piątek, 3 lutego 2012

52. Nie wierzcie bliźniaczkom

Późnym wieczorem, kiedy komisarze wrócili do domu, wkradła się do wesołej atmosfery odrobina niepokoju. Seba chodził przygaszony, a Joasia starała się nie okazywać radości, żeby jakoś się do niego dostosować. Nie było to jednak łatwe, bo w głębi duszy zachowanie Elizy bardzo ją ucieszyło.
- Nie martw się, Sebuś – mruknęła, stając w drzwiach łazienki, kiedy mężczyzna się golił. – Z czasem Eliza na pewno zmieni zdanie.
Joasia sama wstydziła się swoich uczuć i wolałaby przejść przez najgorsze tortury, niż przyznać się do nich przed Sebastianem. Miała wyrzuty sumienia, że cieszy się z czegoś, co jemu sprawia cierpienie.
- Nie zmieni – westchnął Seba z mieszaniną żalu i zacięcia na twarzy. – Skarbie, wiem, że jesteś szczęśliwa i naprawdę nie musisz udawać, że jest inaczej.
Kobieta zaczerwieniła się i odwróciła wzrok, przestępując nerwowo z nogi na nogę.
- Ja po prostu cieszę się, że Natalka urodziła się zdrowa – odparła lekko drżącym głosem.
Sebastian odłożył do szafki maszynkę, wytarł twarz ręcznikiem i podszedł do ukochanej.
- Wiem, że chcesz być dla niej matką – powiedział spokojnie, patrząc jej w oczy. – To dobrze, bo ja chcę być jej ojcem.
Aśka spojrzała na Sebastiana z nieśmiałym uśmiechem, objęła go delikatnie za szyję i przytuliła się.
- Kocham cię – wyszeptała.
Kiedy następnego ranka siedzieli na komendzie nad raportami, oboje nie mogli się skupić. Myśleli o Elizie i małej Natalce, choć każde w nieco inny sposób. Joasia wyobrażała sobie siebie tuląca niemowlaka w ślicznym, jasnym pokoiku, który urządziła razem z ukochanym. Seba z kolei rozmyślał o przyszłości niesfornej córki. Martwił się, czy za kilka lat nie poczuje się przytłoczona przeszłością, a wtedy może już okazać się za późno, by odzyskać uczucie dziecka.
Ledwie wybiła piętnasta, komisarze zbiegli do samochodu. Oboje jak najszybciej chcieli pojechać do szpitala. Pierwsze kroki skierowali do Elizy, chociaż Sebastian dobrze wiedział, że Joasia wolałaby od razu zobaczyć Natalkę.
- Jak się czujesz, skarbie? – zapytał policjant, siadając na stołeczku obok łóżka córki.
- Świetnie – burknęła nastolatka. – Chcę już stąd wyjść.
- Twoja córeczka ma na imię Natalka – poinformował ją Seba niezrażony. – Nazwaliśmy ją tak, jak chciałaś.
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Jest do ciebie bardzo podobna – dodała Joasia, która czuła się w obowiązku, by wesprzeć jakoś partnera.
- Nie chcę tego dziecka, rozumiecie?! Zostawcie mnie w spokoju!
Komisarze próbowali jeszcze coś wskórać, ale Eliza tylko coraz bardziej się denerwowała i w końcu wygoniła ich pielęgniarka. Sebastian poirytowany wyszedł ze szpitala, wyciągając paczkę papierosów. Aśka dreptała za nim w milczeniu, czekając aż sam się odezwie.
- I co ja mam teraz robić? – zapytał bezradnie, oparłszy się o barierkę. – Za kilka dni obie zostaną stąd wypisane, będziemy mieszkać pod jednym dachem i jak to będzie wyglądać?
- Sebastian, za bardzo się starasz – odparła łagodnie Joasia. – Zaczekajmy, wszystko samo się jakoś ułoży.
- Jeszcze nigdy nie byłem tak wściekły na Elizkę – westchnął Seba. – Zawsze miała zawzięty charakter, ale teraz po prostu przechodzi samą siebie.
Joasia nie odpowiedziała, jednak Sebastian zauważył, że krąży nerwowo wokół niego. Prze moment starał się to ignorować, ale w końcu zgasił papierosa i odwrócił się.
- No dobrze, chodźmy do Natalki – powiedział.
Dwa dni później Eliza razem z córeczką została wypisana ze szpitala. Po powrocie do domu od razu zamknęła się w pokoju, nie interesując się ani odrobinę tym, co dzieje się poza nim. Joasia z kolei spacerowała po mieszkaniu z Natalką na rękach, pokazując małej poszczególne pomieszczenia. Szeptała przy tym z czułością i zdawała się nie widzieć nic wokół siebie.
Kolejne dwa tygodnie pani komisarz spędziła na zwolnieniu lekarskim, która dostała przy pomocy drobnych kłamstw. Sebastian nie próbował protestować, choć nie wydawało mu się to konieczne.
- To jest naprawdę beznadziejna sytuacja – żalił się Rafałowi ostatniego dnia urlopu Joasi. – Jestem między młotem i kowadłem…
- Nie przejmuj się, jutro Aśka wróci do pracy.
- Albo i nie – westchnął Seba. – Nawet nie chce słyszeć o naszym śledztwie, zresztą… W ogóle o niczym nie da się z nią porozmawiać. Całymi dniami zajmuje się Natalką…
- A ty nie masz na to ochoty?
- Nie, to nie tak… Natalka jest cudowna, naprawdę cudowna. Tylko że Joasia ma na jej punkcie obsesję… A to nie jest fajnie.
- A jak Elizka?
- Porażka na całej linii – westchnął policjant. – W ogóle nie interesuje się małą. Ale wiesz… Wydaje mi się, że część winy leży po stronie Joasi.
- Jak to? Nie stanęła po twojej stronie?
- Stanęła, owszem – przyznał Seba z dziwnym uśmiechem. – Tylko że przez nią Elizka wcale nie musi zajmować się Natalką. Aśka robi wszystko wokół niej, ćwierka całymi dniami… A Liza robi co chce.
- Może spróbuj jakoś delikatnie zwrócić jej uwagę?
- Aśce? Delikatnie? – ironizował Sebastian. – Mówisz, jakbyś jej nie znał. Zaraz pomyśli, że chcę ją odsunąć od małej i będzie afera…
- No to masz problem, stary – podsumował Rafał, wyjmując z pudełka ostatnie ciastko. – Następnych dziesięć lat z głowy, lekko licząc.
- Na tobie to zawsze można polegać – zakpił policjant, kręcąc głową. – Nie ma co…
Wieczorem, kiedy Seba wrócił do domu, Joasia nawet nie przyszła się przywitać. Mężczyzna zdjął buty i bez zastanowienia skierował się do dziecięcego pokoiku. Wcale się nie zdziwił, kiedy zastał tam ukochaną z Natalką na rękach.
- Już wróciłeś? – zapytała policjantka, nawet nie podnosząc wzroku.
- Tak, skarbie.
Sebastian podszedł do niej, pocałował ją we włosy i pogłaskał Natalkę po policzku.
- Jest dzisiaj strasznie marudna – westchnęła Joasia, kołysząc delikatnie niemowlaka, - nie chce spać.
- Może spróbuj włożyć ją do kołyski? – zaproponował Seba, starając się wykrzesać choć trochę entuzjazmu.
Kobieta jednak nie zwróciła na niego uwagi. Wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju, śpiewając cicho i bujając w ramionach dziewczynkę. Mała wpatrywała się w policjantkę z uwagą, ale nie wyglądała na śpiącą.
Seba poczuł rosnącą irytację, kiedy Joasia przeszła obok niego po raz kolejny. Wstał i bez słowa wyszedł z pokoju, z trudem rezygnując z kilku złośliwych komentarzy.
Tą noc, podobnie jak kilka poprzednich, komisarze spędzili osobno. Joasia zasnęła na łóżku w pokoju Natalki, a Seba wściekły na cały świat nie zamierzał jej budzić. Do późna oglądał telewizję, chcąc odwrócić swoją uwagę od nieprzyjemnych spraw.
Tak jak to przewidział, następnego ranka Joasia nadal nie zamierzała iść do pracy. Powiedziała, że przyjedzie po południu prosić Starego o bezpłatny urlop.
- Nie mam już siły, naprawdę – poskarżył się Ani, kiedy przyniosła mu poranną kawę. – Aśka zachowuje się, jakbym był niewidzialny. Wczoraj zamieniła ze mną dokładnie dwa zdania, z czego jedno było bardzo oschłym powitaniem, a drugie dotyczyło Natalki.
- Cierpliwości…
- Wiesz, który raz to słyszę?
Anka westchnęła ciężko i przysiadła na biurku przyjaciółki, grzejąc dłonie na kubku gorącej kawy. Przez dłuższą chwilę milczała, zastanawiając się nad sensowną radą, która faktycznie mogłaby pomóc Sebastianowi albo przynajmniej podniosłaby go na duchu i pozwoliła spokojniej znieść trudną dla niego sytuację.
- Aśka bardzo pragnęła dziecka – powiedziała ostrożnie. – Trudno się dziwić, że teraz poświęca mu dużo uwagi.
- Kocham ją i staram się zrozumieć, ale wszystko ma swoje granice – oświadczył Seba, nagle znowu odczuwając złość. – Moja cierpliwość także.
Tego popołudnia nie wrócił do domu prosto po pracy. Joasia była u Starego i załatwiła sobie miesiąc bezpłatnego urlopu, ale nawet nie zajrzała do biura, żeby przywitać się z Sebastianem. To bardzo go zdenerwowało i postanowił sprawdzić, czy zauważy jego przedłużającą się nieobecność, choć tak naprawdę miało to być dla niej nauczką.
Próbował namówić Rafała, żeby poszedł z nim do knajpy, ale ten nie chciał się zgodzić. Najpierw wymawiał się wizytą u dentysty, jednak w końcu przyznał, że umówił się z Anią. Chcąc nie chcąc, Seba sam wybrał się do pobliskiej knajpy. Zamówił sobie piwo, zapalił papierosa i usiadł przy stoliku, obserwując ludzi wokół. Z pewnym opóźnieniem zauważył, że przysiadła się do niego młoda blondynka o niewiarygodnie zielonych oczach. Uśmiechała się zachęcająco i pochylała w jego stronę.
- Jestem Monika – przedstawiła się. – A ty, przystojniaku?
Tymczasem Joasia położyła Natalkę spać i usiadła w fotelu bujanym, skąd najwygodniej było ją obserwować. Patrzyła na jej rumianą twarzyczkę i zaciśniętą piąstkę, nie myśląc o niczym konkretnym. Kiedy była przy niej, czuła, że wszystko jest na swoim miejscu. Marzyła tylko o tym, żeby już zawsze tak było.

Szła wolno ciemną, leśną drogą. Miała dziwne poczucie, że ktoś ją obserwuje. Szukała czegoś, ale nie pamiętała, czego. Chciała jak najszybciej opuścić to straszne, przygnębiające miejsce, ale droga zdawała się nie mieć końca. Przyspieszyła i już niemal biegiem przemierzała las.
- Sebastian! – zawołała przerażona. – Sebastian!
Zerwał się potworny wiatr, zrywając z drzew resztki szaroburych liści i sypiąc paskiem prosto w twarz pani komisarz.
- Sebastian!


Obudziła się gwałtownie, niechcący zrzucając z siebie koc. Za oknem szalała burza, ale Natalka nawet się nie obudziła. Joasia otuliła ją kocykiem i nadal nieco wystraszona wyszła z pokoju. Kiedy w całym mieszkaniu nie znalazła Sebastiana, poczuła się nieswojo. Minęła już dwudziesta trzecia, bliźniaczki spały, a w nigdzie nie było ani śladu po komisarzu. Aśka wzięła telefon i wybrała numer, otulając się szczelniej szlafrokiem.
- Seba, gdzie jesteś? – zaczęła, kiedy włączyła się poczta głosowa. – Już po jedenastej… Proszę oddzwoń, kiedy to odsłuchasz. Bardzo się o ciebie martwię…
Odłożyła komórkę na szafkę i poszła do kuchni po szklankę wody. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie ma jeszcze Sebastiana. Przyszło jej do głowy, że może wciąż być w pracy i po chwili namysłu zadzwoniła do Tomka, ale ten stwierdził, że pan komisarz wyszedł z pracy po szesnastej.
Do pierwszej Joasia nie zmrużyła oka, krążąc po mieszkaniu w oczekiwaniu na Sebastiana. Dzwoniła do niego kilka razy, nagrywając się na pocztę, jednak nie doczekała się odpowiedzi. W końcu, kiedy już zaczęła zastanawiać się, czy nie powinna pojechać na komendę, usłyszała dźwięk klucza wkładanego do zamka drzwi wejściowych. Odetchnęła z ulgą i pobiegła do przedpokoju, żeby przywitać się z Sebastianem. Stanęła jak wryta, kiedy mężczyzna zatoczył się na ścianę.
- Seba? – zapytała cicho. – Gdzie byłeś?
Pytanie było całkowicie pozbawione sensu, bo aż nazbyt było widać, gdzie mężczyzna spędził wieczór. Ze łzami w oczach pomogła mu dojść do łóżka w sypialni i dopilnowała, żeby się położył.
- Cieszę się, że nic ci nie jest – wyszeptała, głaszcząc go po włosach.
Mężczyzna spał, więc nie doczekała się odpowiedzi, ale wcale jej na tym nie zależało. Otuliła go dokładniej kołdrą i wyszła z sypialni. Kolejną z rzędu noc miała zamiar spędzić w pokoju Natalki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz