wtorek, 19 czerwca 2012

17. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Kiedy wieczorem Joasia nadal myślała o tej rozmowie, zmywając naczynia, nie była już tak pewna swojej decyzji. Gdyby chodziło tylko o to, na co ma ochotę, to faktycznie zaproszenie Błażeja byłoby trafnym posunięciem. Niestety jednak dochodziło wiele innych czynników, takich jak choćby, praca, Sebastian i Kalina, które nie pozwalały jej decydować całkowicie swobodnie. Wiedziała, że nawet jeśli polonista okaże się wart zachodu, to praca nie pozwoli jej na częste spotkania, co mężczyzna zapewne odbierze jako wymówki. Trudno także było przewidzieć reakcję Sebastiana, kiedy w sobotę pojawi się w towarzystwie obcego faceta. Oczywiście wcale nie musiała liczyć się z jego zdaniem, ale nie chciała wiercić dziur w ich na nowo budowanym zaufaniu. No i jak niby miałaby powiedzieć Kalinie, że spotyka się z jej nauczycielem? To wszystko sprawiło, że jej nastrój daleki był od euforii, a stos brudnych naczyń malał bardzo powoli.
- Aśka, twój telefon! – zawołała Kalina z salonu.
Kobieta wytarła ręce i pobiegła odebrać. Kiedy na wyświetlaczu zobaczyła imię przyjaciela, uśmiechnęła się.
- Słucham? – zagadnęła.
- Wiesz, myślałem o tym, co mi powiedziałaś – zaczął Seba bez zbędnych wstępów. – No wiesz, o twojej matce, tym jej kochanku i tak dalej… I chyba wpadłem na pewien pomysł.
- Naprawdę? – zdziwiła się Joasia. Zerknęła na Kalinę wpatrzoną w ekran telewizora i pospiesznie skryła się w swojej sypialni. – A konkretniej?
- Opowiem ci… ale pod warunkiem, że do mnie wpadniesz – powiedział mężczyzna, uśmiechając się do siebie. – To nie jest rozmowa na telefon.
- No dobra. To do zobaczenia.
Rozłączyła się, jednocześnie drugą ręką już zdejmując dresy i szukając dżinsów. Była bardzo ciekawa, co takiego wykombinował Sebastian i miała wielką nadzieję, że to rozwiąże raz na zawsze jej problemy z matką. W biegu złapała torebkę, oznajmiła Kalinie, że wychodzi i zniknęła za drzwiami.
Sebastian czekał na nią, jedząc pizzę i pijąc pepsi przed telewizorem. Był bardzo z siebie zadowolony, ale miał wątpliwości, czy Joasia zgodzi się na jego plan. Oczywiście nie miała nic do stracenia, ale mogła to uznać za zbyt duże ryzyko. Kiedy wreszcie zapukała, odłożył na kanapę resztki pizzy i skierował się do drzwi.
- Mam nadzieję, że to jest warte tułania się po całym mieście w środku nocy – mruknęła, przekroczywszy próg mieszkania komisarza.
- Nie ma jeszcze dziesiątej – zauważył Seba, zamykając za nią drzwi. – Chodź, zaraz ci wszystko opowiem.
Chciał jej zrobić herbatę, ale stanowczo odmówiła, nie chciała nawet usiąść, tylko kręciła się podenerwowana po mieszkaniu.
- Rozmawiałem z naszą prokurator – zaczął w końcu Sebastian, zdając sobie sprawę, że przeciąganie rozmowy nie ma sensu. – Oczywiście nie mówiłem o kogo chodzi, nakreśliłem tylko mniej więcej sytuację.
Zerknął na partnerkę, czekając na wybuch złości, ale ona tylko pokiwała głową ze zniecierpliwieniem i wyraźnie czekała na ciąg dalszy.
- Powiedziała – kontynuował mężczyzna, - że udowodnienie szantażu powinno wystarczyć do wygrania sprawy.
Joasia przez moment zastanawiała się nad słowami przyjaciela, spacerując po salonie.
- Powinno? – powtórzyła w końcu.
- Nikt nie może dać ci gwarancji – stwierdził Seba, postanawiając uczciwie podejść do sprawy. – Wiesz o tym. Ale Janicka powiedziała, że jeśli będziesz miała jednoznaczny dowód i sama wystąpisz do sądu o uzyskanie praw, a Kalina potwierdzi, że chce z tobą zostać, to sprawa jest praktycznie nie do przegrania.
- A haczyk?
Sebastian uśmiechnął. Znali się tak dobrze, że zawsze wyczytywała z jego słów wszystko, nawet to, czego nie chciał powiedzieć.
- Jedynym sposobem, żeby twoja matka wygrała sprawę jest udowodnienie, że pod twoją opieką Kalinie grozi niebezpieczeństwo.
- Nic prostszego, w końcu jestem policjantką – skwitowała kobieta zrezygnowana i opadła wreszcie na kanapę.
- Nie, nie, takie realne niebezpieczeństwo – odparł natychmiast Sebastian. – Sam fakt, że pracujesz w policji nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi raczej o jakieś patologie, zaniedbania z twojej strony… Albo… no nie wiem, alkohol, narkotyki… Sama rozumiesz.
Aśka pokiwała głową, myśląc nad słowami Sebastiana. Jego rozwiązanie było bardzo kuszące i musiała przyznać, że rozwiązywało wiele jej problemów. Obawiała się sprawy sądowej, bo mimo wszystko istniało minimalne ryzyko, że to jej matka wygra. Miała jednak nadzieję, że samo posiadanie dowodu szantażu zniechęci ją do podejmowania walki.
- Dzięki – powiedziała w końcu, uśmiechając się. – Naprawdę można na ciebie liczyć…
Sebastian uśmiechnął się dumny jak paw. Był pewien, że trudniej będzie przekonać do tego Joasię, a jej reakcji sprawiła, że bardzo mu ulżyło. W dodatku była mu wdzięczna, co chyba na dobre przekreśliło jego wcześniejsze przewinienia.
Sobota nadeszła zaskakująco szybko. Komisarze siedzieli przygnębieni w biurze, myśląc o wieczornej imprezie. U Starego mieli pojawić się o dziewiętnastej, ale dopiero godzinę wcześniej mogli opuścić pracę. Najgorsze jednak było to, że w sprawie nic się nie ruszyło. Stary chodził wściekły jak osa, a Tomek i Bartek od rana próbowali pozbyć się dziennikarzy, którzy nie opuszczali parkingu przed komendą.
- Obawiam się, że jeśli nic się nie wydarzy, nie będziemy w stanie znaleźć mordercy – zagadnęła Joasia, z hukiem zamykając teczkę akt.
Sebastian spojrzał na nią z niechęcią, ale nic nie odpowiedział. Sprawa cały czas budziła w nim silne emocje i nie chciał przyjąć do wiadomości, że mogą jej nie rozwiązać.
- Pójdę po kawę – dodała kobieta, wstając. Wolała ulotnić się z pomieszczenia na wypadek, gdyby Sebastian zechciał wyładować się na niej za niepowodzenia. – Chcesz też?
Mężczyzna potrząsnął stanowczo głową, więc Aśka wyszła szybkim krokiem. Sebastian jednak nie zdążył nawet zebrać myśli, bo w biurze zaraz pojawił się Rafał z miną świadczącą o tym, że ma do zakomunikowania jakąś nowinę.
- Anka mi powiedziała, że Aśka jej powiedziała, że zaprosiła kogoś na dzisiaj – oznajmił konspiracyjnym szeptem.
Sebastian wywrócił oczami i wyjrzał na korytarz, żeby upewnić się, że jego partnerka nie słyszy rozmowy.
- No i? – mruknął.
- No co? Nie mów, że cię to nie interesuje…
- Interesuje – westchnął Seba z mieszaniną niechęci i niezdecydowania.
- Nic z tym nie zrobisz? – zdziwił się szczerze Rafał.
- Słuchaj, stary, Aśka ma prawo spotykać się z kim chce i nic mi do tego – powiedział policjant, choć widać było, że nie przychodzi mu to łatwo.
- Odbiło ci? – zapytał całkiem poważnie Rafał, obserwując przyjaciela z niepokojem. – Tak po prostu rezygnujesz?
- Aśka tego nie chce – odparł Seba spokojnie. – Jestem jej przyjacielem i to mi wystarczy. Już i tak o mało wszystkiego nie zniszczyłem bezsensownymi pomysłami, teraz jestem mądrzejszy.
Rafał uniósł brwi, dając przyjacielowi do zrozumienia, co o tym myśli. On na jego miejscu dążyłby uparcie do celu, bez względu na cenę.
- A poza tym – dodał Sebastian po chwili namysłu, - imprezę u Starego trudno uznać za dobre miejsce na randkę.
Komisarze roześmiali się i już w nieco lepszych nastrojach wrócili do pracy. Nie pozostawało nic innego jak dotrwać do osiemnastej, a potem przeżyć wątpliwą przyjemność, jaką był grill u Starego. Wszyscy podejrzewali, że kryje się za tym coś więcej i to głównie dlatego z taką ostrożnością podchodzili do pomysłu szefa. Jednak nawet w najgorszych snach nikt z nich nie przypuszczał, jak bardzo zmieni się sytuacja na komendzie.
Kilka minut po dziewiętnastej Joasia i Błażej spotkali się na ulicy Leśnej. Aśka nie chciała, żeby mężczyzna po nią przyjechał w obawie, że w domu będzie Kalina. Uważała, że moment wyznania jej prawdy można spokojnie odłożyć do czasu, kiedy sama będzie pewna, czy warto spotykać się z polonistą.
- Będą sami policjanci? – zagadnął Błażej, kiedy ruszyli powoli w stronę willi na końcu ulicy.
Aśka zaśmiała się mimowolnie.
- Nie sądzę – odparła. – A co, nie uważasz, żeby to było dobre towarzystwo?
- Obawiam się, że będę się czuł jak przestępca – zażartował mężczyzna, na co Joasia ponownie się roześmiała.
- Nie martw się, zamierzam ulotnić się tak szybko, jak będzie to możliwe – zapewniła zgodnie z prawdą.
U Starego byli już prawie wszyscy: Rafał i Ania, Bartek i Kaśka, Tomek z jakąś nieznaną kobietą, Kamil z narzeczoną, Ania z mężem i Maciek z żoną oraz Sebastian. Brakowało już tylko „tej nowej”, na którą wszyscy czekali najbardziej. Nie wiedzieli, czego się po niej spodziewać, a pierwsze wrażenie miało zadecydować o tym, w jaki sposób będzie traktowana przez kilka pierwszych dni czy tygodni.
Joasia przedstawiła przyjaciołom Błażeja i zajęła obok niego miejsce na jednej z ogrodowych ławek. Obserwowała w milczeniu, jak Kamil i Bartek uwijają się przy grillu, a Stary w asyście żony przygotowuje drinki. Nie bardzo wiedziała, jak się zachować. Od razu zdała sobie sprawę, że tylko Sebastian jest sam i to wcale nie poprawiło jej nastroju. Siedział przy najdalszym stole, jakby zamierzał przez cały wieczór trzymać się od wszystkich z daleka. Nawet chciała się do niego przysiąść, ale obawiała się, że w ten sposób może tylko pogorszyć sprawę.
- Ładny dom – zagadnął Błażej, najwyraźniej chcąc nawiązać rozmowę.
Kobieta obrzuciła obojętnym wzrokiem willę, która w istocie była bardzo gustowna.
- Tak, to prawda – mruknęła.
Zdawała sobie sprawę, że Błażej spodziewał się po niej większego zaangażowania, więc z trudem odsunęła od siebie natrętne myśli.
- Bardzo podoba mi się ogród – dodała. – Nie lubię przesadnego pedantyzmu.
- Interesujesz się może roślinami? – zapytał mężczyzna szczęśliwy, że w ogóle uczestniczy w rozmowie. – Ja każdą wolną chwilę spędzam w ogrodzie, ogrodnictwo to moja pasja.
- To bardzo ciekawe – przyznała Joasia trochę wbrew sobie. – Ja niestety nie mam na to czasu.
Zapadła chwila niezręcznej ciszy, podczas której oboje myśleli nad jakimś sensownym tematem do rozmowy.
- To znaczy, że mieszkasz w domu z ogrodem? – odezwała się w końcu ponownie policjantka. – Zawsze o tym marzyłam.
- W zasadzie to dom moich rodziców – przyznał Błażej. – Cały czas szukam odpowiedniego mieszkania, żeby się wyprowadzić…
Aśka natychmiast zrozumiała, że ostatnie zdanie było tylko nieudolną próbą udowodnienia jej swojej niezależności. Poczuła się jeszcze dziwniej i przez chwilę miała ochotę zapytać go o wiek, jednak ostatecznie zrezygnowała. Byłoby to co najmniej niegrzeczne.
Z ulgą przyjęła fakt, że przysiadły się do nich Ania i Kasia, które natychmiast przejęły na siebie trud prowadzenia rozmowy. Dzięki temu mogła się wyłączyć i tylko co jakiś czas przytakiwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz