środa, 30 listopada 2016

8. Zanim będzie za późno

Na samą myśl o tym, mężczyzna wstał gwałtownie. Wyjrzał przez kuchenne okno, jednak toyota nadal stała w tym samym miejscu. Ponownie sprawdził drzwi wejściowe. A potem najciszej jak było to możliwe uchylił drzwi sypialni Joasi. Chciał tylko upewnić się, że kobieta śpi spokojnie. Miał zamiar natychmiast się wycofać, ale w słabym świetle latarni ulicznych dostrzegł łzy na jej policzkach. Głęboko wzruszony tym widokiem, bez namysłu podszedł bliżej.
Musiała płakać przed zaśnięciem. Nie tylko twarz była mokra od łez, ale też poduszka. Kołdra zsunęła się na sam brzeg łóżka, a kobieta leżała skulona, ściskając mocno jej róg. Sebastian pokręcił głową. Jego nienawiść do Rybarczyka rosła z każdą chwilą. Nie mógł uwierzyć, że udało mu się złamać tak silną, odważną i pewną siebie kobietę.
- Nie martw się – szepnął, pochylając się nad przyjaciółką, - nic ci nie będzie.
Chciał nakryć ją kołdrą, ale ledwie jej dotknął, natychmiast się przebudziła. Spojrzała na Sebastiana wystraszona i zdezorientowana.
- W porządku, to tylko ja – mruknął. Przykrył ją ostrożnie i usiadł na brzegu łóżka. – Wszystko dobrze – dodał łagodnie. – Śpij spokojnie.
Poczuł, jak kobieta rozluźnia się powoli, jednak nie zamknęła oczu. Sebastian nic nie mówił. Nie chciał jej rozbudzać ani niepotrzebnie denerwować. Nawet na nią nie patrzył. Siedział tylko w milczeniu, dając jej poczucie bezpieczeństwa. W końcu usłyszał równy, miarowy oddech.
Rano komisarze nie wracali do tematów poruszonych minionego wieczoru. Aśka wstała pierwsza, ledwie zegarek na szafce nocnej wskazał szóstą. Z bólem głowy przemknęła się do łazienki, gdzie przez kolejną godzinę wymiotowała, tuląc się do chłodnej muszli klozetowej.
Sebastian przysnął dopiero nad ranem, w niezbyt komfortowej pozycji. Spał krótko, ale zdążyły umęczyć go niezbyt optymistyczne sny. Przebudził się natychmiast, słysząc kroki w przedpokoju. Rozpoznał przyjaciółkę, ale i tak zrobił krótki obchód mieszkania z obowiązkowym sprawdzeniem drzwi wejściowych.
Dochodziła ósma, kiedy wreszcie komisarze przygotowali się do wyjścia. Aśka mimo nie najlepszego samopoczucia, była o wiele spokojniejsza. Sebastian nie narzucał się, nie był w stosunku do niej nachalny, ale czuła, że cały czas trzyma rękę na pulsie. Kiedy szli w kierunku samochodu, rozglądał się czujnie.
- Umówiłem się z informatorem – oznajmił, kiedy zmierzali w kierunku centrum. – Nie sądzę, żeby Rybarczyk trzymał z kimkolwiek, ale na pewno jest o nim głośno na mieście. Może ktoś coś wie.
- Słuchaj, ta dziewczyna… No wiesz, ta, którą powiesił w lesie – zaczęła Aśka zamyślona, - myślisz, że była przypadkową ofiarą?
- Według mnie tak – odparł Seba bez zastanowienia. Rozmyślał nad tym setki razy. – To była po prostu… wiadomość.
Aśka pokiwała głową, nadal zamyślona.
- No mów – zachęcił ją Seba.
- Tak tylko… - mruknęła kobieta ponuro. – Zastanawiam się, kto będzie następny.
Sebastian zerknął na nią z ukosa, ale nic nie powiedział.
- Stary mnie szukał – powiedziała Aśka po chwili. – Dostałam smsa od Kaśki.
- Pewnie w sprawie odznaki – odparł Sebastian z westchnieniem.
Komendant do tej pory nie mieszał się w sprawę Rybarczyka, ale wszyscy wiedzieli, że to tylko kwestia czasu. Do tej pory udawało się utrzymać sprawę w tajemnicy przed mediami, jednak po wczorajszym napadzie na bank było to już niemożliwe. A jeśli sprawą zainteresują się pismacy, zainteresuje się nią również Stary.
Sebastian chciał iść z Aśką do szefa, ale kobieta zdecydowanie się temu sprzeciwiła. Uważała to za skrajnie nieprofesjonalne, a wręcz dziecinne, także komisarz chcąc nie chcąc udał się do kuchni po poranną kawę. Tam natknął się na Ankę. Po ostatniej wymianie zdań nie miał ochoty na nią patrzeć. Zwłaszcza, że ostatnio ich spotkania źle się kończyły.
- Jak Aśka? – zapytała kobieta oficjalnym, acz uprzejmym tonem.
- Lepiej – odparł krótko Sebastian.
Był mile zaskoczony pokojową postawą Anki, jednak nie miał zamiaru wdawać się z nią w rozmowy. Prawdę mówiąc uważał, że wystarczy, jeśli nie będą wchodzić w konflikty. Na żadnych pozytywnych relacjach mu nie zależało.
- Był tu wczoraj jakiś facet – odezwała się ponownie Anka, jakby nie zauważyła, że Sebastian nie ma ochoty na dyskusję. – Twierdził, że widział Rybarczyka.
- Co? – Sebastian odwrócił się gwałtownie w stronę Anki. – Dlaczego ja się dopiero teraz o tym dowiaduję?
- Nie potrafił podać żadnych szczegółów i koniec końców nie był pewny, czy widział Rybarczyka – odparła Ania, ignorując zaczepny ton komisarza. – Tomek uznał, że to kolejny fałszywy alarm i odesłał gościa do domu. Niemniej… pomyślałam, że to jednak może mieć jakieś znaczenie.
Sebastian zmierzył koleżankę przenikliwym spojrzeniem.
- Dzięki – powiedział w końcu.
Podczas gdy Sebastian odbywał niezbyt miłą rozmowę z asystentem, Aśka miała własne problemy. Wizyty w gabinecie Starego nigdy nie należały do przyjemności, ale ta była wyjątkowo paskudna. Komendant był starszawym jegomościem o dość mocno przestarzałych poglądach i bardzo wybujałym ego. Należał do zdecydowanych miłośników słowa pisanego, w związku z czym zamęczał komisarzy obszerną dokumentacją. Zadowolenie z pracowników zależało właściwie wyłącznie od jakości i przede wszystkim ilości wypełnionych papierów.
Przychodziły jednak takie momenty, kiedy szef musiał wyściubić nos zza dokumentów i przyjrzeć się bliżej swojej załodze. Momenty te zdarzały się zazwyczaj przy okazji bardziej medialnych śledztw, kiedy to dobre imię policji wisiało na włosku. Tak jak teraz.
- Złapanie Rybarczyka jest dla nas absolutnym priorytetem, pani Joanno – oznajmił komendant stanowczym tonem.
Aśka milczała. Nie raz bywała już na dywaniku szefa i wiedziała, że nie oczekuje on wcale odpowiedzi. Nie brał pod uwagę, że ktoś mógłby mieć odmienne zdanie, dlatego jego przemowy były zazwyczaj czysto informacyjne.
- Jakie są postępy w śledztwie? – zapytał mężczyzna, mierząc Joasię spojrzeniem znad wielkich, okrągłych okularów, które zsunęły mu się na nos.
Kobieta zawahała się przez moment. Tym razem szef ewidentnie oczekiwał odpowiedzi, ale jakakolwiek by ona nie była i tak nie miała szans go zadowolić. Jedyną satysfakcjonującą informacją byłoby złapanie bądź zabicie Rybarczyka, a dobrze wiedział, że takim sukcesem policjantka pochwalić się nie może. W dodatku Aśka nie bardzo mogła powiedzieć coś konkretnego, ponieważ tak naprawdę średnio orientowała się w śledztwie. Ostatnio bardziej była nastawiona na przetrwanie niż twórcze rozwiązanie problemu.
- Cały czas go szukamy – odparła w końcu, z trudem wytrzymując spojrzenie szefa.
- To za mało – skwitował Stary, rozpierając się w fotelu i krzyżując ręce na piersiach.
Nie krzyczał, nie wyglądał nawet na poirytowanego, co zaalarmowało Joasię. Zazwyczaj w takich sytuacjach zmuszona była wysłuchać ostrej reprymendy, następnie obiecywała poprawę i wracała do siebie. Tym razem scenariusze wyglądał nieco inaczej.
- Wie pani, ile osób zamordował do tej pory? – zapytał komendant. – Siedemnaście – kontynuował, nie czekając na odpowiedź. – W tym dwóch funkcjonariuszy policji.
Aśka miała ochotę wywrócić oczami. Akurat nikt nie wiedział o tym tak dobrze, jak ona. Dla dobra sprawy postanowiła jednak nadal milczeć.
- Jak pani myśli, dlaczego najbardziej poszukiwany człowiek w kraju od razu po ucieczce z więzienia nie uciekł za granicę? – podjął ponownie Stary. – Co robi wciąż w mieście, w którym każdy policjant zna jego rysopis na pamięć?
- Chce mnie dopaść – odparła kobieta bez zastanowienia.
Stary skrzywił się. Nie lubił, kiedy ktoś przerywał mu przemowę.
- Tak – powiedział przeciągle. – Jest pani jedynym powodem, dla którego wciąż pozostaje w mieście.
„I zabija niewinnych ludzi” – dodała Aśka w myślach.
- Zna pani przebieg jego służby w Jednostce Wojskowej? – zapytał szef, ponownie opierając się o biurko i pochylając w kierunku policjantki.
- Znam – odparła krótko Joasia.
- Wie pani jak przebiega szkolenie komandosa? Czym różni się od szkolenia policjanta? – kontynuował Stary.
Tym razem Aśka nie odpowiedziała. Czuła, że rozmowa zmierza w bardzo złym kierunku.
- Jak pani myśli, jakie jest prawdopodobieństwo złapania dobrze wyszkolonego komandosa? – zapytał szef, mrużąc oczy.
- O co panu chodzi? – zapytała w końcu Aśka.
Szef skrzywił się, słysząc irytację w jej głosie. Nie był przyzwyczajony do takiego tonu.
- Była pani na miejscu zbrodni? – zaatakował ponownie Stary. – W lesie, gdzie powiesił tę kobietę?
Aśka poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Zaczynała już rozumieć, do czego zmierza komendant.
- Proszę odpowiedzieć – zagrzmiał.
- Nie – powiedziała kobieta, siląc się na spokój.
– W związku ze spowodowanym traumą stanem psychicznym uniemożliwiającym pani wykonywanie obowiązków służbowych udzielam pani bezpłatnego urlopu do czasu wydania stosownej opinii psychologicznej – wyrecytował Stary na wydechu. – Proszę oddać broń służbową.
Kobieta zamarła. Przez chwilę miała nadzieję, że to jakiś okrutny żart. Jak mógł uniemożliwić jej branie udziału w śledztwie? Jak mógł pozbawić ją jedynej ochrony jaką miała? Z trudem przełknęła ślinę, usiłując zapanować nad rosnącą paniką. Powoli odpięła kaburę, spojrzała raz jeszcze na swojego Walthera i odłożyła go na biurko szefa. Poczuła się dziwnie naga i bezbronna.
- Z powodu konieczności zaangażowania wszystkich sił w poszukiwania zbiegłego Karola Rybarczyka od tej chwili nie przysługuje pani ochrona – oznajmił Stary ostro. – Do widzenia.

Przez chwilę Aśka patrzyła na szefa z mieszaniną niedowierzania i żalu. Nigdy nie pałała do niego wielką sympatią. Miała go za człowieka przesadnie ambitnego, a w połączeniu z tchórzostwem tworzyło to bardzo wybuchową mieszankę. Nigdy jednak nie podejrzewała, że szef – bądź co bądź nadal policjant – zechce poświęcić swojego człowieka dla ratowania własnego dobrego imienia.

poniedziałek, 28 listopada 2016

7. Zanim będzie za późno

Mężczyzna wszedł za nią do pokoju i natychmiast zrozumiał. Na stoliku stał kieliszek wina, a obok łóżka pusta butelka i druga napoczęta. Na komodzie obok kanapy leżała broń. Sebastian poczuł, jak ulatuje z niego złość, a jej miejsce zastępuje współczucie.
Joasia siedziała zgarbiona na brzegu kanapy. Wyglądała na kogoś, kto ma dość. Sebastiana ogarnęła nagła ochota, by ją przytulić, pocałować i obiecać, że nie da jej skrzywdzić. Wiedział jednak, że Aśka mu na to nie pozwoli, bez względu na to, w jakim złym stanie psychicznym obecnie się znajduje.
- Nie odbierasz telefonów – powiedział w końcu, ale w jego głosie nie było już śladu złości.
- Wyciszyłam – mruknęła Joasia, nie patrząc na przyjaciela.
„No tak, wyciszyłam” – pomyślał Seba, wywracając oczami. Nie skomentował jednak tego faktu. Obszedł Aśkę łukiem i usiadł obok niej. Nawet nie drgnęła. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w kieliszek.
- Słuchaj, Aśka, przepraszam cię – zaczął Sebastian. – Byłem wściekły i powiedziałem kilka słów za dużo. Nie powinnaś tego usłyszeć. Wiem, że jesteś na mnie zła, ale…
- Nie mam prawa się na ciebie złościć – przerwała mu kobieta. W jej głosie nie było już urazy, jedynie smutek. Z jakiegoś powodu to jeszcze bardziej zaniepokoiło Sebastiana. – Gdyby nie ty, nie poradziłabym sobie wtedy. Bardzo mi pomogłeś, ale wiem, że dla ciebie to też nie była łatwa sytuacja.
- Daj spokój, Aśka – mruknął Seba.
Poczuł się bardzo dziwnie. Myślał, że będzie musiał długo Aśkę przepraszać i przekonywać, że nie miał nic złego na myśli. Tymczasem kobieta nie wydawała się ani trochę urażona. Wręcz przeciwnie.
- Chcesz? – zapytała, podnosząc butelkę z podłogi i stawiając na stole.
Sebastian chciał odmówić. W duchu uważał, że ze względu na Rybarczyka powinien pozostać czujny, a więc trzeźwy. Z drugiej jednak strony Aśka najwyraźniej potrzebowała towarzystwa.
- Czemu nie – odparł krótko.
Aśka wstała, wzięła kieliszek z kredensu i nalała przyjacielowi wina. Wciąż wyglądała na bardzo przybitą. Sebastian przez chwilę obserwował, jak wypija zawartość swojego kieliszka do dna i nalewa kolejny. Nagle przyszło mu do głowy coś dziwnego. Aśka, taka rozsądna, upija się mimo świadomości, że Rybarczyk może pojawić się w każdej chwili. Pozbywa się ochrony, nie odbiera telefonów… Czy to przypadkiem nie była próba samobójcza? Może chciała, żeby wreszcie ją dopadł i zakończył ten koszmar?
- Przepraszam cię – powiedział nagle. – Przepraszam, że do tego wszystkiego w ogóle doszło. Że znalazłaś się tam wtedy sama. Że mnie nie było. Że cię nie obroniłem. Że pozwoliłem mu na to. I znowu pozwalam… Pogarszam tylko sytuację.
Słowa zdawały się opuszczać jego usta bez udziału woli. Nie zastanawiał się nad tym, co mówi. Od trzech lat poczucie winy paliło go boleśnie od środka. Aśka była pijana, może to był dobry moment, żeby wyznać jej w końcu prawdę.
Kobieta podniosła wzrok. Wydawała się całkowicie zaskoczona takim sposobem myślenia.
- Przecież to nie twoja wina – odparła. – Sebastian, to nie twoja wina – powtórzyła, widząc, że go nie przekonała. – Jeśli już czyjaś, to moja. Wcale nie powinnam jechać. A już na pewno wysiadać w nocy w środku lasu. Twojej winy w tym nie ma. Robisz co możesz, żeby mi pomóc.
Sebastian uśmiechnął się, jakby rozbawiły go jej słowa.
- Co? – zapytała Aśka zaskoczona.
- Mówisz, jakby wszystko było po staremu – powiedział Seba, kręcąc głową. – A przecież wszystko się zmieniło. Nie masz już do mnie zaufania.
- Skąd ci to przyszło do głowy? – zdziwiła się kobieta.
- Nie czujesz się ze mną bezpieczna – odparł Sebastian bez zastanowienia.
Aśka spuściła wzrok. Sebastian trafił w dziesiątkę. Nie chciała rozmawiać na ten temat, nie chciała mówić mu prawdy, była zbyt żenująca. Nie mogła jednak milczeć.  Nie mogła pozwolić, żeby Sebastian czuł się winny.
- To nie tak – powiedziała kręcąc głową.
- Dałaś mi jasno do zrozumienia, że nie jestem w stanie cię ochronić – kontynuował Seba, nie zastanawiając się już nad tym co mówi. – Że nie mam z Rybarczykiem szans.
Kobieta kręciła głową w milczeniu.
- Ok, rozumiem – powiedział Sebastian, wzruszając ramionami. – Zawiodłem cię, a teraz wygłaszam mądrości…
- Powiedziałam tylko, że tajniacy w aucie nie zapewnią mi bezpieczeństwa – przerwała mu Joasia. - Nie straciłam do ciebie zaufania, wręcz przeciwnie. Przy tobie czuję się bezpiecznie.
Policjant patrzył na nią uważnie. Wyglądała na głęboko zażenowaną własnymi słowami. Chciała powiedzieć coś jeszcze, wyznać przyjacielowi, jak bardzo się boi i jak bardzo go potrzebuje, ale słowa nie mogły przejść jej przez gardło.
Sebastian nie bardzo wiedział, co o tym myśleć. Sięgnął po kieliszek i upił łyk wina.
- Musimy to jakoś rozwiązać – oznajmił w końcu stanowczo. – Zachowujemy się jak dzieci we mgle. Przez to ten bydlak ma nad nami przewagę.
Kobieta odgarnęła włosy z twarzy i popatrzyła na Sebastiana. W jej spojrzeniu czaiła się ledwie dostrzegalna nadzieja. Czekała aż Seba przejmie inicjatywę, ustali plan działania. Była gotowa się podporządkować, jeśli tylko mężczyzna weźmie ten ciężar na siebie.
- Musisz mieć ochronę – powiedział Sebastian zdecydowanym tonem. – Wiem, co o tym myślisz – dodał na widok jej miny. – Ale Aśka, MUSISZ mieć ochronę. I to nie taką, która zostaje w samochodzie pod blokiem. To za mało. Ktoś musi cię pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Aśka pokręciła głową, ale nic nie powiedziała.
- Nie możesz sama szwendać się po mieście – kontynuował Seba. – Jeździć w teren, nawet wychodzić do głupiego sklepu.
- Sebastian – przerwała mu Joasia cicho, - on zastrzelił dziś dwóch policjantów i ochroniarza. Ochrona mi nie pomoże.
- Więc ja będę twoją ochroną – odparł, zanim zdążył ugryźć się w język. – Powiedziałaś, że przy mnie czujesz się bezpiecznie – dodał szybko. – Zadzwonię do Marcina i Jacka, niech stoją pod blokiem na wszelki wypadek. A ja będę tutaj. Nie będziesz zostawała sama ani na chwilę, ok?
- Jak to sobie wyobrażasz? – zapytała Aśka, odwracając się do Sebastiana. – To może się ciągnąć całymi tygodniami. I co, wprowadzisz się tu? Wywrócisz swoje życie do góry nogami? Jeśli robisz to przez poczucie winy, to powtarzam ci, że…
- Robię to, bo jesteś moją partnerką – powiedział Sebastian nieco ostrzej, niż było to konieczne. – Taka sytuacja nikomu nie służy. Dopóki nie poczujesz się bezpiecznie, nie będziesz w stanie prowadzić ze mną sprawy, a tylko razem możemy go dopaść. Zresztą – dodał po chwili namysłu, - też będę spokojniejszy, jak będę cię miał na oku.
Joasia popatrzyła na przyjaciela w milczeniu. Po raz pierwszy od ucieczki Rybarczyka zaczął ogarniać ją spokój.
- Byłam tam dzisiaj – powiedziała cicho.
- Gdzie? – zapytał Seba, marszcząc brwi.
- Pod Kopcami – odparła Joasia powoli.
Sebastian uniósł brwi. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć.
- Pojechałaś tam sama? – zapytał, czując ogarniający go gniew. – Przecież mógł tam być!
- Może być wszędzie – mruknęła kobieta, wzruszając ramionami. – Zresztą… nie byłam w stanie wysiąść z samochodu.
Komisarz westchnął. Poklepał ją niezdarnie po kolanie.
- Nie przejmuj się, nie musisz tam jeździć – powiedział.
- Chciałam sobie coś udowodnić – mruknęła Joasia, skubiąc nerwowo rąbek bluzki.
- Nie przejmuj się – powtórzył łagodnie Sebastian.
Uśmiechnął się do przyjaciółki po raz pierwszy od początku rozmowy. Wydawała się trochę spokojniejsza, choć wciąż bardzo przybita. Dawno nie odbyli tak szczerej, spokojnej rozmowy jak ta. Sebastian wiedział, że zawdzięczał to głównie spożytym przez Aśkę procentom, ale i tak był zadowolony z obrotu spraw.
- Powinnaś się położyć – powiedział ze skrzętnie skrywaną czułością. – Wyglądasz na wykończoną.
- Oddałabym wszystko za pół godziny spokojnego snu – odparła cicho kobieta. – Ale za każdym razem, kiedy zamykam oczy, wydaje mi się, że stoi nad moim łóżkiem.
Spuściła wzrok, jakby wstydziła się swoich słów. Sebastian zachował spokój, choć poczuł niemiłe ssanie w żołądku na myśl o tym, że Aśka jest aż tak zastraszona.
- Spałaś w ogóle? – zapytał łagodnie. – Odkąd uciekł?
Aśka pokręciła w milczeniu głową. Pomimo olbrzymiego zmęczenia nie była w stanie zasnąć. Za bardzo bała się, że kiedy otworzy oczy, zobaczy pochylonego nad nią Rybarczyka.
- No dobrze, dzisiaj możesz spać spokojnie – oznajmił dziarsko Sebastian.
Prawdę mówiąc w pierwszej wersji zamierzał pojechać najpierw do domu po kilka niezbędnych drobiazgów, ale po tym co powiedziała Aśka, zmienił zdanie. Nie zamierzał jej zostawiać, a zabieranie jej na tułaczkę po mieście, kiedy była tak zmęczona, mijało się z celem.
Zanim Joasia położyła się spać, minęła jeszcze godzina. Najpierw dokończyła wino, potem jeszcze długo siedziała na kanapie w milczeniu, aż w końcu Sebastian zaprowadził ją do sypialni. Była dość mocno wstawiona i podróż przez całe mieszkanie bez asysty przyjaciela byłaby nie lada wyzwaniem. Rzuciła się na łóżko w dresach, a Sebastian pomyślał z ulgą, że alkohol przynajmniej ułatwi jej zaśnięcie.
Sam nie bardzo wiedział, co zrobić z czasem. Miał ochotę pojechać na komendę i poszperać w aktach, ale to oczywiście nie wchodziło w grę. Zadzwonił do Marcina, prosząc by razem z Jackiem stawili się ponownie przed blokiem Joasi. Potem sprawdził dokładnie drzwi i wszystkie okna. Schował też broń przyjaciółki do szuflady. W końcu, upewniwszy się uprzednio, że srebrna toyota stoi już pod blokiem, zasiadł przed telewizorem.

Jego myśli wciąż uciekały w kierunku Aśki. Od pierwszej chwili, kiedy tylko dowiedział się o ucieczce Rybarczyka, zdawał sobie sprawę, że dla jego partnerki to będą bardzo trudne chwile. Wiedział, że wbrew pozorom, najzwyczajniej w świecie się boi. Nie przypuszczał jednak, że jest aż tak źle. Nie przeszło mu przez myśl, że zamknięta we własnym mieszkaniu, wciąż czuje się niepewnie. Że nie może spać z obawy przed Rybarczykiem.

sobota, 26 listopada 2016

6. Zanim będzie za późno

Do końca dnia między komisarzami panowało pełne napięcia milczenie. Nie rozmawiali ani o śledztwie, ani o niczym innym. Sebastian był coraz bardziej sfrustrowany. Chciał podzielić się z partnerką swoimi spostrzeżeniami, ale ona wyraźnie nie miała na to ochoty. Ledwie zegar na ścianie wskazał szesnastą, skierowała się do wyjścia.
- Odwiozę cię – powiedział Seba niemal automatycznie.
- Nie trzeba – odparła krótko Joasia. – Nie musisz mnie pilnować.
Była to oczywista aluzja do jego kłótni z Anią. Sebastian nie miał siły się z nią spierać. Nie odezwał się już słowem, pozwalając jej wyjść samej. Miał serdecznie dość tego dnia. Od sceny na korytarzu czuł, jak schodzi z niego powietrze. Dawno już nie był tak zmęczony i zrezygnowany. Odkąd Rybarczyk pojawił się na horyzoncie, wszystko co Sebastian robił – bez względu na to jak wiele wkładał w to wysiłku – kończyło się katastrofą.
Kilka minut później ponure rozmyślania przerwała Sebastianowi Kasia. Wślizgnęła się ostrożnie do biura, jakby się spodziewała, że komisarz lada moment ją wyrzuci. Wyglądała na mocno zaniepokojoną.
- Nic ci nie jest? – zapytała łagodnie, podchodząc do mężczyzny. – Nie najlepiej wyglądasz.
- I tak się właśnie czuję – mruknął Seba.
- Jak sprawa? – zagadnęła asystentka, siadając przed biurkiem Sebastiana.
- Nie wiem, co o tym myśleć – przyznał Sebastian, opierając się wygodniej w fotelu. Tego właśnie było mu trzeba: rozmowy. – Rybarczyk napada na bank, pytanie: po co?
- Potrzebuje kasy – odparła bez namysłu Kaśka.
- Po co? – powtórzył komisarz. – Po co potrzebna mu kasa? Jest najbardziej poszukiwanym człowiekiem w kraju. Nie wejdzie przecież do sklepu na zakupy, nie wynajmie mieszkania.
- Może chce prysnąć za granicę? – podsunęła kobieta.
- Od jego ucieczki minęły trzy dni – odparł Sebastian zamyślony. – Skoro zamierza uciec, po co było to morderstwo w lesie? I po co podrzucał odznakę Aśki w banku?
Na to pytanie Kaśka nie znalazła odpowiedzi. Zmarszczyła tylko brwi, podążając tokiem rozumowania Sebastiana.
- Myślę, że to był tylko pokaz siły – powiedział mężczyzna ponuro. – Gówniarze zeznali, że Rybarczyk zapłacił im za zrobienie rozróby w banku. Celowo ściągnął tam patrol. Chciał nam pokazać, że ochroniarz i dwóch policjantów to dla niego żadna przeszkoda.
- Zastrzelił ich z zimną krwią… i tę dziewczynkę… - mruknęła Kaśka.
- Nie miał powodów, żeby do niej strzelać – podchwycił Sebastian. – Dlaczego akurat do dziecka? Nie zabił jej matki, kasjerki, ani nawet nastolatków, którzy przecież mogli go wskazać. Myślę, że celowo wybrał dziecko. Zabójstwo dziecka zawsze budzi więcej emocji, prawda?
- Więc chciał nas po prostu nastraszyć? – zapytała asystentka, odrobinę zaskoczona takim sposobem myślenia.
- Nastraszyć, może wzbudzić w Aśce wyrzuty sumienia – odparł Seba, kiwając głową. – Zostawił jej odznakę, jakby chciał pokazać, że ten napad ma z nią coś wspólnego. Może Aśka miała dojść do wniosku, że dziecko zginęło przez nią. Że wszyscy zginęli przez nią – poprawił się, - ale dziecko bardziej działa na psychikę.
- A ta odznaka? – zapytała po chwili Kaśka. – Skąd ją wziął?
- I to jest dobre pytanie – westchnął Sebastian. – Aśka ma ją zawsze w tylnej kieszeni spodni. Ciężko wyjąć coś z takiego miejsca, żeby człowiek się nie zorientował, prawda?
- Chyba że w tłumie – podsunęła Kasia.
- Taak… - mruknął Seba zamyślony. – Ale czy byliśmy dzisiaj w tłumie? Wczoraj? Chyba nie. Zresztą, to się musiało stać niedługo przed napadem, inaczej Aśka zauważyłaby jej brak.
- Ma ostatnio sporo stresów, jest trochę roztargniona, mogła nie zauważyć – powiedziała kobieta ostrożnie.
- Może – przyznał powoli Sebastian, choć widać było, że nie przekonuje go ta teoria. – Ale nadal nie rozumiem, jak ktoś wyjął jej odznakę z tylnej kieszeni spodni?
- Może nie wyjął, może zdobył ją w jakiś inny sposób…
- W jaki? Aśka wyjmuje ją tylko w domu – odparł Seba. – Myślisz, że wszedł niezauważony do jej mieszkania, wziął odznakę i poszedł? Aśka jest teraz bardzo ostrożna, zamyka drzwi, coś by usłyszała, zauważyła. To raczej niemożliwe.
- Sama już nie wiem – przyznała Kaśka z westchnieniem.
- Możemy założyć, że faktycznie ją zgubiła – kontynuował Sebastian z namysłem, - ale to byłby trochę zbyt duży zbieg okoliczności. Zresztą… jakkolwiek nie wpadła w jego ręce, oznacza to jedno: był bardzo blisko. Prawdopodobnie ją obserwuje.
- Rozmawiałeś z nią na ten temat? – zapytała niepewnie Kasia.
- Coś ty – odparł Sebastian, wzdychając ciężko. – Jak myślisz, ma ochotę na pogaduszki ze mną po tej scenie na korytarzu?
Kaśka spojrzała na komisarza ze współczuciem.
- Kiepsko wyszło – przyznała.
- Kiepsko – powtórzył Seba. – Boję się, że Aśka mi tego nie daruje. Trafiłem w jej czuły punkt.
- Przede wszystkim trafiłeś w bardzo zły moment – zauważyła ostrożnie Kasia.
- Spieprzyłem sprawę na całej linii – westchnął Sebastian. Zaczął nerwowo bawić się telefonem. – Najgorsze jest to, że gdyby tylko mi na to pozwoliła, bardzo chętnie bym jej pilnował. Nie odstępowałbym jej na krok. Tylko że wiem, jak zareagowałaby na taką propozycję.
Kobieta uśmiechnęła się mimowolnie, wyobraziwszy sobie taką sytuację.
- Musicie się dogadać, Seba – powiedziała łagodnie. – Ona cię teraz bardzo potrzebuje. Nie przyzna się do tego, ale tak jest.
- Wątpię, czy my się w ogóle kiedykolwiek jeszcze dogadamy – mruknął Sebastian zrezygnowany. – Aśka nie wybacza tak łatwo.
- Nie raz się kłóciliście i zawsze się dobrze kończyło – odparła Kasia, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Prawie zawsze – odparł Seba, czując nieprzyjemne ssanie w żołądku.
Oboje wrócili myślami do kłótni komisarzy sprzed trzech lat. Prowadzili wtedy sprawę zaginionego czterolatka. Śledztwo dość mocno się skomplikowało, podejrzani mnożyli się w oczach, ale do niczego to niestety nie prowadziło. Od informatora dostali cynk, jakoby jeden z podejrzanych przebywał w Katowicach. Aśka uparła się, że powinni tam jechać, ale Sebastian nie chciał o tym słyszeć. Uważał, że błąkanie się bez celu po obcym mieście w niczym im nie pomoże. Wolał poprosić o pomoc tamtejszą policję i zająć się na miejscu innymi wątkami sprawy.
Niestety Aśka jak zwykle musiała postawić na swoim.
- Gdzie dzwonisz? – zapytała Kasia zaskoczona, bo Seba nagle wyciągnął telefon.
Nie odpowiedział.
- Cześć Marcin – rzucił, ledwie kolega zdążył odebrać. – Jak sytuacja? Wszystko w porządku?
W słuchawce zapadła cisza. Sebastian poczuł rosnący niepokój.
- Myślałem, że wiesz – odparł policjant niepewnie. – Aśka nas zwolniła. Mówiła, że sytuacja jest pod kontrolą i sama sobie poradzi.
- Kurwa mać – zaklął głośno Sebastian.
Nie dbał o pożegnanie. Myślał już tylko o jednym.
- Nie popełnię drugi raz tego samego błędu – rzucił w kierunku zdezorientowanej Kaśki i wybiegł z biura.
O tej porze w mieście były straszne korki. Przebijając się przez najbardziej zapchane ulice centrum, Sebastian raz po raz dzwonił do przyjaciółki. Nie obchodziło go, że jest na niego wściekła. Miał gdzieś, za co się obraziła, czy miała dobry powód, czy też nie. Miał w głębokim poważaniu, że kobieta nie chce z nim teraz rozmawiać ani go oglądać. Chciał się tylko upewnić, że jest cała i zdrowa.
Nie odbierała telefonów. Sebastian klął na cały głos, modląc się w duchu, by był to tylko i wyłącznie wynik urażonego ego.
Czterdzieści minut później zaparkował pod jej klatką z piskiem opon. Wbiegł na górę, potrącając w drzwiach starszą panią. Zapukał głośno, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, poczuł ogarniającą go panikę. Nie wiedział, co robić dalej. Gdzie szukać przyjaciółki, kiedy liczy się każda minuta?
- Aśka, otwórz do cholery, bo wywarzę drzwi! – zawołał, waląc ponownie pięścią w drzwi.
Po chwili usłyszał szczęk zamka i drzwi uchyliły się. Na widok Joasi, całej i zdrowej, ogarnęła go fala ulgi, a chwilę później niepochamowanej złości. Przepchnął się przez drzwi obok niej, jakby się bał, że za chwilę zamknie mu je przed nosem.
A tak ją prosił! Obiecała, że będzie odbierać telefony. Dobrze wiedziała, jak bardzo się martwił. Czy naprawdę kilkoma nieopatrznymi słowami zasłużył na taką zemstę? Ogarniająca go furia sprawiła, że nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Zacisnął dłonie w pięści, starając się nad sobą zapanować.
Aśka zamknęła za nim drzwi i bez słowa skierowała się do salonu. Dopiero po chwili Sebastian zauważył, że idzie nieco chwiejnym krokiem, przytrzymując się ściany. Czyżby jednak coś jej dolegało? 

czwartek, 24 listopada 2016

5. Zanim będzie za późno

Całą noc zajęło mu dojście do siebie. Prawie nie spał, dręczony złymi snami i jeszcze gorszymi przeczuciami. Nie chciał dzwonić do Aśki, budzić jej, denerwować dodatkowo. Pisał więc smsy do Marcina i Jacka, chcąc upewnić się, że wciąż tam są i nic złego się nie dzieje.
Kiedy następnego ranka podjeżdżał pod blok partnerki, zdołał już odpędzić najczarniejsze myśli. Całonocne rozmyślania zaowocowały przyznaniem racji policyjnej psycholog. Jeśli chciał, by Aśka uwierzyła w pozytywne zakończenie całej sprawy, musiał zachowywać się tak, jakby nie brał pod uwagę innego scenariusza. Przywitał się z przyjaciółką dziarsko i natychmiast zauważył, że kobieta wygląda nie najlepiej. Postanowił jednak pozostawić ten fakt bez komentarza.
- Chcę jeszcze raz przeszukać miejsce zbrodni – oznajmił, skręcając w stronę centrum. – Mam przeczucie, że coś przeoczyliśmy. Jedziesz ze mną?
Aśka pokręciła głową. Takiej właśnie odpowiedzi spodziewał się Sebastian i w pełni to rozumiał, chociaż prawdę mówiąc brakowało mu udziału partnerki w śledztwie. Czuł, że z jej pomocą szybciej popchnąłby sprawę do przodu.
- Przydałaby mi się twoja pomoc – powiedział z ledwie wyczuwalną uszczypliwością w głosie. Zauważył, że kobieta wydęła niebezpiecznie usta, jakby powstrzymywała się od cierpkiej odpowiedzi. – Aśka, jest tylko jeden sposób na rozwiązanie tej sprawy – dodał zdecydowanie bardziej natarczywym tonem. – Nie możemy przed nim uciekać, musimy odwrócić role. To my szukamy jego, nie on nas.
„Mnie” – sprostowała w myślach Aśka.
- Jedź sam – odparła stanowczo. – Ja pojadę do więzienia, może uda mi się czegoś dowiedzieć.
Sebastian nie był całkiem zadowolony z takiego obrotu spraw, ale uznał tę propozycję za chęć współpracy. Jeszcze trochę wysiłku i uda mu się wciągnąć Aśkę w sprawę, a wtedy zamiast myśleć o strachu, skupi się na śledztwie. To powinno rozwiązać problem.
Kolejna wizyta w lesie pod Kopcami nie przybliżyła Sebastiana do złapania Rybarczyka ani o krok. Na komendę wracał rozdrażniony i coraz bardziej zaniepokojony. Od poprzedniego ranka nie mieli żadnych wieści o poczynaniach mordercy. Komisarz nie był wcale pewny, czy w tym przypadku brak złych wiadomości jest dobrą wiadomością.
Na korytarzu tuż przed swoim biurem Sebastian niemal zderzył się z Anką. Jej mina nie wróżyła nic dobrego, chociaż mężczyzna nie przypuszczał, że złość skierowana jest pod jego adresem.
- Ty pieprzony idioto! – warknęła Ania w jego kierunku.
Sebastian zatrzymał się zaskoczony. Od wydarzeń sprzed trzech lat jego relacje z Anką bardzo się pogorszyły. Wciąż spierali się, które z nich lepiej wie, jak pomóc Joasi. Ania wciąż miała do Sebastiana pretensje o to, że do tej tragedii w ogóle doszło. Uważała, że powinien był jej zapobiec. Sprawę komplikował też dodatkowo fakt, że Aśka najlepiej czuła się w towarzystwie Sebastiana. Mężczyzna był bardzo taktowny. Nie próbował wyciągać z niej zwierzeń, nie zmuszał do rozmów na niewygodne tematy. Choć robił to bardziej ze strachu niż doświadczenia, taktyka działała. Aśka czuła się swobodniej i w towarzystwie Sebastiana łatwiej jej było nie myśleć o traumatycznych wydarzeniach.
 Ania wielokrotnie próbowała nakłonić ją do zwierzeń, ale im ostrzej się do tego zabierała, tym bardziej Aśka obrastała kolcami. Na swój sposób Ania próbowała jej pomóc, jednak nie mogła zrozumieć, że Aśka po prostu nie jest w stanie rozmawiać na ten temat.
Mimo coraz większej niechęci jaką darzyli się Ania i Sebastian, nie prowadzili otwartej wojny. Woleli się unikać, co najwyżej od czasu do czasu rzucić sobie niezbyt przychylne spojrzenia. Tym razem było jednak inaczej.
- Chciałeś ją tam zabrać?! – zawołała Ania, ewidentnie rozwścieczona do granic możliwości. – Chciałeś, żeby przeżyła ten koszmar jeszcze raz?!
- Uciekanie od tego, w niczym jej nie pomoże – odparł Sebastian, w przeciwieństwie do policjantki siląc się na spokojny ton.
- A w czym ma pomóc rozdrapywanie wszystkiego?! – Ania jeszcze bardziej podniosła głos. – Ona w ogóle nie powinna mieć z tą sprawą nic wspólnego!
- Owszem, nie powinna, ale ma – powiedział Seba stanowczo. – Im szybciej się z tym zmierzy, tym szybciej zacznie żyć normalnie.
- Zacznie żyć normalnie, jak w końcu dasz jej o tym zapomnieć! – odparowała kobieta. – Masz obowiązek jej pilnować!
- To ciekawe – zdenerwował się w końcu Sebastian. – Awansowałem na ochroniarza?
- Jesteś jej to winien!
- Nic nie jestem nikomu winien! – zawołał Seba ze złością. – A już na pewno nie muszę z niczego tłumaczyć się przed tobą! Nic ci do tego!
- Jestem jej przyjaciółką! – zaperzyła się Anka.
- Tak? – zadrwił Sebastian. – To sama jej pilnuj w takim razie!
- Seba… - wtrąciła cicho Kasia, która zwabiona odgłosami awantury pojawiła się na korytarzu.
- Na pewno zrobię to lepiej niż ty! – krzyknęła Ania, nie zważając na koleżankę. – Wymagasz od niej rzeczy niemożliwych!
- Niemożliwych? – poirytował się komisarz. – Lepiej, żeby siedziała i użalała się nad sobą?!
- Sebastian – powtórzyła Kaśka głośniej.
Policjant spojrzał na nią. Asystentka przeniosła wzrok na coś, czego Sebastian nie mógł dostrzec. Odwrócił się odruchowo i jego spojrzenie padło na Joasię. Stała kilka metrów od nich. Najwyraźniej zakończyła już wizytę w więzieniu i także wróciła na komendę. Wzrok miała nieprzenikniony.
Sebastian poczuł, jakby bryła lodu opadła mu na dno żołądka. Jak długo Aśka tam stała? Ile zdążyła usłyszeć? Z jej twarzy trudno było cokolwiek wyczytać. Patrzyła mu prosto w oczy, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że słyszała stanowczo zbyt dużo.
Ruszyła w ich stronę powoli. Cała trójka zamarła w oczekiwaniu na atak, jednak Joasia nic nie powiedziała. Minęła ich bez jednego słowa i weszła do biura.
- Brawo – warknęła Ania w kierunku Sebastiana, - popisałeś się.
Odwróciła się na pięcie i także opuściła korytarz. Komisarz nawet nie był już w stanie się zdenerwować. Spojrzał bezradnie na Kaśkę. Wyglądała na nieco wystraszoną. Patrzyła na Sebastiana ze współczuciem, co tylko pogorszyło jego nastrój. Kobieta spuściła głowę i czmychnęła do siebie.
Seba westchnął ciężko. Bał się wracać do biura. Zdawał sobie sprawę, że bardzo trudno będzie mu przeprosić przyjaciółkę. Nawet nie wiedział, od czego zacząć. Wiedział tylko, że musi tę sprawę załatwić jak najszybciej.
Kiedy wszedł do biura, Aśka siedziała już na swoim miejscu. Wydawała się całkowicie skupiona na przeszukiwaniu akt. Nawet nie podniosła głowy, słysząc jego kroki.
- Aśka, posłuchaj… - zaczął Sebastian, zastanawiając się gorączkowo, co powiedzieć dalej.
- Był napad na bank na Sikorskiego – powiedziała Joasia sucho, wciąż przeglądając akta. – Z rysopisu wynika, że to Rybarczyk.
- Aśka… - spróbował ponownie mężczyzna.
- Wygląda na to, że potrzebuje kasy – kontynuowała policjantka, nie zważając na poczynania partnera.
- Słuchaj, musimy pogadać… - powiedział Seba błagalnie.
- Nie, nie będziemy gadać – odparła Aśka stanowczo. Spojrzała mu w oczy i Sebastian natychmiast zrozumiał, że jego przyjaźń z Joasią zawisła na włosku. – Skupmy się na pracy.
Wstała, minęła partnera bez słowa, wzięła kurtkę z wieszaka i pierwsza opuściła biuro. Sebastian ruszył za nią ze spuszczoną głową.
Na Sikorskiego zastali bardzo przykry widok. Od pierwszego spojrzenia nie mieli wątpliwości, że sprawcą był Rybarczyk. Urządził w banku prawdziwą masakrę. Zastrzelił ochroniarza, dwóch policjantów i kilkuletnią dziewczynkę. Wszyscy zginęli na miejscu, nie dał im najmniejszych szans.
- Chwilę przed napadem doszło tu do próby kradzieży – relacjonował Bartek, który już zdążył rozeznać się w sytuacji. - Dwóch nastolatków próbowało sterroryzować kasjerkę straszakiem. Ochroniarz ich unieszkodliwił i wezwał policję. Zaraz za patrolem pojawił się Rybarczyk. Najpierw zastrzelił ochroniarza, potem mundurowych, na końcu strzelił do dziewczynki.
- Świadkowie? – zapytała Aśka, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Kasjerka, matka dziewczynki i tych dwóch nastolatków – odparł Bartek natychmiast. – Kasjerka w szoku, matka zemdlała, obie zabrało pogotowie. A ci dwaj są w radiowozie.
- Mamy nagranie z monitoringu? – wtrącił Sebastian.
Bartek pokiwał twierdząco głową. Rzucił szybkie spojrzenie na Aśkę, potem na Sebastiana i w końcu odezwał się ponownie.
- Znaleźliśmy też to – powiedział, unosząc do góry woreczek strunowy.
Komisarze spojrzeli na zawartość i zamarli. Aśka gwałtownie sięgnęła do kieszeni, a kiedy nic w niej nie znalazła, po jej plecach przebiegł zimny dreszcz.
- Musiałam ją zgubić – powiedziała cicho, patrząc na swoją odznakę.
Była to oczywista nieprawda, cała trójka dobrze o tym wiedziała. Aśka była zdecydowanie zbyt rozsądna na zgubienie odznaki. Nie rozstawała się ani z nią, ani z bronią.
- Daj to do analizy – powiedział Sebastian, przerywając wymowne milczenie. – Mamy coś jeszcze?
- Nic – odparł Bartek, chowając woreczek do kieszeni kurtki. – Nie wiemy niestety, jakim porusza się samochodem.
- Na zewnątrz nie ma monitoringu? – zdziwił się Seba.
- Niby jest, ale nie działa – powiedział asystent, wzruszając ramionami. – Gdzie Aśka? – dodał po chwili.

Sebastian rozejrzał się, ale w zasięgu wzroku nie znalazł partnerki. Natychmiast ruszył na poszukiwania i chwilę później z ulgą stwierdził, że stoi na dworze oparta o samochód. Poczuł gwałtowny przypływ złości. Z trudem się opanował i wrócił do budynku. Jeśli chciał prowadzić śledztwo, musiał ją zignorować.

poniedziałek, 21 listopada 2016

4. Zanim będzie za późno

Późnym wieczorem Sebastian odwiózł partnerkę do domu. Nie było sensu spędzać na komendzie kolejnych bezowocnych godzin. I tak nic nie mieli i zarwanie nocy nie mogło tego zmienić. Dużo rozsądniejsze wydawało się zregenerowanie sił i ruszenie do pracy z czystym umysłem. A przynajmniej dobrze to brzmiało w teorii.
Pod klatką Aśki Sebastian natychmiast dostrzegł srebrną toyotę. Kobieta też ją zauważyła, ale tym razem nic nie powiedziała. Komisarz podejrzewał, że miało to coś wspólnego z chwilą grozy, jaką mu tego dnia zafundowała.
- Odbieraj telefony… – zaczął Sebastian przesadnie ugrzecznionym tonem.
- Dobrze – odparła krótko Aśka.
Spojrzała na Sebastiana jakby chciała coś jeszcze powiedzieć. Mężczyzna dostrzegł w jej oczach cały wachlarz emocji. Ostatecznie jednak odwróciła wzrok bez słowa. Sebastian w milczeniu wysiadł z samochodu. Chciał przynajmniej upewnić się, że dotrze bezpiecznie do mieszkania.
Podobnie jak minionego wieczoru Sebastian znowu wrócił na komendę. Tym razem nikt nie zmuszał go do rozmowy. Anka wciąż była wściekła, a Kaśka nie chciała już zaostrzać atmosfery. Mógł więc w spokoju oddać się rozmyślaniom o Rybarczyku i całej ich beznadziejnej sytuacji. Dopiero kilka minut po północy przerwało mu ciche pukanie.
W drzwiach dostrzegł Anię – policyjną psycholog. Dawno jej nie widział, choć kiedyś współpracowali dość często przy okazji różnych śledztw. Była najbardziej delikatną i taktowną osobą, jaką znał. Bardzo cenił sobie jej rady w skrajnych sytuacjach. Sytuacjach takich jak ta.
Uśmiechnął się z wysiłkiem na jej widok i wstał, żeby się przywitać.
- Spotkałam dzisiaj Adama – powiedziała, zajmując miejsce naprzeciw biurka komisarza. – Nakreślił mi trochę sytuację.
Sebastian westchnął ciężko. Miał ochotę zapytać, czy naprawdę sprawa Rybarczyka jest głównym tematem plotek, ale ugryzł się w język. Byłoby to co najmniej nie na miejscu. Ania z całą pewnością nie chciała powiedzieć nic złego, a poza tym tak naprawdę dobrze wiedział, że wszyscy mówią tylko o tym.
- Macie jakieś tropy? – zagadnęła kobieta.
- I tak, i nie – odparł Seba, wzruszając ramionami. – Rybarczyk regularnie daje nam znać o swojej obecności, ale to nas wcale nie przybliża do zamknięcia sprawy. Bawi się z nami w kotka i myszkę.
Ania pokiwała głową ze zrozumieniem.
- A Asia? Jak sobie z tym radzi? – zapytała, utkwiwszy w komisarzu czujne spojrzenie.
- Dobre pytanie – mruknął Seba bardziej do siebie niż do koleżanki. – Sam chciałbym znać na nie odpowiedź.
Psycholog uśmiechnęła się mimowolnie. Trzy lata temu, kiedy sytuacja zmusiła ją do przeprowadzenia kilku trudnych rozmów z Joasią, dobrze poznała łączące komisarzy relacje. Poznała też Aśkę od nieco innej strony niż do tej pory. Zawsze wiedziała, że jest raczej typem introwertyka, jednak nie przypuszczała, że okaże się aż tak skryta. Trudno było się z nią porozumieć i Ania zaczęła podejrzewać, że komisarz jest jedyną osobą, która opanowała tę sztukę.
- Aniu, może byś z nią pogadała? – zapytał Sebastian z nadzieją. – Tobie na pewno pójdzie lepiej…
- Pamiętasz, jak to się ostatnio skończyło? – odparła kobieta, poważniejąc.
Kiedy trzy lata wcześniej Sebastian poprosił ją o pomoc, długo tłumaczyła mu, dlaczego nie może jej udzielić. W końcu uległa, bo mężczyzna wydawał się całkowicie zagubiony i bezradny. Bardzo chciał pomóc partnerce uporać się z traumą, jednak nie miał najmniejszego pojęcia, jak się do tego zabrać. Chociaż Anię łączyła z Aśką koleżeńska więź, zgodziła się przeprowadzić z nią kilka rozmów, których jedynym efektem było zdecydowane pogorszenie ich wzajemnych relacji.
- Jesteś psychologiem – nie rezygnował Sebastian, - wiesz, jak rozmawiać o takich sprawach…
- Tego nikt nie wie – odparła Ania spokojnie, ale stanowczo. – Poza tym powtórzę ci raz jeszcze to, co powiedziałam ci trzy lata temu: jeśli Aśka zdecyduje się z kimkolwiek na ten temat rozmawiać, będziesz to właśnie ty.
Sebastian słyszał to co prawda nie pierwszy raz, ale nadal nie bardzo w to wierzył.
- Łatwiej byłoby jej porozmawiać z kobietą – mruknął z miną naburmuszonego dziecka.
- To nie jest kwestia płci, tylko zaufania – odparła Ania cierpliwie.
Zaufania, no właśnie. Sebastian wiedział, że Aśka mu ufa, czy raczej ufała. Niestety wiedział także, że nie jest w stanie otworzyć się na tyle, by porozmawiać z nim szczerze o swoich najintymniejszych sprawach. Ani wtedy, ani teraz, ani nigdy.
- Nie oczekuj, że zacznie ci się zwierzać – powiedziała Ania, jakby czytała mu w myślach. – To nie jest tak, że nie chce o tym rozmawiać i już. Po prostu nie może. Wyobraź sobie coś najstraszniejszego, co wydarzyło się w twoim życiu – dodała, widząc, że Sebastian nie jest całkiem przekonany. – Coś żenującego, jakiś najbardziej intymny, krępujący szczegół twojego życia, do którego nie przyznałbyś się nawet na torturach. Połącz to w jedno i pomyśl sobie, że wszyscy wokół o tym wiedzą i przypominasz to sobie za każdym razem, kiedy ktoś na ciebie spojrzy. Wszyscy chcą ci pomóc, uśmiechają się do ciebie i głaszczą po głowie, ale wiesz, że kiedy to robią, myślą tylko o tym, o czym ty chciałbyś zapomnieć. Miałbyś ochotę pogadać o tym przy kawie?
Sebastian ukrył twarz w dłoniach. Słowa Ani sprawiły, że rozbolała go głowa.
- Nie chcę naciągać jej na zwierzenia – odparł w końcu zmęczonym głosem. – Sam nie chcę o tym słuchać, naprawdę. Wystarczy mi to, co wiem i mogę sobie wyobrazić. Ale ona… nic nie mówi. Widzę, jak ze sobą walczy i chwilami mam wrażenie, że nie wytrzyma, ale zaraz dalej zachowuje się normalnie. Czy to jest twoim zdaniem zdrowe?
- Nie – powiedziała psycholog bez wahania. – Tłamszenie w sobie emocji nie jest zdrowe, ale czasem jest jednym sposobem, by przetrwać. Aśka po prostu próbuje się nie rozsypać.
- Więc co mam robić? – zapytał Seba bezradnie.
- Po prostu bądź jej przyjacielem - odparła Ania, uśmiechając się łagodnie. – Ona cię teraz bardzo potrzebuje. Bardziej niż kiedykolwiek.
Mężczyzna pokręcił głową zrezygnowany.
- Bądź jej przyjacielem – burknął. – To za mało. To jej w niczym nie pomoże.
- Bardzo się mylisz – zaprotestowała natychmiast psycholog. – Zgwałcona kobieta niczego nie potrzebuje tak bardzo jak akceptacji.
- Akceptacji – westchnął Sebastian z mieszaniną rozdrażnienia i rozgoryczenia. – Już mi to tłumaczyłaś. „Zgwałcona kobieta boi się odrzucenia, czuje się winna, wstydzi się tego, co się stało” – wyrecytował słowa, które trzy lata wcześniej Ania powtarzała mu do znudzenia. – I wiesz co? Nadal tego nie rozumiem.
- Może kiedyś Asia sama ci to wyjaśni – odparła Ania, uśmiechając się nieznacznie.
- Jasne – zakpił Seba.
- Wasze relacje są specyficzne – powiedziała Ania z namysłem. – To nie jest przyjaźń z filmów Disneya. Asia nigdy nie wypłakiwała ci się w rękaw, więc nie oczekuj, że teraz to się zmieni. Nie próbuj robić więcej niż oboje jesteście w stanie znieść. Nie kombinuj. Sama świadomość, że jesteś bardzo jej pomoże.
- Chciałbym móc zrobić więcej – wyznał Seba, zaciskając pięści. – Wtedy jej nie pomogłem. Nie obroniłem jej, chociaż… powinienem tam być. Myślę, że po tym co się stało… - zawahał się przez chwilę, jakby wypowiadane słowa sprawiały mu fizyczny ból. – Myślę, że mi już nie ufa.
- To nie była twoja wina, Sebastian – powiedziała Ania surowo. – Nie mogłeś tego przewidzieć.
- Mogłem, nie mogłem – mruknął mężczyzna lekceważąco. – Leżała tam siedem godzin – powiedział, patrząc Ani w oczy. – Siedem – powtórzył dobitnie. – A wiesz, co ja robiłem w tym czasie? Spałem.
Ania westchnęła ciężko. Już trzy lata temu, kiedy próbowała pomóc komisarzom, zdawała sobie sprawę, że Sebastiana dręczą wyrzuty sumienia. Nie sądziła jednak, że wciąż siedzą w nim tak głęboko.
- To trudna sytuacja – przyznała ostrożnie, - ale nie mogłeś tego przewidzieć, Seba. Gdybyś wiedział, nie dopuściłbyś do tego. Są sytuacje… którym po prostu nie możemy zapobiec. Ważne jest to, co stało się potem. Złapałeś winnego.
- Przypadkiem – mruknął Seba zrezygnowany. – Gdyby facet nie złamał nogi, pewnie do tej pory śmigałby na wolności. Aśka dobrze o tym wie. Wiesz, co mi wczoraj powiedziała? – zapytał, podnosząc wzrok. – Że Rybarczyk jest ode mnie sprytniejszy. Że nie jestem w stanie go złapać ani zapewnić jej bezpieczeństwa.
- Tak ci powiedziała? – zdziwiła się szczerze Ania.
- Zasugerowała – odparł Seba, wzruszając ramionami.
- To nie wynika z braku zaufania do ciebie, tylko ze strachu – powiedziała Ania spokojnie.
Widziała, że Sebastian jej nie uwierzył. Przyglądała się uważnie, jak nerwowymi ruchami rwie na kawałki chusteczkę higieniczną.
- Aśka nie jest głupia, wie, jak to się może skończyć – zaczęła kobieta po chwili namysłu. – Jeśli oczekujesz, że weźmie się w garść, najpierw ty musisz to zrobić. Daj jej dobry przykład.
- Staram się – mruknął Sebastian bez entuzjazmu.
- Wiem, Seba, wiem – westchnęła Ania. – Muszę już iść, ale…  gdybyś chciał pogadać, wiesz, gdzie mnie szukać.
Mężczyzna pokiwał głową. W milczeniu obserwował, jak wstaje z fotela i rusza w kierunku wyjścia. Dopiero kiedy była już w drzwiach, postanowił zadać jeszcze jedno, nurtujące go od kilku godzin pytanie.
- Nie zgwałcił jej – powiedział. – Tej dzisiejszej ofiary. To źle, prawda?
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Potem Ania powoli pokiwała głową.
- Rybarczyk nie jest seryjnym mordercą – odparła. – Zabijanie nie sprawia mu przyjemności. Nie robi tego, żeby się zaspokoić. To po prostu… droga do celu.

- Tak właśnie myślałem – mruknął Seba zrezygnowany.

czwartek, 17 listopada 2016

3. Zanim będzie za późno

Dokładanie pamiętał ten dzień, kiedy pojawił się tu po raz pierwszy. Sam nie wiedział, po co tak naprawdę wtedy przyjechał. Ślady już dawno były zabezpieczone, ekipa wielokrotnie przeszukała teren. Chyba chciał po prostu zobaczyć to miejsce, wyobrazić sobie dokładnie przebieg wydarzeń z tamtej nocy. Potem wielokrotnie tego żałował, zwłaszcza nocą, kiedy chaotyczne obrazy przesuwały mu się przed oczami jak dawno nieoglądany film.
- Macie coś? – zapytał komisarz, podchodząc do techników.
- Zwłoki dziecka – odparł jeden z policjantów. – Czekamy na lekarza.
- Świetnie – podsumował Sebastian. Od początku było jasne, że uprowadzone przypadkowo dziecko nie miało żadnych szans. – Sprawdziliście teren?
- Dopiero zaczynamy.
Sebastian dobrze wiedział, w którym kierunku powinien się udać. Nie miał ochoty patrzeć na zamordowanego dwulatka, więc bez zastanowienia wszedł między drzewa, kierując się na północny-wschód. Zrobił tylko kilka kroków i dotarł do miejsca, którego szukał. W zasadzie niczym się nie wyróżniało. Ot, trochę krzaków, trochę mchu i gałęzi. Nic szczególnego. Nie było jednak mowy o pomyłce.
Komisarz rozejrzał się dokładnie. Żadnych śladów, nic niepokojącego. Wydawało się to nieco dziwne. Dobrze wiedział, że Rybarczyk nieprzypadkowo wybrał to miejsce na porzucenie samochodu. W ten sposób chciał im coś przekazać. Chciał dać im znać, że pamięta i nie żartuje. Że zamierza dokończyć to, co zaczął.
Gdzieś w oddali ptaki zerwały się gwałtownie do lotu i Sebastian odruchowo podniósł głowę. Serce na moment mu zamarło, a potem ruszyło szaleńczym tempem. Tuż nad nim, między częściowo ogołoconymi z liści gałęziami wisiała kobieta.
Przez całe przedpołudnie, które spędził na miejscu zbrodni, Sebastian zastanawiał się gorączkowo, co powie Aśce po powrocie na komendę. Jak przedstawić prawdę w choć odrobinę mniej przerażający sposób? Jak przekonać kobietę, że chociaż bilans ofiar Rybarczyka wzrósł do trzynastu, ich szanse na złapanie go wcale nie maleją? Jak dodać jej otuchy, skoro sam ma ochotę usiąść i płakać?
- Aśki nie ma – oznajmił nieco podenerwowany Bartek, kiedy Sebastian w końcu dotarł na komendę. – Wyszła pół godziny temu.
- Jak to wyszła? – zapytał Seba zdezorientowany. – Dokąd?
Bartek zdawał się zmaleć o co najmniej kilka centymetrów. Owszem, zdawał sobie sprawę, że w obecnych okolicznościach Aśka raczej nie powinna sama chodzić po mieście. Próbował ją nawet zatrzymać, ale od początku wiedział, że nie ma większych szans. Kobieta tylko go wyśmiała. A on w duchu modlił się, żeby zdążyła wrócić przed Sebastianem.
- No… - zaczął asystent zmieszany. – Znasz przecież Aśkę… Nie tłumaczyła się nam…
Sebastian ruszył z powrotem na dół, wyciągając telefon i przeklinając się w duchu za zdjęcie ochrony. Jak mógł zostawić ją tu samą? Przecież dobrze ją znał, wiedział, że nigdy nie grzeszyła ostrożnością. Mógł chociaż poprosić asystentów, żeby ją pilnowali…
Kiedy kobieta nie odbierała po czterech sygnałach, poczuł przypływ paniki.
- Szlag by to trafił – warknął pod nosem.
Wypadł jak burza na podwórko, potrącając na schodach drobną postać. Złapał ją za rękę, żeby nie upadła, czując jednocześnie ulgę i złość.
- Jasna cholera – zaklął głośno. – Dlaczego u licha nie odbierasz?
Trzymał Aśkę mocno za przedramię, jakby się spodziewał, że zacznie mu uciekać.
- Odbiło ci? – warknęła kobieta ze złością, wyrywając się z uścisku partnera. – Nie było mnie raptem parę minut.
- Kurwa mać – skwitował Sebastian poirytowany do granic możliwości.
Wyciągnął papierosa i usiadł na najbliższym schodku, nie zwracając uwagi na niesprzyjające warunki atmosferyczne. Miał serdecznie dość. Przez chwilę był pewien, że jest po sprawie. Że nie szuka już jakiegoś tam mordercy, tylko kogoś, kto zamordował mu partnerkę. Już niemal widział siebie na jej pogrzebie. Potrzebował chwili, by ochłonąć.
Aśka zmieszała się nieco. Reakcja Sebastiana z jednej strony sprawiła jej przyjemność, a z drugiej wpędziła w poczucie winy. Kobieta rozejrzała się, jakby chciała się upewnić, że nikt ich nie słyszy.
- Chyba się nie spodziewasz, że będę cię pytała o pozwolenie przy każdym wyjściu do spożywczaka – powiedziała zdawkowym tonem.
Sebastian nie odpowiedział. Przez jedną krótką chwilę myślał, że wszystko jest stracone. Że po raz kolejny ją zawiódł, zawalił sprawę. Że więcej jej nie zobaczy. A teraz był tak wściekły, że nie mógł na nią patrzeć.
Kobieta wsunęła ręce do kieszeni i przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. Zachowanie Sebastiana zbiło ją z tropu. Nie przypuszczała, że aż tak się zdenerwuje. Rzadko kłócili się na poważnie. Zazwyczaj po prostu sobie dogryzali, czasem sprzeczali się trochę na tle prowadzonych spraw, ale nie miało to wielkiego znaczenia. Tym razem Sebastian wyglądał na naprawdę wściekłego, a Joasia boleśnie zdała sobie sprawę, jak bardzo go potrzebuje.
Zanim zdołała przełknąć wnioski, do jakich doszła, Sebastian zgasił papierosa o beton i wstał.
- Chodź – mruknął, - mam nowe informacje.
Z trudem panował nad sobą, ale wiedział, że w świetle odkryć jakich dokonał pod Kopcami awantura z partnerką nie ma najmniejszego sensu. Miał jej do przekazania wystarczająco złe wieści. Nie musiał dobijać jej pretensjami.
Kiedy weszli do biura, Sebastian od razu zamknął za nimi drzwi. Tak naprawdę nie wiedział, czego się spodziewać. Aśka raczej nie okazywała emocji, na ogół znosiła wszystko z kamienną twarzą. Sebastian zdawał sobie jednak sprawę, że jest to specyficzna sytuacja i jeśli raz w życiu kobieta straci nad sobą panowanie, ma prawo do intymności.
Nie uszło to uwadze Aśki. Odwiesiła kurtkę na wieszak czując, że lada moment jej partner powie coś, co może przekraczać jej wytrzymałość. Podeszła do okna, oparła się plecami o parapet i skrzyżowała ręce na piersiach w oczekiwaniu na cios.
Sebastian tymczasem grał na zwłokę. Krążył przez chwilę po biurze, niby to czegoś szukając. Potem powoli odłożył telefon i kluczyki. Czując na sobie świdrujące spojrzenie przyjaciółki, usiadł na biurku i w końcu na nią spojrzał.
- W samochodzie były zwłoki dziecka – poinformował zdawkowym tonem. – Jeden celny strzał w głowę. Mały prawdopodobnie zginął zaraz po uprowadzeniu samochodu, ale dokładną godzinę zgonu Adam poda po sekcji.
Aśka skinęła tylko głową. Podobnie jak Sebastian od początku nie miała złudzeń. Wiedziała, że Rybarczyk nie oszczędzi chłopca.
- To nie wszystko – kontynuował Sebastian przesadnie spokojnym tonem. – Jak się pewnie domyślasz samochód stał… - mężczyzna zawahał się wyraźnie, zastanawiając się jak określić miejsce zbrodni – dokładnie tam, gdzie ty się zatrzymałaś… jadąc do Katowic.
Nie spuszczał z partnerki badawczego spojrzenia. Czekał na jakąkolwiek minimalną zmianę w jej twarzy, jednak kobieta nie dawała nic po sobie poznać.
- Postanowiłem sprawdzić okolicę – podjął ponownie. – Poszedłem tam, gdzie… - urwał. Tym razem przez twarz Joasi przemknął wyraźny cień. Sebastian odchrząknął. – W każdym razie mamy kolejną ofiarę. Młoda kobieta, powieszona. Tomek właśnie próbuje ustalić jej tożsamość.
Aśka odwróciła się gwałtownie w stronę okna. Sebastian spuścił wzrok. Pomyślał, że to w końcu przekroczyło jej wytrzymałość. Dziwnie poczuł się ze świadomością, że mimowolnie uczestniczy w tak intymnej dla niej chwili, kiedy od emocji aż gęstniała atmosfera. Nie bardzo wiedział, jak się zachować. Podejść? Powiedzieć coś? Może przytulić?
Z przerażeniem czekał na jakikolwiek odgłos płaczu. Nigdy jeszcze nie widział jej łez i prawdę mówiąc wolał, żeby tak pozostało. Czasem było mu po prostu wygodniej uznawać ją za twardą i „nie do zdarcia”.
Dał jej chwilę na ochłonięcie. Nie odzywał się, nawet na nią nie patrzył. A kiedy odwróciła się chwilę później, nie było już śladu walki, jaką przed chwilą stoczyła.
- Godzinę temu wysłał mi smsa – powiedziała, rzucając telefon na biurko.
Sebastian z dużą dozą ostrożności otworzył folder wiadomości tekstowych. „Krzyczała prawie tak pięknie jak Ty” – przeczytał w myślach. Ściągnął brwi, zdając sobie sprawę z pewnego przeoczenia.
- Nie zgwałcił jej – powiedział, podnosząc wzrok na partnerkę. – Nie rozebrał, nic. Nie było podtekstów seksualnych. Po prostu ją powiesił.

Sam nie wiedział, dlaczego to odkrycie zrobiło na nim takie wrażenie. Nagle zaczął postrzegać Rybarczyka w innym świetle.