środa, 13 czerwca 2012

15. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Mężczyzna uśmiechnął się odrobinę, choć nadal był w parszywym nastroju. Rozmyślania o Magdzie i całej reszcie rodziny nie mogły doprowadzić do niczego dobrego, jednak trudno było odsunąć od siebie natrętne wspomnienia.
- No dobrze, a tak naprawdę to z czym przyszłaś? – zapytał po dłuższej chwili milczenia.
Joasia puściła go i westchnęła ciężko. Postanowiła co prawda nie wspominać ani słowem o swoich problemach, ale nagle znowu poczuła się dobrze i bezpiecznie w jego towarzystwie i już sama nie wiedziała, co ma robić.
- Chodzi o matkę? – spróbował ponownie Sebastian.
- Zatruwa mi życie – przyznała kobieta zrezygnowana. – Jest prawną opiekunką Kaliny i próbuje to wykorzystać…
- Jak to?
Aśka wstała gwałtownie z kanapy i zaczęła przechadzać się po pokoju z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Myślała intensywnie o szantażu któremu ostatecznie uległa. Coraz bardziej zdawała sobie sprawę, jak pochopnie postąpiła.
- Próbuje mnie szantażować – odparła w końcu, nie patrząc na Sebastiana. – Wie, że zależy mi na Kalinie i chce to wykorzystać.
- A tak konkretnie? – ponaglił ją łagodnie mężczyzna.
- Jej nowy kochanek ma niepełnosprawnego syna – westchnęła Joasia, zastanawiając się, dlaczego właściwie o tym mówi. – Przepisze na nią majątek, jeśli znajdzie się ktoś, kto zaopiekuje się chłopakiem.
Sebastian zmarszczył brwi. Czuł, że określenie „zaopiekuje” nie ma wiele wspólnego z rzeczywistym problemem. Ostatecznie ktoś, kto ma majątek, o który warto się starać, z całą pewnością może sobie pozwolić na najlepszą opiekę.
- Zaopiekuje? – powtórzył, starając się prowadzić rozmowę jak najdelikatniej.
- Matka chce, żeby Kalina za niego wyszła – wyznała Joasia, po raz kolejny wzdychając ciężko. – A znasz Kalinę… Ulegnie jej, matka potrafi być przekonująca. Nie chcę, żeby miała zmarnowane życie.
- Nie mów, że zamierzasz wyjść za tego gościa – powiedział Seba, po części z rozbawieniem, po części z przerażeniem.
- Oczywiście, że nie…
Joasia bardzo się starała, żeby jej głos zabrzmiał stanowczo, jednak Sebastian bezbłędnie wyczuł fałszywą nutę. Pokręcił głową, wpatrując się w partnerkę z dezaprobatą.
- Zgodziłaś się, prawda? – zapytał z niedowierzaniem.
Kobieta spojrzała na niego bezradnie. Ton głosu Sebastiana sprawił, że nagle zaczęła wstydzić się swojej decyzji.
- Aśka, przecież nie możesz wyjść za obcego faceta tylko dlatego, że ktoś próbuje cię szantażować – powiedział Seba najspokojniej, jak tylko mógł. – Nie rozumiesz, że ona na tym nie poprzestanie?
- Obiecała, że zrzeknie się praw, jeśli za niego wyjdę…
- Ty w ogóle siebie słyszysz? – zdenerwował się w końcu mężczyzna. – Jak możesz dopuszczać do czegoś takiego? Przecież to obcy facet!
Joasia już prawie słyszała, jak wytyka jej, że jemu nie chciała dać szansy, jednak komisarz nic takiego nie powiedział.
- Rozwiodę się z nim, jak tylko będę miała pewność, że matka nie odbierze mi Kaliny – oświadczyła Joasia stanowczo i szybkim krokiem opuściła mieszkanie przyjaciela.
Do późna spacerowała krakowskimi ulicami. Wiele zdarzyło się tego dnia i trudno jej było się z tym pogodzić. Nie miała ochoty wracać do domu i rozmawiać z Kaliną. Bała się, że nastolatka w końcu domyśli się czegoś, a wtedy cała sprawa stałaby się jeszcze bardziej skomplikowana.
Z drugiej strony wizyta u Sebastiana także nie poprawiła jej nastroju, a nawet wręcz przeciwnie. Partner w pełni uświadomił jej, jak głupią i bezsensowną podjęła decyzję, chociaż nadal nie chciała się do tego przyznawać. Jak zwykle uparta ślepo obstawała przy swoim, twierdząc, że w każdej chwili może wziąć rozwód i przerwać tę farsę.
Kiedy zadzwonił jej telefon, akurat zaczynał kropić deszcz. Zarzuciła kaptur na głowę i odebrała.
- Aśka, gdzie jesteś? – zapytała Kalina bez powitania. – Już po pierwszej… - dodała z pretensją.
- Już wracam – mruknęła policjantka. – Wyprowadziłaś psa?
- Dziesięć razy – burknęła nastolatka. – Czekam na ciebie, pospiesz się.
Joasia mruknęła jeszcze do telefonu coś niezrozumiałego i rozłączyła się. Przyspieszyła kroku, bo nadal znajdowała się spory kawałek od domu, a o tej porze raczej trudno było liczyć na autobus. Miała dziwne wrażenie, że nie jest na ulicy sama, choć w zasięgu wzroku nikogo nie dostrzegała. Przyspieszyła, chcąc jak najszybciej oddalić się z ciemnych zaułków, choć racjonalna część jej mózgu dobitnie tłumaczyła, że nie powinna dawać się ponieść wyobraźni.
Niemal dobiegła do skrzyżowania i skręciła w prawo, wpadając na kogoś znacznie większego od niej. Wystraszona odruchowo wyciągnęła pistolet i zdała sobie sprawę, że potencjalny przeciwnik także jest uzbrojony.
- Aśka? – zdziwił się mężczyzna, chowając broń.
- Rafał?
Joasia odsunęła się, jakby chciała się upewnić, że mężczyzna, którego potrąciła na pewno jest jej kolegą z pracy.
- Co ty tu robisz u licha? – zapytał komisarz, rozglądając się po pustej ulicy.
- Wracam od Sebastiana – mruknęła, także obrzucając czujnym spojrzeniem okolice. – A ty?
- Mieliśmy zgłoszenie – odparł Rafał zdawkowym tonem.
- Zgłoszenie? – powtórzyła bezwiednie Joasia, przypominając sobie swoje dziwne przeczucia sprzed kilku chwil.
- Mieszkanka tej kamienicy – zaczął mężczyzna wskazując na pobliski budynek – ponoć słyszała jakieś hałasy. Wydawało jej się, że ktoś napadł na kobietę.
- Na kobietę? – powtórzyła znowu Aśka, na co Rafał uniósł brwi.
- Widziałaś coś?
Joasia rozejrzała się zamyślona i powoli pokręciła głową. Nie chciała mówić Rafałowi o czymś, na co nie miała żadnych dowodów. Z pewnością uznałby ją za histeryczkę, a na to nie mogła sobie pozwolić. Długo pracowała na szacunek kolegów z komendy i nie chciała go nadszarpnąć.
- Podwieźć cię do domu? – zapytał mężczyzna, wyczuwają, że Joasia zachowuje się co najmniej dziwnie.
- Nie trzeba, dzięki.
Pożegnała się i szybko ruszyła w stronę swojego mieszkania, ale tym razem cały czas trzymała rękę na broni. Nie mogła wyzbyć się poczucia, że chwilę przed spotkaniem z Rafałem, znajdowała się bardzo blisko poszukiwanego przez niego sprawcy nocnego alarmu.
Następnego dnia okazało się, że Sebastian nie zamierza wracać do dyskusji z poprzedniego dnia. Zachowywał się normalnie, nie wspominając ani o matce Joasi, ani swojej zamordowanej siostrze. Nadal nie chciał przeglądać akt przyniesionych z archiwum przez Kaśkę, więc głównie siedział w biurze Ani i Rafała, podczas gdy Aśka studiowała papiery. Nie była na niego zła, rozumiała to. Gdyby ona musiała wracać podczas śledztwa do najtrudniejszych momentów ze swojego życia, także nie byłaby zadowolona.
- Hej pracusiu – zawołała Ania, wchodząc do biura z dwoma kubkami świeżej, parującej kawy.
Joasia uśmiechnęła się do niej.
- Właśnie myślałam o kawie – powiedziała, biorąc od przyjaciółki jeden kubek. – I chwili przerwy…
- Sebastian powiedział nam o Magdzie – westchnęła Ania, przechodząc do sedna swojej wizyty. – Wydaje mi się, że nie powinien prowadzić tej sprawy. To musi być dla niego bardzo trudne, a poza tym…
- Wiem, mówiłam mu to, ale… - zawahała się przez moment. – Rozumiem go, ja na jego miejscu też chciałabym uczestniczyć w śledztwie, które może pomóc dorwać mordercę mojej siostry.
Ania westchnęła ciężko i upiła łyk kawy.
- No ale w sumie to faktycznie może nie mieć nic wspólnego z tamtą sprawą – powiedziała po chwili namysłu.
- Gdybanie nie ma sensu – oznajmiła Joasia stanowczo. – Gdyby nie Sebastian, nikt z nas nie miałby wątpliwości, że powinno się sprawdzić ten trop. Ktoś z nas musi być obiektywny, niestety padło na mnie.
Anka wyczuła w głosie przyjaciółki nutkę niezadowolenia, więc postanowiła nie drążyć tematu.
- Idziesz ma imprezę do Starego? – zagadnęła.
- Ponoć obecność obowiązkowa – mruknęła Joasia z wyraźną niechęcią, - więc co innego mi pozostaje?
- Widzę, że nie pałasz entuzjazmem…
- Stary i impreza? Proszę cię… Ani pogadać na luzie, ani się napić… Pewnie będziemy siedzieć na sztywno i modlić się o pretekst do wyjścia.
- Stary mówił, że możemy zabrać ze sobą osoby towarzyszące – kontynuowała Ania, jakby nie dosłyszała odpowiedzi przyjaciółki. – Słyszałam, że Seba ma zamiar cię zaprosić…
Aśka zakrztusiła się kawą i zaniosła kaszlem. Kiedy już odzyskała oddech, spojrzała na przyjaciółkę z przerażeniem.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – wychrypiała.
- Nie, dlaczego?
- Myślałam, że już wybiłam mu z głowy te głupoty…
- Możecie iść razem jako przyjaciele – odparła Ania spokojnie. – Przecież to nie jest nic oficjalnego…
- Co za koszmar… - mruknęła Joasia, kręcąc głową. – Kiedy to wszystko tak się pokomplikowało? Jeszcze niedawno byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi, a teraz wszystko po kolei się chrzani…
- Nie przesadzaj…
- Anka, co ja mam robić? – zapytała bezradnie. – Chciałabym, żeby znowu było między nami jak dawniej. Sebastian jest dla mnie bardzo ważny, jest częścią mojego życia i nie chcę stracić jego przyjaźni, ale nie potrafię mu wytłumaczyć, że nigdy nie będę w stanie obdarzyć go głębszym uczuciem.
Sebastian stojący na korytarzu uśmiechnął się smutno do siebie, pokiwał głową i wolnym krokiem ruszył w kierunku kuchni.
- Nie przejmuj się tym tak bardzo – doradziła Ania, nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć przyjaciółce. – Z czasem wszystko się uspokoi i wróci do normy, zobaczysz – zapewniła.
- Powinnam teraz go wspierać, a zamiast tego wciąż dochodzi między nami do spięć – narzekała dalej Joasia. – Sama już nie wiem, czy to moja wina, czy jego, ale coś się zmieniło w naszych relacjach i to na gorsze. Chciałabym wiedzieć, jak to naprawić…
- Cierpliwości – powtórzyła Ania i uśmiechnęła się do przyjaciółki krzepiąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz