sobota, 12 listopada 2016

1. Zanim będzie za późno

Sebastian wszedł do knajpy, zrzucając z głowy kaptur. Paskudna deszczowa pogoda dawała mu się we znaki przez cały dzień. Jakby nie dość było złych wiadomości…
Rozejrzał się po zadymionym pomieszczeniu. W piątek o tej porze w knajpach było już sporo ludzi, jednak bez problemu udało mu się zlokalizować Aśkę. Siedziała zgarbiona przy barze nad kuflem piwa.
Seba westchnął ciężko. Wiedział, że prędzej czy później pojawi się właśnie tutaj, dlatego do knajpy kilka przecznic od komendy zaglądał tego dnia kilka razy. Cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek źle by nie było i jakkolwiek nie odreagowywałaby przez cały dzień, koniec końców i tak zawsze zapijała smutki właśnie tu.
Podszedł nieśpieszne do baru i zajął miejsce obok partnerki. Nawet na niego nie spojrzała. Nie tylko on dobrze ją znał, ona jego także. Wiedziała, że będzie jej tu szukał, dlatego przyszła do knajpy dopiero zyskawszy pewność, że jest już w stanie rozmawiać z przyjacielem.
- Nie odbierasz telefonów – zauważył Sebastian.
W jego głosie nie było ani zaskoczenia, ani irytacji, po prostu stwierdził fakt. Nie spodziewał się też żadnej odpowiedzi. Aśka dość często stosowała taktykę ignorowania jego telefonów. Na takie zachowanie były zazwyczaj tylko dwa wyjaśnienia: albo naprawdę nie miała ochoty na kontakt z partnerem, albo jego obecność była mile widziana – ale tylko obecność, nie rozmowa. W tym drugim przypadku po prostu dawała się łatwo znaleźć.
Mężczyzna zamówił piwo i przez chwilę bawił się bezmyślnie korkową podkładką.
- Mam kilka newsów, ale nie wiem, czy chcesz je poznać – oznajmił w końcu.
- Wal – mruknęła Joasia bez entuzjazmu.
Sebastian doskonale zdawał sobie sprawę, że zdobyte przez niego informacje mają dużą moc i nie powinien ich tak po prostu wyjawiać komuś tak mocno zaangażowanemu w sprawę jak Aśka. Z drugiej jednak strony Aśka nie była kimś tam, tylko jego partnerką i przyjaciółką, z którą łączyło go przede wszystkim bezgraniczne zaufanie. Nie mógł zatajać przed nią istotnych informacji, nawet jeśli mogły być ciężkie do strawienia.
- Rybarczyk ma na koncie kolejną ofiarę – zaczął Sebastian, okręcając w dłoniach kufel. – A właściwie dwie. Zmarł ten konwojent, którego postrzelił w trakcie ucieczki. No a dziś rano zabił przypadkową kobietę i zwinął jej samochód. Poderżnął jej gardło – dodał po chwili wahania. – Poza tym w samochodzie było dziecko… Wszyscy go szukają, ale sama wiesz.
Nie doczekał się odpowiedzi, ale wcale się jej nie spodziewał. Upił łyk piwa i odchrząknął.
- Matka Rybarczyka twierdzi, że nie miała kontaktu z synem odkąd poszedł siedzieć – kontynuował Seba. – Co jest oczywistym kłamstwem, bo skądinąd wiem, że odwiedzała go w trakcie odsiadki. Ostatni raz jakieś dwa miesiące temu.
Urwał na moment, zastanawiając się, jak ubrać w słowa ostatnią z informacji. Zerknął na partnerkę kątem oka, ale ona nawet nie zmieniła pozycji. Wciąż siedziała pochylona, wpatrując się beznamiętnie w kufel.
- Poza tym rozmawiałem z jego kumplem z celi – podjął ponownie Sebastian. – Ponoć podczas odsiadki Rybarczyk mówił tylko o tobie. Powiedział, że powiesi cię gdzieś, gdzie nikt nie usłyszy twoich krzyków.
Tym razem Sebastian spodziewał się jakiejś reakcji. Zmieszał się trochę, widząc uśmiech na twarzy partnerki. Było w nim coś złowieszczego.
- A nie mówił przypadkiem, że będzie mnie pieprzył aż zdechnę? – zapytała z nutką kpiny w głosie.
Sebastiana zamurowało. Skąd u licha Aśka mogła to wiedzieć? Skąd mogła tak dokładnie znać jego słowa? Niemożliwe, żeby też była dziś w więzieniu. Chyba nie…
Celowo nie powiedział jej wszystkiego. Szczerość to jedno, a straszenie jej to zupełnie coś innego. Poza tym było mu głupio używać w stosunku do Aśki takich słów, nawet jeśli był to tylko cytat.
Wciąż patrzył na nią z ogłupiałym wyrazem twarzy, więc Aśka wyjęła telefon z kieszeni i położyła przed nim.
- Czytaj – rzuciła krótko.
Sebastian wziął niepewnie komórkę i zajrzał do wiadomości tekstowych. Poczuł, jak włosy jeżą mu się na karku. Przeczytał tylko kilka wiadomości i spojrzał na Joasię z mieszaniną wstrętu i oburzenia.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał ze złością. – Od jak dawna to dostajesz?
- Od jakichś dwóch tygodni – odparła kobieta, wzruszając ramionami. – Myślałam, że to jakieś durne żarty albo że to w związku z naszą ostatnią sprawą. Kto bierze na poważnie smsowe groźby? Dopiero jak dzisiaj Kaśka powiedziała, że Rybarczyk uciekł, skojarzyłam fakty.
Mężczyzna patrzył na nią z otwartymi ustami. Oburzenie odebrało mu mowę. Spojrzał raz jeszcze na ostatnie wiadomości w telefonie Joasi.
- Groźby? – powtórzył. – To nie są jakieś tam groźby. Ten facet pisze dokładnie, co zamierza ci zrobić. I trzeba przyznać, że ma fantazję. „Będę patrzeć jak błagasz o litość” – przeczytał na głos. – Aśka, nie mów, że nie robi to na tobie wrażenia.
Nie odpowiedziała. Sebastian musiał zrobić kilka głębszych wdechów, żeby nad sobą zapanować.
- Trzeba ci załatwić ochronę – powiedział w końcu, odkładając telefon i sprowadzając rozmowę na właściwe tory.
- Nie chcę żadnej ochrony – mruknęła Aśka.
Sebastian ponownie się zagotował. Miał ochotę walnąć pięścią w stół i powiedzieć, że będzie tak, jak mówi. Zdawał sobie jednak sprawę, że Aśka zabiłaby go śmiechem.
- Czy naprawdę muszę ci przypominać, co się stało ostatnim razem? – zapytał mężczyzna przez zaciśnięte zęby.
- Nie – odparła Aśka stanowczo.
Po raz pierwszy od początku rozmowy spojrzała Sebastianowi prosto w oczy. W jej spojrzeniu nie było już ani krzty rozbawienia i komisarz zrozumiał, że posunął się o krok za daleko.
- Przepraszam – powiedział zrezygnowany. Upił łyk piwa i spróbował ponownie. – Aśka, musisz mieć ochronę. Facet jest zdolny do wszystkiego.
- Właśnie, facet jest zdolny do wszystkiego – odparła Joasia, nie patrząc na przyjaciela. – Jest byłym komandosem. Zabił jedenaście osób. Przez pół roku skutecznie ukrywał się przed policją, chociaż był ścigany listem gończym. A to że został zamknięty było tylko łutem szczęścia. Naprawdę uważasz, że dwóch tajniaków w samochodzie pod blokiem coś zmieni?
Sebastian nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Miała rację, chociaż nie chciał tego przyznać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że szanse na schwytanie Rybarczyka i ponownie wsadzenie go do więzienia nie są zbyt duże. Facet był wyjątkowo inteligentny, a przy tym sprawny fizycznie. Szkolony do najtrudniejszych zadań, przewyższał ich pod każdym względem. W dodatku teraz miał cel, a więc był jeszcze groźniejszy.
- Na pewno nie zaszkodzi – odparł w końcu Sebastian, starając się odzyskać pewność siebie. – Poproszę może Marcina i Jacka – dodał, choć mówił już bardziej do siebie. – Są chyba najbardziej do rzeczy…
Aśka milczała, z czego Sebastian zdał sobie sprawę dopiero po dłuższej chwili. Spojrzał na nią i nagle przyszło mu do głowy, że niechęć do ochrony nie wynika wcale z nadmiernej pewności siebie.
- To tylko jeden człowiek – powiedział stanowczo. – Jest niebezpieczny, ale nie możemy popadać w paranoję.
Kobieta nie zareagowała, co trochę poirytowało Sebastiana.
- Słuchaj, masz być cały czas pod telefonem, rozumiesz? – nakazał. – Nie chcę się martwić za każdym razem, kiedy złapiesz focha.
W normalnej sytuacji Aśka na pewno nie pozwoliłaby mu na takie komentarze, ale teraz było jej wszystko jedno. Brak reakcji zaalarmował Sebastiana, który spodziewał się raczej ciętej riposty.
- Aśka, co z tobą? – zapytał natarczywie. – Weź się w garść.
- Nic mi nie jest – odparła kobieta spokojnie.
Gestem ręki przywołała barmana i uregulowała rachunek. Potem bez słowa ruszyła w kierunku wyjścia.
Sebastian po chwili namysłu poszedł za nią. Miał wielką ochotę doprowadzić tę rozmowę do końca, ale czuł, że nie ma na to najmniejszych szans. Zarzucił kurtkę na plecy i wyszedł ponownie na deszcz.
- Zaczekaj – powiedział, zrównując się z Aśką. – Odwiozę cię do domu.
- Piłeś – skwitowała krótko.
- Nie szkodzi, tu jest postój taksówek – odparł Sebastian.
W głębi duszy nie rozumiał, jak Aśka może spokojnie paradować ulicami miasta, wiedząc doskonale, że Rybarczyk może czyhać na nią za każdym rogiem. Wolał jednak nie wygłaszać swoich opinii. Odwiózł Aśkę do domu i mimo jej pełnych dezaprobaty spojrzeń odprowadził ją aż pod same drzwi.
- Nie wyłączaj telefonu – powiedział stanowczo. – Nie żartuję, Aśka. Wystarczy, że raz nie odbierzesz i będę jechał przez całe miasto, więc bardzo proszę, oszczędź mi tego. I dzwoń w razie czego.
Nie był całkiem pewny, czy Aśka w ogóle dosłyszała jego słowa. Odczekał aż zamknie drzwi i zszedł powoli na dół. Odruchowo rozejrzał się po opustoszałej ulicy. Czuł się wyjątkowo paskudnie. Zdawał sobie sprawę, że gdyby ochrona miała mieć jakikolwiek sens, ktoś musiałby za Aśką chodzić krok w krok, a na to na pewno by się nie zgodziła. Postawienie radiowozu pod jej blokiem było mało skutecznym rozwiązaniem, ale z braku lepszych pomysłów tak właśnie postąpił Sebastian.
Czekał na tajniaków, paląc papierosa za papierosem. Co chwilę zerkał w kierunku okna na pierwszym piętrze, gdzie paliło się światło. Aśka prawdopodobnie krzątała się w kuchni, co z jednej strony działało na Sebastiana uspokajająco, a z drugiej odrobinę go irytowało. Jej opanowanie, normalność działały mu na nerwy.

Na ogół jakoś szczególnie mu nie przeszkadzało, że Aśka należy do osób skrytych i małomównych. Przyzwyczaił się do tego, nauczył czytać między wierszami. Jednak w sytuacji takiej jak ta, czuł się tylko coraz bardziej zagubiony. Nie wiedział, czy spokój Aśki wynika z nadmiernej pewności siebie i lekceważenia niebezpieczeństwa czy może wręcz przeciwnie – jest reakcją obronną na strach, którego nie potrafi zwerbalizować. Intuicja - w którą nawiasem mówiąc nie do końca wierzył - podpowiadała mu, że tym razem chodzi o to drugie.

2 komentarze:

  1. Nieźle zaczynasz to opowiadanie. Mocne wejście z sytuacją, w której już można wyczuć niepokój i w pewnym stopniu grozę. Nie wątpię że kolejny raz dostarczysz wielu emocji i znów dasz do myślenia. Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze się zaczyna nie ma co! Jednakże praca w policji oznacza spore ryzyko. Asia na razie nieco bagatelizuje zagrożenie. Oby nie musiała zapłacić najwyższej ceny za tę lekkomyślność. Niebezpieczny przestępca dołoży wszelkich starań, aby zrealizować swój plan co do joty. Raczej nie rzuca słów na wiatr. Nieprzyjemnie jest czytać znajome nazwiska na nagrobkach. Dlatego rozumiem Sebastiana. Ostrożności nigdy za dużo. Eh, to waśnie u Ciebie lubię, Jowito, nie dajesz odetchnąć swoim Czytelnikom. Zdecydowałaś się na dosyć oryginalną czcionkę, która jeszcze bardziej podkreśla specyficzną tematykę „Zanim będzie za późno.” Czekam na dalszy rozwój wypadków na razie jestem oszołomiona.

    OdpowiedzUsuń