bardziej zamyślona, melancholijna, raz też zdarzyło jej się trochę popłakać.
Najbardziej męczący był Stary, który teraz wpadał do ich biura znienacka o różnych porach. Aśka jak nigdy pilnowała punktualności i raportów, ale nie tylko ona miała dodatkowy nawał pracy. Sebastian zostawał z nią porodzinach, pomagał w uzupełnianiu ton dokumentów i zawsze towarzyszył jej przy starciach z szefem.
- Jestem ci naprawdę wdzięczna – powiedziała w niedzielę wieczorem, kiedy odwoził ją do domu. – To wiele dla mnie znaczy.
- Daj spokój, cała przyjemność po mojej stronie – odparł Seba z uśmiechem. – Ale… możesz mi się odwdzięczyć, jeśli chcesz.
Spojrzał na nią wyraźnie zadowolony, w związku z czym Joasia nabrała podejrzliwości.
- Tak? – zapytała, przyglądając mu się uważnie.
- Pójdziesz ze mną na bal?
Kobieta przygryzła nerwowo wargę. W następną sobotę miał odbyć się bal policjanta, na który nie miała najmniejszego zamiaru iść. Lubiła tańczyć i nie miała nic przeciwko tego typu imprezom, ale była w stanie sobie wyobrazić, jak wyglądałaby reakcja pozostałych, gdyby pojawiła się w dworku Branickiego.
- Wiesz, ja… - zaczęła przepraszającym tonem. Natychmiast poczuła wyrzuty sumienia, więc dokończyła jeszcze ciszej. – Wcale się nie wybieram.
- Nie żartuj! A kto jeszcze kilka dni temu twierdził, że nie da się tak łatwo zniszczyć?
Joasia uśmiechnęła się zakłopotana. Z jednej strony przyznawała Sebastianowi rację, ale z drugiej przebywanie wśród ludzi było dla niej każdorazowo męczarnią.
- Jeśli tam pójdę, wszystkim zepsuję zabawę – mruknęła. – Poza tym… dla mnie to też nie będzie przyjemność.
- Chcesz powiedzieć, że spędzenie ze mną wieczoru na parkiecie nie należy do wymarzonych rozrywek? – zagadnął niewinnym tonem.
- Oczywiście, że należy… No dobrze, ale nie zabawimy tam długo, dobrze?
- Wyjdziemy jak tylko będziesz chciała – obiecał Seba.
Nie była z tego zadowolona, ale nie potrafiła odmówić. Chciała mu udowodnić, że jest w stanie postawić się większości i odważnie walczyć o swoje, no a poza tym Sebastian był jej najlepszym i właściwie jedynym przyjacielem.
Koniec końców w sobotę od rana zaczęła szykować się do balu. Była bardzo zdenerwowana, choć wmawiała sobie, że wcale tak nie jest. Z drugiej jednak strony odczuwała swego rodzaju podekscytowanie. Biegała po mieszkaniu, nie potrafiąc zrobić nic konstruktywnego. Kilka razy zmieniała fryzurę i makijaż i kiedy wreszcie późnym popołudniem Sebastian zadzwonił do jej drzwi, była w kompletnej rozsypce. Na bieliznę narzuciła szlafrok i wpuściła przyjaciela do mieszkania.
- Przepraszam cię, jeszcze tylko chwila i jestem gotowa – powiedziała, zgarniając z sypialni ubrania.
- Spoko, mamy dużo czasu.
Skryła się w łazience i zaczęła w ekspresowym tempie doprowadzać do porządku. Kiedy w końcu stanęła przed lustrem, oglądając efekt końcowy, dopadło ją bardzo dziwne uczucie. Zadała sobie podstawowe pytanie: dlaczego tak naprawdę jest zdenerwowana? Zaczynała szczerze wątpić, czy ma to coś wspólnego z resztą ekipy z wydziału. Nerwowości towarzyszyło raczej podniecenie niż strach.
Niestety już dwie godziny później musiała przyznać, że miała stuprocentową rację, broniąc się przed balem. Kiedy zbliżała się do stołu po napój, wszyscy patrzyli na nią z wyraźną pretensją, więc szybko się wycofywała. Nikt do niej nie podchodził, a w związku z tym omijali także Sebastiana.
- Jeszcze jeden taniec? – zaproponował mężczyzna, ledwie zaczęła się wolna piosenka.
Joasia tylko się uśmiechnęła. Weszła za przyjacielem na parkiet, obserwując, jak znajomi rozstępując się przed nimi. Starając się to ignorować, pozwoliła się objąć i wsłuchała w muzykę. Sebastian świetnie tańczył. Ona nie była tak dobra w te klocki, ale przy nim czuła się pewnie. W miarę jak piosenka się rozkręcała, Sebastian zbliżał się do Joasi coraz bardziej. W końcu kobieta oparła głowę na jego ramieniu, zapominając o jakimkolwiek dystansie.
- Rozchmurz się trochę – mruknął cicho Seba.
- Przepraszam, nie czuję się tu zbyt dobrze…
- Rozluźnij się.
Poczuła, że Sebastian muska delikatnie ustami jej szyję. Zaskoczona podniosła głowę i spojrzała na niego. Kompletnie nie spodziewała się takiego rozwoju wypadków, przez co jej reakcja okazała się bardzo nieadekwatna do sytuacji.
- Przepraszam, poniosło mnie – powiedział szybko Sebastian, rozluźniając uścisk.
Aśka uśmiechnęła się z zakłopotaniem i powoli zeszła z parkietu, wciąż jednak trzymając partnera za rękę.
- Nie gniewasz się? – upewnił się policjant, zerkając na przyjaciółkę niepewnie.
- Nie, skąd. Wiesz, muszę pójść do łazienki.
Wstydziła się poprosić, żeby z nią poszedł, ale okazało się, że wcale nie musiała. Sebastian bez słowa ruszył za nią. Przed drzwiami do łazienki spotkali Anię i Kaśkę. Zmierzyły Joasię pogardliwym spojrzeniem i odsunęły się, zerkając po sobie znacząco.
- Chyba jednak nie potrzebuję aż tak bardzo – mruknęła i ze spuszczoną głową wróciła na salę.
Pół godziny później Sebastian stracił cierpliwość. Aśka była tak bardzo przygnębiona, że nie mógł już na to patrzeć. Nie chciała tańczyć, stała tylko pod ścianą z dala od wszystkich.
- Chcesz wracać do domu? – zapytał łagodnie, odgarniając jej włosy z ramienia.
- Obiecałam ci ten bal – odparła.
Wpatrywała się w coś z uporem, nie odwracając się do przyjaciela. Sebastian zaintrygowany podążył za jej wzrokiem i stwierdził, że Joasia obserwuje Anię.
- Bardzo cię to zabolało, prawda? – zagadnął, także skupiając wzrok na tańczącej policjantce.
- Znam Anię od dziecka – powiedziała cicho Joasia. – Odkąd tylko sięgam pamięcią, zawsze byłyśmy przyjaciółkami. Ja… spodziewałabym się tego po każdym, ale nie po niej.
- Rozumiem.
- Nie chodzi mi wcale o to, jak mnie teraz traktuje, tylko… brakuje mi jej. Nasza przyjaźń już nigdy nie wróci.
- Skoro tak cię potraktowała, to nie była warta twojego zaufania – skwitował stanowczo Sebastian, choć wiedział, że nie zabrzmi to pocieszająco. – Pojedźmy do mnie – dodał. – Przyjemniej spędzimy czas we dwójkę niż tutaj.
Joasia pokiwała głową i wyszła za Sebastianem z budynku. Była naprawdę zmęczona całą tą imprezą, choć ledwie minęła dwudziesta pierwsza.
Okazało się, że Sebastian bardzo poważnie potraktował obietnicę miłego wieczoru. Wyjął ulubionego szampana Joasi i zamówił chińszczyznę. Kobieta nie miała się w co przebrać, a siedzenie w dość wąskiej sukience, kiedy mieli się zrelaksować, mijało się z celem. W związku z tym Sebastian dał jej swój podkoszulek, który sięgał jej ledwie do połowy uda. Zdawała się jednak nie czuć tym faktem skrępowana. Usiadła na kanapie, biorąc w rękę kieliszek szampana.
- Nie powinienem cię namawiać – powiedział Sebastian po chwili milczenia. – Niepotrzebnie się upierałem.
- Miałeś rację – westchnęła zamyślona. - Nie mogę przed nimi uciekać. Kiedy wyczują moją słabość, będzie jeszcze gorzej. Po prostu dzisiaj jakoś… nie czułam się na siłach.
- Rozumiem.
- Ale poza tym było bardzo miło – dodała, uśmiechając się do Sebastiana.
Zobaczyła błysk w jego oczach i zawstydzona spuściła wzrok, czerwieniąc się po uszy. Zaczęła nerwowo obracać w dłoniach kieliszek.
- Dobrze mi się z tobą rozmawia – powiedziała po chwili. – I w ogóle… bardzo lubię spędzać z tobą czas.
Poczuła się jak nastolatka, nieudolnie próbująca wyznać chłopakowi uczucie. Dotarło to do niej z pewnym opóźnieniem i sama nie potrafiła określić, jak czuje się odkrywszy, że jest Sebastianem zainteresowana również w aspekcie fizycznym. Zaraz jednak przypomniała sobie, że jest nosicielką HIV.
- Ja też – odparł Sebastian, wyrywając ją z zamyślenia. – Wiesz… jesteś dla mnie bardzo ważna.
Wziął Joasię delikatnie za rękę i zaczął głaskać wierzch jej dłoni. Kobieta nieco skołowana przyglądała się temu w milczeniu.
- To takie dziwne – wyszeptała nagle. – Przecież jesteśmy przyjaciółmi…
- Od przyjaźni wszystko się zaczyna – powiedział Sebastian z pewnością w głosie.
Zbliżył się do kobiety, kładąc dłoń na jej nagim kolanie. Nagle Aśka zdała sobie sprawę z niestosowności swojego stroju, było jednak za późno, by to nadrobić. Serce waliło jej jak oszalałe i oddech przyspieszył, a od miejsca zetknięcia ze skórą Sebastiana rozchodziły się po całym ciele fale gorąca. Cały czas patrzyła mu w oczy, obserwując, jak powoli zbliża się coraz bardziej. Kiedy ich usta dzieliło już najwyżej kilka centymetrów, gwałtownie się otrząsnęła.
- Przepraszam – powiedziała, odsuwając się. – Nie mogę, wiesz o tym.
- Myślałem, że… - zaczął Sebastian zdezorientowany.
- Jestem chora, pamiętasz? To niebezpieczne.
- Nie boję się – oświadczył mężczyzna stanowczo.
- Sebastian, czy ty zdajesz sobie sprawę, jak bym się czuła, gdybym się ode mnie zaraził? Nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia. Ty możesz sobie lekceważyć zagrożenie, ale ja się boję i to bardzo.
Chciała wstać w obawie, że jej argumenty wcale nie przemówiły do policjantka, ale on złapał ją za nadgarstek i delikatnie zatrzymał.
- Nie uciekaj – poprosił. – Nie będę do niczego cię zmuszać.
Opadła z powrotem na kanapę, ale nie miała odwagi spojrzeć na Sebastiana.
- Nie zrozum mnie źle – powiedziała cicho. – Nie twierdzę, że nie chcę, tylko… sam wiesz.
- Pocałunkiem się nie zarażę – odparł Sebastian z chytrym uśmiechem.
Aśka spojrzała na niego z wahaniem, a potem szybko odwróciła głowę. Miał rację, pocałunek nie mógł być niebezpieczny, ale za to bardzo niebezpieczne było zaangażowanie. I ona dobrze o tym wiedziała.

sobota, 2 lipca 2011

2. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Nieco zakłopotana zabrała delikatnie swoją dłoń i ponownie wzięła w nią długopis, udając, że skupia uwagę na raportach.
- Strasznie tego dużo – mruknęła.
Sebastian uśmiechnął się pobłażliwie, ale nie próbował już wracać do tematu. Nie chciał na nią naciskać, wiedząc, że to dla niej trudna sprawa. Poza tym powiedział już wszystko, co chciał i uważał, że ponowne wałkowanie tematu nie ma sensu.
- Chcesz to dziś skończyć? – westchnął z niedowierzaniem.
- Byłoby miło. Stary już od miesiąca dopytuje o te raporty.
Policjant burknął tylko pod nosem coś niezrozumiałego, ale bez protestów zabrał się za wypełnianie raportów.
Następnego dnia od rana siedzieli na komendzie. Jeszcze przed południem dostali informację od patrolu o poszukiwanym mężczyźnie. Od kilku tygodni wspólnie z Anią i Rafałem prowadzili sprawę dwóch zabójstw, a ich podejrzany dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Kiedy dowiedzieli się, że widziano go w okolicach lasu po południowej stronie miasta, natychmiast wsiedli w samochód i ruszyli w tamtym kierunku, powiadamiając jednocześnie drugą parę komisarzy.
Informacje od patrolu okazały się wiarygodne. Już po kilkunastu minutach czwórka komisarzy odnalazła poszukiwanego mężczyznę. Nie zamierzał jednak poddać się bez walki. Wyciągnął broń i zaczął oddawać strzały w kierunku policjantów. Zdawał się niezbyt dobrze posługiwać bronią, w związku z czym większość kul utkwiła w ziemi bądź pniach drzew. Niestety jedna trafiła Joasię w brzuch. Rana nie była głęboka, ale kobieta i tak upadła na ziemię. Rafał skuł zatrzymanego, a Ania i Sebastian rzucili się do rannej policjantki.
- Nie! – zawołała ostro Joasia, przyciskając dłoń do krwawiącego miejsca.
Ania odskoczyła zdezorientowana, ale Sebastian zachował zdrowy rozsądek. Ściągnął koszulę i położył ją ostrożnie na brzuchu przyjaciółki, zasłaniając ranę.
- Spokojnie – mruknął.
Odepchnęła go łokciem, choć Seba zachowywał rozsądną odległość od krwi. Wiedział, że Aśka jest wystraszona i nie ma to wiele wspólnego z powagą obrażeń.
- Zadzwoń do karetkę – powiedział Sebastian spokojnie, zwracając się do Ani, która jak dotąd przyglądała im się niepewnie. – No już – ponaglił ją, widząc, że nie reaguje.
Kobieta otrząsnęła się i sięgnęła po komórkę, podczas gdy Seba ukląkł obok Joasi, by mogła się o niego oprzeć. Widział, że z trudem utrzymuje się w pozycji pionowej, byle tylko nie dotknąć się do niego. Mężczyzna położył jej ręce na ramionach i stanowczym, ale delikatnym ruchem pociągnął w swoją stronę.
- Nie denerwuj się – szepnął tuż nad jej uchem, - jestem ostrożny. – Oprzyj się o mnie swobodnie i rozluźnij się. Zaraz będzie pogotowie.
Kiedy karetka zatrzymała się tuż obok nich, Aśka znowu zaczęła się denerwować. Z niepokojem obserwowała wysiadających ratowników, zerkając co chwilę w stronę Ani. Lekarz podszedł do rannej policjantki i chciał obejrzeć ranę, ale kobieta mu na to nie pozwoliła. Zasłoniła się nerwowym ruchem.
- Ja mam HIV – powiedziała przepraszającym tonem.
- Spokojnie – odparł lekarz, nie zdradzając żadnych emocji, ale to nie przekonało Joasi. – Mam rękawiczki – dodał, zauważając, że nadal zasłania się rękami.
W końcu zabrała drżące dłonie i pozwoliła się poprowadzić do karetki. Rzuciła tylko jedno spojrzenie w stronę przyjaciółki, która stała nadal w tym samym miejscu wyraźnie zszokowana.
Dwie godziny później Aśka mogła już opuścić szpital. Lekarz założył jej opatrunek, zalecił ostrożność i w tym miejscu skończyła się jego rola. Policjantka zaskoczona stwierdziła, że na korytarzu czeka na nią Sebastian.
- Myślałam, że jest w pracy – mruknęła, nieudolnie ukrywając przygnębienie.
- Byłem, gadałem ze Starym i zgodził się dać nam wolne na resztę dnia. Nawet nie pytaj, jakich argumentów musiałem użyć…
Był pewien, że w ten sposób wzbudzi w Aśce ciekawość, ale kobieta tylko uśmiechnęła się z wysiłkiem. Zrobiła kilka niepewnych kroków w stronę wyjścia, po czym ponownie się odwróciła.
- Podrzucisz mnie do domu? – zapytała.
- No jasne, chodź.
Tym razem już nie próbował organizować wspólnego spędzania czasu. Wiedział, jak bardzo Aśka jest przygnębiona całą sytuacją, a w dodatku widać było, że boli ją rana. Postanowił po prostu dać jej spokój.
Następnego dnia pierwszy pojawił się na komendzie. Chciał podjechać po partnerkę, ale już poprzedniego dnia zaznaczyła, że dotrze do pracy sama. Zrobił więc kawę i poszedł do biura asystentów, chcąc plotkami zabić czas. Kamil, Bartek i Kaśka rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami, jakby kompletnie zapomnieli o górach dokumentów rozłożonych na biurkach. Na widok komisarza zgodnie zamilkli.
- Co jest? – zapytał Seba, unosząc brwi. – Stało się coś?
- Jeszcze pytasz – mruknął Kamil.
- Podziwiam cię – dodała Kaśka. – Znosisz to z takim spokojem…
- Dokładnie – poparł ich Bartek. – Ja na twoim miejscu strasznie bym się wkurzył.
- O co wam chodzi? – zapytał Sebastian kompletnie zdezorientowany. – Coś mnie ominęło?
- No chyba słyszałeś, co powiedziała wczoraj Aśka? – odparł Kamil konspiracyjnym szeptem, który można było spokojnie usłyszeć na drugim końcu korytarza. – Anka mówiła, że byłeś przy tym.
Sebastian nadal patrzył po kolegach z niezrozumieniem wypisanym na twarzy, kompletnie zapominając o swojej kawie.
- Jak ona mogła to ukrywać? – zapytała retorycznie Kaśka. – Przecież narażała nasze życie!
- Ukrywać? – wtrącił Bartek z przejęciem. – W ogóle nie powinna zaczynać tu pracy.
- Ani tu, ani nigdzie – dodała policjantka. – Jej obowiązkiem jest trzymać się z dala od ludzi, żeby…
- Co wy bredzicie? – przerwał im Sebastian całkowicie opanowanym tonem.
Jego spokój był jedynie wynikiem zaskoczenia, które wciąż mu towarzyszyło. Czuł się, jakby przypadkiem stał się uczestnikiem jakiejś dziwnej parodii. Pierwsze co uderzyło go w tym wszystkim najbardziej to fakt, że Ania nie zachowała tajemnicy. Co prawda Aśka nie prosiła jej o dyskrecję, ale trudno było to uznać za okoliczność łagodzącą. Jako przyjaciółka powinna była wykazać się większym zrozumieniem i wyczuciem.
No i po drugie…
- Odwaliło wam kompletnie? – warknął, czując w końcu rosnącą irytację. – Wiecie cokolwiek o możliwościach zarażenia HIV?
- Wystarczająco – odparował Kamil. – Ja nie zamierzam przez nią zachorować.
W tym momencie w drzwiach stanęła Aśka. Przez chwilę jej wzrok ślizgał się po obecnych w pomieszczeniu, a potem powoli odwróciła się i poszła do biura. Sebastian rzucił tylko reszcie wściekłe spojrzenie i pobiegł za partnerką.
- Aśka… - zaczął, kiedy wreszcie ją dogonił.
Zawahał się, bo nie bardzo wiedział, co mógłby powiedzieć dalej. „Nie przejmuj się” wydawało się w tym momencie wyjątkowo nieadekwatne do sytuacji.
- Wiedziałam, że tak będzie – powiedziała spokojnie Joasia, choć głos nieco jej drżał. – Mówiłam ci, że tak właśnie reagują ludzie.
- Są po prostu zaskoczeni – spróbował Sebastian, mimo że sam w to nie wierzył. – Kiedy to przemyślą, na pewno…
- Wiesz, że to nieprawda – odparła kobieta. Odwróciła się do partnera i spojrzała mu w oczy. – Jak Stary się dowie, będzie chciał mnie zwolnić.
- Nie ma prawa.
- Jeśli będzie tego chciał, powód zawsze się znajdzie.
Joasia odwróciła się do okna, czując łzy pod powiekami. Bywały chwile, takie jak ta, kiedy swoje własne marzenia zaczynała postrzegać jako nierealne fanaberie. Nie chciała już starać się, walczyć, wolała uciec.
Sebastian zdawał się bezbłędnie odczytać jej myśli. Podszedł bliżej i przytulił delikatnie partnerkę.
- Nie zmuszaj się do niczego – powiedziała cicho Aśka. – Nie musisz mi niczego udowadniać. Wiem, że się boisz jak każdy.
- I tu się właśnie mylisz – odparł Sebastian stanowczo. – Między nami nic się nie zmieniło.
Zdawał sobie sprawę, że trudno będzie przekonać Joasię. Kiedy coś sobie ubzdurała, zmiana jej nastawienia graniczyła niemal z cudem. Niestety już pół godziny później musiał przyznać, że to najmniejszy z jego problemów. Nim minęła dziewiąta, cała komenda aż huczała od najnowszych wieści i w końcu Sebastian musiał przyznać, że faktycznie jest jedyną osobą, która nadal traktuje Aśkę normalnie.
- Pójdę zrobić kawę – mruknęła policjantka, przerywając męczące milczenie.
Wyszła z biura, nie czekając na reakcję ze strony Sebastiana. Niestety w kuchni nie czekało ją nic miłego. Ania i Kasia, które właśnie przygotowywały kawę na jej widok cofnęły się o krok i spojrzały po sobie. Aśka zażenowana spuściła wzrok. Podeszła do szafki, wyciągnęła puszkę z kawą i nieco nerwowymi ruchami zaczęła szukać cukru. Dopiero kiedy jej koleżanki opuszczały pomieszczenie, zauważyła, że w dłoniach trzymają nowe kubki i torebkę z kawą.
Nie było to jedyna nieprzyjemność, która spotkała ją tego dnia. Jeszcze przedpołudniem wezwał ją Stary. Zjawiła się w jego gabinecie bardzo podenerwowana, choć starała się to ukryć.
- Nie ukrywam, że byłbym pani wdzięczny za rezygnację z pracy – powiedział szef wprost, najwyraźniej rezygnując z subtelności.
- Nie zrobię tego – odparła Joasia bez zastanowienia. – Pracuję tu pięć lat, jestem świetną policjantką, oboje to wiemy.
- Powiem tak: nosiciel wirusa HIV to bardzo kłopotliwy pracownik. Nawet jeśli jego osiągnięcia zawodowe nie budzą zastrzeżeń.
- Dopóki nie znał pan prawdy, nie byłam kłopotliwa – odburknęła Aśka, czując, że jej strach zastępuje rosnąca irytacja.
- Nie mogę pani zwolnić z powodu nosicielstwa – powiedział Stary z niechęcią, - ale będę się pani uważnie przyglądać i wystarczy jeden fałszywy ruch. Nie zawaham się, zapewniam. A na razie jestem zmuszony wprowadzić środki ostrożności.
- Ciekawe jakie – zakpiła policjantka.
- Przede wszystkim nie ma pani prawa wstępu do kuchni ani łazienki. Zabraniam korzystania z jakichkolwiek wspólnych przedmiotów.
- To wszystko?
- Może pani odejść.
Joasia wyszła z gabinetu szefa, zamykając drzwi nieco za głośno, by można było to uznać za naturalne. Wróciła do biura, gdzie czekał na nią zaniepokojony Sebastian. Na widok jej wściekłej miny poczuł ulgę. Zdecydowanie wolał, kiedy walczyła o swoje, niż biernie przyjmowała ciosy od losu.
- Nie pozwolę im się zniszczyć – powiedziała stanowczo. – Nie tak łatwo.
- I tak trzymać – skwitował Sebastian z zadowoleniem. – Pamiętaj, że zawsze jestem z tobą.
- Dzięki.
Uśmiechnęła się do partnera i usiadła za biurkiem. Wolała jak najszybciej wypełnić raporty i oddać je Staremu, żeby nie dać mu powodu do zwolnienia. Wiedziała, że od tej chwili będzie musiała bardzo uważać na to, co robi.

piątek, 1 lipca 2011

1. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

- Naprawdę tego nie rozumiem - powiedziała Ewa, wpatrując się w siostrę. - Dlaczego nie powiesz mu prawdy?
- Dlatego, że to nie ma żadnego znaczenia - odparła Aśka. Z maniakalną wręcz precyzją układała na biurku dokumenty. Jak zawsze, kiedy Ewa rozpoczynała ten trudny dla niej temat, czuła wyrzuty sumienia.
- Aśka, w tej pracy to ma właśnie olbrzymie znaczenie - upierała się kobieta. - A co będzie, jeśli ktoś cię postrzeli czy zrani?
- Jestem ostrożna - mruknęła, jakby to coś zmieniało.
- Boże, jaka ty jesteś uparta…
- Pamiętaj, co mi obiecałaś - powiedziała Aśka, odwracając się do siostry. - Nikt nie może wiedzieć.
- O czym? - zagadnął wesoło Seba, wchodząc do biura.
Aśka rzuciła rozmówczyni wściekłe spojrzenie i wróciła do porządkowania dokumentów.
- O niczym - westchnęła Ewa i wyszła.
Sebastian uniósł brwi, ale bez zbędnych komentarzy podszedł do biurka i rzucił na nie kolejny stos raportów.
- Tomek o nas dba - zagadnął.
- Jak zwykle - mruknęła dziewczyna, starając się nie okazać zniecierpliwienia.
- Pamiętasz, że mamy dzisiaj nockę za Ankę i Rafała?
- Tak.
- Coś nie w humorku widzę?
- Jestem po prostu zmęczona - odparła, uśmiechając się z wysiłkiem.
- Może zwolnij się u Starego? Dam sobie radę sam.
- Nie trzeba, bierzmy się do roboty.
To była bardzo długa noc. Rozmowa wyjątkowo im nie szła, więc głównie wypełniali raporty, a nie było to zajęcie sprzyjające zabijaniu czasu. Kiedy nad ranem dostali wezwanie, oboje westchnęli z rezygnacją. Pojechali pod wskazany przez asystentów adres i znaleźli się w kamienicy straszącej z daleka obdrapanymi ścianami.
- Aż trudno uwierzyć, że jeszcze mieszkają tu ludzie - mruknął Seba, kończąc swoją wypowiedź potężnym ziewnięciem.
- Głównie prostytutki i narkomani - stwierdziła Aśka i bez entuzjazmu skierowała się na schody. - Mam już dość ciągłych wezwań w te okolice. Zrobiliby wreszcie porządek z tym burdelem i dali nam spokój.
Wspięli się na pierwsze piętro i zapukali do mieszkania z numerem trzynastym. Nikt im nie otworzył, za to usłyszeli podniesione głosy i serię huków. Spojrzeli na siebie znacząco, kiwnęli głowami i wyciągnęli broń. Sebastian wszedł pierwszy, wyważając drzwi, a Aśka podążyła tuż za nim. W kuchni pod oknem stał młody mężczyzna z nożem. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest pod działaniem środków odurzających.
- Rzuć nóż - zawołał Sebastian, mierząc w niego pistoletem.
- Zabiję was wszystkich! - krzyknął chłopak i rzucił się w ich kierunku.
Seba zrobił szybki unik i złapał go za nadgarstek, ale pech sprawił, że końcówka noża zahaczyła o dłoń Aśki. Zamarła, zupełnie nie zauważając, że jej partner skuwa młodocianego napastnika. Z przerażeniem patrzyła, jak po jej dłoni spływa strużka krwi. Wydawało jej się, że słyszy, jak pojedyncze krople uderzają o podłogę.
- Wszystko gra? - zapytał Seba, robiąc krok w jej stronę z zamiarem obejrzenia skaleczenia.
- Nie dotykaj! - krzyknęła ze strachem, chowając rękę.
Policjant zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na nią zaskoczony. Stali tak przez chwilę, mierząc się wzrokiem. Aśka w końcu zdołała odzyskać trzeźwość myślenia.
- Nic mi nie jest - powiedziała cicho, zakrywając skaleczenie drugą ręką.
- Chodź, w samochodzie mam apteczkę – odparł Seba, starając się nadać swojemu głosowi naturalne brzmienie.
Złapał zatrzymanego chłopaka i poprowadził go przed sobą, oglądając się tylko na partnerkę.
Kiedy czekali na radiowóz, Joasia zrobiła sobie opatrunek. Starała się nie patrzeć w stronę Sebastiana, żeby niechcący nie zwrócić na siebie jego uwagi. Przez całą drogę na komendę w jej uszach dźwięczały słowa siostry. Bardzo tego nie chciała, ale w końcu musiała przyznać jej rację: kto jak kto, ale Sebastian naprawdę powinien wiedzieć.
Teoretycznie ten dzień mieli wolny, ale i tak spędzali go wspólnie. Najpierw trochę się przespali, potem Joasia odwiozła siostrę na dworzec i jeszcze przed południem spotkała się z Sebastianem w parku. Policjant miał akurat „dyżur” z synami. Z ich matką nigdy nie miał ślubu, ale w życiu 6-letnich bliźniaków brał czynny udział.
- To co robimy? – zapytała, siadając na ławce obok partnera.
Piotrek i Paweł klęczeli na trawie kilka metrów dalej. Dopiero po chwili Aśka zauważyła, że z urządzili wyścig ślimaków i właśnie z olbrzymim zainteresowaniem oglądają jego przebieg.
- Właściwie to miałem nadzieję, że dasz się namówić na piknik – odparł Sebastian, uśmiechając się do przyjaciółki. – Wszystko co trzeba mam w samochodzie.
- To na co czekamy?
Zawołali chłopaków i poszli do auta. Po kilkudziesięciu minutach okazało się, że Seba zaplanował piknik nad rzeką. Piotrek i Paweł od razu wyskoczyli z samochodu i pobiegli do wody, dopiero po dłuższej chwili reagując na wołanie ojca.
- To chyba pierwszy taki gorący dzień w tym roku – westchnęła Joasia, odkręcając butelkę z wodą. – I akurat mamy wolne.
Mężczyzna tylko ziewnął potężnie i odwrócił się na brzuch. Jeśli nie odespał swoich ośmiu godzin, zwykle przez cały dzień był nieprzytomny.
- Sebastian, śpisz? – zapytała po chwili Joasia.
- Nie… A co?
- Możemy pogadać?
- Coś się stało? – zaniepokoił się Seba, siadając.
- Muszę ci o czymś powiedzieć…
- Zaczynam się bać – zakpił policjant, próbując rozładować atmosferę.
Joasia westchnęła tylko, wykręcając nerwowo palce, więc Sebastian zrezygnował z żartów i spoważniał.
- No mów, co się dzieje? – ponaglił ją łagodnie.
- Widzisz, ja… jestem nosicielką wirusa HIV.
Zapadło niezręczne milczenie. Aśka wyraźnie wystraszona czekała na reakcję przyjaciela, podczas gdy do niego dopiero zaczynał powoli docierać sens wyznania.
- Ale… nie masz AIDS, prawda? – zapytał po chwili Sebastian.
Pokręciła głową i nerwowym ruchem obciągnęła spódnicę.
- Przepraszam, że dopiero teraz ci mówię…
- Bałaś się mojej reakcji, prawda? – odgadł bezbłędnie policjant, o dziwo uśmiechając się nieco. – Zupełnie niepotrzebnie.
- Tym nie można się zarazić przez normalny kontakt… – zaczęła Joasia, nie podnosząc wzroku.
- Daj spokój, akurat mi nie musisz tego tłumaczyć. Idziemy popływać?
- Ja… nie mam stroju – odparła odrobinę zdezorientowana zmianą tematu i zerknęła znacząco na bokserki Sebastiana.
- No to co? Przecież masz bieliznę pod ubraniem – mruknął mężczyzna, podnosząc się z koca. – No nie marudź już, chodź.
Jeszcze chwilę się wahała, a potem zdjęła ubrania i poszła za Sebastianem. Przez pierwszych kilka minut czuła się bardzo nieswojo, bo jednak dość skąpa bielizna nie mogła jej zastąpić bikini, ale szybko się rozluźniła. Pewnie miał na to wpływ fakt, że uwielbiała pływać, ale bez wątpienia największe znaczenie miało nastawienie Sebastiana.
Zabawa rozkręcała się z minuty na minutę, a to głównie za sprawą bliźniaków. Przynieśli z samochodu dmuchaną piłkę i nakłonili komisarzy do gry w wodzie. Jedyny problem polegał na tym, że Joasia wyraźnie unikała kontaktu z dziećmi. Co prawda Sebastian nie powiedział jej tego, ale była pewna, że nie życzył sobie, by miała teraz fizyczny kontakt z jego synami.
- Aśka, nasmarujesz Pawła olejkiem? – zapytał Seba, kiedy wreszcie wyszli z wody.
Zrobił to celowo. Chciał dać jej do zrozumienia, że nie boi się zarażenia, jednocześnie nie wypowiadając tego na głos. Joasia spojrzała na niego niepewnie, ale kompletnie to zignorował, więc ostrożnie spełniła jego prośbę.
Siedzieli nad wodą aż do wieczora. W końcu, kiedy już chłopcy zaczynali przysypiać, postanowili wrócić do domu. Najpierw Seba odwiózł ich do matki mieszkającej pod miastem, a potem powoli ruszyli w kierunku centrum.
- Zmęczona? – zapytał niespodziewanie mężczyzna. – Czy zaprosisz mnie na winko i skończymy raporty?
Aśka uśmiechnęła się.
- Właściwie sam się już zaprosiłeś – zakpiła. – Ale nie będę się sprzeczać.
Pół godziny później rozsiedli się na kanapie w salonie policjantki. Seba nalał im wina, a Joasia wyciągnęła z szafki dokumenty.
- Nie wiem, czy alkohol wpłynie pozytywnie na jakość tych raportów – westchnęła, bawiąc się długopisem.
- Liczyłem raczej, że wpłynie na rozluźnienie atmosfery – odparł Sebastian, patrząc na partnerkę znacząco.
Kobieta przygryzła wargę, doskonale zdając sobie sprawę, do czego zmierza. Już zaczynała myśleć intensywnie nad przeprosinami, kiedy Seba odezwał się ponownie.
- Być może nie wyłożyłem ci tego dostatecznie jasno – powiedział spokojnie. – Myślałem, że to będzie dla ciebie oczywiste, ale widzę, jak się denerwujesz, więc może wyjaśnijmy to od ręki. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia fakt, że jesteś nosicielką. No może jedynie w tym sensie, że martwię się o twoje zdrowie.
- Strasznie mi głupio, że nic ci nie powiedziałam… - mruknęła Joasia. – Ale nikt o tym nie wie. No, poza Ewą…
- Nie powinnaś tego ukrywać – stwierdził Seba. – Nie masz się czego wstydzić. Teraz ludzie już nie mają do tego tak średniowiecznego podejścia.
- Nie wiesz, o czym mówisz – westchnęła, odkładając z rezygnacją długopis. – Ludzie reagują na to alergicznie, jakby się bali, że zarażą się przez samo wspomnienie…
- Wiem, że ci ciężko – powiedział łagodnie. – Ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Joasia poczuła, że kładzie rękę na jej dłoni. Spojrzała mu w oczy i stwierdziła, że uśmiecha się krzepiąco. Kąciki jej ust uniosły się mimowolnie. Czuła się dużo lepiej ze świadomością, że Sebastian zna już prawdę.