poniedziałek, 21 maja 2012

13. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Do tymczasowego lokum Joasia wróciła razem z Anią kilka minut po siedemnastej. Obie były w zaskakująco dobrych nastrojach – mimo niezbyt lekkiej pracy przebywanie wśród przyjaciół sprawiło im przyjemność. Niestety tuż za progiem czekała na nie niemiła niespodzianka. Ania już po pierwszym kroku wdepnęła w kałużę, a Joasia z nietęgą miną podniosła z podłogi pogryzione tenisówki Kaliny.
- Zupełnie o nim zapomniałam – mruknęła przepraszającym tonem.
Anka tylko westchnęła. Wiedziała, że mieszkanie z Joasią nie będzie sielanką, ale w końcu była jej przyjaciółką. Nie miała wyjścia.
- Pójdę z nim na spacer – mruknęła Joasia, biorąc szczeniaka na ręce.
- Chyba już za późno – zauważyła Ania. - Wiesz co… lepiej coś zjedzmy. I opowiesz mi, czego chciał ten polonista Kaliny.
Ania miała na temat wypracowania dokładnie takie samo zdanie jak Joasia: było jedynie skutkiem wyobraźni nastolatki. Obie ustaliły, że drążenie tematu i wypytywanie Kaliny o opowiadanie byłoby bezsensowne.
- Nawiasem mówiąc, to ciekawe, że Kalina tak nagle zainteresowała się aktorstwem – powiedziała Ania, nalewając przyjaciółce zupę jarzynową. – Nie sądzisz?
- Nigdy wcześniej nie grała w żadnych przedstawieniach – przyznała Joasia. – Ale cieszę się, że ma jakieś zainteresowania. Co prawda wolałabym, żeby się uczyła, ale sama wiesz, jak jest…
- Może zostanie aktorką? – Ania uśmiechnęła się do swoich myśli. – Też kiedyś o tym marzyłam…
- Powinna pomyśleć o jakiejś pewnej pracy – westchnęła Joasia. – W tych czasach kobieta musi umieć o siebie zadbać, zapewnić sobie życie na przyzwoitym poziomie. A aktorstwo to fajne hobby, ale…
- Wiesz, że zachowujesz się jak matka? – zapytała Ania z uśmiechem.
Joasia westchnęła cicho. Przypomniała sobie o rozmowie z matką. Zostało już niewiele czasu, żeby jakoś załatwić kłopotliwą sprawę.
- Ktoś musi – odparła w końcu.
Kiedy trzy dni później mieszkanie zostało odremontowane, Joasia i Kalina wróciły do siebie. Ania musiała przyznać, że bardzo jej ulżyło. Awantury między siostrami zaczynały narastać, a ona nie miała siły ich wysłuchiwać. Wolała współczuć przyjaciółce na odległość.
Tego samego dnia Joasia wróciła do pracy i dopiero na widok stosu raportów na biurku przypomniała sobie o sprawie, którą mieli rozwiązać. Pomyślała o młodym dilerze, który przez ich nieporadność mógł zostać skazany na wieloletnie więzienie.
- Nie martw się – zagadnął Seba, jakby czytał w jej myślach, - sprawa zakończona. To żona ofiary wynajęła mordercę, nasz diler nie miał z tym nic wspólnego.
- Skąd wiesz? – zdziwiła się kobieta.
- Poszedłem twoim tropem i udało mi się porozmawiać z córką.
Uśmiechnął się do partnerki, chcąc wybadać, czy nie wróciła do uporczywego milczenia. Odpowiedziała mu tym samym, więc odetchnął z ulgą.
- Świetnie się spisałeś – pochwaliła go. – Miałam straszne wyrzuty sumienia, że zostawiłam tą sprawę rozgrzebaną…
- Ostatecznie nie bez powodu – zauważył Seba. – Zresztą, nie mówmy o tym. Sprawa zamknięta, nareszcie.
Aśka opadła na swój fotel i zakręciła się, wodząc wzrokiem po biurze. Miała wrażenie, jakby minęło wiele tygodni, odkąd znalazła się w nim ostatnim razem.
- Macie sprawę – oznajmił niespodziewanie Kamil, pojawiając się w drzwiach. – Jedźcie na Akacjową, nasi czekają na was przy wysypisku śmieci.
Komisarze wymienili się niechętnymi spojrzeniami. Miejsce zdarzenia mówiło samo za siebie: mieli kolejne morderstwo.
- Słyszałaś o nowym pomyśle Starego? – zagadnął Sebastian, kiedy siedząc w samochodzie próbowali przedrzeć się przez zakorkowane ulice w centrum miasta. – Pobił sam siebie…
- A co takiego wymyślił? – zapytała Joasia zaintrygowana.
Raptem kilka dni nieobecności sprawiło, że nie była na bieżąco w sprawach komendy. Przyzwyczaiła się już, że tam sytuacja zmieniała się niemal z godziny na godzinę. Była bardzo zadowolona, że Sebastian mógł jej zdać relację i pomyślała, że to kolejna korzyść z pogodzenia się z partnerem.
- Stwierdził, że za mało się integrujemy – powiedział mężczyzna ze złośliwym uśmieszkiem. – Ponoć zrobił rozeznanie i na innych komisariatach ekipy są bardziej zgrane.
Jego mina mówiła wyraźnie, co o tym myśli. Zresztą, zdanie Joasi było podobne.
- Dobrze, że on nie wie, jak by się integrujemy po pracy – zakpiła. – No dobra, ale co w związku z tym?
- Postanowił zorganizować spotkanie integracyjne – westchnął Sebastian. – Stwierdził, że to będzie świetna okazja do zacieśnienia więzi, no i poznania nowej osoby w zespole – dodał znaczącym tonem.
- No tak, Maciek nie ma partnerki – przypomniała sobie Joasia. – Wiadomo coś więcej? Kiedy zaczyna pracować?
- Myślałem, że zapytasz raczej o imprezkę…
- Dobra, nie drocz się, tylko mów – ponagliła go wyraźnie zaciekawiona.
- No więc nowa partnerka Maćka nazywa się Aneta… jakaśtam. Ponoć ma pracować od przyszłego tygodnia. No a imprezka jest w sobotę, uwaga… u Starego.
Joasia wytrzeszczyła oczy.
- Znaczy w domu? – upewniła się.
- No… to ma być grill, więc pewnie bardziej w ogrodzie…
Kobieta spiorunowała przyjaciela spojrzeniem. W całym tym przedsięwzięciu nie podobał jej się tylko jeden element: pomysłodawca. Stary jeszcze nigdy nie zrobił nic, z czego byłaby zadowolona i jakoś trudno jej było uwierzyć, że tym razem może być inaczej.
Z zadumy wyrwał ją dźwięk telefonu. Była pewna, że to któryś z asystentów ma zamiar trochę ich pogonić, bo w korkach stali już prawie godzinę, jednak na wyświetlaczu pojawił się zupełnie inny numer.
- Czego chcesz? – warknęła do matki.
Sebastian rzucił jej zaskoczone spojrzenie, ale zignorowała to.
- Podjęłaś już decyzję? – zapytała kobieta przesłodzonym głosem.
- Tak: możesz mnie pocałować w dupę – oświadczyła Joasia najspokojniej, jak tylko mogła.
- W takim razie jeszcze dziś zabieram Kalinę do siebie.
Aśka chciała już coś odpowiedzieć, ale matka rozłączyła się.
- Cholera – mruknęła policjantka pod nosem.
- Co jest? – zapytał czujnie Sebastian.
Kobieta nawet na niego nie spojrzała pogrążona we własnych myślach. Zdawała sobie sprawę, że nie mogła tego gorzej rozegrać.
- Aśka, co się dzieje? – ponaglił ją Seba.
Spojrzała na niego z wahaniem. Nie chciała nikomu mówić o propozycji, którą złożyła jej matka. Sama dziwnie się z tym czuła i nie była pewna, jak zareagują przyjaciele.
- Matka nie daje mi spokoju – mruknęła.
Zdawało się, że Sebastian zamierza drążyć temat, ale Joasia dostrzegła policyjne koguty i odwróciła jego uwagę. Mocno spóźnieni dotarli wreszcie na miejsce.
Oboje spodziewali się ciała porzuconego gdzieś między odpadkami, przywiezionego najprawdopodobniej razem z pozostałą zawartością jakiegoś kontenera. Tymczasem Kaśka poprowadziła ich na obrzeża wysypiska i wskazała rozkopaną ziemię po drugiej stronie ogrodzenia.
- Nic nie rozumiem – przyznała Joasia. – Miało być ciało na wysypisku…
- Coś wam się pomieszało – skwitowała asystentka. – Złomiarze znaleźli zakopaną trumnę i zadzwonili po nas.
Joasia uniosła brwi, ale bez słowa przeszła za Sebastianem przez dziurę w siatce. Adam w pewnym oddaleniu i palił papierosa. Komisarze od razu do niego podeszli.
- Macie szczęście – oznajmił zamiast powitania, - już zamierzałem się zbierać. Czekam na was ponad godzinę.
- Korki – odparł krótko Seba. – Dlaczego właściwie nas wezwali? Mamy trumnę, mamy ciało, pewnie jakiś nielegalny pogrzeb.
- Niezupełnie – powiedział tajemniczo lekarz.
- Adam, konkrety, naprawdę… - mruknęła Joasia nieco zniecierpliwiona.
- Ofiara ma w dość charakterystyczny sposób pokaleczone dłonie i połamane paznokcie.
Komisarze jednocześnie zmarszczyli brwi, a potem wymienili się spojrzeniami. Pierwsza odezwała się Aśka.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała ostrożnie.
- Prawdopodobnie żyła, kiedy ją zakopano – oświadczył lekarz.
Na moment zapadła cisza. Cała trójka myślała o tym samym: o sprawie zamkniętej wiele lat temu z braku dowodów.
- Nie sądzę, żeby to miało jakikolwiek związek… - zaczęła Joasia.
- Słuchajcie, żadne z nas nie pracowało, kiedy toczyła się tamta sprawa – przerwał jej Adam, przydeptując obcasem niedopałek papierosa. – Także możemy tu sobie stać i gdybać do jutra. A ja trochę się spieszę.
Włożył ręce do kieszeni i zrobił kilka kroków w stronę ulicy, ale zatrzymał go głos policjantki.
- Nic więcej nam nie powiesz? – poirytowała się. – Zostawiasz nas z wielkim znakiem zapytania?
- Ciało zaczęło się już rozkładać – odparł Adam, wzruszając ramionami, - więc sam nie wiem nic więcej. Postaram się zdążyć z sekcją na jutro.
Joasia westchnęła ciężko, pozwalając lekarzowi odejść. Nie lubiła takich spraw, samych niewiadomych. W dodatku cała ta aura śmierci…
- Rzucę na to okiem – mruknął Seba.
Aśka skrzywiła się i niechętnie poszła do techników, ale i oni nie uraczyli jej szczegółami. Podobnie jak Adam, obiecali uwinąć się szybko z raportem i wrócili do pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz