piątek, 1 lipca 2011

1. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

- Naprawdę tego nie rozumiem - powiedziała Ewa, wpatrując się w siostrę. - Dlaczego nie powiesz mu prawdy?
- Dlatego, że to nie ma żadnego znaczenia - odparła Aśka. Z maniakalną wręcz precyzją układała na biurku dokumenty. Jak zawsze, kiedy Ewa rozpoczynała ten trudny dla niej temat, czuła wyrzuty sumienia.
- Aśka, w tej pracy to ma właśnie olbrzymie znaczenie - upierała się kobieta. - A co będzie, jeśli ktoś cię postrzeli czy zrani?
- Jestem ostrożna - mruknęła, jakby to coś zmieniało.
- Boże, jaka ty jesteś uparta…
- Pamiętaj, co mi obiecałaś - powiedziała Aśka, odwracając się do siostry. - Nikt nie może wiedzieć.
- O czym? - zagadnął wesoło Seba, wchodząc do biura.
Aśka rzuciła rozmówczyni wściekłe spojrzenie i wróciła do porządkowania dokumentów.
- O niczym - westchnęła Ewa i wyszła.
Sebastian uniósł brwi, ale bez zbędnych komentarzy podszedł do biurka i rzucił na nie kolejny stos raportów.
- Tomek o nas dba - zagadnął.
- Jak zwykle - mruknęła dziewczyna, starając się nie okazać zniecierpliwienia.
- Pamiętasz, że mamy dzisiaj nockę za Ankę i Rafała?
- Tak.
- Coś nie w humorku widzę?
- Jestem po prostu zmęczona - odparła, uśmiechając się z wysiłkiem.
- Może zwolnij się u Starego? Dam sobie radę sam.
- Nie trzeba, bierzmy się do roboty.
To była bardzo długa noc. Rozmowa wyjątkowo im nie szła, więc głównie wypełniali raporty, a nie było to zajęcie sprzyjające zabijaniu czasu. Kiedy nad ranem dostali wezwanie, oboje westchnęli z rezygnacją. Pojechali pod wskazany przez asystentów adres i znaleźli się w kamienicy straszącej z daleka obdrapanymi ścianami.
- Aż trudno uwierzyć, że jeszcze mieszkają tu ludzie - mruknął Seba, kończąc swoją wypowiedź potężnym ziewnięciem.
- Głównie prostytutki i narkomani - stwierdziła Aśka i bez entuzjazmu skierowała się na schody. - Mam już dość ciągłych wezwań w te okolice. Zrobiliby wreszcie porządek z tym burdelem i dali nam spokój.
Wspięli się na pierwsze piętro i zapukali do mieszkania z numerem trzynastym. Nikt im nie otworzył, za to usłyszeli podniesione głosy i serię huków. Spojrzeli na siebie znacząco, kiwnęli głowami i wyciągnęli broń. Sebastian wszedł pierwszy, wyważając drzwi, a Aśka podążyła tuż za nim. W kuchni pod oknem stał młody mężczyzna z nożem. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest pod działaniem środków odurzających.
- Rzuć nóż - zawołał Sebastian, mierząc w niego pistoletem.
- Zabiję was wszystkich! - krzyknął chłopak i rzucił się w ich kierunku.
Seba zrobił szybki unik i złapał go za nadgarstek, ale pech sprawił, że końcówka noża zahaczyła o dłoń Aśki. Zamarła, zupełnie nie zauważając, że jej partner skuwa młodocianego napastnika. Z przerażeniem patrzyła, jak po jej dłoni spływa strużka krwi. Wydawało jej się, że słyszy, jak pojedyncze krople uderzają o podłogę.
- Wszystko gra? - zapytał Seba, robiąc krok w jej stronę z zamiarem obejrzenia skaleczenia.
- Nie dotykaj! - krzyknęła ze strachem, chowając rękę.
Policjant zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na nią zaskoczony. Stali tak przez chwilę, mierząc się wzrokiem. Aśka w końcu zdołała odzyskać trzeźwość myślenia.
- Nic mi nie jest - powiedziała cicho, zakrywając skaleczenie drugą ręką.
- Chodź, w samochodzie mam apteczkę – odparł Seba, starając się nadać swojemu głosowi naturalne brzmienie.
Złapał zatrzymanego chłopaka i poprowadził go przed sobą, oglądając się tylko na partnerkę.
Kiedy czekali na radiowóz, Joasia zrobiła sobie opatrunek. Starała się nie patrzeć w stronę Sebastiana, żeby niechcący nie zwrócić na siebie jego uwagi. Przez całą drogę na komendę w jej uszach dźwięczały słowa siostry. Bardzo tego nie chciała, ale w końcu musiała przyznać jej rację: kto jak kto, ale Sebastian naprawdę powinien wiedzieć.
Teoretycznie ten dzień mieli wolny, ale i tak spędzali go wspólnie. Najpierw trochę się przespali, potem Joasia odwiozła siostrę na dworzec i jeszcze przed południem spotkała się z Sebastianem w parku. Policjant miał akurat „dyżur” z synami. Z ich matką nigdy nie miał ślubu, ale w życiu 6-letnich bliźniaków brał czynny udział.
- To co robimy? – zapytała, siadając na ławce obok partnera.
Piotrek i Paweł klęczeli na trawie kilka metrów dalej. Dopiero po chwili Aśka zauważyła, że z urządzili wyścig ślimaków i właśnie z olbrzymim zainteresowaniem oglądają jego przebieg.
- Właściwie to miałem nadzieję, że dasz się namówić na piknik – odparł Sebastian, uśmiechając się do przyjaciółki. – Wszystko co trzeba mam w samochodzie.
- To na co czekamy?
Zawołali chłopaków i poszli do auta. Po kilkudziesięciu minutach okazało się, że Seba zaplanował piknik nad rzeką. Piotrek i Paweł od razu wyskoczyli z samochodu i pobiegli do wody, dopiero po dłuższej chwili reagując na wołanie ojca.
- To chyba pierwszy taki gorący dzień w tym roku – westchnęła Joasia, odkręcając butelkę z wodą. – I akurat mamy wolne.
Mężczyzna tylko ziewnął potężnie i odwrócił się na brzuch. Jeśli nie odespał swoich ośmiu godzin, zwykle przez cały dzień był nieprzytomny.
- Sebastian, śpisz? – zapytała po chwili Joasia.
- Nie… A co?
- Możemy pogadać?
- Coś się stało? – zaniepokoił się Seba, siadając.
- Muszę ci o czymś powiedzieć…
- Zaczynam się bać – zakpił policjant, próbując rozładować atmosferę.
Joasia westchnęła tylko, wykręcając nerwowo palce, więc Sebastian zrezygnował z żartów i spoważniał.
- No mów, co się dzieje? – ponaglił ją łagodnie.
- Widzisz, ja… jestem nosicielką wirusa HIV.
Zapadło niezręczne milczenie. Aśka wyraźnie wystraszona czekała na reakcję przyjaciela, podczas gdy do niego dopiero zaczynał powoli docierać sens wyznania.
- Ale… nie masz AIDS, prawda? – zapytał po chwili Sebastian.
Pokręciła głową i nerwowym ruchem obciągnęła spódnicę.
- Przepraszam, że dopiero teraz ci mówię…
- Bałaś się mojej reakcji, prawda? – odgadł bezbłędnie policjant, o dziwo uśmiechając się nieco. – Zupełnie niepotrzebnie.
- Tym nie można się zarazić przez normalny kontakt… – zaczęła Joasia, nie podnosząc wzroku.
- Daj spokój, akurat mi nie musisz tego tłumaczyć. Idziemy popływać?
- Ja… nie mam stroju – odparła odrobinę zdezorientowana zmianą tematu i zerknęła znacząco na bokserki Sebastiana.
- No to co? Przecież masz bieliznę pod ubraniem – mruknął mężczyzna, podnosząc się z koca. – No nie marudź już, chodź.
Jeszcze chwilę się wahała, a potem zdjęła ubrania i poszła za Sebastianem. Przez pierwszych kilka minut czuła się bardzo nieswojo, bo jednak dość skąpa bielizna nie mogła jej zastąpić bikini, ale szybko się rozluźniła. Pewnie miał na to wpływ fakt, że uwielbiała pływać, ale bez wątpienia największe znaczenie miało nastawienie Sebastiana.
Zabawa rozkręcała się z minuty na minutę, a to głównie za sprawą bliźniaków. Przynieśli z samochodu dmuchaną piłkę i nakłonili komisarzy do gry w wodzie. Jedyny problem polegał na tym, że Joasia wyraźnie unikała kontaktu z dziećmi. Co prawda Sebastian nie powiedział jej tego, ale była pewna, że nie życzył sobie, by miała teraz fizyczny kontakt z jego synami.
- Aśka, nasmarujesz Pawła olejkiem? – zapytał Seba, kiedy wreszcie wyszli z wody.
Zrobił to celowo. Chciał dać jej do zrozumienia, że nie boi się zarażenia, jednocześnie nie wypowiadając tego na głos. Joasia spojrzała na niego niepewnie, ale kompletnie to zignorował, więc ostrożnie spełniła jego prośbę.
Siedzieli nad wodą aż do wieczora. W końcu, kiedy już chłopcy zaczynali przysypiać, postanowili wrócić do domu. Najpierw Seba odwiózł ich do matki mieszkającej pod miastem, a potem powoli ruszyli w kierunku centrum.
- Zmęczona? – zapytał niespodziewanie mężczyzna. – Czy zaprosisz mnie na winko i skończymy raporty?
Aśka uśmiechnęła się.
- Właściwie sam się już zaprosiłeś – zakpiła. – Ale nie będę się sprzeczać.
Pół godziny później rozsiedli się na kanapie w salonie policjantki. Seba nalał im wina, a Joasia wyciągnęła z szafki dokumenty.
- Nie wiem, czy alkohol wpłynie pozytywnie na jakość tych raportów – westchnęła, bawiąc się długopisem.
- Liczyłem raczej, że wpłynie na rozluźnienie atmosfery – odparł Sebastian, patrząc na partnerkę znacząco.
Kobieta przygryzła wargę, doskonale zdając sobie sprawę, do czego zmierza. Już zaczynała myśleć intensywnie nad przeprosinami, kiedy Seba odezwał się ponownie.
- Być może nie wyłożyłem ci tego dostatecznie jasno – powiedział spokojnie. – Myślałem, że to będzie dla ciebie oczywiste, ale widzę, jak się denerwujesz, więc może wyjaśnijmy to od ręki. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia fakt, że jesteś nosicielką. No może jedynie w tym sensie, że martwię się o twoje zdrowie.
- Strasznie mi głupio, że nic ci nie powiedziałam… - mruknęła Joasia. – Ale nikt o tym nie wie. No, poza Ewą…
- Nie powinnaś tego ukrywać – stwierdził Seba. – Nie masz się czego wstydzić. Teraz ludzie już nie mają do tego tak średniowiecznego podejścia.
- Nie wiesz, o czym mówisz – westchnęła, odkładając z rezygnacją długopis. – Ludzie reagują na to alergicznie, jakby się bali, że zarażą się przez samo wspomnienie…
- Wiem, że ci ciężko – powiedział łagodnie. – Ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Joasia poczuła, że kładzie rękę na jej dłoni. Spojrzała mu w oczy i stwierdziła, że uśmiecha się krzepiąco. Kąciki jej ust uniosły się mimowolnie. Czuła się dużo lepiej ze świadomością, że Sebastian zna już prawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz