czwartek, 2 lutego 2012

51. Nie wierzcie bliźniaczkom

Już w poniedziałek Sebastian wiedział, że miał całkowitą rację, choć nie spodziewał się, że szeroko rozumiany pech sprowadzony przez małego Mikołajka objawi się w ten sposób.
Karolina wyjechała na obóz siatkarski, pierwszy raz w życiu na dłużej rozstając się z siostrą. To, a także zbliżający się wielkimi krokami poród sprawiło, że Eliza była cały czas nachmurzona i prawie nie wychodziła z pokoju. Mikołaj okazał się chłopcem bardzo ciekawskim i żywym, który ani przez moment nie potrafił usiedzieć w miejscu. Przez całe popołudnie Asia wytrwale się z nim bawiła, budując wieże z klocków i grając w kręgle zrobione z tego, co było pod ręką. Nie było to łatwe, bo już poprzedniego dnia czuła się kiepsko i złe samopoczucie wciąż się pogarszało. W końcu kiedy minęła dziewiętnasta, dała za wygraną.
- Seba, pobaw się z nim chwilę – mruknęła, opierając się o ścianę.
Mężczyzna zrobił niezadowoloną minę. W głębi serca Mikołajek go rozczulał, ale chciał dać Joasi coś w rodzaju nauczki, żeby w przyszłości nie podejmowała za niego podobnych decyzji.
- To ty chciałaś go wziąć – odparła bezlitośnie. – Miałem nawet nie zauważyć jego obecności, a tymczasem przewróciliście pół mieszkania do góry nogami i jeszcze chcesz mnie zatrudnić w roli niani.
- Źle się czuję – powiedziała kobieta cicho. – Muszę się na chwilę położyć. Jeśli nie chcesz się z nim bawić, przypilnuj chociaż, żeby nie zrobił sobie krzywdy.
Była do tego stopnia oszołomiona gorączką, że nie zauważyła miny Sebastiana, która wyraźnie świadczyła o jego podejściu do całej sprawy. Skierowała się prosto do sypialni, a tam w dżinsach i swetrze padła na łóżko i chwilę później zasnęła, nie zdążywszy się nawet przykryć.
Sebastian był wściekły. Tego dnia już trzy razy pokłócił się z Elizą, a przez całe popołudnie obserwował, jak Joasia bawi się z Mikołajem, co wyjątkowo go irytowało. Z trudem powstrzymał cisnące się na usta przekleństwa, obrzucił chłopca niechętnym spojrzeniem i poszedł do kuchni.
Przez następne pół godziny złość wcale mu nie przeszła, wręcz przeciwnie. Mikołaj co chwilę podchodził do niego z różnymi zabawkami, a to strasznie komisarza denerwowało. W końcu nie wytrzymał i poszedł do sypialni z zamiarem obudzenia Joasi.
Kiedy zobaczył swoją ukochaną skuloną na łóżku, z zaczerwienionymi policzkami i wyraźnym spięciem na twarzy, cała złość momentalnie mu przeszła. Przysiadł obok niej, odgarnął jej włosy z twarzy i ostrożnie okrył ją kocem.
- Robisz ze mną co chcesz – szepnął, głaszcząc ją delikatnie po ramieniu.
Kobieta poruszyła się niespokojnie, marszcząc czoło przez sen. Kręciła się przez dłuższą chwilę, zanim w końcu otworzyła oczy.
- Już wstaję – powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
Zaczęła powoli i niezdarnie wyplątywać się z pościeli, ale Seba ją powstrzymał, przytrzymując za ramię.
- Pośpij jeszcze trochę – mruknął. – Obudzę cię, jak położę Mikołaja, dobrze?
- Nie, muszę do niego iść…
- Śpij – powtórzył łagodnie Seba. – Obudzę cię, jeśli będzie taka potrzeba.
Joasia mruknęła coś jeszcze, ale nie dało się tego zrozumieć, zresztą Sebastian miał wrażenie, że zasnęła w połowie wypowiedzi. Otulił ją dokładniej kocem i wyszedł.
Zatrzymał się w przedpokoju i przez kilka długich minut z bezpiecznej odległości obserwował chłopca. Mikołajek jeździł samochodzikiem po torze ułożonym z klocków, wydając przy tym donośne odgłosy. Pan komisarz musiał walczyć sam ze sobą, żeby nie przyłączyć się do malca. Zawsze chciał mieć syna, ale kiedy ciąża Basi okazała się bliźniacza, oboje byli bardzo zaskoczeni. Przez dwa pierwsze lata nie mieli czasu nawet pomyśleć o czymś, co nie było pieluchą albo kaszką. Kiedy wreszcie bliźniaczki zaczęły się nieco usamodzielniać, Seba wrócił do marzeń o synku, ale Basia już nie chciała kolejnego dziecka. Teraz, kiedy patrzył na pięciolatka z samochodzikiem w rączce, jego marzenia i pragnienia wracały ze zdwojoną siłą. W końcu dał za wygraną, wszedł do pokoju i przyłączył się do zabawy.
Zanim Seba wreszcie położył Mikołajka spać, minęła już dwudziesta druga. Zabawa tak wciągnęła komisarza, że nawet nie zauważył upływu czasu. Gdyby nie fakt, że chłopiec prawie zasnął na dywanie, pewnie dalej biegaliby za samochodzikami.
Sebastian zgarnął z kuchni podstawowe lekarstwa i udał się do sypialni. Joasia nadal spała, ale mężczyzna natychmiast zauważył, że drży z zimna, choć jednocześnie jest rozpalona. Od razu stało się jasne, że ma gorączkę. Pogłaskał ją delikatnie po policzku i zaskoczony stwierdził, że otworzyła oczy z dziwnym strachem wypisanym na twarzy.
- Wszystko w porządku – zapewnił Seba łagodnie, choć nie był do końca pewien, o czym mówi.
- Śniło mi się… - zaczęła Joasia zaniepokojonym tonem. – Zresztą, nieważne. Która godzina?
- Pół do jedenastej.
- A jak Mikołajek? Zasnął?
- Bez żadnego problemu – odparł Seba z tajemniczym uśmiechem. – Jak się czujesz? Boli cię coś?
- Sama nie wiem… - przyznała kobieta, wzdychając cicho i zakaszlała.
- Tylko ty umiesz przeziębić się w środku lata – powiedział Sebastian, kręcąc głową. – Daj, zmierzymy ci temperaturę.
Rano Joasia czuła się dużo gorzej i Seba stwierdził, że musi wybrać się do lekarza. Niestety szybko zdał sobie sprawę, że nie może jechać sama. Po krótkim namyśle zabrał pomógł jej się ubrać, przygotował Mikołaja do wyjścia i z niezbyt optymistycznymi myślami zabrał ich do samochodu.
Przez kolejne trzy dni Joasia prawie nie wstawała z łóżka męczona wysoką temperaturą i przeraźliwym kaszlem. Elizka także większość czasu spędzała pod kołdrą, więc Seba głównie gotował i obsługiwał „swoje księżniczki”. Aśka co prawda proponowała, że sama się sobą zajmie, ale mężczyzna widział, że źle się czuje i chciał jej ulżyć, chociaż pozwalając jej odpocząć.
Tymczasem Mikołajek nie tracił energii. Z każdą chwilą zdawał się coraz bardziej lubić Sebastiana i spędzał przy nim prawie cały czas. Pomagał Sebastianowi gotować i sprzątać, choć tak naprawdę robił tylko coraz większy bałagan, roznosząc po podłodze okruchy chleba, robiąc tłuste plamy na dywanie i jeżdżąc samochodzikiem po rozlanym sosie pomidorowym. Policjant jednak nie czuł ani odrobiny złości. Bawiły go wyczyny chłopca i nie do końca świadomie zachęcał go do kolejnych.
W piątek wieczorem Joasia wreszcie poczuła się nieco lepiej i wstała z łóżka. Zajrzała cicho do salonu, gdzie Seba akurat bawił się z Mikołajem. Uśmiechnęła się z czułością, widząc, jak podnosi chłopca, żeby ten mógł dołożyć kolejny klocek do wielkiego zamku. Miała ochotę tak stać i stać, ale zdradził ją atak kaszlu. Sebastian natychmiast się odwrócił, a na jej widok uśmiechnął szeroko.
- Gdzie się wybrała moja królewna? – zapytał, podchodząc do niej. – Nie miała czasem odpoczywać?
- Nie mogę już siedzieć w jednym miejscu – westchnęła. – Umieram z nudów. Popatrzę, jak budujecie ten piękny zamek, dobrze? – dodała głośniej, żeby Mikołajek także ją usłyszał.
Wieczór był naprawdę przyjemny, choć Joasia wciąż kaszlała i kichała. Z wielką przyjemnością obserwowała zabawę Seby i Mikołaja, choć w duchu czuła delikatnie ukłucie żalu, kiedy wyobrażała sobie, że w taki sam sposób mógłby spędzać czas z ich synem.
Kiedy następnego ranka Gabrysia zadzwoniła i poinformowała, że wychodzi ze szpitala tego przedpołudnia, Joasia wcale się nie ucieszyła. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że to nastąpi prędzej czy później, jednak nie spodziewała się, że aż tak ją to zaboli.
- Jak sytuacja trochę się uspokoi, pójdę do lekarza – oznajmiła Joasia wieczorem, kiedy razem z Sebą siedzieli na kanapie w salonie i słuchali muzyki. – Może coś jest nie tak i dlatego nie zachodzę w ciążę?
- Asiu, przecież na to trzeba czasu…
- Wiem, ale… muszę się upewnić, po prostu muszę.
- Ja nie jestem lekarzem, skarbie, ale chyba wiem, w czym jest problem – powiedział Sebastian, głaszcząc kobietę po włosach. – Za bardzo skupiasz się na osiągnięciu celu, zamiast cieszyć się samymi staraniami. A przecież to sama przyjemność.
Wsunął dłoń pod sweter Joasi i zaczął błądzić po jej ciele, głaszcząc delikatnie plecy i zmierzając w górę.
- Wiem, że masz rację – szepnęła kobieta, bawiąc się drugą dłonią Sebastiana. – Ostatnio faktycznie trochę przesadziłam… Ale to dla mnie naprawdę ważne. Tak bardzo chciałabym mieć z tobą dziecko…
- Kotek, zawrzyjmy układ, dobrze? – zaproponował Sebastian. – Pójdziemy razem do tego lekarza, oboje zrobimy badania i wszystko sprawdzimy. Ale przestaniesz wciąż liczyć dni płodne i obsesyjnie robić kolejne testy, ok?
Joasia uśmiechnęła się.
- Zgoda – powiedziała.
W niedzielę rano spotkało ich spore zaskoczenie. Przed szóstą sen przerwała im wystraszona Eliza. Okazało się, że nad ranem pojawiły się skurcze, które z czasem nabierały mocy i stawały się coraz częstsze. Komisarze natychmiast się ubrali i pojechali z nastolatką do szpitala.
- Dlaczego to trwa tyle czasu? – denerwował się Seba, kiedy trzy godziny później siedzieli na korytarzu, czekając na jakiekolwiek informacje.
- Spokojnie, jeszcze nikt nie urodził dziecka w pięć minut – odparła Joasia, starając się pokazać Sebastianowi, że nerwy są jej zupełnie obce, choć tak naprawdę ledwie mogła usiedzieć w miejscu.
- Basia rodziła tylko dwie godziny – mruknął Sebastian, wybijając palcami nerwowy rytm na sąsiednim krześle.
- A ja prawie dwanaście – powiedziała Aśka ze śmiechem. – Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Jeszcze przed południem dziecko pojawiło się na świecie. Elizka zmęczona porodem szybko zasnęła, a noworodek został zabrany przez pielęgniarki. Dopiero pół godziny później komisarze mogli go zobaczyć.
- Jest taka śliczna – szeptała Joasia, patrząc na dzieciątko z uwielbieniem. – Aniołek…
Mała Natalka spała w żółciutkim rożku i faktycznie przypominała aniołka. Miała jasną twarzyczkę, zaróżowione policzki i śliczne, blond loczki, która zdawały się niewiarygodnie wręcz długie jak na noworodka. Małą piąstkę dziewczynka zacisnęła na kokardce ozdabiającej rożek.
- Jest bardzo podobna do Elizy – dodała Aśka po chwili, nie mogąc się powstrzymać.
- Tak, to prawda – odparł cicho Seba. – Jest niesamowita…
Joasia bardzo delikatnie pogłaskała dziewczynkę po malutkich paluszkach, uśmiechając się z czułością. Kiedy po chwili zerknęła na ukochanego, stwierdziła, że ma łzy wzruszenia w oczach.
- Eliza na pewno ją pokocha – powiedział Sebastian z przekonaniem.
Niestety szybko okazało się, że optymizm komisarza był przedwczesny. Kiedy nastolatka została obudzona przez pielęgniarkę na pierwsze karmienie, stanowczo oświadczyła, że nie zamierza zajmować się dzieckiem. Chciała zostawić je w szpitalu, zrzekając się praw do niego, jednak lekarz uświadomił jej, że formalnie opiekunem dziecka może być tylko osoba dorosła, w tym wypadku jej ojciec. Sebastian natychmiast oświadczył, że będzie sprawował opiekę nad małą Natalką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz