poniedziałek, 12 listopada 2012

64. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Zamyślona skierowała się w stronę przystanku. Celowo wybrała dłuższą drogę. Chciała odetchnąć świeżym powietrzem i pomyśleć w spokoju. Czuła, że powinna jak najszybciej powiadomić Sebastiana o ciąży. Bądź co bądź byli razem, więc to dotyczyło także i jego. Trudno było jednak przewidzieć, jak zareaguje i Joasia wcale nie miała ochoty tego sprawdzać.
Skręciła w główną ulicę i z daleka zobaczyła ludzi wybiegających z jednego z budynków. Instynktownie przyspieszyła i zaczęła biec w tamtym kierunku. Szybko zrozumiała, że intuicja jej nie zawiodła. Z budynku, który okazał się bankiem, wybiegło trzech zamaskowanych sprawców. Joasia machinalnie wyciągnęła broń.
- Stać, policja! - zawołała.
Już chciała oddać strzał w powietrze, kiedy jeden ze sprawców odwrócił się i bez ostrzeżenia wycelował prosto w nią. Odległość była zbyt duża na oddanie precyzyjnego strzału, jednak mężczyźnie udało się trafić. Joasia upadła na ziemię, czując ostry ból w kolanie. Zanim jednak zdążyła choć spojrzeć w kierunku rany, otoczyli ją ludzie. Ktoś się nad nią pochylał, ktoś inny dzwonił po karetkę; a ona ściskała w dłoni broń, mając tylko naiwną nadzieję, że ból w kolanie jest wynikiem upadku, a nie postrzału.
Ani na chwilę nie straciła przytomności. W karetce dostała środki przeciwbólowe, ale tak naprawdę nie poczuła wielkiej różnicy. W wyniku przypływu adrenaliny prawie nie odczuwała bólu. Obserwowała poczunania ratowników, którzy pochylali się nad jej nogami, ale nie miała odwagi o nic spytać. Wiedziała, co oznacza postrzał w kolano i wolała żyć w nieświadomości tak długo, jak tylko się da.
Została przewieziona na oddział ratunkowy miejskiego szpitala. Miała wrażenie, że nikt specjalnie się nią nie interesuje, choć nie było tłumu pacjentów. Jedna pielegniarka stała tuż za łóżkiem, ale nie raczyła odpowiedzieć na żadne z pytań policjantki. W końcu Joasia straciła cierpliwość i usiadła. Noga nie wyglądała wcale tragicznie. Spodnie były co prawda pokrwawione, ale kolano zabezpieczone opatrunkiem przedstawiało się całkiem normalnie. Podejrzewała jednak, że miałaby na ten temat inne zdanie, gdyby nie działanie środków przeciwbólowych.
W końcu drzwi do pomieszczenia otworzyły się i stanęło w nich dwóch lekarzy. Na starszego mężczyznę Joasia ledwie spojrzała. Całą jej uwagę przykuła kobieta, wkładająca właśnie rękawiczki. Policjantka na chwilę zapomniała o wypadku i lęku o nogę, jednak pytania lekarki szybko sprowadziły ją na ziemię.
- Przyjmuje pani jakieś lekarstwa? - powtórzyła, nie doczekawszy się odpowiedzi za pierwszym razem nie.
- Nie. Ale jestem w ciąży.
Kobieta zamarła wpatrzona w policjantkę. Na ułamek sekundy ich spojrzenia spotkały się i Joasia była pewna, że nie ma to nic wspólnego z wyjawioną przed chwilą informacją.
- Zróbcie pani prześwietlenie - powiedziała po chwili lekarka. - Tylko szybko.
Joasia w milczeniu poddała się badaniom. Bardzo się bała wyniku. Widziała już takie wypadki i doskonale znała konsekwencje. Powtarzała sobie w duchu, że jeszcze nic nie jest przesądzone, ale miny lekarzy mówiły same za siebie.
Po badaniu została przewieziona do sali i na kilka minut została sama. Starała się skupić na czymś innym, ale było to trudne. Przez chwilę chciała zadzwonic do Sebastiana, ale zaraz sobie uświadomiła, że nie ma torebki. Poza tym nie była wcale pewna, czy chce go widzieć. Od kilku dni jego towarzystwo działało jej na nerwy, a współczujące spojrzenia i puste słowa nie mogłyby jej pocieszyć.
Drzwi sali otworzyły się i do środak weszła młoda lakarka. Tym razem była sama. Podeszła do łóżka i usiadła na stołku, mierząc policjantkę uważnym spojrzeniem.
- Dziękuję - powiedziała.
Przez chwilę Joasia milczała, a potem uśmiechnęła się lekko.
- Poznała mnie pani? - zdziwiła się.
- Tylko po głosie - przyznała lekarka.
Aśka miała wrażenie, że kobieta chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jednak tego nie zrobiła. Zapadła niezręczna cisza. Okoliczności w jakich się poznały było co najmniej nieprzyjemne i obie wolałyby o nich zapomnieć.
- Zrobiliśmy dokładne badania - powiedziała po chwili lekarka, zmieniając tym samym temat. - Kula uszkodziła torebkę stawową kolana. Musimy operować.
Joasia odwróciła wzrok. Nie brzmiało to dobrze nawet dla laika.
- Nie będę pani okłamywać - kontynuowała lekarka, - to nie jest prosta operacja. Ale zrobimy wszystko, żeby pani pomóc.
- Będę normalnie chodzić? - zapytała Joasia spokojnie. - Proszę mi powiedzieć prawdę.
- Nie mogę niczego pani zagwarantować...
- Pani doktor, jestem policjantką. Jeśli nie wrócę do pełnej sprawności, nie będę mogła pracować.
- Rozumiem - zapewniła lekarka. - Jednak więcej będę mogła powiedzieć dopiero po operacji. Proszę być dobrej myśli.
Za namową lekarki Joasia jednak powiadomiła Sebastiana. Operacja miała być przeprowadzona natychmiast, więc komisarze nie mieli okazji porozmawiać. Joasia wiedziała jednak, że kiedy się obudzi, Seba będzie przy niej. Nie była pewna, czy ta myśl ją pociesza, czy denerwuje, ale w głębi duszy czuła, że łatwiej będzie jej znieść złe wieści, przytulając się do jego ramienia.
Sebastian tego dnia także miał wolne. Próbował spędzić z Joasią trochę czasu, ale powiedziała, że chce się w końcu wyspać. Dlatego kiedy dowiedział się o wypadku, do którego doszło w centrum miasta, był trochę zaskoczony. Nie był to jednak najlepszy moment na wyjaśnianie okoliczności. Pojechał prosto do szpitala, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, w jakim stanie jest Joasia.
Na szpitalnym parkingu spotkał Anię. Wyglądała na wyjątkowo naburmuszoną. Szła szybkim krokiem z rękami schowanymi w kieszeniach i mamrotała coś pod nosem.
- Co ty tu robisz? - zapytał Seba na jej widok. - Kto cię powiadomił?
- O czym? - zdziwiła się Ania.
- No o Aśce. Została postrzelona.
- Jak to? Co z nią?
W drodze na oddział chirurgii Sebastian opowiedział koleżance wszystko, czego dowiedział się w krótkiej rozmowie z partnerką. Nie mogli jednak porozmawiać ani z Joasią, ani z lekarzam, bo operacja już trwała. Ania postanowiła dotrzymać komisarzowi towarzystwa i zaczekać z nim pod salą.
- Właściwie co robiłaś w szpitalu? - zagadnął Seba po kilkudziesięciu minutach milczenia.
- No mamy tę sprawę usiłowania gwałtu - mruknęła Ania niechętnie. - Ofiara jest tutaj lekarką.
- Rozpoznała sprawcę?
- W zasadzie niewiele nam powiedziała. Twierdzi, że nie widziała jego twarzy. A dzisiaj w ogóle nie mogłam z nią porozmawiać, ponoć była bardzo zajęta - dodała policjantka z ironią.
- Aśka mówiła, że była w szoku. Faktycznie może za wiele nie pamiętać.
Anka wzruszyła ramionami. Sebastian przez chwilę przyglądał się jej z uwagą, ale w końcu uznał, że tak naprawdę niewiele go ta sprawa obchodzi. Zwłaszcza w obecnej sytuacji.
Było już późne popołudnie, kiedy w końcu z sali zaczęli wychodzić lekarze. Młoda szatynka zatrzymała się przy komisarzach, rozwiązując czepek. Na widok Ani uśmiechnęła się odrobinę.
- Pan Sebastian? - zapytała. - Operacja się udała - dodała, nie czekając na odpowiedź. - Pani Asia niedługo powinna się obudzić.
- Co z jej kolanem? - zapytał Seba, nie tracąc czujności.
- Na pewno konieczna będzie rehabilitacja, ale jestem dobrej myśli.
- Czy możemy w końcu porozmawiać? - wtrąciła się Ania, a Sebastian wyczuł w jej głosie chłód. - Szukałam pani kilka godzin. Chciałabym w końcu wyjaśnić sprawę gwałtu.
- Przepraszam, obowiązki - odparła lekarka, nie tracąc przynajmniej pozornie pogody ducha. - Oczywiście zapraszam do gabinetu.
Sebastian trochę zaskoczony obserwował, jak kobiety oddalają się w stronę schodów. Ania zawsze była niezwykle delikatna, a sposób, w jaki zwróciła się do lekarki był co najmniej dziwny. Nie wspominając już o tym, jak nietaktowne było wspominanie o gwałcie w jego obecności. Mężczyzna nie mógł pozbyć się wrażenia, że w tej sprawie jest jakieś głębsze dno.
Joasia obudziła się niecałe pół godziny później. Sebastian siedział przy niej zamyślony. Kiedy zauważył, że otworzyła oczy, uśmiechnął się. Kobieta natychmiast zarzuciła go pytaniami i długo nie chciała uwierzyć, w jego zapewnienia o pomyślnym przebiegu operacji. W końcu odpuściła nadal święcie przekonana, że coś przed nią ukrywa. Postanowiła sobie w duchu, że przy najbliższej okazji porozmawia z lekarką i dowie się wszystkiego dokładnie.
- Kalina wie? - zapytała w końcu Joasia, uświadamiając sobie, że ona i Zuzia zostały same.
- Anka miała zaraz do niej pojechać. Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą.
- Cholera, wybrałam sobie najmniej odpowiedni moment - mruknęła zrezygnowana.
- Dlaczego? - zdziwił się Seba. - Żaden moment nie jest dobry...
Joasia spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Z trudem powstrzymała się od ironicznego uśmiechu, ale przecież Sebastian nie mógł wiedzieć, jak bardzo nie na rękę jest jej pobyt w szpitalu. Nie chciała zostawiać Kaliny i Zuzi samych, w dodatku musiała rozmówić się z Błażejem, a wiedziała, że na razie nie ma mowy o wypisie.
- Chodzi o naszą sprawę - westchnęła w końcu. - Ciężko się zapowiada, nie chcę cię z tym zostawiać samego.
- Daj spokój, dam sobie radę. Zresztą, niedługo do nas wrócisz.
Tym razem Aśka nie powstrzymała się od pełnego kpiny uśmiechu. Była to jedna z tych rzeczy, które i u Sebastiana, i u Ani najbardziej ją denerwowały. Trudno było porozmawiać z nimi szczerze, kiedy chodziło o jej zdrowie. Uwielbiali ją chronić, kłamać pod pretekstem działania dla jej dobra. Nienawidziła tego, że w pewnych sprawach nie może mieć do nich zaufania.
Kilka minut po osiemnastej w sali ponownie pojawiła się lekarka, którą Joasia pamiętała z parku. Wyprosiła delikatnie Sebastiana i usiadła na stołku obok policjantki.
- Przepraszam, że nie przyszłam wcześniej - zaczęła. - Mamy dziś sądny dzień.
Joasia pokiwała głową. Chciała zapytać o kolano, ale słowa jakoś nie mogły przejść jej przez gardło.

2 komentarze:

  1. Super część :) Czekam na kolejny i może na jakąś miniaturkę? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że akcja powoli się rozkręca! Co niezmiernie mnie cieszy! Część świetna. Niewątpliwie wprowadzenie nowej postaci urozmaici całość opowiadania. Zachowanie Anki zaskakujące, jeśli nie wręcz tajemnicze. To już nie jest ta sama miła, życzliwa policjantka z pierwszych epizodów tej historii intryguje mnie to, dlaczego tak się dzieję? Bezwzględnie istnieje jakaś przyczyna, lecz jaka? Ot i zagadka, a ja lubię podobne łamigłówki. Podoba mi się postać tej lekarki. Chciałabym dowiedzieć się o niej bliższych szczegółów. Mam nadzieję, że ten wątek okaże się interesujący, bo wstęp jest bardzo dobry. Jeśli natomiast chodzi o uwagi krytyczne, to przestał mi się podobać Sebastian. Wyjątkowo irytujący, przynajmniej na tę chwilę. Jakby, zbyt bezbarwny, mały ptaszek na tle ogólnej całość. Oj potrafisz mnie zaintrygować...

    OdpowiedzUsuń