Dokładanie pamiętał ten dzień,
kiedy pojawił się tu po raz pierwszy. Sam nie wiedział, po co tak naprawdę
wtedy przyjechał. Ślady już dawno były zabezpieczone, ekipa wielokrotnie
przeszukała teren. Chyba chciał po prostu zobaczyć to miejsce, wyobrazić sobie
dokładnie przebieg wydarzeń z tamtej nocy. Potem wielokrotnie tego żałował,
zwłaszcza nocą, kiedy chaotyczne obrazy przesuwały mu się przed oczami jak
dawno nieoglądany film.
- Macie coś? – zapytał
komisarz, podchodząc do techników.
- Zwłoki dziecka – odparł jeden
z policjantów. – Czekamy na lekarza.
- Świetnie – podsumował
Sebastian. Od początku było jasne, że uprowadzone przypadkowo dziecko nie miało
żadnych szans. – Sprawdziliście teren?
- Dopiero zaczynamy.
Sebastian dobrze wiedział, w
którym kierunku powinien się udać. Nie miał ochoty patrzeć na zamordowanego
dwulatka, więc bez zastanowienia wszedł między drzewa, kierując się na
północny-wschód. Zrobił tylko kilka kroków i dotarł do miejsca, którego szukał.
W zasadzie niczym się nie wyróżniało. Ot, trochę krzaków, trochę mchu i gałęzi.
Nic szczególnego. Nie było jednak mowy o pomyłce.
Komisarz rozejrzał się
dokładnie. Żadnych śladów, nic niepokojącego. Wydawało się to nieco dziwne.
Dobrze wiedział, że Rybarczyk nieprzypadkowo wybrał to miejsce na porzucenie
samochodu. W ten sposób chciał im coś przekazać. Chciał dać im znać, że pamięta
i nie żartuje. Że zamierza dokończyć to, co zaczął.
Gdzieś w oddali ptaki zerwały
się gwałtownie do lotu i Sebastian odruchowo podniósł głowę. Serce na moment mu
zamarło, a potem ruszyło szaleńczym tempem. Tuż nad nim, między częściowo
ogołoconymi z liści gałęziami wisiała kobieta.
Przez całe przedpołudnie, które
spędził na miejscu zbrodni, Sebastian zastanawiał się gorączkowo, co powie Aśce
po powrocie na komendę. Jak przedstawić prawdę w choć odrobinę mniej
przerażający sposób? Jak przekonać kobietę, że chociaż bilans ofiar Rybarczyka
wzrósł do trzynastu, ich szanse na złapanie go wcale nie maleją? Jak dodać jej
otuchy, skoro sam ma ochotę usiąść i płakać?
- Aśki nie ma – oznajmił nieco
podenerwowany Bartek, kiedy Sebastian w końcu dotarł na komendę. – Wyszła pół
godziny temu.
- Jak to wyszła? – zapytał Seba
zdezorientowany. – Dokąd?
Bartek zdawał się zmaleć o co
najmniej kilka centymetrów. Owszem, zdawał sobie sprawę, że w obecnych
okolicznościach Aśka raczej nie powinna sama chodzić po mieście. Próbował ją
nawet zatrzymać, ale od początku wiedział, że nie ma większych szans. Kobieta
tylko go wyśmiała. A on w duchu modlił się, żeby zdążyła wrócić przed
Sebastianem.
- No… - zaczął asystent
zmieszany. – Znasz przecież Aśkę… Nie tłumaczyła się nam…
Sebastian ruszył z powrotem na
dół, wyciągając telefon i przeklinając się w duchu za zdjęcie ochrony. Jak mógł
zostawić ją tu samą? Przecież dobrze ją znał, wiedział, że nigdy nie grzeszyła
ostrożnością. Mógł chociaż poprosić asystentów, żeby ją pilnowali…
Kiedy kobieta nie odbierała po
czterech sygnałach, poczuł przypływ paniki.
- Szlag by to trafił – warknął
pod nosem.
Wypadł jak burza na podwórko,
potrącając na schodach drobną postać. Złapał ją za rękę, żeby nie upadła,
czując jednocześnie ulgę i złość.
- Jasna cholera – zaklął
głośno. – Dlaczego u licha nie odbierasz?
Trzymał Aśkę mocno za
przedramię, jakby się spodziewał, że zacznie mu uciekać.
- Odbiło ci? – warknęła kobieta
ze złością, wyrywając się z uścisku partnera. – Nie było mnie raptem parę
minut.
- Kurwa mać – skwitował
Sebastian poirytowany do granic możliwości.
Wyciągnął papierosa i usiadł na
najbliższym schodku, nie zwracając uwagi na niesprzyjające warunki
atmosferyczne. Miał serdecznie dość. Przez chwilę był pewien, że jest po
sprawie. Że nie szuka już jakiegoś tam mordercy, tylko kogoś, kto zamordował mu
partnerkę. Już niemal widział siebie na jej pogrzebie. Potrzebował chwili, by
ochłonąć.
Aśka zmieszała się nieco.
Reakcja Sebastiana z jednej strony sprawiła jej przyjemność, a z drugiej
wpędziła w poczucie winy. Kobieta rozejrzała się, jakby chciała się upewnić, że
nikt ich nie słyszy.
- Chyba się nie spodziewasz, że
będę cię pytała o pozwolenie przy każdym wyjściu do spożywczaka – powiedziała
zdawkowym tonem.
Sebastian nie odpowiedział.
Przez jedną krótką chwilę myślał, że wszystko jest stracone. Że po raz kolejny
ją zawiódł, zawalił sprawę. Że więcej jej nie zobaczy. A teraz był tak
wściekły, że nie mógł na nią patrzeć.
Kobieta wsunęła ręce do
kieszeni i przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. Zachowanie Sebastiana zbiło ją z
tropu. Nie przypuszczała, że aż tak się zdenerwuje. Rzadko kłócili się na
poważnie. Zazwyczaj po prostu sobie dogryzali, czasem sprzeczali się trochę na
tle prowadzonych spraw, ale nie miało to wielkiego znaczenia. Tym razem
Sebastian wyglądał na naprawdę wściekłego, a Joasia boleśnie zdała sobie
sprawę, jak bardzo go potrzebuje.
Zanim zdołała przełknąć
wnioski, do jakich doszła, Sebastian zgasił papierosa o beton i wstał.
- Chodź – mruknął, - mam nowe
informacje.
Z trudem panował nad sobą, ale
wiedział, że w świetle odkryć jakich dokonał pod Kopcami awantura z partnerką
nie ma najmniejszego sensu. Miał jej do przekazania wystarczająco złe wieści.
Nie musiał dobijać jej pretensjami.
Kiedy weszli do biura,
Sebastian od razu zamknął za nimi drzwi. Tak naprawdę nie wiedział, czego się
spodziewać. Aśka raczej nie okazywała emocji, na ogół znosiła wszystko z
kamienną twarzą. Sebastian zdawał sobie jednak sprawę, że jest to specyficzna
sytuacja i jeśli raz w życiu kobieta straci nad sobą panowanie, ma prawo do
intymności.
Nie uszło to uwadze Aśki.
Odwiesiła kurtkę na wieszak czując, że lada moment jej partner powie coś, co
może przekraczać jej wytrzymałość. Podeszła do okna, oparła się plecami o
parapet i skrzyżowała ręce na piersiach w oczekiwaniu na cios.
Sebastian tymczasem grał na
zwłokę. Krążył przez chwilę po biurze, niby to czegoś szukając. Potem powoli
odłożył telefon i kluczyki. Czując na sobie świdrujące spojrzenie przyjaciółki,
usiadł na biurku i w końcu na nią spojrzał.
- W samochodzie były zwłoki
dziecka – poinformował zdawkowym tonem. – Jeden celny strzał w głowę. Mały
prawdopodobnie zginął zaraz po uprowadzeniu samochodu, ale dokładną godzinę
zgonu Adam poda po sekcji.
Aśka skinęła tylko głową.
Podobnie jak Sebastian od początku nie miała złudzeń. Wiedziała, że Rybarczyk
nie oszczędzi chłopca.
- To nie wszystko – kontynuował
Sebastian przesadnie spokojnym tonem. – Jak się pewnie domyślasz samochód stał…
- mężczyzna zawahał się wyraźnie, zastanawiając się jak określić miejsce
zbrodni – dokładnie tam, gdzie ty się zatrzymałaś… jadąc do Katowic.
Nie spuszczał z partnerki
badawczego spojrzenia. Czekał na jakąkolwiek minimalną zmianę w jej twarzy,
jednak kobieta nie dawała nic po sobie poznać.
- Postanowiłem sprawdzić
okolicę – podjął ponownie. – Poszedłem tam, gdzie… - urwał. Tym razem przez
twarz Joasi przemknął wyraźny cień. Sebastian odchrząknął. – W każdym razie
mamy kolejną ofiarę. Młoda kobieta, powieszona. Tomek właśnie próbuje ustalić
jej tożsamość.
Aśka odwróciła się gwałtownie w
stronę okna. Sebastian spuścił wzrok. Pomyślał, że to w końcu przekroczyło jej
wytrzymałość. Dziwnie poczuł się ze świadomością, że mimowolnie uczestniczy w
tak intymnej dla niej chwili, kiedy od emocji aż gęstniała atmosfera. Nie
bardzo wiedział, jak się zachować. Podejść? Powiedzieć coś? Może przytulić?
Z przerażeniem czekał na
jakikolwiek odgłos płaczu. Nigdy jeszcze nie widział jej łez i prawdę mówiąc
wolał, żeby tak pozostało. Czasem było mu po prostu wygodniej uznawać ją za
twardą i „nie do zdarcia”.
Dał jej chwilę na ochłonięcie.
Nie odzywał się, nawet na nią nie patrzył. A kiedy odwróciła się chwilę
później, nie było już śladu walki, jaką przed chwilą stoczyła.
- Godzinę temu wysłał mi smsa –
powiedziała, rzucając telefon na biurko.
Sebastian z dużą dozą ostrożności
otworzył folder wiadomości tekstowych. „Krzyczała prawie tak pięknie jak Ty” –
przeczytał w myślach. Ściągnął brwi, zdając sobie sprawę z pewnego przeoczenia.
- Nie zgwałcił jej –
powiedział, podnosząc wzrok na partnerkę. – Nie rozebrał, nic. Nie było
podtekstów seksualnych. Po prostu ją powiesił.
Sam nie wiedział, dlaczego to
odkrycie zrobiło na nim takie wrażenie. Nagle zaczął postrzegać Rybarczyka w
innym świetle.
Ojej, w powietrzu wciąż czuć grozę. Śmierć kobiety oraz niewianego chłopca świadczy, iż to nie są błahostki. Czyżby Rybarczyk trzy lata wcześniej zgwałcił Asię? Podejrzewam, że doszło do identycznej sytuacji, jak wtedy, hę? Zabójstwo decka można porównać do skrzywdzenia drozda, o ile wolno mi się posłużyć nieco zmienionym cytatem z książki pani Harper Lee. Ohyda i to najgorsza z możliwych. Śmierć za śmierć. Niech ktoś dopadnie łachudrę przed komisarzami. Opatrzność prędzej, czy późnej odpłaci mu pięknym za nadobne!Oby...
OdpowiedzUsuń