środa, 2 maja 2012

10. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

- To jakiś koszmar – mówiła Joasia, kiedy wieczorem spotkała się z Anią. – Nie mamy szans zakończyć tej sprawy. Jak mamy to zrobić, skoro w ogóle ze sobą nie rozmawiamy?
Ania zerknęła na przyjaciółkę, ale nie odpowiedziała. Dorzuciła do sałatki kawałki kurczaka i zaczęła szukać przyprawy.
- Jestem prawie pewna, że ten chłopak jest niewinny – kontynuowała Joasia, zdając sobie sprawę, że Ania nie zamierza się odezwać. – Ale nie mam pojęcia, co o tym myśli Sebastian. Przecież nie mogę sama podjąć decyzji…
- I naprawdę najbardziej cię bolą trudności w pracy? – zapytała Ania z wyraźnym powątpiewaniem.
- Chodzi o to, że nasze prywatne sprawy nie powinny przekładać się na pracę – odparła Aśka, nie patrząc jednak na przyjaciółkę. – Gdyby Stary się dowiedział, że stoimy w miejscu z powodu swoich prywatnych nieporozumień…
- Aśka, ile lat my się znamy, co? – przerwała jej Ania z lekkim zniecierpliwieniem. – Przede mną nie musisz udawać. Możemy przejść od razu do rzeczy. Tak więc zastanów się jeszcze raz i mów, co jest grane.
Joasia zawahała się przez moment. Nie była pewna, czy powinna wracać do tematu ślubu, a tym bardziej wyjawiać, że Sebastian maczał palce w jego odwołaniu. Bądź co bądź sprawa była dość delikatna i w łatwy sposób można było jeszcze bardziej namieszać. Jednak z drugiej strony… Jak rozmawiać szczerze, pomijając istotne fakty?
- Sebastian przyznał mi się, że rozmawiał z Rafałem o małżeństwie, no i…
- I wspólnie uznali, że małżeństwa są do chrzanu? – wpadła jej w słowo Ania. – Tak też myślałam.
Nie wyglądała ani na zaskoczoną, ani na zdenerwowaną. Wyglądało na to, że temat ślubu zdążyła już przeboleć. Aśka z nieco zbyt dużym zapałem zabrała się za krojenie papryki; kilka sporych kawałków wylądowało na podłodze.
- Pokłóciłaś się z nim przez nasz ślub? – zapytała Anka, chcąc postawić sprawy jasno.
- Uważasz, że to było w porządku? – odparła Aśka, nie tracąc pewności siebie. – Miał być waszym świadkiem, pomagał w przygotowaniach… A przede wszystkim był naszym przyjacielem.
- Wciąż jest. I Rafała, i moim, i twoim, chociaż chwilowo nie chcesz się do tego przyznać.
- Nie wiem, co się z nim ostatnio dzieje, nie poznaję go – mruknęła Joasia przygnębiona. – Wydawało mi się, że poważnie myśli o życiu, o związkach… A nie, żeby się tylko prześlizgnąć po najmniejszej linii oporu.
- Może to tylko maska? – podsunęła Ania. – Może chce się w ten sposób bronić przed zranieniem? Wiesz, że też miał kilka nieudanych związków. Rafał mówił, że kiedyś był nawet zaręczony.
- Każde z nas ma jakieś przykre wspomnienia – odparła Joasia, której to tłumaczenie wcale nie przekonywało. – To nie powód, żeby rozpieprzać komuś ślub.
- Może dobrze się stało? Może wcale nie byliśmy na to gotowi?
- Słucham? – zdziwiła się Aśka, natychmiast zapominając o papryce. – To znaczy, że rezygnujecie ze ślubu?
- Najważniejsze jest to, że się kochamy i jesteśmy razem szczęśliwi, nie sądzisz? A po ślubie czy bez ślubu…
- Nie wierzę, w to co słyszę… Anka, przecież ty zawsze chciałaś stanąć przed ołtarzem i…
- Życie się zmienia i my także – odparła Ania, uśmiechając się lekko. – Trzeba być elastycznym.
Aśka pokręciła głową z niedowierzaniem. Miała wrażenie, że z całej czwórki pozostała jedyną normalną.
- Poza tym, Asiu, nie wiem dokładnie, jak to było – kontynuowała Ania, wracając do głównego tematu rozmowy. – Nie sądzę, żeby Seba namawiał Rafała do czegokolwiek. Pewnie uskuteczniali te swoje rozmowy przy piwku i meczyku – zakpiła. – Seba powiedział nieopatrznie kilka słów za dużo i stało się. Tak bywa, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
- On nie widzi w tym nic złego, rozumiesz? – upierała się Aśka.
- Tego pewnie nigdy się nie dowiesz. Powinnaś z większym dystansem traktować to, co mówią ci faceci. Zresztą, kurczę… Ja przeszłam nad tym do porządku dziennego, a ty nie potrafisz? Kłócisz się z Sebą z powodu mojego ślubu, podczas gdy ja i Rafał jesteśmy szczęśliwi? Zastanów się…
- Nie chodzi o ślub, tylko o całokształt – warknęła Joasia.
- Wyrażaj się nieco precyzyjniej…
- Powiedział, że cały czas myśli o tamtym… - mruknęła, ale Ania uniosła tylko brwi, nic nie rozumiejąc. – No o tym, jak mnie podglądał…
Anka nie zdołała powstrzymać chichotu.
- Co w tym zabawnego? – zdenerwowała się Aśka.
- Sposób, w jaki to mówisz – odparła Ania, nadal rechocząc. – Gdybyś mogła, skazałabyś go na dożywocie…
- Żebyś wiedziała – warknęła Joasia, obrzucając przyjaciółkę wściekłym spojrzeniem.
- Aśka, czemu ty się tak złościsz? Jest fajną, atrakcyjną kobietą, a Seba bądź co bądź jest tylko facetem… Miał prawo się zakochać.
Joasia wypuściła z dłoni nóż, którzy uderzył o podłogę tuż obok jej stopy. Podniosła go szybko, chcąc zatuszować swoje zdenerwowanie, ale Ania już i tak chichotała bez kontroli.
- Wszyscy powariowaliście – burknęła Asia. – Jesteście siebie warci. Po cholerę ja ci to w ogóle mówię?
- Oj, no już dobrze, nie denerwuj się – powiedziała Anka ugodowym tonem, zauważając, że Joasia naprawdę jest zła. Objęła przyjaciółkę ramieniem i uśmiechnęła się. – Może i kiepsko się do tego zabrał, ale sama pomyśl… Ty i Seba. Fajna perspektywa, prawda?
- Nie – odparła Aśka, zrzucając z siebie ramię przyjaciółki. – Ja i Seba to fatalne zestawienie, to po pierwsze. A po drugie, kto tu mówi o zakochaniu? Temu idiocie tylko jedno w głowie!
- Może faktycznie nie wyraził tego najlepiej, ale…
- Anka, on nie może zapomnieć o tym, jak wyglądałam nago – powiedziała Joasia dobitnie. – To nie ma nic wspólnego z żadnymi wyższymi uczuciami. Znamy się sześć lat i nic, kompletnie nic. Nagle, kiedy zobaczył mnie nago, w cudowny sposób się zakochał, tak? Niesamowity zbieg okoliczności…
Ania nagle zrozumiała, dlaczego Joasia w tak emocjonalny sposób podeszła do sprawy.
- Przykro ci, że wcześniej cię nie zauważał – powiedziała cicho.
- Ja kompletnie nic nie czuję do Sebastiana – odparła Aśka, ale Ania natychmiast wyczuła, że trafiła w sedno. – Chodzi tylko o to, że potraktował mnie jak przedmiot. I wcale nie czuję się z tym dobrze.
Odłożyła nóż na stół, dorzuciła paprykę do sałatki i wstała.
- Pewnie z czasem zaczniemy znowu ze sobą rozmawiać – dodała po chwili smutnym głosem. – W końcu nie możemy bez końca tak milczeć, pracując razem… Ale po tym co zaszło między nami, już raczej nie wrócimy do przyjaźni.
Uśmiechnęła się smutno do Ani i sięgnęła po miskę z sałatką. Nic więcej już nie dało się powiedzieć.

Wkrótce okazało się, że Joasia miała rację. Czas mijał, a jej stosunku z Sebastianem powoli się poprawiały. Stopniowo przestawali się kłócić, a zaczynali normalnie rozmawiać. Wciąż czuć było wyraźne napięcie i niechęć, ale dla dobra prowadzonych śledztw musieli się jakoś porozumiewać.
Wrzesień przyniósł pewne zmiany także w innych kwestiach. Kalina rozpoczęła drugi rok nauki w liceum, a Joasia już od pierwszego dnia roku szkolnego męczyła ją pytaniami o przygotowania do matury. Ku przerażeniu policjantki, nastolatka zupełnie nic sobie z tego nie robiła. Zamiast skupiać się na nauce, zapisała się do kółka teatralnego.
- Spędza w szkole zdecydowanie więcej czasu niż w zeszłym roku – mówiła Joasia, przygotowując sobie kawę. – I bardzo bym się z tego cieszyła, gdyby nie fakt, że nie ma to nic wspólnego z nauką do matury.
- Trochę demonizujesz – odparła Ania, ziewając. – Nauka nie jest w życiu najważniejsza, a poza tym Kalina ma jeszcze dwa lata do matury.
- Muszę jutro iść do jej szkoły – mruknęła Aśka niezbyt entuzjastycznie. – Kalina przekazała mi wiadomość od nauczyciela polskiego, ponoć musi ze mną pilnie porozmawiać. Już się boję, co ona znowu zmalowała…

Tego samego popołudnia komisarzy odwiedził w biurze prokurator. Minę miał niewesołą.
- Czas zamknąć sprawę – poinformował policjantów, siadając w fotelu i zakładając nogę na nogę. – Ślusarczyk zostanie oskarżony o morderstwo.
- On tego nie zrobił – powiedzieli komisarze jednocześnie.
Wymienili się pełnymi niechęci spojrzeniami i ponownie przenieśli wzrok na prokuratora.
- Niestety dowody wskazują na coś innego – odparł mężczyzna bezlitośnie.
- Proszę dać nam jeszcze trochę czasu – Joasia nie dawała za wygraną. – Znajdziemy prawdziwego sprawcę…
- Od miesiąca nie ruszyliście ze sprawą i nie sądzę, żeby to się nagle zmieniło – powiedział prokurator złośliwie.
- Chce pan skazać niewinnego człowieka na więzienie? – próbował dalej Seba. – Przecież panu także zależy na odkryciu prawdy…
- Potrzebujemy tylko trochę więcej czasu… - dodała Joasia.
- Macie czterdzieści osiem godzin – oświadczył prokurator, wstając z fotela. – I ani minuty dłużej.
Mężczyzna wyszedł z biura szybkim krokiem, zostawiając komisarzy w nie najlepszych nastrojach. Jeszcze przez kilka długich minut siedzieli w milczeniu, zastanawiając się, czy dodatkowe dwie doby w ogóle na coś się przydadzą.
- Pojadę do żony Łapickiego – powiedziała w końcu Aśka i nie czekając na reakcję partnera, wyszła z biura.
Sebastian odprowadził ją wzrokiem i westchnął ciężko. Nie przychodziło mu do głowy nic, co mogłoby popchnąć sprawę do przodu. Ślusarczyk bynajmniej nie wzbudził jego sympatii i najchętniej wsadziłby go do więzienia na ładnych parę lat, ale na pewno nie na tyle, ile groziło mu za morderstwo. Poza tym to oznaczało, że prawdziwy zabójca wciąż jest na wolności, zagrażając kolejnym osobom.
- Jest Aśka? – głos młodej dziewczyny wyrwał Sebastiana z zadumy.
Komisarz podniósł wzrok i natychmiast rozpoznał Kalinę z bardzo przygnębioną miną.
- W terenie – odparł Seba.
Kalina opadła na krzesło i westchnęła. Takie zrezygnowanie było u niej naprawdę niespotykane.
- Nie odbiera telefonu – mruknęła, bawiąc się nerwowo komórką. – Myślałam, że będzie tutaj…
Seba rzucił okiem na plecak szkolny, leżący na podłodze obok krzesła. Wszystko wskazywało na to, że Kalina przyjechała na komendę od razu po lekcjach. Pojawiała się w tym miejscu bardzo rzadko, więc Sebastian od razu domyślił się, że musiała mieć ku temu istotny powód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz