poniedziałek, 12 grudnia 2011

24. Nie wierzcie bliźniaczkom

Karolina zjadła przygotowaną przez policjantkę kolację, a potem Joasia dała jej ręczniki i swoją koszulkę nocną i nastolatka zniknęła w łazience. Kobieta zaczęła niezdecydowana krążyć wokół deski do prasowania. Jakoś minął jej zapał do jakichkolwiek prac domowych, ale z drugiej strony góra prania sama nie miała szansy zniknąć z fotela. W końcu wyjęła z kieszeni komórkę i wybrała numer Sebastiana.
- Cześć skarbie – przywitał się mężczyzna ciepłym głosem.
- Hej. Nie obudziłam cię?
- Skąd, zresztą to ty miałaś odsypiać – zauważył sprytnie Sebastian.
- A wiesz, zabrałam się za prasowanie – powiedziała tak swobodnym tonem, że sama usłyszała fałszywą nutę, więc postanowiła szybko przejść do rzeczy. – Dzwonię, bo wpadła do mnie Karolina. Oglądamy film i pomyślałam, że zostanie u mnie na noc. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko – dodała szybko.
W telefonie usłyszała ciszę i natychmiast wyobraziła sobie, że Sebastian unosi brwi. Przygryzła nerwowo wargę, zastanawiając się gorączkowo nad bardziej wiarygodnym wytłumaczeniem.
- Jasne, pewnie – odparł w końcu Seba, najwyraźniej nie znalazłszy niczego podejrzanego. – Cieszę się, że między tobą i dziewczynami jednak jest dobrze.
Aśka westchnęła w duchu. Teraz było pewne, że Sebastian nie potraktuje jej poważnie, jeśli znowu będzie próbowała zakwestionować swoje stosunki z bliźniaczkami.
- Tak, ja też – mruknęła. – To do zobaczenia jutro.
- Kolorowych snów.
Odłożyła telefon z powrotem do kieszeni i złapała żelazko. W ekspresowym tempie wyprasowała trzy bluzki i dopiero zdała sobie sprawę, że jej ręce trzęsą się jak u paralityka. Zanosiło się na fatalne wydarzenia, czuła to. Intuicja podpowiadała jej, że kłopoty bliźniaczek mogą w jej życiu bardzo namieszać.
- Powiedziałaś tacie? – usłyszała za sobą głos Karoliny.
- Tylko tyle, że zostajesz tu na noc. Kładź się, to był długi dzień.
Dziewczyna pokiwała głową i wyszła. Dopiero wtedy Joasia odstawiła żelazko. Psychicznie była wykończona.
Wstała z samego rana. Słońce dopiero wstawało, kiedy skierowała się do łazienki. Najpierw wzięła długą kąpiel, potem wypiła dwie kawy. Nie musiała się co prawda spieszyć, ale chciała wyjść dopóki Karolina spała. Zostawiła jej na stole wiadomość, że może zostać jak długo zechce i zapasowe klucze od mieszkania. W końcu przyszedł czas na wyjście do pracy.
- Wyglądasz fatalnie – przywitała ją na komendzie Ania. – Spałaś w ogóle?
- Niezbyt dobrze – przyznała Joasia, tłumiąc ziewnięcie. – Mam problem, musisz mi pomóc – powiedziała bez ogródek.
- Kawa?
Aśka skinęła głową i razem z przyjaciółką udała się do kuchni. Co prawda picie trzeciej kawy w przeciągu zaledwie dwóch godzin nie było najlepszym pomysłem, ale gorący napój jakoś magicznie wpływał na rozmowę.
- Siadaj i opowiadaj – zarządziła Ania, sięgając po czajnik.
- Nawet nie wiem, od czego zacząć... – mruknęła Joasia.
Podeszła do okna, krzyżując ręce na piersiach i wpatrzyła się w ludzi na ulicy. Milczała dłuższą chwilę, aż w końcu Ania zdecydowała się delikatnie przypomnieć jej o swojej obecności.
- Asiu?
- Karolina przyszła do mnie wczoraj wieczorem – powiedziała zdawkowym tonem, odwracając się do przyjaciółki i opierając o parapet. – Ponoć jak byliśmy z Sebą w Suwałkach, Elizka naćpała się, przespała z chłopakiem, a potem straszyła nim Karolinę.
- Elizka? – upewniła się Ania wyjątkowo opanowanym tonem. – Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Nie tylko tobie. Ale przecież Karolina by nie kłamała, niby po co? Zresztą, ostatecznie z nich dwóch zawsze to Eliza miała większy temperament, nie?
- Niby tak.
Aśka czekała, aż Ania powie coś więcej, ale kiedy cisza zaczęła się przedłużać, poczuła rosnącą złość.
- Tylko tyle? – warknęła. – Nic więcej mi nie powiesz?
- Tu nie ma o czym dyskutować – skwitowała Anka. – Musisz powiedzieć Sebastianowi. To jego córki, niech jakoś załatwi sprawę.
Takiej właśnie odpowiedzi Joasia się obawiała. Sama zdawała sobie sprawę, że Seba musi się dowiedzieć, ale jej zdaniem sprawa nie była tak prosta i oczywista.
- Boję się, że mi nie uwierzy – wyznała, wzdychając. – Elizka jest jego oczkiem w głowie. A poza tym… miałam problem z dziewczynami. Może pomyśleć, że robię to celowo.
- Daj spokój. Od lat się przyjaźnicie, trochę już razem przeszliście, ufacie sobie. A poza tym, teraz jesteście parą, planujecie wspólną przyszłość, przynajmniej tak mi się wydaje… - zawiesiła na chwilę głos, ale nie doczekała się komentarza, w związku z czym postanowiła kontynuować – więc w takich sprawach powinniście się jednoczyć i wspierać. Chcesz tego czy nie, wiążąc się z Sebastianem, zaczynasz pełnić rolę… no, może nie matki, ale pewnego rodzaju opiekunki dziewczyn.
- Jeśli chciałaś mnie pocieszyć, osiągnęłaś odwrotny skutek – mruknęła Joasia.
- Zdaje się, że prosiłaś o radę, nie o pocieszenie – zauważyła cierpko Ania.
- Chodzi mi tylko o to, że… - westchnęła i ponownie odwróciła się do okna. – Czuję, że to się źle skończy. Po prostu to czuję.
- Aśka, musisz porozmawiać z Sebastianem. Musisz. Wiem, że się boisz, rozumiem to, ale Eliza jest jego córką. Nie masz wyboru. I im szybciej to zrobisz, tym lepiej.
Kobieta pokiwała głową w milczeniu, choć sama nie była tego taka pewna.
Dzień dłużył się komisarzom strasznie. Sebastian krążył po biurze, czytał gazetę, układał pasjansa, aż w końcu przeciągał się w fotelu i ziewał, a Joasia w tym czasie po prostu wypełniała raporty. Starała się skupić na nich ze wszystkich sił, żeby w ten sposób odsunąć od siebie nieprzyjemne myśli.
Dopiero po południu coś zaczęło się dziać. Tomek wpadł zaaferowany do biura komisarzy, a za nim przybiegła Kaśka. Zanim mężczyzna zdołał złapać oddech, pierwsza przekazała przyjaciołom dobre wieści.
- Namierzyliśmy Wejchera! – oznajmiła.
- Gdzie? – zapytali komisarze jednocześnie.
- Informatorzy twierdzą, że ukrywa się pod miastem. Ponoć mieszka w jakiejś ruinie w Cichoniach.
- Organizujcie ATeków, jedziemy tam – zarządził Seba.
- Nie ma czasu na ATeków! – krzyknęła Joasia, wkładając broń do kabury. – On może tam trzymać Jasia!
- Właśnie – powiedział mężczyzna, przytrzymując partnerkę za nadgarstek. – Chcesz zaryzykować jego życie?
Joasia skrzywiła się. Nie lubiła, kiedy Seba stawiał ją pod ścianą, zwłaszcza jeśli proponowane przez niego rozwiązanie bardzo jej nie leżało. Widać było, że się waha, nikt jednak nie czekał na jej zgodę. Bartek i Kaśka już wybiegli z biura, żeby jak najszybciej zorganizować wsparcie.
- I załóż kamizelkę – dodał Seba, puszczając kobietę.
Prawie godzinę później znaleźli się wreszcie nieopodal starej chaty w Cichoniach. Wszystkie domy w wiosce mieściły się w dużych odstępach, nie brakowało też bujnej roślinności, więc policjanci mieli wystarczająco miejsca i osłony, by podejść do budynku bez zwracania na siebie uwagi.
Poszukiwany Antoni Wejcher faktycznie był w środku. Wtargnięcie antyterrorystów bardzo go zaskoczyło, jednak dzięki chwilowemu rozluźnieniu policjantów udało mu się użyć schowanej broni. Nie miał szans na ucieczkę, więc strzelił na oślep. Pech chciał, że kula trafiła stojącą tuż obok wejścia policjantkę. Sekundę później kilkanaście kolejnych utkwiło w ciele poszukiwanego pedofila.
- Kaśka! – zawołała Joasia, widząc, że asystentka osuwa się na ziemię.
Dobiegła do niej w tym samym momencie co Kamil.
- Nie ma pulsu – powiedział asystent.
Aśka rzuciła mu tylko jedno spojrzenie i nie czekając na nic, zrobił dwa wdechy ratownicze. Potem kobieta przystąpiła do masażu serca.
W tym czasie Sebastian wezwał karetkę. Obserwował ukochaną w milczeniu. Wszyscy jakby zastygli, bojąc się, że każdy ruch mógłby zaszkodzić.
Karetka przyjechała kilka minut później i zabrała Kasię do szpitala. Razem z nią zdawało się zniknąć całe napięcie. Seba z pewnej odległości obserwował, jak Joasia opuszcza budynek. Podszedł do niej dopiero chwilę później, kiedy stała przy samochodzie, oparta o maskę i wyraźnie na niego czekała. Bez słowa otworzył samochód, podał jej chusteczki nawilżające i obserwował, jak próbuje zetrzeć z rąk krew.
- Wejcher nie żyje – odezwał się po dłuższej chwili. – Zginął na miejscu.
- Nie ma tam Jasia, prawda? – zapytała z nadzwyczajnym spokojem.
- Nie. Ale w piwnicy jest sporo rzeczy, które z całą pewnością należały do dzieci. Poza tym jest sporo płyt i wszystko wskazuje na to, że z pornografią dziecięcą.
Policjantka zamyślona pokiwała głową. Coś jej podpowiadało, że w tym miejscu sprawa się zamyka i więcej o chłopcu nie usłyszą.
- Mam nadzieję, że Kaśka z tego wyjdzie - powiedziała w końcu.
- Jest w naprawdę poważnym stanie.
- Wiem.
- Wracamy na komendę?
- Chciałabym jeszcze się tu rozejrzeć – oznajmiła Joasia. Nie miała wątpliwości, że technicy sprawdzą wszystko wystarczająco dokładnie, ale wiedziała też, że poczuje się lepiej, jeśli weźmie w tym udział. – To nie potrwa długo.
- W takim razie zabierzesz się z Kamilem, ok?
Spojrzała na partnera trochę zaskoczona. Zwykle zostawał z nią, nawet jeśli uważał, że to strata czasu. Pokiwała jednak głową bez zbędnych komentarzy i ruszyła w stronę budynku.
Mimo głębokiego przekonania, że nie spędzi w Cichoniach wiele czasu, na komendę wróciła dopiero po osiemnastej. Technicy zabezpieczyli mnóstwo dziecięcych ubranek i zabawek, a także całą kolekcję filmów z pornografią dziecięcą. Pozostawało już tylko sprawdzić, czy jest na nich poszukiwany Jaś.

wtorek, 6 grudnia 2011

23. Nie wierzcie bliźniaczkom

Eliza skierowała się do łazienki. Awantura z siostrą nie wpłynęła pozytywnie na jej humor. Mogła nie zgadzać się z ojcem, mogła się z nim kłócić, ale z Karoliną zawsze trzymały się razem. Tymczasem wszystko wskazywało na to, że ich relacje się zmienią.
Zdjęła koszulę nocną i przejrzała się w lustrze. Na całym ciele miała siniaki. Na ramionach widniały wyraźne, sine ślady po palcach Bartka. Krocze bolało ją, przypominając miniony wieczór. Nie żałowała jednak. Powtarzała sobie, że osiągnęła swój cel. Bartek zobaczył, na ile ją stać i na pewno jej nie zostawi.

Komisarze spotkali się pod komendą. Kiedy Sebastian parkował samochód, Aśka właśnie szła przez przejście. Mężczyzna zamknął auto i podszedł do niej. Ku jego zaskoczeniu sama się do niego zbliżyła i cała mu całusa w policzek.
- Dlaczego nie chciałaś, żebym po ciebie przyjechał? – zapytał, obejmując ją delikatnie i kierując się do wejścia.
- Musiałam ochłonąć. Co słychać u dziewczyn?
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia… Zamieniłem z Karoliną kilka słów, ale trudno to nazwać rozmową.
- Nastolatki – westchnęła kobieta.
Poszli prosto do Starego, chcąc jak najszybciej wszystko mu wyjaśnić. Woleli sami przyznać się do przewinień, niż czekać, aż szef dowie się od osób postronnych. Nie był zadowolony, kiedy usłyszał, że komisarze zrobili sobie dwa dni wolnego, nie informując go o niczym, jednak, ku poirytowaniu Joasi, przyjął tłumaczenie o chorej matce. Bez komentarza natomiast pozostawił ich wypadek i kazał prowadzić sprawę tak jak do tej pory.
- No to się nam upiekło – podsumował Seba.
- Tak, mogło być gorzej.
- Coś cię martwi? – zapytał, zauważając, że Joasia jest dziwnie zamyślona.
- Jak tylko weszłam do domu, dzwonili ze szpitala – przyznała niechętnie, nie patrząc na partnera. – Matka zmarła dziś w nocy.
Sebastian nie bardzo wiedział, co na to odpowiedzieć. Trudno było okazywać współczucie po tym wszystkim, co mówiła na jej temat, ale z drugiej strony widać było, że przykra wiadomość po niej nie spłynęła. Objął więc delikatnie kobietę i poklepał po ramieniu.
- Gdybym miała jeszcze jedną szansę… - urwała i westchnęła. – Zresztą, to bez znaczenia. Zrobisz mi kawę?
Natychmiast się zgodził i zniknął w kuchni szczęśliwy, że Aśka sama zakończyła temat.
- Słyszałem o waszym wypadku – zagadnął Bartek, znalazłszy Sebastiana w kuchni. – Myślicie, że to może mieć związek z tą sprawą?
- Nie mam bladego pojęcia – westchnął Seba.
- Może zorganizować wam ochronę?
- Nie trzeba. Możesz zapytać Aśkę, ale chyba oboje wiemy, co ci odpowie.
Asystent uśmiechnął się tylko. Wszystko już znali panią komisarz od tej strony.
- Mam dla was trochę informacji – oświadczył.
- To czekaj, zrobię kawę i pogadamy w biurze. Nie będę potem wszystkiego Aśce powtarzał.
Kiedy weszli do biura, pani komisarz siedziała na parapecie z głową opartą o ścianę i zamkniętymi oczami. Sebastian tylko westchnął. Podszedł do niej i delikatnie potrząsnął jej ramieniem.
- Nie śpię – wymamrotała, podnosząc się niechętnie.
Seba podał jej kawę i zajął miejsce za biurkiem.
- No więc tak – zaczął Bartek, - w tym grobie, o który pytaliście leży niejaki Stanisław Grzeszczak. Zmarł w 1963 roku.
Komisarze spojrzeli po sobie.
- Według plotek to tam powinien spoczywać Set – mruknęła Joasia. – Na grobie obok jest data śmierci sprzed trzystu lat. Set miał nie żyć co najmniej tyle samo.
- Set? – zapytał Bartek wyraźnie zaintrygowany.
- Wiesz coś o tym Grzeszczaku? – zapytał Seba, starając się oddzielić fakty od plotek.
- Nauczyciel, zasłużył się podczas wojny. Generalnie nic ciekawego nie ma.
- A zleciłeś badanie nagrobka biegłym?
- Powstał mniej więcej pięćdziesiąt lat temu, podobnie jak ten obok.
- Czyli ktoś nas wypuszcza – skwitowała Aśka.
- Tak? Bo dla mnie to się po prostu kupy nie trzyma – odparł Sebastian, patrząc na partnerkę sceptycznie.
- Pomyśl przez chwilę. Najwcześniejsze doniesienia o zbrodniach popełnionych w tamtym domu pochodzą z 1948 roku. Oba groby powstały około 1960 roku. Miejsce, gdzie według legendy spoczywa Set, zajmuje zwykły człowiek. Ale jednak ktoś wystylizował ten grób na miejsce czci satanistów, jednak w jakimś celu ten staruszek opowiedział mi legendę, w jakimś celu ginęli tam ludzie. Bartek, przeszukałeś bazę pod kątem portretu pamięciowego?
- No tak, nawet dwa razy – westchnął asystent. – Wytypowałem jednego gościa, który według mnie mógłby pasować, ale wiesz… mamy jego zdjęcie sprzed dwudziestu lat.
- Pokaż mi je.
Bartek położył przed policjantką fotografię i razem z Sebastianem czekali na komentarz. Kobieta przez dłuższą chwilę przyglądała się mężczyźnie w średnim wieku.
- To może być on – powiedziała po chwili. – Jest bardzo podobny… Ale głowy nie dam. Jak się nazywa?
- Antoni Wejcher.
Aśka wpisała do bazy podane nazwisko i zagłębiła się w lekturze.
- Gość ma teraz 81 lat – mruknęła. – Czyli w momencie popełnienia pierwszej zbrodni miałby… 19. To możliwe.
- Masz tam coś jeszcze? – zainteresował się Seba, zaglądając jej przez ramię.
- Był podejrzany o pedofilię i gwałt na siedmioletniej dziewczynce. Jednak jej rodzice utrudniali śledztwo, nic mu nie udowodniono.
- Takie były czasy – wtrącił się Bartek. – Gwałt, a co dopiero na dziecku… Wstyd.
- To naprawdę może być on – powiedziała Joasia zamyślona, wpatrując się w fotografię na monitorze.
- No i to nawet miałoby sens. Jeśli to faktycznie on, mógł stworzyć całą tę satanistyczną aurę jako przykrywkę dla swoich seksualnych zboczeń – zauważył Seba.
- Musimy go znaleźć. Bartek, przekaż to zdjęcie i portret pamięciowy do wszystkich patroli, taksówkarzy, mediów. Nawet nie chcę myśleć, co mogło stać się z Jasiem…
Tego dnia nie mogli wiele zdziałać. Pojechali raz jeszcze do rodziców zaginionego chłopca, jednak nie dowiedzieli się niczego istotnego.
- Nie wiem, czy jest sens wracać jeszcze na komendę – mruknęła Aśka, zerkając na zegarek. – Dochodzi szesnasta.
- Chyba masz rację. Nic nie zrobimy, dopóki nie znajdą tego Wejchera. To co, jedziemy do mnie czy podrzucić cię do domu?
- Do domu – zadecydowała Joasia. – Powinieneś spędzić trochę czasu z córkami, a ja… może uda mi się odespać.
Tym razem Sebastian nie spierał się z partnerką. Uśmiechnął się tylko i otworzył jej drzwi od samochodu.
Samotny wieczór okazał się bardzo dobrym pomysłem. Pani komisarz już dawno nie miała tylu czasu na domowe obowiązki. Mimo praktycznie w całości nieprzespanej poprzedniej nocy, jakoś nie czuła się szczególnie zmęczona. Wolała zająć czymś ręce, więc zabrała się za odkładane już od dawna prasowanie.
Poczuła lekkie poirytowanie, kiedy przerwał jej dźwięk domofonu. Nie spodziewała się gości, więc przeszło jej przez myśl, żeby w ogóle nie reagować. Koniec końców jednak poszła sprawdzić, kto się do niej dobija, nie mogąc być do końca pewną, że to nic ważnego.
- To ja, Karolina – odezwał się głos w słuchawce. – Mogę wejść?
Aśka była trochę zaskoczona, ale bez wahania wpuściła nastolatkę. Kiedy chwilę później zobaczyła jej nienaturalnie bladą twarz, poważnie się zaniepokoiła.
- Chodź, chodź – powiedziała, obejmując dziewczynę ramieniem i prowadząc do salonu. – Chcesz coś do picia?
Karolina pokręciła głową i przycupnęła na brzeżku kanapy. Aśka zajęła miejsce na fotelu, splotła ręce na kolanach i pochyliła się w stronę nastolatki.
- Co się stało? – zapytała łagodnie.
- Tata nie wie, że do ciebie przyszłam – zaczęła nieskładnie dziewczyna, nerwowo wyginając palce.
Nie patrzyła na policjantkę, a Joasia miała dziwne wrażenie, jakby znowu znalazła się na przesłuchaniu ofiary przestępstwa.
- Karolina, cokolwiek by to nie było, możesz mi powiedzieć – oświadczyła spokojnie.
- Ja nawet chciałam powiedzieć ojcu, ale…
Urwała i westchnęła. Widać było, że coś ją dręczy, jednak Asia nie naciskała. Postanowiła spokojnie zaczekać, aż dziewczyna sama zdecyduje się mówić.
- Jak tata zadzwonił, że nie wrócicie jednak w niedzielę – zaczęła Karolina po dłuższej chwili, - Eliza postanowiła spotkać się z Bartkiem. Poprosiła mnie, żebym wyszła do koleżanki, chciała mieć wolną chatę.
Aśka natychmiast domyśliła się zakończenia. Była już niemal pewna, że owy Bartek zgwałcił Elizę, nie mogła jednak zrozumieć, jakim cudem Sebastian niczego nie zauważył. Sporo samokontroli kosztowało ją milczenie i cierpliwe oczekiwanie na dalszy ciąg historii.
- Chciała się z nim przespać. To znaczy właściwie nie wiem, czy chciała… ale w każdym razie planowała. Jak wróciłam w nocy… w kuchni leżała butelka po wódce i prochy. A Elizka była kompletnie naćpana.
Policjantka spojrzała na Karolinę z niedowierzaniem. Jakoś nie mieściło jej się w głowie, żeby córka Sebastiana mogła sięgnąć po narkotyki.
- Jesteś pewna, że wzięła je z własnej woli? – zapytała spokojnie, choć w środku wszyscy się w niej gotowało.
- Tak. Rano się pokłóciłyśmy. Powiedziała, że jeśli spróbuję powiedzieć ojcu, naśle na mnie Bartka…
Dopiero w tym momencie Joasia zauważyła, że nastolatka ma policzki mokre od łez. Opanowując emocje, przesiadła się na kanapę i objęła ją ramieniem.
- Naprawdę chciałam powiedzieć ojcu – płakała dziewczyna, - ale strasznie by się wściekł, a Bartek jest od nas trzy lata starszy…
- Nie musisz się go bać – powiedziała policjantka. Pogłaskała Karolinę po policzku, jednocześnie ocierając jej łzy. – Załatwię to.
- Ale jak?
- Nie martw się – odparła wymijająco, bo sama nie bardzo wiedziała, jak powinna postąpić w takiej sytuacji.
- Asia… mogę zostać u ciebie na noc? – zapytała cicho nastolatka, podnosząc w końcu wzrok.
Joasia zawahała się tylko przez moment, a potem uśmiechnęła się ze spokojem.
- Oczywiście.

piątek, 2 grudnia 2011

22. Nie wierzcie bliźniaczkom

Dopiero wieczorem zdołali zakończyć składanie zeznań na komisariacie. Oboje byli już zmęczeni, ale nie mogli spędzić w Suwałkach kolejnej nocy. Już i tak stracili drugi dzień pracy i dobrze wiedzieli, że bez względu na okoliczności jutro muszą pojawić się na komendzie.
- Zdajesz sobie sprawę, że Stary dowie się o naszej nieobecności, prawda? – zapytała Joasia nieco natarczywym tonem, kiedy samochodem zastępczym wyjeżdżali z Suwałk.
- Trudno – odparł mężczyzna, włączając wycieraczki. – Na pewno nie powieszę się z tego powodu.
- Co mu powiemy?
Seba wzruszył ramionami. Bardziej od Starego martwiły go wyniki śledztwa związanego z ich wypadkiem. Jedno wiedzieli już na pewno: przewody hamulcowe zostały przecięte.
- Masz jakieś podejrzenia? – odezwała się kobieta ponownie, zmieniając temat na bardziej zajmujący.
- Potencjalnie podejrzanych mogą być dziesiątki – mruknął Sebastian, nie patrząc na partnerkę.
- Nie masz ochoty ze mną rozmawiać?
Westchnął.
- Po prostu zastanawiam się nad tym wszystkim – powiedział w końcu nieco łagodniejszym tonem. – Może to ma związek ze śledztwem, które prowadzimy?
- Przecież byliśmy sześćset kilometrów od domu. Gdyby ktoś z tych pseudosatanistów chciał nas zabić, miał ku temu mnóstwo okazji, nie ruszając się z miasta.
- A może właśnie o to chodzi – upierał się Sebastian. – Może w ten sposób chcieli odsunąć od siebie podejrzenia.
- Musiałoby im bardzo zależeć…
- Jeśli masz rację i faktycznie ktoś włożył tyle pracy w stworzenie całej tej satanistycznej aury, musi być mu bardzo nie na rękę, że wokół tego węszymy.
- To musiało stać się na parkingu przy tym barze. Wiesz, tam gdzie jedliśmy kebaby – powiedziała Aśka.
- Pewnie tak. Ale to niczego nie zmienia.
- Stary na pewno będzie chciał wiedzieć…
- Aśka, dałabyś spokój. Powiemy Staremu, jak było i tyle.
Skrzywiła się i nic nie powiedziała. Sebastian wiedział, że wspominanie szefowi o chorej matce nie było jej na rękę, ale nie pozostawało im nic innego. Oboje zdawali sobie sprawę, że Stary będzie wściekły i w dodatku całkiem słusznie.
- Myślę, że powinnaś pomieszkać na razie z nami – oznajmił niespodziewanie Sebastian.
Aśka spojrzała na niego z przekorą.
- Czyżby? – zapytała. – A niby w jakim celu?
- Jeśli ktoś raz spróbował nas zabić, może to zrobić ponownie – odparł mężczyzna cierpliwie, choć wyczuł, że natrafił na opór.
- A skąd założenie, że ja potrzebuję twojej ochrony?
- Oboje jesteśmy w niebezpieczeństwie i jeśli będziemy razem…
- Ach, czyli to ja mam cię chronić? – zakpiła.
Sebastian pokręcił głową, wzdychając ciężko.
- Aśka, nie mam siły ani ochoty się z tobą kłócić. To była tylko propozycja, jeśli nie chcesz – trudno. Jakoś to przeżyję.
Kobieta odwróciła się do okna i zamyśliła. Sebastian stawał się coraz bliższą jej osobą, a mimo tego traktowała go bardzo chłodno. Chciała, żeby ich uczucie przetrwało, ale jednocześnie nie robiła nic, żeby mu pomóc.

Zegarek na piekarniku wskazywał godzinę dziewiętnastą. Normalnie w sierpniu o tej porze było jeszcze całkiem widno, ale tego dnia niebo spowijały ciemne, burzowe chmury, w związku z czym w większości mieszkań paliły się już światła.
Eliza krążyła po kuchni, co chwilę zaglądając do piekarnika, gdzie dopiekała się pizza. Do spotkania z Bartkiem została jeszcze godzina, ale wszystko właściwie było już gotowe. W lodówce stała wódka i cola, na stole w salonie chipsy i ciastka, a w jej pokoju leżały przygotowane ubrania. Ponownie zerknęła na zegarek i postanowiła wreszcie się przebrać.
Randkę planowała już od dawna, a kiedy ojciec oświadczył, że wyjeżdża, nadarzyła się idealna okazja. Niby często nie było go w domu, ale przebywał wtedy w mieście i w każdej chwili mógł wpaść po coś do mieszkania. To z całą pewnością zrujnowałoby jej randkę i, zapewne, przyprawiłoby ją o szlaban. Tym razem jednak wszystko było perfekcyjnie przygotowane. Po kolejnym telefonie do ojca upewniła się, że dopiero wyjeżdża z Suwałk, co dawało jej co najmniej kilka godzin spokoju. Siostrę wyprawiła do koleżanki, tak więc miała pewność, że nikt nie będzie im przeszkadzał.
To nie miała być zwykła randka, jakich wiele miała na swoim koncie. Tym razem chciała posunąć się dalej. Bartek był od niej trzy lata starszy i postanowiła mu udowodnić, że nie jest już gówniarą, że może zaspokoić jego „męskie” potrzeby.
W łazience wzięła szybki prysznic, śpiewając pod nosem. Pełna była entuzjazmu, nie przyjmowała do wiadomości, że coś mogłoby pójść nie tak. Włożyła przygotowaną wcześniej bieliznę, na którą składały się czarne stringi i bardzo skąpy stanik w tym samym kolorze. Zrobiła odważny, ale nie wyzywający makijaż, ułożyła niedbale włosy i poszła do pokoju po ubrania. Przygotowała sobie obcisłą tunikę ze sporym dekoltem i ciemne pończochy. Z końcowego efektu była na tyle zadowolona, by uśmiechnąć się do swojego odbicia.
Bartek pojawił się punktualnie. Przyniósł dziewczynie czerwoną różę i pocałował ją w policzek na powitanie. Eliza zaprosiła go do salonu, gdzie przyniosła pizzę i alkohol.
Wieczór mijał w bardzo romantycznej atmosferze. Obejrzeli przyniesiony przez Bartka horror, siedząc w objęciach na kanapie. Eliza ledwie dostrzegała akcję na ekranie telewizora, cały czas zastanawiając się, jak wykonać pierwszy krok. Dopiero kiedy pojawiły się napisy końcowe, chłopak przejął inicjatywę. Położył dłoń na udzie nastolatki i wsunął ją pod tunikę. Dziewczyna odwróciła się do niego. Zaczęli się całować.
Nie wiadomo kiedy piękny obrazek zamienił się w koszmar. Bartek zaczął brutalnie obmacywać dziewczynę i puścił ją dopiero kiedy po jej policzkach popłynęły łzy.
- Myślałem, że tego chcesz – powiedział ze złością. – Po cholerę mnie tu zapraszałaś?
- Bo chcę… ale to boli – odparła drżącym głosem, poprawiając ubrania.
- Mam na to sposób – oświadczył. – Wyjął z kieszeni spodni małą torebkę w białym proszkiem i pokazał nastolatce. – Masz strzykawkę?
- Co to jest? – zapytała cicho Elizka, choć dobrze znała odpowiedź.
- Coś, po czym będzie ci cudownie.
- A ja nie mogę… Ojciec na pewno zauważy…
- Przecież go nie ma.
Dziewczyna nadal wyglądała na niezdecydowaną, co bardzo zniecierpliwiło Bartka.
- Dobra, nie będę tracił czasu – rzucił.
Wstał i skierował się do drzwi.
- Zaczekaj! – zawołała za nim nastolatka. – Strzykawka powinna być w apteczce.
Wstała i na nieco drżących nogach podążyła do kuchni, gdzie trzymali lekarstwa. Podała chłopakowi strzykawkę i obejmując się ramionami obserwowała, jak przyrządza mieszankę.
- Daj rękę – powiedział po chwili. – Pomogę ci się wkłuć.
Po chwili zawahania Eliza wyciągnęła rękę i obserwowała, jak Bartek robi jej zastrzyk. Ojciec od dziecka wpajał jej lęk przed narkotykami i to pewnie dlatego spodziewała się jakiejś gwałtownej reakcji organizmu. Tymczasem zmiany przychodziły powoli, niemal niezauważalnie. Wraz z upływem czasu decyzja o wzięciu narkotyku zdawała jej się coraz mniej ryzykowna, a nawet całkiem rozsądna. Siostrę, a także ojca ze swoją kochanką, jak nazywała Aśkę, zaczęła postrzegać jako wrogów, którzy chcieli po prostu pozbawić ją przyjemności.
Więcej się nie wahała. Poszła z Bartkiem do łóżka i nic, co robił już nie wydawało jej się brutalne.

Komisarze dotarli do Krakowa dopiero nad ranem. Rozstali się w raczej nieprzyjemnej atmosferze, choć pożegnali się krótkim pocałunkiem. Sebastian zaczekał, aż Joasia wejdzie do klatki i pojechał do siebie. Dziewczyny jeszcze spały, ale nie było w tym nic zaskakującego, bo zegarek wskazywał dopiero czwartą. Za trzy godziny Seba miał spotkać się z partnerką na komendzie, tak więc wiele odpoczynku mu nie została. Zastanawiał się, czy w ogóle powinien się kłaść, bo po tak krótkim śnie mógł wstać jeszcze bardziej zmęczony.
- W lodówce jest obiad – odezwała się nagle Karolina.
Sebastian aż podskoczył. Odwrócił się natychmiast i stwierdził, że dziewczyna stoi oparta o framugę drzwi z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Podgrzać ci? – dodała po chwili.
- Nie trzeba – odparł Seba. – Dlaczego nie śpisz? Jeszcze wcześnie.
- Słyszałam, jak otwierasz drzwi. Miałeś wrócić wczoraj, co was zatrzymało?
- Praca – mruknął policjant, przetrząsając plecak w poszukiwaniu ładowarki do telefonu. – Ale rozmawiałem z Elizką, mówiłem, że będę dzisiaj, nie powiedziała ci?
- Powiedziała.
Mężczyzna wyczuł, że nastolatka z jakiegoś powodu jest na niego zła.
- Co robiłyście? Wszystko w porządku? – zapytał, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej
Karola wzruszyła ramionami, nadal nie spuszczając oczu z ojca. Sebastianowi przyszło do głowy, że kiedyś ich rozmowy wyglądały zupełnie inaczej i zaczął poważnie się zastanawiać, czy to wina dojrzewania, czy może przegapił jakiś istotny szczegół.
Tego ranka nie udało mu się niczego wyciągnąć z córki niczego więcej. Przespał się dwie godziny i pojechał na komendę. Jego nastrój daleki był od pozytywnego. Dobrze wiedział, że rozpoczynający się dzień może być poważnym sprawdzanego dla jego cierpliwości i odporności.
Kiedy Seba wyszedł z domu, Karolina włączyła muzykę i celowo zaczęła zachowywać się na tyle głośno, by obudzić siostrę. Elizka wstała z bolącą głową, wciąż nieco oszołomiona. Podniosła się z łóżka tylko dlatego, że chciała uciszyć siostrę. Ta jednak zdała się wojowniczo nastawiona.
- Odbiło ci już do reszty? – zapytała, ledwie zobaczyła Elizę. – Wiedziałam, że będziesz pić, ale nie sądziłam, że jesteś aż tak głupia, żeby ćpać!
- Odwal się.
- Zobaczymy, co powiesz, jak ojciec się dowie.
- Tylko spróbuj mu powiedzieć – warknęła Elizka, zbliżając się gwałtownie do siostry.
- A co mi zrobisz? – odparowała Karolina.
- Ja nic, ale Bartek na pewno chętnie sobie z tobą porozmawia.
- Eliza, co ty wyrabiasz? Co się z tobą dzieje? On ma na ciebie zły wpływ…
- Gadasz jak ojciec.
- I ma rację – upierała się Karolina. – Tylko spójrz na siebie…
- Jesteś zwyczajnie zazdrosna – podsumowała Eliza, odgarniając do tyłu włosy. – Mam chłopaka i to starszego, a ty nie. W dodatku jesteś jeszcze dziewicą.
Powiedziała to takim tonem, jakby używała największej obelgi.
- Ty też byłaś, do wczoraj – powiedziała cicho Karolina.
Odwróciła się i poszła do kuchni tylko po to, by przerwać dyskusję.