czwartek, 9 lutego 2012

58. Nie wierzcie bliźniaczkom

Rozmyślania przerwał jej dźwięk telefonu. Kiedy na wyświetlaczu zobaczyła numer Janusza, ręce jej się zatrzęsły. Dawno już wykasowała go z książki telefonicznej, ale mimo najszczerszych chęci nie mogła wyrzucić z pamięci. Odebrała dopiero po chwili namysłu.
- Słucham? – zapytała takim tonem, jakby nie wiedziała, kto dzwoni, dbając przy okazji, by głos jej nie zadrżał.
- To ja – odparł Janusz tak samo czarującym i ciepłym głosem jak kiedyś.
- Nie spodziewałam się – powiedziała Joasia zgodnie z prawdą.
- Dawno się nie widzieliśmy.
Kobieta z trudem powstrzymała prychnięcie. Owszem, czuła się winna rozpadowi ich związku, ale ostatecznie to nie ona wystąpiła o rozwód i wyjechała za granicę.
- I? – zapytała chłodno.
- Dzwonię, żeby się dowiedzieć, co u ciebie słychać.
- Wszystko w porządku – powiedziała policjantka, choć było to akurat najmniej adekwatne określenie do jej obecnej sytuacji. – A u ciebie? – dodała z grzeczności, choć w głębi duszy niewiele ją to obchodziło.
- Niezbyt – przyznał mężczyzna. – Widzisz… Zachorowałem dość poważne i nie zostało mi już wiele czasu – powiedział wprost.
Joasia poczuła coś dziwnego. Niechęć, może nawet złość, jakie poczuła na samym początku natychmiast się ulotniły. Mimo trudnej przeszłości i lat rozłąki, nagle stał jej się dziwnie bliski. Znowu zobaczyła w nim ukochanego, czułego męża i wspaniałego ojca. Mężczyznę, przy którym zawsze czuła się spokojna i bezpieczna.
- Co to za choroba? – zapytała nieswoim głosem.
- Guz mózgu – odparł Janusz krótko.
Na moment zapadło milczenie. Joasia zastanawiała się nad sensowną odpowiedzią, która mogłaby z jednej strony pocieszyć jego, a z drugiej także i ją. Kiedy w końcu się odezwała, słowa zdawały się opuszczać jej usta bez żadnej kontroli ze strony mózgu.
- Jesteś we Włoszech?
- Tak, w domu. Pomyślałem… że może zechciałabyś do mnie przylecieć – zaproponował mężczyzna. – Sam bym to zrobił, ale nie bardzo mogę ruszać się gdzieś dalej od kliniki. A chyba dobrze byłoby się spotkać, wyjaśnić kilka spraw, pożegnać.
Mówił to z takim spokojem, że Joasia całkowicie straciła nad sobą panowanie. Łzy popłynęły jej po policzkach bez kontroli. Chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Nie chciała, żeby mężczyzna wiedział, że płacze i w przypływie rozpaczy i bezradności po prostu się rozłączyła.
Przez cały dzień chodziła zamyślona. Nie mogła uwierzyć w to, czego się dowiedziała. Nie chciała w to wierzyć. Czuła się kompletnie zagubiona. Na niczym nie mogła się skupić. Perspektywa wieczornej rozmowy z Sebastianem przestała być już tak zajmująca.
Kiedy jednak wieczorem przekraczała próg swojego mieszkania, naprawdę poczuła się jak w domu. Mimo że nie była tam dość długi czas, wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Nawet mała, szklana figurka przedstawiająca słonika nadal stała na szafce w przedpokoju. Pamiętała, że pokłóciła się o nią z Sebastianem, kiedy urządzali mieszkanie. Uparła się wtedy, że słonik przyniesie im szczęście i musi stać dokładnie w tym miejscu. Mężczyzna z kolei powtarzał, że prędzej czy później ktoś go zbije, zahaczając kurtką czy po prostu kładąc tam coś w porannym pośpiechu.
- Pewnie chcesz się przywitać z Natalką – zagadnął Seba, zabierając od niej płaszcz.
Widać było, że jest nieco podenerwowany. Zdawał sobie sprawę, że ta rozmowa może być jego jedyną szansą i chciał zrobić wszystko, żeby ją wykorzystać. Tymczasem mina Joasi nie napawała nadzieją.
- Mieliśmy porozmawiać – przypomniała mu. – I wolałabym na tym się skupić.
Oczywiście Sebastian miał rację, bardzo chciała przywitać się z dziewczynką, ale za dobrze znała samą siebie. Wiedziała, że spotkanie z dzieckiem ją rozczuli, a to może wpłynąć na przebieg rozmowy. Chciała podejść do sprawy poważnie i podjąć sensowną decyzję, dla odmiany kierując się rozsądkiem, nie emocjami.
- W porządku – mruknął Seba nieco zmieszany.
Usiedli w salonie na kanapie, zachowując taką odległość, jaka tylko była możliwa. Przez dłuższą chwilę oboje siedzieli w milczeniu. Joasia nie zamierzała zacząć rozmowy, a Sebastian nie bardzo wiedział, jak to zrobić, żeby od razu nie postawić się na straconej pozycji.
- Czy jest jakakolwiek szansa, żebyś do mnie wróciła? – zapytał w końcu.
- Teraz na pewno mniejsza niż jeszcze przed chwilą – odparła kobieta chłodno.
- Asiu, ja już nie wiem, co mam robić i mówić – przyznał Sebastian, rozkładając bezradnie ręce. – Nie zdradziłem cię, nigdy bym tego nie zrobił, ale nie wiem, jak miałbym ci to udowodnić. Jeśli nie chcesz mi uwierzyć… - zawahał się. – Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić.
- Wierzę ci – powiedziała cicho Joasia.
Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się kolejnej długiej rozmowy, która znowu zakończyłaby się fiaskiem.
- Czy to znaczy, że… że jednak dasz nam szansę? – zapytał z niedowierzaniem w głosie.
- Seba… Kocham cię – powiedziała kobieta, patrząc mu w oczy. – Nie przestałam ani na moment. I naprawdę chcę, żeby było jak dawniej.
Komisarz zbliżył się do niej i ostrożnie otoczył ramieniem. W każdej chwili spodziewał się gwałtownej reakcji, która jednak nie nastąpiła. Joasia pozwoliła się przytulić, a nawet sama pocałowała ukochanego. Wiedziała jednak, że musi zburzyć przyjemną atmosferę. To był najlepszy, a nawet jedyny możliwy moment, żeby poinformować go o swojej decyzji.
- Muszę wyjechać – odezwała się po chwili, wyswobadzając się delikatnie z jego objęć. – Najwyżej na kilka dni – dodała szybko.
- Wyjechać? – zdziwił się szczerze Sebastian. Jakoś nie bardzo pasowała mu ta wizja do zgody, która zdawała się przed chwilą zapanować. – Dokąd?
- Janusz dzwonił – powiedziała cicho, spuszczając wzrok na swoje kolana. – Zdiagnozowano u niego guz mózgu. Muszę się z nim zobaczyć.
- Z Januszem? – upewnił się Seba, jakby nie do końca zrozumiał sens jej wypowiedzi. – Nie masz wobec niego żadnych zobowiązań.
- Masz rację, nie mam – zgodziła się Joasia, choć sama nie była pewna, dlaczego przyjęła tak uległą postawę. – Ale on był kiedyś ważną częścią mojego życia. Chcę się z nim zobaczyć, więcej mogę nie mieć szansy.
- Nie zgadzam się na to – powiedział ostro Sebastian.
Aśka spojrzała na niego zaskoczona. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego.
- Słucham? – odparła kpiąco. – Za kogo ty się uważasz?
- Nie chcę, żebyś tam jechała – oświadczył mężczyzna stanowczo.
- Ja także wielu rzeczy nie chcę, a mimo tego je robisz – warknęła.
- Jeśli tam pojedziesz, nie będziesz miała do czego wracać.
Tego było już za wiele. Joasia wstała gwałtownie.
- Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić – powiedziała ze złością. – Chcę zobaczyć się z Januszem i to zrobię. A skoro nie potrafisz tego uszanować, cóż, masz rację, nie będę miała do czego wracać.
Wyszła z mieszkania, zgarniając po drodze swoją kurtkę. Była wściekła. Przez moment myślała, że między nią i Sebastianem wyjaśniły się już nieporozumienia. Niestety okazało się, że jest wręcz odwrotnie.
Godzinę później skończyła zdawać Ani szczegółową relację. Musiała się komuś wygadać i w końcu postanowiła powiedzieć przyjaciółce całą prawdę, nawet jeśli oznaczało to wymówki z jej strony. Ania jednak stanęła na wysokości zadania. Zatrzymała dla siebie kąśliwe uwagi, które same cisnęły się na usta i postanowiła pomóc Joasi podjąć słuszną decyzję.
- Według mnie Sebastian ma rację – powiedziała wprost. – Jestem na niego wściekła i uważam, że nie powinnaś mu wybaczać, a już na pewno nie tak łatwo, ale w tej sytuacji… Cóż, może nie zachował się właściwie, może nie powinien mówić ci tego w taki sposób, ale popieram go w całej rozciągłości.
- Nie rozumiem cię – przyznała Joasia zdezorientowana.
- Janusz jest przeszłością, do której nie powinnaś wracać. Owszem, kiedyś było fajnie, ale pamiętaj, że kiedy pojawiły się problemy, zostawił cię. I nie odzywał się przez wiele lat. Gdyby nie choroba, zapewne nadal by tego nie zrobił.
- Tego nie wiesz…
- Aśka, obie to wiemy – odparła Ania z pobłażliwym uśmiechem.
- No dobrze, może i tak, ale… Uważam, że w tej sytuacji powinniśmy się rozmówić. To może być ostatnia szansa.
- I o czym chcesz z nim rozmawiać? – zapytała Anka spokojnie, ale dało się w tym wyczuć nutkę ironii. – Myślisz, że usiądziecie sobie przy kawie i na spokojnie omówicie wydarzenia sprzed lat? Chcesz się dowiedzieć, dlaczego cię zostawił? Aśka, proszę cię… Za dużo filmów się naoglądałeś.
- Chcę go zobaczyć – wyznała w końcu Joasia. – Tęsknię za nim, rozumiesz?
- Trzeba było tak od razu – odparła Ania niewzruszona. – Ale to nie zmienia faktu, że cała ta wyprawa jest pozbawiona sensu. Z jednej strony kochasz Sebastiana i wybaczasz mu zdradę i kłamstwo, a z drugiej lecisz tysiące kilometrów do Janusza. Zastanów się nad sobą, naprawdę masz nad czym.
- Sebastian mnie nie zdradził i nie okłamał – odparła Joasia, próbując przy okazji przekonać do tego samą siebie. – A Janusz… Zrozum, my nigdy nie chcieliśmy się rozstać. Wiesz, jaka była sytuacja…
- Aśka, czego ty tak naprawdę chcesz od tego swojego życia, co? - zapytała Anka nieco przekornie.
- Chyba jeszcze tego nie wiem…
- A gdyby Janusz był zdrowy i zadzwonił z taką samą propozycją? Co wtedy byś zrobiła?
Joasia zawahała się przez moment. Próbowała faktycznie postawić się w takiej sytuacji i wnioski, do których doszła, nie napawały optymizmem.
- Pojechałabym – odparła cicho.
- No to jest problem – podsumowała rzeczowo Ania. – Patrząc na sprawę z technicznej strony, nie możesz jednocześnie zdecydować się na jedno i drugie.
- Wcale nie ma problemu – powiedziała Joasia z dziwnym spokojem w głosie. – Już zdecydowałam. Polecę do Janusza, muszę to zrobić. A jeśli Seba nie może tego zrozumieć… Cóż, trudno.
- Naprawdę mu się dziwisz? Już zapomniałaś jak się czułaś, kiedy byłaś pewna, że cię zdradził?
- Ale ja go nie zdradzam – upierała się kobieta. – Ja chcę z Januszem tylko porozmawiać, zobaczyć go…
- Zaczynam myśleć, że jesteście siebie warci – skwitowała bezlitośnie Ania. – Zresztą, szkoda moich wysiłków. I tak zrobisz, jak zechcesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz