sobota, 10 marca 2012

2. Kwestia zaufania

Panująca cisza była wręcz nie do zniesienia, zwłaszcza dla Joasi. Nigdy nie lubiła przedłużającego się milczenia, a w chwilach stresu było wyjątkowo denerwujące. Zaczynał ogarniać ją coraz większy niepokój, potęgowany coraz późniejszą porą. Jakoś nie mogła wyobrazić sobie nadchodzącej nocy. Temperatura zaczynała się obniżać i choć wciąż było ciepło, oczekiwanie równie przyjemnej nocy byłoby nadmiernym optymizmem. Ona i Seba mieli na sobie bluzy i zakryte obuwie, poza tym warunki polowe nie były im obce. Bardziej martwiła się o Celine, która z całą pewnością została przyzwyczajona do czegoś innego, a w dodatku jej strój nie nadawał się na taką eskapadę.
- Za dwie godziny będzie całkiem ciemno – odezwał się niespodziewanie Sebastian, a ton jego głosu był o wiele łagodniejszy. – Chcecie spać tutaj, czy idziemy dalej?
- Celine? – zagadnęła Joasia, chcąc podtrzymać uprzejmą rozmowę i zmusić piosenkarkę do współpracy.
- Nie wiem. To wy decydujecie, ja miałam was tylko słuchać.
Aśka wywróciła oczami. Rozejrzała się i sama postanowiła podjąć decyzję.
- Zostańmy – powiedziała. – Tutaj w dole jest rzeka, prawda? – zwróciła się do Seby. – Będziemy mogli doprowadzić się jako tako do porządku.
- No to wy idźcie się umyć, a ja zorganizuję nam tu jakiś nocleg.
Zabrzmiało to nieco komicznie, bo trudno było sobie wyobrazić przygotowanie czegokolwiek w ciągu godziny, mając do dyspozycji zaledwie trawę i gałęzie, jednak Joasia podejrzewała, że Seba chce po prostu wymigać się od wspólnej wyprawy nad rzekę. Przytaknęła więc i razem z Celine ruszyła w dół łagodnego zbocza. Miała nadzieję, że kiedy zostaną same, atmosfera nieco się oczyści.
- Nie przejmuj się Sebastianem – odezwała się, kiedy już miała pewność, że mężczyzna jej nie usłyszy. – Miewa swoje humory, ale zwykle szybko mu przechodzi.
- Z jakiegoś powodu mnie nie znosi – mruknęła Celine, choć z tonu jej głosu trudno było wywnioskować, czy jest tym przygnębiona, czy nie. – Ale ostatecznie nie jesteśmy tu, żeby zawierać przyjaźnie.
- Seba ma cię za zmanierowaną i rozkapryszoną gwiazdkę. Wiem, że to niesprawiedliwe, ale cóż…
- I mój strój wcale nie pomaga, prawda? – odgadła bezbłędnie Celine.
- Otóż to.
- Trudno, będę musiała jakoś z tym żyć – powiedziała z przekorą w głosie.
Aśka uśmiechnęła się. Coraz bardziej lubiła Celine, choć tak słabo się znały. W jej bezpośrednim stosunku do ludzi było coś szczerego, urzekającego, aż chciało się przebywać w jej towarzystwie.
Zanim Joasia zdążyła zdjąć choćby buty, Celine pozbyła się wszystkich ubrań. Policjantka patrzyła na nią z pewnym zaskoczeniem, co nie uszło uwadze gwiazdy.
- Przyzwyczaiłam się – wyjaśniła krótko. – Podczas koncertu czy show, kiedy przebieram się kilka razy, nie ma czasu na wstyd. Gdybym miała sama wyplątać się z ubrań i założyć inne, a potem zmienić fryzurę, musiałabym robić co najmniej półgodzinne przerwy. Dzięki temu, że pomaga mi kilka osób, prawie się nie zauważa mojej nieobecności na scenie.
- Nie wkurza cię, że niektórzy ludzie tak niesprawiedliwie cię oceniają?
Celine uśmiechnęła się. Weszła powoli do wody, która na odkrytej przestrzeni, ogrzana słońcem nie była już tak nieprzyjemnie zimna. Gdyby nie tragiczne okoliczności, które doprowadziły ich w to miejsce, można by je uznać za naprawdę czarujące.
- Taka jest cena sławy – odparła, klękając w wodzie, która sięgnęła jej do pasa. – Są ludzie, którzy cię szanują, kochają, którzy proszą o autografy, a na koncertach wykrzykują twoje imię. Ale są też tacy, którzy cię nienawidzą. Sama wybrałam sobie takie życie.
- Wiesz… - zaczęła ostrożnie Asia, zdejmując ostatnią część garderoby i wchodząc do wody, - kiedy ogląda się ciebie na scenie albo słucha wywiadów, sprawiasz wrażenie szczęśliwej. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że możesz nie lubić swojego stylu życia.
- To zbyt duże słowo. Jestem szczęśliwa, mam rodzinę, karierę, robię to, co kocham. Nie mogę narzekać. Po prostu czasem bolą niesprawiedliwe osądy.
Po chwili namysłu Joasia kiwnęła głową i zanurzyła się w wodzie.
- Sebastian na ogół jest bardzo przyjazny i kontaktowy – dodała po chwili, przeczesując mokre włosy palcami. Czuła się poniekąd w obowiązku wytłumaczenia partnera. – Wiem, że może na to nie wygląda…
- Ma prawo być zły – przerwała jej łagodnie Celine. – To przeze mnie się tu znaleźliście. Gdyby nie ja, siedzielibyście teraz bezpiecznie w domach.
- Albo i nie – zaśmiała się Aśka. – Taka praca, nigdy do końca nie wiesz, co się stanie. Ale chyba właśnie to w niej lubimy.
- Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie? – zagadnęła niespodziewanie piosenkarka.
Joasia przez moment zawahała się, mierząc ją uważnym spojrzeniem i polewając ramiona wodą. Obawiała się, że pytanie może nie należeć do łatwych, jednak w głębi duszy czuła, że bez względu na to, jak zabrzmi, powinna być z nią szczera. W końcu gdyby była na jej miejscu, także oczekiwałaby prawdy.
- Dawaj – oznajmiła w końcu.
- Czy wasi przyjaciele naprawdę szukają mojego synka? – zapytała kobieta, patrząc na Joasię przenikliwym spojrzeniem orzechowych oczu. – Czy tylko skupiliście się na ochranianiu mnie?
Aśka uśmiechnęła się, czując ulgę. Na to pytanie mogła odpowiedzieć z czystym sumieniem.
- Oczywiście, że szukają – zapewniła gorąco. – I wierz mi, zrobią wszystko, żeby jak najszybciej go odnaleźć i zamknąć ludzi, którzy chcą was skrzywdzić.
Wyglądało na to, że odpowiedź policjantki uspokoiła Celine. Przez dłuższą chwilę bawiła się zamyślona wodą, przelewając ją przez palce.
- Czy ty i Sebastian… jesteście razem? – zapytała, przyglądając się uważnie rozmówczyni.
Aśka zaśmiała się.
- Nie, skąd – odparła. – Ale znamy się pół życia. Chodź, wracajmy – dodała, podświadomie chcąc zmienić temat. – Musimy wyschnąć, zanim zrobi się chłodno.
Niestety okazało się, że nie jest to do końca możliwe. Zapadł już zmrok, a one nadal miały wilgotne włosy. Joasia przechadzała się w tę i z powrotem po niewielkiej polance, z rękami skrzyżowanymi na piersiach i przyglądała się Sebastianowi. W milczeniu kończył prowizoryczną osłonę przed wiatrem i deszczem, którą stanowić miały głównie gałęzie. Celine siedziała pod drzewem w pewnym oddaleniu. Kolana podciągnęła pod brodę, objęła je ramionami i wpatrzyła się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Aśka rzuciła jej krótkie spojrzenie, a potem podeszła powoli i ukucnęła obok.
- Zimno ci? – zagadnęła.
Kobieta potrząsnęła głową, jednak policjantka nie dała się zwieść- na nagich ramionach miała gęsią skórkę i drżała lekko.
- Nie możemy rozpalić ogniska – mówiła dalej, chcąc po prostu przerwać ciszę. – Jeśli ktoś nas szuka, z daleka zobaczyłby dym.
Skinienie głowy świadczyło o tym, że słowa Joasi dotarły do piosenkarki, jednak była to jedyna reakcja. Celine nadal wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt przed sobą i milczała.
- Myślisz, że to dobre miejsce na nocleg? – zapytała Aśka, wstając i podchodząc do partnera.
- Fatalne – odparł krótko Seba. – Jeśli będzie padać, przemokniemy kompletnie, te gałęzie na nic się zdadzą – stwierdził, machnąwszy ręką w stronę skleconego naprędce zadaszenia. – Już nie wspominając o tym, że jesteśmy tu bardzo łatwym celem, nie tylko dla zwierząt.
- Są tu dzikie zwierzęta? – wtrąciła się Celine, podnosząc głowę.
W ramach odpowiedzi Sebastian wywrócił oczami i pochylił się nad swoją konstrukcją. Joasia pospieszyła z odpowiedzią.
- Jesteśmy w lesie – powiedziała, starając się nie nadać swojemu głosowi zbyt poważnego brzmienia. – W dodatku niedaleko gór. Obawiam się, że zwierzęta są tu zdecydowanie bardziej „u siebie” niż my.
- Nie zaatakują nas? – dopytywała piosenkarka, skrzętnie ukrywając strach.
- Będziemy pełnić warty – odparł Seba, włączając się ponownie do rozmowy.
Celine nie powiedziała nic więcej, jednak widać było, że wolałaby jak najszybciej oddalić się z tego miejsca. Nie miała pojęcia, że na bezpieczne schronienie w promieniu wielu setek kilometrów nie mogli liczyć.
Joasia chciała zadać kolejne pytanie, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Doszła do wniosku, że nie warto rozmawiać przy Celine. Kobieta była już dość zdenerwowana i wystraszona. Postanowiła zaczekać z dyskusją, aż zaśnie.
Kiedy pół godziny później zerwał się porywisty wiatr i spadły pierwsze krople deszczu, Joasia zrozumiała, dlaczego zmrok zapadł tego dnia tak szybko. Spojrzała bezradnie na Sebastiana, który patrzył w niebo, jednak w jego oczach dostrzegła tylko zacięcie.
- Schowajmy się – zarządził w końcu.
Mieli szczęście. Deszcz pokropił tylko, nie wdzierając się przez gałęzie do ich skromnej kryjówki. Wszyscy jednak dzięki temu zrozumieli, w jak opłakanej są sytuacji, choć nikt nie powiedział tego na głos. Chłodne powietrze otaczało ich zewsząd. Sebastian zdjął bluzę i bez słowa przykrył nią drżącą Celine, a potem opuścił kryjówkę. Piosenkarka strzepnęła nakrycie.
- To nie czas na unoszenie się honorem – powiedziała Joasia, przykrywając ją ponownie. – Spróbuj zasnąć.
Postanowiła posiedzieć przy niej, dopóki nie zaśnie, jednak nie musiała długo czekać. Celine zmęczona drogą i wrażeniami minionego dnia szybko zamknęła oczy. Wtedy Joasia wyślizgnęła się cicho spod zadaszenia i podeszła do Sebastiana, który stał w pewnym oddaleniu, patrząc w dół zbocza. Był odwrócony tyłem, więc nie widział partnerki. Dopiero kiedy delikatnie dotknęła jego ramienia, odwrócił głowę. Na widok Joasi westchnął. Kobieta stanęła obok niego i przez dłuższą chwilę milczała.
- O czym myślisz? – zapytała w końcu.
- O tym, co będzie dalej – mruknął mężczyzna. – Mamy koniec września. Jak długo damy radę wędrować po lasach?
- Jak długo będzie trzeba – odparła Joasia mocnym głosem.
- Nie rozumiesz, że teraz nie możemy tak po prostu wrócić? – wyszeptał, nie chcąc obudzić Celine. – Teraz szukają nas tak samo jak jej – dodał, wskazując głową w stronę śpiącej piosenkarki.
- Nie możesz jej obwiniać – powiedziała kobieta, także ściszając głos. – Myślisz, że ona chciała znaleźć się w takiej sytuacji? Pamiętaj, że nie wie, co dzieje się z jej synkiem, musiała zostawić męża.
- Przez nią jesteśmy w niebezpieczeństwie – warknął Seba z uporem.
- Odkąd to tak unikasz niebezpiecznych sytuacji? – zdziwiła się teatralnie Joasia.
- Nie chodzi o mnie, tylko o ciebie – odparował, bez zastanowienia podnosząc głos. Aśka uciszyła go stanowczym gestem. – Przecież jesteś w ciąży! – szepnął ze złością.
- Nie przesadzasz? To dopiero ósmy tydzień. Zresztą, w ogóle niepotrzebnie ci mówiłam. Wiedziałam, że powinnam trzymać język za zębami – zirytowała się kobieta.
- Tym bardziej nie powinnaś tu być – upierał się Sebastian. – W pierwszych tygodniach jest największe ryzyko poronienia.
- Znawca się znalazł – ironizowała Joasia, krzyżując ręce na piersiach. – Pozwól, że sama będę się o to troszczyć. A ty zamiast dąsać się cały dzień, zastanów się, co mamy dalej robić.
- Skoro jesteś taka samowystarczalna, może sama się zastanowisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz