wtorek, 7 lutego 2012

56. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Jeśli chcesz, sama możesz ją zapytać – zapewnił mężczyzna, kombinując jednocześnie, kogo mógłby podstawić na takie spotkanie.
- Chcę załatwić sprawę mieszkania – oświadczyła Joasia stanowczo. – Masz dwa wyjścia: albo oddasz mi połowę pieniędzy, albo zamienimy mieszkanie na dwa mniejsze.
- Ale Asiu…
- Co wybierasz? – ponagliła go.
- Dobrze, rozejrzę się za zamianą – mruknął Seba. – Ale to może potrwać… Gdzie będziesz mieszkać?
- U Ani – odparła kobieta, choć wcześniej nie miała zamiaru zdecydować się na takie rozwiązanie. – Daj mi znać, kiedy znajdziesz mieszkania.
Wyszła z biura, nie zaszczycając go spojrzeniem. Ta rozmowa upewniła ją tylko w przekonaniu, że między nimi już wszystko skończone. Była tym tak zrozpaczona, że nawet nie zauważyła Rafała, z którym prawie zderzyła się w drzwiach. Mężczyzna właśnie szedł dowiedzieć się, jak przyjacielowi poszła rozmowa.
- Zdaje się, że twój plan nie wypalił – mruknął cicho, żeby Joasia przypadkiem go nie usłyszała.
- Jest wściekła – westchnął Seba. – Widziała jakiegoś smsa od Moniki.
- A jednak…
- Chyba muszę jej dać trochę czasu. Uspokoi się, przemyśli wszystko i wtedy spróbuję jeszcze raz.
- Myślisz, że uwierzy? Wyglądała na naprawdę wściekłą…
- Sam już nie wiem – przyznał Sebastian zrezygnowany. – Ale nie mogę jej stracić.
- Ona chyba bardzo to przeżywa – zauważył Rafał niepewnie.
- Więc co mam zrobić? Powiedzieć jej prawdę? Myślisz, że wtedy lepiej to zniesie?
Rafał westchnął, wzruszając bezradnie ramionami. Sam nie był do końca pewien, czy w tej sytuacji lepsze jest wygodne kłamstwo, czy bolesna prawda.
Tymczasem Joasia zeszła na półpiętro i wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Kupiła je z samego rana, kiedy w fatalnym nastroju jechała na komendę. Teraz czuła się jeszcze gorzej i postanowiła zrobić z nich pożytek.
- Ty palisz? – zdziwiła się Ania, która nadeszła akurat w momencie, kiedy Joasia się zaciągała.
- Nie – mruknęła, wypuszczając dym nosem. – Seba kiedyś mnie nauczył… Mówił, że lepiej palić niż pić.
Westchnęła ciężko i ponownie się zaciągnęła. Na samo wspomnienie o Sebastianie poczuła ukłucie w sercu.
- Zdaje się, że z nim rozmawiałaś – zauważyła kobieta. – Tylko to mogło cię tak wytrącić z równowagi.
- Kłamał, patrząc mi w prostu w oczy – powiedziała Joasia, kręcąc głową. – Czuję się, jak w jakimś koszmarnym śnie, z którego nie mogę się obudzić, chociaż wciąż próbuję…
Ania pogłaskała przyjaciółkę po ramieniu.
- Faceci zawsze zawodzą i ranią, od tego są – szepnęła pocieszająco.
- Faceci tak… ale nie przyjaciele – odparła cicho Aśka.
- Masz jeszcze mnie – zauważyła policjantka, uśmiechając się nieśmiało.
- Wiem, Aniu… I to naprawdę… naprawdę miłe...
- Tylko że nie mogę ci zastąpić Sebastiana, prawda?
- Po prostu muszę przyzwyczaić się do nowej sytuacji – powiedziała Joasia spokojnie. – Takie jest życie. I wiesz… Myślałam o twojej propozycji i jeśli tylko wciąż jest aktualna…
- No jasne! – zapewniła natychmiast Ania. – Zajedziemy po pracy po twoje rzeczy?
Joasia uśmiechnęła się z wysiłkiem i pokiwała głową. Jedyne co jej zostało to przyjaciółka, choć po tym, co się wydarzyło, wiedziała, że niczego nie może być w życiu pewna.
Poradzenie sobie z nową sytuacją okazało się naprawdę trudne. Mimo towarzystwa Ani, która starała się pomóc przyjaciółce jak tylko mogła, Joasia czuła się potwornie samotna. Najtrudniejsze wcale nie było budzenie się w pustym łóżku czy uporczywe milczenie w pracy. Dużo gorszy był fakt, że nie mogła się wyżalić Sebastianowi. Zwykle to jej najbardziej pomagało, sprawiało, że czuła się lepiej. Tym razem było jednak niemożliwe.
Sytuacja zagęszczała się z dnia na dzień. Sebastian przy każdej nadarzającej się okazji próbował z nią rozmawiać. Zapewniał, że jej nie zdradził i wciąż bardzo ją kocha, a ona po każdej takiej dyskusji czuła się coraz gorzej. Na domiar złego dokładnie dwa tygodnie po rozstaniu w mieszkaniu Ani pojawiły się bliźniaczki. Były bardzo przejęty i chciały poznać prawdę, a Seba nie spieszył z wyjaśnieniami.
- To nie było przyjemnie, prawda? – zagadnęła Ania, kiedy Joasia zamknęła drzwi za nastolatkami.
- Daj spokój. Próbowały wzbudzić we mnie poczucie winy.
- Mam nadzieję, że im się nie udało?
- Aniu, ja naprawdę za nim tęsknię – powiedziała cicho Aśka, odwracając się do przyjaciółki. – I nie tylko… Brakuje mi też Natalki. Nie widziałam jej już ponad dwa tygodnie…
- Możesz ją odwiedzić – mruknęła Anka bez przekonania.
- To oznaczałoby spotkanie z Sebastianem… A ostatnio i tak mam ich stanowczo zbyt dużo…
- Nie martw się. Za jakiś czas to wszystko minie.
Wbrew zapewnieniom Ani, w tym przypadku czas nie leczył ran. Przez całe lato Joasia znosiła Sebastiana, ale była coraz słabsza psychicznie. Coraz częściej płakała, choć zawsze w samotności. Starała się ignorować wszelkie próby partnera, które miałyby ponownie ich zbliżyć. Nie było to jednak łatwe. Kiedy pod koniec września ponownie zaczął ją przekonywać o swojej miłości, nie wytrzymała. Niemal wybiegła z biura, nie mogą pohamować łez. Seba szczerze wzruszony pobiegł za nią, chcąc jakoś ją uspokoić, jednak uniemożliwiła mu to Ania. Wściekła jak osa popchnęła go z powrotem w stronę biura i ruszyła za przyjaciółką.
- Aśka! – zawołała, kiedy zobaczyła Joasią opartą o barierkę pod komendą.
Kobieta wyjmowała właśnie papierosy z kieszeni, ale na widok przyjaciółki natychmiast je schowała.
- Wszystko w porządku – mruknęła.
- Właśnie widzę – odparła Ania z sarkazmem, unosząc brwi. – Wyglądasz na szczęśliwą i wyluzowaną.
- Byłam wczoraj u Starego – wyznała Joasia, spuszczając wzrok. – Chciałam wybadać, czy będzie skłonny zmienić mi partnera…
- I co?
- Jak to ze Starym, sama wiesz… Nic nie załatwisz, choćbyś stanął na głowie. Nigdy nie pójdzie człowiekowi na rękę…
- Ale chyba nie myślisz o zmianie pracy? – zaniepokoiła się Ania, obrzucając przyjaciółkę uważnym spojrzeniem.
- Szczerze mówiąc myślałam… Ale chyba nie jestem aż tak zdesperowana, przynajmniej na razie.
- Aśka! – usłyszały głos Sebastiana.
Mężczyzna stanął w drzwiach komendy, a Joasia natychmiast się odwróciła. Nie chciała nawet na niego patrzeć.
- Mamy sprawę – powiedział niepewnie.
Przez moment zdawało się, że te słowa w ogóle do Joasi nie dotarły, bo nie zareagowała w żaden sposób. Dopiero po chwili spojrzała na Anię, której spojrzenie mówiło wyraźnie: „powiedz słowo, a mu przywalę”.
- W porządku – mruknęła do przyjaciółki.
Uśmiechnęła się jeszcze, poklepała po ramieniu i ruszyła do samochodu.
Sprawa, którą przydzielił im na szybko Tomek, okazała się burdą w jednym z klubów przy ulicy Broniewskiego. Na pierwszy rzut oka zdawało się, że w ciągu kilku chwil komisarze opanują sytuację. Tak też się stało, jednak kiedy Joasia skuwała drugiego napastnika, usłyszała za plecami głuche uderzenie i dźwięk ciała opadającego na ziemię. Odwróciła się powoli.
- I co teraz, pani komisarz? – zakpił wysoki, postawny mężczyzna.
Aśka szybko zrozumiała, że na zapleczu musiało być jeszcze kilku bandytów. Było jednak stanowczo za późno na reakcję, bo mężczyzna celową bronią w plecy nieprzytomnego Sebastiana leżącego na ziemi. Rana na jego głowie krwawiła obficie.
- Wyjmij powoli broń i rzuć na ziemię.
Kobieta z trudem przełknęła ślinę. Nie miała wyjścia. Bez słowa wykonała polecenie, a potem, na wyraźnie życzenie napastnika kopnęła broń w jego stronę.
Godzinę później siedziała w piwnicy, przyciskając swoją apaszkę do rany na głowie Sebastiana. Ręce miała skute kajdankami i metrowym łańcuchem przygwożdżone do ściany. Seba nie był w lepsze sytuacji.
- No obudź się wreszcie – mruknęła cicho, głaszcząc go po twarzy. – Nie rób mi tego.
Kiedy mężczyzna lekko się poruszył, natychmiast zabrała dłoń. Mimo lęku o jego życie i ulgi, którą teraz odczuła, wciąż nie chciała, by zauważył jakikolwiek przejaw czułości z jej strony.
- Gdzie ja jestem? – zapytał, podnosząc się nieco niezdarnie do pozycji siedzącej. Ze zdziwieniem i irytacją spojrzał na kajdanki na swoich nadgarstkach. – To tamci z klubu? – dodał, przypominając sobie ostatnie chwile sprzed utraty przytomności.
- Tak – odparła krótko.
Odsunęła się na tyle, na ile pozwalał jej łańcuch, oparła o ścianę i podciągnęła kolana pod brodę. Sebastian przez dłuższą chwilę rozglądał się po pomieszczeniu i badał dłonią ranę na głowie. Potem także usiadł przy ścianie, ale nadal czujnie wpatrywał się w niewielkie, zakratowane okienko tuż nad nimi.
- Stąd nie ma wyjścia – powiedziała cicho Joasia.
- Na pewno jest…
- Zawsze musisz być taki uparty? - zdenerwowała się nagle. – Zresztą…
Zaklęła pod nosem i odwróciła się do ściany. Dość opłakana sytuacja zdawała się wcale jej nie przerażać. Jedyne co wywoływało w niej jakiekolwiek emocje to fakt, że jest zamknięta w jednym pomieszczeniu z Sebastianem.
Czas bardzo im się dłużył. Żaden z porywaczy ani razu do nich nie zajrzał, nie rozmawiali też między sobą. Tymczasem w piwnicy robiło się coraz zimniej i ciemniej.
- Drżysz – mruknął nagle Seba.
Zaczął się szarpać, próbując zdjąć kurtkę, ale kajdanki skutecznie mu to uniemożliwiały.
- Niczego od ciebie nie chcę – warknęła Joasia jadowitym tonem.
Natychmiast pożałowała tych słów. Prawda była taka, że wcale nie chciała kłócić się z Sebastianem. Wręcz przeciwnie. Niczego na świecie nie pragnęła tak, jak by wróciła ich przyjaźń. Nie powiedziała jednak nic więcej, obawiając się, że Seba może to opatrznie zrozumieć. Poza tym nie pozwalała jej na to duma.
- Aśka, proszę, wybacz mi… - powiedział cicho mężczyzna. – Ta sytuacja… Nie dam rady tak dłużej. Jeśli nie chcesz już ze mną być… Uszanuję to, ale błagam, zacznij ze mną rozmawiać…
- Więc powiedz mi prawdę. Przyznaj, że mnie zdradziłeś – zażądała Joasia.
Przez moment Sebastian milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią. Była taka chwila, tylko jedna i krótka, kiedy chciał wyznać ukochanej prawdę.
- Nie zrobiłem tego – odparł.
- Przysięgnij. Na moje życie.
Mężczyzna znowu się zawahał.
- Przysięgam – powiedział w końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz