poniedziałek, 4 lipca 2011

4. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Tego wieczoru nie doszło między nimi do niczego, mimo że Sebastian jeszcze kilka razy próbował zbliżyć się do Joasi. Kobieta nie potrafiła mu stanowczo odmówić, więc wciąż stosowała uniki. W końcu stwierdziła, że musi iść do domu i zwyczajnie mu uciekła.
Następnego ranka na komendzie czuła się jeszcze gorzej niż zwykle. Po balu wszyscy byli lekko nieprzytomni, w związku z czym było bardzo cicho i spokojnie. Aśka krzątała się po biurze, rozmyślając. Sytuacja z Sebastianem sprawiła, że bardzo potrzebowała rozmowy z przyjaciółką. Chciała się wyżalić, poradzić, a tymczasem nie miała komu. Gdyby nie fakt, że musiała teraz uważać na każdy ruch, poszłaby błagać Starego o dzień wolny.
- Cześć partnerko – przywitał się Seba wesoło.
Joasia uśmiechnęła się z wysiłkiem. Widać było, jak bardzo jest przygnębiona.
- Gniewasz się na mnie? – zapytał mężczyzna zaniepokojony.
- Nie, skąd.
Sebastian jeszcze kilkukrotnie próbował nawiązać rozmowę, ale za każdym razem trafiał na opór. W końcu zrezygnowany pozwolił Aśce w milczeniu wypełniać raporty.
Tego popołudnia policjantka nie pozwoliła odwieźć się do domu. Wsiadła w autobus i pojechała do parku. Długo siedziała w swoim ulubionym miejscu nad rzeką. W końcu samotność zaczęła ją przygniatać, więc wyjęła komórkę i wybrała numer Ewy.
- Cześć siostrzyczko – usłyszała po chwili w telefonie. – Co tam słychać?
- A wiesz… dzwonię pogadać, stęskniłam się.
- Ja też… Ale nie mogę przyjechać wcześniej niż za dwa miesiące.
- Wiem, wiem – powiedziała szybko Aśka. – Powiedz, co tam robisz w tej Warszawie?
- Jak zwykle mnóstwo pracy – westchnęła. – Ale wiesz, ta agencja reklamowa jest naprawdę ekstra. Jak się sprawdzę, zaproponują mi stałą współpracę.
- To super – odparła natychmiast Joasia, siląc się na entuzjazm.
- No dobra, przecież słyszę, że coś jest nie tak – skwitowała Ewa. – Za dobrze się znamy. Opowiadaj.
- Widzisz… - westchnęła policjantka – powiedziałam prawdę Sebastianowi – wyznała.
- I jak zareagował?
- Czy ja wiem… nie jestem pewna, czy to do niego dotarło. Traktuje mnie tak jak wcześniej, mówi, że to nie ma dla niego znaczenia.
- No widzisz? – ucieszyła się Ewa. – Przez tyle lat powtarzałam ci, że tak będzie. Niepotrzebnie się martwiłaś.
- Tak… - mruknęła Joasia, umyślnie pomijając reakcję pozostałych.
- Jest coś jeszcze, prawda?
- On chyba chce… ode mnie czegoś więcej – powiedziała cicho policjanta.
Na moment zapadła cisza. Dla Ewy najwyraźniej także było to zaskoczeniem.
- W sensie… - zaczęła po chwili.
- Tak – mruknęła Joasia, nie dając jej skończyć.
- A ty? Jest jakaś chemia?
- Nie wiem – przyznała Aśka zrezygnowana. – Wiem tylko, że wiele się zmieniło. Nie jest już tak dobrze, kiedy jesteśmy razem. Często czuję się skrępowana w jego towarzystwie i jakoś tak… zdenerwowana?
- Asiu, musisz się po prostu zastanowić, czy chcesz dać mu szansę – stwierdziła spokojnie Ewa.
- Ale przecież tu nie chodzi o mnie. Nieważne, czego ja chcę. Ważne, że nie mogę z nikim być.
- Znowu zaczynasz… Aśka, jesteś normalną, pełnowartościową kobietą – powiedziała stanowczo Ewa, choć dobrze wiedziała, że przekonanie siostry graniczy z cudem. – Przestań wreszcie wciąż rozważać sprawy, na które nie masz żadnego wpływu i zajmij się tym, co naprawdę się liczy.
- Wcale mi nie pomagasz…
- Poczułabyś się dużo lepiej, gdybym ci powiedziała, żebyś sobie dała z nim spokój, prawda? – zapytała Ewa chytrze.
- Szczerze mówiąc… tak.
- W takim razie przykro mi, ale nie zrobię tego. Mogę ci za to powiedzieć, że problem nie leży ani w chorobie, ani w innych ludziach, tylko w tobie. Dopóki sama siebie nie zaakceptujesz, nie dasz sobie szansy, zawsze będziesz czuła się gorsza i nie zdołasz prowadzić normalnego życia.
- Przepraszam, muszę już kończyć.
Rozłączyła się, nie czekając na reakcję siostry. Wiedziała, że Ewa ma rację, ale trudno było jej to przyznać. Z jednej strony już tęskniła za Sebastianem, a z drugiej bała się kolejnego spotkania. Wiedziała, że w końcu będzie się musiała jasno określić.
Kiedy niespiesznie wracała do domu, jej myśli zeszły na nieco inne tory. Wciąż nie mogła zapomnieć wyrazu twarzy Ani, kiedy kilka tygodni wcześniej zabierała ją karetka. Już wtedy czuła, że ich przyjaźń stanęła pod wielkim znakiem zapytania, a teraz wiedziała, że było to z jej strony bardzo naiwne. Z przyjaźni, która łączyła je przez wiele lat, nie zostało nic. Teraz Ania patrzyła na nią z taką samą pogardą jak reszta.
Minęła jeden z najbardziej obleganych, młodzieżowych klubów, obserwując zbierających się powoli nastolatków. Za rogiem rzuciła jej się w oczy grupka chłopców, właściwie jeszcze dzieci. Po chwili zrozumiała, że trzech z nich okłada pięściami czwartego. Bez chwili zastanowienia podbiegła do nich, wyciągając broń. Nie miała oczywiście szans złapać całej trójki, ale jednego popchnęła stanowczo na ścianę. Podczas rutynowego przeszukania znalazła nóż i torebkę z białym proszkiem.
- Co my tu mamy – powiedziała, mrużąc oczy. Zdążyła już skuć chłopaka, który teraz siedział na ziemi i zadzwonić po patrol. – Czyżby heroina? Ile ty masz lat, co?
Chłopak nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać. Nie był naćpany, a Aśka w duchu stwierdziła, że wcale nie wygląda na narkomana. Podejrzewała, że to jeden z nowych handlarzy.
Patrol przyjechał w niecałe dziesięć minut. Aśka przekazała im zatrzymanego, a sama ruszyła w dalszą drogę do domu. Po drodze wstąpiła do sklepu po pół litra wódki. Zwykle nie piła, ale czasem po prostu tego potrzebowała.
Wieczór ciągnął się w nieskończoność. Joasia nie miała na nic ochoty. Bezmyślnie przełączała kanały w telewizorze, popijając drinka. Kiedy kilka minut po dziesiątej zadzwonił telefon, tylko wywróciła oczami. Poszła do przedpokoju, gdzie w kieszeni kurtki wibrowała jej komórka. Wyjęła ją, a przy okazji na podłogę wypadła torebka z białym proszkiem. Odebrała, podnosząc ją z ziemi.
- Co jest, Seba? – zapytała, zmierzając w kierunku kuchni.
- Nie obudziłem cię?
- No co ty. Stało się coś?
- Nie, właściwie to nie… - odparł powoli Sebastian.
Aśka natychmiast poczuła, że on także nie jest trzeźwy. Przyszło jej do głowy, że zwykle pili razem i zaraz ponownie za nim zatęskniła, jednoczone myśląc nad logiczną wymówką na wypadek, gdyby zaproponował spotkanie.
- Wiesz, chciałem cię przeprosić… – wyznał mężczyzna ze skruchą w głosie. – Nie powinienem tak wczoraj naciskać…
- Nic się nie stało – zapewniła szybko Aśka.
- Nie chciałem cię wkurzyć – kontynuował Sebastian. – Wiem, że się gniewasz…
- Wcale nie. Po prostu dużo się ostatnio działo, jestem zmęczona i… Nie chodzi o ciebie, naprawdę.
Kłamała bez zmrużenia oka. Nagle wszystko, co łączyło ją z Sebastianem przestało być aż tak istotne. Poczuła się nawet znużona tą dyskusją. Siedziała na kanapie, patrząc bezmyślnie w torebkę z narkotykiem.
- Może masz ochotę się spotkać? – zaproponował Seba nieśmiało.
- Wiesz, jestem zmęczona… Właściwie kładę się już spać.
- No dobrze, w taki razie nie będę ci przeszkadzać – powiedział, a w jego głosie Aśka wyraźnie usłyszała rozczarowanie. – Miłych snów.
- Dobranoc.
Odłożyła telefon na stolik, zastanawiając się, dlaczego nagle tak chłodno potraktowała Sebastiana. Nagle, nie wiedzieć czemu, wszystkie troski gdzieś zniknęły. Dopiero po chwili zrozumiała, co tak bardzo przyciąga jej uwagę.
Wszystko, co zrobiła w przeciągu kilku kolejnych minut, wydarzyło się zupełnie bez udziału jej świadomości. Wstała i poszła do kuchni. Tam odnalazła strzykawkę, wyjęła z szafki łyżkę, po czym wysypała na nią odrobię białego proszku z foliowej torebki. Podgrzała go nad palnikiem, a potem przygotowaną substancję przełożyła do strzykawki.
Wiele lat temu, jeszcze w liceum, była uzależniona od heroiny. Wszyscy jej szkolni przyjaciele prędzej czy później zaczęli brać, ona także. Zawsze sobie powtarzała, że nie jest uzależniona, że może wyjść z tego bagna, kiedy tylko zechce. Nigdy nie zniżyła się do poziomu innych ćpunek, które często spotykała. Nie prostytuowała się, żeby zarobić, nie używała też nigdy strzykawek innych narkomanów. Tak przynajmniej było na początku. Potem, kiedy uzależniła się fizycznie i dopadł ją narkotykowy głód, zapomniała o ostrożności. Pożyczyła strzykawkę od kumpla i kilka tygodni później dowiedziała się, że jest zarażona. To był dla niej olbrzymi cios. Miała dopiero osiemnaście lat. Wystraszona opowiedziała wszystko starszej o dwa lata siostrze i to ona pomogła jej wyjść na prostą. Po dziś dzień Joasia nie wiedziała, jakim cudem udało jej się skończyć z nałogiem.
Po tylu latach nie miała już na żadnych śladów po igle. Była pewna, że razem z nimi zniknął problem. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek pociągnie ją w stronę narkotyków. Szczerze ich nienawidziła, bo zniszczyły jej życie.
Teraz jednak, kiedy znowu zobaczyła heroinę, miała ją w rękach, znowu poczuła to co kiedyś. Przestało liczyć się wszystko wokół, ludzie, problemy, marzenia. Myślała tylko o jednym: żeby znowu poczuć tą beztroskę.
Nie miała żadnego problemu, żeby wkłuć się w żyłę. Zupełnie tak, jakby nie było tych lat przerwy. Już po kilku sekundach poczuła działanie narkotyku. Przygotowała sobie nieco zbył dużą działkę, zupełnie jak za dawnych lat, zapominając, że jej organizm odzwyczaił się od trucizny.
Wszystko jakby zwolniło. Serce waliło jej jak oszalałe i głowa była bardzo ciężka. Nie doszła nawet do kanapy, gdzieś po drodze straciła przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz