piątek, 20 kwietnia 2012

1. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Sebastian wysiadł z samochodu, z hukiem zatrzasnął drzwi i ruszył żwawo ku wejściu komendy. Szybko pokonał schody prowadzące na pierwsze piętro, a znalazłszy się na dobrze znanym korytarzu, zwolnił krok. Minął pokoje przesłuchań i kuchnię, biura asystentów i innych komisarzy, aż w końcu dotarł do ostatniego pomieszczenia. Przez otwarte drzwi zobaczył swoją partnerkę, układającą dokumenty na szafce pod oknem. Spóźnił się pełne pół godziny i wiedział, że jej irytacja z każdą kolejną minutą rośnie. Zamiast jednak od razu wejść i zacząć się tłumaczyć, jeszcze dłuższą chwilę przyglądał się jej plecom, uśmiechając się lekko. Wspominał tygodniowe wakacje, które spędzili pod namiotami razem z resztą przyjaciół. Zaledwie wczoraj wrócili do Krakowa i w głębi duszy miał nadzieję, że to usprawiedliwienie wystarczy kobiecie.
- Witaj partnerko – zagadnął wesoło, decydując się w końcu wkroczyć do biura. – Wyspałaś się?
- Ja nie, ale ty z pewnością tak – odparła nieco jadowitym tonem, ale Sebastian dobrze wiedział, że nie jest na niego zła. – Spóźniłeś się.
- Oj tam, oj tam – mruknął, rzucając na biurko kluczyki od samochodu. – Raptem pół godzinki.
- Fakt, jak na ciebie to nadzwyczajna punktualność.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i podszedł do partnerki, która nadal tyłem do niego sortowała dokumenty.
- Ale przyniosłem ci coś w ramach przeprosin – powiedział chytrze, wsuwając jej w dłoń papierową torebkę.
Joasia zaintrygowana zajrzała do pakunku i westchnęła, uśmiechając się. Świeżutkie pączki z karmelowym nadzieniem skutecznie ją udobruchały.
- Widzę, że tak się spieszyłeś do pracy, że zdążyłeś jeszcze do sklepu zajechać – zauważyła, wyjmując jednego.
Sebastian pominął tą uwagę milczeniem. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy obserwował przyjaciółkę. Ona jednak zdawała się zupełnie tego nie zauważać. Jedząc pączka, czytała akta dostarczone z samego rana przez asystentów.
- Jak tam powakacyjne nastroje? – zagadnęła Ania, wchodząc do biura przyjaciół kilka minut później. – Widzę, że pan komisarz już w pracy – dodała kpiącym tonem.
Seba zaśmiał się. Wszyscy na komendzie wiedzieli, że „punktualność” nie istnieje w jego słowniku. Przynajmniej jeśli chodzi o pracę.
- No wyobraź sobie, że już się wyspał – odparła Joasia, natychmiast podejmując wątek.
- Dobra, dobra, zanim się rozkręcicie, powiedz mi, czy jest Rafał – wtrącił się Seba.
- W naszym biurze – poinformowała go policjantka, zajmując swoje ulubione miejsce na parapecie.
Mężczyzna szybko czmychnął do przyjaciela, chcąc jak najszybciej streścić mu sprawę, która od kilku dni spędzała mu sen z powiek. Policjantki odprowadziły go wzrokiem, a potem uśmiechnęły się do siebie.
- Powiesz mi w końcu, co zaplanowałyście na wieczór panieński? – zapytała znienacka Ania, mając nadzieję, że Joasia z rozpędu się wygada. Kobieta jednak tylko uśmiechnęła się ironicznie. – No proszę cię, powiedz choć troszkę…
- Zapomnij. Twój wieczór panieński ma być dla ciebie całkowitą niespodzianką. W ogóle nie powinnaś wiedzieć, że coś planujemy – oświadczyła Joasia stanowczo.
Już w następnym tygodniu miał odbyćsię ślub Ani i Rafała. Cały wydział żył tym wydarzeniem już od wielu dni, a najbardziej przejmowali się oczywiście Joasia i Sebastian, jako świadkowie państwa młodych.
- Jesteś bez serca… - mruknęła Ania naburmuszona.
Joasia zignorowała to, uśmiechając się tylko. Przyjaciółka dręczyła ją pytaniami już od dłuższego czasu, więc zdążyła się przyzwyczaić. Swego czasu zmusiła Kasię, by przysięgła jej, że nie wygada się ani słowem, więc sama także musiała dochować tajemnicy. Zresztą, nigdy nie miała z tym problemu.
Ania westchnęła ciężko raz jeszcze i zrezygnowana wyszła z biura. Miała nadzieję na dłuższą rozmowę z przyjaciółką, ale ta nabrała wody w usta, więc postanowiła wrócić do partnera. Kiedy zbliżała się do swojego biura, dosłyszała strzęp rozmowy komisarzy.
- Odbiło ci? – zapytał Rafał ze szczerym zdumieniem w głosie. – Może lepiej rzuć się pod pociąg? To na pewno będzie przyjemniejsze.
Kobieta zaintrygowana przystanęła i z rozbawieniem przysłuchiwała się dalszej części rozmowy.
- Nie powinienem być w stosunku do niej szczery? – odparł Seba wyraźnie rozdarty.
- Szczery w stosunku do kobiety? – powtórzył Rafał z powątpiewaniem. – Czy ty nigdy nie byłeś w żadnym związku?
Ania pokręciła głową, ale nadal się uśmiechała.
- Ale przecież to nie związek… - mruknął Sebastian z cichym westchnieniem.
- Słuchaj, Stary – powiedział dobitnie Rafał, podchodząc do przyjaciela i kładąc mu rękę na ramieniu. – Dam ci jedną złotą radę: jeśli życie ci miłe, zabierz tę tajemnicę do grobu.
Sebastian pokiwał powoli głową, jakby przekonując się, że przyjaciel ma rację. Ania postanowiła się wtrącić.
- Słuchaj tego idioty, a zajdziesz daleko – westchnęła głośno, wchodząc do biura. – Rafał, co ty wiesz o kobietach?
Uśmiechnęła się kpiąco do narzeczonego i okrążyła biurko, biorąc do ręki protokół posekcyjny.
- Cokolwiek zrobiłeś – zwróciła się do Sebastiana, - każda kobieta warta zachodu będzie wolała znać najgorszą prawdę, niż wysłuchiwać twoich łgarstw. I ty też to sobie zapamiętaj na przyszłość – dodała w kierunku partnera.
Mężczyźni wymienili się posępnymi spojrzeniami i Sebastian opuścił biuro, szurając butami o podłogę.
Tego popołudnia Joasia wcześniej wróciła z pracy. Szybko uwinęli się z przesłuchiwaniem świadków i postanowili odpocząć przed kolejnym dniem, który nie zapowiadała się za ciekawie. Tak więc już pół do trzeciej zamknęła za sobą drzwi i odłożyła klucze na szafkę w przedpokoju. Ledwie zrobiła jeden krok, zaczepiła się i zdołała zatrzymać dopiero kilka metrów dalej na drzwiach łazienki. Odwróciła się poirytowana i stwierdziła, że na samym środku podłogi leżał czarny plecak.
- Kalina! – krzyknęła, zdejmując buty. – Pozbieraj swoje rzeczy!
Odpowiedziała jej cisza. Policjantka ominęła resztę porozrzucanych przedmiotów (czyli sandały, dżinsową bluzę i piłkę tenisową) i skierowała się do pokoju po prawej stronie korytarza.
- Nie będę się powtarzać… - zaczął ze złością i otworzyła drzwi tylko po to, by przekonać się, że nie ma tam nikogo. – Świetnie – podsumowała.
Zgarnęła z podłogi rzeczy siostry, wrzuciła je do pokoju i zatrzasnęła drzwi. W ten sposób przynajmniej nie musiała patrzeć na bałagan.
Skierowała się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Nie zdążyła jednak dotrzeć do lodówki, kiedy poczuła, że jej stopa natrafiła na coś mokrego. Spojrzała w dół i zaklęła cicho.
- Oczywiście psa też nie mogła wyprowadzić – warknęła ze złością, choć winowajczyni nie mogła jej usłyszeć.
To przypomniało jej, że w drzwiach nie została przywitana przez Bryzę. Zaniepokojona rozejrzała się po mieszkaniu, ale psa znalazła dopiero na balkonie. Otworzyła drzwi i do mieszkania natychmiast wpadł piękny owczarek australijski.
- No wiem, wiem – mruknęła, głaszcząc witającego ją z entuzjazmem psa. – Już idziemy.
Dopiero po półgodzinnym spacerze z Bryzą mogła wrócić do kuchni. Niestety jedynym, co tam znalazła, były dwie spleśniałe jagodzianki. Rozzłoszczona wybrała numer siostry, ale połączyła się jedynie z pocztą głosową.
- Oddzwoń do mnie – rzuciła tylko i zaczęła zbierać się do sklepu.
Kalina wróciła do domu dopiero wieczorem. Aśka miała wielką ochotę wdać się z nią w awanturę, ale przyprowadziła swojego chłopaka, więc postanowiła przynajmniej chwilowo przemilczeć sprawę. Zamknęła się w salonie z zamiarem obejrzenia jakiegoś głupawego filmu i starała się nie wyobrażać sobie, co robi w tym czasie jej siostra.
Niecałe pół godziny później w mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu. Aśka niechętnie zwlokła się z kanapy i poszła otworzyć. Po chwili w drzwiach stanął Sebastian z wyjątkowo strapioną miną.
- Co ty taki struty? – zapytała kobieta, wpuszczając go do środka.
- Muszę z tobą pogadać – mruknął Seba, wchodząc do mieszkania ze spuszczoną głową.
Joasia uniosła brwi, ale nic nie powiedziała. Wstawiła wodę na herbatę i dołączyła do Sebastiana w salonie.
- Co takiego ważnego się stało, że nie mogło zaczekać do rana? – zapytała, siadając na oparciu fotela.
Sebastian zerknął na nią, ale nic nie powiedział. Cały czas krążył nerwowo po pokoju, najwyraźniej zastanawiając się nad początkiem rozmowy.
- Muszę ci coś wyznać – zaczął w końcu nieudolnie.
Kobieta zmarszczyła brwi, ale w milczeniu czekała na ciąg dalszy. Jeszcze nigdy nie widziała Sebastiana tak zmieszanego, a bądź co bądź trochę już razem przeżyli i o niejednym rozmawiali.
- Pamiętasz nasz wyjazd po namioty? – zapytał, nadal nie mogąc przejść do sedna.
- Biorąc pod uwagę, że wczoraj z niego wróciliśmy… – zaczęła Joasia kpiącym tonem. Zaraz jednak uświadomiła sobie, że nie ułatwia przyjacielowi sprawy i spoważniała. – Tak, pamiętam.
- No właśnie… widzisz… - dukał dalej Sebastian. – Jak drugiego dnia poszliśmy do sklepu, a ty zostałaś… Jak się wtedy kąpałaś…
- Skąd wiesz, co wtedy robiłam? – zapytała kobieta, mimowolnie marszcząc brwi.
- Bo ja wtedy z nimi nie poszedłem – wyznał Seba przepraszającym tonem. - Pomyślałem, że jednak dotrzymam ci towarzystwa i się zawróciłem.
Minęła pełna minuta, nim do Joasi dotarł sens tych słów. Sebastian z niepokojem obserwował, jak twarz kobiety robi się coraz bardziej czerwona. Wiedział, że zrozumiała, co chciał jej przekazać, a nawet więcej.
- To znaczy, że widziałeś mnie wtedy nago? – odezwała się Joasia po dłuższej chwili, chcąc postawić sprawy jasno.
Sebastian pokiwał nerwowo głową. Czuł, że zbliża się wybuch i postanowił powiedzieć wszystko, bo potem mogła nie dopuścić go do głosu.
- To jeszcze nie wszystko – dodał, zerkając na nią niespokojnie. – Kiedy się ubierałaś, pomyślałem sobie…
- Kiedy się ubierałam? – powtórzyła jak echo. – To znaczy, że byłeś tam dłużej?
Mężczyzna zawahał się przez moment. W głosie Joasi wyczuł chłód, jakiego jeszcze nie znał.
- Podglądałeś mnie? – upewniła się, mierząc partnera przenikliwym spojrzeniem.
- To nie tak – zaczął Seba, - podejmując rozpaczliwą próbę wytłumaczenia się.
Wiedział już, że źle rozegrał sprawę. Aśka wyglądała na naprawdę wściekłą. Mógł się tylko domyślać, jak odebrała jego słowa.
- Jesteś zwykłym… - zaczęła głosem drżącym z gniewu. – Zwykłym… Wyjdź! – nakazała, wstając z fotela.
- Asiu…
- Wynoś się! – zawołała, wskazując palcem na drzwi.
Sebastian spuścił głowę i powlókł się do przedpokoju. „A więc Rafał miał rację – pomyślał. – Trzeba było się nie odzywać.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz