czwartek, 7 lipca 2011

6. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Ku wielkiemu zaskoczeniu Sebastiana, Joasia po prostu się roześmiała.
- To żałosne – stwierdziła, kręcąc głową. Nie sądziłam, że można tak nisko upaść. Zrobić ci kawę?
Policjant pokiwał głową, ale kiedy wychodziła z biura, odprowadzał ją nieco nieufnym spojrzeniem.
W kuchni Joasia znowu wpadła na Anię, co ostatnio zdarzało się coraz częściej. Tym razem jednak nie zastosowała uniku, nie spuściła nawet wzroku. Z podniesioną głową podeszła do szafki i włączyła czajnik.
- Jestem z ciebie naprawdę dumny – powiedział Sebastian, kiedy wieczorem oglądali razem film.
On siedział na kanapie, a Joasia leżała z głową na jego kolanach. Pogłaskał ją po włosach i uśmiechnął się.
- A to niby dlaczego? – zapytała, tłumiąc ziewnięcie.
- Bo znosiłaś ich dzisiaj z takim spokojem, byłaś naprawdę ponad to wszystko. Dawno cię takiej nie widziałem.
- Nie mogę przez całe życie dawać się tłamsić. A teraz mam powód, żeby walczyć o swoje.
Sebastian pocałował ją delikatnie w czoło, ale tym razem nie próbował sięgać ust. Było naprawdę miło i nie chciał psuć tej chwili.
- Za dwa tygodnie mamy wolne – podjął po chwili Seba, - masz już jakieś plany?
- Niespecjalnie – przyznała. – Szczerze mówiąc miałam ten tydzień spędzić w łóżku.
- A musi to być koniecznie twoje łóżko?
Zamarł, kiedy zrozumiał, jak to zabrzmiało. Aśka także na chwilę zamarła, ale kiedy spojrzeli na siebie, oboje się roześmiali.
- Chciałem w oryginalny sposób zaproponować ci wakacje – westchnął Seba, kiedy już się uspokoili. – Ale skoro już się zbłaźniłem, to może przejdziemy do rzeczy: pojedziesz ze mną nad rzekę?
- No jasne – odparła Joasia bez zastanowienia. – Nie mogę się już doczekać, kiedy choć na chwilę zmienię otoczenie.
- A zostaniesz dzisiaj u mnie? – zapytał łagodnie.
- Pewnie. Mam nadzieję, że tym razem dam ci spać…
- Nie martw się, mam mocny sen.
- Ale jakoś wczoraj słyszałeś, że wałęsam się po mieszkaniu…
- Kotku, tak trzasnęłaś drzwiami od balkonu, że wszyscy sąsiedzi cię słyszeli – zakpił Sebastian wyraźnie rozbawiony.
- Był przeciąg… - skłamała automatycznie.
Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie, ale nic nie powiedział. Z czułością głaskał Joasię po włosach.
- Myślisz, że to się kiedyś zmieni? – zapytała kobieta zamyślona. – Że jeszcze może być normalnie?
- Chodzi ci o pracę? – mruknął Seba, choć wcale nie potrzebował potwierdzenia. – Wiesz, Asiu…
- Tylko powiedz tak szczerze – przerwała mu, wyczuwając, że szuka wymówek.
- Szczerze… - westchnął policjant. – Jeśli ma być szczerze, to nie wiem. Na początku wydawało mi się, że to po prostu kwestia przyzwyczajenia, że za jakiś czas sobie odpuszczą, ale teraz powoli zaczynam w to wątpić.
- Kocham tę pracę i nie chcę z niej rezygnować. No a z drugiej strony męczyć się w takiej atmosferze przez następnych kilkanaście lat…
- Możemy się przeprowadzić i zacząć od nowa, jeśli chcesz – powiedział łagodnie Sebastian.
- Zawsze mnie śmieszyło, kiedy słyszałam takie teksty – odparła nieco lekceważącym tonem. – Nie można „zacząć wszystkiego od nowa”. To co było i tak na zawsze zostanie w nas. A nowe miejsce niczego nie zmieni. Tam też w końcu się dowiedzą i co wtedy? Znowu rzucimy wszystko i uciekniemy?
Urwała, wzdychając ciężko. Widać było, że chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Sebastian także milczał, nie do końca wiedząc, jaką powinien przyjąć taktykę.
- Poza tym – podjęła po chwili Joasia, - co nas właściwie łączy? Niby jesteśmy razem, ale trudno to nazwać związkiem. Poza tym przecież po jednym dniu nie możemy stwierdzić, czy naprawdę chcemy ze sobą być…
- Ja mogę – odparł Seba stanowczo. – Wiem, czego chcę. A poza tym, tworzymy normalny związek. Przede wszystkim jesteśmy przyjaciółmi i wierzę, że dzięki temu będziemy naprawdę szczęśliwi.
- Naprawdę jesteś gotowy zostawić dla mnie wszystko? A jeśli nigdy nie zechcę pójść z tobą do łóżka?
- To nie pójdziemy – mruknął policjant, uśmiechając się i bawiąc jej włosami.
- Będziemy musieli bardzo uważać… nie chcę, żebyś się zaraził – powiedziała Joasia, choć Sebastian znał już te ostrzeżenia na pamięć.
- Po prostu zastanów się, czy chcesz tu zostać, czy wolisz wyjechać – odparł, sprowadzając rozmowę na właściwy tor. – Na którekolwiek rozwiązanie byś się nie zdecydowała, jestem pewien, że będziemy szczęśliwi.
Aśka uśmiechnęła się i podniosła ostrożnie na łokciach. Sebastian pochylił się, jakby czytał jej w myślach. Kobieta przymknęła oczy, pozwalając się pocałować, jednak kiedy wyczuła rosnącą namiętność, powoli się odsunęła.
- Pójdę się położyć – oznajmiła odrobinę zakłopotana. – Miłej nocy.
Dopiero dwa dni później Joasia wróciła do siebie. Wydawało jej się, że jest teraz na tyle spokojna i silna, by wreszcie zrobić z narkotykami to, co powinno je spotkać już pierwszego dnia: spuścić w sedesie. Kiedy jednak wyjęła je z szafki, doszła do wniosku, że powinna odwieźć je na komendę jako dowód przeciwko zatrzymanemu chłopakowi. Położyła torebkę na szafce w przedpokoju i poszła wziąć kąpiel.
Kiedy pół godziny później wyszła z wanny, wszystko wyglądało dużo gorzej, zupełnie jakby nagle zdjęła różowe okulary. Związek z Sebastianem wydawał jej się kompletną bezmyślnością z jej strony. Prawie wpadła w panikę, kiedy wyobraziła sobie, jak by się czuła, gdyby Sebastian się zaraził. Zaczęła miotać się po mieszkaniu, imając się mnóstwa różnych czynności, z których żadnej nie miała siły dokończyć. W końcu wpadło jej w ręce zdjęcie, na którym była razem z Anią, jeszcze za czasów podstawówki.
- To jakiś koszmar – szepnęła sama do siebie. – Przecież to Anka, nic nie może zniszczyć naszej przyjaźni.
Całkowicie pewna swoich słów sięgnęła po telefon i wybrała numer Ani. Kobieta odebrała już po pierwszym sygnale.
- Słucham? – zapytała chłodno.
- Mogłybyśmy się spotkać? – poprosiła Joasia. – Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła i że się boisz, ale ja…
- Jak mogłaś ukrywać przede mną coś takiego? – zaatakowała ją Anka. – Uważasz się za moją przyjaciółkę, ale nic sobie nie robisz z niebezpieczeństwa, na które mnie naraziłaś.
- Przecież ja bardzo uważam, nic nie mogło się stać…
- Masz stuprocentową pewność? – zapytała jadowicie. – Nie.
- Bałam się, jak zareagujesz…
- Jesteś zwykłą egoistką – powiedziała Anka stanowczo.
- To nieprawda… Proszę cię, daj mi szansę wyjaśnić…
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Przecież jesteśmy przyjaciółkami… Naprawdę chcesz to zniszczyć?
- Ty to zniszczyłaś – odparła, akcentując oddzielnie każde słowo.
- Ale Aniu…
Nie zdążyła już nic więcej powiedzieć. W telefonie usłyszała urywany dźwięk, świadczący o zakończonej rozmowie. Rzuciła komórkę na kanapę, czując, że łzy napływają jej do oczu.
Przepłakała resztę wieczoru, rozpamiętując wszystko co najgorsze. Sytuacja z Anią bardzo ją przybiła. Wreszcie przejrzała na oczy, zdając sobie sprawę, że ich przyjaźń jest już naprawdę zakończona. Nawet kiedy na wyświetlaczu dzwoniącego telefonu zobaczyła imię Sebastiana, trudno jej było opanować histerię.
- Dzwoniłam do Ani – wyznała, szlochając, ledwie mężczyzna zapytał o powód jej roztrzęsionego głosu. – Powiedziała, że zniszczyłam naszą przyjaźń, że jestem egoistką…
- Spokojnie, kochanie, ona nie jest tego warta – powiedział Seba łagodnie, starając się o jak największą wiarygodność. – Jeśli odwróciła się od ciebie w takiej sytuacji, to nie ma za kim płakać.
- Ale ona ma rację, przecież ja naprawdę zachowałam się jak egoistka… Bałam się, że wszyscy się ode mnie odwrócą, ale przecież mieli prawo wiedzieć…
- Asiu, przestań to wreszcie roztrząsać. Ty wszystko zrobiłaś dobrze, to ona nie wytrzymała tej próby.
- Boję się, że któregoś dnia ty także stwierdzisz, że to zbyt duże ryzyko – wyznała w końcu Joasia, dławiąc się łzami.
- Nie ma takiej możliwości – odparł spokojnie Sebastian. – Bo ja cię naprawdę kocham, rozumiesz?
- Ja ciebie też…
- Chcesz, żebym przyjechał?
- Nie, poradzę sobie. Dziękuję ci.
Rozłączyła się nieco uspokojona. Strata przyjaciółki bolała ją strasznie, ale wciąż powtarzała sobie, że teraz ma kogoś bliskiego i już nie będzie taka samotna.
Niestety przykre wydarzenia tego wieczoru okazały się zbyt wyczerpujące dla jej słabej psychiki. Idąc do kuchni, zauważyła na szafce torebkę z heroiną. Zaraz zaczęła przeklinać się w duchu, że nie pozbyła jej się, kiedy miała wystarczająco siły. Nie chciała się do tego przyznać, ale w duchu wiedziała, że teraz jest już za późno.
Kilka krótkich minut starego schematu i działka była gotowa. Tym razem wkłucie się w żyłę wymagało więcej wysiłku, bo ręce drżały jej niesamowicie. Kiedy wreszcie się udało, niemal natychmiast poczuła ogarniający ją spokój. Mniejsza niż poprzednio działka pozwoliła jej się rozluźnić, ale jednocześnie zachować świadomość. Mogła pójść do łóżka i nieco oszołomiona rozkoszować się spokojem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz