poniedziałek, 28 listopada 2016

7. Zanim będzie za późno

Mężczyzna wszedł za nią do pokoju i natychmiast zrozumiał. Na stoliku stał kieliszek wina, a obok łóżka pusta butelka i druga napoczęta. Na komodzie obok kanapy leżała broń. Sebastian poczuł, jak ulatuje z niego złość, a jej miejsce zastępuje współczucie.
Joasia siedziała zgarbiona na brzegu kanapy. Wyglądała na kogoś, kto ma dość. Sebastiana ogarnęła nagła ochota, by ją przytulić, pocałować i obiecać, że nie da jej skrzywdzić. Wiedział jednak, że Aśka mu na to nie pozwoli, bez względu na to, w jakim złym stanie psychicznym obecnie się znajduje.
- Nie odbierasz telefonów – powiedział w końcu, ale w jego głosie nie było już śladu złości.
- Wyciszyłam – mruknęła Joasia, nie patrząc na przyjaciela.
„No tak, wyciszyłam” – pomyślał Seba, wywracając oczami. Nie skomentował jednak tego faktu. Obszedł Aśkę łukiem i usiadł obok niej. Nawet nie drgnęła. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w kieliszek.
- Słuchaj, Aśka, przepraszam cię – zaczął Sebastian. – Byłem wściekły i powiedziałem kilka słów za dużo. Nie powinnaś tego usłyszeć. Wiem, że jesteś na mnie zła, ale…
- Nie mam prawa się na ciebie złościć – przerwała mu kobieta. W jej głosie nie było już urazy, jedynie smutek. Z jakiegoś powodu to jeszcze bardziej zaniepokoiło Sebastiana. – Gdyby nie ty, nie poradziłabym sobie wtedy. Bardzo mi pomogłeś, ale wiem, że dla ciebie to też nie była łatwa sytuacja.
- Daj spokój, Aśka – mruknął Seba.
Poczuł się bardzo dziwnie. Myślał, że będzie musiał długo Aśkę przepraszać i przekonywać, że nie miał nic złego na myśli. Tymczasem kobieta nie wydawała się ani trochę urażona. Wręcz przeciwnie.
- Chcesz? – zapytała, podnosząc butelkę z podłogi i stawiając na stole.
Sebastian chciał odmówić. W duchu uważał, że ze względu na Rybarczyka powinien pozostać czujny, a więc trzeźwy. Z drugiej jednak strony Aśka najwyraźniej potrzebowała towarzystwa.
- Czemu nie – odparł krótko.
Aśka wstała, wzięła kieliszek z kredensu i nalała przyjacielowi wina. Wciąż wyglądała na bardzo przybitą. Sebastian przez chwilę obserwował, jak wypija zawartość swojego kieliszka do dna i nalewa kolejny. Nagle przyszło mu do głowy coś dziwnego. Aśka, taka rozsądna, upija się mimo świadomości, że Rybarczyk może pojawić się w każdej chwili. Pozbywa się ochrony, nie odbiera telefonów… Czy to przypadkiem nie była próba samobójcza? Może chciała, żeby wreszcie ją dopadł i zakończył ten koszmar?
- Przepraszam cię – powiedział nagle. – Przepraszam, że do tego wszystkiego w ogóle doszło. Że znalazłaś się tam wtedy sama. Że mnie nie było. Że cię nie obroniłem. Że pozwoliłem mu na to. I znowu pozwalam… Pogarszam tylko sytuację.
Słowa zdawały się opuszczać jego usta bez udziału woli. Nie zastanawiał się nad tym, co mówi. Od trzech lat poczucie winy paliło go boleśnie od środka. Aśka była pijana, może to był dobry moment, żeby wyznać jej w końcu prawdę.
Kobieta podniosła wzrok. Wydawała się całkowicie zaskoczona takim sposobem myślenia.
- Przecież to nie twoja wina – odparła. – Sebastian, to nie twoja wina – powtórzyła, widząc, że go nie przekonała. – Jeśli już czyjaś, to moja. Wcale nie powinnam jechać. A już na pewno wysiadać w nocy w środku lasu. Twojej winy w tym nie ma. Robisz co możesz, żeby mi pomóc.
Sebastian uśmiechnął się, jakby rozbawiły go jej słowa.
- Co? – zapytała Aśka zaskoczona.
- Mówisz, jakby wszystko było po staremu – powiedział Seba, kręcąc głową. – A przecież wszystko się zmieniło. Nie masz już do mnie zaufania.
- Skąd ci to przyszło do głowy? – zdziwiła się kobieta.
- Nie czujesz się ze mną bezpieczna – odparł Sebastian bez zastanowienia.
Aśka spuściła wzrok. Sebastian trafił w dziesiątkę. Nie chciała rozmawiać na ten temat, nie chciała mówić mu prawdy, była zbyt żenująca. Nie mogła jednak milczeć.  Nie mogła pozwolić, żeby Sebastian czuł się winny.
- To nie tak – powiedziała kręcąc głową.
- Dałaś mi jasno do zrozumienia, że nie jestem w stanie cię ochronić – kontynuował Seba, nie zastanawiając się już nad tym co mówi. – Że nie mam z Rybarczykiem szans.
Kobieta kręciła głową w milczeniu.
- Ok, rozumiem – powiedział Sebastian, wzruszając ramionami. – Zawiodłem cię, a teraz wygłaszam mądrości…
- Powiedziałam tylko, że tajniacy w aucie nie zapewnią mi bezpieczeństwa – przerwała mu Joasia. - Nie straciłam do ciebie zaufania, wręcz przeciwnie. Przy tobie czuję się bezpiecznie.
Policjant patrzył na nią uważnie. Wyglądała na głęboko zażenowaną własnymi słowami. Chciała powiedzieć coś jeszcze, wyznać przyjacielowi, jak bardzo się boi i jak bardzo go potrzebuje, ale słowa nie mogły przejść jej przez gardło.
Sebastian nie bardzo wiedział, co o tym myśleć. Sięgnął po kieliszek i upił łyk wina.
- Musimy to jakoś rozwiązać – oznajmił w końcu stanowczo. – Zachowujemy się jak dzieci we mgle. Przez to ten bydlak ma nad nami przewagę.
Kobieta odgarnęła włosy z twarzy i popatrzyła na Sebastiana. W jej spojrzeniu czaiła się ledwie dostrzegalna nadzieja. Czekała aż Seba przejmie inicjatywę, ustali plan działania. Była gotowa się podporządkować, jeśli tylko mężczyzna weźmie ten ciężar na siebie.
- Musisz mieć ochronę – powiedział Sebastian zdecydowanym tonem. – Wiem, co o tym myślisz – dodał na widok jej miny. – Ale Aśka, MUSISZ mieć ochronę. I to nie taką, która zostaje w samochodzie pod blokiem. To za mało. Ktoś musi cię pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Aśka pokręciła głową, ale nic nie powiedziała.
- Nie możesz sama szwendać się po mieście – kontynuował Seba. – Jeździć w teren, nawet wychodzić do głupiego sklepu.
- Sebastian – przerwała mu Joasia cicho, - on zastrzelił dziś dwóch policjantów i ochroniarza. Ochrona mi nie pomoże.
- Więc ja będę twoją ochroną – odparł, zanim zdążył ugryźć się w język. – Powiedziałaś, że przy mnie czujesz się bezpiecznie – dodał szybko. – Zadzwonię do Marcina i Jacka, niech stoją pod blokiem na wszelki wypadek. A ja będę tutaj. Nie będziesz zostawała sama ani na chwilę, ok?
- Jak to sobie wyobrażasz? – zapytała Aśka, odwracając się do Sebastiana. – To może się ciągnąć całymi tygodniami. I co, wprowadzisz się tu? Wywrócisz swoje życie do góry nogami? Jeśli robisz to przez poczucie winy, to powtarzam ci, że…
- Robię to, bo jesteś moją partnerką – powiedział Sebastian nieco ostrzej, niż było to konieczne. – Taka sytuacja nikomu nie służy. Dopóki nie poczujesz się bezpiecznie, nie będziesz w stanie prowadzić ze mną sprawy, a tylko razem możemy go dopaść. Zresztą – dodał po chwili namysłu, - też będę spokojniejszy, jak będę cię miał na oku.
Joasia popatrzyła na przyjaciela w milczeniu. Po raz pierwszy od ucieczki Rybarczyka zaczął ogarniać ją spokój.
- Byłam tam dzisiaj – powiedziała cicho.
- Gdzie? – zapytał Seba, marszcząc brwi.
- Pod Kopcami – odparła Joasia powoli.
Sebastian uniósł brwi. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć.
- Pojechałaś tam sama? – zapytał, czując ogarniający go gniew. – Przecież mógł tam być!
- Może być wszędzie – mruknęła kobieta, wzruszając ramionami. – Zresztą… nie byłam w stanie wysiąść z samochodu.
Komisarz westchnął. Poklepał ją niezdarnie po kolanie.
- Nie przejmuj się, nie musisz tam jeździć – powiedział.
- Chciałam sobie coś udowodnić – mruknęła Joasia, skubiąc nerwowo rąbek bluzki.
- Nie przejmuj się – powtórzył łagodnie Sebastian.
Uśmiechnął się do przyjaciółki po raz pierwszy od początku rozmowy. Wydawała się trochę spokojniejsza, choć wciąż bardzo przybita. Dawno nie odbyli tak szczerej, spokojnej rozmowy jak ta. Sebastian wiedział, że zawdzięczał to głównie spożytym przez Aśkę procentom, ale i tak był zadowolony z obrotu spraw.
- Powinnaś się położyć – powiedział ze skrzętnie skrywaną czułością. – Wyglądasz na wykończoną.
- Oddałabym wszystko za pół godziny spokojnego snu – odparła cicho kobieta. – Ale za każdym razem, kiedy zamykam oczy, wydaje mi się, że stoi nad moim łóżkiem.
Spuściła wzrok, jakby wstydziła się swoich słów. Sebastian zachował spokój, choć poczuł niemiłe ssanie w żołądku na myśl o tym, że Aśka jest aż tak zastraszona.
- Spałaś w ogóle? – zapytał łagodnie. – Odkąd uciekł?
Aśka pokręciła w milczeniu głową. Pomimo olbrzymiego zmęczenia nie była w stanie zasnąć. Za bardzo bała się, że kiedy otworzy oczy, zobaczy pochylonego nad nią Rybarczyka.
- No dobrze, dzisiaj możesz spać spokojnie – oznajmił dziarsko Sebastian.
Prawdę mówiąc w pierwszej wersji zamierzał pojechać najpierw do domu po kilka niezbędnych drobiazgów, ale po tym co powiedziała Aśka, zmienił zdanie. Nie zamierzał jej zostawiać, a zabieranie jej na tułaczkę po mieście, kiedy była tak zmęczona, mijało się z celem.
Zanim Joasia położyła się spać, minęła jeszcze godzina. Najpierw dokończyła wino, potem jeszcze długo siedziała na kanapie w milczeniu, aż w końcu Sebastian zaprowadził ją do sypialni. Była dość mocno wstawiona i podróż przez całe mieszkanie bez asysty przyjaciela byłaby nie lada wyzwaniem. Rzuciła się na łóżko w dresach, a Sebastian pomyślał z ulgą, że alkohol przynajmniej ułatwi jej zaśnięcie.
Sam nie bardzo wiedział, co zrobić z czasem. Miał ochotę pojechać na komendę i poszperać w aktach, ale to oczywiście nie wchodziło w grę. Zadzwonił do Marcina, prosząc by razem z Jackiem stawili się ponownie przed blokiem Joasi. Potem sprawdził dokładnie drzwi i wszystkie okna. Schował też broń przyjaciółki do szuflady. W końcu, upewniwszy się uprzednio, że srebrna toyota stoi już pod blokiem, zasiadł przed telewizorem.

Jego myśli wciąż uciekały w kierunku Aśki. Od pierwszej chwili, kiedy tylko dowiedział się o ucieczce Rybarczyka, zdawał sobie sprawę, że dla jego partnerki to będą bardzo trudne chwile. Wiedział, że wbrew pozorom, najzwyczajniej w świecie się boi. Nie przypuszczał jednak, że jest aż tak źle. Nie przeszło mu przez myśl, że zamknięta we własnym mieszkaniu, wciąż czuje się niepewnie. Że nie może spać z obawy przed Rybarczykiem.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że Sebastian wciąż czuwa. W takiej sytuacji, to najlepsze lekarstwo na lęk. W każdym razie, kiedy policjantka obudzi się po kolejnym koszmarze będzie miał kogoś, kto potrzyma za rękę uspokoi. Co nie zwalnia od zachowania czujności. Wręcz na odwrót trzeba wyostrzyć zmysły jeszcze bardziej. Skoro już pojawił się niebezpieczny łowca. Drapieżniki są niestety chytre, przebiegłe i zdeterminowanie. No, chyba, że w całą tę sprawę zaingeruję ręka niekoniecznie ziemskiej sprawiedliwości. Dzięki temu oni będą mogli spać spokojnie, bez żadnych trosk. Naturalnie wiem, iż to jedynie cisza prze burzą. Pozostaje czekać dalsze wydarzenia.

    OdpowiedzUsuń