sobota, 29 września 2012

Let me be your soldier

Kilka słów wstępu:) Postanowiłam wkleić świeżo napisaną miniaturkę, chociaż nie zdążyłam jej za bardzo dopracować. Ot, wpadł mi do głowy pomysł i na szybko coś napisałam. Tytuł tym razem po angielsku, jako cytat z piosenki "There comes a time" Celine Dion, uważam, że bardzo pasującej do tej miniaturki. Po polsku oznacza: "Pozwól mi być twoim żołnierzem".
Obecnie jestem nad jeziorem, wracam jutro po południu albo wieczorkiem, więc nowa część dłuższego opowiadania pojawi się prawdopodobnie w poniedziałek.


***




Sebastian stał w przedpokoju i w milczeniu obserwował, jak Joasia składa świeżo wyprasowane spodenie ich synka. Robiła to przynajmniej dwa razy w tygodniu. Najpierw prała wszystkie jego ubrania. Potem prasowała je i układała w szafkach. W nienagannym porządku ustawiała jego samochody i żołnierzyki, wycierała z kurzu kolejkę i porządkowała kredki na biurku, a ulubionego pluszaka - słonika Benka układała na łóżku, obok poduszki.
Godzinami przesiadywała w pokoju synka. Oglądała jego rysunki, przytulała ubranka i głaskała Benka. Czasem Sebastianowi wydawało się, że cały jej świat zamykał się w tym właśnie pokoiku.
Po śmierci Maćka nie pozwoliła nikomu dotknąć jego rzeczy. Z pokoju synka zrobiła swego rodzaju sanktuarium, a każda najdrobniejsza rzecz - połamany klocek czy obgryziony mazak - była dla niej najdroższą pamiątką.
Maciek miał siedem lat, kiedy po raz ostatni wyszedł do szkoły. Nigdy tam jednak nie dotarł, a w trakcie śledztwa okazało się, że został porwany z placu zabaw. Do szkoły miał tylko kilkaset metrów i zawsze chodził z najlepszym przyjacielem, Krystianem, który mieszkał w tym samym bloku. Tego dnia obaj postanowili nie pójść na pierwszą lekcję i pograć w piłkę na placu zabaw. Krystian był świadkiem porwania, ale długo nie chciał powiedzieć ani słowa, był w szoku.
Joasia i Sebastian robili wszystko, żeby odnaleźć synka. Przyjaciele pomagali im, jak mogli. Pracowali dniami i nocami, szukając wszędzie. Po dwóch długich dniach porywacz się odezwał. Chciał pieniędzy. Komisarze sprzedali samochód, wzięli kredyt, zapożyczyli się u przyjaciół, ale zebrali całą sumę. To Sebastian miał przekazać okup, tak chciał porywacz. Kiedy jednak pojawił się w nieczynnej żwirowni na obrzeżach miasta, nikt na niego nie czekał. Nikt nigdy nie zamierzał odebrać okupu, a porwanie Maćka miało być zemstą. W żwirowni komisarze odnaleźli ciało synka.
Porywacz został złapany kilka dni później, ale chociaż dzięki Ance i Rafałowi trafił do więzienia, zrozpaczonym rodzicom nie przyniosło to ulgi. Świadomość, że śmierć Maćka była zemstą zatrzymanego przed laty mordercy, tylko pogorszyła sprawę. Joasia nie potrafiła sobie poradzić z poczuciem winy. Zrezygnowała z pracy i odtąd całą energię poświęcała na rozdrapywanie ran.
Od śmierci Maćka minęły trzy lata, ale niewiele zmieniło się przez ten czas. Joasia każdego ranka wstawała wcześnie, szykowała ubrania synka, pakowała książki do plecaka i robiła kanapki do szkoły. Sebastian przyglądał się temu, czując, jak pęka mu serce. Najpierw próbował jej wytłumaczyć, że Maciek nie żyje, że już nie wróci, że to nie ma sensu, ale z czasem przestał.
- Muszę już wychodzić - powiedział w końcu, wkładając kurtkę. - Będę po szesnastej.
Nie doczekał się odpowiedzi, ale wcale się jej nie spodziewał. Już dawno zauważył, że jego obecność czy nieobecność jest dla Joasi całkowicie obojętna.
- Może chcesz wyjść dzisiaj wcześniej? - zaproponował Rafał, kiedy razem z przyjacielem pojechali na miejsce zbrodni.
- Nie trzeba - odparł krótko Sebastian.
Tego dnia przypadała trzecia rocznica śmierci Maćka, ale mężczyzna wiedział, że wzięcie dnia wolnego mija się z celem. Joasia jak zwykle wolała być sama. Chciała samotnie wybrać się na cmentarz, a potem spędzić kolejny długi dzień w pokoju synka. Towarzystwo Sebastiana nie było jej do niczego potrzebne.
- Nie jedziecie na cmentarz? - drążył Rafał.
- Jedziemy. Osobno.
- Myślałem, że ten dzień jednak zechcecie spędzić razem...
- Aśka woli cierpieć w samotności - mruknął Seba, bez większego zainteresowania wpatrując się w okno. - Czy to w rocznicę, czy w każdy inny dzień... bez różnicy.
Po pracy Sebastian pojechał na cmentarz. Na grobie Maćka leżały świeże kwiaty i paliły się znicze. Komisarze mieli niepisaną umowę - ona odwiedzała grób rano, on po południu. Nigdy się tam nie spotkali.
Tego dnia, kiedy tak siedział na ławce i wpatrywał się w zdjęcie syna, coś w nim pękło. Jedno wiedział już na pewno: nie chciał ani jednego dnia więcej spędzić w samotności.


- W ogóle już ze sobą nie rozmawiamy - mówił, utkwiwszy wzrok w plecach Joasi. - Niby mieszkamy razem, ale żyjemy osobno. Nie chcę tak dłużej.
Kobieta milczała. Nie dała po sobie poznać, czy słowa Sebastiana w ogóle do niej dotarły.
- Dlaczego tak mnie traktujesz? Nienawidzisz mnie? Masz do mnie pretensje? Uważasz, że to moja wina?
Kiedy Joasia nadal nie reagowała, złapał ją nieco brutalnie za łokieć i odwrócił do siebie. Nie płakała. Oczy miała puste, zupełnie bez wyrazu.
- Przypominam ci, bo może już o tym zapomniałaś, że to był także mój syn. I ja też bardzo za nim tęsknię.


- To mnie chyba przerosło. Próbowałem, robiłem wszystko, co mogłem... Ale ona nie chce przyjąć pomocy.
Ania spojrzała na przyjaciela ze współczuciem.
- Każdego dnia coraz bardziej się ode mnie oddala. Mam wrażenie, że jest już za późno na wszystko. Czasem wydaje mi się, że jest bliżej niego niż mnie...
- Co masz na myśli?
- Codziennie, kiedy wrazam z pracy, zastanawiam się, co zastanę w domu. Wiem, że któregoś dnia znajdę ją z podciętymi żyłami albo z fiolką po tabletkach w ręku. Przyjdzie taki moment, że wreszcie to zakończy, czuję to.
- Spróbuję z nią porozmawiać...
- To nic nie da - odparł stanowczo Sebastian. - Już próbowałaś, jak wszyscy. Skoro nawet psycholog jej nie pomógł, nie sądzę, żeby ktoś z nas mógł jeszcze coś zmienić.
- Chyba nie chcesz się poddać?
- A co to według ciebie oznacza? Każdego cholernego dnia myślę o Maćku, o tym, że powinienem bardziej go pilnować, że powinienem go odprowadzić. To był mój syn, mój jedyny, ukochany syn.
- Seba...
- Wy wszyscy myślicie, że tylko ona cierpi, bo przesiaduje na cmentarzu i otacza czcią każdy przedmiot, którego Maciek kiedykolwiek dotknął. Założę się, że żadnemu z was nigdy nie przyszło do głowy, że nie mogę przestać obwiniać się o jego śmierć. Że serce mi pęka, kiedy muszę po raz kolejny patrzeć na jego pokój, w którym przez lata nic się nie zmieniło. Nie chcę pozbyć się pamiątek i zapomnieć, ale pielęgnowanie w sobie bólu niczego nie zmieni. A ja chcę normalnie żyć. Chcę mieć żonę, która mnie kocha. Nie tylko cień człowieka snujący się po mieszkaniu.
- Taki mi przykro, Seba... - wyszeptała Ania przez łzy. - Wiem, że każdy cierpi na swój sposób... Ale nie możesz... Aśka... Ona bez ciebie kompletnie się rozsypie...
- Myślisz? - zapytał mężczyzna sarkastycznie. - Bo ja sądzę, że dla niej to nie robi żadnej różnicy.
- Chyba nie chcesz od niej odejść...?
- Nigdy bym tego nie zrobił. Niby po co? Aśka jest kobietą mojego życia.
- Może potrzebujecie więcej czasu...
- Wiesz, czego bym chciał? Choć raz pójść na cmentarz razem z nią. Choć raz nie przeżywać wszystkiego w samotności. Ludzie związują się, żeby wspólnie przezwyciężać trudności. Ale ona tego nie chce.


- Asiu, rozmawiałam z naszą psycholog - zaczęła Ania łagodnie, z niepokojem przyglądając się przyjaciółce. - Poleciła mi świetnego specjalistę, jestem pewna, że...
- Nie chcę.
- Przynajmniej spróbuj. Zrób to dla siebie, dla Sebastiana...
- Jego to nie obchodzi.
- Jak możesz tak mówić? Seba robi wszystko, żeby ci pomóc.
- Nikt mi nie może pomóc - oświadczyła Joasia, wpatrując się w stół. - Nie wrócicie mu życia...
- Ale ty, siedząc tutaj i rozpaczając, także tego nie zrobisz. Spróbuj stąd wyjść, wrócić do ludzi, do pracy.
- Nigdy tam nie wrócę - powiedziała kobieta z wyraźną złością w głosie. - To przez tą cholerną pracę Maciuś nie żyje. A Sebastian nadal tam pracuje! Chodzi tam codziennie zamiast...
- Zamiast czego?
- Zamiast być tu przy mnie! Przy nim!
- Obwiniasz go? - zdziwiła się Ania.
- Tylko praca i praca... Zawsze była najważniejsza.
- Przecież wiesz, że to nieprawda.
- Próbuje mi odebrać wszystko, co mam - wyszeptała Joasia ze łzami w oczach. - Chce pozbyć się rzeczy Maćka, jego ubrań, zabawek... Chce, żebym o nim zapomniała.
- On tylko chce normalnie żyć... Asiu, on też bardzo tęskni za Maćkiem, ale wie, że życie toczy się dalej. Chce ci pomóc, tylko czuje się bezradny.
- Ma dość i mnie, i tego domu. Nie chce rozmawiać o Maćku, nie chce patrzeć, jak płaczę.
- Odsunęłaś się od niego, a on nie wie, jak to zmienić. Bardzo cię kocha i chce ci pomóc, ale ty go wciąż odtrącasz.
- Nie potrafię inaczej... Nie chcę zapomnieć o Maćku, a on próbuje mi odebrać nawet wspomnienia... Wiem, że ma już mnie dość. Każdego dnia boję się, że w końcu ode mnie odejdzie... Że zostanę sama...


- Powiedz, co mam zrobić, a to zrobię - mówił Seba z mieszaniną rozpaczy i nadziei. - Tylko zacznij w końcu ze mną rozmawiać.
Kobieta milczała. Łzy napłynęły jej do oczu.
- Powiedz prawdę, uważasz, że śmierć Maćka to moja wina?
- Maciek zginął za nas, rozumiesz?! - krzyknęła w końcu Joasia.
Sebastian poczuł ulgę. Wolał płacz i awantury od tego milczenia.
- To nieprawda.
- Gdybyśmy nie pracowali w policji, wciąż by żył! Wciąż mielibyśmy syna! A ty po tym wszystkim nadal tam chodzisz!
- Posłuchaj, winnym śmierci Maćka jest tylko jego zabójca, rozumiesz? Żadne okoliczności nie mają znaczenia. Pomyśl, ilu ludziom uratowaliśmy życie, zamykając go w więzieniu. Ilu ludziom pomogliśmy przez te wszystkie lata.
- I jakie to ma znaczenie? Nasz syn zapłacił za to najwyższą cenę. Jak możesz z tym żyć?
- Mogę, bo mam dla kogo - odparł Seba, patrząc jej w oczy. - Mam żonę, którą kocham całym serce i chcę być przy niej szczęśliwy, rozumiesz?
- Więc dlaczego się ode mnie odwróciłeś? Dlaczego po śmierci Maćka wciąż byłam sama? Dlaczego musiałam radziś sobie z tym bez twojej pomocy? Dlaczego?
- Sama? Przecież chciałem być przy tobie, ale wciąż mnie odtrącałaś! - zawołał mężczyzna, zraniony niesprawiedliwością tych słów.
- Bo cierpiałam! Ale chciałam, żebyś cały czas był przy mnie!
- Tak? I może nadal tego chcesz? - zakpił.
- Chcę - powiedziała cicho Joasia.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Sebastian wyciągnął rękę, żeby przytulić żonę, ale wtedy kobieta wstała gwałtownie i wyszła z pokoju.


Ania wpadła jak burza do mieszkania przyjaciół. Joasia zamknęła za nią drzwi, ale nie zwróciła wielkiej uwagi na zdenerwowanie przyjaciółki. Wiedziała, że cokolwiek by się nie stało, dla niej nie miałoby to znaczenia.
- Walczak uciekł z więzienia - oznajmiła policjantka na wydechu. - Ma Sebastiana.
Joasia odwróciła się gwałtownie. Kiedy trzy lata wcześniej Walczak trafił do więzienia, modliła się, by uciekł. Chciała go dopaść i zabić. Miała nadzieję, że to ukoi jej ból, choć nie zwróci życia Maćkowi.
- Aśka, on postawił nam ultimatum - kontynuowała Ania, ze strachem obserwując, jak na twarz Joasi powracają kolory. - Chce wymienić go na ciebie, ale to na pewno pułapka. Chce cię tam zwabić i wykończyć was oboje, zemścić się za odsiadkę...
- Co mówił? - zapytała Joasia spokojnie. - Chcecie przygotować zasadzkę? Mam być przynętą?
Ania popatrzyła na przyjaciółkę podejrzliwie. Jej spokój trochę ją zaniepokoił. Spodziewała się raczej rozpaczy albo gróźb kierowanych w przestrzeń.
- Chce, żebyś była za pół godziny na Miodowej 17. Sprawdziliśmy to, tam jest dom w stanie surowym. Ale Stary nie chce włączać cię do akcji, bo...
Jednak Joasia nie chciała się dowiedzieć, dlaczego Stary chce trzymać ją z daleka od tej sprawy. Wyciągnęła już od Ani wszystko, co było jej potrzebne. Teraz nie zamierzała nawet zachowywać pozorów. Na jej oczach wyjęła z sejfu zapasową broń Sebastiana i schowala ją za paskiem spodni. Potem zarzuciła na siebie kurtkę, wzięła kluczyki od samochodu i nie zważając na coraz gwałtowniejsze protesty przyjaciółki, wyszła z domu.
- Aśka, błagam, zaczekaj! - wołała Ania, zbiegając za Joasią po schodach. - Pojedźmy na komendę, porozmawiajmy ze Starym. ATecy na pewno odbiją Sebastiana...
Aśka zatrzymała się w drzwiach samochodu i odwróciła powoli. Twarz miała nieprzeniknioną.
- Walczak odebrał mi Maćka i zamienił moje życie w piekło - powiedziała. - Przyszedł czas, żeby wyrównać rachunki.
Wsiadła do samochodu i odjechała, zostawiając Anię na chodniku z przerażoną miną.
Wiedziała, że ma niewiele czasu. Wkrótce na ulicy Miodowej miało zaroić się od policji. Jeśli miała wreszcie dopiąć swego, musiała się pospieszyć.
Pierwszy raz od tak dawna widziała przed sobą jasno sprecyzowany cel. Ani przez chwilę nie pomyślała o mężu, który znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie bała się także o siebie. Chciała tylko jednego: zemsty.
Nie miała żadnych oporów, by wejść do budynku przy ulicy Miodowej 17. Skierowała się prosto do obszernego salonu, jakby umówiła się tam z gospodarzem. Walczak stał oparty o kominek i z uśmiechem na twarzy bawił się bronią.
- No, no - zaczął kpiącym tonem. - Jest tatuś, jest mamusia, niedługo rodzinka będzie w komplecie.
Sebastian siedział pod ścianą, pobity i związany. Kobieta nie posłała mu nawet jednego spojrzenia. Cały czas patrzyła na Walczaka.
- Ale może najpierw skorzystamy ze sprzyjającej okazji?
Podszedł do niej, nie przestając się uśmiechać. Wszystko wskazywało na to, że świetnie się bawi. Wyciągnął rękę, brutalnie zerwał z Joasi kurtkę i obrzucił oceniającym spojrzeniem. Kobieta zniosla to w milczeniu, nawet nie drgnęła.
- Zostaw ją! - zawołał Seba, podejmując kolejną próbę wyswobodzenia się z więzów.
Walczak tylko się zaśmiał. Ponownie zbliżył się do Joasi, ale zatrzymał się w pół ruchu. Dostrzegł w jej twarzy minimalną, ledwie zauważalną zmianę. Wyglądał na podenerwowanego. Zanim jednak zdołał cokolwiek zrobić, Aśka z całej siły kopnęła go w krocze. Mężczyzna zatoczył się, wypuszczając broń z ręki.
Joasia nie czuła strachu. Mimo że mężczyzna był od niej silniejszy, bez trudu powaliła go na ziemię. Dopiero stojąc nad nim w wyraźnie dominującej pozycji, wyciągnęła broń.
- Aśka, nie rób tego! - krzyknął Seba. - Nie warto siedzieć za gnoja!
Ale ona nie słyszała ani jego, ani policjantów wpadających do budynku. Prawie nie zauważała ATeków uzbrojonych po zęby, którzy otoczyli ich ze wszystkich stron. W milczeniu patrzyła w oczy mężczyzny, który zamordował jej dziecko. Z całkowitym opanowaniem mierzyła w jego pierś, napawając się chwilą.
- Aśka, błagam cię - powiedział Seba, próbując zwrócić na siebie uwagę żony. - Zostaw go, spędzi w pierdlu resztę swoich dni.
- To za mało - oświadczyła stanowczo kobieta. - Zabił Maćka i zniszczył nasze życie.
- Zrobił to z zemsty, pamiętasz? Chcesz być taka jak on?
Po raz pierwszy spojrzała na męża. Dostrzegła jego posiniaczoną twarz i zakrwawione ręce. Poczuła falę ciepła rozchodzącego się od serca po całym ciele. Jeszcze raz odwróciła się do Walczaka. Nacisnęła spust i oddała kilka strzałów w ziemię, parę centymetrów od głowy mężczyzny. A potem wypuściła broń z ręki.
Podeszła do Sebastiana i rozwiązała go w milczeniu.
- Nic ci nie jest? - zapytała, kiedy podniósł się z ziemi.
Pokręcił głową. Spojrzał w kierunku Walczaka, którego ATecy wyprowadzali z budynku, a potem ponownie odwrócił się do żony.
- Przepraszam - wyszeptała, nim zdążył się odezwać.
Objęła go za szyję i przytuliła się mocno. Poczuła, jak nieśmiało głaszcze ją po plecach. Wiedziała, że odwykł od jej bliskości, ale z całego serca chciała to zmienić.


Płakała, z głową na ramieniu Sebastiana. Po jego policzkach także spływały łzy. Patrzyli na pomnik ze zdjęciem chłopca. Od jego śmierci minęły już cztery lata, a ból pozostał. Zrozpaczeni rodzice zrozumieli jednak, że łatwiej go znosić razem, niż osobno.
I kiedy tego dnia spacerem wracali do domu, oboje się uśmiechali. Na nowo odnaleźli sens swojego życia. Choć nie było już obok nich ukochanego synka, wciąż mieli siebie.

3 komentarze:

  1. Pomysł na opowiadanie świetny, wykonanie też, nie ma się do czego przyczepić ;) Czy mi się tylko wydaje, czy Walczak już kiedyś był przestępcą w innym opowiadaniu? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. No zaniemówiłam! Miniaturka wyszła Ci po prostu genialnie! Jak ja lubię tę tematykę. Pięknie napisane opowiadanie, fantastyczna kompozycja i świetny pomysł. Wykonanie, zaś mistrzostwo świata! Kolejny raz dostajesz ode mnie medal. szkoda mi było Sebastiana i Asi. Stracili synka i mogli stracić siebie. Ale tym razem się udało! ;-)Wiesz, co ja też piszę miniaturkę, Bohaterką jest dziewczyna o imieniu Asia mieszkająca w Krakowie. Tyle, że rzecz dzieje się podczas II wojny światowej, a inspiracją są książki o tematyce wojennej m.i.n "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej. Poza tym filmowe adaptacje takie, jak "Chłopiec w pasiastej piżamie", czy " Katyń" No i bohaterowie są moi.Ale tematyka inspirowana książkowymi losami bohaterów. Tylko tym razem trochę nietypowo. Ciesze się, że jutro wracasz, ale na wszelki wypadek piszę o tym, abyś mogła coś tam wiedzieć na wypadek, jakby mnie nie było na Gadu-Gadu, albo coś. ;-) Zapraszam do czytania i czekam na ciąg dalszy dłuższego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, super! :) Czekam na ciąg dalszy długiego opowiadania, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń