sobota, 26 listopada 2016

6. Zanim będzie za późno

Do końca dnia między komisarzami panowało pełne napięcia milczenie. Nie rozmawiali ani o śledztwie, ani o niczym innym. Sebastian był coraz bardziej sfrustrowany. Chciał podzielić się z partnerką swoimi spostrzeżeniami, ale ona wyraźnie nie miała na to ochoty. Ledwie zegar na ścianie wskazał szesnastą, skierowała się do wyjścia.
- Odwiozę cię – powiedział Seba niemal automatycznie.
- Nie trzeba – odparła krótko Joasia. – Nie musisz mnie pilnować.
Była to oczywista aluzja do jego kłótni z Anią. Sebastian nie miał siły się z nią spierać. Nie odezwał się już słowem, pozwalając jej wyjść samej. Miał serdecznie dość tego dnia. Od sceny na korytarzu czuł, jak schodzi z niego powietrze. Dawno już nie był tak zmęczony i zrezygnowany. Odkąd Rybarczyk pojawił się na horyzoncie, wszystko co Sebastian robił – bez względu na to jak wiele wkładał w to wysiłku – kończyło się katastrofą.
Kilka minut później ponure rozmyślania przerwała Sebastianowi Kasia. Wślizgnęła się ostrożnie do biura, jakby się spodziewała, że komisarz lada moment ją wyrzuci. Wyglądała na mocno zaniepokojoną.
- Nic ci nie jest? – zapytała łagodnie, podchodząc do mężczyzny. – Nie najlepiej wyglądasz.
- I tak się właśnie czuję – mruknął Seba.
- Jak sprawa? – zagadnęła asystentka, siadając przed biurkiem Sebastiana.
- Nie wiem, co o tym myśleć – przyznał Sebastian, opierając się wygodniej w fotelu. Tego właśnie było mu trzeba: rozmowy. – Rybarczyk napada na bank, pytanie: po co?
- Potrzebuje kasy – odparła bez namysłu Kaśka.
- Po co? – powtórzył komisarz. – Po co potrzebna mu kasa? Jest najbardziej poszukiwanym człowiekiem w kraju. Nie wejdzie przecież do sklepu na zakupy, nie wynajmie mieszkania.
- Może chce prysnąć za granicę? – podsunęła kobieta.
- Od jego ucieczki minęły trzy dni – odparł Sebastian zamyślony. – Skoro zamierza uciec, po co było to morderstwo w lesie? I po co podrzucał odznakę Aśki w banku?
Na to pytanie Kaśka nie znalazła odpowiedzi. Zmarszczyła tylko brwi, podążając tokiem rozumowania Sebastiana.
- Myślę, że to był tylko pokaz siły – powiedział mężczyzna ponuro. – Gówniarze zeznali, że Rybarczyk zapłacił im za zrobienie rozróby w banku. Celowo ściągnął tam patrol. Chciał nam pokazać, że ochroniarz i dwóch policjantów to dla niego żadna przeszkoda.
- Zastrzelił ich z zimną krwią… i tę dziewczynkę… - mruknęła Kaśka.
- Nie miał powodów, żeby do niej strzelać – podchwycił Sebastian. – Dlaczego akurat do dziecka? Nie zabił jej matki, kasjerki, ani nawet nastolatków, którzy przecież mogli go wskazać. Myślę, że celowo wybrał dziecko. Zabójstwo dziecka zawsze budzi więcej emocji, prawda?
- Więc chciał nas po prostu nastraszyć? – zapytała asystentka, odrobinę zaskoczona takim sposobem myślenia.
- Nastraszyć, może wzbudzić w Aśce wyrzuty sumienia – odparł Seba, kiwając głową. – Zostawił jej odznakę, jakby chciał pokazać, że ten napad ma z nią coś wspólnego. Może Aśka miała dojść do wniosku, że dziecko zginęło przez nią. Że wszyscy zginęli przez nią – poprawił się, - ale dziecko bardziej działa na psychikę.
- A ta odznaka? – zapytała po chwili Kaśka. – Skąd ją wziął?
- I to jest dobre pytanie – westchnął Sebastian. – Aśka ma ją zawsze w tylnej kieszeni spodni. Ciężko wyjąć coś z takiego miejsca, żeby człowiek się nie zorientował, prawda?
- Chyba że w tłumie – podsunęła Kasia.
- Taak… - mruknął Seba zamyślony. – Ale czy byliśmy dzisiaj w tłumie? Wczoraj? Chyba nie. Zresztą, to się musiało stać niedługo przed napadem, inaczej Aśka zauważyłaby jej brak.
- Ma ostatnio sporo stresów, jest trochę roztargniona, mogła nie zauważyć – powiedziała kobieta ostrożnie.
- Może – przyznał powoli Sebastian, choć widać było, że nie przekonuje go ta teoria. – Ale nadal nie rozumiem, jak ktoś wyjął jej odznakę z tylnej kieszeni spodni?
- Może nie wyjął, może zdobył ją w jakiś inny sposób…
- W jaki? Aśka wyjmuje ją tylko w domu – odparł Seba. – Myślisz, że wszedł niezauważony do jej mieszkania, wziął odznakę i poszedł? Aśka jest teraz bardzo ostrożna, zamyka drzwi, coś by usłyszała, zauważyła. To raczej niemożliwe.
- Sama już nie wiem – przyznała Kaśka z westchnieniem.
- Możemy założyć, że faktycznie ją zgubiła – kontynuował Sebastian z namysłem, - ale to byłby trochę zbyt duży zbieg okoliczności. Zresztą… jakkolwiek nie wpadła w jego ręce, oznacza to jedno: był bardzo blisko. Prawdopodobnie ją obserwuje.
- Rozmawiałeś z nią na ten temat? – zapytała niepewnie Kasia.
- Coś ty – odparł Sebastian, wzdychając ciężko. – Jak myślisz, ma ochotę na pogaduszki ze mną po tej scenie na korytarzu?
Kaśka spojrzała na komisarza ze współczuciem.
- Kiepsko wyszło – przyznała.
- Kiepsko – powtórzył Seba. – Boję się, że Aśka mi tego nie daruje. Trafiłem w jej czuły punkt.
- Przede wszystkim trafiłeś w bardzo zły moment – zauważyła ostrożnie Kasia.
- Spieprzyłem sprawę na całej linii – westchnął Sebastian. Zaczął nerwowo bawić się telefonem. – Najgorsze jest to, że gdyby tylko mi na to pozwoliła, bardzo chętnie bym jej pilnował. Nie odstępowałbym jej na krok. Tylko że wiem, jak zareagowałaby na taką propozycję.
Kobieta uśmiechnęła się mimowolnie, wyobraziwszy sobie taką sytuację.
- Musicie się dogadać, Seba – powiedziała łagodnie. – Ona cię teraz bardzo potrzebuje. Nie przyzna się do tego, ale tak jest.
- Wątpię, czy my się w ogóle kiedykolwiek jeszcze dogadamy – mruknął Sebastian zrezygnowany. – Aśka nie wybacza tak łatwo.
- Nie raz się kłóciliście i zawsze się dobrze kończyło – odparła Kasia, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Prawie zawsze – odparł Seba, czując nieprzyjemne ssanie w żołądku.
Oboje wrócili myślami do kłótni komisarzy sprzed trzech lat. Prowadzili wtedy sprawę zaginionego czterolatka. Śledztwo dość mocno się skomplikowało, podejrzani mnożyli się w oczach, ale do niczego to niestety nie prowadziło. Od informatora dostali cynk, jakoby jeden z podejrzanych przebywał w Katowicach. Aśka uparła się, że powinni tam jechać, ale Sebastian nie chciał o tym słyszeć. Uważał, że błąkanie się bez celu po obcym mieście w niczym im nie pomoże. Wolał poprosić o pomoc tamtejszą policję i zająć się na miejscu innymi wątkami sprawy.
Niestety Aśka jak zwykle musiała postawić na swoim.
- Gdzie dzwonisz? – zapytała Kasia zaskoczona, bo Seba nagle wyciągnął telefon.
Nie odpowiedział.
- Cześć Marcin – rzucił, ledwie kolega zdążył odebrać. – Jak sytuacja? Wszystko w porządku?
W słuchawce zapadła cisza. Sebastian poczuł rosnący niepokój.
- Myślałem, że wiesz – odparł policjant niepewnie. – Aśka nas zwolniła. Mówiła, że sytuacja jest pod kontrolą i sama sobie poradzi.
- Kurwa mać – zaklął głośno Sebastian.
Nie dbał o pożegnanie. Myślał już tylko o jednym.
- Nie popełnię drugi raz tego samego błędu – rzucił w kierunku zdezorientowanej Kaśki i wybiegł z biura.
O tej porze w mieście były straszne korki. Przebijając się przez najbardziej zapchane ulice centrum, Sebastian raz po raz dzwonił do przyjaciółki. Nie obchodziło go, że jest na niego wściekła. Miał gdzieś, za co się obraziła, czy miała dobry powód, czy też nie. Miał w głębokim poważaniu, że kobieta nie chce z nim teraz rozmawiać ani go oglądać. Chciał się tylko upewnić, że jest cała i zdrowa.
Nie odbierała telefonów. Sebastian klął na cały głos, modląc się w duchu, by był to tylko i wyłącznie wynik urażonego ego.
Czterdzieści minut później zaparkował pod jej klatką z piskiem opon. Wbiegł na górę, potrącając w drzwiach starszą panią. Zapukał głośno, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, poczuł ogarniającą go panikę. Nie wiedział, co robić dalej. Gdzie szukać przyjaciółki, kiedy liczy się każda minuta?
- Aśka, otwórz do cholery, bo wywarzę drzwi! – zawołał, waląc ponownie pięścią w drzwi.
Po chwili usłyszał szczęk zamka i drzwi uchyliły się. Na widok Joasi, całej i zdrowej, ogarnęła go fala ulgi, a chwilę później niepochamowanej złości. Przepchnął się przez drzwi obok niej, jakby się bał, że za chwilę zamknie mu je przed nosem.
A tak ją prosił! Obiecała, że będzie odbierać telefony. Dobrze wiedziała, jak bardzo się martwił. Czy naprawdę kilkoma nieopatrznymi słowami zasłużył na taką zemstę? Ogarniająca go furia sprawiła, że nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Zacisnął dłonie w pięści, starając się nad sobą zapanować.
Aśka zamknęła za nim drzwi i bez słowa skierowała się do salonu. Dopiero po chwili Sebastian zauważył, że idzie nieco chwiejnym krokiem, przytrzymując się ściany. Czyżby jednak coś jej dolegało? 

2 komentarze:

  1. Uff, jakoś udało mi się nadrobić zaległości. Końcówka dosyć niepokojąca. Czy Joasia została czymś odurzona? Możliwe, iż przed wizytą Sebastiana miała jakiegoś tajemniczego gościa. Ta osoba wykorzystała dogodny moment, by dosypać jej coś do napoju, Później uprowadzić na polecenie Rybarczyka. No, a reszta pozostałaby milczeniem, jak w dramacie Szekspira. Doświadczonemu mordercy łatwo upozorować wypadek, albo samobójstwo, prawda? Hmm, oto jest pytanie! Oby dalej dopisywały Ci pomyślne wiatry! Czytam z taką samą przyjemnością, co na początku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że jednak Aśce nic nie jest, tylko po prostu cała sytuacja ją przerasta i wspomogła się alkoholem, by choć przez chwilę nie przejmować się problemami. Ta część nie popycha akcji do przodu, ale mimo to rozmowa Kaśki i Sebastiana odgrywa istotną rolę w tej całej historii. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń