sobota, 4 lutego 2012

53. Nie wierzcie bliźniaczkom

Razem ze wschodem słońca w domu komisarzy rozpoczął się bardzo ciężki dzień. Joasia w nocy prawie nie spała, co tylko pogorszyło jej i tak nie najlepszy nastrój. Nie miała zamiaru robić Sebastianowi wyrzutów, ale była na niego tak zła, że nie potrafiła normalnie rozmawiać.
Seba z kolei robił dobrą minę do złej gry, udając, że nic nie zauważa. Wyszedł jednak wcześniej do pracy, bo atmosfera w domu nie zachęcała do spędzania tam poranka. Tak się spieszył, że zapomniał telefonu, co natychmiast zauważyła Joasia. Od razu przyszło jej do głowy, że przy jego pomocy mogłaby się dowiedzieć, co dokładnie Seba robił poprzedniej nocy. Nigdy nie przypuszczałaby, że posunie się do czegoś takiego, ale szybko odsunęła na bok poczucie winy i odblokowała telefon. Wśród nadesłanych wiadomości znalazła smsa sprzed godziny, który bardzo ją zaniepokoił.
„To był bardzo miły wieczór, mam nadzieję, że to powtórzymy.”
Przeczytała wiadomość kilka razy, ale niestety nie zmieniło to jej treści ani nadawcy, którym według informacji w telefonie była niejaka Monika. Najpierw poczuła rozpierającą ją złość, ale szybko zamieniła się ona w prawdziwe przerażenie. Zdała sobie sprawę, że Sebastian ma kochankę i od przykrości, jaką jej to sprawiło, ważniejsza była przyszłość, która teraz stanęła pod znakiem zapytania.
Przez cały tydzień nikomu nie powiedziała o swoich podejrzeniach. Życie toczyło się dokładnie tak, jak wcześniej. Seba chodził do pracy, a ona zajmowała się Natalką, ale oboje milczeli uporczywie, rozmawiając tylko wtedy, kiedy było to naprawdę niezbędne.
Dokładnie siedem dni po feralnym wieczorze wydarzyło się coś, co jeszcze bardziej podminowało Joasię. Kiedy przygotowywała ubrania do prania, w kieszeni spodni Sebastiana znalazła złotą bransoletkę zapinaną na serduszko. Widziała ją pierwszy raz w życiu i natychmiast przyszło jej do głowy, że to własność Moniki, autorki dwuznacznej wiadomości wysłanej przed tygodniem. Starała się nie tracić zdrowego rozsądku, więc schowała bransoletkę do kieszeni, włożyła ubrania do pralki i udała się do pokoju bliźniaczek.
- Dziewczyny, to nie wasze? – zapytała, pokazując nastolatkom błyskotkę.
Zerknęły w jej kierunku i zamarły jak na rozkaz. Karolina wstała, podeszła powoli do policjantki i wzięła od niej bransoletkę, żeby obejrzeć ją dokładniej.
- Należała do mamy – powiedziała w końcu. – Tata kupił ją w czasie podróży poślubnej.
Joasia przygryzła nerwowo wargę. Nagle poczuła się bardzo głupio.
- Znalazłam ją, robiąc pranie – mruknęła, starając się nie dać po sobie poznać zmieszania. – Widocznie wypadła z rzeczy Sebastiana.
Wyszła z pokoju nastolatek, zastanawiając się, co powinna o tym myśleć. Najważniejsze było z całą pewnością to, że bransoletka nie należała do kochanki Sebastiana. Nie zmieniało to jednak faktu, że Joasia nie miała pojęcia, dlaczego mężczyzna nosił ją w kieszeni. Czy to znaczyło, że wciąż tak bardzo tęskni za zmarłą żoną?
Kiedy Sebastian wrócił w pracy, znalazł bransoletkę na swojej nocnej szafce. Była ładnie ułożona tuż obok jego ulubionej zapalniczki, którą zresztą dostał od Joasi, więc nie było mowy o przypadku. Natychmiast przypomniał sobie, że zaaferowany atmosferą panującą w domu zapomniał wyjąć ją z kieszeni spodni i wrzucił do prania. Stało się jasne, że to Aśka odłożyła bransoletkę.
- Źle się stało, że ją znalazłaś – oświadczył mężczyzna, wchodząc od kuchni, gdzie Joasia podgrzewała mleko dla Natalki. Policjantka odwróciła się i stwierdziła, że mężczyzna trzyma w dłoni złotą bransoletkę. – Miałem nadzieję, że to pozostanie w tajemnicy.
Joasia zacisnęła zęby i z trudem powstrzymała atak złości. Wszystko się w niej gotowało ze złości. Już niemal słyszała, jak Seba mówi, że bardzo mu przykro, ale to było silniejsze od niego i niestety muszą się rozstać.
- Należała do Basi – wyjaśnił. – Znalazłem ją kilka tygodni temu w starym portfelu i pomyślałem…
Zbliżył się do partnerki i ostrożnie zapiął jej bransoletkę na nadgarstku. Przez moment oboje milczeli. Joasia wpatrywała się w ozdóbkę z mieszanymi uczuciami. W końcu zdjęła ją i ze złością rzuciła na blat kuchenny.
- Może powinieneś się wreszcie nad coś zdecydować – warknęła i wyszła z kuchni szybkim krokiem, ściskając w dłoniach butelkę mleka.
Sebastian stał osłupiały obok zlewu, ze wzrokiem wbitym w drzwi, za którymi zniknęła Joasia. Jej zachowanie było dla niego całkowicie niezrozumiałe. Oczywiście gdyby znała całą prawdę, mogłaby się zdenerwować, jednak celowo przedstawił jej sprawę w taki sposób, żeby kobieta nie tylko nie zrobiła mu awantury, ale poczuła się dowartościowana. Chciał wreszcie się pogodzić, a tymczasem osiągnął dokładnie odwrotny efekt.
- Nie rozumiem tych kobiet – westchnął Seba, zwierzając się następnego dnia przyjacielowi. – Cokolwiek bym nie zrobił, zawsze jest źle.
- A może to depresja poporodowa? – zastanawiał się na głos Rafał.
- Stary, to Elizka rodziła, nie Aśka – przypomniał mu Sebastian, starając się nie okazać zniecierpliwienia.
- No tak… To co chcesz zrobić?
- Nie mam pojęcia – przyznał policjant zrezygnowany. – Nie da się z nią rozmawiać, a życie w takim milczeniu…
- Słuchaj… A może ona kogoś ma? – zawołał Rafał takim tonem, jakby właśnie dokonał ważnego, naukowego odkrycia.
- Aśka? No coś ty – bagatelizował Seba, mieszają niespiesznie kawę.
- Niby dlaczego nie? To by wszystko wyjaśniało – upierał się komisarz.
- Stary, to by niczego nie wyjaśniło – odparł Sebastian nieco poirytowany. – Niby kiedy miałaby się spotykać z kochankiem? Cały czas spędza z Natalką…
- A skąd wiesz, co robi, kiedy nie ma cię w domu? – zapytał sprytnie Rafał. – Bliźniaczki przecież też nie siedzą z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę. Równie dobrze może brać małą niby na spacer i spotykać się z jakimś gościem. A może to on przychodzi do niej?
Seba zaśmiał się, kręcąc głową. Teoria Rafała wydawała mu się całkowicie absurdalna. Niestety kiedy kilka godzin później leżał w swoim łóżku i wpatrywał się z ciemność musiał przyznać, że przyjaciel zasiał w jego sercu ziarnko niepokoju.
W ciągu kolejnych dni komisarze wciąż byli na siebie obrażeni. Okazywali sobie całkowitą obojętność, jednocześnie obserwując się wzajemnie bardzo uważnie i wypatrując jakichkolwiek nienaturalnych zachowań. W końcu, kiedy Natalka skończyła miesiąc, sytuacja zaczęła powoli ulegać zmianie.
- Dlaczego ona tak płacze? – zapytała Elizka, po raz pierwszy od porodu wchodząc do pokoju swojej córeczki.
Joasia siedziała na fotelu z Natalką w ramionach. Kołysała ją, śpiewała, ale dziewczynka nie chciała się uspokoić.
- Ma kolkę – mruknęła policjantka. – Potrzymasz ją chwilę? Przygotuję kąpiel, to powinno jej trochę pomóc.
Eliza przez chwilę się zawahała, ale Natalka tak strasznie płakała, że w końcu wzięła ją na ręce. Joasia natychmiast pobiegła do łazienki, raz dwa przygotowała wanienkę i wróciła po dziewczynkę. Kiedy zobaczyła, że Elizka trzyma ją w ramionach, wpatrując się w nią z zachwytem, poczuła ukłucie żalu. Chwilę zajęło, nim się opanowała i zdołała odezwać w miarę normalnym tonem.
- Pomożesz mi ją wykąpać? – zapytała, podchodząc do nastolatki.
- Sama sobie poradzisz – burknęła Eliza i szybko oddała policjantce dziecko.
Joasia przytuliła płaczącą Natalkę, obserwując, jak dziewczyna wychodzi z pokoju. Nagle poczuła się zagrożona, choć nawet przed samą sobą udawała, że chce, aby Eliza zainteresowała się swoją córką.
Tego wieczoru, kiedy Joasia i Eliza już spały, Karolina zapukała do sypialni ojca i weszła ostrożnie.
- Nie śpisz? – zapytała cicho.
- Nie, chodź, skarbie.
Przesunął się, robiąc córce miejsce. Karolina usiadła na łóżku po turecku i przez chwilę przyglądała się uważnie policjantowi.
- Tato, co się dzieje? – zapytała smutno. – Pokłóciłeś się z Aśką?
- Nie wiem, czy to dobre określenie – westchnął Seba, odkładając książkę na kołdrę.
- Ale nie rozmawiacie ze sobą, co najwyżej warczycie, a i to rzadko…
- Córciu, takie już jest życie – powiedział łagodnie Sebastian. – Czasem relacje między ludźmi bardzo się komplikują, bez względu na to czy tego chcemy, czy nie.
- To znaczy, że między wami już wszystko skończone? Chcecie się rozstać? – dopytywała nastolatka.
- Nie wiem – przyznał Seba, po raz pierwszy zdając sobie z tego sprawę.
- Nie chcę, żebyś znowu był sam – wyszeptała Karolina, kładąc się obok ojca i przytulając do niego. – Z Asią jesteś szczęśliwszy.
- Tak, to prawda. Ale żebyśmy stworzyli udany związek, ona też musi być szczęśliwa ze mną.
- To przez Natalkę? To o nią się kłócicie?
Sebastian spojrzał na córkę zaskoczony. Wcześniej jakoś nie przyszło mu do głowy, że ktoś prócz niego mógł zauważyć, jaką zmianę między nimi spowodowało pojawienie się niemowlaka. Westchnął.
- Nie. Oboje kochamy Natalkę.
- Więc co się stało? – drążyła Karolina, patrząc ojcu w oczy.
- Po prostu się poróżniliśmy – odparł Seba cierpliwie. – Nie martw się, na pewno wszystko się niedługo rozjaśni.
Wbrew obietnicom Sebastiana, życie okazało się bardziej brutalne. Joasia z uporem maniaka ignorowała partnera, a on zmęczony napiętą atmosferą wracał do domu coraz później i nie zawsze trzeźwy. Po każdym takim powrocie Aśka przepłakiwała w poduszkę pół nocy, utwierdzając się tylko w przekonaniu, że jej ukochany spotyka się z inną kobietą. Dzień przed zakończeniem urlopu, znalazła na kołnierzyku koszuli Sebastiana czerwony ślad szminki. To przelało szalę goryczy. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do jednej walizki i czekała na powrót partnera. Kiedy mężczyzna wszedł do mieszkania, bez żadnego ostrzeżenia wręczyła mu klucze.
- To mnie przerosło – oświadczyła bez cienia pretensji w głosie. – Nie jestem w stanie dłużej tak żyć.
- Ale jak? Przecież to ty nie odzywasz się do mnie od kilku tygodni – odparł Seba zaskoczony.
- Nie chcę się kłócić. Po prostu zapamiętajmy się z tej lepszej strony i dajmy sobie żyć – powiedziała Joasia, nie patrząc partnerowi w oczy.
- Aśka, gdzie ty się wybierasz z tą walizką? Przecież mieszkanie jest też twoje…
- Przenocuję w hotelu.
- Zaczekaj…
- Będzie jeszcze czas, żeby porozmawiać o mieszkaniu – mruknęła. – Chciałabym tylko, żebyś pozwolił mi się widywać z Natalką. Wiem, że nie jest moją córką, ale naprawdę ją pokochałam.
- Przecież nie musisz się wyprowadzać – próbował Seba, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje.
- Przez wiele lat byłeś moim przyjacielem – powiedziała kobieta, w końcu napotykając wzrok Sebastiana. – I przez wzgląd na dawne czasy chcę, żebyś był szczęśliwy. Nie będę stawać ci na drodze.
- Na drodze? Aśka, o co ci chodzi?
- Nie musisz już udawać, wiem o wszystkim. I wiesz co? Wcale nie jestem zła. To mi wreszcie pozwoliło podjąć decyzję.
Złapała za rączkę walizki i wyszła z mieszkania, nie czekając, aż Sebastian pojmie sens jej słów. Miała ochotę płakać, ale postanowiła być dzielna. Przynajmniej dopóki znajdzie się w zacisznym miejscu, z dala od ludzkich spojrzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz