poniedziałek, 14 listopada 2016

2. Zanim będzie za późno

Zgodnie prośbą Sebastiana pod blokiem Joasi stawili się Marcin i Jacek. Komisarz poinstruował ich dokładnie, przedstawiając zdjęcie poszukiwanego i prosząc o dyskrecję. Nie był do końca pewien, na czym stanął spór o zasadność ochrony, więc wolał, by na razie Aśka nie zdawała sobie sprawy z jej obecności.
- Facet jest naprawdę niebezpieczny – powiedział Sebastian nieco zbyt natarczywie. Miał wrażenie, że policjanci podchodzą do całej sprawy lekceważąco. – Może się tu pojawić w każdej chwili.
Marcin i Jacek pokiwali głowami. Ich miny wyraźnie świadczyły o tym, że czekają, aż Sebastian sobie pójdzie.
- Nie spuszczajcie jej z oka – kontynuował komisarz z coraz większą irytacją. – Chyba nie muszę wam mówić…
- Że odpowiadamy za nią głową? – wpadł mu w słowo Jacek. – Nie musisz.
Sebastian zmierzył ich czujnym spojrzeniem. Wyglądało na to, że zdają sobie sprawę, co ich czeka w przypadku jakiejkolwiek wpadki. To odrobinę poprawiło Sebastianowi humor. Wysiadł z samochodu tajniaków, wyjmując kluczyki od mondeo. Odruchowo spojrzał w stronę okna na pierwszym piętrze. Dostrzegł w nim zarys sylwetki Joasi, ale ten widok ani trochę go nie uspokoił. W głębi duszy czuł, że powinien zrobić coś więcej.
Nie mógł tak po prostu pojechać do domu. Musiał coś robić. Przez cały dzień wychodził z siebie, żeby pchnąć śledztwo do przodu, ale trudno było mu się skupić. Rozpraszały go myśli o partnerce, która uparcie nie odbierała jego telefonów. Teraz postanowił raz jeszcze sprawdzić wszystkie zdobyte informacje, może nawet zrobić burzę mózgów z udziałem asystentów.
Ledwie wszedł do biura, za jego plecami pojawiły się Anka i Kaśka. Zasypały go pytaniami dotyczącymi Joasi, a on tak naprawdę nie bardzo wiedział, jak na nie odpowiadać. Nie chciał powtarzać im szczegółowo rozmowy z partnerką, zwłaszcza, że nie do końca wiedział, jak ją interpretować. Uraczył koleżanki kilkoma ogólnikami, jednak tak jak przypuszczał, kobietom to nie wystarczyło.
- Nie rozumiem – powiedziała Anka z nutką pretensji w głosie. – Nie chciała ochrony?
Sebastian nie odpowiedział. Złość zdążyła już mu przejść, ustępując miejsca rosnącemu niepokojowi. W duchu po raz setny zadawał sobie pytanie, co jeszcze mógł zrobić, żeby Aśka była bezpieczna.
- Musisz coś z tym zrobić – oznajmiła Anka stanowczo. – Jesteś za nią odpowiedzialny!
- Przestań pieprzyć – warknął w końcu Seba. Paplanina Anki uniemożliwiała mu zebranie myśli. – Mówisz, jakbyś nie znała Aśki.
- Mówię tak właśnie dlatego, że dobrze ją znam – odparowała Ania, robiąc krok w kierunku Sebastiana. – Oboje dobrze wiemy, że nie poprosi o pomoc, ale to nie znaczy, że jej nie potrzebuje.
Było w tym sporo prawdy. Proszenie o pomoc dla nikogo nie jest łatwe i nie należy do przyjemności, jednak normalni ludzie uciekają się do tego w podbramkowej sytuacji. Z Aśką było inaczej. Za nic w świecie nie przyznałaby się, że potrzebuje pomocy, bez względu na to, jakie miałoby to konsekwencje. Ba, zazwyczaj nie chciała nawet jej przyjmować, choć przyjaciele mieli jak najszczersze chęci.
Z drugiej strony Sebastian nauczony doświadczeniem wiedział, jak kończy się wciskanie owej pomocy na siłę. Aśka musiała do tego dojrzeć i zwykle trochę to trwało. Przesadna nachalność sprawiała jedynie, że kobieta jeszcze bardziej odsuwała się od przyjaciół.
- Słuchaj, załatwiłem jej ochronę, w tej chwili nic więcej nie mogę zrobić – powiedział Sebastian, siląc się na spokojny ton.
- Daj spokój, Aniu – wtrąciła się Kaśka, która jak zwykle próbowała załagodzić sytuację. – Sebastian wie, co robi.
W duchu komisarz zadał sobie pytanie, czy aby na pewno? Zazwyczaj jakoś podświadomie wyczuwał, jak postępować z Aśką, żeby z jednej strony jej nie spłoszyć, a z drugiej jednak wcisnąć jej swoje racje. Kiedy sytuacja ją przerastała, dawała mu subtelne znaki, a wtedy on, Sebastian, przejmował inicjatywę. Tak to jakoś funkcjonowało przez wiele lat, jednak układ ten pełen był niedomówień i nieścisłości. Opierał się na tym, czego nie można było w żaden sposób zmierzyć. Bez jasno wytyczonych granic łatwo było popełnić błąd. Czy w tym przypadku cena nie była zbyt wysoka, żeby ryzykować? Może zamiast czaić się i czekać, aż Aśka zmądrzeje, powinien wziąć sprawy w swoje ręce i siłą zmusić ją do rozsądku?
- Tak, trzy lata temu też wiedział – zakpiła Anka.
Kaśka momentalnie znalazła się między Anią i Sebastianem. Dobrze wiedziała, że kobieta gwałtownie przekroczyła granicę, której absolutnie przekraczać nie należało. Wspominanie wydarzeń sprzed trzech lat wciąż budziło skrajne emocje, dlatego raczej się o nich nie mówiło. A już na pewno nie w tak dosłowny sposób.
- Dajcie spokój… - zaczęła Kaśka, ale nie dane jej było skończyć.
- Powtórz to – warknął Sebastian, zbliżając się niebezpiecznie do Anki.
Kasia bezskutecznie próbowała ich rozdzielić. Komisarze zdawali się nawet jej nie zauważać. Mierzyli się ostrymi spojrzeniami ponad jej ramieniem. Sebastian, zwykle łagodny i spokojny, teraz w oczach miał niebezpieczne błyski.
- Gdybyś nie był pieprzonym egoistą, nic by się nie stało – powiedziała Anka, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. – Teraz Rybarczyk nie byłby naszym problemem.
Przez jedną krótką chwilę Kaśka miała wrażenie, że tym razem dojdzie do rękoczynów. Sebastian nigdy nie uderzył kobiety, nigdy nawet nie przypuszczał, że mógłby, jednak teraz czara goryczy naprawdę się przelała. Z trudem zapanował nad sobą. Mnąc w ustach przekleństwa i zaciskając nerwowo pięści, patrzył Ance w oczy. Miał ochotę powiedzie tyle rzeczy… Jednak zamiast tego po prostu złapał kurtkę i wyszedł.
Następnego ranka punkt ósma komisarz pojawił się pod blokiem partnerki. Kobieta właśnie wychodziła z klatki. Sebastian rzucił szybkie spojrzenie w stronę srebrnej toyoty stojącej na skraju parkingu. Z daleka dostrzegł znajome sylwetki tajniaków.
- Mówiłam, że nie chcę ochrony – powiedziała Aśka, wsiadając do samochodu.
- Zauważyłaś? – zdziwił się Seba.
Aśka wywróciła oczami.
- Każesz im łazić za mną cały dzień? – zapytała z mieszaniną zniecierpliwienia i irytacji.
- Nie – mruknął Sebastian, włączając silnik. – Mają wolne dopóki jesteś ze mną.
- Super – skwitowała ironicznie Joasia.
Na komendzie panowała iście grobowa atmosfera. Anka i Sebastian nie wytrzymywali w jednym pomieszczeniu ani chwili. Za każdym razem kiedy znajdowali się w odległości kilku metrów, atmosfera zaczynała niebezpiecznie iskrzyć. To nie mogło umknąć uwadze Joasi.
- Pokłóciliście się? – zapytała zaskoczona, kiedy minąwszy Ankę na korytarzu, Sebastian trzasnął teczką o biurko.
Komisarz nie odpowiedział. Na samo wspomnienie wieczornej rozmowy, gniew rozpierał go od środka.
- Jeszcze powiedz, że o sprawę Rybarczyka… - dodała kpiącym tonem.
Sebastian ponownie się zagotował, ale starał się robić dobrą minę do złej gry. Nie zamierzał wchodzić w ten temat. Nie zamierzał mówić Aśce, co zasugerowała mu Anka ani tym bardziej, co sam myśli na ten temat. Nie w tej chwili, jeszcze do tego nie dojrzał.
Zanim zdołał wymyślić jakikolwiek temat, którym mógłby odciągnąć uwagę partnerki, do biura wpadł jak burza Tomek. Cały czerwony i mokry wyglądał, jakby przebiegł przynajmniej kilka pięter.
- Znalazł się ten skradziony samochód – oznajmił na wydechu.
- Gdzie? – zapytali komisarze jednocześnie.
Asystent zawahał się przez chwilę. Spojrzał niepewnie najpierw na Sebastiana, potem na Aśkę i znowu na Sebastiana, tym razem już ewidentnie przepraszająco.
- W lesie pod Kopcami – odparł w końcu.
Nie było sensu dopytywać o dokładne miejsce. Wszyscy doskonale wiedzieli, co oznacza „las pod Kopcami”. Mógł ciągnąć się przez wiele kilometrów, ale na tej komendzie już zawsze miał oznaczać tylko jedno, konkretne miejsce, kilkunastometrowy odcinek szerokiego pobocza, tuż za przystankiem PKS.
Kiedy Tomek wyszedł, Sebastian odwrócił się powoli w stronę przyjaciółki. Z jej twarzy trudno było cokolwiek wyczytać.
- Możesz pojechać tam sam? – zapytała.
Jej głos był spokojny, stanowczo zbyt spokojny jak na zaistniałe okoliczności. Kobieta patrzyła mu w oczy, jakby chciała przekazać więcej, niż była w stanie powiedzieć.
- Oczywiście – zgodził się natychmiast Sebastian.
Prawdę mówiąc sam także nie miał ochoty jechać w to miejsce, ale dla niego z pewnością nie wiązało się z tyloma wspomnieniami. Dla niego było to po prostu nieprzyjemne. Wywoływało lawinę żalu, wyrzutów sumienia i poczucia niesprawiedliwości. A Aśka? Wcale nie miał ochoty zmuszać jej do ponownego odwiedzania tego miejsca, a już z całą pewnością nie chciał być tego świadkiem.
Kopce były małą wioseczką kilkanaście kilometrów od Krakowa w kierunku Katowic. Rozciągające się wokół niej lasy były prawdziwym rajem dla myśliwych i grzybiarzy. W sezonie nie brakowało tu amatorów świeżego powietrza.
Sebastian już z daleka dostrzegł policyjne radiowozy. Zjechał na pobocze. Skradziony opel stał dokładnie w tym miejscu, gdzie trzy lata wcześniej ich służbowe mondeo. Na samą myśl o tym Sebastian poczuł, jak coś przewraca mu się w żołądku. W głębi duszy dziękował niebiosom, że Aśka nie zdecydowała się jechać z nim. Naprawdę nie chciałby patrzeć na nią teraz ze świadomością, że w jej głowie odżywają najgorsze koszmary.
- Chyba mam deja vu – mruknął Seba, wysiadając z samochodu.

1 komentarz:

  1. Co, na Boga Ojca wydarzyło się trzy lata temu? Sebastian na pewno nie straciłby panowania nad sobą bez powodu. Skoro tak zareagowała sugestię Ani i omal jej nie uderzył. Las pod Kopcami? Czyżby to waśnie tam doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia? Zbyt dużo tych niedomówień, a za mało konkretów. Nie, żebym miała jakieś pretensje, no skąd. Uwielbiam tę nutkę tajemniczości. Teraz będę skazana na domysły przez kilka dni. Tak to jest, kiedy ulubiona autorka wraca po dłuższej przerwie.Niewątpliwie dawkowanie napięcia jest w tym przypadku zalecane. Zbyt silny wstrząs mógłby wywołać nieprzewidywalne reakcje u Czytelników.

    OdpowiedzUsuń