piątek, 22 czerwca 2012

18. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Nowa policjantka, Aneta Kosińska, przybyła do domu szefa z prawie godzinnym opóźnieniem. Stary przedstawił ją, przesadnie długo opowiadając o jej osiągnieciach i doświadczeniu, czym bynajmniej nie pozyskał jej sympatii zespołu. Policjanci bez słowa przypięli jej łatkę zarozumiałej, jednak zgodnie udawali, że jest inaczej.
Dobre jedzenie i alkohol nie mogły nikogo zmylić i chociaż Stary z wielkim zaangażowaniem dbał o swoich gości, z żadnego z nich nie uleciało napięcie. Wszyscy oczekiwali na coś, co wreszcie wyjaśniłoby pomysł szefa.
- Mam dla was pewną informację – oznajmił Stary, kiedy na dworze było już całkiem ciemno. Policjanci popatrzyli po sobie porozumiewawczo. – Otóż dostaliśmy wspaniałą ofertę ze Stanów. Jedna osoba z naszego wydziału dostanie awans i wyjedzie na roczny staż.
Joasia zerknęła odruchowo na Sebastiana. Wszyscy wiedzieli, że był jednym z najlepszych komisarzy, co zawsze doceniał Stary. Kobieta od razu pomyślała, że to właśnie on dostanie awans, czego oczywiście z całego serca mu życzyła, jednak myśl o jego wyjeździe napełniała ją przerażeniem.
- Rozmawiałem już z przełożonymi – kontynuował tymczasem Stary – i zgodzili się ze mną, że każdy z was zasługuje na taką szansę. W związku z tym sami zdecydujecie. Od jutra przez trzy dni każdy z was będzie musiał zaproponować kandydaturę kolegi. Ten, kto zbierze najwięcej głosów, otrzyma awans i pojedzie do Stanów.
Przez resztę wieczoru Joasia była jeszcze bardziej milcząca. Reszta towarzystwa nieustannie rozmawiała o możliwościach, jakie dawał staż w Ameryce i prognozowali, kto miał największe szanse na jego otrzymanie.
- Przepraszam – mruknęła Joasia, kiedy przed północą Błażej odprowadzał ją do domu. – Mieliśmy spędzić trochę czasu razem, ale wszystko zepsułam.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Wręcz przeciwnie, bardzo miło spędziłem czas – skłamał.
Joasia pokręciła głową.
- Mam nadzieję, że cię nie zniechęciłam i dasz mi jeszcze szansę – kontynuowała, nie dając się zwieść.
Błażej uśmiechnął się i objął kobietę ramieniem.
- Może następnym razem spotkamy się w węższym gronie – zaproponował.
- To już nawet nie o to chodzi… - westchnęła Joasia zamyślona. – Rzecz w tym, że ostatnio praca to całe moje życie. Pochłania mi mnóstwo czasu. Nie chcę, żebyś myślał, że cię zwodzę, ale mamy ciężką sprawę, a teraz jeszcze ten staż w Stanach…
- Masz nadzieję tam pojechać? – zapytał Błażej, kiepsko ukrywając przygnębienie.
- Nie, skąd – zaśmiała się Aśka. – To znaczy… No wiesz, oczywiście dla każdego z nas to wielka szansa, ale ja teraz nie mogłabym wyjechać na tak długo. Kalina mnie potrzebuje.
- Więc dlaczego tak się tym przejmujesz?
Aśka westchnęła, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Po prostu zastanawiam się, kto tam pojedzie. Wiesz, nasza ekipa jest bardzo zgrana i w sumie każdego by mi brakowało.
Wyczuła, że mężczyzna tego nie kupił, jednak nie drążył tematu, za co była mu wdzięczna.
- Dalej pójdę sama – powiedziała, kiedy dotarli na właściwą ulicę. – Nie chcę, żeby Kalina nas widziała.
- Więc… - zaczął powoli Błażej. – Mam zadzwonić?
- Będzie mi bardzo miło – zapewniła Joasia.
W ramach pożegnania uśmiechnęła się i szybko ruszyła w stronę swojego bloku. Marzyła już tylko o swoim łóżku i chwili spokoju przed burzą, która z całą pewnością czekała ją następnego dnia na komendzie.
Nie pomyliła się. Niedziela okazała się dniem pełnym wrażeń, ale z zupełnie innego powodu niż podejrzewała. Z samego rana na komisariat wpłynęło zgłoszenie o znalezieniu kolejnej ofiary grabarza. Tym razem od śmierci minęły najwyżej dwie doby, w związku z czym komisarze nie mieli aż tak dużych kłopotów z ustaleniem tożsamości ofiary.
- Wysłałam Bartka do rodziny – oznajmiła Joasia, wchodząc do biura, w którym Sebastian pochylał się nad raportem z sekcji poprzedniej ofiary.
- Gdybyśmy dostali ten raport wcześniej, pewnie mielibyśmy większe szanse na ruszenie z miejsca – zauważył poirytowany mężczyzna.
- Wiesz, jak jest – mruknęła Joasia, wzruszając ramionami. – Co tam masz ciekawego?
- Jest pewna drobna różnica pomiędzy śmiercią tej kobiety a ofiar sprzed piętnastu lat – powiedział Sebastian, podnosząc wzrok i patrząc na partnerkę. – Wtedy morderca używał środku zwiotczającego mięśnie, a tutaj mamy zwykłe środki nasenne.
- Seryjni raczej nie zmieniają metod działania – zauważyła Aśka.
- Otóż to. Poza tym Adam ocenił, że miała około 35 lat, 165 centymetrów wzrostu, zielone oczy i rude włosy.
- No to czeka nas ponowne przeszukiwanie bazy… - westchnęła kobieta.
- A zauważyłaś, że żadna z tych dwóch ofiar nie jest w typie grabarza? – zapytał Sebastian, który zdawał się całkowicie pochłonięty rozmyślaniami o sprawie.
- Myślisz, że mamy do czynienia z kimś innym?
- Nie wiem – przyznał mężczyzna zamyślony. – Ale to dziwne, nie sądzisz?
Joasia przysiadła na biurku tuż obok raportu z sekcji, który nadal przeglądał Sebastian. Przeczytała do góry nogami kilka pierwszych zdań i rzuciła okiem na zdjęcia.
- To może być jego następca – powiedziała w końcu. – Jakiś uczeń, wiesz, ktoś zafascynowany jego zbrodniami.
- Uczeń? – powtórzył Seba z namysłem. – Sporo szczegółów się nie zgadza… Brak precyzji w wykonaniu trumien, środki nasenne, no i sam dobór ofiar. Jedna ruda, druga niby brunetka, ale włosy proste i krótkie.
- Gdyby był uczniem, lepiej by podrobił tamte zbrodnie, prawda? – podchwyciła Joasia. – Chyba masz rację.
- To może być po prostu ktoś, kto był nim zafascynowany, ale nie znał go osobiście. Może po prostu poczytał o tych zbrodniach w gazetach i postanowił zostać wielkim następcą grabarza – zgadywał Sebastian, bezmyślnie przewracając kartki raportu.
- Masz jakiś pomysł? – zapytała Joasia, która nie czuła się wcale bliższa znalezienia sprawcy.
Sebastian wzruszył ramionami.
- Chyba musimy zacząć od ustalenia, gdzie konkretnie zaginęły obie ofiary – powiedział Sebastian po chwili namysłu. – Być może coś je łączy… Może mieszkały na jednym osiedlu, chodziły do tego samego sklepu albo klubu tańca… No nie wiem, cokolwiek.
- No to co? Bierzemy się za przeszukiwanie bazy?
Mężczyzna kiwnął głową, więc oboje z cichymi westchnieniami zajęli miejsca na swoich krzesłach i zabrali się do pracy.
Raptem kilkanaście minut później ciszę przerwał dźwięk nadchodzącego smsa. Joasia złapała swój telefon nieco zniecierpliwiona, ale kiedy zobaczyła nadawcę z ciekawością odblokowała komórkę. „Cały czas o Tobie myślę” – przeczytała.
Sebastian z nieco niezdecydowaną miną obserwował, jak na twarzy Joasi pojawia się uśmiech. Mimowolnie podenerwowany odwrócił się z powrotem do ekranu i nachmurzony włączył kolejne zdjęcie.
- Chyba ją mam – powiedział niespodziewanie.
Joasia aż podskoczyła, zanurzona we własnych myślach. Spojrzała nieprzytomnie na Sebastiana.
- Inga Krasicka, wszystko się zgadza – zakomunikował wyraźnie z siebie zadowolony. – Zaginęła miesiąc temu.
Komisarze postanowili się rozdzielić. Joasia pojechała do rodziny Ingi, a Sebastiana – rodziców drugiej ofiary. Wiedzieli, że podstawą jest dokładne poznanie ofiar, ich problemów, a także okoliczności zaginięcia. Był to jedyny sposób, żeby ruszyć sprawę z miejsca.
Wczesnym popołudniem Joasia wróciła na komendę. Dowiedziała się mnóstwa różnych rzeczy, które jednak nie były jakoś szczególnie wartościowe dla śledztwa. Wymieniła natomiast kilka miłych smsów z Błażejem i to poprawiło jej humor.
- A coś ty taka zadowolona? – zagadnęła Ania, która spotkała przyjaciółkę na korytarzu. – Słyszałam, że sprawa paskudnie się toczy…
- Żeby się chociaż toczyła – westchnęła Joasia. – Ale w końcu to tylko praca – dodała z uśmiechem.
Ania uniosła brwi.
- Żartujesz? – zapytała poważnie zaniepokojona. – Przecież to sens twojego życia…
- Może wreszcie to się zmieni? – powiedziała kobieta na wpół zamyślona, na wpół rozmarzona.
- Błażej? – odgadła bezbłędnie Ania, prowadząc przyjaciółkę do kuchni. – Wczoraj jakoś nie wyglądałaś na szczególnie nim zainteresowaną…
- To wszystko przez Starego – mruknęła Joasia z niechęcią. – A poza tym, przecież to było tak naprawdę nasze pierwsze spotkanie.
- No właśnie – podchwyciła natychmiast Ania. – Cóż można powiedzieć po tak krótkim czasie?
- Nic, więc po co o tym dyskutujemy?
Ania uśmiechnęła się pobłażliwie.
- W takim razie może zmienimy temat? – zaproponowała. – Jesteś chyba jedyną osobą, która nie mówi o tym stażu w Stanach. Nie chcesz, żeby Seba wyjeżdżał, prawda?
Joasia zmarszczyła brwi, nalewając wodę do czajnika.
- Skąd pewność, że to on dostanie awans? – zapytała rzeczowo.
- To proste – oświadczyła Ania takim tonem, jakby musiała wyjaśniać przyjaciółce coś naprawdę oczywistego. – Ja, ty, Rafał i Kaśka zagłosujemy na Sebę, Maciek, Bartek i Seba na Rafała, a Kamil, Tomek i Aneta na Bartka.
- A ty skąd to wszystko wiesz? – zdziwiła się Joasia.
- Popytałam.
- Mnie nie pytałaś…
- Oj, Aśka, przecież wszyscy wiedzą, że zagłosujesz na Sebastiana – odparła Ania, machnąwszy lekceważąco ręką. – Zagłosujesz, prawda? – upewniła się, zauważywszy, że Joasia milczy.
- Jeszcze o tym nie myślałam – skłamała policjantka.
- Akurat. Jak ciebie znam, to myślałaś o tym całą noc – zapiła Ania, wyciągając z szafki swoje ulubione ciastka i częstując przyjaciółkę.
- Powinnam na niego zagłosować, prawda? – zapytała w końcu Joasia, rezygnując z udawania.
Musiała z kimś porozmawiać, sama nie potrafiła już obiektywnie myśleć.
- A myślisz, że nie zasługuje na ten awans? – odparła Ania rozsądnie.
- Oczywiście, że zasługuje… Jest najlepszy. Tylko że…
- Tylko że nie podoba ci się ten wyjazd – wpadła jej w słowo Anka. – Rozumiem.
- Jesteś pewna, że Rafał i Kaśka na niego zagłosują?
Ania uśmiechnęła się. Doskonale rozumiała, do czego zmierza Joasia. Chciała, żeby Sebastianowi ten wyjazd przeszedł koło nosa, ale nie z jej winy. Gdyby ktoś z pozostałej trójki zdecydował się jednak zagłosować na kogoś innego, ona mogłaby z czystym sumieniem poprzeć kandydaturę Sebastiana, będąc jednocześnie pewną, że nie wyjedzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz