piątek, 4 maja 2012

11. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

- Matka dzwoniła – mruknęła nastolatka. – Mówiła, że przyjedzie do nas o piątej, bo chce porozmawiać z Aśką…
- Może ja spróbuję do niej zadzwonić – westchnął Seba.
Niestety jedyną odpowiedzią była poczta głosowa. Sebastian spojrzał bezradnie na Kalinę.
- Pojechała do żony naszej ofiary – powiedział, jakby to miało coś zmienić. – Mamy niewiele czasu, żeby zakończyć tą sprawę…
- Pójdę już do domu – odparła dziewczyna. – Jak Aśka wróci…
- Wiesz co, zaczekaj tu – mruknął Seba. – Pojadę po nią.
Kiedy dwadzieścia minut później komisarz zaparkował przed domem na obrzeżach miasta, od razu rozpoznał samochód asystentów. W środku dostrzegł zarys sylwetki Joasi i jej jasne włosy.
- Masz wyłączony telefon – powiedział, wsiadając do auta asystentów.
Aśka spojrzała na niego, unosząc brwi.
- Pewnie mi się rozładował – odparła obojętnym tonem.
- Kalina przyjechała na komendę, szukała cię.
Kobieta natychmiast zmieniła swoje nastawienie. Natychmiast przyszła jej do głowy setka najczarniejszych myśli.
- Mówiła, co się stało? Daj mi telefon, muszę do niej zadzwonić – powiedziała podenerwowana.
- Dzwoniła do niej wasza matka – mruknął Seba, podając partnerce swoją komórkę. – Chce z tobą porozmawiać, ma przyjść o piątej.
Aśka spojrzała na telefon. Było dwadzieścia po czwartej. Niezdecydowana zaczęła stukać kciukiem w obudowę telefonu.
- Właściwie co tu jeszcze robisz? – odezwał się Seba po chwili namysłu. – Rozmawiałaś z jego żoną?
- Tak, ale wydaje mi się, że coś kręci. Chciałam porozmawiać z dziećmi… No wiesz, ta starsza dziewczynka ma pięć lat, może coś by mi powiedziała. Ale ponoć wciąż jest u dziadków. Adresu podać mi nie chciała i zaczęła jeszcze bardziej kręcić. Chciałam ją poobserwować, pomyślałam, że może z czymś się zdradzi. No ale teraz… - westchnęła. – Muszę jechać do domu.
Nie miała ochoty na ponowne spotkanie z matką, ale obawiała się, że jeśli będzie jej unikać, kobieta narobi jej problemów. Bądź co bądź, to ona była prawną opiekunką Kaliny i Joasia podejrzewała, że jej nagła wizyta może mieć z tą kwestią coś wspólnego.
- To jedź, ja tu zostanę – zadeklarował natychmiast Sebastian.
Joasia spojrzała na niego. Przez moment znowu zobaczyła w nim przyjaciela zawsze gotowego do pomocy, ofiarującego wsparcie. I zupełnie tak jak kiedyś miała ochotę zwierzyć mu się ze swoich obaw i lęków.
- To cześć – mruknęła z nagłym chłodem w głosie, przywracając samą siebie do rzeczywistości.
Seba z cichym westchnieniem przesiadł się do swojego samochodu i obserwował, jak Joasia odjeżdża. Znowu poczuł się przybity panującym między nimi napięciem.
Kiedy Aśka zaparkowała pod swoim blokiem, matki jeszcze nie było. Postanowiła zająć się czymś do jej przyjścia, żeby rozmyślaniami jeszcze bardziej się nie nakręcać. Zadzwoniła do Kaliny, prosząc, by została na komendzie, aż do jej przyjazdu i zabrała się za prasowanie.
Niecałe piętnaście minut później do uszu policjantki dotarł dźwięk dzwonka. Ze złością odstawiła żelazko i ruszyła do drzwi.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytała chłodno, otwierając matce.
- Porozmawiać o Kalinie – odparła kobieta. – To moja córka i mam prawo…
- Twoja córka? Teraz sobie o tym przypomniałaś? Gdzie byłaś przez ostatnie lata?
Joasia czuła, że irytacja zaczyna brać nad nią górę. Wyszła na korytarz i z hukiem zamknęła drzwi. Nie chciała, by matka postawiła choć jeden krok w jej mieszkaniu.
- Nie zapominaj, że to ja mam prawo opieki nad nią – przypomniała kobieta, uśmiechając się z wyższością.
- Ona nie chce z tobą mieszkać, nie rozumiesz? Zawiodłaś ją w obrzydliwy sposób, kiedy najbardziej ciebie potrzebowała.
- Mówisz o niej czy o sobie? – szydziła dalej.
Aśka zmrużyła oczy.
- Nigdy cię przy mnie nie było, więc jak mogłaś mnie zawieść? – odparła lodowatym tonem.
- Widzę, że nie chcesz ze mną rozmawiać – zauważyła kobieta. – W takim razie sprawą zajmą się odpowiednie służby.
Odwróciła się na pięcie i z godnością zeszła po schodach. Aśka jeszcze przez chwilę stała na klatce, trzęsąc się ze złości. W końcu jednak zdała sobie sprawę, jak fatalnie to rozegrała i postanowiła swoje uprzedzenia odłożyć na bok, przynajmniej chwilowo. Przekręciła klucz w zamku i zbiegła po schodach.
Matkę dogoniła na ulicy. Złapała ją za ramię i zmusiła do zatrzymania.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytała wprost.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Przestań się bawić w te gierki. Gdyby zależało ci na tym, żeby Kalina z tobą zamieszkała, nie przychodziłabyś z tym do mnie. Obie dobrze to wiemy.
- Masz rację – oświadczyła niespodziewanie kobieta. – Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
Joasia zmierzyła matkę uważnym spojrzeniem. Czuła, że cokolwiek powie, z całą pewnością nie przypadnie jej to do gustu.
- Od pewnego czasu mam przyjaciela – powiedziała kobieta, na co Aśka mimowolnie prychnęła. – Żyję w luksusie, na jaki zasługuję. I nie zamierzam z tego rezygnować.
- Do rzeczy – warknęła policjantka.
- Kazimierz ma syna, Karola. Przepisze na mnie połowę swojego majątku, jeśli moja córka zostanie jego żoną.
Aśka roześmiała się mimowolnie. W pierwszym momencie naprawdę pomyślała, że jej matka żartuje. Sam pomysł wydawał jej się absurdalny.
- Karol jeździ na wózku i Kazimierz obawia się o jego przyszłość. Oczywiście jego żoną może zostać Kalina, ale pomyślałam, że może zechcesz ją zastąpić.
- Jak śmiesz… - zaczęła Joasia, z trudem dobierając słowa. – Jak możesz w ogóle proponować mi coś takiego?
Była tak zszokowana, że nie potrafiła nawet się zezłościć. Ogarnęła ją dziwna rozpacz. W duchu zdawała sobie sprawę, jak trudną decyzję będzie musiała podjąć.
- Obie dobrze wiemy – kontynuowała matka, - że nie będę miała żadnego problemu ze zmuszeniem Kaliny do ślubu. To, że tu jestem, to tylko moja dobra wola. Zastanów się, masz tydzień na podjęcie decyzji.
Joasia stała jak skamieniała, odprowadzając matkę wzrokiem. Dopiero po chwili otrząsnęła się z otępienia. W tej chwili tylko jedno było pewne: musiała pojechać po Kalinę.
Od razu postanowiła, że nie powie siostrze prawdy. Nie brała nawet pod uwagę, że mogłaby przystać na propozycję matki, ale obawiała się reakcji Kaliny. Z całą pewnością łatwiej było załatwić sprawę za jej plecami.
- Powiesz mi wreszcie, czego chciała? – pytała po raz kolejny Kalina, kiedy kilkadziesiąt minut później jechały w stronę domu.
- Nic nowego – kłamała konsekwentnie Joasia.
- Nie wmówisz mi, że przyszła tak bez powodu…
- Chce, żebyś się do niej przeprowadziła – odparła policjantka nieco zniecierpliwionym tonem. – Ale ją spławiłam.
Kalina zmierzyła siostrę spojrzeniem, ale nic już nie powiedziała. Wyglądało na to, że postanowiła odpuścić.
Im bliżej były swojego bloku, tym bardziej Joasia była nerwowa. Podświadomie odczuwała dziwne napięcie i dopiero przecznicę od domu zdała sobie sprawę, czym jest spowodowane. Na niebie widniały kłęby ciemnoszarego dymu, a tuż obok nich przejechał na sygnale wóz strażacki.
- Boże, nie wyłączyłam żelazka – wyszeptała z przerażeniem.
Przyspieszyła, ale choć pod blokiem zatrzymała się już chwilę później, niczego nie mogło to zmienić. Z okien na pierwszym piętrze buchał dym i ogień, a strażacy próbowali uniemożliwić mu rozprzestrzenienie się na inne piętra.
Przez kilkadziesiąt kolejnych minut siostry obserwowały walkę z ogniem, która ostatecznie zakończyła się sukcesem. Joasia na drżących nogach podeszła do strażaka, którego znała z pracy.
- To twoje mieszkanie? – zapytał, zauważywszy jej minę.
- Tak…
- Przykro mi, ale niewiele się ostało… Będzie w całości do remontu.
- Tam był mój pies… - wyszeptała Joasia, patrząc na kolegę błagalnie.
- Naprawdę mi przykro…
Aśka spuściła wzrok, starając się za wszelką cenę powstrzymać łzy.
- Jeszcze nie wiemy, co było przyczyną pożaru… - zaczął powoli strażak.
- Żelazko – powiedziała Joasia cicho. – Nie wyłączyłam żelazka.
Odeszła od strażaków i gapiów i przysiadła na murku. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. Nie docierały do niej pocieszające słowa sąsiadek ani oskarżycielski głos dozorcy. Otrząsnęła się, dopiero kiedy Kalina przytuliła się do niej delikatnie.
- Wszystko będzie dobrze – powiedziała cicho, odruchowo chcąc pocieszyć młodszą siostrę. – Nie przejmuj się.
Kalina nie odpowiedziała. Pogłaskała ją delikatnie po włosach i siedziała obok bez słowa, chcąc samą obecnością okazać jej wsparcie.
Pół godziny później pod blokiem przyjaciółki pojawiła się Ania, którą o zaistniałej sytuacji poinformowała jak zwykle zorientowana Kaśka. Zabrała obie siostry do swojego mieszkania, tłumacząc spokojnym tonem, że na wszystkie formalności będzie jeszcze czas.
Tego wieczoru w mieszkaniu u Ani panowała grobowa atmosfera. Joasia wcale nie przejęła się zrujnowanym mieszkaniem, ale jej myśli wciąż mimowolnie wracały do Bryzy. Kalina z kolei rozmyślała o tajemniczej wizycie matki, w której upatrywała pośredniej przyczyny pożaru. Mimo że siostry nocowały w jednym pokoju, nie odezwały się do siebie ani słowem, pogrążone w ponurych myślach.
Kiedy następnego ranka Joasia pojawiła się na komendzie, miała wrażenie, że wydarzenia poprzedniego popołudnia to tylko jeden wielki koszmarny sen, który z rzeczywistością nie miał nic wspólnego. Ania próbowała ją namówić, żeby została w domu i odpoczęła, ale kobieta nie chciała jej słuchać. Nikomu nie powiedziała o tym, co się stało, ale przykra wiadomość i tak obiegła komendę lotem błyskawicy. Ostatni o tragedii dowiedział się Sebastian, którego uświadomiła Ania. Niestety ze względu na niezręczną sytuację między nim i Joasią, nie wiedział, jak się do niej odezwać i koniec końców ani słowem nie wspomniał o pożarze.
- Muszę dzisiaj wcześniej wyjść – powiedziała kobieta, kiedy zegar na ścianie wskazał drugą. – Nauczyciel Kaliny wezwał mnie do szkoły.
Była to szczera prawda i Joasia bardzo była ciekawa, co takiego zmalowała jej siostra, jednak w skutek przeżyć z minionego popołudnia nie czuła się na siłach, by tego dnia zmierzyć się z kolejnym problemem. Już rano ostrzegła Kalinę, żeby przekazała nauczycielowi, że pojawi się u niego dopiero następnego dnia.
Wymówka okazała się strzałem w dziesiątkę, bo Sebastian natychmiast zdeklarował się, że będzie kryć ją przed Starym. Tak więc Joasia wzięła kurtkę i pojechała do mieszkania Ani, gdzie miała zostać razem z Kaliną na czas remontu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz