Sebastian wszedł do knajpy,
zrzucając z głowy kaptur. Paskudna deszczowa pogoda dawała mu się we znaki
przez cały dzień. Jakby nie dość było złych wiadomości…
Rozejrzał się po zadymionym
pomieszczeniu. W piątek o tej porze w knajpach było już sporo ludzi, jednak bez
problemu udało mu się zlokalizować Aśkę. Siedziała zgarbiona przy barze nad
kuflem piwa.
Seba westchnął ciężko.
Wiedział, że prędzej czy później pojawi się właśnie tutaj, dlatego do knajpy
kilka przecznic od komendy zaglądał tego dnia kilka razy. Cokolwiek by się nie
działo, jakkolwiek źle by nie było i jakkolwiek nie odreagowywałaby przez cały
dzień, koniec końców i tak zawsze zapijała smutki właśnie tu.
Podszedł nieśpieszne do baru i
zajął miejsce obok partnerki. Nawet na niego nie spojrzała. Nie tylko on dobrze
ją znał, ona jego także. Wiedziała, że będzie jej tu szukał, dlatego przyszła
do knajpy dopiero zyskawszy pewność, że jest już w stanie rozmawiać z
przyjacielem.
- Nie odbierasz telefonów –
zauważył Sebastian.
W jego głosie nie było ani
zaskoczenia, ani irytacji, po prostu stwierdził fakt. Nie spodziewał się też
żadnej odpowiedzi. Aśka dość często stosowała taktykę ignorowania jego
telefonów. Na takie zachowanie były zazwyczaj tylko dwa wyjaśnienia: albo
naprawdę nie miała ochoty na kontakt z partnerem, albo jego obecność była mile
widziana – ale tylko obecność, nie rozmowa. W tym drugim przypadku po prostu
dawała się łatwo znaleźć.
Mężczyzna zamówił piwo i przez
chwilę bawił się bezmyślnie korkową podkładką.
- Mam kilka newsów, ale nie wiem,
czy chcesz je poznać – oznajmił w końcu.
- Wal – mruknęła Joasia bez
entuzjazmu.
Sebastian doskonale zdawał
sobie sprawę, że zdobyte przez niego informacje mają dużą moc i nie powinien
ich tak po prostu wyjawiać komuś tak mocno zaangażowanemu w sprawę jak Aśka. Z
drugiej jednak strony Aśka nie była kimś tam, tylko jego partnerką i
przyjaciółką, z którą łączyło go przede wszystkim bezgraniczne zaufanie. Nie
mógł zatajać przed nią istotnych informacji, nawet jeśli mogły być ciężkie do
strawienia.
- Rybarczyk ma na koncie kolejną
ofiarę – zaczął Sebastian, okręcając w dłoniach kufel. – A właściwie dwie.
Zmarł ten konwojent, którego postrzelił w trakcie ucieczki. No a dziś rano
zabił przypadkową kobietę i zwinął jej samochód. Poderżnął jej gardło – dodał po
chwili wahania. – Poza tym w samochodzie było dziecko… Wszyscy go szukają, ale
sama wiesz.
Nie doczekał się odpowiedzi,
ale wcale się jej nie spodziewał. Upił łyk piwa i odchrząknął.
- Matka Rybarczyka twierdzi, że
nie miała kontaktu z synem odkąd poszedł siedzieć – kontynuował Seba. – Co jest
oczywistym kłamstwem, bo skądinąd wiem, że odwiedzała go w trakcie odsiadki.
Ostatni raz jakieś dwa miesiące temu.
Urwał na moment, zastanawiając
się, jak ubrać w słowa ostatnią z informacji. Zerknął na partnerkę kątem oka,
ale ona nawet nie zmieniła pozycji. Wciąż siedziała pochylona, wpatrując się
beznamiętnie w kufel.
- Poza tym rozmawiałem z jego
kumplem z celi – podjął ponownie Sebastian. – Ponoć podczas odsiadki Rybarczyk
mówił tylko o tobie. Powiedział, że powiesi cię gdzieś, gdzie nikt nie usłyszy
twoich krzyków.
Tym razem Sebastian spodziewał
się jakiejś reakcji. Zmieszał się trochę, widząc uśmiech na twarzy partnerki.
Było w nim coś złowieszczego.
- A nie mówił przypadkiem, że
będzie mnie pieprzył aż zdechnę? – zapytała z nutką kpiny w głosie.
Sebastiana zamurowało. Skąd u
licha Aśka mogła to wiedzieć? Skąd mogła tak dokładnie znać jego słowa?
Niemożliwe, żeby też była dziś w więzieniu. Chyba nie…
Celowo nie powiedział jej
wszystkiego. Szczerość to jedno, a straszenie jej to zupełnie coś innego. Poza
tym było mu głupio używać w stosunku do Aśki takich słów, nawet jeśli był to
tylko cytat.
Wciąż patrzył na nią z ogłupiałym
wyrazem twarzy, więc Aśka wyjęła telefon z kieszeni i położyła przed nim.
- Czytaj – rzuciła krótko.
Sebastian wziął niepewnie
komórkę i zajrzał do wiadomości tekstowych. Poczuł, jak włosy jeżą mu się na
karku. Przeczytał tylko kilka wiadomości i spojrzał na Joasię z mieszaniną
wstrętu i oburzenia.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– zapytał ze złością. – Od jak dawna to dostajesz?
- Od jakichś dwóch tygodni –
odparła kobieta, wzruszając ramionami. – Myślałam, że to jakieś durne żarty
albo że to w związku z naszą ostatnią sprawą. Kto bierze na poważnie smsowe groźby?
Dopiero jak dzisiaj Kaśka powiedziała, że Rybarczyk uciekł, skojarzyłam fakty.
Mężczyzna patrzył na nią z
otwartymi ustami. Oburzenie odebrało mu mowę. Spojrzał raz jeszcze na ostatnie
wiadomości w telefonie Joasi.
- Groźby? – powtórzył. – To nie
są jakieś tam groźby. Ten facet pisze dokładnie, co zamierza ci zrobić. I
trzeba przyznać, że ma fantazję. „Będę patrzeć jak błagasz o litość” –
przeczytał na głos. – Aśka, nie mów, że nie robi to na tobie wrażenia.
Nie odpowiedziała. Sebastian
musiał zrobić kilka głębszych wdechów, żeby nad sobą zapanować.
- Trzeba ci załatwić ochronę –
powiedział w końcu, odkładając telefon i sprowadzając rozmowę na właściwe tory.
- Nie chcę żadnej ochrony –
mruknęła Aśka.
Sebastian ponownie się
zagotował. Miał ochotę walnąć pięścią w stół i powiedzieć, że będzie tak, jak
mówi. Zdawał sobie jednak sprawę, że Aśka zabiłaby go śmiechem.
- Czy naprawdę muszę ci
przypominać, co się stało ostatnim razem? – zapytał mężczyzna przez zaciśnięte
zęby.
- Nie – odparła Aśka stanowczo.
Po raz pierwszy od początku
rozmowy spojrzała Sebastianowi prosto w oczy. W jej spojrzeniu nie było już ani
krzty rozbawienia i komisarz zrozumiał, że posunął się o krok za daleko.
- Przepraszam – powiedział zrezygnowany.
Upił łyk piwa i spróbował ponownie. – Aśka, musisz mieć ochronę. Facet jest
zdolny do wszystkiego.
- Właśnie, facet jest zdolny do
wszystkiego – odparła Joasia, nie patrząc na przyjaciela. – Jest byłym
komandosem. Zabił jedenaście osób. Przez pół roku skutecznie ukrywał się przed
policją, chociaż był ścigany listem gończym. A to że został zamknięty było
tylko łutem szczęścia. Naprawdę uważasz, że dwóch tajniaków w samochodzie pod
blokiem coś zmieni?
Sebastian nie bardzo wiedział,
co odpowiedzieć. Miała rację, chociaż nie chciał tego przyznać. Doskonale
zdawał sobie sprawę, że szanse na schwytanie Rybarczyka i ponownie wsadzenie go
do więzienia nie są zbyt duże. Facet był wyjątkowo inteligentny, a przy tym
sprawny fizycznie. Szkolony do najtrudniejszych zadań, przewyższał ich pod
każdym względem. W dodatku teraz miał cel, a więc był jeszcze groźniejszy.
- Na pewno nie zaszkodzi –
odparł w końcu Sebastian, starając się odzyskać pewność siebie. – Poproszę może
Marcina i Jacka – dodał, choć mówił już bardziej do siebie. – Są chyba
najbardziej do rzeczy…
Aśka milczała, z czego Sebastian
zdał sobie sprawę dopiero po dłuższej chwili. Spojrzał na nią i nagle przyszło
mu do głowy, że niechęć do ochrony nie wynika wcale z nadmiernej pewności
siebie.
- To tylko jeden człowiek –
powiedział stanowczo. – Jest niebezpieczny, ale nie możemy popadać w paranoję.
Kobieta nie zareagowała, co
trochę poirytowało Sebastiana.
- Słuchaj, masz być cały czas
pod telefonem, rozumiesz? – nakazał. – Nie chcę się martwić za każdym razem,
kiedy złapiesz focha.
W normalnej sytuacji Aśka na
pewno nie pozwoliłaby mu na takie komentarze, ale teraz było jej wszystko
jedno. Brak reakcji zaalarmował Sebastiana, który spodziewał się raczej ciętej
riposty.
- Aśka, co z tobą? – zapytał
natarczywie. – Weź się w garść.
- Nic mi nie jest – odparła
kobieta spokojnie.
Gestem ręki przywołała barmana
i uregulowała rachunek. Potem bez słowa ruszyła w kierunku wyjścia.
Sebastian po chwili namysłu
poszedł za nią. Miał wielką ochotę doprowadzić tę rozmowę do końca, ale czuł,
że nie ma na to najmniejszych szans. Zarzucił kurtkę na plecy i wyszedł
ponownie na deszcz.
- Zaczekaj – powiedział,
zrównując się z Aśką. – Odwiozę cię do domu.
- Piłeś – skwitowała krótko.
- Nie szkodzi, tu jest postój
taksówek – odparł Sebastian.
W głębi duszy nie rozumiał, jak
Aśka może spokojnie paradować ulicami miasta, wiedząc doskonale, że Rybarczyk
może czyhać na nią za każdym rogiem. Wolał jednak nie wygłaszać swoich opinii.
Odwiózł Aśkę do domu i mimo jej pełnych dezaprobaty spojrzeń odprowadził ją aż
pod same drzwi.
- Nie wyłączaj telefonu –
powiedział stanowczo. – Nie żartuję, Aśka. Wystarczy, że raz nie odbierzesz i
będę jechał przez całe miasto, więc bardzo proszę, oszczędź mi tego. I dzwoń w
razie czego.
Nie był całkiem pewny, czy Aśka
w ogóle dosłyszała jego słowa. Odczekał aż zamknie drzwi i zszedł powoli na
dół. Odruchowo rozejrzał się po opustoszałej ulicy. Czuł się wyjątkowo
paskudnie. Zdawał sobie sprawę, że gdyby ochrona miała mieć jakikolwiek sens,
ktoś musiałby za Aśką chodzić krok w krok, a na to na pewno by się nie
zgodziła. Postawienie radiowozu pod jej blokiem było mało skutecznym
rozwiązaniem, ale z braku lepszych pomysłów tak właśnie postąpił Sebastian.
Czekał na tajniaków, paląc
papierosa za papierosem. Co chwilę zerkał w kierunku okna na pierwszym piętrze,
gdzie paliło się światło. Aśka prawdopodobnie krzątała się w kuchni, co z
jednej strony działało na Sebastiana uspokajająco, a z drugiej odrobinę go
irytowało. Jej opanowanie, normalność działały mu na nerwy.
Na ogół jakoś szczególnie mu
nie przeszkadzało, że Aśka należy do osób skrytych i małomównych. Przyzwyczaił
się do tego, nauczył czytać między wierszami. Jednak w sytuacji takiej jak ta,
czuł się tylko coraz bardziej zagubiony. Nie wiedział, czy spokój Aśki wynika z
nadmiernej pewności siebie i lekceważenia niebezpieczeństwa czy może wręcz
przeciwnie – jest reakcją obronną na strach, którego nie potrafi zwerbalizować.
Intuicja - w którą nawiasem mówiąc nie do końca wierzył - podpowiadała mu, że
tym razem chodzi o to drugie.
Nieźle zaczynasz to opowiadanie. Mocne wejście z sytuacją, w której już można wyczuć niepokój i w pewnym stopniu grozę. Nie wątpię że kolejny raz dostarczysz wielu emocji i znów dasz do myślenia. Czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńDobrze się zaczyna nie ma co! Jednakże praca w policji oznacza spore ryzyko. Asia na razie nieco bagatelizuje zagrożenie. Oby nie musiała zapłacić najwyższej ceny za tę lekkomyślność. Niebezpieczny przestępca dołoży wszelkich starań, aby zrealizować swój plan co do joty. Raczej nie rzuca słów na wiatr. Nieprzyjemnie jest czytać znajome nazwiska na nagrobkach. Dlatego rozumiem Sebastiana. Ostrożności nigdy za dużo. Eh, to waśnie u Ciebie lubię, Jowito, nie dajesz odetchnąć swoim Czytelnikom. Zdecydowałaś się na dosyć oryginalną czcionkę, która jeszcze bardziej podkreśla specyficzną tematykę „Zanim będzie za późno.” Czekam na dalszy rozwój wypadków na razie jestem oszołomiona.
OdpowiedzUsuń