wtorek, 5 lipca 2011

5. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Kiedy się ocknęła, było jeszcze ciemno. Wciąż czuła działanie heroiny. Z trudem dotarła do łóżka i położyła się na wznak. Ogarnęło ją otępienie. Nie czuła właściwie nic. Leżała tak do rana, bez ruchu, bez jednej myśli.
Dotarcie do pracy na ósmą było nie lada wyczynem. Kiedy już doszła do siebie na tyle, by trzeźwo myśleć, zaczęła bardzo się bać. Przede wszystkim, że Sebastian coś zauważy, że się domyśli. W końcu nie było znowuż tak wiele możliwości zarażenia się HIV. Nie chciała nawet myśleć, co by się stało, gdyby poznał jej kolejną tajemnicę. Z drugiej jednak strony zdawała sobie sprawę, że ma problem. Nie była już tak naiwna jak kiedyś, za dużo narkomanów widziała w życiu - najpierw wśród swoich, potem w pracy. Zdawała sobie sprawę, że zawsze wszystko zaczynało się od jednej działki. Jedyną osobą, która wiedziała o jej nałogu była Ewa, ale ona także myślała, że ten problem już dawno mają za sobą. Joasia za nic nie chciała jej się przyznać, że znowu sięgnęła po heroinę. Była w stanie wyobrazić sobie reakcję siostry. Wiedziała, że znowu rzuciłaby wszystko, żeby tylko jej pomóc i nie chciała wywracać jej życia do góry nogami.
Działanie narkotyku jednocześnie ją kusiło i przerażało. Z jednej strony nie chciała już nic czuć, a z drugiej bała się tej emocjonalnej pustki. Poprzednim razem doszło do tego, że wszystkie najbliższe osoby przestały mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie, liczyła się tylko kolejna działka. Kiedy pomyślała, że tym razem oznaczałoby to także obojętność wobec Sebastiana, była gotowa wrzucić resztę heroiny do sedesu.
A jednak nie zrobiła tego. Zostawiła pozostałą część narkotyku w domu, chowając go głęboko w szafce między pościelą. Jednocześnie obiecywała sobie solennie, że już nigdy nawet nie spojrzy w kierunku heroiny, choć w głębi duszy wiedziała, ile jest warte słowo narkomana.
W pracy niemal od razu pokłóciła się z Sebastianem. Właściwie nie było nawet powodu, zdenerwował ją sam jego widok, a potem poszło już szybko. Po wymianie zdań nie miała nawet jak wyjść z biura. Musiała siedzieć grzecznie nad raportami, żeby nie dawać Staremu powodu. Od razu na myśl przyszła jej działka heroiny schowana w fałdach prześcieradła. Nie była teraz fizycznie uzależniona, więc nie odczuwała głodu, ale jej uwaga wciąż uciekała do narkotyku.
Późnym popołudniem zamyślona opuszczała biuro. Znowu cały dzień spędziła na wypełnianiu raportów, z tym że akurat teraz miało to najmniejsze znaczenie. Zaczynała się poważnie zastanawiać, dlaczego właściwie tak bardzo walczy o tę pracę. Od dawna nie wyglądała tak jak w jej marzeniach i zapewne nigdy nie miała już wyglądać.
Nie do końca świadoma, gdzie się znajduje, wpadła na kogoś, przemierzając korytarz. Podniosła głowę i stwierdziła, że tą osobą była Ania, która teraz gwałtownie od niej odskoczyła. Joasia przygryzła wargę, pierwszy raz od kilku tygodni patrząc przyjaciółce w oczy.
- Naprawdę tak się mną brzydzisz? – zapytała cicho, nim zdążyła to przemyśleć.
Przez chwilę czekała na odpowiedź, ale zaraz zrozumiała, że jej nie uzyska, więc po prostu wyminęła Anię i poszła do wyjścia.
Sebastian obserwował całą scenę z drzwi biura. Zmierzył tylko Ankę pogardliwym spojrzeniem i wrócił do siebie. Atmosfera zaczynała być coraz bardziej nieznośna, zarówno ta panująca na komendzie, jak i między nimi.
Znowu cały wieczór Aśka spędziła wałęsając się po okolicy. Bała się wracać do domu, bo tam czekała na nią heroina. Mimo wcześniejszych obietnic teraz była pewna, że nie zawaha się przed kolejną dawką. Najgorsze było to, że nie miała dokąd pójść. Wiedziała, że Sebastian przyjąłby ją z otwartymi ramionami, ale obawiała się kolejnych prób nakłonienia jej do związku.
W końcu postanowiła jednak pójść do przyjaciela. Otworzył jej, ledwie zapukała, zupełnie jakby na nią czekał. Widziała, że szczerze się cieszy z jej przyjścia. Kiedy przyniósł jej ulubione pierniczki i gorącą herbatę, poczuła się wreszcie spokojniejsza. Zupełnie jakby w tym mieszkaniu magiczna moc heroiny nie miała nad nią władzy.
- Przepraszam cię za dzisiaj – powiedziała ze skruchą, kiedy szklanka po herbacie była już pusta. – Powiedziałam mnóstwo niepotrzebnych słów.
- Ja też – westchnął Seba. – I to wszystko przeze mnie, nie powinienem na ciebie naciskać. Wiem, że poczułaś się osaczona…
- Przede wszystkim poczułam, że komuś naprawdę na mnie zależy – odparła cicho. – Tylko że trochę mnie to przeraziło.
- Perspektywa związku?
- Raczej… tego, że swoimi błędami mogę wpłynąć także na czyjeś życie. Wiesz, do tej pory z nikim nie byłam tak na poważnie. Nie licząc tych wszystkich bezsensownych, licealnych miłości.
- Nie chcę do niczego cię zmuszać – zapewnił Sebastian, nie do końca wiedząc, na ile zobowiązująco Joasia traktuje tę rozmowę.
- Co będzie, jeśli zarazisz się ode mnie? – zapytała kobieta spokojnie.
- Czy ja wiem? Chyba nic nie będzie, po prostu będziemy żyć dalej.
- Musielibyśmy naprawdę bardzo uważać…
Podniosła wreszcie wzrok i zauważyła podekscytowane spojrzenie Sebastiana. Wystraszyła się, nagle zdając sobie sprawę, że niechcący złożyła mu propozycję.
- Nie mówię, że pójdę z tobą do łóżka – zaznaczyła szybko, choć wiedziała, że w tym momencie jej słowa trafiają w próżnię.
- Chcę tylko, żebyś przestała uciekać – odparł Seba, patrząc jej głęboko w oczy. – Nie przypominaj mi na każdym kroku o niebezpieczeństwie. Pamiętaj, że jestem policjantem, wiem, jakie są w takich sytuacjach podstawowe środki ostrożności i wiem, że zawsze będzie jakieś ryzyko, nawet jeśli minimalne. Tylko że ja się tego nie boję, rozumiesz?
Aśka uśmiechnęła się, na wpół z rozbawieniem, na wpół z nadzieją.
- Czyli… - zaczęła ostrożnie.
- Czyli jakby jesteśmy razem? – wpadł jej w słowo Sebastian.
Najpierw przygryzła wargę, a potem nagle roześmiała się.
- Chyba nikt jeszcze nigdy nie zaczął związku w taki sposób – stwierdziła rozbawiona.
- Co w tym złego? Wszystko sobie wyjaśniliśmy, wiemy, na czym stoimy, więc żadne nie będzie czuło się zawiedzione – skwitował Seba, uśmiechając się z wyraźną radością.
Pochylił się nad nią i chciał pocałować, ale w ostatniej chwili uchyliła się. Wtulił więc tylko twarz w jej szyję.
Joasia znowu przypomniała sobie o heroinie, choć teraz w zupełnie innym kontekście. Poczuła, że powinna powiedzieć Sebastianowi, tylko że na to brakowało jej odwagi.
- Odpowiedz mi na jego pytanie? – zapytał nagle policjant.
Skinęła głową, ale odruchowo zrobiła się bardziej nieufna.
- W jaki sposób zaraziłaś się HIV?
Na moment przymknęła oczy, klnąc w duchu.
- Zupełnie jakbyś czytał mi w myślach – powiedziała cicho.
- Słucham?
- Właśnie myślałam, że powinnam ci to powiedzieć… - westchnęła ciężko. – Kiedyś ćpałam i to całkiem dużo. Zaraziłam się przez brudną strzykawkę.
Spojrzała na Sebastiana i stwierdziła, że przypatruje jej się z niedowierzaniem.
- Nie mieści ci się to w głowie, prawda? – zapytała z ponurą satysfakcją.
- Szczerze mówiąc tak… Teraz już przynajmniej wiem, dlaczego tak alergiczne reagujesz na dilerów.
- To oni wpieprzyli mnie w to bagno. Wiem, że nie powinnam nikogo o to obwiniać, w końcu sama się na to zdecydowałam, ale byłam jeszcze gówniarą i chyba do końca nie wiedziałam co robię. A oni żerują na naiwności, słabości…
- Najważniejsze, że masz to już za sobą – powiedział stanowczo Sebastian.
Kobieta pokiwała tylko głową, ale odwróciła wzrok. Teraz była już pewna, że musi ukryć przed Sebą swój postępek z poprzedniego wieczoru. Bała się, że ta informacja mogła rozbić ich świeżo rozpoczęty związek.
- Wyglądasz na zmęczoną – zauważył policjant, przyglądając się jej z uwagą.
W rzeczy samej tak właśnie było. Kilka ostatnich dni przeżyła w wielkim stresie, a nerwy wciąż jej nie opuszczały.
- Może zostaniesz u mnie na noc? – zaproponował.
- Wiesz, ja…
- Spokojnie, pościelę ci w gościnnym.
- Skoro tak… w porządku.
Nie chciała wracać do domu, zwłaszcza sama. Wiedziała, że pokusa może okazać się zbyt duża, a kolejna działka w ciągu zaledwie dwóch dni nie wróżyłaby za dobrze.
Pół godziny później leżała już w łóżku w pokoju gościnnym. Mimo zmęczenia wciąż nie spała, nasłuchując, co robi Sebastian. Dopiero kiedy w mieszkaniu zapanowała absolutna cisza, przymknęła oczy.
Zasnęła szybko, ale nie na długo. Zaraz obudziła się wyrwana z jakiegoś bliżej nieokreślonego koszmaru. Wstała. Najpierw poszła do łazienki, potem do kuchni. Nalała sobie szklankę wody i zaraz rzuciła jej się w oczy łyżka leżąca samotnie w zlewie. I znowu wszystko wróciło. Zdenerwowana odstawiła szklankę na stół, przy okazji wylewając połowę jej zawartości i niemal pobiegła na balkon.
Na dworze lał deszcz. Chłodne powietrze trochę ją orzeźwiło, ale nie mogło sprawić, żeby zapomniała o narkotyku.
Z rana obudził ją Sebastian. Uśmiechnęła się automatycznie i wstała bez zbędnych komentarzy.
- Chyba nie spałaś za dobrze? – zagadnął mężczyzna kilkanaście minut później.
Postawił przed Aśką kubek kawy i talerz z jajecznicą.
- Tak… jakoś nie mogłam spać – mruknęła.
- Ale chyba nie przejmujesz się już tym wszystkim?
- Nie, nie, po prostu tak wyszło.
Uśmiechnęła się z wysiłkiem i zabrała za jedzenie, dając Sebastianowi do zrozumienia, że nie ma ochoty na dalszą dyskusję.
Tego dnia wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko niej i w duchu była pewna, że gdyby nie tak pomyślne rozwiązanie „problemu” z Sebastianem, nie miałaby siły tego znieść. Już kiedy weszli na korytarz prowadzący do ich biura, zobaczyli pierwszą niespodziankę. Ekipa robiła właśnie generalną dezynfekcję w łazience, w związku z czym niemal w całym budynku rozprzestrzeniał się bardzo intensywny, nieprzyjemny zapach. Komisarze zgodnie postanowili to zignorować i przeszli do swojego biura. Niestety jednak ledwie zasiedli do raportów, nastąpił ciąg dalszy niespodzianki. W biurze pojawiła się Kaśka.
- Twój klucz do łazienki – powiedziała, kładąc przed Sebastianem niewielkie zawiniątko. – Teraz każdy będzie miał swój.
Potem spojrzała jeszcze znacząco na Aśkę i wyszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz