poniedziałek, 12 grudnia 2011

24. Nie wierzcie bliźniaczkom

Karolina zjadła przygotowaną przez policjantkę kolację, a potem Joasia dała jej ręczniki i swoją koszulkę nocną i nastolatka zniknęła w łazience. Kobieta zaczęła niezdecydowana krążyć wokół deski do prasowania. Jakoś minął jej zapał do jakichkolwiek prac domowych, ale z drugiej strony góra prania sama nie miała szansy zniknąć z fotela. W końcu wyjęła z kieszeni komórkę i wybrała numer Sebastiana.
- Cześć skarbie – przywitał się mężczyzna ciepłym głosem.
- Hej. Nie obudziłam cię?
- Skąd, zresztą to ty miałaś odsypiać – zauważył sprytnie Sebastian.
- A wiesz, zabrałam się za prasowanie – powiedziała tak swobodnym tonem, że sama usłyszała fałszywą nutę, więc postanowiła szybko przejść do rzeczy. – Dzwonię, bo wpadła do mnie Karolina. Oglądamy film i pomyślałam, że zostanie u mnie na noc. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko – dodała szybko.
W telefonie usłyszała ciszę i natychmiast wyobraziła sobie, że Sebastian unosi brwi. Przygryzła nerwowo wargę, zastanawiając się gorączkowo nad bardziej wiarygodnym wytłumaczeniem.
- Jasne, pewnie – odparł w końcu Seba, najwyraźniej nie znalazłszy niczego podejrzanego. – Cieszę się, że między tobą i dziewczynami jednak jest dobrze.
Aśka westchnęła w duchu. Teraz było pewne, że Sebastian nie potraktuje jej poważnie, jeśli znowu będzie próbowała zakwestionować swoje stosunki z bliźniaczkami.
- Tak, ja też – mruknęła. – To do zobaczenia jutro.
- Kolorowych snów.
Odłożyła telefon z powrotem do kieszeni i złapała żelazko. W ekspresowym tempie wyprasowała trzy bluzki i dopiero zdała sobie sprawę, że jej ręce trzęsą się jak u paralityka. Zanosiło się na fatalne wydarzenia, czuła to. Intuicja podpowiadała jej, że kłopoty bliźniaczek mogą w jej życiu bardzo namieszać.
- Powiedziałaś tacie? – usłyszała za sobą głos Karoliny.
- Tylko tyle, że zostajesz tu na noc. Kładź się, to był długi dzień.
Dziewczyna pokiwała głową i wyszła. Dopiero wtedy Joasia odstawiła żelazko. Psychicznie była wykończona.
Wstała z samego rana. Słońce dopiero wstawało, kiedy skierowała się do łazienki. Najpierw wzięła długą kąpiel, potem wypiła dwie kawy. Nie musiała się co prawda spieszyć, ale chciała wyjść dopóki Karolina spała. Zostawiła jej na stole wiadomość, że może zostać jak długo zechce i zapasowe klucze od mieszkania. W końcu przyszedł czas na wyjście do pracy.
- Wyglądasz fatalnie – przywitała ją na komendzie Ania. – Spałaś w ogóle?
- Niezbyt dobrze – przyznała Joasia, tłumiąc ziewnięcie. – Mam problem, musisz mi pomóc – powiedziała bez ogródek.
- Kawa?
Aśka skinęła głową i razem z przyjaciółką udała się do kuchni. Co prawda picie trzeciej kawy w przeciągu zaledwie dwóch godzin nie było najlepszym pomysłem, ale gorący napój jakoś magicznie wpływał na rozmowę.
- Siadaj i opowiadaj – zarządziła Ania, sięgając po czajnik.
- Nawet nie wiem, od czego zacząć... – mruknęła Joasia.
Podeszła do okna, krzyżując ręce na piersiach i wpatrzyła się w ludzi na ulicy. Milczała dłuższą chwilę, aż w końcu Ania zdecydowała się delikatnie przypomnieć jej o swojej obecności.
- Asiu?
- Karolina przyszła do mnie wczoraj wieczorem – powiedziała zdawkowym tonem, odwracając się do przyjaciółki i opierając o parapet. – Ponoć jak byliśmy z Sebą w Suwałkach, Elizka naćpała się, przespała z chłopakiem, a potem straszyła nim Karolinę.
- Elizka? – upewniła się Ania wyjątkowo opanowanym tonem. – Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Nie tylko tobie. Ale przecież Karolina by nie kłamała, niby po co? Zresztą, ostatecznie z nich dwóch zawsze to Eliza miała większy temperament, nie?
- Niby tak.
Aśka czekała, aż Ania powie coś więcej, ale kiedy cisza zaczęła się przedłużać, poczuła rosnącą złość.
- Tylko tyle? – warknęła. – Nic więcej mi nie powiesz?
- Tu nie ma o czym dyskutować – skwitowała Anka. – Musisz powiedzieć Sebastianowi. To jego córki, niech jakoś załatwi sprawę.
Takiej właśnie odpowiedzi Joasia się obawiała. Sama zdawała sobie sprawę, że Seba musi się dowiedzieć, ale jej zdaniem sprawa nie była tak prosta i oczywista.
- Boję się, że mi nie uwierzy – wyznała, wzdychając. – Elizka jest jego oczkiem w głowie. A poza tym… miałam problem z dziewczynami. Może pomyśleć, że robię to celowo.
- Daj spokój. Od lat się przyjaźnicie, trochę już razem przeszliście, ufacie sobie. A poza tym, teraz jesteście parą, planujecie wspólną przyszłość, przynajmniej tak mi się wydaje… - zawiesiła na chwilę głos, ale nie doczekała się komentarza, w związku z czym postanowiła kontynuować – więc w takich sprawach powinniście się jednoczyć i wspierać. Chcesz tego czy nie, wiążąc się z Sebastianem, zaczynasz pełnić rolę… no, może nie matki, ale pewnego rodzaju opiekunki dziewczyn.
- Jeśli chciałaś mnie pocieszyć, osiągnęłaś odwrotny skutek – mruknęła Joasia.
- Zdaje się, że prosiłaś o radę, nie o pocieszenie – zauważyła cierpko Ania.
- Chodzi mi tylko o to, że… - westchnęła i ponownie odwróciła się do okna. – Czuję, że to się źle skończy. Po prostu to czuję.
- Aśka, musisz porozmawiać z Sebastianem. Musisz. Wiem, że się boisz, rozumiem to, ale Eliza jest jego córką. Nie masz wyboru. I im szybciej to zrobisz, tym lepiej.
Kobieta pokiwała głową w milczeniu, choć sama nie była tego taka pewna.
Dzień dłużył się komisarzom strasznie. Sebastian krążył po biurze, czytał gazetę, układał pasjansa, aż w końcu przeciągał się w fotelu i ziewał, a Joasia w tym czasie po prostu wypełniała raporty. Starała się skupić na nich ze wszystkich sił, żeby w ten sposób odsunąć od siebie nieprzyjemne myśli.
Dopiero po południu coś zaczęło się dziać. Tomek wpadł zaaferowany do biura komisarzy, a za nim przybiegła Kaśka. Zanim mężczyzna zdołał złapać oddech, pierwsza przekazała przyjaciołom dobre wieści.
- Namierzyliśmy Wejchera! – oznajmiła.
- Gdzie? – zapytali komisarze jednocześnie.
- Informatorzy twierdzą, że ukrywa się pod miastem. Ponoć mieszka w jakiejś ruinie w Cichoniach.
- Organizujcie ATeków, jedziemy tam – zarządził Seba.
- Nie ma czasu na ATeków! – krzyknęła Joasia, wkładając broń do kabury. – On może tam trzymać Jasia!
- Właśnie – powiedział mężczyzna, przytrzymując partnerkę za nadgarstek. – Chcesz zaryzykować jego życie?
Joasia skrzywiła się. Nie lubiła, kiedy Seba stawiał ją pod ścianą, zwłaszcza jeśli proponowane przez niego rozwiązanie bardzo jej nie leżało. Widać było, że się waha, nikt jednak nie czekał na jej zgodę. Bartek i Kaśka już wybiegli z biura, żeby jak najszybciej zorganizować wsparcie.
- I załóż kamizelkę – dodał Seba, puszczając kobietę.
Prawie godzinę później znaleźli się wreszcie nieopodal starej chaty w Cichoniach. Wszystkie domy w wiosce mieściły się w dużych odstępach, nie brakowało też bujnej roślinności, więc policjanci mieli wystarczająco miejsca i osłony, by podejść do budynku bez zwracania na siebie uwagi.
Poszukiwany Antoni Wejcher faktycznie był w środku. Wtargnięcie antyterrorystów bardzo go zaskoczyło, jednak dzięki chwilowemu rozluźnieniu policjantów udało mu się użyć schowanej broni. Nie miał szans na ucieczkę, więc strzelił na oślep. Pech chciał, że kula trafiła stojącą tuż obok wejścia policjantkę. Sekundę później kilkanaście kolejnych utkwiło w ciele poszukiwanego pedofila.
- Kaśka! – zawołała Joasia, widząc, że asystentka osuwa się na ziemię.
Dobiegła do niej w tym samym momencie co Kamil.
- Nie ma pulsu – powiedział asystent.
Aśka rzuciła mu tylko jedno spojrzenie i nie czekając na nic, zrobił dwa wdechy ratownicze. Potem kobieta przystąpiła do masażu serca.
W tym czasie Sebastian wezwał karetkę. Obserwował ukochaną w milczeniu. Wszyscy jakby zastygli, bojąc się, że każdy ruch mógłby zaszkodzić.
Karetka przyjechała kilka minut później i zabrała Kasię do szpitala. Razem z nią zdawało się zniknąć całe napięcie. Seba z pewnej odległości obserwował, jak Joasia opuszcza budynek. Podszedł do niej dopiero chwilę później, kiedy stała przy samochodzie, oparta o maskę i wyraźnie na niego czekała. Bez słowa otworzył samochód, podał jej chusteczki nawilżające i obserwował, jak próbuje zetrzeć z rąk krew.
- Wejcher nie żyje – odezwał się po dłuższej chwili. – Zginął na miejscu.
- Nie ma tam Jasia, prawda? – zapytała z nadzwyczajnym spokojem.
- Nie. Ale w piwnicy jest sporo rzeczy, które z całą pewnością należały do dzieci. Poza tym jest sporo płyt i wszystko wskazuje na to, że z pornografią dziecięcą.
Policjantka zamyślona pokiwała głową. Coś jej podpowiadało, że w tym miejscu sprawa się zamyka i więcej o chłopcu nie usłyszą.
- Mam nadzieję, że Kaśka z tego wyjdzie - powiedziała w końcu.
- Jest w naprawdę poważnym stanie.
- Wiem.
- Wracamy na komendę?
- Chciałabym jeszcze się tu rozejrzeć – oznajmiła Joasia. Nie miała wątpliwości, że technicy sprawdzą wszystko wystarczająco dokładnie, ale wiedziała też, że poczuje się lepiej, jeśli weźmie w tym udział. – To nie potrwa długo.
- W takim razie zabierzesz się z Kamilem, ok?
Spojrzała na partnera trochę zaskoczona. Zwykle zostawał z nią, nawet jeśli uważał, że to strata czasu. Pokiwała jednak głową bez zbędnych komentarzy i ruszyła w stronę budynku.
Mimo głębokiego przekonania, że nie spędzi w Cichoniach wiele czasu, na komendę wróciła dopiero po osiemnastej. Technicy zabezpieczyli mnóstwo dziecięcych ubranek i zabawek, a także całą kolekcję filmów z pornografią dziecięcą. Pozostawało już tylko sprawdzić, czy jest na nich poszukiwany Jaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz