Zgodnie prośbą Sebastiana pod
blokiem Joasi stawili się Marcin i Jacek. Komisarz poinstruował ich dokładnie,
przedstawiając zdjęcie poszukiwanego i prosząc o dyskrecję. Nie był do końca
pewien, na czym stanął spór o zasadność ochrony, więc wolał, by na razie Aśka
nie zdawała sobie sprawy z jej obecności.
- Facet jest naprawdę
niebezpieczny – powiedział Sebastian nieco zbyt natarczywie. Miał wrażenie, że
policjanci podchodzą do całej sprawy lekceważąco. – Może się tu pojawić w
każdej chwili.
Marcin i Jacek pokiwali
głowami. Ich miny wyraźnie świadczyły o tym, że czekają, aż Sebastian sobie
pójdzie.
- Nie spuszczajcie jej z oka –
kontynuował komisarz z coraz większą irytacją. – Chyba nie muszę wam mówić…
- Że odpowiadamy za nią głową?
– wpadł mu w słowo Jacek. – Nie musisz.
Sebastian zmierzył ich czujnym
spojrzeniem. Wyglądało na to, że zdają sobie sprawę, co ich czeka w przypadku
jakiejkolwiek wpadki. To odrobinę poprawiło Sebastianowi humor. Wysiadł z
samochodu tajniaków, wyjmując kluczyki od mondeo. Odruchowo spojrzał w stronę
okna na pierwszym piętrze. Dostrzegł w nim zarys sylwetki Joasi, ale ten widok
ani trochę go nie uspokoił. W głębi duszy czuł, że powinien zrobić coś więcej.
Nie mógł tak po prostu pojechać
do domu. Musiał coś robić. Przez cały dzień wychodził z siebie, żeby pchnąć
śledztwo do przodu, ale trudno było mu się skupić. Rozpraszały go myśli o
partnerce, która uparcie nie odbierała jego telefonów. Teraz postanowił raz
jeszcze sprawdzić wszystkie zdobyte informacje, może nawet zrobić burzę mózgów
z udziałem asystentów.
Ledwie wszedł do biura, za jego
plecami pojawiły się Anka i Kaśka. Zasypały go pytaniami dotyczącymi Joasi, a
on tak naprawdę nie bardzo wiedział, jak na nie odpowiadać. Nie chciał
powtarzać im szczegółowo rozmowy z partnerką, zwłaszcza, że nie do końca wiedział,
jak ją interpretować. Uraczył koleżanki kilkoma ogólnikami, jednak tak jak
przypuszczał, kobietom to nie wystarczyło.
- Nie rozumiem – powiedziała
Anka z nutką pretensji w głosie. – Nie chciała ochrony?
Sebastian nie odpowiedział. Złość
zdążyła już mu przejść, ustępując miejsca rosnącemu niepokojowi. W duchu po raz
setny zadawał sobie pytanie, co jeszcze mógł zrobić, żeby Aśka była bezpieczna.
- Musisz coś z tym zrobić –
oznajmiła Anka stanowczo. – Jesteś za nią odpowiedzialny!
- Przestań pieprzyć – warknął w
końcu Seba. Paplanina Anki uniemożliwiała mu zebranie myśli. – Mówisz, jakbyś
nie znała Aśki.
- Mówię tak właśnie dlatego, że
dobrze ją znam – odparowała Ania, robiąc krok w kierunku Sebastiana. – Oboje
dobrze wiemy, że nie poprosi o pomoc, ale to nie znaczy, że jej nie potrzebuje.
Było w tym sporo prawdy.
Proszenie o pomoc dla nikogo nie jest łatwe i nie należy do przyjemności,
jednak normalni ludzie uciekają się do tego w podbramkowej sytuacji. Z Aśką
było inaczej. Za nic w świecie nie przyznałaby się, że potrzebuje pomocy, bez
względu na to, jakie miałoby to konsekwencje. Ba, zazwyczaj nie chciała nawet
jej przyjmować, choć przyjaciele mieli jak najszczersze chęci.
Z drugiej strony Sebastian
nauczony doświadczeniem wiedział, jak kończy się wciskanie owej pomocy na siłę.
Aśka musiała do tego dojrzeć i zwykle trochę to trwało. Przesadna nachalność
sprawiała jedynie, że kobieta jeszcze bardziej odsuwała się od przyjaciół.
- Słuchaj, załatwiłem jej
ochronę, w tej chwili nic więcej nie mogę zrobić – powiedział Sebastian, siląc
się na spokojny ton.
- Daj spokój, Aniu – wtrąciła
się Kaśka, która jak zwykle próbowała załagodzić sytuację. – Sebastian wie, co
robi.
W duchu komisarz zadał sobie
pytanie, czy aby na pewno? Zazwyczaj jakoś podświadomie wyczuwał, jak
postępować z Aśką, żeby z jednej strony jej nie spłoszyć, a z drugiej jednak
wcisnąć jej swoje racje. Kiedy sytuacja ją przerastała, dawała mu subtelne
znaki, a wtedy on, Sebastian, przejmował inicjatywę. Tak to jakoś funkcjonowało
przez wiele lat, jednak układ ten pełen był niedomówień i nieścisłości. Opierał
się na tym, czego nie można było w żaden sposób zmierzyć. Bez jasno wytyczonych
granic łatwo było popełnić błąd. Czy w tym przypadku cena nie była zbyt wysoka,
żeby ryzykować? Może zamiast czaić się i czekać, aż Aśka zmądrzeje, powinien
wziąć sprawy w swoje ręce i siłą zmusić ją do rozsądku?
- Tak, trzy lata temu też
wiedział – zakpiła Anka.
Kaśka momentalnie znalazła się
między Anią i Sebastianem. Dobrze wiedziała, że kobieta gwałtownie przekroczyła
granicę, której absolutnie przekraczać nie należało. Wspominanie wydarzeń
sprzed trzech lat wciąż budziło skrajne emocje, dlatego raczej się o nich nie
mówiło. A już na pewno nie w tak dosłowny sposób.
- Dajcie spokój… - zaczęła
Kaśka, ale nie dane jej było skończyć.
- Powtórz to – warknął
Sebastian, zbliżając się niebezpiecznie do Anki.
Kasia bezskutecznie próbowała
ich rozdzielić. Komisarze zdawali się nawet jej nie zauważać. Mierzyli się
ostrymi spojrzeniami ponad jej ramieniem. Sebastian, zwykle łagodny i spokojny,
teraz w oczach miał niebezpieczne błyski.
- Gdybyś nie był pieprzonym
egoistą, nic by się nie stało – powiedziała Anka, patrząc mężczyźnie prosto w
oczy. – Teraz Rybarczyk nie byłby naszym problemem.
Przez jedną krótką chwilę Kaśka
miała wrażenie, że tym razem dojdzie do rękoczynów. Sebastian nigdy nie uderzył
kobiety, nigdy nawet nie przypuszczał, że mógłby, jednak teraz czara goryczy
naprawdę się przelała. Z trudem zapanował nad sobą. Mnąc w ustach przekleństwa
i zaciskając nerwowo pięści, patrzył Ance w oczy. Miał ochotę powiedzie tyle
rzeczy… Jednak zamiast tego po prostu złapał kurtkę i wyszedł.
Następnego ranka punkt ósma
komisarz pojawił się pod blokiem partnerki. Kobieta właśnie wychodziła z
klatki. Sebastian rzucił szybkie spojrzenie w stronę srebrnej toyoty stojącej
na skraju parkingu. Z daleka dostrzegł znajome sylwetki tajniaków.
- Mówiłam, że nie chcę ochrony
– powiedziała Aśka, wsiadając do samochodu.
- Zauważyłaś? – zdziwił się
Seba.
Aśka wywróciła oczami.
- Każesz im łazić za mną cały
dzień? – zapytała z mieszaniną zniecierpliwienia i irytacji.
- Nie – mruknął Sebastian, włączając
silnik. – Mają wolne dopóki jesteś ze mną.
- Super – skwitowała ironicznie
Joasia.
Na komendzie panowała iście
grobowa atmosfera. Anka i Sebastian nie wytrzymywali w jednym pomieszczeniu ani
chwili. Za każdym razem kiedy znajdowali się w odległości kilku metrów,
atmosfera zaczynała niebezpiecznie iskrzyć. To nie mogło umknąć uwadze Joasi.
- Pokłóciliście się? – zapytała
zaskoczona, kiedy minąwszy Ankę na korytarzu, Sebastian trzasnął teczką o
biurko.
Komisarz nie odpowiedział. Na
samo wspomnienie wieczornej rozmowy, gniew rozpierał go od środka.
- Jeszcze powiedz, że o sprawę
Rybarczyka… - dodała kpiącym tonem.
Sebastian ponownie się
zagotował, ale starał się robić dobrą minę do złej gry. Nie zamierzał wchodzić
w ten temat. Nie zamierzał mówić Aśce, co zasugerowała mu Anka ani tym bardziej,
co sam myśli na ten temat. Nie w tej chwili, jeszcze do tego nie dojrzał.
Zanim zdołał wymyślić
jakikolwiek temat, którym mógłby odciągnąć uwagę partnerki, do biura wpadł jak
burza Tomek. Cały czerwony i mokry wyglądał, jakby przebiegł przynajmniej kilka
pięter.
- Znalazł się ten skradziony
samochód – oznajmił na wydechu.
- Gdzie? – zapytali komisarze
jednocześnie.
Asystent zawahał się przez chwilę.
Spojrzał niepewnie najpierw na Sebastiana, potem na Aśkę i znowu na Sebastiana,
tym razem już ewidentnie przepraszająco.
- W lesie pod Kopcami – odparł w
końcu.
Nie było sensu dopytywać o
dokładne miejsce. Wszyscy doskonale wiedzieli, co oznacza „las pod Kopcami”. Mógł
ciągnąć się przez wiele kilometrów, ale na tej komendzie już zawsze miał
oznaczać tylko jedno, konkretne miejsce, kilkunastometrowy odcinek szerokiego
pobocza, tuż za przystankiem PKS.
Kiedy Tomek wyszedł, Sebastian
odwrócił się powoli w stronę przyjaciółki. Z jej twarzy trudno było cokolwiek
wyczytać.
- Możesz pojechać tam sam? –
zapytała.
Jej głos był spokojny,
stanowczo zbyt spokojny jak na zaistniałe okoliczności. Kobieta patrzyła mu w
oczy, jakby chciała przekazać więcej, niż była w stanie powiedzieć.
- Oczywiście – zgodził się
natychmiast Sebastian.
Prawdę mówiąc sam także nie
miał ochoty jechać w to miejsce, ale dla niego z pewnością nie wiązało się z
tyloma wspomnieniami. Dla niego było to po prostu nieprzyjemne. Wywoływało
lawinę żalu, wyrzutów sumienia i poczucia niesprawiedliwości. A Aśka? Wcale nie
miał ochoty zmuszać jej do ponownego odwiedzania tego miejsca, a już z całą
pewnością nie chciał być tego świadkiem.
Kopce były małą wioseczką
kilkanaście kilometrów od Krakowa w kierunku Katowic. Rozciągające się wokół
niej lasy były prawdziwym rajem dla myśliwych i grzybiarzy. W sezonie nie
brakowało tu amatorów świeżego powietrza.
Sebastian już z daleka
dostrzegł policyjne radiowozy. Zjechał na pobocze. Skradziony opel stał dokładnie
w tym miejscu, gdzie trzy lata wcześniej ich służbowe mondeo. Na samą myśl o
tym Sebastian poczuł, jak coś przewraca mu się w żołądku. W głębi duszy
dziękował niebiosom, że Aśka nie zdecydowała się jechać z nim. Naprawdę nie
chciałby patrzeć na nią teraz ze świadomością, że w jej głowie odżywają
najgorsze koszmary.
- Chyba mam deja vu – mruknął
Seba, wysiadając z samochodu.
Co, na Boga Ojca wydarzyło się trzy lata temu? Sebastian na pewno nie straciłby panowania nad sobą bez powodu. Skoro tak zareagowała sugestię Ani i omal jej nie uderzył. Las pod Kopcami? Czyżby to waśnie tam doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia? Zbyt dużo tych niedomówień, a za mało konkretów. Nie, żebym miała jakieś pretensje, no skąd. Uwielbiam tę nutkę tajemniczości. Teraz będę skazana na domysły przez kilka dni. Tak to jest, kiedy ulubiona autorka wraca po dłuższej przerwie.Niewątpliwie dawkowanie napięcia jest w tym przypadku zalecane. Zbyt silny wstrząs mógłby wywołać nieprzewidywalne reakcje u Czytelników.
OdpowiedzUsuń