środa, 7 marca 2012

1. Żyję tylko dla Ciebie

Było tak ciemno, że ledwie widziała swoje dłonie zaciśnięte na broni. Okolicę spowijała mgła, księżyc całkowicie przesłoniły chmury. Za plecami słyszała oddech partnera. Nerwy miała napięte do granic możliwości. W każdej chwili spodziewała się ataku z zaskoczenia. Zastanawiała się, czy w ogóle zdążyłaby zareagować. Równie dobrze ktoś mógł stać dwa metry dalej i nie miałaby szansy go zauważyć. Niby mieli przewagę liczebną, ale czy w takich warunkach to miało aż takie znaczenie?
Księżyc wyszedł zza chmur, oświetlając gęstą mgłę. Kawałek dalej, dwa, może trzy metry przed sobą, zobaczyła delikatny błysk światła. Był niemal niezauważalny, ale jej wyczulone oko reagowało na każdy bodziec. Światło księżyca odbijało się od lufy pistoletu. Trudno powiedzieć skąd wiedziała, że broń nie należy do sprzymierzeńców. Być może była to intuicja, a może każdego w tych okolicznościach uznałaby za wroga. Jedno wiedziała na pewno: nie zdąży się uchylić.
Strzał padł dokładnie w tym momencie, kiedy poczuła gwałtowne szarpnięcie. Straciła równowagę i spowiła ją ciemność.


***


- Boże, kiedy ona się wreszcie obudzi? – mówiła Ania z niepokojem. – To już drugi tydzień.
- Daj jej odpocząć – mruknął Rafał. – Musi zregenerować siły.
- Chciałabym mieć pewność, że z tego wyjdzie…
- Cierpliwości.
Ania i Rafał siedzieli przy łóżku przyjaciółki. Od dnia feralnej akcji byli u niej codziennie. Przychodzili posiedzieć, popatrzeć na nią, porozmawiać z lekarzem. Nie mogli zrobić wiele więcej.
- Jak my jej to powiemy? – zapytała Ania, ściszając głos, jakby się bała, że przyjaciółka ją usłyszy. – Przecież ona tego nie przeżyje…
- Teraz najważniejsze jest to, żeby się obudziła. Potem będziemy się martwić – podsumował Rafał.


***


Otworzyła oczy. Czuła się dziwnie ociężała i obolała, bardziej świadoma swojego ciała, niż kiedykolwiek w życiu. Zamrugała, próbując odzyskać pełną widoczność. Pomieszczenie, w którym się znajdowała, było dziwnie białe. Lampa na suficie świeciła bardzo jasno.
- Nareszcie się pani obudziła – powiedziała pielęgniarka, uśmiechając się do pacjentki.
- Co się stało? – zapytała Joasia zachrypniętym głosem.
- Uderzyła się pani w głowę. Proszę odpoczywać, zaraz przyjdzie lekarz.
Odetchnęła spokojniej i przymknęła oczy. Nie pamiętała, w jakich okolicznościach doszło do wypadku. Spróbowała przywołać ostatnie wspomnienie.

- Nie łaskocz mnie – śmiała się, próbując nadać swojemu głosowi stanowcze brzmienie.
- Oj tam, oj tam – odparł Seba.
Uśmiechnęła się. Zawsze tak mówił, kiedy chciał ją do czegoś nakłonić. I słusznie, bo momentalnie ją to rozbrajało.
Stała w łazience w samej bieliźnie, rozczesując włosy. Sebastian przytulał się do jej pleców, jednocześnie kierując dłonie w najbardziej wrażliwe miejsca. Pięć minut wcześniej zadzwonił Tomek, przerywając im sen. Mimo że zegarek wskazywał pierwszą w nocy, musieli udać się na komendę. Szykowała się większa akcja i byli potrzebni.
- Spieszymy się, pamiętasz? – zapytała, próbując delikatnie wyswobodzić się z jego objęć.
Westchnął. Pocałował ją w szyję i puścił, pozwalając przygotować się do wyjścia.


W tym miejscu wspomnienie się rozmywało. Próbowała przypomnieć sobie szczegóły akcji, na którą zwerbował ich Tomek, ale nie była w stanie.
Do sali wszedł lekarz. Zadał Joasi kilka prostych pytań, sprawdzając jej świadomość, a potem w milczeniu zaczął przeglądać wyniki.
- Nie pamiętam, co się stało – powiedziała kobieta, starając się czegoś dowiedzieć.
- Miała pani wypadek – odparł sucho lekarz.
- Mój mąż wie, że się obudziłam? – zapytała.
- Zaraz przyjadą do pani znajomi.
- Ale czy mój mąż…
Urwała. Nie było sensu kontynuować wypowiedzi, bo lekarz opuścił salę. Westchnęła ciężko i spróbowała usiąść. Podniosła się tylko na chwilę. Ból głowy uniemożliwiał normalne funkcjonowanie, więc szybko opadła z powrotem na poduszkę. Nie pozostawało jej nic innego, jak tylko cierpliwie zaczekać na kogoś, kto mógłby jej wszystko wyjaśnić.
Musiała przysnąć, bo nie słyszała, kiedy Ania i Rafał weszli do sali. Obudził ją dopiero głośny dźwięk telefonu na korytarzu. Nieco oszołomiona otworzyła oczy i natychmiast napotkała spojrzenia przyjaciół. Poczuła się nieswojo, stwierdziwszy, że zamiast radości, jest w nich więcej strachu.
- Co się właściwie stało? – odezwała się, starając się zignorować ból głowy. – Seba wie, że się obudziłam?
- Nic nie pamiętasz? – zapytała cicho Ania, przyglądając się przyjaciółce z wyraźnym niepokojem.
- Tylko tyle, że zadzwonił do nas Tomek, a potem… - zawahała się. – Potem już nic.
- Byliśmy na akcji – powiedziała Ania, usiłując zachować całkowity spokój. – Uderzyłaś się w głowę.
- Ale jak to się stało?
Głos Aśki nabrał ostrości i stanowczości. Zauważyła, że przyjaciółka mówi do niej, jakby była jedną z ofiar wyjątkowo brutalnych przestępstw. Wcale jej się to nie spodobało.
- Przewróciłaś się.
Joasia zmrużyła oczy. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Spodziewała się, że jej przyjaciele natychmiast pospieszą ze szczegółowymi wyjaśnieniami, a tymczasem wciąż raczyli ją ogólnikami.
- Podaj mi telefon – zwróciła się do przyjaciółki, z trudem kryjąc zniecierpliwienie.
- Po co? – zapytała Ania z wyraźnym strachem.
- Chcę zadzwonić do Sebastiana. Może przynajmniej on normalnie ze mną porozmawia.
Anka spojrzała na partnera, ale Rafał miał w oczach tę samą bezradność co ona. Podała przyjaciółce telefon, choć czuła się z tym fatalnie.
- Poczta głosowa – mruknęła po chwili Joasia, odkładając komórkę na szafkę. – Co jest grane?
Powoli zaczynała się denerwować. Udzielił jej się dziwny niepokój panujący w sali. Bardzo dziwił ją fakt, że Sebastiana jeszcze nie ma, a w dodatku nagle zdała sobie sprawę, że kiedy o niego pyta, przyjaciele nabierają wody w usta.
- Coś się stało Sebastianowi, prawda? – zapytała, siląc się na spokój. – Jest w szpitalu?
Komisarze wymienili się spojrzeniami. Anka spuściła wzrok, a Rafała nagle bardzo zainteresował gołąb siedzący na okiennym parapecie.
- Jeśli zaraz mi nie powiecie… - zaczęła groźnie policjantka, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć dalej.
- Asiu, my nie wiemy, gdzie on jest – wyszeptała Ania przepraszającym tonem. – Po prostu zniknął.
- Co ty bredzisz? Wyjaśnijcie mi do cholery, co się stało! – zażądała, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To się stało podczas akcji – mruknął Rafał, postanawiając przejąć inicjatywę. – Było bardzo ciemno, ktoś do nas strzelał, a jak wszystko ucichło, zobaczyliśmy, że leżysz nieprzytomna na ziemi. Wezwaliśmy karetkę i dopiero wtedy zauważyliśmy, że nie ma Sebastiana.
- Przeszukaliśmy cały teren, ale nie znaleźliśmy go – dodała Ania.
Celowo pominęli kilka istotnych szczegółów. Lekarz ostrzegł ich, że kobieta nie może się teraz denerwować, więc wychodzili z siebie, żeby przekazać jej złe wieści w jak najdelikatniejszy sposób.
Aśka przyglądała się przyjaciołom, jakby widziała ich po raz pierwszy w życiu. Ich słowa docierały do niej z dużym opóźnieniem.
- Co wy w ogóle mówicie? – odezwała się po dłuższej chwili. - Jak to zniknął?
- Przykro mi, Asiu – wyszeptała Ania przepraszająco, jakby się bała, że to ich kobieta obwini o zaginięcie męża. – Ale na pewno go znajdziemy.


***


Ania weszła do biura przyjaciółki ze świeżą kawą. Z rozczuleniem stwierdziła, że Joasia śpi z głową złożoną na biurku. Kiedy dowiedziała się o zaginięciu męża, nie chciała zostać w szpitalu. Wypisała się na własne żądanie, choć i lekarze, i przyjaciele namawiali ją, by tego nie robiła. Od tamtej pory, mimo wciąż nie najlepszej kondycji, prawie nie opuszczała komendy, zakopana po uszy w aktach. Do domu jeździła tylko przebrać się i zdrzemnąć.
- Asieńko – zagadnęła łagodnie Ania, kładąc jej rękę na ramieniu.
Kobieta podniosła głowę zaspana.
- Coś wiadomo? – zapytała natychmiast.
- Przyniosłam ci tylko kawę – mruknęła Ania przepraszającym tonem. – Może pojedziesz do domu i prześpisz się trochę?
Joasia sięgnęła po kubek, upiła łyk kawy i spojrzała na akta, nad którymi zasnęła.
- Nic nie znalazłam – westchnęła, jakby w ogóle nie dosłyszała słów przyjaciółki. – Nie wiem już, co robić…
- Ta krew znaleziona na miejscu akcji… to krew Sebastiana – powiedziała Anka ostrożnie. – Właśnie przed chwilą dostałam wiadomość z laboratorium.
Aśka ukryła twarz w dłoniach. Czuła, że szansa na odnalezienie Sebastiana żywego maleje z minuty na minutę.
- Może był ranny i gdzieś się ukrył – zaczęła policjantka, chcąc pocieszyć przyjaciółkę, jednak Joasia stanowczo pokręciła głową.
- Tam było mnóstwo krwi – powiedziała, przypominając sobie miejsce zdarzenia, które oglądała po wyjściu
ze szpitala. – Na pewno go porwali. Ale nie ma żadnych żądań… Boże, co ja zrobię bez niego…

Otworzyła drzwi i rozpromieniła się, kiedy zobaczyła w nich Sebastiana. Pocałowała go na powitanie i wciągnęła do środka.
- Czyżbyś coś przypaliła? – zapytał Seba, zdejmując kurtkę.
- Cholera! – zawołała kobieta i już jej nie było.
Sebastian znalazła ją w salonie z żelazkiem w dłoni. Na desce do prasowania leżała jego błękitna koszula z czarną, wypaloną plamą na środku. Joasia zerknęła na niego zażenowana.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę i przygotować wszystko na jutro – mruknęła, odstawiając żelazko i podnosząc spaloną koszulę. – Chyba prasowanie nie jest moją mocną stroną…
Mężczyzna zaśmiał się. Miała rację, ale tyczyło się to nie tylko prasowania. Właściwie wszystkie prace domowe w wykonaniu Joasi kończyły się katastrofą. Spalony kurczak, ciasto bez mąki, wybielone podczas prania dżinsy, skręcona kostka na podłodze umytej przesadną ilością płynu, a teraz ta koszula…
- Może i nie jesteś szczególnie uzdolnioną gospodynią – powiedział Seba rozbawiony, zbliżając się do niej, - ale za to najlepszą na świecie żoną.
Pogłaskał ją delikatnie po policzku i natychmiast zapomniała o kolejnym wypadku podczas domowych obowiązków. Dzięki niemu miała siłę, by dalej próbować.


- Znajdziemy go, na pewno – obiecała Ania, kładąc Joasi rękę na ramieniu.


***


- Anka, Rafał, macie sprawę – zawołał Tomek, wpadając do biura komisarzy. Natychmiast zauważył Joasię, która pomagała im z raportami. – Dobrze, że jesteś. Stary mówił, że prowadzicie tę sprawę we trójkę.
Aśka skinęła głową, chociaż nie była tym zainteresowana. Jedyne, co miało dla niej jakiekolwiek znaczenie to poszukiwania Sebastiana. Mimo że od zaginięcia mężczyzny minęły już przeszło dwa lata, nadal nie traciła nadziei. Wiedziała jednak, że przyjaciele pomagają jej wbrew sobie. Prócz niej już nikt nie wierzył w znalezienie Sebastiana, ale rozpaczliwa nadzieja Joasi sprawiała, że nie potrafili uświadomić jej przykrych faktów.
Na miejscu zbrodni okazało się, że zostały znalezione zmasakrowane zwłoki mężczyzny. Joasia poszła do techników, podczas gdy Ania i Rafał zamierzali porozmawiać z lekarzem. Nie zdążyli jednak niczego się dowiedzieć, gdy przeszkodził im hałas. Odwrócili się i stwierdzili, że winowajczynią jej Joasia. Szarpała się z Kamilem i technikami, krzycząc coś, co według komisarzy nie miało najmniejszego sensu. Podbiegli tam, jednak nie było szans na rozmowę. Złość kobiety szybko zamieniła się w rozpacz. Zalała się łzami, osuwając się na trawę. Chwilę później straciła przytomność.
Rafał wezwał karetkę, podczas gdy Ania badała puls przyjaciółki. Oboje spojrzeli na Kamila wyczekująco. Mężczyzna bez słowa podał komisarzom dokumenty znalezione przy zamordowanym.
- To Sebastian? – zapytał cicho Rafał.
Ania zatkała sobie usta dłonią, patrząc z przerażeniem to na partnera, to na asystenta.
Kiedy pogotowie zabrało Joasię, komisarze raz jeszcze podeszli do zwłok. Kiedy już znali prawdę, sylwetka mężczyzny faktycznie wydała im się znajoma.
- To jakiś koszmar – powiedziała cicho kobieta. – Aśka tego nie wytrzyma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz