piątek, 8 lipca 2011

7. W świecie nie istnieje cień, który byłby bardziej cieniem od innych

Przez cały następny dzień utrzymywał się jej fatalny nastrój. Sebastian był przekonany, że to za sprawą rozmowy z Anią i kilkakrotnie próbował ją pocieszyć.
- Jesteś kochany – powiedziała za którymś razem, chcąc po prostu uciąć dyskusję. – Dziękuję…
- Wcale cię nie przekonałem, prawda? – westchnął Seba, odkładając długopis na nietknięte raporty.
- To nie chodzi o przekonanie… - mruknęła Joasia zmęczonym głosem. – Gdybym cię zostawiła, poczułbyś się lepiej po stwierdzeniu, że nie byłam ciebie warta?
- Niezbyt – przyznał.
- Więc widzisz.
- Nie lubię, jak jesteś taka przygaszona…
- Tęsknię za Anką – odparła Aśka, nie patrząc na Sebastiana. – Mamy tyle wspólnych wspomnień… Przykro mi, że to już koniec. Mogłam z nią pogadać o wszystkim…
- Ze mną też możesz – przerwał jej Seba.
- Tak…
Umilkła, czując, że ją obserwuje. Nieco nerwowym ruchem odgarnęła z czoła niesforne kosmki i sięgnęła po długopis, chociaż ręce za bardzo jej drżały, by mogła cokolwiek napisać.
- Wydaje mi się, że coś przede mną ukrywasz – powiedział nagle Sebastian.
Z trudem przełknęła ślinę, próbując przywołać na twarz jak najmniej podejrzaną minę.
- Każdy ma jakieś tajemnice – odparła pół żartem, pół serio, ale zabrzmiało to bardzo poważnie.
- Jeśli masz jakieś problemy…
- Nieważne – przerwała mu stanowczo. – Co z naszymi wakacjami? Powiesz mi coś więcej?
Wyjazd zbliżał się wielkimi krokami. Większość czasu poza pracą Joasia spędzała u Sebastiana, a każda noc w jej własnym mieszkaniu kończyła się kolejną działką heroiny. Tuż przed wyjazdem zużyła ostatnią porcję proszku i kiedy partner po nią podjechał, wciąż jeszcze nie doszła do siebie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, obserwując, jak Aśka wrzuca swoją bluzę na tylne siedzenie.
- Jasne – mruknęła.
Wsiadła szybko do samochodu, bojąc się, że zobaczy jej zwężone źrenice. Czuła, że heroina znowu zaczęła przejmować nad nią kontrolę, zupełnie jak przed laty. W nocy nie mogła się powstrzymać przed kolejną dawką. Wiedziała, że znowu się uzależniła.
- Pobudka – usłyszała nad uchem głos Sebastiana.
Zaskoczona podniosła wzrok i stwierdziła, że stoją gdzieś na leśnym parkingu.
- Co jest grane? – zapytała, odpinając powoli pas.
- Jesteśmy już za Radomiem – odparł Seba, uśmiechając się łagodnie. – Spałaś trzy godzinki.
Aśka wysiadła z samochodu, czując na twarzy krople deszczu. Odgarnęła włosy i zaspana spojrzała na Sebastiana.
- Zaraz… - zaczął, mrużąc oczy. – Aśka… przecież ty jesteś naćpana – stwierdził szczerze zaskoczony.
- Nie żartuj! – zaprotestowała natychmiast, udając zbulwersowanie. – Za kogo ty mnie uważasz?
Sebastian przyjrzał się jej uważnie.
- Przepraszam – powiedział w końcu, - nie wiem, co mi przyszło do głowy.
Kobieta odwróciła się bez słowa.
Po krótkim postoju ruszyli dalej. Sebastian bardzo się starał, żeby poprawić panującą atmosferę. Czuł się winny, bo był pewien, że to przez jego wspomnienie o narkotykach aura wspólnego wyjazdu wypadała niezbyt pozytywnie.
Nim dojechali na miejsce, był już późny wieczór. Rozstawili namiot, zjedli prowizoryczną kolację i niemal bez słowa położyli się spać.
Następnego ranka dały o sobie znać objawy głodu narkotykowego. Najpierw potworne zimno i dreszcze, potem silne bóle żołądka, aż wreszcie wymioty. W warunkach pola namiotowego dolegliwości były jeszcze bardziej uciążliwe. Sebastian kilka razy proponował Joasi wizytę u lekarza, ale nie chciała go słuchać. Odnosił wrażenie, że nie jest do końca świadoma, co się z nią dzieje. Seba prawie się do niej nie odzywał. Był już niemal pewien, że jego podejrzenia są jednak słuszne, ale robienie wyrzutów i prawienie morałów w tym momencie nie miało wielkiego sensu.
Dopiero wieczorem następnego dnia sytuacja nieco się poprawiła. Aśka wciąż nie czuła się dobrze, ale zaczynała już kontaktować na tyle, by próbować ukryć przed Sebastianem symptomy. Czuła jednak, że jest na to stanowczo za późno.
Kiedy minęła północ, Sebastian nadal nie wracał do namiotu. Siedział samotnie nad brzegiem rzeki, rozmyślając o przyszłości. Nie potrafił nawet zezłościć się na Aśkę, choć szczerze jej nie rozumiał. Kiedy przysiadła nieśmiało obok niego, ani drgnął.
- Jesteś zły – stwierdziła przyciszonym głosem. – Rozumiem.
- Okłamałaś mnie – odparł. – Powiedziałaś, że to już przeszłość, że skończyłaś z tym, a kiedy zapytałem cię o to przedwczoraj, byłaś oburzona.
- Może to i dobrze. Przynajmniej nie wpakujesz się w coś, co od początku pozbawione było sensu.
- I znowu zaczynasz – powiedział Seba, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Nie potrafisz normalnie ze mną rozmawiać? Cokolwiek by się nie stało, wszystko sprowadzasz do jednego: że nie powinniśmy być razem. Tak bardzo tego nie chcesz? W porządku, nie będę cię zmuszał.
Aśka spojrzała na niego zaskoczona i wystraszona. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
- Przecież ja nie chciałam…
- Więc jak mam to rozumieć? – zapytał mężczyzna, wpatrując się intensywnie w partnerkę.
Pod wpływem jego spojrzenia spuściła wzrok.
- Po prostu boję się, że prędzej czy później mnie zostawisz. Nie jestem przyzwyczajona do bycia z kimś… - wyznała.
- Aśka – zaczął Sebastian, siląc się na spokojny ton, - tak dalej być nie może. Ja nawet nie chcę wiedzieć, skąd miałaś te narkotyki i jak długo je bierzesz. Powiem tylko jedno: musisz mi przysiąc, że nigdy więcej ich nie tkniesz. Nigdy.
- Kiedy jestem z tobą, nie potrzebuję ich. Tylko jak wracałam sama do domu, jakoś…
- Przysięgnij – nalegał Seba.
- Przysięgi nic nie znaczą… Ja naprawdę chcę z tym skończyć, ale wiem, że sama nie dam rady.
- Nie jesteś sama. Tylko zacznij wreszcie mówić mi prawdę.
Joasia uśmiechnęła się zakłopotana i nieśmiało położyła głowę na jego ramieniu.
- Nie chciałam cię okłamać – mruknęła po chwili. – Naprawdę, tylko… wiesz, po heroinie świat wygląda zupełnie inaczej.
- Zamykamy już ten rozdział – powiedział stanowczo Sebastian. – Więcej nie będę o tym wspominać.
Urlop minął im w niezwykle miłej atmosferze. Aśka powoli uczyła się dzielenia z kimś każdej chwili. Dni mijały powoli na wspólnym pływaniu i długich rozmowach, aż w końcu nadeszła niedziela.
- Musimy jutro wyjechać z samego rana – mówił Sebastian, wyciągając się na trawie. – Przy odrobinie szczęścia zdążymy jeszcze wyspać się przed pracą.
- Może pójdziemy na spacer? – zaproponowała Joasia, narzucając na strój kąpielowy cienki podkoszulek.
- Ok, pokażę ci śliczne miejsce.
Zaprowadził ją na niewysokie, płaskie wzgórze po drugiej stronie rzeki. Między drzewami stał nieduży, kamienny dom, od wielu lat już opuszczony.
- Chciałabym mieszkać w takim miejscu – powiedziała kobieta zamyślona. – Tu jest cudownie…
- Podoba ci się? Myślałem, że wolisz raczej miejskie życie – odparł Seba, siadając na zwalonym pniu drzewa.
- Kiedyś tak było… Chyba zaczynam się starzeć – zaśmiała się.
Sebastian obserwował, jak podchodzi do budynku i zagląda przez wybite okno do środka.
- Gdyby tak to odremontować, byłby piękny dom – zagadnął.
- Już jest piękny…
- Widzisz, Asiu, właściciel tego miejsca chce to wszystko sprzedać. Ten dom od lat stoi pusty i nikt nie chce go kupić.
Policjantka odwróciła się natychmiast, patrząc na Sebastiana z zaskoczeniem. Przygryzła nerwowo wargę.
- Powiedz słowo – dodał po chwili, - a będzie nasz.
Uśmiechnęła się, choć widać było, że nie wie, co powiedzieć. Przeczesała ręką włosy, ponownie obrzucając spojrzeniem dom.
- Bardzo tego chcę – powiedziała w końcu, patrząc Sebastianowi w oczy.
Chwilę później decyzja naprawdę zapadła. Jeszcze tego samego popołudni Seba skontaktował się z właścicielem posesji i ustalił szczegóły transakcji.
- Nie chcę już wracać do Krakowa – wyznała Joasia, kiedy wieczorem siedzieli nad brzegiem rzeki. – Nawet na chwilę.
- Jeśli chcesz, zostań tu – odparł Seba po chwili zastanowienia. – Zatrzymasz się w jakimś pensjonacie, a ja za kilka dni wrócę. Rozmówię się ze Starym, zajmę się kwestią naszych mieszkań, spakuję najpotrzebniejsze rzeczy.
- Nie pogniewasz się?
- Pod jednym warunkiem…
- Że nie tknę prochów – odgadła Aśka. – Nie tknę, obiecuję.
- Więc załatwione.
- A mógłbyś… przekazać coś ode mnie Ani?
- Co takiego? – zapytał Sebastian szczerze zaintrygowany.
Joasia podała mu zgięty kawałek papieru, który do tej pory trzymała w dłoni.
- Ja nie potrzebuję tego, żeby pamiętać – powiedziała.
Pocałowała Sebastiana w policzek i poszła do namiotu. Mężczyzna rozprostował zawiniątko i rozpoznał zdjęcie, które zawsze stało u Asi na szafce: dwie kilkunastoletnie dziewczynki ubrane w schludne sukienki obejmowały się i uśmiechały zapewne przekonane, że ich przyjaźń przetrwa wszystko. Wtedy jeszcze nie wiedziały, z jaką łatwością zniszczy ją los.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz