Do końca dnia między
komisarzami panowało pełne napięcia milczenie. Nie rozmawiali ani o śledztwie,
ani o niczym innym. Sebastian był coraz bardziej sfrustrowany. Chciał podzielić
się z partnerką swoimi spostrzeżeniami, ale ona wyraźnie nie miała na to
ochoty. Ledwie zegar na ścianie wskazał szesnastą, skierowała się do wyjścia.
- Odwiozę cię – powiedział Seba
niemal automatycznie.
- Nie trzeba – odparła krótko
Joasia. – Nie musisz mnie pilnować.
Była to oczywista aluzja do
jego kłótni z Anią. Sebastian nie miał siły się z nią spierać. Nie odezwał się
już słowem, pozwalając jej wyjść samej. Miał serdecznie dość tego dnia. Od
sceny na korytarzu czuł, jak schodzi z niego powietrze. Dawno już nie był tak
zmęczony i zrezygnowany. Odkąd Rybarczyk pojawił się na horyzoncie, wszystko co
Sebastian robił – bez względu na to jak wiele wkładał w to wysiłku – kończyło
się katastrofą.
Kilka minut później ponure
rozmyślania przerwała Sebastianowi Kasia. Wślizgnęła się ostrożnie do biura,
jakby się spodziewała, że komisarz lada moment ją wyrzuci. Wyglądała na mocno
zaniepokojoną.
- Nic ci nie jest? – zapytała
łagodnie, podchodząc do mężczyzny. – Nie najlepiej wyglądasz.
- I tak się właśnie czuję –
mruknął Seba.
- Jak sprawa? – zagadnęła
asystentka, siadając przed biurkiem Sebastiana.
- Nie wiem, co o tym myśleć –
przyznał Sebastian, opierając się wygodniej w fotelu. Tego właśnie było mu
trzeba: rozmowy. – Rybarczyk napada na bank, pytanie: po co?
- Potrzebuje kasy – odparła bez
namysłu Kaśka.
- Po co? – powtórzył komisarz.
– Po co potrzebna mu kasa? Jest najbardziej poszukiwanym człowiekiem w kraju.
Nie wejdzie przecież do sklepu na zakupy, nie wynajmie mieszkania.
- Może chce prysnąć za granicę?
– podsunęła kobieta.
- Od jego ucieczki minęły trzy
dni – odparł Sebastian zamyślony. – Skoro zamierza uciec, po co było to
morderstwo w lesie? I po co podrzucał odznakę Aśki w banku?
Na to pytanie Kaśka nie
znalazła odpowiedzi. Zmarszczyła tylko brwi, podążając tokiem rozumowania
Sebastiana.
- Myślę, że to był tylko pokaz
siły – powiedział mężczyzna ponuro. – Gówniarze zeznali, że Rybarczyk zapłacił
im za zrobienie rozróby w banku. Celowo ściągnął tam patrol. Chciał nam pokazać,
że ochroniarz i dwóch policjantów to dla niego żadna przeszkoda.
- Zastrzelił ich z zimną krwią…
i tę dziewczynkę… - mruknęła Kaśka.
- Nie miał powodów, żeby do
niej strzelać – podchwycił Sebastian. – Dlaczego akurat do dziecka? Nie zabił
jej matki, kasjerki, ani nawet nastolatków, którzy przecież mogli go wskazać.
Myślę, że celowo wybrał dziecko. Zabójstwo dziecka zawsze budzi więcej emocji,
prawda?
- Więc chciał nas po prostu
nastraszyć? – zapytała asystentka, odrobinę zaskoczona takim sposobem myślenia.
- Nastraszyć, może wzbudzić w
Aśce wyrzuty sumienia – odparł Seba, kiwając głową. – Zostawił jej odznakę,
jakby chciał pokazać, że ten napad ma z nią coś wspólnego. Może Aśka miała
dojść do wniosku, że dziecko zginęło przez nią. Że wszyscy zginęli przez nią –
poprawił się, - ale dziecko bardziej działa na psychikę.
- A ta odznaka? – zapytała po
chwili Kaśka. – Skąd ją wziął?
- I to jest dobre pytanie –
westchnął Sebastian. – Aśka ma ją zawsze w tylnej kieszeni spodni. Ciężko wyjąć
coś z takiego miejsca, żeby człowiek się nie zorientował, prawda?
- Chyba że w tłumie – podsunęła
Kasia.
- Taak… - mruknął Seba
zamyślony. – Ale czy byliśmy dzisiaj w tłumie? Wczoraj? Chyba nie. Zresztą, to
się musiało stać niedługo przed napadem, inaczej Aśka zauważyłaby jej brak.
- Ma ostatnio sporo stresów,
jest trochę roztargniona, mogła nie zauważyć – powiedziała kobieta ostrożnie.
- Może – przyznał powoli
Sebastian, choć widać było, że nie przekonuje go ta teoria. – Ale nadal nie
rozumiem, jak ktoś wyjął jej odznakę z tylnej kieszeni spodni?
- Może nie wyjął, może zdobył
ją w jakiś inny sposób…
- W jaki? Aśka wyjmuje ją tylko
w domu – odparł Seba. – Myślisz, że wszedł niezauważony do jej mieszkania,
wziął odznakę i poszedł? Aśka jest teraz bardzo ostrożna, zamyka drzwi, coś by
usłyszała, zauważyła. To raczej niemożliwe.
- Sama już nie wiem – przyznała
Kaśka z westchnieniem.
- Możemy założyć, że faktycznie
ją zgubiła – kontynuował Sebastian z namysłem, - ale to byłby trochę zbyt duży
zbieg okoliczności. Zresztą… jakkolwiek nie wpadła w jego ręce, oznacza to
jedno: był bardzo blisko. Prawdopodobnie ją obserwuje.
- Rozmawiałeś z nią na ten
temat? – zapytała niepewnie Kasia.
- Coś ty – odparł Sebastian,
wzdychając ciężko. – Jak myślisz, ma ochotę na pogaduszki ze mną po tej scenie
na korytarzu?
Kaśka spojrzała na komisarza ze
współczuciem.
- Kiepsko wyszło – przyznała.
- Kiepsko – powtórzył Seba. –
Boję się, że Aśka mi tego nie daruje. Trafiłem w jej czuły punkt.
- Przede wszystkim trafiłeś w
bardzo zły moment – zauważyła ostrożnie Kasia.
- Spieprzyłem sprawę na całej
linii – westchnął Sebastian. Zaczął nerwowo bawić się telefonem. – Najgorsze
jest to, że gdyby tylko mi na to pozwoliła, bardzo chętnie bym jej pilnował.
Nie odstępowałbym jej na krok. Tylko że wiem, jak zareagowałaby na taką
propozycję.
Kobieta uśmiechnęła się
mimowolnie, wyobraziwszy sobie taką sytuację.
- Musicie się dogadać, Seba –
powiedziała łagodnie. – Ona cię teraz bardzo potrzebuje. Nie przyzna się do
tego, ale tak jest.
- Wątpię, czy my się w ogóle
kiedykolwiek jeszcze dogadamy – mruknął Sebastian zrezygnowany. – Aśka nie
wybacza tak łatwo.
- Nie raz się kłóciliście i
zawsze się dobrze kończyło – odparła Kasia, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Prawie zawsze – odparł Seba,
czując nieprzyjemne ssanie w żołądku.
Oboje wrócili myślami do kłótni
komisarzy sprzed trzech lat. Prowadzili wtedy sprawę zaginionego czterolatka.
Śledztwo dość mocno się skomplikowało, podejrzani mnożyli się w oczach, ale do
niczego to niestety nie prowadziło. Od informatora dostali cynk, jakoby jeden z
podejrzanych przebywał w Katowicach. Aśka uparła się, że powinni tam jechać,
ale Sebastian nie chciał o tym słyszeć. Uważał, że błąkanie się bez celu po
obcym mieście w niczym im nie pomoże. Wolał poprosić o pomoc tamtejszą policję
i zająć się na miejscu innymi wątkami sprawy.
Niestety Aśka jak zwykle
musiała postawić na swoim.
- Gdzie dzwonisz? – zapytała
Kasia zaskoczona, bo Seba nagle wyciągnął telefon.
Nie odpowiedział.
- Cześć Marcin – rzucił, ledwie
kolega zdążył odebrać. – Jak sytuacja? Wszystko w porządku?
W słuchawce zapadła cisza.
Sebastian poczuł rosnący niepokój.
- Myślałem, że wiesz – odparł
policjant niepewnie. – Aśka nas zwolniła. Mówiła, że sytuacja jest pod kontrolą
i sama sobie poradzi.
- Kurwa mać – zaklął głośno
Sebastian.
Nie dbał o pożegnanie. Myślał
już tylko o jednym.
- Nie popełnię drugi raz tego
samego błędu – rzucił w kierunku zdezorientowanej Kaśki i wybiegł z biura.
O tej porze w mieście były
straszne korki. Przebijając się przez najbardziej zapchane ulice centrum,
Sebastian raz po raz dzwonił do przyjaciółki. Nie obchodziło go, że jest na
niego wściekła. Miał gdzieś, za co się obraziła, czy miała dobry powód, czy też
nie. Miał w głębokim poważaniu, że kobieta nie chce z nim teraz rozmawiać ani
go oglądać. Chciał się tylko upewnić, że jest cała i zdrowa.
Nie odbierała telefonów.
Sebastian klął na cały głos, modląc się w duchu, by był to tylko i wyłącznie
wynik urażonego ego.
Czterdzieści minut później
zaparkował pod jej klatką z piskiem opon. Wbiegł na górę, potrącając w drzwiach
starszą panią. Zapukał głośno, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, poczuł
ogarniającą go panikę. Nie wiedział, co robić dalej. Gdzie szukać przyjaciółki,
kiedy liczy się każda minuta?
- Aśka, otwórz do cholery, bo
wywarzę drzwi! – zawołał, waląc ponownie pięścią w drzwi.
Po chwili usłyszał szczęk zamka
i drzwi uchyliły się. Na widok Joasi, całej i zdrowej, ogarnęła go fala ulgi, a
chwilę później niepochamowanej złości. Przepchnął się przez drzwi obok niej,
jakby się bał, że za chwilę zamknie mu je przed nosem.
A tak ją prosił! Obiecała, że
będzie odbierać telefony. Dobrze wiedziała, jak bardzo się martwił. Czy
naprawdę kilkoma nieopatrznymi słowami zasłużył na taką zemstę? Ogarniająca go
furia sprawiła, że nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Zacisnął dłonie w
pięści, starając się nad sobą zapanować.
Aśka zamknęła za nim drzwi i
bez słowa skierowała się do salonu. Dopiero po chwili Sebastian zauważył, że
idzie nieco chwiejnym krokiem, przytrzymując się ściany. Czyżby jednak coś jej
dolegało?
Uff, jakoś udało mi się nadrobić zaległości. Końcówka dosyć niepokojąca. Czy Joasia została czymś odurzona? Możliwe, iż przed wizytą Sebastiana miała jakiegoś tajemniczego gościa. Ta osoba wykorzystała dogodny moment, by dosypać jej coś do napoju, Później uprowadzić na polecenie Rybarczyka. No, a reszta pozostałaby milczeniem, jak w dramacie Szekspira. Doświadczonemu mordercy łatwo upozorować wypadek, albo samobójstwo, prawda? Hmm, oto jest pytanie! Oby dalej dopisywały Ci pomyślne wiatry! Czytam z taką samą przyjemnością, co na początku.
OdpowiedzUsuńMyślę że jednak Aśce nic nie jest, tylko po prostu cała sytuacja ją przerasta i wspomogła się alkoholem, by choć przez chwilę nie przejmować się problemami. Ta część nie popycha akcji do przodu, ale mimo to rozmowa Kaśki i Sebastiana odgrywa istotną rolę w tej całej historii. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuń