piątek, 2 grudnia 2011

22. Nie wierzcie bliźniaczkom

Dopiero wieczorem zdołali zakończyć składanie zeznań na komisariacie. Oboje byli już zmęczeni, ale nie mogli spędzić w Suwałkach kolejnej nocy. Już i tak stracili drugi dzień pracy i dobrze wiedzieli, że bez względu na okoliczności jutro muszą pojawić się na komendzie.
- Zdajesz sobie sprawę, że Stary dowie się o naszej nieobecności, prawda? – zapytała Joasia nieco natarczywym tonem, kiedy samochodem zastępczym wyjeżdżali z Suwałk.
- Trudno – odparł mężczyzna, włączając wycieraczki. – Na pewno nie powieszę się z tego powodu.
- Co mu powiemy?
Seba wzruszył ramionami. Bardziej od Starego martwiły go wyniki śledztwa związanego z ich wypadkiem. Jedno wiedzieli już na pewno: przewody hamulcowe zostały przecięte.
- Masz jakieś podejrzenia? – odezwała się kobieta ponownie, zmieniając temat na bardziej zajmujący.
- Potencjalnie podejrzanych mogą być dziesiątki – mruknął Sebastian, nie patrząc na partnerkę.
- Nie masz ochoty ze mną rozmawiać?
Westchnął.
- Po prostu zastanawiam się nad tym wszystkim – powiedział w końcu nieco łagodniejszym tonem. – Może to ma związek ze śledztwem, które prowadzimy?
- Przecież byliśmy sześćset kilometrów od domu. Gdyby ktoś z tych pseudosatanistów chciał nas zabić, miał ku temu mnóstwo okazji, nie ruszając się z miasta.
- A może właśnie o to chodzi – upierał się Sebastian. – Może w ten sposób chcieli odsunąć od siebie podejrzenia.
- Musiałoby im bardzo zależeć…
- Jeśli masz rację i faktycznie ktoś włożył tyle pracy w stworzenie całej tej satanistycznej aury, musi być mu bardzo nie na rękę, że wokół tego węszymy.
- To musiało stać się na parkingu przy tym barze. Wiesz, tam gdzie jedliśmy kebaby – powiedziała Aśka.
- Pewnie tak. Ale to niczego nie zmienia.
- Stary na pewno będzie chciał wiedzieć…
- Aśka, dałabyś spokój. Powiemy Staremu, jak było i tyle.
Skrzywiła się i nic nie powiedziała. Sebastian wiedział, że wspominanie szefowi o chorej matce nie było jej na rękę, ale nie pozostawało im nic innego. Oboje zdawali sobie sprawę, że Stary będzie wściekły i w dodatku całkiem słusznie.
- Myślę, że powinnaś pomieszkać na razie z nami – oznajmił niespodziewanie Sebastian.
Aśka spojrzała na niego z przekorą.
- Czyżby? – zapytała. – A niby w jakim celu?
- Jeśli ktoś raz spróbował nas zabić, może to zrobić ponownie – odparł mężczyzna cierpliwie, choć wyczuł, że natrafił na opór.
- A skąd założenie, że ja potrzebuję twojej ochrony?
- Oboje jesteśmy w niebezpieczeństwie i jeśli będziemy razem…
- Ach, czyli to ja mam cię chronić? – zakpiła.
Sebastian pokręcił głową, wzdychając ciężko.
- Aśka, nie mam siły ani ochoty się z tobą kłócić. To była tylko propozycja, jeśli nie chcesz – trudno. Jakoś to przeżyję.
Kobieta odwróciła się do okna i zamyśliła. Sebastian stawał się coraz bliższą jej osobą, a mimo tego traktowała go bardzo chłodno. Chciała, żeby ich uczucie przetrwało, ale jednocześnie nie robiła nic, żeby mu pomóc.

Zegarek na piekarniku wskazywał godzinę dziewiętnastą. Normalnie w sierpniu o tej porze było jeszcze całkiem widno, ale tego dnia niebo spowijały ciemne, burzowe chmury, w związku z czym w większości mieszkań paliły się już światła.
Eliza krążyła po kuchni, co chwilę zaglądając do piekarnika, gdzie dopiekała się pizza. Do spotkania z Bartkiem została jeszcze godzina, ale wszystko właściwie było już gotowe. W lodówce stała wódka i cola, na stole w salonie chipsy i ciastka, a w jej pokoju leżały przygotowane ubrania. Ponownie zerknęła na zegarek i postanowiła wreszcie się przebrać.
Randkę planowała już od dawna, a kiedy ojciec oświadczył, że wyjeżdża, nadarzyła się idealna okazja. Niby często nie było go w domu, ale przebywał wtedy w mieście i w każdej chwili mógł wpaść po coś do mieszkania. To z całą pewnością zrujnowałoby jej randkę i, zapewne, przyprawiłoby ją o szlaban. Tym razem jednak wszystko było perfekcyjnie przygotowane. Po kolejnym telefonie do ojca upewniła się, że dopiero wyjeżdża z Suwałk, co dawało jej co najmniej kilka godzin spokoju. Siostrę wyprawiła do koleżanki, tak więc miała pewność, że nikt nie będzie im przeszkadzał.
To nie miała być zwykła randka, jakich wiele miała na swoim koncie. Tym razem chciała posunąć się dalej. Bartek był od niej trzy lata starszy i postanowiła mu udowodnić, że nie jest już gówniarą, że może zaspokoić jego „męskie” potrzeby.
W łazience wzięła szybki prysznic, śpiewając pod nosem. Pełna była entuzjazmu, nie przyjmowała do wiadomości, że coś mogłoby pójść nie tak. Włożyła przygotowaną wcześniej bieliznę, na którą składały się czarne stringi i bardzo skąpy stanik w tym samym kolorze. Zrobiła odważny, ale nie wyzywający makijaż, ułożyła niedbale włosy i poszła do pokoju po ubrania. Przygotowała sobie obcisłą tunikę ze sporym dekoltem i ciemne pończochy. Z końcowego efektu była na tyle zadowolona, by uśmiechnąć się do swojego odbicia.
Bartek pojawił się punktualnie. Przyniósł dziewczynie czerwoną różę i pocałował ją w policzek na powitanie. Eliza zaprosiła go do salonu, gdzie przyniosła pizzę i alkohol.
Wieczór mijał w bardzo romantycznej atmosferze. Obejrzeli przyniesiony przez Bartka horror, siedząc w objęciach na kanapie. Eliza ledwie dostrzegała akcję na ekranie telewizora, cały czas zastanawiając się, jak wykonać pierwszy krok. Dopiero kiedy pojawiły się napisy końcowe, chłopak przejął inicjatywę. Położył dłoń na udzie nastolatki i wsunął ją pod tunikę. Dziewczyna odwróciła się do niego. Zaczęli się całować.
Nie wiadomo kiedy piękny obrazek zamienił się w koszmar. Bartek zaczął brutalnie obmacywać dziewczynę i puścił ją dopiero kiedy po jej policzkach popłynęły łzy.
- Myślałem, że tego chcesz – powiedział ze złością. – Po cholerę mnie tu zapraszałaś?
- Bo chcę… ale to boli – odparła drżącym głosem, poprawiając ubrania.
- Mam na to sposób – oświadczył. – Wyjął z kieszeni spodni małą torebkę w białym proszkiem i pokazał nastolatce. – Masz strzykawkę?
- Co to jest? – zapytała cicho Elizka, choć dobrze znała odpowiedź.
- Coś, po czym będzie ci cudownie.
- A ja nie mogę… Ojciec na pewno zauważy…
- Przecież go nie ma.
Dziewczyna nadal wyglądała na niezdecydowaną, co bardzo zniecierpliwiło Bartka.
- Dobra, nie będę tracił czasu – rzucił.
Wstał i skierował się do drzwi.
- Zaczekaj! – zawołała za nim nastolatka. – Strzykawka powinna być w apteczce.
Wstała i na nieco drżących nogach podążyła do kuchni, gdzie trzymali lekarstwa. Podała chłopakowi strzykawkę i obejmując się ramionami obserwowała, jak przyrządza mieszankę.
- Daj rękę – powiedział po chwili. – Pomogę ci się wkłuć.
Po chwili zawahania Eliza wyciągnęła rękę i obserwowała, jak Bartek robi jej zastrzyk. Ojciec od dziecka wpajał jej lęk przed narkotykami i to pewnie dlatego spodziewała się jakiejś gwałtownej reakcji organizmu. Tymczasem zmiany przychodziły powoli, niemal niezauważalnie. Wraz z upływem czasu decyzja o wzięciu narkotyku zdawała jej się coraz mniej ryzykowna, a nawet całkiem rozsądna. Siostrę, a także ojca ze swoją kochanką, jak nazywała Aśkę, zaczęła postrzegać jako wrogów, którzy chcieli po prostu pozbawić ją przyjemności.
Więcej się nie wahała. Poszła z Bartkiem do łóżka i nic, co robił już nie wydawało jej się brutalne.

Komisarze dotarli do Krakowa dopiero nad ranem. Rozstali się w raczej nieprzyjemnej atmosferze, choć pożegnali się krótkim pocałunkiem. Sebastian zaczekał, aż Joasia wejdzie do klatki i pojechał do siebie. Dziewczyny jeszcze spały, ale nie było w tym nic zaskakującego, bo zegarek wskazywał dopiero czwartą. Za trzy godziny Seba miał spotkać się z partnerką na komendzie, tak więc wiele odpoczynku mu nie została. Zastanawiał się, czy w ogóle powinien się kłaść, bo po tak krótkim śnie mógł wstać jeszcze bardziej zmęczony.
- W lodówce jest obiad – odezwała się nagle Karolina.
Sebastian aż podskoczył. Odwrócił się natychmiast i stwierdził, że dziewczyna stoi oparta o framugę drzwi z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Podgrzać ci? – dodała po chwili.
- Nie trzeba – odparł Seba. – Dlaczego nie śpisz? Jeszcze wcześnie.
- Słyszałam, jak otwierasz drzwi. Miałeś wrócić wczoraj, co was zatrzymało?
- Praca – mruknął policjant, przetrząsając plecak w poszukiwaniu ładowarki do telefonu. – Ale rozmawiałem z Elizką, mówiłem, że będę dzisiaj, nie powiedziała ci?
- Powiedziała.
Mężczyzna wyczuł, że nastolatka z jakiegoś powodu jest na niego zła.
- Co robiłyście? Wszystko w porządku? – zapytał, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej
Karola wzruszyła ramionami, nadal nie spuszczając oczu z ojca. Sebastianowi przyszło do głowy, że kiedyś ich rozmowy wyglądały zupełnie inaczej i zaczął poważnie się zastanawiać, czy to wina dojrzewania, czy może przegapił jakiś istotny szczegół.
Tego ranka nie udało mu się niczego wyciągnąć z córki niczego więcej. Przespał się dwie godziny i pojechał na komendę. Jego nastrój daleki był od pozytywnego. Dobrze wiedział, że rozpoczynający się dzień może być poważnym sprawdzanego dla jego cierpliwości i odporności.
Kiedy Seba wyszedł z domu, Karolina włączyła muzykę i celowo zaczęła zachowywać się na tyle głośno, by obudzić siostrę. Elizka wstała z bolącą głową, wciąż nieco oszołomiona. Podniosła się z łóżka tylko dlatego, że chciała uciszyć siostrę. Ta jednak zdała się wojowniczo nastawiona.
- Odbiło ci już do reszty? – zapytała, ledwie zobaczyła Elizę. – Wiedziałam, że będziesz pić, ale nie sądziłam, że jesteś aż tak głupia, żeby ćpać!
- Odwal się.
- Zobaczymy, co powiesz, jak ojciec się dowie.
- Tylko spróbuj mu powiedzieć – warknęła Elizka, zbliżając się gwałtownie do siostry.
- A co mi zrobisz? – odparowała Karolina.
- Ja nic, ale Bartek na pewno chętnie sobie z tobą porozmawia.
- Eliza, co ty wyrabiasz? Co się z tobą dzieje? On ma na ciebie zły wpływ…
- Gadasz jak ojciec.
- I ma rację – upierała się Karolina. – Tylko spójrz na siebie…
- Jesteś zwyczajnie zazdrosna – podsumowała Eliza, odgarniając do tyłu włosy. – Mam chłopaka i to starszego, a ty nie. W dodatku jesteś jeszcze dziewicą.
Powiedziała to takim tonem, jakby używała największej obelgi.
- Ty też byłaś, do wczoraj – powiedziała cicho Karolina.
Odwróciła się i poszła do kuchni tylko po to, by przerwać dyskusję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz