sobota, 26 marca 2011

210.

Tego wieczoru już prawie się do siebie nie odzywali. Sprawa Sylwii, chociaż teoretycznie zamknięta, wciąż wisiała między nimi i nic nie wskazywało na jej pomyślne rozwiązanie.
Następnego popołudnia po pracy Sebastian pojechał do domu dziecka. Odwlekał ten moment jak mógł, mając nadzieję, że Joasia wcześniej wróci z kliniki, ale w końcu musiał przyznać, że nie pozostało mu nic innego, jak tylko dotrzymać obietnicy. Pamiętał Sylwię jako ufną, sympatyczną dziewczynkę. Zdawał sobie jednak sprawę, że widząc dziecko zaledwie przez moment nie jest w stanie jej obiektywnie ocenić. W głębi duszy bał się, że po wizycie w domu dziecka sam zaangażuje się emocjonalnie w całą sprawę.
Ledwie przeszedł przez bramę, wpadło na niego dwóch chłopców. Mogli mieć najwyżej po siedem lat. Jeden z nich był pobity, co natychmiast zwróciło uwagę Sebastiana.
- Hej, kolego, co się stało? – zapytał, przytrzymując chłopca. Nie doczekał się reakcji, więc spróbował inaczej. – Ja jestem Sebastian, a ty?
- Kacper – odparł maluch.
- Słuchaj, Kacper, przed kim tak uciekaliście, co?
- Przed taką jedną…
- Powiesz mi, kto to? – drążył policjant łagodnie.
- Taka Sylwia – mruknął chłopiec.
Sebastian westchnął w duchu. Oczywiście imię to trochę za mało, żeby wyciągać wnioski, ale mężczyzna mógł się założyć, że chodzi o tę samą Sylwię.
- No dobrze, zmykajcie – powiedział.
Sam z nietęgą miną skierował się do budynku. Postanowił najpierw porozmawiać z wychowawczynią Sylwii, za poza tym i tak musiał poprosić o zgodę na odwiedzenie dziewczynki.
- To bardzo trudne dziecko – oznajmiła kobieta w odpowiedzi na pytanie policjanta. Pokazała mu krzesło, dając do zrozumienia, że zanosi się na dłuższą rozmowę. – Trafiła do nas w wieku dziewięciu lat. Od tej pory była adoptowana dwa razy i niestety wracała.
- Dlaczego?
- Ze względu na problemy wychowawcze. Sylwia jest agresywna, jak sam pan zdążył zauważyć. Terroryzuje młodsze dzieci, ale ze starszymi także się nie trzyma. Właściwie nie ma tu żadnych przyjaciół, z tego co wiem w szkole również.
- Próbowaliście rozmowy z psychologiem? – zapytał Seba.
- Nie raz. Niestety agresja to tak naprawdę nie jedyny problem. Najgorsze jest to, że nikt nie może znaleźć z nią wspólnego języka. Psycholog, wychowawcy, dyrektorka – nikt. Nikogo nie chce słuchać, nikomu nie mówi o swoich problemach.
- A jej rodzice?
- To rodzina z problemem alkoholowym i niestety nie ma szans, żeby Sylwia tam wróciła.
- Nikt jej nie odwiedza? Z rodziny nie, ale od niedawna przychodzi tu taka pani… też jest z policji.
Sebastian pokręcił głową z niedowierzaniem, co natychmiast wychwyciła wychowawczyni Sylwii i urwała.
- To moja narzeczona – wyjaśnił policjant zrezygnowany. – Mówiła mi, że była tu tylko raz.
- Przychodzi właściwie co drugi czy trzeci dzień – powiedziała kobieta, przyglądając się Sebastianowi z uwagą. – Tylko z nią Sylwia chce rozmawiać, chociaż z tego co wiem i tak nie wspomina nic o swoich kłopotach. Zastanawiają się państwo nad adopcją? – zapytała wprost.
- Nasza praca niestety nie pozwala nam na to – odparł Seba ostrożnie. – Ale los Sylwii nie jest nam obojętny.
- Rozumiem. No cóż, Sylwia jest w swoim pokoju, może pan do niej iść. To na drugim piętrze.
Mężczyzna podziękował i bez zbędnych uwag wyszedł na korytarz. Droga na drugie piętro okazała się stanowczo za krótka na opracowanie jakiegoś w miarę spójnego wstępu. Znalazł właściwe drzwi i zapukał. Nie doczekał się zaproszenia, ale i tak wszedł.
- Cześć – przywitał się, widząc leżącą na łóżku dziewczynkę. Spojrzała na niego wrogo. – Mogę wejść?
- Już wszedłeś – odburknęła.
Zignorował to i przysiadł na sąsiednim łóżku. Przez moment bawił się niewielką paczuszką, którą przekazała mu narzeczona.
- Asia prosiła mnie, żebym ci to przekazał – powiedział wreszcie. – Bardzo chciała przyjść, ale niestety nie mogła.
- Asia? – zapytała dziewczynka z nagłym ożywieniem.
- Tak, to moja przyjaciółka.
Sylwia wzięła od niego prezent i rozwinęła. W środku znalazła mp4 i kartkę z życzeniami. Przyglądała się temu bez słowa.
- Wszystkiego najlepszego – dodał Seba, zdając sobie sprawę z nietaktu.
Dziewczynka jednak nie zwróciła na to żadnej uwagi. Założyła na uszy słuchawki, włączyła muzykę i całkowicie zignorowała Sebastiana. Jeszcze przez chwilę siedział, zastanawiając się nad dalszą rozmową, ale w końcu uznał, że nic z tego nie będzie i wyszedł.
Całą drogę do domu rozmyślał, jak przedstawić sprawę ukochanej. Dopiero kiedy przekroczył próg, zdał sobie sprawę, że przede wszystkim musi się dowiedzieć, co powiedział Joasi lekarz.
- Cześć Kochanie – przywitała się kobieta, wchodząc do przedpokoju. – Jak minął dzień.
- Bez ciebie dłużył mi się niemiłosiernie – odparł.
Aśka zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała namiętnie.
- No, no, ktoś tu się chyba stęsknił – zakpił mężczyzna.
- Strasznie – przyznała. – Byłeś u Sylwii?
- O nie, najpierw mów jak badania.
- Wszystko jest w porządku – odparła, uśmiechając się. – Szczegółowe wyniki będą za dwa dni, ale lekarz powiedział, że mogę się nie martwić.
Sebastian przytulił mocno narzeczoną. Nie chciał nawet myśleć, jak się czuł jeszcze kilka miesięcy wcześniej, kiedy wyniki gwałtownie się pogarszały.
- No, teraz twoja kolej – upomniała go Joasia, wyplątując się delikatnie z jego ramion.
- Byłem – powiedział Seba z niechęcią. – Dałem jej prezent, ale nie chciała ze mną rozmawiać.
- Szkoda, że sama nie mogłam pojechać – mruknęła kobieta przygnębiona.
- Najważniejsze jest twoje zdrowie – skwitował policjant, wchodząc do kuchni. – Wiesz, Asiu – dodał po chwili, uśmiechając się przy tym mimowolnie, - rozmawiałem z jej wychowawczynią. Powiedziała, że jesteś jedyną osobą, której Sylwia jako tako zaufała.
Aśka zarumieniła się lekko i zaczęła nerwowo krzątać się po kuchni, przygotowując narzeczonemu obiad. Natychmiast zrozumiała, że Sebastian odkrył jej małą tajemnicę.
- Nie chciałam cię oszukać – powiedziała w końcu powoli. – Po prostu wiedziałam, że tego nie zrozumiesz.
- Rozumiem – odparł Seba. – Chciałem tylko oszczędzić ci rozczarowania.
- Nie będę nalegała na adopcję – mruknęła. – Mogę ci to obiecać.
- Słuchaj, ja też chciałbym jej pomóc – powiedział, obejmując ją delikatnie w talii, - ale nie wiem, co moglibyśmy zrobić.
- Coś wymyślę.
Następnego popołudnia Joasia nie wróciła prosto do domu. Razem z Kaśką zawitały do Ani, żeby raz jeszcze obejrzeć suknię ślubną i dobrać dodatki. W związku z tym Rafał wybrał się do Sebastiana, żeby razem obejrzeć mecz i napić się piwa.
- Jest przepiękna – westchnęła Kasia, obserwując przyjaciółkę. – Wyglądasz po prostu cudnie.
- To prawda – przyznała Ania z uśmiechem. – Ta suknia to był świetny wybór.
Aśka siedziała prze lustrem i w milczeniu znosiła przyjaciółki, które nie mogły się zdecydować na makijaż. Bez protestów pozwoliła nakładać sobie na twarz cienie, róże i szminki i zmywać je chwilę później, by wypróbować następne.
- A włosy? – zapytała nagle Kaśka. – Masz umówionego fryzjera.
- Aśka zdecydowała się na rozpuszczone – odparła szybko Ania. Asystentka nie miała pojęcia o peruce i nie był to z pewnością dobry moment na wyznawanie prawdy. – I chyba ma rację, w rozpuszczonych jej najładniej.
- Może i tak.
Dwie godziny później Aśka zaczęła tracić cierpliwość. Oczy piekły ją od mleczka kosmetycznego, a policzki bolały od ciągłego wycierania.
- Słuchajcie, ja nie jestem lalką Barbie – powiedziała w końcu poirytowana.
- Jak chcesz być piękna, to musisz cierpieć – odparowała Kaśka i sięgnęła po puder.
- Stresujesz się? – zapytała Ania. – W końcu to już pojutrze…
- Trochę – przyznała Joasia. – Niby tak długo na to czekałam, ale teraz się boję.
- Każdy denerwuje się przed ślubem, w końcu to taki ważny dzień…
- Słuchajcie, wiem, że szykujecie mi na jutro niespodziankę – powiedziała policjantka, odwracając się do przyjaciółek, - ale bardzo was proszę: nie przesadzajcie.
Dziewczyny nic nie powiedziały. Wymieniły się tylko znaczącymi spojrzeniami i uśmiechnęły tajemniczo.
- Mówię poważnie – dodała Aśka nieco podenerwowana. – Żadnych striptizerów – zaznaczyła.
- Oj, jakaś ty się święta zrobiłaś – mruknęła Anka, wywracając oczami. – Przecież to nic złego.
- Obiecajcie mi – zażądała policjantka.
- Dobra, już, obiecujemy – westchnęła Kaśka. – Psujesz całą zabawę.
Aśka odwróciła się z powrotem do lustra i przyjrzała swojemu blademu odbiciu. Prawda była taka, że dwa najbliższe dni wzbudzały w niej lęk i miała olbrzymią nadzieję, że da radę nad nim zapanować.

środa, 23 marca 2011

209.

Cały wieczór komisarze rozmawiali o ślubie. Po załatwieniu tajemniczej sprawy Joasia wróciła nieco przygnębiona, ale nie chciała powiedzieć narzeczonemu, gdzie była. Sebastian postawił więc na poprawienie jej nastroju i wciągnął ją w długą dyskusję o ceremonii w kościele, świadkach, małżeńskiej przysiędze i torcie weselnym.
- Właśnie, że waniliowy – mówiła dziewczyna rozbawiona, robiąc surówkę z czerwonej kapusty. – Poza tym na weselu musi być biały tort – dodała z pobłażliwym uśmiechem.
- Dokładnie, widziałeś kiedyś brązowy? – poparła ją Daria, podając Kubusiowi kolejną łyżeczkę kaszki.
- A tam, z wami nie ma dyskusji – mruknął z teatralną rezygnacją w głosie.
- Słuchajcie – powiedziała Aśka wyraźnie poważniejszym tonem, odwracając się do rozmówców, - Ania mówiła, że bolerko do sukienki jest niepotrzebne, ale ja już sama nie wiem… Jak myślicie?
- Nie żartuj! Suknia jest śliczna, a tym bolerkiem zepsujesz tylko cały efekt – odparła nastolatka bez zastanowienia.
- Mógłbym ci poradzić, gdybyś mi ją wreszcie pokazała… - mruknął Seba niewinnym tonem.
- A ty nie słyszałeś czasem, że to przynosi pecha? – zapytała dziewczyna złośliwie, uprzedzając Joasię.
- Ba, ba, ba!
Cała trójka spojrzała na Kubusia, który właśnie rozmazywał paluszkami kaszkę na bluzce Darii.
- Tak… - westchnęła nastolatka. – Chyba już się najadł.
- Ja dokończę – powiedziała szybko Aśka, biorąc od niej synka.
- No to ja się przebiorę, bo zaraz przychodzi Mateusz.
- Późno wrócisz?! – zawołał Seba, kiedy Daria była już na schodach.
- Yhy!
- Dowiedziałeś się – zakpiła Aśka, zabawiając malca.
- Ja przez nią osiwieję, daję słowo. Jak znowu wróci o drugiej w nocy…
- To po prostu się nie wyśpisz – zakończyła za niego policjantka.
- Słuchaj, a tak zmieniając temat… Powiesz mi wreszcie, gdzie byłaś? – zapytał Sebastian, patrząc na ukochaną z uwagą.
Aśka westchnęła. Przez chwilę milczała, karmiąc Kubusia, a potem odezwała się przepraszającym tonem.
- Byłam w domu dziecka, u Sylwii – przyznała.
- Aśka…
- Wiem, wiem, ale musiałam z nią porozmawiać. Męczyło mnie to.
- No i czego się dowiedziałaś?
- Że miałeś rację – mruknęła przygnębiona. – Wiesz… zapamiętałam ją zupełnie inaczej. Była taka odważna, taka… ufna. A teraz odpowiadała mi tak arogancko… Była do mnie wrogo nastawiona, zupełnie nie mogłam się z nią porozumieć.
- No ale co ci powiedziała?
- Niewiele. Wydaje mi się, że kogoś się boi, ale nie chciała powiedzieć kogo.
- Musisz się od tego odciąć – oznajmił Sebastian stanowczo. – Całego świata nie zbawisz.
- Wiem, po prostu nie mogę przestać o tym myśleć.
- Zamierzasz jeszcze tam jechać? – zapytał, świdrując ją spojrzeniem.
- Ja już sama nie wiem. Chciałabym jakoś jej pomóc, tylko… - westchnęła i urwała.
- Aśka, nie możemy jej adoptować – powiedział Sebastian łagodnie. – Całe dnie spędzamy w pracy, a ona… to już nie jest małe dziecko, które można wychować. Potrzebuje opieki cały czas, nie tylko dwie godziny przed snem.
- Jej wychowawca powiedział mi, że ma problemy z rówieśnikami – mruknęła Joasia, wycierając Kubusiowi buźkę. – Wciąż wdaje się z kimś w bójki, pyskuje nauczycielom, nie chce się uczyć.
- Sama widzisz – podchwycił natychmiast Sebastian. – Tylko byśmy jej zaszkodzili. Asiu, ja nie jestem przeciwny takim dzieciom…
- Wiem – powtórzyła. – Masz rację, niestety. Ale musisz zrozumieć, że nie mogę tego tak zostawić. Muszę z nią porozmawiać, musze jakoś jej pomóc... Mogę ci tylko obiecać, że nie będę namawiać cię na adopcję.
- Takie decyzje powinniśmy podejmować razem… - zaczął Seba, czując, że temat nie został wyczerpany.
- I podjęliśmy. Oboje zgadzamy się co do tego, że adopcja nie wchodzi w grę.
Sebastian wzruszył tylko ramionami. Dobrze wiedział, że prędzej czy później sprawa powróci. Nie był do końca pewny, czy Asia podziela jego zdanie, ale kontynuowanie tematu nie miało większego sensu.
- No dobra, położysz go? – zagadnęła policjantka. – Jest strasznie śpiący.
Zaczekała, aż mężczyzna wyjdzie z chłopcem na rękach i wyjęła z kieszeni niewielką karteczkę. Był tam jedynie adres. Wpatrywała się przez chwilę w koślawe litery, a potem wyjęła telefon i wybrała numer Bartka.
- Hej, jesteś na komendzie? – zapytała bez zbędnych wstępów.
- Niestety, a co?
- Sprawdź mi jeden adres: Jesienna 15/4.
- Dobra, na już chcesz?
- Nie, przygotuj mi na jutro. Dzięki.
Rozłączyła się, schowała telefon i wróciła do krojenia kapusty.
W ciągu następnych dni nie wracali już ani do tematu Anki, ani Sylwii, za to coraz częściej mówili o ślubie, który zbliżał się wielkimi krokami, podobnie zresztą jak matura Darii. Gdyby nie fakt, że zaraz po niej nastolatka miała wyjechać, pewnie nastroje byłyby weselsze. Nie próbowali jednak jej zatrzymywać.
- Będę za wami tęsknić – westchnęła ostatniego wieczoru przed maturą z polskiego. – Zwłaszcza za Kubusiem – dodała, łaskocząc malca.
- Twoi rodzice wiedzą, co postanowiłaś? – zapytała Aśka, która leżała na kanapie z gazetą i kątem oka obserwowała raczkującego Kubusia.
- Z matką nie rozmawiam, więc nie wiem, ale ojcu mówiłam.
Joasia pokiwała głową i przekręciła się na plecy. Przez chwilę patrzyła zamyślona w sufit, aż poczuła, że jej oczy robią się wilgotne.
- Cieszę się, że z nami mieszkasz – powiedziała nagle. – Strasznie będzie pusto, jak wyjedziesz.
- Wcale nie mam ochoty wyjeżdżać – mruknęła. – Ale nie chcę, żeby ojciec był sam. A poza tym… wiesz, zagraniczne studia i tak dalej.
- Jasne.
- Aśka… - zagadnęła nagle dziewczyna dziwnie zmienionym tonem. – Anita się nie odzywała?
- Chyba nie, przynajmniej Sebastian nic nie mówił. Krzyś niedługo ma komunię…
- Pewnie już go nie zobaczę – westchnęła Daria.
- Za kilka lat będzie dorosły i zrobi, co zechce – skwitowała Aśka. – Wydaje mi się, że Anita szybko się znudzi i Krzysiek wróci do nas – dodała po chwili namysłu. – Nie mówiłam tego na głos, bo nie chcę robić Sebastianowi nadziei.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem i złapała Krzysia za bluzeczkę, powstrzymując go przed zrzuceniem na siebie pilota.
- A ta Sylwia? Byłaś u niej jeszcze? – zapytała po chwili.
- Raz – przyznała Joasia z westchnieniem. – Sprawdziłam też jej rodzinę. Myślałam, że może to jacyś biedni ludzi, którzy trochę się pogubili czy coś. Miałam nadzieję, że będę mogłam pomóc im w odzyskaniu praw rodzicielskich i Sylwia wróci do domu.
- Ale?
- A daj spokój. Oboje byli kompletnie zalani. Wypytałam sąsiadów i dowiedziałam się tyle, że to główna melina na osiedlu.
- I co teraz?
- Co masz na myśli? – mruknęła Aśka, odwracając się do nastolatki.
- No… - dziewczyna zawahała się przez moment. – Sebastian na pewno ci ustąpi, jeśli spróbujesz go przekonać…
- Problem w tym, że on ma rację – westchnęła policjantka. – Nasza praca jest niestety bardzo wymagająca, zresztą, sama wiesz. Za dużo czasu spędzamy poza domem. No i co tu ukrywać… najprawdopodobniej nie poradziłabym sobie z problemami, które tak czy siak niosłaby za sobą adopcja.
- Ale Szymka wzięłaś do siebie, a przecież byłaś wtedy sama, no i był chory…
- To było zupełnie co innego. Szymek był mały i… łatwiej było nad nim zapanować. Sylwia jest problemowym dzieckiem, a ja nie mam pojęcia ani o niej, ani o jej przeszłości.
- Czyli nie chcesz jej adoptować? – zapytała Daria wprost.
- Kiedy ostatnio z nią rozmawiałam, powiedziała mi… właściwie wykrzyczała, że jestem taka jak wszyscy: mówię, że chcę, ale tylko po to, żeby uspokoić własne sumienie, bo tak naprawdę nic nie robię.
- Mała ma charakterek.
- No ma – przyznała Asia z westchnieniem. – Ale ma też rację. Tak czy siak, nie wiem co zrobić…
- Gdyby tu zamieszkała, nie byłoby tak pusto po moim wyjeździe – powiedziała Daria z chytrym uśmieszkiem.
Aśka wcisnęła twarz w poduszkę, kręcąc głową. Taki widok zastał Sebastian, który właśnie wszedł do salonu.
- O czym tak zażarcie dyskutujecie? – zapytał, siadając na oparciu kanapy.
- O Sylwii – odparła nastolatka, po czym Aśka spiorunowała ją spojrzeniem.
Sebastian zerknął na narzeczoną i westchnął.
- Wydawało mi się, że już zakończyliśmy ten temat…
- Wcale nie – mruknęła. – Postanowiliśmy tylko, że nie możemy jej adoptować, ale to nie zmienia faktu, że chcę jej pomóc.
- A konkretniej?
- Konkretniej to jeszcze nie wiem. Pójdę się wykąpać.
Wyszła, nie czekając na komentarze. Sebastian spojrzał na Darię, która zdawała się być całkowicie pochłonięta zabawą z Kubusiem.
- Nie podjudzaj jej – powiedział policjant, przyglądając się synkowi.
- Nie rozumiem, co masz przeciwko tej całej Sylwii – odparła Daria bez cienia zakłopotania.
- Nie rozumiesz, co to znaczy przejąć odpowiedzialność za dziecko, w dodatku takie, którego się nie zna.
- Ciekawe co by było, gdyby wszyscy tak myśleli…
- Położysz go? – zapytał Seba ostro, zmieniając temat.
Dziewczyna wywróciła tylko oczami, wzięła Kubę na ręce i poszła z nim na górę, mówiąc do niego ciepło. Sebastian spojrzał na Dolly, która z zapamiętaniem gryzła kość i zamyślił się.

wtorek, 22 marca 2011

208.

Na tym zakończyły zakupy, bo obie były już zmęczone. Ania zabrała suknię do siebie, żeby nie psuć Sebastianowi niespodzianki. Joasia po powrocie do domu zastała narzeczonego w salonie. Obserwował raczkującego po dywanie Kubusia.
- Cześć chłopcy – przywitała się z uśmiechem.
Pocałowała Sebastiana w policzek i wzięła na ręce synka.
- Kupiłyście? – zapytał mężczyzna.
- Yhy. A wy co robiliście beze mnie?
- A my się świetnie bawiliśmy, prawda? – Seba zwrócił się do roześmianego malca. – A wiesz, że mieliśmy dziś na komendzie gościa?
- Gościa? – zainteresowała się natychmiast Asia.
- Pamiętasz Sylwię?
- Oczywiście.
- Uciekła z domu dziecka i przyszła dziś na komendę. Chciała rozmawiać z tobą.
- Ona mieszka w domu dziecka? Nie wiedziałam…
- Ja też nie. W każdym razie chłopcy ją odwieźli – westchnął Seba. – Poprawił synkowi sweterek i uśmiechnął się do niego.
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? Nie wiesz, co ode mnie chciała?
Sebastian uśmiechnął się pobłażliwie, co bardzo nie spodobało się Joasi.
- Kochanie, pomyśl przez chwilę. Co mogła od ciebie chcieć dziewczynka z domu dziecka? Prawdopodobnie byłaś pierwszą osobą, która okazała jej trochę uczucia.
Aśka przygryzła wargę. Kiedy Sebastian powiedział to na głos, natychmiast zrozumiała, jak naiwne było jej pytanie. W pierwszej chwili chciała oznajmić, że pojedzie do niej, zapyta, porozmawia, ale teraz nie była już tego taka pewna.
- To poważna sprawa – powiedział cicho Sebastian. – Lepiej więcej się z nią nie spotykaj.
Wiedziała, że mężczyzna ma rację. Znał ją aż za dobrze i nie trudno było się domyślić, jak taka znajomość może się skończyć.
- Kotku, już to przerabialiśmy – mruknął łagodnie Seba, widząc, że Joasia rozmyśla intensywnie.
- Nawet o tym nie pomyślałam – skłamała. – Dobra, czas go wykąpać – dodała, patrząc na Kubusia przysypiającego na jej kolanach.
Podczas kąpieli chłopca komisarze wciąż rozmyślali o trzynastoletniej Sylwii. Aśka cały czas miała przed oczami, jak dziewczynka przytula się do niej chwilę po prowokacji.
- Uważaj – upomniał ją Sebastian, ale było już za późno.
Olejek do kąpieli spadł ze zlewu trącony łokciem policjantki. Pochyliła się natychmiast, żeby go podnieść i wylała na siebie wodę z wanienki.
- Weź Kubusia – mruknęła do narzeczonego, - ja tu posprzątam.
Seba bez namysłu wykonał jej polecenie. Uśpił synka i włożył go do kołyski. Kiedy wrócił do sypialni, Joasia właśnie przebierała się w piżamę. Przez moment zastanawiał się, czy powinien podejmować temat Sylwii, bo nie miał wątpliwości, że to właśnie to jest powodem jej roztrzepania, jednak Aśka rozwiązała jego dylemat i odezwała się pierwsza.
- Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie? – zagadnęła z nieco tajemniczą miną.
- No, dawaj.
- Dlaczego posądziłeś mnie o zdradę? – zapytała dziewczyna, mrużąc oczy.
- Przepraszam, Asia, ja naprawdę… - zaczął z wyraźną skruchą.
- Ale ja nie mam pretensji – wpadła mu w słowo. – Chciałabym tylko wiedzieć, skąd ten pomysł.
- Anka mi powiedziała, że się z kimś spotykasz – wyznał w końcu niechętnie. – Ponoć widziała jak się z kimś całujesz, a potem wsiadasz do samochodu. Niby wiele razy spotykałaś się z nim, jak mnie nie było.
- Sebastian… - Aśka zawahała się przez moment. Mówiła o tym z wyraźnym trudem. – Przecież ja byłam chora, ledwie funkcjonowałam… Poza tym, wiesz przecież jak wyglądam.
- Przepraszam – powtórzył policjant bezradnie.
Dziewczyna westchnęła.
- Anka może mówić ci o mnie różne rzeczy – powiedziała po chwili namysłu, ale nie patrzyła Sebastianowi w oczy. – Miałyśmy małe spięcie, to dlatego.
- Spięcie? Nie zauważyłem, żeby coś było między wami nie tak.
- Bo zależało nam obu, żeby nastroje na komendzie się nie zmieniły. Ale najwyraźniej uznała, że cicha zemsta będzie w porządku.
Aśka powiesiła do szafy bluzkę i z niemałym trudem zgoniła z łóżka psy. Przez chwilę ignorowała Sisi, która uparcie szarpała zębami nogawkę jej spodni, ale w końcu nie wytrzymała i dała psu lekkiego klapsa. Sebastian natychmiast zrozumiał, że wbrew pozorom poruszony temat musiał ją zdenerwować.
- Powiesz mi, o co wam poszło? – zapytał ostrożnie.
- Wolałabym zmienić temat – odparła wymijająco i weszła pod kołdrę.
Seba krzątał się jeszcze przez chwilę po sypialni, obserwując jak psy ponownie zajmują miejsca na łóżku. Tylko Sisi siedziała pod ścianą zaskoczona i obrażona. Mężczyzna rzucił jej kostkę, którą jednak zignorowała. W końcu położył się do łóżka. Chciał przytulić Joasię, ale między nimi leżały psy, więc po chwili po prostu odwrócił się i zamknął oczy.
Następnego dnia Aśka pierwsza pojechała do pracy. Sebastian został w domu, bo miał zabrać Kubusia na szczepienie i dołączyć do partnerki dopiero po jedenastej. Kiedy policjantka weszła na komendę, od razu skierowała się do gabinetu Anki i Maćka. Dziesięć minut później podniesione głosy zwabiły tam Kamila i Bartka. Przez chwilę zaskoczeni obserwowali szarpiące się kobiety, które w emocjach zapomniały o pozorach. W końcu asystenci otrząsnęli się z szoku i rozdzielili koleżanki.
- Ej, ej, spokojnie – mruknął Bartek, który z trudem trzymał szarpiącą się Aśkę. – Uspokójcie się, bo jeszcze stary was usłyszy.
Dziewczyna wyrwała się ze złością i wyszła z biura, klnąc głośno. Bartek i Kamil spojrzeli na Ankę, ale ta tylko odwróciła się i z zaczęła z godnością pić kawę.
- Wszystko w porządku? – zagadnęła Kaśka, wchodząc kilka minut później do biura Joasi i Sebastiana. Nie otrzymała odpowiedzi, więc podeszła nieśmiało do koleżanki. – Asiu? Nic ci nie jest? – spróbowała ponownie.
- Zwykła szmata – warknęła policjantka ze złością. – Próbuje zniszczyć mój związek z Sebastianem.
- Nie przejmuj się…
Aśka zaklęła tylko pod nosem, ale nic nie powiedziała. Wciąż dygotała ze złości.
- O co wam poszło? – zapytała Kaśka ostrożnie.
- Nieważne.
- No dobrze, nie przeszkadzam ci.
Zostawiła przyjaciółkę sam na sam z myślami. Trochę trwało, nim dziewczyna zdołała się uspokoić, a wtedy wreszcie zabrała się za sprawę. Kiedy pół do dwunastej Sebastian wszedł do biura, stała pod oknem i rozmyślała.
- Jak Kubuś? – odezwała się na widok narzeczonego.
- Wszystko w porządku, dzielny chłopak – odparł Seba z uśmiechem.
- Po tatusiu – zakpiła Joasia.
- Dobrze, że nie wdał się w mamusię… Takie konfliktowe dziecko to nic fajnego.
Sebastian powiedział to żartobliwym tonem, ale Aśka natychmiast zrozumiała, że już ktoś zdążył mu donieść o jej kłótni z Anią. Przez chwilę milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Cała komenda mówi tylko o tym – powiedział już poważniej. – Anka oznajmiła, że rzuciłaś się na nią bez powodu…
- Jeszcze niech się Staremu poskarży – warknęła policjantka.
- Niewykluczone, że to zrobi. Ciekawi mnie tylko, co jest aż takie ważne, że wdajesz się z nią w awantury.
- Próbuje nas skłócić – odparła Aśka przez zaciśnięte zęby. – Ma to po mnie spłynąć?
- A wiesz, dlaczego to robi?
- Wiem.
Mężczyzna spojrzał na narzeczoną z uwagą, ale nie wyglądała na chętną do zwierzeń, więc odpuścił.
- No a co z naszą sprawą?
- Byłam u Fidelczyka, siedzi właśnie w pokoju przesłuchań. Chłopcy pobrali od niego odciski i czekamy na wyniki.
- A dlaczego go zgarnęłaś?
- Wczoraj kazałam Kamilowi go obserwować, coś mnie tknęło. Dziś rano spotkał się z wnuczką ofiary, kłócili się o coś.
- Czyli wychodzi na to, że wymyślili to razem – skwitował policjant.
- Tak, tylko trochę brakuje nam dowodów – zauważyła Aśka. – No ale i tak nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na wyniki.
Rzuciła na biurko akta i chciała zmienić temat, ale do pomieszczenia wpadła Kaśka. Wyglądała na mocno poruszoną.
- Co jest? – zapytała Aśka, spodziewając się jak najgorszych wieści.
- Nie uwierzycie, co się stało – stwierdziła na wydechu. – Chłopcy zatrzymali syna Anki!
- Jak to? – zdziwił się Sebastian.
Aśka tylko wywróciła oczami, nie wykazując tym najmniejszego zainteresowania.
- Dilował pod szkołą. Znaleźli przy nim trzysta gram kokainy!
- Żartujesz! Ale może ktoś go wrabia…
- Nie ma mowy o pomyłce – powiedziała Kaśka, kręcąc głową. – Złapali go w momencie, kiedy sprzedawał działkę jakiemuś gówniarzowi.
- Mówiłam jej – wtrąciła się Asia, wzruszając ramionami. – Nie chciała mi wierzyć.
- To o to się pokłóciłyście? – zgadł Seba.
- Jakiś czas temu… - westchnęła. – Odbierałam Darię ze szkoły i wtedy go zobaczyłam. Miałam nawet to zgłosić, ale wiecie… nie chciałam robić Ance takiego świństwa. Wszystko jej powiedziałam, ostrzegłam, żeby coś z tym zrobiła, ale nie uwierzyła mi. Była wściekła, mówiła, że to sobie wymyśliłam, żeby ją oczernić i tak dalej.
- No to teraz ma czarno na białym – skwitowała Kaśka.
- Za sprzedanie narkotyków nieletniemu może dostać nawet piętnaście lat – zauważył Sebastian, patrząc na narzeczoną. – Mam nadzieję, że nie będziesz miała kłopotów z tego powodu.
- Nie sądzę, żeby komukolwiek powiedziała – mruknęła Joasia. – W ten sposób musiałaby się przyznać, że Piotrek dilował.
- Co racja to racja.
- Wiecie co… muszę coś załatwić – powiedziała nagle Aśka. – Wrócę za dwie godzinki, dobrze?
- Ale gdzie jedziesz? – zapytał Seba zaniepokojony.
- Potem ci wyjaśnię. Pa!
Wybiegła z biura, nim przyjaciele zdążyli się odezwać. Wymienili się tylko zdziwionymi spojrzeniami, ale nie komentowali.
Chwile bez narzeczonej Sebastian postanowił jak najlepiej wykorzystać. Znalazł Anię i oderwał ją od pracy, prosząc o rozmowę.
- No co tam? Kłopoty z Aśką? – zapytała, parząc kawę.
- Nie, wręcz przeciwnie.
- I chciałeś mi się pochwalić, że między wami jest ok – zakpiła policjantka.
- Wyobraź sobie, że poniekąd tak – odparł Sebastian niezrażony. Oparł się o szafkę obok koleżanki i skrzyżował ręce na piersiach. – Postanowiliśmy, że będziemy starać się o drugie dziecko – oznajmił z wyczuwalną w głosie dumą.
- No, no, gratuluje zawczasu – powiedziała Ania, uśmiechając się szeroko.
- Dzięki. Właściwie to ja mam do ciebie takie… techniczne pytanie.
- Techniczne mówisz… Już się boję.
- Myślisz, że to rozsądne? – zapytał, ignorując rozbawienie policjantki. – To znaczy wiesz… trochę się martwię, czy Aśka jest wystarczająco silna, żeby wytrzymać ciążę.
- Ciąża w normalnym przebiegu nie zagraża życiu kobiety, więc myślę, że nie ma co przesadzać… - mruknęła Ania, nie odwracając się nawet do rozmówcy. Wyglądała na nieco znudzoną, ale w rzeczywistości po prostu była przyzwyczajona do tego, że Sebastian lubił wyolbrzymiać pewne rzeczy. – Poza tym, skoro się zdecydowaliście…
- Pamiętasz, jak Aśka znosiła ciążę? – przerwał jej mężczyzna. – A od tamtej pory wiele się zmieniło, na gorsze.
- Niby tak, ale pamiętaj, że wtedy miała anemię. Poza tym doprowadziła się do kiepskiego stanu przez to wasze rozstanie.
- Może masz i rację.
- Ja zawsze mam rację – odparła, uśmiechając się. – Tylko wiesz, uzbrój się w cierpliwość. Po chemioterapii Aśka może mieć problemy z zajściem w ciążę.
- Tak, wiem, uprzedzała mnie. Zresztą, nawet jeśli się nie uda, to przecież nie jest koniec świata.
Ania postawiła przed przyjacielem kawę i uśmiechnęła się. Wyglądało na to, że związek jej przyjaciół bardzo dojrzał w ostatnim czasie.

poniedziałek, 21 marca 2011

207.

Sebastian pokiwał głową i z westchnieniem zabrał się za robienie kawy. Chwilę później wszedł do biura z dwoma kubkami, jednak nie zastał tam narzeczonej. Na fotelu siedziała Ania.
- Gdzie Aśka? – zapytał Seba trochę zdezorientowany.
- Pojechała do domu – odparła Anka, świdrując go spojrzeniem.
- Jak to?
- Normalnie. Źle się poczuła i zwolniła się u Starego.
Policjant westchnął tylko głośno, ale nic nie powiedział. Wyglądało na to, że dziewczyna faktycznie bardzo przejęła się sprawą. Nie pozostawało mu nic innego, jak odłożyć rozmowę na później.
Do domu wrócił po dwudziestej. Zamyślony wysiadł z samochodu i otworzył bramę. Miał zamiar wprowadzić auto na posesję, ale w ciemności zobaczył na ogrodowej huśtawce skuloną postać. Zawahał się przez chwilę, a potem skierował się w jej stronę. Kiedy był już blisko, usłyszała go i podniosła głowę. Sebastian zdziwił się, bo na jej twarzy nie było śladu łez. Patrzyła na niego ze smutkiem. Na sobie wciąż miała podkoszulek i dżinsy, w których wyszła rano z domu, a na ramionach zarzuconą kurtkę. Dopiero po chwili zauważył, że na bluzce są plamy krwi.
- Co ci jest? – zapytał zaniepokojony. – Skąd…? – wskazał na bordowe plamy i spojrzał pytająco.
- To nic – odparła dziewczyna lekceważąco. – Krew leciała mi z nosa, zapomniałam zmienić bluzkę.
Sebastian pokiwał głową i przysiadł obok niej. Podążył za jej wzrokiem i zrozumiał, że wpatruje się w starą jabłoń. Wyglądała na zamyśloną.
- Wiesz – odezwała się nagle cicho, - kiedy chorowałam, wszystkie inne problemy wydawały mi się śmiesznie małe, zupełnie nieistotne. Wtedy myślałam, że wolałabym mieć milion takich trosk… zdrady, podejrzenia, pretensje, brak zaufania. Wydawało mi się, że to nic w porównaniu z chorobą i śmiercią. Teraz wiem, jaka byłam naiwna. Kiedy coś jest nie tak między nami, strasznie się boję. I to jest o wiele gorsze.
Wciąż obserwowała poruszające się na wietrze gałęzie jabłoni. Nie wyglądała na złą czy zdenerwowaną, co jeszcze bardziej niepokoiło Sebastiana.
- Oglądałam dzisiaj obrączki w sklepie – powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. – I znowu nie jestem pewna, czy kiedykolwiek taką założę.
- Przepraszam za te podejrzenia – mruknął Seba, - ja wiem, że ty byś nigdy… po prostu…
- Wiem – przerwała mu Joasia. – Sama robiłam ci sceny zazdrości, a przecież niby ufam ci bezgranicznie.
- To znaczy, że nie jesteś na mnie zła? – upewnił się mężczyzna.
- Nie, skąd.
- Więc dlaczego jesteś taka… przygnębiona?
- Bo nie wiem już sama, co robić – wyznała. – Odkąd jesteśmy razem… myślałam, że to coś więcej niż miłość. Że… jesteśmy sobie przeznaczeni – uśmiechnęła się sama do siebie. – Tylko czy ludzie, którzy są sobie przeznaczeni nie powinni idealnie się dopełniać? A my wciąż o coś się kłócimy, obrażamy…
- Wiesz, Asiu – zaczął łagodnie Sebastian, - bajka o dwóch połówkach jabłka jest co prawda piękna, ale to tylko bajka. W realnym świecie nie ma dwóch ludzie idealnie do siebie pasujących, trzeba się dotrzeć.
- Chyba masz rację…
Westchnęła cicho i oparła głowę na ramieniu narzeczonego. Zamknęła oczy i przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Kocham cię – powiedziała nagle, przerywając ciszę. – Nawet jeśli się kłócimy… to nie ma żadnego znaczenia. Nie chcę cię stracić.
Spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy. Seba wreszcie zauważył u niej przejęcie i mimowolnie się uśmiechnął. Ulżyło mu.
- Ja też bardzo cię kocham – odparł. – I nie będę już więcej… - zawahał się. – Obiecuję.
Aśka uśmiechnęła się i pocałowała czule ukochanego.
- Czyli mam jednak szukać sukienki? – zażartowała.
- Oj, Asiula… - pogłaskał ją delikatnie po twarzy i jego wzrok padł na poplamioną bluzkę. – Ta krew… to z nerwów? – zapytał zaniepokojony.
- Tak, zawsze tak jest.
- Zauważyła spojrzenie Sebastiana i natychmiast pożałowała tych słów, ale było już za późno, żeby się wycofać.
- Zdarzało się to wcześniej?
- Odkąd zaczęłam brać tą chemię, czasem się zdarza. Ale nie masz się czym przejmować, rozmawiałam o tym z lekarzem – dodała, uprzedzając pytania Sebastiana. – Gorsza krzepliwość krwi, osłabiona odporność i tyle.
- No właśnie, wracajmy do domu, bo zmarzniesz.
Objął dziewczynę w pasie i zmusił do wstania. Przeszli przez ogród, tuląc się do siebie. Razem zjedli kolację przygotowaną przez Joasię, a potem zabrali od Darii Kubusia.
- Strasznie jest dziś marudny – mruknęła nastolatka, obserwując, jak Aśka próbuje utulić malca.
- Może jest chory? – zasugerował Seba, który również z niepokojem przyglądał się synkowi.
- Gorączki nie ma – westchnęła Joasia. – No dobra, weźmiemy go dziś do siebie i będziemy mieli na oku.
Sebastian przestawił kołyskę Kubusia do sypialni i przysiadł na łóżku. Joasia przechadzała się po pokoju, próbując uśpić malucha.
- Weźmiesz go? – poprosiła dziewczyna chwilę później. – Ręka mnie boli. Cholera – mruknęła, kiedy Sebastian wziął dziecko, - wciąż nie mogę go długo nosić…
- Spokojnie, ostatecznie ojca też ma.
Kubuś nie spał do późnej nocy. Kilka razy się uspokajał, ale kiedy próbowali włożyć go do kołyski, znowu zaczynał płakać. Zasnął po pierwszej i dopiero wtedy komisarze mieli chwilę dla siebie. Aśka zaproponowała wspólną kąpiel, na co z chęcią przystał Sebastian. Chwilę później leżeli w wannie, całując się namiętnie. Mimo zmęczenia żadne z nich nie spieszyło się do łóżka. Joasia przesunęła się trochę i położyła wygodniej, opierając głowę na ramieniu mężczyzny. Dopiero po chwili Sebastian zauważył, że dziewczyna przesuwa powoli rękę po klatce piersiowej. Przez moment przyglądał się jej z troską, a potem nakrył jej dłoń swoją. Spojrzała na niego nieco zawstydzona.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie – szepnął jej do ucha.
- Możesz mnie uznać za próżną, ale dla mnie to bardzo ważne… wiedzieć, że wciąż ci się podobam.
Znowu pocałowała narzeczonego. Poczuła, że przesuwa dłoń na jej pośladki, kiedy do ich uszu dobiegł płacz Kubusia. Komisarze westchnęli zgodnie i wymienili się spojrzeniami.
- Ja do niego pójdę – powiedział Seba.
Aśka słyszała, jak mężczyzna mówi do synka ciepło. Jeszcze przez chwilę leżała w wannie, aż wreszcie niechętnie wyszła i zaczęła szykować się do snu.
- Zasnął? – zapytała cicho kilkanaście minut później, wychodząc z łazienki.
- Tak – odparł Seba szeptem.
Dziewczyna podeszła do łóżka i usiadła po turecku obok Sebastiana. Utkwiła w nim badawcze spojrzenie, ale widać było, że dobry nastrój jej nie opuścił.
- Kręcą się – powiedział nagle Sebastian, uśmiechając się mimowolnie.
Pogłaskał ją delikatnie po króciutkich włosach.
- Czytałam, że po chemioterapii często tak jest – westchnęła Joasia. – Są strasznie słabe, ale cieszę się, że w ogóle odrastają.
- Cierpliwości.
- Wiesz, Sebuś… - zaczęła Aśka, a jej oczy nagle rozbłysły. – Nie sądzisz, że Kubuś byłby zadowolony z braciszka albo siostrzyczki? – zapytała, przygryzając wargę.
Sebastian spojrzał na narzeczoną zaskoczony. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu, jakby nie mógł zrozumieć tego, co usłyszał.
- Asieńko… czy to znaczy… że chcesz starać się o dziecko?
- Nie mogę ci nic obiecać. Możliwe, że już nie zajdę w ciążę. Mój wiek i chemioterapia… sam wiesz. Ale jeśli chcesz, moglibyśmy spróbować.
Patrzyła na Sebastiana z nieśmiałym uśmiechem. Z pewną dozą zniecierpliwienia czekała na jego reakcję. Mężczyzna siedział jak zahipnotyzowany i dopiero po chwili zdobył się na odpowiedź.
- Oczywiście, że chcę – powiedział z uczuciem. Ujął twarz Joasi w dłonie i spojrzał jej w oczy. – Tylko bez presji, dobrze?
Pokiwała głową i przytuliła się do narzeczonego. Dobrze wiedziała, o co mu chodzi. Sebastian nie chciał na nią naciskać, żeby potem za mocno nie przeżywała ewentualnej porażki.
- No a póki co jutro wreszcie pojadę po tą sukienkę – mruknęła, nie odrywając twarzy od jego ramienia.
- Już nie mogę się doczekać, kiedy cię w niej zobaczę.
- Jednak będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość – odparła. – Przed ślubem to przynosi pecha.
- Odkąd ty się taka przesądna zrobiłaś? – zakpił Sebastian.
- Lepiej dmuchać na zimne – ziewnęła.
Seba tylko się uśmiechnął, ale nic nie odpowiedział.
Następnego popołudnia Aśka i Ania wybrały się na maraton po sklepach. Pogoda co prawda nie dopisywała, ale uznały, że to już najwyższy czas na kupno sukienki. Anka podejrzewała, że zakupy z Joasią mogą okazać się długie, męczące i, co najgorsze, bezowocne. Już od pierwszej chwili kręciła nosem na każdą wskazaną przez przyjaciółkę sukienkę.
- Dobrze, siadaj – powiedziała w końcu Anka, wskazując Joasi kanapę. – Najpierw mów, jakie masz wymagania.
- Sama nie wiem… Myślisz, że biel jest odpowiednia w moim wieku?
- Biel jest nieodzowna – stwierdziła Ania stanowczo. – Co do kroju możemy dyskutować, ale koloru ci nie odpuszczę.
- Będę wyglądała…
- Wspaniale – wpadła jej w słowo Ania. – Długa czy krótka?
- Żartujesz? Długa! I niezbyt wydekoltowana.
- A nie myślałaś o krawcowej? Bo znając ciebie, to będzie bardzo trudno coś wybrać.
- Musiałaby szyć w ekspresowym tempie – zauważyła Aśka. – Chodźmy lepiej do innego sklepu, tu nic nie kupię.
Ania wywróciła oczami, ale wstała i podążyła za przyjaciółką. Zwiedziły dwa kolejne salony mody ślubnej, ale Joasia nie wykazała najmniejszego zainteresowania żadną kreacją.
- Ta ma ładny gorset – stwierdziła w końcu, chcąc udobruchać przyjaciółkę. – Ale ja nie mogę mieć odkrytej góry przez tą ohydną bliznę.
- Aśka, po pierwsze blizna jest pod pachą, więc znowuż nie będzie tak widoczna. A po drugie jesteś zgrabna, masz jasną karnację i super będziesz wyglądała w takim kroju.
- Sama nie wiem…
- Przymierz ją.
- Ale dół jest fatalny – skwitowała Aśka. – Chodźmy stąd.
Po kolejnej godzinie poszukiwań Ani udało się ubłagać przyjaciółkę, żeby założyła jedną z sukienek. Niestety żadne argumenty nie mogły jej przekonać do zakupu.
- Po prostu źle się w niej czuję – powiedziała w końcu zniecierpliwiona i zamknęła w przymierzalni.
Kiedy wyszła, rzuciła jej się w oczy inna suknia. Również miała odkrytą górę i skromnie zdobiony, wiązany z tyłu gorset. Aśce spodobał się także dół. Nie był zbyt rozkloszowany, cały z białego atłasu, pokryty tylko cienką siateczką z wyhaftowanymi drobnymi kwiatkami. Długo jej się przyglądała, a potem jeszcze dłużej oceniała w lustrze, zupełnie ignorując komplementy wypowiadane przez Anię.
- Chyba ją wezmę – powiedziała nagle z namysłem, przerywając przyjaciółce w pół słowa. – Bardzo mi się podoba.
- Słusznie, jest piękna – poparła ją natychmiast Ania.
- Ale nie wyglądam w niej grubo?
Anka zrezygnowana wywróciła oczami.
- Wyglądasz świetnie – zapewniła.
- No dobra, niech będzie.

niedziela, 20 marca 2011

206.

Pół godziny później oboje byli gotowi do pracy. Pożegnali się z Darią i wyszli do samochodu. Sebastian nadal był dziwnie milczący, a Joasię traktował jak powietrze.
- Ania obiecała, że pojedzie dziś ze mną po sukienkę – zagadnęła Aśka, kiedy zbliżali się do komendy.
Miała nadzieję, że wzmianka o ślubie rozweseli Sebastiana choć trochę, jednak osiągnęła odwrotny efekt. Mężczyzna nachmurzył się jeszcze bardziej i nie odezwał się już ani słowem.
Ledwie przekroczyli próg komendy, Kamil zasypał ich nowymi informacjami w sprawie zamordowanego pianisty. Po krótkich pertraktacjach postanowili się rozdzielić – Aśka pojechała do wnuczki staruszka, a Sebastian miał odwiedzić jego córkę. Mężczyzna pierwszy wrócił na komendę i w drzwiach biura wpadł na Anię.
- O – zagadnęła na jego widok, - i jak tam wasza sprawa?
- Powoli, ale do przodu – mruknął. – Masz chwilę?
- A wiesz, że mam? I z chęcią napiję się kawy.
Razem ruszyli w kierunku kuchni. Ania zrobiła kawę i opadła na krzesło obok przyjaciela.
- No co tam się urodziło? – zapytała, utkwiwszy w nim uważne spojrzenie.
- Wiem, że jesteś przyjaciółką Aśki – rozpoczął Sebastian, - że jeśli masz do wyboru lojalność wobec niej i wobec mnie, zawsze wybierzesz ją.
- Do rzeczy – upomniała go Anka.
- Możemy porozmawiać, ale tak, żeby Aśka nigdy się o tym nie dowiedziała?
- Niech będzie. Więc?
- Myślisz, że to możliwe, żeby ona… miała kogoś? – zapytał zupełnie poważnym tonem.
Anka zakrztusiła się kawą, a kiedy już zdołała złapać oddech, spojrzała na Sebastiana ironicznie.
- Zaszkodziło ci coś? – mruknęła, unosząc brwi.
- Anka, ja pytam poważnie. Powiedz mi prawdę, proszę.
- Oj, Seba, Seba. Ja myślałam, że to Aśka jest specjalistką od takich durnych pomysłów, a ty, patrzę, nie lepszy.
- Wiedziałem, że mi nie pomożesz – warknął. – Po cholerę w ogóle pytałem…
- Seba, Aśka na pewno nie ma kochanka – powiedziała policjantka odrobinę znudzonym tonem. – Argument, że jesteś całym jej światem pewnie nie będzie dla ciebie zbyt przekonujący, więc spróbuję inaczej. Kiedy niby miałaby się z kimś spotykać, skoro prawie się nie rozstajecie? Zresztą, cholera, znasz Aśkę. Wiesz, jaka jest stała w uczuciach.
- A Patryk? – wypalił Sebastian bez zastanowienia. – Do niego coś poczuła, chociaż byliśmy już wtedy razem.
- No i jak się wtedy zachowała? – zapytała retorycznie Ania. – Rzuciła wszystko, żeby tylko od niego uciec, wzięła nawet urlop w pracy, którą przecież tak kocha. I powiedziała ci prawdę, bo nie mogła żyć z wyrzutami sumienia. To jest dopiero zdrada, nie? – zakpiła. – Seba, czy ty naprawdę widzisz Aśkę w tej roli? Ona sama nie poradziłaby sobie w takiej sytuacji. Wiesz przecież, że nie potrafi cię oszukiwać, więc jak to sobie wyobrażasz?
- Sam już nie wiem – przyznał Seba z westchnieniem. – Mi też się to wszystko wydaje irracjonalne, ale z drugiej strony…
- Nie ma żadnej drugiej strony – żachnęła się Ania. – Zresztą, skąd ci w ogóle przyszła do głowy taka głupota?
- Anka mi powiedziała, że Aśka przyprawia mi rogi, a ja jej ufam jak ostatni idiota.
- A co ona ma do tego? Skąd może cokolwiek wiedzieć?
- Nie wiem – mruknął Sebastian. – Ale po co miałaby kłamać?
- Nie wiem, Seba – westchnęła Ania, patrząc przyjacielowi w oczy. – Ale powiem ci jedno: Aśka cię kocha i to ci powinno wystarczyć.
Wzięła kubek z kawą i skierowała się do wyjścia. W drzwiach wpadła na Joasię.
- Hej Asiula – przywitała się z uśmiechem. – Jedziemy po tą sukienkę?
- Tak, tak, ale po południu, ok?
- Jasne.
Ania wyszła z biura, zostawiając przyjaciół sam na sam. Aśka zbliżyła się do Sebastiana i chciała usiąść mu na kolanach, ale uchwyciła jego spojrzenie pełne niechęci i zmieniła zdanie. Opadła na krzesło obok.
- Zrobili już analizę tego drinka, to faktycznie była pigułka gwałtu – zaczęła zdawkowym tonem.
Sebastian pokiwał głową, ale nie zaszczycił jej spojrzeniem. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, aż w końcu mężczyzna zdecydował się odezwać
- Córka twierdzi, że nie widziała się z ojcem od wielu miesięcy – powiedział.
- Od wnuczki nie dowiedziałam się niczego nowego – odparła Aśka, bawiąc się nerwowo pierścionkiem zaręczynowym. – Sebastian, proszę cię, powiedz mi, co się stało – dodała błagalnie. – Dlaczego traktujesz mnie z takim dystansem?
- Słuchaj, jesteś pewna, że chcesz tego ślubu? Nie jest jeszcze za późno, żeby się wycofać.
- Co? Ale dlaczego?
Dziewczyna patrzyła na niego zaskoczona i jakby wystraszona. Szybko przeanalizowała kilka ostatnich dni, ale nie przyszło jej do głowy nic, co mogłoby być przyczyną dziwnego zachowania mężczyzny. Zmrużyła więc oczy i zmroziła go spojrzeniem.
- Chodzi o mnie czy o ciebie, co? – zapytała jadowitym tonem.
- Chcę po prostu wiedzieć – odparł, wzruszając ramionami. – Może ten ślub nie jest ci w smak, ale nie wiesz, jak się z tego wykręcić?
- Jeśli zdecydujesz się ze mną normalnie porozmawiać, to daj znać – warknęła policjantka, wstając gwałtownie z krzesła.
Chciała natychmiast wyjść, ale kiedy była już w drzwiach, zatrzymał ją głos Sebastiana.
- Masz kogoś? – zapytał spokojnie.
Zamarła. Przez chwilę nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Odwróciła się powoli i zmierzyła narzeczonego spojrzeniem.
- Sugerujesz, że cię zdradziłam? – upewniła się, unosząc brwi.
- Odpowiedz.
- Nie mam – powiedziała, patrząc mu w oczy i wyszła.
Przez resztę dnia nie odzywali się do siebie. Aśka głównie siedziała w biurze Ani i Rafała i przy okazji próbowała pomóc im w sprawie seryjnego mordercy. Ani słowem nie wspomniała o swojej sprzeczce z Sebastianem.
- I naprawdę nie macie żadnych pomysłów? – zapytała, przeglądając akta.
- Chciałam zrobić prowokację – mruknęła Ania, - ale Rafał się nie zgodził. Zresztą, i tak nie miałoby to większego sensu. Atakuje swoje ofiary w różnych częściach miasta, o różnych porach. Nic ich nie łączy, a w dodatku nie ma żadnego modelu.
- No to faktycznie kiepsko – przyznała Aśka.
- Na razie zwiększyliśmy ilość patroli, zresztą media już zrobiły swoje i ludzie są ostrożniejsi – powiedział Rafał, odkładając na szafkę kolejną turę raportów.
- Słuchajcie – zaczęła Aśka powoli, wyraźnie nad czymś rozmyślając, - przy trzech z czterech zabójstw byli dziennikarze, prawda? Można by wziąć od nich zdjęcia czy nagrania, na pewno mają tam świadków z miejsca zbrodni.
- Zeznania świadków mamy spisane – mruknął Rafał bez większego zainteresowania.
Ania przez moment wpatrywała się zamyślona w przyjaciółkę, jakby próbowała nadążyć za jej tokiem rozumowania.
- Może sprawca wraca na miejsce zbrodni – zagadnęła ponownie Joasia, ignorując wypowiedź policjanta. – Wtedy wystarczyłoby porównać zdjęcia, sprawdzić, kto pojawiał się we wszystkich trzech przypadkach i mamy sprawcę.
- Albo przynajmniej jakiś trop – zgodziła się Ania, kiwając głową.
- To co, może ja pojadę do telewizji? – zaproponowała Aśka z nagłym entuzjazmem.
- A nie musisz zajmować się tą waszą sprawą?
- Sebastian sobie poradzi.
- No to super. My w takim razie zajmiemy się gazetami.
Aśka wzięła samochód asystentów, nie chcąc prosić Sebastiana o kluczyki i udała się do siedziby regionalnej telewizji. Wreszcie była w swoim żywiole, bo dziennikarze nie chcieli współpracować i musiała użyć całego arsenału sztuczek, żeby w miarę bezboleśnie uzyskać wszystkie nagrania.
Załatwiła sprawę dość szybko i nie miała już tam nic do roboty. Nie chciała wracać na komendę, bo było mało prawdopodobne, że Ania i Rafał już wrócili. Po chwili namysłu zdecydowała się pojechać do centrum handlowego. Kolejne dwie godziny chodziła bez celu po sklepach. Zajrzała do jubilera i przez chwilę oglądała obrączki. Ślub znowu stanął pod znakiem zapytania , o ona nawet nie wiedziała dlaczego. Zaczynało ją to coraz bardziej męczyć.
Na komendę wróciła dopiero po piętnastej i od razu wpadła na Sebastiana. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a potem jak na rozkaz każde poszło w swoją stronę.
- Co jest, stary? – zagadnął Rafał, który obserwował całą scenę z drzwi kuchni.
Seba machnął tylko ręką, ale wszedł do pomieszczenia i bez większego zainteresowania zaczął przeglądać leżącą na stoliku gazetę. Przyjaciel nie odrywał od niego wzroku, bez słowa czekając na jakieś wyjaśnienie z jego strony.
- Anka powiedziała mi, że kilka razy widziała Aśkę z jakimś facetem. Wiesz, w niedwuznacznej pozycji – mruknął w końcu Seba.
- Nie mów, że jej uwierzyłeś…
- To nie jest kwestia wiary – westchnął policjant, odrzucając gazetę. – Po prostu pojawiło się ziarnko zwątpienia.
- Powiedziałeś jej?
- Tak. Zaprzeczyła.
- Uważasz, że kłamie? – dopytywał Rafał, wciąż mierząc go uważnym spojrzeniem.
- Nie – odparł Sebastian bez najmniejszych wątpliwości.
- Więc w czym problem? Obraziła się?
- Nie wiem, od tamtej pory nie rozmawialiśmy. Tylko widzisz… mam wyrzuty sumienia, no i… boję się.
- Szczerze mówiąc nie nadążam za tobą – przyznał Rafał.
- Pamiętasz, jak ją potraktowałem, kiedy zginął ten skurwiel i ona była podejrzana? Pamiętasz, co potem się stało?
- Rozstaliście się – westchnął Rafał. – Ale to przecież zupełnie co innego.
- Niby tak, ale jednak jest coś podobnego. Znowu nadszarpnąłem jej zaufanie.
- Po prostu pogadajcie. Najlepiej wszystko sobie na bieżąco wyjaśnić.

piątek, 18 marca 2011

205.

Zamarła, kiedy dotarło do niej, że wpatruje się w nią kilka par oczu. Na podłodze i łóżku siedziały dziewczynki - chude, brudne i zabiedzone. Rozpoznała tylko jedną z nich - zaginioną Sylwię. Jako jedyna płakała, inne tylko patrzyły smutne i wystraszone.
Aśka zamknęła drzwi i podeszła do nich powoli.
- Nie bójcie się, jestem z policji - powiedziała łagodnie. Natychmiast jednak zdała sobie sprawę, jak niewiarygodnie to brzmi w tej sytuacji. - Pomogę wam, ale musicie mi zaufać, dobrze?
Napotkała jedynie ciszę. Dziewczynki wciąż przyglądały jej się nieufnie. Bała się, że jeśli zrobi jakikolwiek ruch, dzieci się wystraszą i zaczną płakać albo krzyczeć, a cisza w tej sytuacji była niezbędna.
- Pani naprawdę jest z policji? - zapytała cicho Sylwia.
Na policzku miała głębokie rozcięcie, a na nadgarstkach siniaki i otarcia. Patrzyła na Joasię z nadzieją.
- Tak. A ty jesteś Sylwia - dodała, uśmiechając się nieco. - Widziałam twoje zdjęcie na komisariacie. Wszyscy cię szukają.
- Zabierze nas pani stąd? - zapytała inna dziewczynka, siedząca w kącie pokoju. Miała długie prawie czarne włosy, a twarz całą posiniaczoną.
- Tak.
Na korytarzu usłyszała jakieś hałasy. Nie mogła dokładnie rozróżnić słów, ale zrozumiała, że mężczyźni już odkryli jej nieobecność i właśnie jej szukają. Spojrzała na zegarek.
- Cztery minuty - mruknęła ledwie dosłyszalnie. - Chodźcie tu do mnie - dodała w kierunku dzieci.
Przypomniała sobie, że w ogrodzie nie widziała nikogo. Podeszła do okna i otworzyła je ostrożnie. Natychmiast owiało ją chłodne powietrze. Wyjrzała z nadzieją, licząc na to, że będzie stąd widać ulicę. Niestety wysoki żywopłot i drzewa praktycznie całkowicie zasłaniały widoczność. Nie było więc co liczyć na pomoc przyjaciół.
- Chodź - zwróciła się do dziewczynki stojącej najbliżej. - Wyjdziemy przez okno, dobrze? Tu jest bardzo nisko.
Podniosła małą blondyneczkę i pomogła jej stanąć na parapecie. Czuła, jak dziewczynka mocno obejmuje ją za szyję.
- Dasz radę skoczyć? Schowasz się w tamtych krzakach - powiedziała, wskazując palcem klomby i drzewka owocowe.
- Boję się…
- Nie masz czego, zaraz do ciebie przyjdziemy - zapewniła Aśka łagodnie.
Po krótkich pertraktacjach pierwsze z dzieci znalazło się na dole. Policjantka z niepokojem obserwowała, jak dobiega do krzaków i chowa się w nich. Usłyszała kolejne krzyki na korytarzu i odwróciła się szybko do następnej dziewczynki. Czasu było niewiele.
Zostało jeszcze troje dzieci, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Aśka bez słowa nakłoniła do skoku Milenkę, a potem Kasię. Już odwracała się w kierunku Sylwii, kiedy drzwi wyleciały z zawiasów i pojawiło się w nich trzech mężczyzn. Bez zastanowienia zasłoniła sobą dziecko.
- Ty suko!
Poczuła, jak Sylwia wystraszona kuli się za jej plecami. Sama nie czuła się zbyt pewnie, ale nie miała zamiaru tego okazać. Spojrzała hardo na mężczyznę, który przywiózł ją do domu.
- Teraz zginiesz jak te poprzednie - powiedział. - Szukajcie bachorów - dodał, zwracając się do wspólników.
Aśka nie miała czasu na obmyślanie jakiegokolwiek planu. Usłyszała, jak do domu wtargają antyterroryści. Wykorzystując chwilową dekoncentrację przeciwnika, nakazała Sylwii ucieczkę. Sekundę później zobaczyła, jak mężczyzna rzuca się w jej kierunku. Zdołała zrobić unik, grając na zwłokę. Drzwi otworzyły się i do pokoju wpadli ATecy. Aśka czmychnęła pod ścianę, robiąc im miejsce.
- Dzieciaki są w ogrodzie - rzuciła do Tomka, który stał w drzwiach i obserwował akcję.
Natychmiast wybiegł, a Aśka przez okno dostrzegła, że Ania i Maciek już zajmują się dziewczynkami. Zaczekała, aż ATecy wyprowadzą skutego mężczyznę i wolnym krokiem wyszła z pokoju. Dopiero poczuła, jak strasznie jest zmęczona. Serce jej łomotało i kręciło się w głowie, ale czuła satysfakcję. Zeszła po schodkach do ogrodu i pod bramą dostrzegła Sebastiana. Najwyraźniej kłócił się z Anką, bo krzyczał, gestykulując żywo. Ruszyła boso trawnikiem, kierując się w jego stronę. Kiedy ją zobaczył, natychmiast zaniechał dyskusji. Podbiegł do niej i złapał za ręce.
- Nic ci nie jest? - wypalił, przyglądając jej się podejrzliwie.
- Nie, wszystko gra.
Uśmiechnęła się i chciała przytulić, ale akurat podbiegła do nich Sylwia.
- Nic pani nie zrobił? - zapytała z przejęciem na dziecięcej buzi.
- Nie.
Dziewczynka objęła Joasię w pasie i przytuliła się. Policjantka odruchowo pogłaskała ją po włosach.
- Dziękuję pani - powiedziała Sylwia.
Aśka uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzała na Kaśkę, która stała obok i w zamyśleniu przyglądała się tej scenie. Asia kiwnęła głową znacząco, po czym asystentka objęła Sylwię ramieniem i poprowadziła w kierunku radiowozu.
Sebastian zdjął kurtkę i narzucił Aśce na ramiona. Dopiero wtedy poczuła, że jest jej zimno.
- Chodźmy do domu - mruknął. - Świetnie się spisałaś.
Zaprowadził ją do radiowozu i bez słowa ruszył w kierunku domu. Aśce coraz mocniej kręciło się w głowie, więc nie zwracała uwagi na milczenie Sebastiana.
Ledwie przekroczyli próg domu, wyskoczyły na nich stęsknione psy. Policjantka musiała oprzeć się o ścianę, żeby nie stracić równowagi. Wyminęła zwierzaki i ruszyła w stronę schodów, wpadając po drodze na Darię. Na jej widok nastolatka uniosła brwi.
- Mieliśmy prowokację - wymamrotała Aśka i nie czekając na komentarze dziewczyny, wbiegła po schodach na górę.
- Co jej jest? - zapytała Daria, zerkając na Sebę.
Mężczyzna wzruszył ramionami i podążył za narzeczoną. Znalazł ją w łazience. Siedziała blada na wannie i patrzyła w ziemię błędnym wzrokiem.
- Co z tobą? - mruknął Seba, kucając przed nią.
- Nie wiem - odparła z trudem. Plątał jej się język, tak że ledwie wypowiadała poszczególne słowa. - W tym drinku… chyba coś było…
- W jakim drinku? Wypiłaś coś?
W ramach odpowiedzi uklęka przed sedesem i zwymiotowała. Sebastian westchnął, wyciągając z kieszeni telefon.
- Maciek, słuchaj - zaczął, kiedy usłyszał głos kolegi, - przeszukajcie dokładnie tą willę. Aśka wypiła jakiegoś drinka i źle się czuje, musieli jej czegoś dosypać.
- Załatwione. Odezwę się jak coś znajdziemy. Ale może lepiej zawieź ją do szpitala?
- Zobaczymy, dzięki.
Odłożył telefon na półkę i pomógł Joasi wstać. Zaprowadził ją do łóżka. Przez moment obserwował, jak nieudolnie próbuje pozbyć się ubrań.
- Dużo tego wypiłaś? - zapytał, ściągając jej bluzkę.
- Łyk czy dwa… - odparła.
Sebastian podał jej piżamę i obserwował, jak ubiera się niezdarnie. Zasnęła, nim zdążył się dowiedzieć czegoś więcej. Posiedział przy niej, ale spała spokojnie, więc tylko okrył ją dokładniej i wyszedł z sypialni. Godzinę później Daria znalazła go w kuchni z puszką piwa. Wyglądał na zamyślonego, ale przede wszystkim przygnębionego.
- Coś nie tak? – zagadnęła, siadając naprzeciwko.
- Wszystko ok – odparł obojętnie. – Jak przygotowania do matury?
Dziewczyna wywróciła oczami, na co Seba mimowolnie się uśmiechnął.
- Słuchaj – powiedział, - wiem, że nie mamy dla ciebie za wiele czasu, ale gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy, zawsze możesz…
- Dobrze, dobrze… wujku – zakpiła.
- Zajrzysz do Aśki? – poprosił Seba, wypijając kolejny łyk piwa. – Dosypali jej do drinka jakiegoś świństwa na tej prowokacji… Mam nadzieję, że nie skończy się znowu szpitalem.
- Pokłóciliście się? – wypaliła, świdrując policjanta spojrzeniem.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Oj, nie bajeruj. Gdyby wszystko było w porządku, nie ruszałbyś tyłka od jej łóżka – stwierdziła nastolatka. – Pomijając oczywiście fakt, że zawiózłbyś ją od razu do szpitala.
- To pewnie jakieś prochy albo środki nasenne – westchnął Seba. – Wyśpi się i będzie dobrze.
Daria nie dała się zmylić. Uśmiechnęła się ironicznie i zaczęła ostentacyjnie bawić się pomarańczą, turlając ją od jednej ręki do drugiej.
- Nie chcesz to nie mów – powiedziała niewinnym tonem.
- Pokłóciłem się z Anką – mruknął w końcu policjant. – Strasznie mnie wkurzyła, wpieprza się tam, gdzie nie trzeba.
- Anka? Nasza Ania? – zdziwiła się Daria.
- Anka Potaczyńska – sprostował.
- Ach, no chyba że… Ale co ci takiego zrobiła? I co to ma wspólnego z Aśką?
- Powiedziała mi coś… coś absurdalnego. Ale z drugiej strony bardzo ważnego i nie mogę tego zignorować.
- Nigdy nie możesz niczego powiedzieć wprost, prawda? – zirytowała się nastolatka.
- Nie ma o czym dyskutować – skwitował Seba, jakby nagle dotarło do niego, że nie powinien o tym rozmawiać z Darią. – Zajrzysz do Aśki? – poprosił ponownie.
Dziewczyna wywróciła oczami, ale wstała i bez słowa wyszła z kuchni.
Następnego ranka Aśka obudziła się z potwornym bólem głowy. Bała się wziąć tabletki, bo wciąż nie wiedziała, co tak naprawdę wypiła poprzedniego dnia z alkoholem. Zdecydowała się więc na zimny prysznic, mając nadzieję, że to ją trochę orzeźwi. Nie pomogło za wiele, ale już w miarę przytomna ubrała się i zeszła do kuchni. Była trochę zaskoczona, że Sebastian nie czekał na nią w sypialni, a i Kubusia nie znalazła w jego pokoiku.
- Hej – przywitała się z Darią, która krzątała się w szlafroku po kuchni.
- Siemasz – ziewnęła. – Kawka?
- Nie, dzięki. Słuchaj, gdzie się Seba podziewa? Zabrał gdzieś Kubusia?
- Są w ogrodzie.
Aśka skinęła głową i chwilę później wyszła z domu, zarzucając na siebie kurtkę. Faktycznie znalazła narzeczonego w ogrodzie. Trzymał synka za rączki, a malec dzielnie przebierał nóżkami, przemierzając przydomowy trawnik. Z daleka zauważył matkę i zaczął gaworzyć śmiejąc się głośno. Aśka podeszła do nich z szerokim uśmiechem. Wzięła chłopca za ręce i przytuliła.
- Cześć smyku. Co tu robiłeś z tatusiem, co?
- Ba, ba, ba!
Pocałowała dziecko w czółko i odruchowo uśmiechnęła się do Sebastiana. Ten jednak patrzył na nią z wyraźną niechęcią.
- Coś się stało? – zapytała szczerze zaskoczona.
- Nie. W nocy dzwonił Maciek. W willi znaleźli mnóstwo narkotyków, w tym także tabletki gwałtu. Analizy drinka jeszcze nie ma, ale pewnie to właśnie to dostałaś.
- Głupio się zachowałam, że to wypiłam, ale nie bardzo miałam wyjście… - zaczęła usprawiedliwiającym tonem.
- Dobrze, że nic ci się nie stało – skwitował i pierwszy ruszył w stronę domu.
- Idziemy za tatusiem? – zagruchała policjantka, łaskocząc synka.

204.

Prowokacja miała rozpocząć się o dziewiętnastej, więc kiedy Asia zaczęła przygotowywać swoją charakteryzację, minęła już czwarta. Anka miała wolną chwilę, bo akurat zakończyły się przesłuchania, a Rafała wysłała w teren. Skorzystała więc z okazji i zjawiła się w biurze przyjaciół. Dziewczyny wygoniły Sebastiana, po czym zabrały się za robienie wyzywającego makijażu.
- Nie przesadzaj tylko - Aśka upomniała przyjaciółkę, która z wyraźnym zadowoleniem przejęła inicjatywę.
- Masz wyglądać jak dziwka, więc chyba o przesadzie nie może tu być mowy - odparowała Ania, przeglądając kosmetyki. - Coś ty taka zadowolona dzisiaj? - dodała z dziwną surowością w głosie. - Nie mów, że cię to kręci.
- Spałam wczoraj z Sebastianem - odparła Aśka z wyraźną sumą.
Anka zagwizdała teatralnie, ale uśmiechnęła się.
- I co? Warto było tyle łez nad tym wylewać?
- No nie - przyznała policjantka. - Sebastian… zachował się wspaniale. I widać było, że wciąż sprawia mu to taką samą przyjemność.
- Nie powiem “a nie mówiłam” - westchnęła Ania.
- Wiem… Po prostu pomyślałam sobie, że jestem mu to winna. Ostatnio tyle złego się działo… Zresztą, co ja cię będę czarować. Sama miałam ochotę i tyle.
- I bardzo słusznie - podsumowała Anka.
Na powiek nałożyła przyjaciółce jaskrawoczerwony cień i zrobiła grubą, czarną kreskę. Nie zapomniała też o przesadnej ilości różu na policzkach, a po pomalowaniu ust bordową szminką uznała wreszcie, że jej dzieło jest skończone. Podstawiła Aśce pod nos lusterko i chichocząc obserwowała, jak policjantka wytrzeszcza oczy.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie zobaczę siebie w takim wydaniu - mruknęła Joasia z dezaprobatą.
- A widziałaś już swoje ciuchy?
Aśka zauważyła na twarzy przyjaciółki podejrzany uśmieszek, więc szybko sięgnęła do reklamówki. Najpierw wyciągnęła z niej jaskrawoczerwoną bluzkę, odsłaniającą plecy. W pierwszym momencie chciała zaprotestować, ale po chwili zdała sobie sprawę, że dekolt nie jest zbyt głęboki, a rękawki mają akurat taką długość, by ukryć szew pod pachą. Poczuła ulgę.
- To twoja sprawka, prawda? - zwróciła się do Ani.
- Ktoś musiał wziąć sprawy w swoje ręce.
Aśka uśmiechnęła się, ale kiedy wyjęła z reklamówki spódnicę, mina szybko jej zrzedła. Czarna, skórzana i do tego bardzo krótka z pewnością nadawała się na taką prowokację, ale za to zdecydowanie kłóciła się z zasadami Joasi.
- Ubieraj się - zarządziła Ania, nie czekając na narzekania i protesty.
Policjantka zgarnęła reklamówkę i poszła do łazienki. Kiedy kilka minut później spojrzała w lustro, przeżyła kolejny szok. Bluzka była bardzo obcisła i uwydatniała piersi, a spódniczka ledwie zakrywała jej majtki. Szpilki i czerwone kabaretki dopełniały dzieła.
Zarzuciła na siebie bluzę, chcąc chociaż trochę się zasłonić i szybko przemknęła do biura. Tam jednak czekała na nią niespodzianka, bo oprócz Ani siedzieli już Anka i Maciek, Rafał oraz Sebastian. Poczuła, jak na jej policzkach wykwitają szkarłatne rumieńce, choć przez makijaż prawie nie było tego widać.
- Fiu, fiu, fiu - zagwizdał Rafał, szczerząc zęby.
- Super - skwitowała Anka. - Będziesz bardzo przekonująca.
Aśka nerwowym ruchem obciągnęła spódnicę, ale szybko zdała sobie sprawę, że nic to nie pomoże. Przywołała więc na twarz ironiczny uśmiech.
- Jeśli tak bardzo podniecają cię miniówki, to mogę zagadać z Anią - rzuciła w kierunku Rafała, próbując pokryć zmieszanie.
Ania zachichotała i puściła przyjaciółce oczko.
- Dobra, dość żartów - mruknął Maciek, kiedy Joasia usiadła obok narzeczonego. - Wszyscy wiedzą, co mają robić? Seba, ty zawieziesz Aśkę na Łódzką.
Mężczyzna kiwnął głową. Wszyscy bez komentarzy wysłuchali kilku ostatnich uwag i rozeszli się. Pół do siódmej Aśka i Seba zeszli do samochodu i ruszyli w kierunku Łódzkiej, gdzie miała rozpocząć się prowokacja.
- Masz telefon? - zapytał Seba po raz czwarty.
Dziewczyna pokiwała głową, nie odrywając wzroku od szyby. Ciężko było jej się do tego przyznać nawet przed sobą, ale to wszystko sprawiało jej swego rodzaju przyjemność. Dawno już nie czuła adrenaliny związanej z takimi akcjami, a kiedyś należała przecież do codzienności.
- Uważaj na siebie - powiedział Seba, zatrzymując samochód w ustalonym miejscu.
- Jasne - odparła automatycznie.
Pocałowała narzeczonego w policzek i wysiadła. Idąc w kierunku prostytutek, wciąż czuła na sobie spojrzenie Sebastiana. Wiedziała, że bardzo się o nią boi, ale nadszedł już ten moment, kiedy cel prowokacji pozostawał dla niej jedynym punktem widocznym na horyzoncie. To pozwoliło jej wyrzucić z myśli ukochanego i z właściwą sobie pewnością zająć miejsce wśród prostytutek.
- Czego tu szukasz? - zaatakowała ją natychmiast jedna z nich.
- To nasze miejsce! - poparły ją inne.
- Bujaj się - odwarknęła Aśka, ignorując pozostałe zaczepki.
Przechadzała się w tę i z powrotem wzdłuż fragmentu ulicy. Z trudem powstrzymywała odruch ciągłego odciągania spódnicy. Czuła się dziwnie naga i dobrze wiedziała, że spoczywają na niej spojrzenia wszystkich przejeżdżających mężczyzn.
Od razu zwróciła uwagę na zbliżające się czarne BMW z przyciemnionymi szybami. Nieco nerwowym ruchem roztrzepała sobie włosy i chwilę później z satysfakcją stwierdziła, że auto zwalnia. Zatrzymało się koło niej, a kierowca otworzył drzwi i gestem nakazał jej, by wsiadła. Policjantka natychmiast rozpoznała w nim jednego z podejrzanych. Ledwie ruszył, poczuła jego dłoń na swoim udzie. Z trudem powstrzymała odruch strzepnięcia jej i z zachęcającym uśmiechem objęła kierowcę ramieniem. W duchu dziękowała Bogu, że prowadząc samochód, mężczyzna nie może jednocześnie jej przelecieć. Widziała, jaki jest napalony i zaczynała się obawiać, że planowana gra na zwłokę okaże się niemożliwa. Poczuła, jak po plecach przebiega jej dreszcz paniki.
Droga dłużyła się Aśce strasznie. Dłoń mężczyzny wciąż wędrowała pod jej spódnicę i z każdą chwilą posuwał się coraz dalej. Dziewczyna znosiła to z wielkim trudem. Zaczęły wracać wspomnienia z gwałtu, wciąż przerażająco żywe. Całą siłą woli skupiała się na swojej roli, pilnując, by jej myśli nie odbiegły za daleko. Dyskretnie spojrzała w boczne lusterko i z ulgą stwierdziła, że kilkadziesiąt metrów za nimi jedzie srebrne mondeo Sebastiana.
Było już całkiem ciemno, kiedy wreszcie samochód zatrzymał się pod willą. Aśka wysiadła pierwsza, chcąc uniknąć ewentualnych scen miłosnych w samochodzie. Mężczyzna złapał ją mocno za łokieć i dość brutalnie poprowadził do wejścia. Pierwsze co zarejestrowała, to że wokół domu nie kręci się żaden “goryl”. Natychmiast zobaczyła w tym szansę, ale nie miała czasu, by dłużej się nad tym zastanawiać, bo już została wepchnięta do środka.
Z uwagą obserwowała wnętrze, starając się jednocześnie sprawiać wrażenie zrelaksowanej. Zdenerwowała się nieco, kiedy mężczyzna popchnął ją na ścianę i zaczął dość brutalnie obmacywać.
- Telefon - zażądał po chwili.
Zrozumiała, że to nie był akt pożądania, a jedynie zwykła ostrożność. Mężczyzna najwyraźniej szukał podsłuchu czy kamerki. W duchu ucieszyła się, że jednak postawiła na swoim i nie zabrała żadnych gadżetów, ale zaraz ogarnął ją strach. Zdawała sobie sprawę, że oddając telefon, pozbawi się swojej jedynej “broni”. Z drugiej strony przecież nie mogła mu odmówić. Wyjęła więc komórkę z torebki i oddała bez słowa. Widziała, jak podejrzany wyłącza ją i odkłada na półkę.
Chwilę później zaprowadził ją do salonu. Na widok czterech potężnych mężczyzn, z których każdy znacznie przewyższał ją wzrostem, wagą i z całą pewnością siłą, zaczęła opuszczać ją odwaga. Nagle poczuła się bezbronna i wcale jej się to nie podobało.
- Masz ochotę się napić? - zagadnął najniższy z nich.
- Chętnie - odparła.
Wzięła od niego drinka, doskonale zdając sobie sprawę, jak lekkomyślnie postępuje. Wiedziała, że w środku mogło być dosłownie wszystko, ale nie przyszło jej do głowy, jak tego uniknąć. Upiła więc spory łyk pomarańczowego drinka i odstawiła go na szklany stolik. Poczuła czyjąś dłoń na pośladku, co przypomniało jej, że czas ucieka. Już chciała przejąć inicjatywę, kiedy jeden z mężczyzn popchnął ją na kanapę. Udało jej się usiąść w miarę zgrabnie, nie odsłaniając przy okazji za wiele. Nie było to jednak zbyt pocieszające, biorąc pod uwagę fakt, że cała piątka znalazła się nagle bardzo blisko niej. Czuła czyjś oddech na szyi, czyjeś dłonie pod spódnicą. Nagle zrobiło jej się strasznie gorąco i duszno. Z trudem zaczerpnęła powietrza, usiłując na powrót nad sobą zapanować. Miała ochotę krzyczeć i płakać i gdyby była najmniejsza szansa, że przyjaciele ją usłyszą, pewnie by to zrobiła. Gdzieś w podświadomości kołatała jej się myśl o dzieciach. Wciąż przed oczami miała zdjęcie Sylwii i tylko to sprawiło, że doszła jako tako do siebie.
- Hej, spokojnie, powoli - zaczęła na pół żartobliwym tonem. - Myślałam, że tacy goście zechcą jakiś striptiz czy coś… Liczyłam na niezłą zabawę, a nie tak raz dwa i po sprawie.
Jeden z mężczyzn wsunął dłoń pod jej bluzkę i dziewczyna już czuła smak porażki. Wiedziała, że gdyby odkrył “defekt”, cała akcja natychmiast by się posypała. Nie wspominając już o tym, że jej życie stanęłoby pod wielkim znakiem zapytania. Łzy zaczęły napływać jej do oczu, kiedy mężczyzna, który ją przywiózł nagle odciągnął napalonego kolegę.
- Mała ma rację, zabawmy się - powiedział.
- Dajcie mi chwilkę, muszę się przygotować - wtrąciła szybko, wykorzystując swoją szansę. - Macie tu jakąś łazienkę?
Dbała, by jej głos nie drżał i brzmiał jak najbardziej przekonująco, ale sama wyczuwała w tym fałsz. Podejrzani jednak zdawali się niczego nie zauważyć, a jeden z nich wskazał jej łazienkę na piętrze. Podążyła tam pewnym krokiem, zerkając na zegarek wiszący na ścianie. Z zaskoczeniem stwierdziła, że minęły dopiero cztery minuty, odkąd przekroczyła próg tego domu. Czy starczy im cierpliwości, by pozwolić jej na szesnastominutowe “przygotowania” w łazience? Miała co do tego spore wątpliwości.
Nie było czasu do stracenia, więc od razu zaczęła rozglądać się po piętrze. Zajrzała do wszystkich pomieszczeń, ale nigdzie nie było śladu dzieci. Zerknęła na zegarek i zrozumiała, że straciła już pięć cennych minut. Przez moment się wahała, a potem zeszła wąskimi schodami na parter. Uderzenia obcasów o parkiet wydawały jej się potwornie głośne. Zerknęła z dezaprobatą na swoje szpilki i po chwili namysłu zdjęła je wprawnymi ruchami. Buty zostawiła na schodach, dochodząc do wniosku, że już jej się nie przydadzą. Na palcach przemknęła się obok kuchni.
Słyszała męskie głosy dobiegające z salonu, ale nie była w stanie określić, czy jest tam cała piątka. Bała się, że któryś z mężczyzn ją przyłapie, ale najważniejsze było odnalezienie porwanych dzieci.
Najciszej jak tylko się dało dotarła do kolejnego pomieszczenia na parterze. Z duszą na ramieniu nacisnęła klamkę, ale napotkała opór. Przygryzła wargę, zastanawiając się nad możliwościami. Wywarzenie drzwi nie wchodziło w grę, zresztą wyglądały na solidne. Broni nie miała, klucza tym bardziej. Zrezygnowana sięgnęła do kolejnych drzwi i z zadowoleniem stwierdziła, że są otwarte. Zajrzała do środka. Było pusto, tak jak we wszystkich poprzednich pomieszczeniach, ale na łóżku zauważyła czerwoną kurteczkę, która z pewnością nie należała do żadnego z czekających na nią mężczyzn. Wślizgnęła się więc do pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi. W zamku siedział klucz, który po chwili namysłu przekręciła. Podeszła do łóżka i obejrzała kurtkę. Dopiero z pewnym opóźnieniem zauważyła kolejne drzwi po lewej. Mając nadzieję, że prowadzą do zamkniętego pomieszczenia, podeszła do nich i otworzyła.

czwartek, 10 marca 2011

203.

Cały wieczór starała się ignorować pełne troski spojrzenia Sebastiana. Zauważyła, że i tak jest lepiej niż zwykle, bo nastawiała się na awanturę, ale nie było to wielkie pocieszenie. W końcu, kiedy minęła już dwudziesta trzecia, postanowiła porozmawiać z narzeczonym.
- Nie gniewaj się na mnie - powiedziała, obserwując, jak Seba bawi się z Laurą piłką. - Muszę pójść, tu chodzi o życie dzieci.
- Wiem o tym - odparł ze spokojem. - Ale chyba się nie dziwisz, że nie jestem z tego powodu szczęśliwy?
- Będę uważać…
- Aśka, ty zawsze uważasz, a potem lądujesz w szpitalu - mruknął.
- Naprawdę myślisz, że sprawia mi to przyjemność? Dobrze wiem, co mi grozi.
- Czasem jesteś taka lekkomyślna…
- Więc uważasz, że powinnam odmówić, tak? - zapytała dużo głośniej niż było to konieczne.
- Dlaczego zawsze to ty musisz się narażać?
- A co, może ty pójdziesz udawać prostytutkę? - zakpiła.
- Nie jesteś jedyną kobietą na komendzie. Poza tym, jest kilka nowych, młodszych dziewczyn, one nawet bardziej by się nadawały… - urwał, widząc spojrzenie ukochanej.
Natychmiast zrozumiał, jaki popełnił nietakt. Na twarzy Aśki pojawiły się szkarłatne rumieńce. Bez słowa cisnęła na ziemię składany właśnie ręcznik i szybkim krokiem wyszła z salonu.
- No pięknie - podsumował Seba, patrząc na Laurę. - Popisałem się, nie ma co. Dlaczego te baby są takie przewrażliwione? - mruknął do psa, który machał ogonem, nie odrywając wzroku od piłki.
- Masz przesrane - oznajmiła Daria, wchodząc do pokoju.
- Pocieszaj mnie dalej…
- Podpadłeś na całej linii. Wiesz, że trafiłeś w statystycznie najczulszy punkt u kobiet? - zagadnęła, uśmiechając się złośliwie.
- Twoja pomoc jest nieoceniona - warknął przez zaciśnięte zęby. - Naprawdę, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
Tymczasem Aśka z przesadnym entuzjazmem sortowała w łazience pranie. Słowa Sebastiana dotknęły ją do żywego. Nie dalej jak tego ranka rozmyślała o ślubie, a konkretnie sukni, która byłaby odpowiednia w jej wieku. Przyszło jej wtedy na myśl, że cokolwiek by nie założyła, Seba na pewno nie widziałby w tym nic niestosownego. Teraz jednak zmieniła zdanie. Odłożyła bluzkę Darii na pralkę i podeszła do lustra. Długo przyglądała się swojemu odbiciu, ale wnioski, do jakich mogła dojść nie napawały optymizmem. Przysiadła na brzegu wanny i przez moment w milczeniu rozmyślała nad słowami Sebastiana. W końcu doszła do wniosku, że suma summarum nie powiedział jej nic złego.
- Mogę wejść? - usłyszała łagodny męski głos.
Podniosła głowę i stwierdziła, że Seba stoi oparty o framugę drzwi. Pokiwała głową, wstając i sięgając po pranie.
- Tylko tu skończę i zaraz przyjdę do sypialni - powiedziała.
- Asia, nie chciałem sprawić ci przykrości…
- W porządku - odparła, wzdychając. - Wiesz, że ja najpierw reaguję, potem się zastanawiam. Nic się nie stało.
- Czasem straszne głupoty gadam…
- Nie ma o czym mówić - podsumowała.
Sebastian podszedł do niej, objął w pasie i przytulił się do jej pleców. Przez chwilę stali tak w ciszy.
- Trochę się boję, że się wyda… - powiedziała dziewczyna znienacka.
- Co się wyda? - zdziwił się Seba.
- No wiesz… - wskazała na swoją prawą pierś. - Anka ma mi przynieść ciuchy, a ja zbyt dużego dekoltu nie mogę włożyć…
- Jak coś ci nie będzie odpowiadać, to się po prostu na to nie zgodzisz. Możesz wyglądać sexy i bez dekoltu do pępka.
Aśka uśmiechnęła się, pocałowała mężczyznę w policzek i wrzuciła pranie do kosza.
- Chodźmy już do sypialni.
Po drodze wstąpili jeszcze do pokoiku Kubusia. Spał spokojnie, ale i tak chwilę przy nim postali. Sebastian otulił go kocykiem, a Aśka włożyła do kołyski jego ulubionego misia. Dopiero wtedy skierowali się do swojej sypialni.
- Pojedziesz jutro z nimi? - zapytała dziewczyna. Zauważyła pytające spojrzenie ukochanego. - Z Anką i Kubą. To znaczy czy będziesz na akcji?
- No jasne.
Uśmiechnęła się. Zdjęła perukę, kątem oka obserwując reakcję Sebastiana, ale mężczyzna zachował się wzorowo. Poszła więc do łazienki, gdzie spędziła kolejne pół godziny. Kiedy wróciła, Seba czekał na nią, czytając gazetę. W jego spojrzeniu zauważyła coś, czego nie widziała od wielu miesięcy - pożądanie. Przysiadła na skraju łóżka, czując lekkie podenerwowanie.
- Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zostaniesz moją żoną - oznajmił mężczyzna z uśmiechem.
Aśka położyła się na plecach i przymknęła oczy. Dzień ślubu wciąż wydawał jej się bardzo odległy, choć przecież został raptem miesiąc. Nie wyobrażała sobie życia bez Sebastiana, przez te lata stał się nieodzowną częścią jej rzeczywistości, ale jednak małżeństwo wywoływało u niej dreszcz paniki.
Poczuła, że Sebastian wsuwa dłoń pod jej piżamę i głaszcze delikatnie do brzuchu.
- Bardzo się rozczarujesz - szepnęła bez zastanowienia.
- Nieprawda.
Więcej nie zaprotestowała. Obserwowała, jak Sebastian ściąga jej górę od piżamy i przesuwa dłoń po klatce piersiowej. Od czasu operacji nie widział jej jeszcze nagiej, ale zachowywał się tak, jakby wygląd narzeczonej wcale nie był dla niego zaskakujący.
- Blizna zostanie - powiedziała bezmyślnie, kiedy wpatrywał się w miejsce po operacji.
- Wiem - odparł. - Tak sobie myślę… - dodał, patrząc jej w oczy. - Niewiele pamiętam w tych ostatnich miesięcy, odkąd znalazłaś guzek… Tak jakby wcale ich nie było.
Westchnęła ciężko i znowu zamknęła oczy. Sebastian miał trochę racji. Dla niej też ten okres wydawał się abstrakcją. Niby pamiętała, co się działo, ale jakby oglądała to wszystko na źle dostrojonym ekranie. Wcale nie czuła się bohaterką tych wydarzeń.
Poczuła, że Sebastian delikatnie całuje jej klatkę piersiową i to zmusiło ją do otwarcia oczu.
- Nie musisz tego robić - powiedziała. - Nie musisz mi nic udowadniać.
- Stanowczo za dużo myślisz - odparł Seba, sięgając jej ust.
Następnego dnia jej dobry nastrój daleko odbiegał od atmosfery panującej na komendzie. Ania i Rafał od świtu przesłuchiwali kolejne osoby rzekomo znające seryjnego mordercę, a asystenci uwijali się w terenie. Aśka i Sebastian ze względu na prowokację zrobili sobie dzień wolny w sprawie zabójstwa starszego pianisty i cały ranek spędzili na ustalaniu szczegółów wieczornej akcji.
- Rozważamy jeszcze, czy dać ci kamerkę - mówiła Anka, wymieniając z Maćkiem znaczące spojrzenia. - Wezmą cię jako prostytutkę, więc nie wykluczone, że spróbują się do ciebie dobrać, nim tam wejdziemy. Gdyby znaleźli kamerkę… sama wiesz.
- Ale przecież musimy mieć z nią jakiś kontakt - wtrącił się Seba, ignorując narzeczoną, która pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Możemy dać jej podsłuch do torebki - mruknął Maciek bez przekonania.
- Słuchajcie, to bez sensu - powiedziała w końcu Aśka. - Będziecie obserwować dom i to musi wystarczyć. Nie mogę tam wnieść nic, co by mnie zdradziło. Przecież oni wiedzą, że policja ma ich na oku, mogą się spodziewać zasadzki. A to znaczy, że musimy zachować szczególną ostrożność.
- A jeśli coś się stanie? - zapytała Kasia, która do tej pory w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie. - Przecież nie możemy przewidzieć, co tam się będzie działo. Co jeśli będziesz potrzebować pomocy, a my nie będziemy o tym wiedzieć?
- Dobre pytanie - poparł ją natychmiast Seba. - Przede wszystkim musimy ci zapewnić bezpieczeństwo.
- Tak, Sebastian, pewnie. Pójdę jako dziwka do willi morderców, bezpieczeństwo to priorytet - zakpiła Joasia.
- Aśka…
- Nie kłóćcie się - westchnął Maciek. - W ten sposób nie załatwimy sprawy.
- Będę miała telefon - podjęła policjantka niezrażona. - Po wejściu do domu zagram na zwłokę. Powiem, że muszę się przygotować i tak dalej. Wtedy się rozejrzę i… - zawahała się. - Umówimy się, że dam wam znać. Na przykład jeden sygnał na komórkę, że potrzebuję pomocy, a dwa, że znalazłam dzieciaki i możecie wchodzić.
- A jak zabiorą ci telefon? - zapytała rozsądnie Kasia.
- Słuchajcie, wiadomo, że jest ryzyko - odparła Aśka nieco zniecierpliwionym tonem. - Ale, jak to mówią, bez ryzyka nie ma zabawy.
- To wcale nie jest śmieszne - mruknął Seba, któremu cała sprawa coraz mniej się podobała.
- Wyluzuj się - skwitowała policjantka. - Nie ma co debatować, i tak nic mądrzejszego nie wymyślimy. Zostaje opcja z telefonem, tylko zapamiętajcie: jeden sygnał - pomocy, dwa - mam dzieciaki.
- Jeszcze jeden szczegół - powiedziała Anka. - Na sygnał czekamy… dziesięć minut? Piętnaście?
- Dwadzieścia - odparła dziewczyna. - To duży dom. Jeśli nie dam wam znaku w ciągu dwudziestu minut, wchodzicie. Pasuje?
Maciek i Anka pokiwali głowami, tylko Sebastian siedział z grobową miną. Kiedy został z Aśką sam na sam, wziął ją na kolana i przytulił mocno.
- Uważaj na siebie, proszę - mruknął. - Co ja zrobię, jak ci się coś stanie?
- Nic się nie stanie, nie martw się - zapewniła. - Będziecie mieli wszystko pod kontrolą.

środa, 9 marca 2011

202.

- Nie wiem, czy ten powrót na komendę to był taki dobry pomysł… - mruknęła Aśka.
- Chyba trzeba było jeszcze raz przesłuchać tę wnuczkę…
- O, jesteście - zawołała Kaśka, przebijając się przez tłum. Wepchnęła ich do kuchni i zamknęła drzwi. - Niezły sajgon, nie?
- Co tu się dzieje? - zapytał Seba, zdejmując kurtkę.
- Dziś rano ukazał się w gazecie wielki artykuł o tym seryjnym Romeo. No i oczywiście ci wszyscy ludzie twierdzą, że go widzieli… Anka i Rafał od rana ich przesłuchują, rzecz jasna bez rezultatu.
- Ile już było ofiar?
- Wczoraj znaleźli trzecią. Zasztyletowana jak tamte, znaleziona naga przy śmietniku.
- Nic nie mają?
- Niewiele - przyznała Kaśka. - Mieli podejrzanego, prokurator już nawet miał stawiać mu zarzuty, no ale znaleźli kolejną ofiarę, kiedy on siedział u nas.
- Rozumiem. To co, może pomożemy im z tymi ludźmi? - zaproponowała Aśka.
Sebastian zrobił minę zbitego psa, ale było już po fakcie. Dziewczyny wyszły z kuchni i nie pozostawało mu nic innego, jak podążyć za nimi.
Było już po dziewiętnastej, kiedy komisarzom wreszcie udało się przesłuchać ostatnią osobę. Zmęczeni i sfrustrowani siedzieli w milczeniu. Sebastian ziewał jak opętany, Rafał bawił się bezmyślnie długopisem, a dziewczyny co chwilę mierzyły się wzrokiem.
- Dzięki za pomoc - odezwała się wreszcie Anka. - Gdyby nie wy, nie skończylibyśmy tego dzisiaj.
- Nie ma sprawy.
Aśka uśmiechnęła się nieśmiało do przyjaciółki, która natychmiast odpowiedziała jej tym samym.
- Stary ma do was sprawę - zawołał Tomek, wchodząc do biura.
- Do nas? - zapytali jednocześnie Rafał i Seba, a dziewczyny zachichotały.
- Do Aśki i Sebastiana tak konkretnie - sprostował asystent. - Jest wściekły.
- To co, kto idzie? - zagaiła policjantka.
- Kamień, papier, nożyce? - zaproponował Seba z chytrym uśmieszkiem.
- I tak wyjdzie na twoje - westchnęła Aśka i wstała z rezygnacją wypisaną na twarzy. - Ale następnym razem ty idziesz, dlaczego to na mnie ma się wszystko skupiać?
- Też cię kocham - odparł mężczyzna, uśmiechając się szeroko.
Policjantka wyszła z biura, mamrocząc coś pod nosem. Rafał wyciągnął się w fotelu z miną świadczącą o tym, że ma zamiar zasnąć, a Seba oparł głowę na biurku i zamknął oczy.
- Miłych snów - mruknęła Anka z sarkazmem.
- Kochanie, należy nam się trochę odpoczynku…
- Dobra, dobra.
Chwilę później obaj drzemali nieświadomi awantury, której ofiarą stała się Aśka w gabinecie Starego. Wysłuchała ostrych słów bez komentarzy i z podniesioną głową wyszła z pokoju. Na kilka przekleństw pozwoliła sobie dopiero na korytarzu.
- Co chciał? - zagadnęła Kaśka, spotykając przyjaciółkę na schodach.
- Szczerze mówiąc to nie wiem… Chyba dawno na nikim się nie wyładował - mruknęła z ironicznym uśmiechem.
- O tego waszego pianistę mu chodziło? - zdziwiła się asystentka.
- Nie. Dowiedział się o naszym ślubie i stwierdził, że to na pewno będzie miało zły wpływ na naszą pracę.
- Jak to?
- No wiesz… Że będziemy się obściskiwać i tak dalej, zamiast prowadzić sprawy. W ogóle jakieś głupoty gadał.
- A ten ślub to tak wiele zmienia jego zdaniem? W końcu jesteście parą już tyle czasu…
- Widzisz - zaczęła Aśka z uśmiechem, - on twierdzi, że nic nie wiedział o naszym związku.
- Jak to? Przecież byłaś w ciąży i w ogóle… Sebastian brał urlop, żeby być z wami w szpitalu! No i nie chciał jechać do Irlandii, żeby cię nie zostawiać…
- Coś mu odbiło - skwitowała policjantka. - Zresztą, mniejsza o to.
Wróciła do biura w zaskakująco dobrym nastroju. Po rozmowie z Kaśką uświadomiła sobie, że zarzuty Starego nie mają dla niej żadnego znaczenia. Bez jednego przekleństwa opowiedziała przyjaciołom przebieg wizyty, a nawet śmiała się ze zdziwionej miny Sebastiana.
- Stary od zawsze miał jakieś dziwne napady - stwierdziła Anka. - A może się obraził, że nie dostał zaproszenia? - zażartowała.
- Tak, a pamiętasz, co wam powiedział, jak go zaprosiliście na swój ślub?
- Oj, tego nie da się zapomnieć.
Wszyscy się roześmiali. Aśka podeszła do Sebastiana i usiadła mu na kolanach.
- Nie boisz się, że nas Stary zobaczy? - zakpił policjant.
- Niech patrzy, ja tam się nie mam czego wstydzić.
Seba pocałował ją delikatnie, ale Aśka szybko się odsunęła, bo do biura weszli Ania i Maciek, a za nimi dreptała czwórka asystentów.
- Co jest grane? - zapytał Rafał, obserwując ich grobowe miny. - Tylko nie mówcie, że Romeo znowu zaatakował!
- Nie, spokojnie - odparł szybko Kamil.
- Więc? - ponagliła ich Aśka.
Policjanci rozsiedli się na krzesłach i biurkach i przez chwilę wszyscy milczeli. Aśka nieco zaniepokojona zeszła z kolan narzeczonego i usiadła na parapecie. Przeczuwała, że wizyta Anki i Maćka, którzy zwykle trzymali się z boku, nie wróży nic dobrego.
- Zamurowało was? - zapytał w końcu Seba.
- Od czterech miesięcy prowadzimy sprawę - zaczął w końcu Maciek rzeczowym tonem. - Znikają dziewczynki w wieku od dziewięciu do trzynastu lat, wszystkie ze środowisk patologicznych. W ciągu pół roku zaginęło dwanaście.
- Mów dalej - westchnęła Aśka, kiedy Maciek zrobił krótką pauzę.
- Mamy podejrzanego. Biznesmen, czterdzieści pięć lat, kawaler. Prawdopodobnie jest w to zamieszanych jeszcze kilka osób na wysokich stanowiskach. Problem w tym, że nie jesteśmy w stanie nic im udowodnić, a dzisiaj zaginęło kolejne dziecko. - Policjant położył na biurku zdjęcie szczupłej dziewczynki o kręconych, jasno rudych włosach. - Sylwia, trzynaście lat - wyjaśnił.
- No ale co? Handel? Burdele? - dopytywał Rafał.
- Najprawdopodobniej to pedofile, porywają dziewczynki na własny użytek - odparła Anka. - Ale nie znaleźliśmy żadnego ciała, więc jest szansa, że wszystkie dzieciaki żyją.
- Nie wiemy o nich za wiele - dodał Maciek, - ale wstępnie łączymy tę sprawę ze śmiercią trzech prostytutek. Zginęły także w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
- Ale jaki to ma związek? - zainteresowała się Aśka.
- Panowie gustują co prawda w dziewczynkach, ale z usług prostytutek także korzystają. Dwie z tych trzech zamordowanych były widziane przed śmiercią z facetami w garniakach. Wiecie, beemki, cygara i tak dalej.
- No dobra, a teraz do rzeczy - skwitowała Ania.
- Mamy plan - powiedział Maciek. - Chcemy zrobić prowokację. Wiecie, podstawić kogoś z naszych jako prostytutkę. Wtedy wiedzielibyśmy, co się dzieje w środku, mielibyśmy dowody, no i moglibyśmy uwolnić dziewczynki, o ile jeszcze żyją.
- Tylko dlaczego przychodzicie z tym do nas? - zapytał Seba rezolutnie.
Wszyscy, nawet Anka i Rafał, spojrzeli na Aśkę. Dziewczyna wywróciła teatralnie oczami.
- Słuchajcie, czy ja waszym zdaniem wyglądam na prostytutkę? - zagadnęła pół żartem pół serio. - Zawsze jak trzeba się przebrać za prostytutkę, ja muszę to robić. Nie bardzo wiem, jak mam to rozumieć…
- Chodzi o to, że oni gustują w blondynkach… - zaczął Kamil.
- A blond peruk nie produkują - zakpił Seba. - Aśka, dzisiaj farbniesz się na czarno i spokój będzie.
- Nikt nie będzie na ciebie naciskał - odezwała się po raz pierwszy Kaśka. - To bardzo niebezpieczne, musisz to sobie przemyśleć.
- No dobrze, a co konkretnie miałabym zrobić?
- Podstawą jest charakteryzacja - powiedziała Anka. - Oni lubią ostre dziewczyny, takie… doświadczone. Muszą zwrócić na ciebie uwagę.
- Jak już uda ci się tam wejść, miałabyś rozejrzeć się w środku, przede wszystkim poszukać dzieciaków. No ale istnieje ryzyko, że będą chcieli skorzystać… z twoich usług.
Sebastian skrzywił się, ale nie skomentował wypowiedzi Maćka.
- I pamiętaj, że prawdopodobnie zabili już trzy dziewczyny - dodał Bartek. - Wszystkie znaleziono brutalnie zgwałcone.
- Kiedy miałaby być ta prowokacja? - zapytała Aśka.
- Dajcie jej czas do namysłu - wtrącił się Seba.
- No wiecie, im szybciej tym lepiej - powiedziała Ania, zerkając na partnera.
Aśka czuła na sobie spojrzenia pozostałych. Wiedziała, że czekają na jej decyzję, choć wszyscy podkreślali, że nie będą jej do niczego namawiać. Sięgnęła po zdjęcie trzynastoletniej Sylwii. Przyglądała mu się przez moment, a potem podniosła wzrok i odezwała się spokojnie.
- Zgadzam się - oznajmiła.

poniedziałek, 7 marca 2011

2. Jeśli coś kochasz, puść to wolno

- I teraz nie wiem co dalej - zakończył.
Rafał pokiwał głową ze zrozumieniem, choć cała sytuacja wydawała mu się całkowitą abstrakcją.
- Po prostu będziesz musiał płacić jej alimenty - odparł po dłuższym namyśle.
- Przecież tu kompletnie nie chodzi o kasę - zaprotestował ostro Seba. - Stary, ja będę ojcem, czaisz?
- Aśka na pewno pozwoli ci spotykać się z dzieciakiem - mruknął Rafał tonem, który jasno wskazywał na to, że rozterki przyjaciela nie są dla niego jasne.
- Ale ja nie chcę być niedzielnym tatusiem. Mało to widziałeś takich dzieci? Chcę, żeby miał prawdziwą rodzinę.
- To się oświadcz - zakpił.
Sebastian westchnął.
- Kompletnie nic nie czuję do Aśki - powiedział z rezygnacją.
- To chyba przesądza sprawę - skwitował Rafał.


***


- Minął już prawie miesiąc jak mu powiedziałam - mówiła Aśka nieco wystraszonym tonem. - Miał to przemyśleć, ale… nad czym on myśli tyle czasu?
- A zastanawiałaś się, czego ty w ogóle od niego oczekujesz? - zapytała Ania łagodnie.
- Nie wiem… Po prostu nie mam pojęcia co robić. Przecież jest za to dziecko tak samo odpowiedzialny jak ja!
- Tak, jedyna różnica polega na tym, że on może zasłonić się alimentami, a ty musisz je urodzić i wychować - zauważyła przytomnie Ania.
- Sebastian by tak nie postąpił…
- Chyba nie masz nadziei, że stworzycie rodzinę?
- Nie… - odparła bez przekonania.
- Aśka, czy ty się czasem nie zakochałaś? - zapytała policjantka, mrużąc oczy.
- Nie, Aniu. Sebastian jest po prostu fajnym kumplem, ale nie ma między nami chemii.
- Więc lepiej pogódź się z tym, że zostaniesz samotną matką.



***


- Korzystając z tego, że jesteśmy w komplecie, chciałbym coś powiedzieć - zaczął Sebastian.
Komisarze, detektywi i asystenci świętowali urodziny Maćka. Wszyscy byli w świetnych nastrojach, głównie dlatego, że po raz pierwszy od wielu miesięcy udało im się spotkać całą paczką.
Sebastian wstał, podszedł do Aśki i ku zaskoczeniu wszystkich obecnych, ukląkł, wyciągając z kieszeni małe pudełeczko.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał bez zbędnych wstępów.
Aśka spojrzała na niego z niedowierzaniem. W pierwszym momencie chciała się roześmiać, ale kiedy w jego oczach zauważyła wyczekiwanie zrozumiała, że nie żartuje. Przygryzła dolną wargę, starając się nie zwracać uwagi na utkwione w niej spojrzenia przyjaciół.
- Ja… - zawahała się. - Tak - powiedziała, nagle podejmując decyzję.
Oszołomiona patrzyła, jak Sebastian zakłada jej na palec złoty pierścionek. Wiedziała, że wszyscy ją obserwują, ale nie mogła zdobyć się na żadną reakcję. Ledwie do niej dotarło, że Seba zbliża się, by ją pocałować. Przymknęła oczy i poddała się temu, starając się jak najlepiej odegrać swoją rolę. Prawda była taka, że chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i wszystko przemyśleć.


***


- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała, kiedy wreszcie zostali sami. Sebastian odprowadzał ją do domu, korzystając z ładnej pogody.
- Będziemy mieli dziecko - odparł, jakby to wszystko wyjaśniało.
- Myślisz, że to ma sens? Związek bez miłości…
- Aśka, lubię cię. Rozumiemy się, ufamy sobie. To chyba dobre podstawy do stworzenia rodziny, prawda? A miłość… może przyjdzie z czasem.
Pokiwała powoli głową. Argumenty Sebastiana były jak najbardziej logiczne, ale nie mogły uciszyć jej obaw. Włożyła ręce do kieszeni i westchnęła cicho. Ciąża prawie nie była jeszcze widoczna, przez co cała ta sprawa wydawała jej się abstrakcją.
- Nie chcę cię do niczego zmuszać - kontynuował Seba, opatrznie rozumiejąc jej milczenie. - Jeśli nie chcesz, nie ma sprawy.
- Muszę się po prostu przyzwyczaić do tej myśli - mruknęła.


***


- Ja Sebastian biorę ciebie Joannę za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
- Ja Joanna biorę ciebie Sebastiana za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
- "Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela." Małżeństwo przez was zawarte ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Amen.
- Pobłogosław, Boże, te obrączki. Spraw, aby ci, którzy będą je nosić, dochowali sobie doskonałej wierności, trwali w Twoim pokoju, pełnili Twoją wolę i zawsze się miłowali. Przez Chrystusa, Pana naszego.
- Amen.
- Na znak zawartego małżeństwa nałóżcie sobie obrączki.
Sebastian nałożył obrączkę na palec Joasi, obserwują uważnie jej twarz. Ona jednak nie patrzyła na niego. Wpatrywała się uparcie w ziemię, myśląc tylko o tym, by znaleźć się już w domu.
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Chciał jakoś dodać otuchy przyszłej żonie, więc ścisnął delikatnie jej dłoń. Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Nie wyglądała wcale na zdecydowaną, jednak czuła na sobie spojrzenia gości, więc wsunęła obrączkę na palec Sebastiana.
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności - wyszeptała ledwie dosłyszalnie. - W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Ogłaszam was mężem i żoną.
„Teraz może pan pocałować pannę młodą” - dopowiedziała Aśka w myślach. To ona nalegała, żeby usunąć ten fragment z wypowiedzi księdza. Ani zaręczyny ani ślub nie mogły zmienić jej uczuć do Sebastiana. Nie wyobrażała sobie, żeby mogła go pocałować. Dla niej byłoby to niemal jak kazirodztwo. Choć ich dziecko było już na świecie, wciąż nie mogła uwierzyć, że kilka miesięcy wcześniej poszła z przyjacielem do łóżka.
- Wszystkiego najlepszego - usłyszała nad uchem szept Ani. Przytuliła się do niej mocno, próbując jej przekazać, jak bardzo się boi. - Będziecie dobrym małżeństwem.
- Obyś miała rację.


***


Siedziała na łóżku niezdecydowana. Bawiła się rąbkiem sukni ślubnej, którą wciąż miała na sobie. Nie bawili się długo na weselu, była dopiero druga. Ania zabrała do siebie ich córeczkę, chcąc sprezentować im prawdziwą noc poślubną. Tylko że Aśka nadal nie czuła się gotowa.
Sebastian wszedł do sypialni i usiadł obok niej. Uśmiechnął się krzepiąco, biorąc ją za rękę.
- Nie musimy tego robić - powiedział łagodnie.
Aśka spojrzała mu w oczy. Przełknęła ślinę i zmusiła się do uśmiechu.
- Przecież jesteśmy małżeństwem - odparła.
Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała namiętnie. Z zaskoczeniem stwierdziła, że było to dużo łatwiejsze niż się spodziewała. Poczuła, jak Sebastian wprawnymi ruchami rozwiązuje gorset jej sukni. Obdarzyła go kolejnym pocałunkiem i poddała się chwili.


***


- Czasem warto zaryzykować - stwierdziła Aśka, obserwując pięciolatkę bawiącą się w piaskownicy.
Miała długie blond włoski i intensywnie niebieskie oczy. Z zapałem napełniała piaskiem zielone wiaderko.
- Tak, wam się udało - zgodziła się Ania. - Sylwia jest na to najlepszym dowodem.
- Zobacz, minęło pięć lat - westchnęła Aśka. - Kiedy wychodziłam za Sebastiana wydawało mi się, że to najgorsza decyzja w moim życiu. A teraz nie widzę świata poza nim.
- Czyli jednak miłości można się nauczyć.
- Mi się udało - odparła policjantka z uśmiechem.


***


- Jak możesz nam to robić?! - krzyknęła.
Rzuciła się w kierunku męża, a on złapał ją za nadgarstki, cofając się o krok. Niestety zapomniał, że znajdował się tam pierwszy schodek.


***


- Przecież ona na pewno tego nie chciała - mówiła Ania z pasją, usiłując zwrócić na siebie uwagę prokuratora.
Mężczyzna odwrócił się od Rafała i spojrzał na policjantkę.
- Odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci, ale to nie zmienia faktu, że jest tymczasowo aresztowana.
- Sama zadzwoniła na policję, to przecież jest okoliczność łagodząca…
- O tym zadecyduje sąd, przykro mi.


***


- O co się pokłóciliście? - zapytała łagodnie Ania.
Nigdy nie sądziła, że znajdzie się w pokoju przesłuchań z przyjaciółką po drugiej stronie.
- Poprosił mnie o rozwód - wyszeptała Aśka, nie podnosząc wzroku. - Powiedział, że… że…
- Że? - ponagliła ją policjantka.
- Że popełnił błąd, kiedy mi się oświadczył. Myślał, że miłość przyjdzie z czasem, ale nie przyszła. Chciał się rozwieść, bo poznał kogoś i się zakochał. I powiedział, że na zawsze pozostanę jego przyjaciółką, ale czas żebyśmy ułożyli sobie życie osobno. I że zawsze będzie dla Sylwii ojcem, nigdy niczego nam nie zabraknie…
- Dlaczego mu nie powiedziałaś, że go kochasz? Że dla ciebie wszystko się zmieniło przez te lata? - zapytała Ania, zapominając o przesłuchaniu.
- Nie wiem. Bałam się, że go stracę - szepnęła przez łzy.


***


- … uznaje panią winną nieumyślnego spowodowania śmierci męża i wymierza karę trzech lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby lat pięciu.


***


- Jesteś wolna - powiedziała wesoło Ania, kiedy wyszły z sali rozpraw.
Aśka usiadła na ławce, nie zwracając uwagi na przechodzących ludzi. Niemal każdy obrzucał ją spojrzeniem - jedni pełnym niechęci, inni troski. Wbiła wzrok w swoje dłonie i odezwała się cicho.
- Nigdy nie będę wolna - szepnęła.
- Asiu, to był wypadek, nie możesz się obwiniać… - spróbowała Kaśka, która przysiadła obok przyjaciółki.
- Zabiłam go. Człowieka, który był dla mnie najważniejszy na świecie. I nic już tego nie zmieni.


***


Siwa i lekko przygarbiona staruszka siedziała na cmentarzu nad skromnym, ale zadbanym grobem. Stały na nim dwa znicze i niewielki bukiet chryzantem.
- Przepraszam - powiedziała cicho kobieta, choć nie było tam nikogo prócz niej. - Wiedz, że nigdy nie zapomniałam, nigdy sobie nie wybaczyłam. I nigdy nie przestałam cię kochać.

niedziela, 6 marca 2011

201.

Dwa dni później odbył się pogrzeb matki Sebastiana. Pojawili się na nim w komplecie, choć Aśka długo rozważała, czy jej obecność jest konieczna. W końcu zdecydowała się iść ze względu na Krzyśka, bo miała spore wątpliwości, czy Sebastian się nim zajmie.
Do domu wrócili dopiero w piątek, wszyscy w fatalnych nastrojach, choć każde z nieco innego powodu. Aśka nie odzywała się do narzeczonego od pamiętnej rozmowy, a on wcale nie starał się tego zmieniać. Milczeli więc oboje uparcie.
W sobotę na komendzie Aśka opowiedziała wszystko Ani. Dłonie drżały jej tak, że nie mogła nic w nich utrzymać.
- Asiu, nie przejmuj się tym tak bardzo - mówiła policjantka łagodnie. - Anita zadzwoniła, chciała wrócić, no w sumie nic w tym dziwnego. W końcu Sebastian to świetny facet, nie? Ale przecież to wszystko nie oznacza, że on ma taki zamiar. Przecież za półtora miesiąca bierzecie ślub.
- I do tego ta jego matka…
- Sebastian nie raz udowodnił, że potrafi się jej przeciwstawić, więc nie ma powodu do paniki.
- Zaczyna mnie to wkurzać - powiedziała Aśka z nagłą złością. - Dlaczego ja muszę wiecznie się trząść nad tym związkiem? Jeśli on nie chce ze mną być…
- A powiedział ci kiedykolwiek coś takiego? - zapytała Anka przytomnie.
Aśka zacisnęła usta, ale nic nie powiedziała. Ogarnął ją strach, a zwykle radziła sobie z nim wybuchami złości. I tym razem miała ochotę wyładować się na przyjaciółce.
- Jesteś po prostu zazdrosną histeryczką - skwitowała Ania, odstawiając do zlewu kubek po kawie. - Gdyby do mnie Rafał miał wciąż pretensje o jakieś wyimaginowane zdrady, szybko straciłabym cierpliwość.
- Nie powiedziałam ani słowa o zdradzie - warknęła.
- Mam ci przypomnieć, jak byłaś zazdrosna o Zuzę kilka miesięcy po jej śmierci?
Tego było już dla Aśki za wiele. Wstała gwałtownie i wyszła z kuchni, zamykając z hukiem drzwi. Anka tylko westchnęła.
Minęło kilka kolejnych dni, podczas których niewiele się zmieniło. Do ślubu komisarzy zostało trochę ponad miesiąc, ale poza zarezerwowaniem sali i wysłaniem zaproszeń nie poczynili nic w tym kierunku. Od ostatniej rozmowy z Anią, Aśka nie odzywała się do niej, co także wpłynęło negatywnie na przygotowania do ślubu.
W piątek po południu Aśka została na komendzie sama. Uparła się, że skończy przeglądać akta, a Seba nie miał zamiaru jej towarzyszyć. Do domu wróciła grubo po dwudziestej drugiej wściekła na cały świat. Odwiesiła kurtkę i zdjęła buty, witając się z psami. Dopiero po chwili zauważyła, że Sebastian siedzi na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach. Wywróciła oczami, ale podeszła do niego powoli.
Kiedy ją usłyszał, podniósł głowę. Na twarzy miał ślady łez, co bardzo wystraszyło dziewczynę.
- Co się stało? - zapytała cicho, siadając obok niego.
- Anita tu była - odparł drżącym głosem. - Zabrała Krzysia.
- Co?! Oddałeś jej go tak po prostu?!
- A co miałem robić? Wiesz, jaki jest wyrok sądu. Ściągnęła kilku mundurowych, pokazała orzeczenie i nie miałem wyjścia.
Seba znowu ukrył twarz w dłoniach, a Aśka objęła go i oparła policzek na jego plecach. Jej także łzy stanęły w oczach.
- Zemściła się na mnie - szepnął Seba. - Jej wcale nie zależy na Krzyśku.
- Zemściła?
Policjant pokiwał głową i Aśkę nagle olśniło. Przytuliła się do niego mocniej.
- Bo nie chciałeś do niej wrócić, tak? - zgadła.
- Tak.
Łzy popłynęły jej po policzkach. Z jednej strony już tęskniła za Krzysiem, a z drugiej czuła się winna. Sebastian objął ją ramieniem i pocałował we włosy.
- Przepraszam - powiedziała cicho, połykając łzy. - Znowu musiałeś wybierać między mną i synem…
- To nie twoja wina - skwitował. - Nie płacz już, wszystko się ułoży.
- Strasznie się bałam, że do niej wrócisz - wyszeptała, wtulając twarz w jego podkoszulek.
- No wiesz? - zdziwił się szczerze Seba. - Głuptasie, nawet przez myśl mi to nie przeszło.
Uśmiechnął się do niej, co rozładowało napięcie. Nagle Aśka zdała sobie sprawę, jak głupie były jej obawy.
- Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś? - mruknęła trochę zakłopotana.
- A pytałaś? Nie sądziłem, że w ogóle masz takie myśli.
- Ale zabrała Krzysia…
- Oboje wiedzieliśmy, że prędzej czy później wróci - powiedział Sebastian, nie wypuszczając ukochanej z objęć. - Mam tylko nadzieję, że będzie mu u niej dobrze…
- A może spróbowalibyśmy ograniczyć jej prawa rodzicielskie? - zasugerowała Aśka.
- Pamiętaj, że Krzysiek został porwany będąc pod naszą opieką - zauważył mężczyzna z westchnieniem. - No i zostawiłem go na kilka miesięcy, jadąc do Dublina. To nie świadczy na naszą korzyść.
- A on… chciał do niej wracać?
- Nie, płakał i… - Seba zawahał się przez moment. Widać było, że ciężko mu o tym mówić. - Prosił, żebym nie pozwolił go zabrać.
- Jeszcze Daria wyjedzie i znowu będziemy sami… - mruknęła dziewczyna.
- Co? Dlaczego Daria miałaby wyjechać?
Aśka spojrzała na Sebastiana, przygryzając wargę. Natychmiast zdała sobie sprawę ze swojego błędu, ale było już za późno.
- Twoja siostra rozwodzi się z mężem - powiedziała ostrożnie. - Daria chce po maturze lecieć do ojca.
- Nic mi nie mówiła…
- Prosiłam ją, żeby ci nie dokładała, żeby trochę odczekała.
Seba westchnął i oparł się swobodniej na kanapie. Przez kilka długich minut siedzieli w ciszy. Aśka bawiła się bezmyślnie zamkiem od bluzy narzeczonego.
- Pamiętasz jeszcze, że siódmego maja bierzemy ślub? - zagadnął w końcu Seba.
- Yhy.
- Trzeba wybrać obrączki, suknię dla ciebie i garnitur dla mnie… - zaczął wymieniać. Zauważył jednak, że dziewczyna nie wykazała żadnego entuzjazmu. Oparła głowę na jego piersi i milczała. - No co jest?
- Nic. Poproszę jutro Ankę, żeby wybrała się ze mną na zakupy.
- No to wychodzi na to, że ja pójdę z Rafałem.
Sobota okazała się bardzo pracowitym dniem na komendzie. Aśka i Seba cały ranek spędzili na przesłuchiwaniu świadków, którzy potencjalnie mogli pomóc im w znalezieniu zabójcy starszego pianisty. Pogoda nie zachęcała do pracy w terenie, więc byli zadowoleni, że większość czasu spędzali w bardziej lub mniej przytulnych mieszkaniach.
- No to mamy dwunastą - zauważyła Aśka, kiedy wyszli od ostatniego sąsiada. - Jedziemy jeszcze raz do jego wnuczki?
- To chyba bez sensu - mruknął policjant, ziewając. - Nic nowego nam nie powie. Wracajmy na komendę, może raport od techników coś nam wyjaśni.
Dziewczyna skinęła głową i udali się do samochodu. Deszcz zacinał w szyby, kiedy przebijali się przez korki. Dyskutowali zażarcie o sprawie, która wydawała się nieco tajemnicza.
- Nie rozumiem jednego - mówił Seba. - Dlaczego wnuczka wypowiada się o nim tak dobrze, skoro odmówił jej ostatnio pożyczki?
- Mnie bardziej zastanawia, dlaczego nie dał jej tej kasy. W końcu do biednych nie należał, dla niego to nie były wielkie pieniądze.
- I co ma z tym wszystkim wspólnego córka ofiary?
- Cała ta rodzina jest jakaś dziwna - skwitowała Aśka, ściszając radio. - Założę się, że zabójca jest wśród nich.
- Albo i nie. Pamiętaj o tym Fidelczyku. Niby tak podziwiał staruszka, był wdzięczny za darmowe lekcje, ale jednak kłócili się ostatnio.
- Ciekawe tylko o co…
- Pewnie dowiemy się tego, jak go znajdziemy.
Podjechali pod komendę i niechętnie wysiedli na deszcz. Przed wejściem kręcili się dziennikarze, którzy natychmiast ich zaatakowali. Aśka czmychnęła szybko do środka, ignorując niezliczone pytania.
- To ten nieszczęsny pianista tak ich zainteresował? - zwróciła się do narzeczonego, kiedy i jemu udało się uciec od dziennikarzy.
- Nic a nic ich nie słuchałaś, prawda? Wypytywali o tego Romeo.
- Jasne… No to Anka i Rafał mają przechlapane.
Automatycznie poprawiły się im humory, bo ich sprawa nagle wydała się łatwa i przyjemna. Dopiero na górze zrzedły im miny. Korytarz pełen był awanturujących się ludzi.