środa, 7 marca 2012

60. Nie wierzcie bliźniaczkom

Minęło kilka długich tygodni, nim Aśka wreszcie zdecydowała się porozmawiać z Sebastianem. Mężczyzna przez ten czas nie próbował jej naciskać. Wiedział, że ją skrzywdził i ma pełne prawo go za to znienawidzić. Nic takiego jednak się nie stało.
- Myślę, że powinniśmy dać sobie jeszcze jedną szansę – oznajmiła spokojnie, kiedy Seba zaparzył jej herbatę.
Złożyła mu niezapowiedzianą wizytę i mężczyzna od razu wiedział, że coś jest na rzeczy. Minęła już dwudziesta pierwsza, więc było mało prawdopodobne, żeby jechała przez pół miasta bez przyczyny.
- Jak to? – zapytał niepewnie.
Słowa Joasi bardzo go zaskoczyły. Nie spodziewał się, żeby ta sprawa miała jeszcze szansę na pozytywne zakończenie. W wypowiedzi ukochanej dopatrywał się więc podstępu, choć nic w jej twarzy nie świadczyło o nieszczerości.
- Po prostu – odparła kobieta, wzruszając ramionami. – Część winy leży także po mojej stronie, więc…
Westchnęła i upiła łyk herbaty.
- To znaczy… To znaczy, że wszystko wraca do normy – upewnił się Sebastian, cały czas nie mogąc uwierzyć w taki obrót spraw.
- Jeśli tego chcesz.
Szczera radość Sebastiana, która wreszcie przebiła się przez zaskoczenie i niepewność, była najlepszą odpowiedzią. Dopiero po kilku długich minutach wypuścił ukochaną z objęć, ale nadal nie przestawał uśmiechać się szeroko i siedział tak blisko niej, jak tylko było to możliwe.
- Pamiętaj tylko o jednym – odezwała się Joasia po chwili. – Drugiej zdrady ci nie wybaczę – zaznaczyła.
Wraz z początkiem nowego roku życie komisarzy zdawało się ustabilizować. Znowu mieszkali razem i wydawało się, że zapomnieli o przykrych wydarzeniach. Były to jednak tylko pozory. Joasia często rozmyślała o przeszłości. Nocami leżała w łóżku, patrząc się w sufit i rozmyślała o tajemniczej Monice, dla której Sebastian stracił głowę. Były takie chwile, kiedy chciała dowiedzieć się o niej więcej, ale nigdy nie zapytała o to partnera. Bała się, że przez samo wspomnienie o byłej kochance powróci wszystko co złe.
Na początku lutego późnym popołudniem komisarze siedzieli w kuchni, przygotowując obiad. Joasia kroiła marchewkę, a Seba nacierał przyprawami udka kurczaka. Pochłonięci byli własnymi myślami, więc w kuchni
panowało milczenie. Słychać było śmiechy dochodzące z pokoju bliźniaczek. Jak niemal codziennie, Elizę odwiedził Arek. Mimo całej niechęci Sebastiana do jego osoby, chłopak nie dawał za wygraną. Pan komisarz musiał w duchu przyznać, że całkiem nieźle zajmuje się małą Natalką. Było też jasne, że jest kim bardzo ważnym dla Elizy.
Kiedy chwilę później oboje weszli do kuchni, tylko Joasia obdarzyła ich uśmiechem i zaproponowała coś do picia. Odmówili.
- Za godzinkę będzie obiad – powiedziała, przesypując pokrojoną marchewkę do brytfanny. – Mam nadzieję, że zostaniesz? – zwróciła się uprzejmie do Arka.
Sebastian, który stał do nich tyłem, wywrócił oczami.
- Nie, dziękuję – odparł chłopak. – Muszę już wracać do domu. Ale najpierw chcielibyśmy coś państwu powiedzieć.
Joasia obdarzyła parę spojrzeniem wyrażającym uprzejme zainteresowanie, ale z oczu Sebastiana, który jednak postanowił się odwrócić, nie dało się wyczytać nic prócz niechęci i niemego ostrzeżenia.
- Chodzi o to – kontynuowała Eliza, łapiąc chłopaka delikatnie za rękę, - że chcemy się pobrać i zamieszkać razem.
Aśka zareagowała instynktownie. Złapała Sebastiana za rękę i okazało się to całkiem słusznym posunięciem, bo mężczyzna ruszył w kierunku nastolatków, choć sam nie wiedział, co zamierza zrobić.
To popołudnie nie należało do spokojnych. Najpierw nastąpiła oczywiście wielka awantura, w której głównymi agresorami byli Sebastian i Eliza. Arek starał się wysuwać racjonalne argumenty, choć i tak nikt go nie słuchał. Joasia jak zwykle przyjęła na siebie rolę rozjemcy.
Niestety nie udało im się dojść do porozumienia. Za radą Joasi Arek wrócił do domu, a Eliza zamknęła się w pokoju. Pani komisarz obiecała im, że porozmawiają o tym z Sebastianem i zastanowią się spokojnie nad całą sprawą. Nim jednak stało się to możliwe, wybiła już północ.
- Nie ma nawet o czym dyskutować – warknął ostrzegawczo Sebastian, kiedy kobieta po raz kolejny spróbowała zacząć rozmowę. – Nigdy się na to nie zgodzę.
- Za dziesięć miesięcy nie będziesz miał już nic do powiedzenia – zauważyła Joasia. – Eliza skończy osiemnaście lat i zrobi co zechce.
- Tak?! I z czego będą żyli?! – huknął Seba.
- Ciszej – mruknęła kobieta, wkładając do zmywarki ostatni talerz. – Obudzisz Natalkę.
- To moja córka – warknął, ściszając nieco głos. – Nigdy nie pozwolę…
- Powtarzam ci, że nie będziesz miał nic do gadania. Zresztą, właściwie co ci się w Arku nie podoba?
- Wszystko – oznajmił Sebastian bez namysłu.
- A ja sądzę, że nienawidziłbyś każdego chłopaka Elizy – odparła dobitnie Joasia. – Według mnie Arek jest w porządku. Kocha Elizę i Natalkę, bardzo się stara. Co prawda oboje są jeszcze bardzo młodzi, ale uważam, że zachowują się odpowiedzialnie, chcąc stworzyć córce prawdziwą rodzinę.
- Tak? I gdzie będą mieszkać? Z czego będą żyć? – syczał mężczyzna, zapominając kompletnie o sztućcach, które miał powycierać.
- Gdybyś przez chwilę posłuchał Arka, znałbyś odpowiedzi na te pytania – powiedziała spokojnie policjantka, zabierając mu ścierkę. – Dostał mieszkanie w spadku po babci, ma też po niej trochę pieniędzy na początek. Poza tym w czerwcu skończy liceum i zacznie pracować w firmie ojca.
Sebastian prychnął.
- I niby moja córka ma być z takim nieukiem bez studiów?
Joasia uśmiechnęła się pod nosem.
- Będzie zaocznie studiował informatykę. Pamiętasz, jak niedawno mówiłeś, że to bardzo dobry, przyszłościowy kierunek?
Mężczyzna nie skomentował tego. Przez chwilę zastanawiał się nad kolejnymi argumentami.
- To nie zmienia faktu, że są za młodzi i nie powinni brać ślubu. Zresztą, w ogóle o czy mowa? Eliza jest nieletnia.
- Jeśli wystąpi do sądu rodzinnego, może dostać pozwolenie na ślub – zauważyła spokojnie Joasia. – I wcale nie potrzebuje do tego twojej zgody – przypomniała. – Poza tym, wiek to tylko liczba. Eliza bardzo
wydoroślała.
- Dlaczego właściwie jesteś po ich stronie? Jeśli się wyprowadzą, zabiorą Natalkę. A ty jeszcze niedawno sama chciałaś ją wychowywać.
Sebastian strzelał na oślep, nie zastanawiając się nad niczym. Chciał zyskać w Aśce sprzymierzeńca i dlatego celował w jej czuły punkt. Przez moment obserwował, jak twarz kobiety się zmienia i był pewien, że tym jednym stwierdzeniem ją przekonał.
- Natalka jest córką Eliza i Arka – powiedziała po chwili spokojnym tonem. – Bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Jeśli chcemy dla niej dobrze, powinniśmy ich wspierać w tej decyzji. Bo dzięki temu będzie miała prawdziwą rodzinę.
- A co z nami? – zapytał w końcu Sebastian.
W jego głosie nie było już złości, raczej rezygnacja i smutek. Joasia westchnęła, powstrzymując łzy, cisnące się do oczu. Przez długą chwilę milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- A my powinniśmy się od nich uczyć – odparła cicho i wyszła z kuchni.
Decyzja była bardzo trudna. Sebastian nie wyobrażał sobie wyprowadzki córki i wnuczki. Rozmyślał o tym przez całą noc, starając się upewnić samego siebie, że wszystko będzie dobrze. W końcu jednak przyznał Joasi rację. Wolał stanąć po stronie córki i pomóc jej się usamodzielnić, niż zniszczyć łączące ich więzi.
Dwa tygodnie później Eliza złożyła wniosek do sądu rodzinnego. Podczas gdy Arek uczył się pilnie do matury, ona planowała ich wspólne życie i szukała sukni ślubnej. Odkąd ojciec zgodził się na małżeństwo, czuła, że już nic nie może ich powstrzymać. W ogóle nie brała pod uwagę, że sąd może nie wydać zgody.
W całym tym zamieszaniu wszyscy jakby zapomnieli o Karolinie. Dziewczyna zrobiła się bardzo milcząca i większość czasu spędzała zamknięta w pokoju. Prawie nie rozmawiała z siostrą i komisarzami. Tajemnica wyjaśniła się dopiero pod koniec marca kilka dni po tym, jak są rodzinny wydał Elizie pozwolenie na zawarcie małżeństwa.
- W Poznaniu jest liceum z profilem teatralnym – oświadczyła przy śniadaniu. – Dzwoniłam tam i powiedzieli, że mogliby mnie przyjąć na trzeci rok. No bo to jest profil czteroletni…
Komisarze spojrzeli po sobie. Wiedzieli co prawda, że Karolina myślała o aktorstwie, ale nie spodziewali się, że przed studiami zacznie się tym na poważnie interesować.
- Chciałabyś się tam uczyć? – zapytała łagodnie Joasia.
- Tak, ale… to by na pewno trochę kosztowało – mruknęła, dłubiąc widelcem w jajecznicy. – No do trzeba by było płacić za internat i w ogóle…
- Chciałabyś stąd wyjechać? – upewnił się Sebastian. – Już za kilka miesięcy?
Karolina wzruszyła ramionami. Joasia patrzyła na nią badawczo. Podejrzewała, że ma to wiele wspólnego ze ślubem Elizy.
- Może to dobry pomysł? – zwróciła się do Seby. – Gdyby skończyła takie liceum na pewno łatwiej dostałaby się potem do szkoły teatralnej.
- W porządku – powiedział mężczyzna, choć nie był do końca przekonany, czy dobrze robi. – Skoro naprawdę tego chcesz, złóż tam dokumenty. Jeśli się dostaniesz, poszukamy ci jakiejś stancji.
Wraz z nastaniem lata dwie rzeczy stały się całkowicie pewne: ślub Elizy i wyjazd Karoliny do Poznania. Komisarze chodzili jak w transie, pochłonięci przygotowaniami do obu tych wydarzeń.
- Będzie tu strasznie pusto, kiedy dziewczyny się wyprowadzą – powiedziała Joasia zamyślona, składając dokładnie wyprasowane śpioszki Natalki. – Kupowaliśmy większe mieszkanie, żeby nie było nam ciasno, a tymczasem będziemy sami…
- Może nie? – odparł Seba, który mimo wcześniejszych trudności zdawał się lepiej znosić zaistniałą sytuację.
- Nadal masz nadzieję, że się nie pobiorą? – westchnęła Joasia z dezaprobatą.
- Nie, pogodziłem się z tym – zaśmiał się mężczyzna, odstawiając deskę do prasowania w kat pokoju. – Chyba nawet jestem na swój sposób dumny – przyznał. – Chodziło mi raczej o to, że może niedługo będziemy mieli dziecko…
Joasia westchnęła ciężko. Mimo kolejnych miesięcy starań, nic nie zapowiadało, żeby w najbliższym czasie mieli zostać rodzicami.
- Marne szanse – mruknęła, nie patrząc na Sebastiana. – Lekarz twierdzi, że to bariera psychologiczna, ale mi się wydaje… Zresztą, nieważne. Cokolwiek by to nie było, nie jestem w ciąży. I szczerze mówiąc nie wierzę, że nam się uda.
- Więc może powinniśmy adoptować dziecko? – zaproponował mężczyzna.
Na chwilę zapadła cisza. Joasia nie miała zamiaru poruszać tego tematu, ale Sebastian niejako ją do tego zmusił.
- Zaadoptować dziecko może tylko małżeństwo – odparła.
Mężczyzna zerknął na nią z uwagą. Zdawała się być całkowicie pochłonięta wygładzaniem ubranek.
- A może o tym też powinniśmy porozmawiać? – zaproponował ostrożnie. – Kiedy ostatnio o tym mówiliśmy, było dla nas za wcześnie. Ale teraz to się chyba zmieniło, prawda?
Joasia uniosła brwi, czując rosnące rozbawienie.
- To mają być oświadczyny? – zapytała ironicznie.
- A gdyby tak… zgodziłabyś się?
Zapadła cisza. Kobieta patrzyła Sebastianowi w oczy i myślała. Wspominała wszystkie awantury i nieporozumienia, wszystkie rozstania i powody, dla których im się nie układało. Myślała o Januszu, który zostawił ją przed laty.
- Tak – odparła cicho, - zgodziłabym się.
- W takim razie to były oświadczyny – mruknął Seba, obejmując ukochaną i całując ją czule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz