środa, 17 października 2012

61. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Kilka godzin później z głębokiego snu wyrwał ją dźwięk telefonu. Zerwała się jak oparzona i po ciemku próbowała odnaleźć komórkę. Była pewna, że to Sebastian albo któryś z asystentów próbuje ściągnąć ją do pracy. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale obowiązek to obowiązek. Wyczuła pod palcami telefon i zaskoczona stwierdziła, że dzwoni Kalina.
- Słucham? - mruknęła, naciskając zieloną słuchawkę.
W odpowiedzi usłyszała płacz siostry. Było w nim coś tak przejmującego, że Joasia bardzo się zaniepokoiła.
- Kalina? Co się stało? - pytała, wstając jednocześnie z łóżka i odruchowo szukając ubrań.
- On nie żyje... nie żyje...
- Uspokój się i powiedz mi, co się dzieje - zażądała policjantka stanowczo.
- Aśka, on nie żyje!
- Posłuchaj mnie uważnie - powiedziała Joasia, zapinając spodnie. - Zostań tam gdzie jesteś i zaczekaj na mnie. Podaj mi adres.
Starała się zachować spokój, mając nadzieję, że udzieli się on Kalinie. Jeszcze raz powtórzyła, żeby dziewczyna nie ruszała się z miejsca, po czym wzięła samochód i pojechała pod wskazany adres. Bała się nawet myśleć o tym, co mogło się stać. Spodziewała się zastać na miejscu karetkę i policję, ale kiedy zatrzymała samochód przed bramą, było całkiem spokojnie.
Dom stał na uboczu, pod lasem. Wokół nie było widać żywego ducha, ale w jednym z okien paliło się światło. Brama była otwarta, co trochę zaniepokoiło Joasię. Na wszelki wypadek wyjęła broń i pobiegła w kierunku drzwi.
Przychodziło jej do głowy wiele czarnych scenariuszy, ale żaden z nich nie mógł równać się z tym, co zastała w środku. Na kanapie w salonie siedziała Zuzia. Jej porwana i zakrwawiona bluzka leżała na podłodze, a ona sama obejmowała się ramionami i płakała. Porwane rajstopy, zadrapania na brzuchu i siniaki na twarzy mówiły same za siebie, ale Joasia starała się nie wyciągać pochopnych wniosków.
Weszła głębiej do pokoju i zobaczyła Kalinę. Była blada jak ściana, ale nie to było najgorsze. Na ubraniach i rękach miała krew, która skapywała na podłogę. Joasia podążyła za nią wzrokiem i poczuła się, jakby bryła lodu opadła jej do żołądka. Na dywanie przy kominku leżał na brzuchu młody mężczyzna, a w jego plecach tkwił nóż. Całą koszulę miał we krwi i nie było wątpliwości, że nie żyje.
Joasia obeszła go szerokim łukiem, jakby się bała, że wstanie. Gestem przywołała do siebie Kalinę i usiadła na kanapie obok Zuzi.
- Co tu się stało? - zapytała nienaturalnie spokojnym głosem.
Dziewczyny zaczęły opowiadać jej wszystko, płacząc i przerywają co chwilę. Aśka z trudem wydobyła z tych nieskładnych zdań jakikolwiek sens. Wiedziała już to, co było w tej chwili najistotniejsze: to Kalina zadała śmiertelny cios.
- Posłuchaj mnie uważnie - powiedziała, zwracając się do siostry. - Musisz wziąć się w garść, rozumiesz? Wszystko będzie dobrze, jeśli zrobisz dokładnie to, co ci powiem.
- Ja nie chcę iść do więzienia... - wyszeptała dziewczyna, dławiąc się łzami.
- Nie pójdziesz - zapewniła Joasia łagodnie. - Ale musisz się opanować.
Odczekała chwilę, aż Kalina trochę się uspokoi i postanowiła przedstawić jej po krótce swój plan, a przynajmniej tę jego część, którą musiała znać. Zuzia była zbyt roztrzęsiona, żeby cokolwiek zrobić, więc Joasia wiedziała, że cała odpowiedzialność spadnie na Kalinę.
- Umyjecie się i założycie kurtki - zaczęła spokojnie. - Pójdziecie w kierunku głównej drogi, zamówicie taksówkę i pojedziecie do domu. Tam na mnie zaczekacie. Rozumiesz?
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" - powiedziała Aśka stanowczo. - Nie możecie dać po sobie poznać, że coś się stało. Musicie wyglądać normalnie. A taksówkę zamówisz, jak będziecie kilka ulic stąd. Zrozumiałaś?
Kalina skinęła głową i wciąż szlochając, pociągnęła przyjaciółkę do łazienki. Joasia rozejrzała się po salonie. Wszędzie pełno było krwi, ale kobieta wiedziała, że nie to jest największym problemem. W całym domu były ślady Kaliny i Zuzi. Kilka miesięcy wcześniej, kiedy zostały zatrzymane za posiadanie narkotyków, ich DNA i odciski palców znalazły się w bazie. Od zabezpieczenia śladów do ustalenia sprawcy miało minąć najwyżej kilka dni.
- Musisz mi powiedzieć, gdzie dokładnie przebywałyście - oznajmiła Joasia, kiedy Kalina wróciła z łazienki. - Zastanów się.
- W kuchni, łazience i salonie - odparła dziewczyna powoli. - I w przedpokoju.
- A na górę wchodziłyście?
- Nie, byłyśmy tylko tutaj. Aśka, co chcesz zrobić...?
- Porozmawiamy później - osparła Joasia stanowczo. - Teraz jedźcie do domu. Ale Kalina, pamiętaj, nie możecie zwracać na siebie uwagi.
Kiedy Aśka została sama, szybko zabrała się do działania. Lata pracy w policji nauczyły ją, jak popełnić zbrodnię doskonałą. Nigdy nie sądziła, że takie umiejętności kiedykolwiek jej się przydadzą, ale los sprawił jej niemiłą niespodziankę.
Wyjęła z torebki rękawiczki jednorazowe, które podobnie jak broń czy scyzoryk zawsze miała przy sobie, po czym zabrała się za sprzątanie. Wytarła wszystkie powierzchnie i przedmioty w pomieszczeniach, w których przebywały nastolatki. Musiała upewnić się, że żaden ich włos, odcisk palca czy kropla śliny nie zostaną w tym domu. Wyczyściła dokładnie paznokcie martwego chłopaka, wytarła też nóż i zabrała podartą bluzkę Zuzi. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna usunąć ciała, ale uznała, że byłoby to zbyt ryzykowne. Po pierwsze ktoś mógłby ją zobaczyć, a po drugie ślady denata z całą pewnością zostałyby w jej samochodzie. Poza tym mężczyzna był wysoki i dobrze umięśniony, więc Joasia na pewno potrzebowałaby pomocy, żeby ruszyć go z miejsca.
Czuła się bardzo dziwnie, kiedy dwie godziny później jechała samochodem przez opustoszałe miasto. Wciąż miała przed oczami płaczące nastolatki i zakrwawione ciało leżące na podłodze. Wiedziała, że niedługo rodzice chłopaka wrócą do domu i znajdą jego ciało. Już widziała, jak technicy krzątają się po pokojach, które jeszcze kilkanaście minut temu sprzątała. Starała się zrobić to bardzo dokładnie, ale nie mogła być pewna, że czegoś nie przeoczyła.
W mieszkaniu stwierdziła, że zgodnie z jej przypuszczeniami nastolatki wciąż nie śpią. Obie siedziały pod kocem na kanapie w salonie i czekały na nią z niecierpliwością. Joasia uklękła na podłodze przed kanapą i spojrzała poważnie na siostrę.
- Opowiesz mi, co tam się stało? - zapytała łagodnie.
- Marcin zaprosił nas na imprezę - zaczęła dziewczyna lekko drżącym głosem. - On jest... - przełknęła ślinę - był starszy, był studentem. Wszyscy jakoś szybko się rozeszli i my właściwie też miałyśmy iść, ale mówił, żebyśmy jeszcze trochę zostały i w ogóle...
Urwała, zerkając niepewnie na Zuzię. Dziewczyna siedziała ze wzrokiem utkwionym w kolanach.
- Jak poszłam do łazienki - kontynuowała po chwili Kalina, - on...
Spuściła wzrok. Joasia pokiwała głową.
- Zobaczyłam to. Krzyczałam, żeby ją zostawił, ale on się tylko śmiał. I wtedy złapałam ten nóż. Nie chciałam go zabić, ale... ale...
- Wiem - powiedziała Joasia łagodnie.
Bez problemu mogła wyobrazić sobie tę scenę. Doskonale rozumiała zachowanie siostry. Była przerażona i całkowicie bezradna. Na jej oczach chłopak gwałcił jej przyjaciółkę, a ona mogła się tylko przyglądać. Chciała zrobić cokolwiek, by to przerwać. Joasia wiedziała, że sama na jej miejscu postąpiłaby podobnie.
- Aśka, ja nie chcę iść do więzienia... - powiedziała cicho Kalina. - Ja naprawdę nie chciałam go zabić...
- Wiem - odparła Joasia, ściskając siostrę za rękę. - Nie martw się. Nie został tam nawet najmniejszy ślad - zapewniła. - Zuzia - dodała po chwili namysłu, - dobrze się czujesz?
Dziewczyna podniosła wzrok. Na policzkach miała ślady łez, ale kiwnęła głową. Joasia pogłaskała ją po włosach.
- Wiem, że jesteście przerażone - powiedziała łagodnie, - że to dla was koszmar. Ale musicie zachowywać się normalnie. Nikt nie może zauważyć, że coś jest nie tak. Nie chcę, żeby ktoś łączył was z tym miejscem.
Nastolatki pokiwały głowami, ale Joasia wiedziała, że w tym momencie jej słowa nie do końca do nich trafiają.
- Musicie jutro iść do szkoły - westchnęła po chwili. - Gdybyście się nie pojawiły, mogłoby to wzbudzić podejrzenia. Zuzia, jeśli chcesz, możesz na razie u nas zostać - dodała niepewnie.
Już świtało, kiedy w końcu nastolatki znalazły się w łóżkach. Joasia wiedziała, że nie zasną, ale nie mogła nic na to poradzić. Sama czuła się okropnie. To wszystko, co wydarzyło się w nocy, dopiero zaczynało do niej docierać. Straszna prawda przytłaczała ją, kiedy przewracała się z boku na bok, chcąc zdrzemnąć się choć chwilę. Bała się myśleć o przyszłości, tej bliższej i dalszej. Dawno nie przeżyła tak okropnego dnia. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny wcześnie, nieświadoma zbliżających się wydarzeń, była po prostu zwykłą kobietą, z ufnością patrzącą w przyszłość. Teraz była przestępcą, w dodatku spodziewającym się dziecka. Nie wyobrażała sobie, by jej życie kiedykolwiek mogło wrócić do normalności.
Kiedy wybiła szósta, Aśka w końcu zrezygnowała z prób zaśnięcia i poszła się wykąpać. Wciąż czuła się oszołomiona, a wszystkie poranne czynności wykonywała mechanicznie, będąc myślami zupełnie gdzie indziej.
Jedynym pozytywnym zaskoczeniem tego poranka było zachowanie Zuzi. Bez słowa sprzeciwu ubrała się i przygotowała do wyjścia.
- Wyjdziemy wcześniej - powiedziała Joasi, kiedy spotkały się w kuchni. - Musimy jeszcze zajść do mnie po plecak.
- Jasne. Zrobiłam wam kanapki - odparła policjantka, wciskając nastolatce do rąk zawiniątko.
- Dziękuję.
Zuzia umyła szklankę po herbacie i chciała wyjść, ale Joasia przytrzymała ją delikatnie za ramię.
- Wiem, że jest ci bardzo ciężko - powiedziała łagodnie, patrząc nastolatce w oczy, - ale pamiętaj, że nie jesteś sama. Możesz na mnie liczyć.
Dziewczyna uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Dziękuję pani - powtórzyła.
- Mów mi po imieniu - poprosiła Joasia. - Po pracy pójdę do twoich rodziców. Powiem, że pomieszkasz trochę z nami.
- Nie sądzę, żeby ich to interesowało...
- Mimo wszystko pójdę - odparła kobieta z uśmiechem. - Wiem, że nie zabrzmi to pocieszająco, ale... czas leczy rany. Niedługo będzie lepiej.
Zuzia pokiwała głową, choć nie wyglądała na przekonaną, podziękowała raz jeszcze policjantce i poszła po kurtkę. Kilka minut później ona i Kalina wyszły z domu, a Joasia zrobiła makijaż i sprawdziła telefon. Tak jak się spodziewała, Sebastian już czekał na nią pod blokiem. Nie miała wyjścia - musiała iść do pracy i udawać, że wszystko jest w porządku.


***


Crazy girl, owszem, wszystko będzie przeniesione, ale idzie mi to bardzo opornie. Mam ostatnio niewiele czasu, a jeśli już trochę znajdę, wolę napisać nową część.

4 komentarze:

  1. Jasne, rozumiem. Czekam aż to przeniesiesz, bo chciałabym po raz kolejny(chyba 4) przeczytać moje ulubione opowiadanie, czyli opowiadanie nr 1 ;-)
    A część świetna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fiu-fiu przyznaję, że takiego rozwoju akcji się nie spodziewałam! Niesamowita część! Kalina zamieszana w morderstwo? No to nieźle! Oczywiście obrona konieczna, istnieje coś takiego w polskim prawie... Dziwi mnie, tylko jedno czemu Asia nie wezwała policji? Przecież w tym układzie, Kalina mogłaby zostać uniewinniona od zarzutów! Broniła koleżankę, którą napastował jakiś ciemny typ. Oj, przeczuwam poważne kłopoty, czekające na panią komisarz za rogiem,Oby ta afera nie skończyła się tym, że Joasia urodzi dziecko w pewnym mało przyjemnym odosobnionym miejscu... Jako policjantka musi sobie zdawać sprawę, że popełniła przestępstwo. OK Zrobiła to przez wzgląd na siostrę, ale postępowanie było wysoce nierozsądne. Najłagodniej rzecz ujmując oczywiście. Ciekawe, jak dalej potoczy się akcja? Zaintrygowałaś mnie, nie powiem. REWELACJA!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, super część! Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejną bo ciekawi mnie dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy scen, sprawa tego zabójstwa zaskakująca.

    OdpowiedzUsuń