wtorek, 6 grudnia 2011

23. Nie wierzcie bliźniaczkom

Eliza skierowała się do łazienki. Awantura z siostrą nie wpłynęła pozytywnie na jej humor. Mogła nie zgadzać się z ojcem, mogła się z nim kłócić, ale z Karoliną zawsze trzymały się razem. Tymczasem wszystko wskazywało na to, że ich relacje się zmienią.
Zdjęła koszulę nocną i przejrzała się w lustrze. Na całym ciele miała siniaki. Na ramionach widniały wyraźne, sine ślady po palcach Bartka. Krocze bolało ją, przypominając miniony wieczór. Nie żałowała jednak. Powtarzała sobie, że osiągnęła swój cel. Bartek zobaczył, na ile ją stać i na pewno jej nie zostawi.

Komisarze spotkali się pod komendą. Kiedy Sebastian parkował samochód, Aśka właśnie szła przez przejście. Mężczyzna zamknął auto i podszedł do niej. Ku jego zaskoczeniu sama się do niego zbliżyła i cała mu całusa w policzek.
- Dlaczego nie chciałaś, żebym po ciebie przyjechał? – zapytał, obejmując ją delikatnie i kierując się do wejścia.
- Musiałam ochłonąć. Co słychać u dziewczyn?
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia… Zamieniłem z Karoliną kilka słów, ale trudno to nazwać rozmową.
- Nastolatki – westchnęła kobieta.
Poszli prosto do Starego, chcąc jak najszybciej wszystko mu wyjaśnić. Woleli sami przyznać się do przewinień, niż czekać, aż szef dowie się od osób postronnych. Nie był zadowolony, kiedy usłyszał, że komisarze zrobili sobie dwa dni wolnego, nie informując go o niczym, jednak, ku poirytowaniu Joasi, przyjął tłumaczenie o chorej matce. Bez komentarza natomiast pozostawił ich wypadek i kazał prowadzić sprawę tak jak do tej pory.
- No to się nam upiekło – podsumował Seba.
- Tak, mogło być gorzej.
- Coś cię martwi? – zapytał, zauważając, że Joasia jest dziwnie zamyślona.
- Jak tylko weszłam do domu, dzwonili ze szpitala – przyznała niechętnie, nie patrząc na partnera. – Matka zmarła dziś w nocy.
Sebastian nie bardzo wiedział, co na to odpowiedzieć. Trudno było okazywać współczucie po tym wszystkim, co mówiła na jej temat, ale z drugiej strony widać było, że przykra wiadomość po niej nie spłynęła. Objął więc delikatnie kobietę i poklepał po ramieniu.
- Gdybym miała jeszcze jedną szansę… - urwała i westchnęła. – Zresztą, to bez znaczenia. Zrobisz mi kawę?
Natychmiast się zgodził i zniknął w kuchni szczęśliwy, że Aśka sama zakończyła temat.
- Słyszałem o waszym wypadku – zagadnął Bartek, znalazłszy Sebastiana w kuchni. – Myślicie, że to może mieć związek z tą sprawą?
- Nie mam bladego pojęcia – westchnął Seba.
- Może zorganizować wam ochronę?
- Nie trzeba. Możesz zapytać Aśkę, ale chyba oboje wiemy, co ci odpowie.
Asystent uśmiechnął się tylko. Wszystko już znali panią komisarz od tej strony.
- Mam dla was trochę informacji – oświadczył.
- To czekaj, zrobię kawę i pogadamy w biurze. Nie będę potem wszystkiego Aśce powtarzał.
Kiedy weszli do biura, pani komisarz siedziała na parapecie z głową opartą o ścianę i zamkniętymi oczami. Sebastian tylko westchnął. Podszedł do niej i delikatnie potrząsnął jej ramieniem.
- Nie śpię – wymamrotała, podnosząc się niechętnie.
Seba podał jej kawę i zajął miejsce za biurkiem.
- No więc tak – zaczął Bartek, - w tym grobie, o który pytaliście leży niejaki Stanisław Grzeszczak. Zmarł w 1963 roku.
Komisarze spojrzeli po sobie.
- Według plotek to tam powinien spoczywać Set – mruknęła Joasia. – Na grobie obok jest data śmierci sprzed trzystu lat. Set miał nie żyć co najmniej tyle samo.
- Set? – zapytał Bartek wyraźnie zaintrygowany.
- Wiesz coś o tym Grzeszczaku? – zapytał Seba, starając się oddzielić fakty od plotek.
- Nauczyciel, zasłużył się podczas wojny. Generalnie nic ciekawego nie ma.
- A zleciłeś badanie nagrobka biegłym?
- Powstał mniej więcej pięćdziesiąt lat temu, podobnie jak ten obok.
- Czyli ktoś nas wypuszcza – skwitowała Aśka.
- Tak? Bo dla mnie to się po prostu kupy nie trzyma – odparł Sebastian, patrząc na partnerkę sceptycznie.
- Pomyśl przez chwilę. Najwcześniejsze doniesienia o zbrodniach popełnionych w tamtym domu pochodzą z 1948 roku. Oba groby powstały około 1960 roku. Miejsce, gdzie według legendy spoczywa Set, zajmuje zwykły człowiek. Ale jednak ktoś wystylizował ten grób na miejsce czci satanistów, jednak w jakimś celu ten staruszek opowiedział mi legendę, w jakimś celu ginęli tam ludzie. Bartek, przeszukałeś bazę pod kątem portretu pamięciowego?
- No tak, nawet dwa razy – westchnął asystent. – Wytypowałem jednego gościa, który według mnie mógłby pasować, ale wiesz… mamy jego zdjęcie sprzed dwudziestu lat.
- Pokaż mi je.
Bartek położył przed policjantką fotografię i razem z Sebastianem czekali na komentarz. Kobieta przez dłuższą chwilę przyglądała się mężczyźnie w średnim wieku.
- To może być on – powiedziała po chwili. – Jest bardzo podobny… Ale głowy nie dam. Jak się nazywa?
- Antoni Wejcher.
Aśka wpisała do bazy podane nazwisko i zagłębiła się w lekturze.
- Gość ma teraz 81 lat – mruknęła. – Czyli w momencie popełnienia pierwszej zbrodni miałby… 19. To możliwe.
- Masz tam coś jeszcze? – zainteresował się Seba, zaglądając jej przez ramię.
- Był podejrzany o pedofilię i gwałt na siedmioletniej dziewczynce. Jednak jej rodzice utrudniali śledztwo, nic mu nie udowodniono.
- Takie były czasy – wtrącił się Bartek. – Gwałt, a co dopiero na dziecku… Wstyd.
- To naprawdę może być on – powiedziała Joasia zamyślona, wpatrując się w fotografię na monitorze.
- No i to nawet miałoby sens. Jeśli to faktycznie on, mógł stworzyć całą tę satanistyczną aurę jako przykrywkę dla swoich seksualnych zboczeń – zauważył Seba.
- Musimy go znaleźć. Bartek, przekaż to zdjęcie i portret pamięciowy do wszystkich patroli, taksówkarzy, mediów. Nawet nie chcę myśleć, co mogło stać się z Jasiem…
Tego dnia nie mogli wiele zdziałać. Pojechali raz jeszcze do rodziców zaginionego chłopca, jednak nie dowiedzieli się niczego istotnego.
- Nie wiem, czy jest sens wracać jeszcze na komendę – mruknęła Aśka, zerkając na zegarek. – Dochodzi szesnasta.
- Chyba masz rację. Nic nie zrobimy, dopóki nie znajdą tego Wejchera. To co, jedziemy do mnie czy podrzucić cię do domu?
- Do domu – zadecydowała Joasia. – Powinieneś spędzić trochę czasu z córkami, a ja… może uda mi się odespać.
Tym razem Sebastian nie spierał się z partnerką. Uśmiechnął się tylko i otworzył jej drzwi od samochodu.
Samotny wieczór okazał się bardzo dobrym pomysłem. Pani komisarz już dawno nie miała tylu czasu na domowe obowiązki. Mimo praktycznie w całości nieprzespanej poprzedniej nocy, jakoś nie czuła się szczególnie zmęczona. Wolała zająć czymś ręce, więc zabrała się za odkładane już od dawna prasowanie.
Poczuła lekkie poirytowanie, kiedy przerwał jej dźwięk domofonu. Nie spodziewała się gości, więc przeszło jej przez myśl, żeby w ogóle nie reagować. Koniec końców jednak poszła sprawdzić, kto się do niej dobija, nie mogąc być do końca pewną, że to nic ważnego.
- To ja, Karolina – odezwał się głos w słuchawce. – Mogę wejść?
Aśka była trochę zaskoczona, ale bez wahania wpuściła nastolatkę. Kiedy chwilę później zobaczyła jej nienaturalnie bladą twarz, poważnie się zaniepokoiła.
- Chodź, chodź – powiedziała, obejmując dziewczynę ramieniem i prowadząc do salonu. – Chcesz coś do picia?
Karolina pokręciła głową i przycupnęła na brzeżku kanapy. Aśka zajęła miejsce na fotelu, splotła ręce na kolanach i pochyliła się w stronę nastolatki.
- Co się stało? – zapytała łagodnie.
- Tata nie wie, że do ciebie przyszłam – zaczęła nieskładnie dziewczyna, nerwowo wyginając palce.
Nie patrzyła na policjantkę, a Joasia miała dziwne wrażenie, jakby znowu znalazła się na przesłuchaniu ofiary przestępstwa.
- Karolina, cokolwiek by to nie było, możesz mi powiedzieć – oświadczyła spokojnie.
- Ja nawet chciałam powiedzieć ojcu, ale…
Urwała i westchnęła. Widać było, że coś ją dręczy, jednak Asia nie naciskała. Postanowiła spokojnie zaczekać, aż dziewczyna sama zdecyduje się mówić.
- Jak tata zadzwonił, że nie wrócicie jednak w niedzielę – zaczęła Karolina po dłuższej chwili, - Eliza postanowiła spotkać się z Bartkiem. Poprosiła mnie, żebym wyszła do koleżanki, chciała mieć wolną chatę.
Aśka natychmiast domyśliła się zakończenia. Była już niemal pewna, że owy Bartek zgwałcił Elizę, nie mogła jednak zrozumieć, jakim cudem Sebastian niczego nie zauważył. Sporo samokontroli kosztowało ją milczenie i cierpliwe oczekiwanie na dalszy ciąg historii.
- Chciała się z nim przespać. To znaczy właściwie nie wiem, czy chciała… ale w każdym razie planowała. Jak wróciłam w nocy… w kuchni leżała butelka po wódce i prochy. A Elizka była kompletnie naćpana.
Policjantka spojrzała na Karolinę z niedowierzaniem. Jakoś nie mieściło jej się w głowie, żeby córka Sebastiana mogła sięgnąć po narkotyki.
- Jesteś pewna, że wzięła je z własnej woli? – zapytała spokojnie, choć w środku wszyscy się w niej gotowało.
- Tak. Rano się pokłóciłyśmy. Powiedziała, że jeśli spróbuję powiedzieć ojcu, naśle na mnie Bartka…
Dopiero w tym momencie Joasia zauważyła, że nastolatka ma policzki mokre od łez. Opanowując emocje, przesiadła się na kanapę i objęła ją ramieniem.
- Naprawdę chciałam powiedzieć ojcu – płakała dziewczyna, - ale strasznie by się wściekł, a Bartek jest od nas trzy lata starszy…
- Nie musisz się go bać – powiedziała policjantka. Pogłaskała Karolinę po policzku, jednocześnie ocierając jej łzy. – Załatwię to.
- Ale jak?
- Nie martw się – odparła wymijająco, bo sama nie bardzo wiedziała, jak powinna postąpić w takiej sytuacji.
- Asia… mogę zostać u ciebie na noc? – zapytała cicho nastolatka, podnosząc w końcu wzrok.
Joasia zawahała się tylko przez moment, a potem uśmiechnęła się ze spokojem.
- Oczywiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz