poniedziałek, 6 czerwca 2011

1. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

- Więc? - zagadnął Seba, kiedy po raz kolejny nie doczekał się odpowiedzi. Aśka siedziała na sofie ze skrzyżowanymi nogami i sączyła piwo. Spojrzała zamyślona na przyjaciela i westchnęła, ale nadal milczała. - Aśka, nie wmówisz mi, że ten twój marazm od kilku dobrych dni wziął się z niczego.
- Zaproponowałeś mi piwo tylko po to, żeby wziąć mnie na spytki? - warknęła dziewczyna, zmieniając pozycję na wygodniejszą.
- Dobra, nie chcesz to nie mów, ale w razie czego zawsze możesz do mnie przyjść.
- Zapamiętam - mruknęła bez entuzjazmu. Odstawiła na szafkę pustą butelkę i wstała. - Będę już lecieć, Marek nie lubi jak późno wracam.
Sebastian uniósł brwi.
- Odkąd to ty się taka grzeczna zrobiłaś? - zakpił.
Nie odpowiedziała. Podeszła do przedpokoju, założyła buty i kurtkę i otworzyła drzwi.
- Widzimy się w pracy - powiedziała na odchodne.
- Czekaj, zamówię ci taksówkę...
- Nie trzeba, na razie.
Wyszła szybkim krokiem, nie patrząc na niego.
- Napisz mi smsa, jak będziesz w domu! - zawołał za nią Seba i zamknął drzwi.
Zwykle odprowadzał ją chociaż do furtki, ale tego dnia wyraźnie nie miała ochoty na jego towarzystwo. Od jakiegoś czasu chodziła struta, burczała na każdego i nawet praca zdawała się już nie sprawiać jej przyjemności. Trzecie z kolei podejście do szczerej rozmowy mógł uznać za nieudane.
- Trudno - mruknął, drapiąc za uchem burego kocura, - może sama mi w końcu powie. No nie patrz tak na mnie - dodał, zwracając się do zwierzaka, - ostatecznie mądra z niej dziewczyna, nie?
Oczywiście odpowiedzi się nie doczekał. Kocur zeskoczył z szafki i czmychnął do kuchni, a Seba chcąc nie chcąc poszedł pod prysznic.
Następnego dnia na komendzie Aśka pojawiła się spóźniona. Wbiegła do biura w rozpiętej kurtce, z szalikiem niedbale zawiązanym na szyi i roztrzepanymi włosami.
- Przepraszam za spóźnienie - wypaliła od progu, - zaspałam.
- Yhym, popraw bluzkę – odparł Seba złośliwie.
Spojrzała na swoje ubranie i natychmiast rzuciły jej się w oczy krzywo zapięte guziki. Oblała się delikatnym rumieńcem, poprawiła bluzkę i bez słowa usiadła za biurkiem.
- Stary o mnie nie pytał?
- Nie, zresztą... nie ma go. Tomek mówił, że jak skończymy zaległe raporty, możemy urwać się wcześniej.
- Super - skwitowała z ironią.
Zauważyła pytające spojrzenie Sebastiana, więc szybko zabrała się za wypełnianie dokumentów. Kolejna kłótnia z Markiem doprowadziła ją do wściekłości, więc myśl o całym dniu spędzonym na komendzie przyjmowała z ulgą, a teraz musiała pogodzić się z faktem, że za jakieś dwie godziny znowu przekroczy próg swojego mieszkania.
Na końcu zdania postawiła z zamachem kropkę, dziurawiąc przy okazji kartkę. Zamknęła na moment oczy, żeby choć trochę się uspokoić, ale nie pomogło. Kiedy ponownie je otworzyła, stwierdziła, że Sebastian przygląda jej się z troską.
- Nie mam ochoty na zwierzenia - warknęła ostrzegawczo.
- A ja nie mam zamiaru cię namawiać. Ale jak chcesz, to możemy skoczyć na strzelnicę. No chyba że musisz wracać do Marka... - dodał niewinnym tonem.
- Możemy iść - odparła chłodno.
- No to ja zrobię kawki.
Niecałe trzy godziny później pojedynkowali się na strzelnicy. Aśce jak zwykle w takich sytuacjach poprawił się humor. Niemal za każdym razem wygrywała, ale zawsze sprawiało jej to taką samą przyjemność.
- Oj, Seba, Seba, ja chyba te twoje tarcze Staremu pokażę - zakpiła. - Jak będę chciała zmienić partnera, skuteczność murowana.
- Bardzo zabawne. Rewanż?
- Zawsze - odparła, szczerząc zęby.
Kolejna przegrana wcale nie pogorszyła humoru Sebastiana. W duchu był bardzo z siebie zadowolony, widząc, że Aśka nareszcie się rozluźniła.
- Zgłodniałam - powiedziała, - chodźmy do tego baru na dół.
- Oj, Aśka, ty masz żołądek bez dna... - westchnął.
Pokazała mu język i pierwsza skierowała się na schody. W barze przy strzelnicy jedzenie pozostawiało wiele do życzenia, ale komisarze bywali tam tak często, że zdołali już wybrać sobie z menu coś jadalnego. Zamówili jak zwykle naleśniki i czekali, popijając kawę.
- Przepraszam - mruknęła Aśka znienacka. - Za wczoraj i w ogóle... Aj, ostatnio jakoś nad sobą nie panuję.
- Nie ma sprawy - odrzekł niemal odruchowo.
- Nie wychodzi mi z Markiem... - wyznała, mieszając powoli kawę. - A najgorsze jest to, że nie potrafię podjąć żadnej decyzji.
- Decyzji? Czyli chcesz się z nim rozstać? - podchwycił natychmiast Sebastian.
W ramach odpowiedzi zdjęła z palca złoty pierścionek i położyła na stoliku. Przez chwilę przyglądali mu się oboje.
- Oświadczył mi się dwa tygodnie temu - powiedziała bez entuzjazmu. - A ja się zgodziłam.
- To ja już nic nie rozumiem - wyznał policjant zdezorientowany.
- A myślisz, że ja rozumiem? Zagoniłam się bez sensu i teraz nie umiem tego odkręcić. Ale w sumie... Mam trzydzieści pięć lat, coraz trudniej będzie mi założyć rodzinę, a sama też nie chcę zostać... Więc może warto zaryzykować?
Urwała, bo podeszła kelnerka z dwoma talerzami naleśników. Komisarze podziękowali zgodnie i przez chwilę jedli w ciszy, jakby wcześniejszej rozmowy w ogóle nie było.
- Aśka, ty naprawdę chcesz wyjść za faceta, którego nie kochasz? - zapytał nagle Sebastian.
- To trochę bardziej skomplikowane - odparła wymijająco.
- Hmm... A nie możesz powiedzieć Markowi, że mamy nockę w pracy? Napilibyśmy się u mnie i może wytłumaczyłabyś mi co nieco?
- Namawiasz mnie do kłamstwa? - zapytała, pokazując mu język.
- No wiesz, jak chcesz to możesz powiedzieć mu prawdę...
- Dzięki...
- To jak?
- A Anita kiedy wraca?
- Jutro. Ostatni dzień wolności, trzeba to wykorzystać...
- Jasne - zakpiła Aśka. - No dobra, jak dla mnie ok.
- No a póki co mamy godzinę... trzynastą. To co, basen?
- Nie, nie dziś.
- Ale strój zostawiłaś ostatnio u mnie, więc nie musisz zajeżdżać do domu - zauważył Seba.
- Nie w tym rzecz. Po prostu ja dzisiaj odpadam, pójdziemy za kilka dni - odparła wymijająco.
- Ach, jasne... kobiece sprawy - zakpił. - No to nie wiem... Kino, kręgle, spacer?
- A może pojedziemy do domu? Nie mam ochoty włóczyć się po mieście.
- Ok, załatwione.
Skończyli naleśniki i wyszli z budynku. Za wycieraczką samochodu czekała już na nich złożona na pół kartka.
- O, zobacz, znowu - westchnął Seba, sięgając po nią. - "Skończycie jak on" - przeczytał na głos. - To już się robi nudne...
- Czas najwyższy znaleźć tego gościa, bo nas zadręczy - mruknęła Aśka i pierwsza wsiadła do samochodu.
Droga przez zakorkowane miasto nie należała do przyjemności, ale komisarze umilali sobie czas słuchając radia. W międzyczasie pięć razy dzwonił telefon Aśki, ale ignorowała go uparcie.
- Marek? - zapytał w końcu Seba.
- Potem do niego oddzwonię - mruknęła.
Mężczyzna wzruszył tylko ramionami, pozostawiając to jednak bez komentarza. W domu przywitały ich rozradowane psy. Aśka westchnęła cicho, bo od razu poczuła się spokojniejsza. Nie miała najmniejszej ochoty wracać do Marka, więc propozycja Sebastiana była jak najbardziej na miejscu. Jedyne, co ją denerwowało to fakt, że w tym domu wszędzie wyczuwało się rękę Anity.
- Nie tęsknisz za nią? - zagadnęła Aśka, kontynuując swój tok myślenia.
- Za kim? - zdziwił się Seba. Rzucił przyjaciółce pytające spojrzenie i zabrał od niej kurtkę.
- No za Anitą...
- Ach... - Sebastian uśmiechnął się pod nosem. - Aśka, wiesz przecież, że moje małżeństwo jest tylko pro forma...
- Jak to jest, że ludzie kochają się, pobierają, a potem zostaje tylko przyzwyczajenie? - zapytała retorycznie, opadając na kanapę w salonie.
- Nie wszyscy - odparł mężczyzna z namysłem. - Są jeszcze tacy, dla których małżeństwo jest po prostu początkiem szczęśliwego życia.
- Jasne - zakpiła. - Masz coś do picia?
- Wybierz coś z barku, a ja nakarmię w międzyczasie psy.
Aśka przejrzała zapasy przyjaciela i wybrała swoje ulubione wino. Z butelką w ręku poszła do kuchni, gdzie Sebastian wyciągał z szafki ciastka. Usiadła po turecku na taborecie i wręczyła przyjacielowi wino. Otworzył jej bez słowa, nalał i przysunął sobie stołek obok niej.
- No to co? Za twoje szczęście małżeńskie? - zapytał z uśmiechem.
Spojrzała na niego z mieszaniną ironii i żalu i wypiła duszkiem zawartość kieliszka. Seba uniósł brwi, ale nic nie powiedział, tylko dolał jej wina.
- Mam nieodparte wrażenie, że zamierzasz się upić - powiedział, obserwując, jak wychyla kolejny kieliszek.
- Życie na trzeźwo jest nie do zniesienia...
Butelkę wina opróżnili w ciągu zaledwie kilku minut. Potem Seba próbował odwrócić jej uwagę, proponując film, ale trudno było uznać jego działania za zakończone sukcesem. Ostatecznie zgodziła się pójść na kompromis i z jego wideoteki wybrała łzawy romans, którego w normalnym stanie z pewnością by nie obejrzała. Nie dała się jednak przechytrzyć i podała mu likier miętowy, patrząc na niego znacząco.
W trakcie filmu alkohol wreszcie na Aśkę zadziałał. Zaczęła gadać od rzeczy, wstanie z kanapy okazało się nie lada wyczynem. Sebastian w milczeniu obserwował, jak chwieje się i zatacza.
- Aśka, może położysz się na chwilę? - zaproponował ostrożnie.
Gdyby była w stanie, na pewno by protestowała, ale w obecnych okolicznościach Sebastian wykorzystał swoją przewagę. Położył ją na kanapie, gdzie po prostu było najbliżej, a sam usiadł przy niej na ziemi. Chwilę później już spała z lekko rozchylonymi ustami. Mężczyzna westchnął cicho, obserwując ją uważnie. Znali się już kilka lat, a pierwszy raz zobaczył ją w takim stanie. Alkohol rozłożył ją na łopatki w ciągu godziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz