czwartek, 4 października 2012

54. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

W pierwszą niedzielę maja Ania i Rafał zaprosili do siebie przyjaciół, żeby razem świętować cudowną nowinę. Prócz Joasi i Sebastiana, byli także Kaśka i Bartek. Chociaż początkowo przyszli rodzice chcieli utrzymać ciążę Ani w tajemnicy, wieści jak zwykle szybko się rozniosły. Wiedzieli już nie tylko policjanci z tego samego wydziały, ale także wielu innych, współpracujących z nimi na codzień. Ania i Rafał niemal codziennie słychali gratulacji, zastanawiając się jednocześnie, kiedy wreszcie Stary zabierze w tej sprawie głos.
Tego dnia Joasia była w wyjątkowo paskudnym nastroju. Kilkukrotnie próbowała wykręcić się z tego spotkania, ale Ania była tak szczęśliwa, że nie reagowała na żadne jej aluzje. W końcu pogodziła się z tym, że będzie musiała się przemęczyć.
- Przestań się ciągle krzywić - mruknęła Kaśka, siadając na kanapie obok przyjaciółki. - Anka już dwa razy mnie pytała, co ci jest.
Joasia spojrzała na nią z niechęcią. Po części jej także współczuła, ale chwilami owiniała ją o ochłodzenie relacji z Anią i swoje wyrzuty sumienia.
- Może gdybyś w końcu zerwała z Rafałem, nie musiałabym jej unikać - odwarknęła.
Kaśka skrzyżowała ręce na piersiach i naburmuszyła się. Nie mogła odpowiedzieć Joasi, bo w salonie akurat pojawiła się rozpromieniona Ania. Chcąc nie chcąc, obie policjantki musiały podziwiać śpioszki, które dzień wcześniej kupiła przyszła mama.
Tego dnia mężczyźni trochę przesadzili z alkoholem. Aśka nie miała zamiaru pić, ale kiedy Sebastian po raz piąty zaintonował "Hej, Sokoły!", a Anka zaczęła ponownie opowiadać o reakcji rodziców Rafała na wieść o wnuku, dała za wygraną. Zrobiła sobie mocnego drinka, a zaraz później kolejnego, mając nadzieję, że w tym stanie lepiej zniesie atrakcje wieczoru.
Po dośpiewaniu kilku kolejnych piosenek i wzniesieniu licznych toastów, z których każdy coraz bardziej odbiegał od rzeczywistości, Sebastian przypomniał sobie o Joasi. Usiadł koło niej na kanapie i zaczął całować jej szyję. Kobieta siedziała w milczeniu, całkowicie odporna na jego czułości. Po kilku drinkach niebezpiecznie szumiało jej w głowie.
- Seba, zostaw - burknęła, kiedy spróbował wsunąć dłonie pod jej bluzkę.
Nie lubiła publicznie okazywać uczuć, nawet jeśli jedynymi obserwatorami byli niezbyt trzeźwi przyjaciele. Zawsze uważała, że takie sprawy powinnny odbywać się zdala od ludzkich spojrzeń.
Kiedy mężczyzna pocałował ją po raz kolejny i nieco nachalnie zabrał do pieszczot, Joasia po prostu odepchnęła go gwałtownie i wyszła z pokoju. Chwiejnym krokiem dotarła do łazienki w samą porę, żeby zwymiotować. Potem uklękła, opierając się o wannę i westchnęła ciężko. Czuła się okropnie, choć nie wypiła znowuż tak dużo. Każdy dźwięk docierający do jej uszu, zdawał się rozbijać jej czaszkę od środka, a na samo wspomnienie dotyku Sebastiana robiło jej się niedobrze. Marzyła już tylko o tym, by znaleźć się we własnym łóżku i zasnąć.
Z samego rana mimo fatalnego samopoczucia komisarze musieli pojawić się na komendzie. Sebastian półprzytomny siedział za biurkiem, pijąc kefir, a Joasia prawie nie wychodziła z łazienki, wciąż wymiotując. Przeklinała się w duchu za poprzedni wieczór, bo najchętniej wymazałaby go w ogóle z pamięci.
- Ostro, ostro - usłyszała głos Bartka, wracając do biura. - Kto by pomyślał...
- Nie posądzałem jej o taki tyłek - dodał Tomek.
- Ale jaja... - skwitował Kamil z mieszaniną podziwu i grozy w głosie.
O czymkolwiek nie rozmawiali, Aśkę nie bardzo to obchodziło. Bardziej była zajęta własnym samopoczuciem. Dopiero reakcja mężczyzn na jej pojawienie się w biurze, odrobinę ją zainteresowała. Z wyraźnym podenerwowanie zaczęli chować jakieś papiery, a miny mieli przy tym jak chłopcy przyłapani na podjadaniu cukierków.
- Co jest grane? - zapytała, unosząc brwi.
- Nic, a co ma być? - odparł szybko Tomek. - Tu są raporty dla was - dodał, wręczając koleżance plik dokumentów.
Joasia zmierzyła ich jeszcze jednym przeciągłym spojrzeniem i postanowiła wrócić do biura.
Tego dnia czuła się na komendzie trochę nieswojo. Wciąż natykała się na ludzi uśmiechających się złośliwie i szepczących za jej plecami. Starała się to ignorować, ale o piętnastej z ulgą opuściła pracę.
Nie umawiała się z Sebastianem na wieczór. Mężczyzna wciąż miał kaca, a ona była na niego trochę zła za to, w jaki sposób dobierał się do niej u Ani i Rafała. Oczywiście wiedziała, że nie chciał zrobić nic złego, ale ta sytuacja pozostawiła pewien niesmak.
Po drodze do domu zrobiła zakupy, na które składała się mrożona pizza i kilka słodkich bułek. Nie miała ani siły, ani ochoty na robienie obiadu, więc postanowiła ułatwić sobie sprawę. Szybko wspięła się na pierwsze piętro i wyjęła klucze, ale mimo kilku prób nie mogła otowrzyć mieszkania. Poirytowana nacisnęła na klamkę i stwierdziła, że są otwarte. Wywróciła oczami.
- Kalina, ile razy ci mówiłam, żebyś zamykała drzwi?! - zawołała, wchodząc do mieszkania.
Zatrzymała się pół kroku za drzwiami, zauważywszy na podłodze ślady krwi. Poczuła się, jakby ktoś zamroził jej wnętrzności. Sparaliżował ją strach. Bała się tego, co mogła zobaczyć po wejściu w głąb mieszkania. Zdołała się jednak opanować i sięgnęła po broń, ale w tym momencie ktoś złapał ją za szyję i przyłożył do twarzy wilgotną chusteczkę. Natychmiast poczuła intensywny zapach eteru. Zaczęła szarpać się z napastnikiem, jednocześnie próbując wstrzymać oddech. Po kilkudziesięciu sekundach niemej walki musiała jednak zaczerpnąć powietrza i chwilę później zapadła się w ciemność.

Po przyjściu do domu Sebastian wziął długą kąpiel. Zamierzał doprowadzić się do porządku, wyspać porządnie i następnego dnia od rana zabrać się do przepraszania Joasi. Miał wyrzuty sumienia, bo czuł, że był w stosunku do niej zbyt nachalny. Chciał się jak najszybciej zrehabilitować, jednak wiedział, że jeśli pojawi się u niej w mieszkaniu w takim stanie, tylko pogorszy sprawę.
Z wanny wyrwał go telefon. Mrucząc pod nosem z niezadowolonia, wyszedł z łazienki i odebrał. Dzwoniła Kalina, ale wśród histerycznego płaczu Sebastian niewiele mógł zrozumieć. Powiedział nastolatce, żeby nie ruszała się z domu i czekała na niego. Ubrał się szybko, po czym na sygnale ruszył do domu partnerki, jednocześnie bezskutecznie próbując się do niej dodzwonić.
W chwili przekroczenia progu mieszkania Joasi, natychmiast zrozumiał, dlaczego Kalina była tak przerażona. Na podłodze w przedpokoju była rozmazana smuga krwi, a tuż obok niej rozsypane bułki i pistolet. Sebastian bez namysłu wyciągnął broń i złapał Kalinę za rękę.
- Zaczekaj na klatce - nakazał.
Dziewczyna była zbyt roztrzęsiona, żeby mu wytłumaczyć, że zdążyła już przeszukać mieszkanie. Wyszła więc posłusznie na korytarz, gdzie chwilę później zainteresowała się nią sąsiadka z naprzeciwka.
Sebastian w tym czasie zajrzał w każdy kąt mieszkania. W salonie pod oknem znalazł zwłoki psa. Nie miał wątpliwości, co do przyczyny śmierci - kula utkwiła w jego piersi. Poczuł mieszaninę ulgi i rozpaczy. Istniała szansa, że krew w przedpokoju nie należała do Joasi, ale z drugiej strony to z całą pewnością jej broń leżała na podłodze.
Pół godziny później w mieszaniu Joasi roiło się od policjantów. Technicy zabezpieczali ślady, a Sebastian przekazywał Ani i Rafałowi wszystko, czego zdołał dowiedzieć się od Kaliny.
- Wygląda na to, że ją zaskoczył - zauważyła Anka, przyglądając się zakupom rozsypanym po podłodze. - Weszła do domu, a on już na nią czekał.
- Czekał... - powtórzył Rafał jak echo. - Ale jak tu się dostał? Miał klucze? Przecież gdyby Aśka zauważyła ślady włamania, nie weszłaby tak po prostu do mieszkania.
- Ktoś wiedział, co robi - wtrącił się jeden z techników, wyglądając zza kanapy. - Są ślady włamania, ale trudno je zauważyć. Jeśli Aśka się spieszyła, mogła nie zwrócić na to uwagi.
Ania westchnęła.
- Więc ktoś włamał się tu, zastrzelił psa i schował się, a kiedy weszła, napadł ją - powiedziała powoli. - W trakcie szamotaniny rozsypały się zakupy i wypadła jej broń.
- Jeśli założymy, że to krew Karo - dodał Rafał, - musiał ją w jakiś sposób obezwładnić.
- I porwać - zakończył Sebastian, odwracając się w kierunku przyjaciół i krzyżując ręce na piersiach.
Na chwilę cała trójka umilkła. Dobrze wiedzieli, co muszą teraz zrobić: rozesłać zdjęcie Joasi do wszystkich partoli, przepytać sąsiadów, przejrzeć akta ostatnio prowadzonych przez nią spraw.
- Może te zdjęcia mają z tym coś wspólnego? - mruknął Rafał, zwracając się do partnerki.
Kobieta uciszyła go jednym spojrzeniem, ale nie umknęło to uwadze Sebastiana. Zmarszczył brwi i utkwił wzrok w przyjaciołach.
- Co jest grane? - zapytał. - O jakie zdjęcia wam chodzi?
- Oj, Seba, to nic ważnego... - zaczęła Ania, próbując zbagatelizować sprawę, ale w efekcie tylko podniosła policjantowi ciśnienie.
- Aśka została porwana, dociera to do ciebie?! - zawołał ze złością. - Wszystko może być ważne!
- Nie krzycz na nią! - odparował natychmiast Rafał, zrywając się z kanapy.
Stanął naprzeciwko przyjaciela i przez chwilę oboje mierzyli się ostrymi spojrzeniami.
- Dość - powiedziała Anka, łapiąc obu za ramionami. - Nie kłóćcie się, musimy działać razem.
- Co to za zdjęcia? - zapytał ponownie Seba, siląc się na spokojny ton.
Ania westchnęła. Puściła mężczyzn i zaczęła przechadzać się po pokoju, rzucając Sebastianowi zaniepokojone spojrzenia.
- Jeden z naszym mundurowych, nie znasz go, przesiaduje na portalach randkowych - zaczęła w końcu. - Kilka dni temu znalazł tam ofertę... - zawahała się przez moment, starając się jak najlepiej dobrać słowa. - Były tam dane i zdjęcia Joasi, a przy tym zaproszenie na noc, sam rozumiesz. Fotki były w większości nagie, bardzo odważne. To oczywiście fotomontaż - dodała szybko, - ale jak Tomek to dorwał... Aż się dziwię, że jeszcze to do was nie dotarło.
- Zaraz, czegoś tu nie rozumiem - powiedział Seba, marszcząc brwi. - Aśka zamieściła ogłoszenie matrymonialne? Ale... dlaczego?
- No coś ty! - zawołała szybko Anka. - Przecież znasz Aśkę. Ktoś musiał zrobić to za nią, to pewnie miał być taki dowcip...
- Niekoniecznie - wtrącił się nagle Rafał. - Może ktoś zrobił to, żebyś z nią zerwał?
Niewypowiedziane oskarżenia wisiały w powietrzu jak gęsta mgła. Zarówno Ania, jak i Sebastian doskonale wiedzieli, co, a właściwie kogo Rafał miał na myśli.
- Sam wróciła do Stanów - powiedział w końcu Seba. - Nie mogła tego zrobić.
- No, taki anons mogła zamieścić, również będąc za granicą - zauważyła Anka, wzruszając ramionami. - Ale jeśli wyjechała, na pewno nie ma nic wspólnego z porwaniem Joasi.
- Dobra, dość tych rozważań - zadecydował Rafał. - Jedźmy na komendę i bierzmy się do roboty.

4 komentarze:

  1. Być może za tymi ogłoszeniami stoi Sam, ale za porwaniem... jeśli nie ona to myślę, że mógłby to być Błażej. Wyjechał, ale przecież nie wiadomo na jak długo, mógł wrócić. Niewątpliwie zrobiło się bardzo ciekawie. Chociaż przyszła mi na myśl jeszcze jedna osoba, która mogłaby za tym stać, ale zachowam to dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No,no część bardzo ostra! Ciekawie się robi. Mam nadzieję, że Aśka odnajdzie się cała i zdrowa. O anons można podejrzewać Sam, chociaż niekoniecznie. Możliwość jest i taka, że to Błażej stoi i za anonsem i za tym porwaniem. Albo matka? Chciała się w ten sposób zemścić za ten niedoszły ślub? Ale najbardziej obstawiam, jednak Błażeja, a na dodatek, Joasia była wściekła i miała powody: zachowanie pijanego Sebastiana. Osobiście podejrzewam jeszcze ciążę, więc może być rozmaicie. Bardzo mnie zaintrygowałaś... P.S Miałam skomentować już wczoraj, ale jakoś tak wyszło, że dzień był "zaganiany i intensywny". Widzę, że jestem o jedną część do tyłu, zresztą, co? ;-) Cieszę się, że wena Ci wróciła. Czekam na rozwój akcji...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. A moim zdaniem jednak to Michalik :P Pamiętacie .. uciekł z więzienia :P Lub matka kogoś wynajela .. labo to ma powiązanie z tym kwasem bo przecież sprawa się nie wyjaśniala. Czekam na ciąg dalszy :P

    OdpowiedzUsuń