sobota, 6 października 2012

55. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

W miarę upływu czasu do wszystkich zaczynała docierać powaga sytuacji. Sebastian miotał się po całej komendzie, usiłując zrobić coś pożytecznego. Kiedy wyżywał się na asystentach, Ania dowiedziała się od informatyka, że anons z całą pewnością został wysłany z Polski, a nawet z Krakowa. Dzięki dokładnemu adresowi IP szybko udało się ustalić, że była to kafejka internetowa.
Rafał pojechał tam z Kaśką, żeby pokazać właścicielowi zdjęcie Sam, a w razie konieczności zabrać go na komendę. W tym czasie Anka pojechała do archiwum po akta zamkniętych już spraw.
Szybko okazało się, że Sam wcale nie wyleciała do Stanów, tak jak wszyscy myśleli. Miała co prawda wykupiony bilet, ale nie znalazła się na pokładzie samolotu. Na domiar złego właściciel kafejki internetowej rozpoznał ją i choć nie potrafił powiedzieć, kiedy dokładnie tam była i co robiła, jedno było pewne: korzystała z komputera, z którego wysłany został anons.
- Nie wiem, czy jest sens zagrzebywać się w tych aktach - mruknął Rafał, kiedy Anka złożyła przed nim pokaźny stosik teczek. - To na pewno Sam...
- Niekoniecznie - odparła Kaśka, nim Seba zdążył się odezwać. - Ok, to ona wrzuciła ten anons do Internetu i najprawdopodobniej ona wynajęła Karczewskiego. Ale porwanie? No nie wiem...
- Nienawidzi Aśki, bo uważa, że odbiła jej Sebastiana - zauważyła Ania. - Zazdrość i zemsta... To wystarczający powód. Ale Kaśka ma rację, nie mamy nic pewnego. Musimy prowadzić śledztwo dwutorowo.
- Musimy znaleźć ją jak najszybciej... Nie wiadomo, w jakim jest stanie... - powiedział Seba łamiącym się głosem.
- Znajdziemy ją - zapewniła Anka, klepiąc przyjaciela po plecach. - Bierzmy się do roboty.

Kiedy Joasia odzyskała przytomność, było już całkiem ciemno. Wątłe światło wpadało do pomieszczenia przez szparę w zasłonkach. Kobieta rozejrzała się, murgając rozpaczliwe, by dostrzec coś w ciemnościach. Miała ciasno związane nogi i ręce, była zakneblowana. Nie czuła bólu, jedynie dyskomfort, więc wiedziała, że nie jest ranna. Nie mogła się jednak ruszyć.
W pomieszczeniu panował idealny porządek. Pod ścianą stała sofa i dwa fotele, a między nimi szklany stolik. Była też jakaś komoda i szafa. Wyglądało na normalny pokój.
Joasia słyszała dźwięk telewizora dochodzący z innej części mieszkania. Nie mogła zrozumieć, co się stało. Pamiętała wszystko dokładnie, ale cała sytuacja wydawała jej się dziwnie nierealna. Wciąż myślała o plamie krwi, którą zauważyła w swoim przedpokoju. Bardzo starała się odwrócić od tego swoją uwagę, ale wyobraźnia podsuwała jej coraz to bardziej drastyczne obrazy.
- Weź się w garść - pomyślała.
Spróbowała wyplątać ręce z więzów, ale sznur nawet nie drgnął. Nie mogła też pozbyć się knebla. Po kilku minutach niemel walki odpuściła. Zaczęła tłumaczyć sobie w duchu, że przyjaciele na pewno już jej szukają i jedyne co może zrobić, to cierpliwie zaczekać na pomoc.

Kilka minut po dwudziestej drugiej udało się namierzyć telefon Sam. Ostatnio logował się na Słowackiego i komisarze szybko domyślili się, że kobieta musiała zatrzymać się w tamtejszym hotelu. Nie podejrzewali co prawda, żeby przetrzymywała tam Joasię, ale bez wahania po nią pojechali.
Kobieta wyglądała na całkowicie zaskoczoną. Nie było wątpliwości, że kompletnie nie spodziewała się ich wizyty. Była jednak całkowicie spokojna, kiedy założyli jej kajdanki i zabrali na komendę, a to nie napawało optymizmem.
- Zobacz, ona ma nas gdzieś - powiedziała Ania, która razem z Sebastianem obserwowała Amerykankę zza szyby w pokoju przesłuchań. - Musiałaby mieć naprawdę mocne nerwy, żeby...
- Ma - przerwał jej Seba. - Znam ją. Jeśli to ona porwała Aśkę, będziemy mieli spory problem, żeby się czegoś dowiedzieć.
- Sama tego nie zrobiła. Musiała mieć wspólnika.
- Pewnie tak, tylko kogo?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi przez kolejne godziny. Każde z komisarzy próbowało swoich sił, ale Sam powtarzała tylko spokojnie, że nie wie nic na temat Joasi. Nie przyznała się do wynajęcia Karczewskiego, a na wspomnienie ogłoszenia matrymonialnego tylko uśmiechała się złośliwie. Sebastian o mało jej nie pobił, po czym przyjaciele musieli wyprowadzić go z pokoju przesłuchań.
- Nic na nią nie mamy - zauważył Rafał, kiedy nad ranem siedzieli w biurze i próbowali podsumować dotychczas zgromadzone informacje. - Możemy ją zatrzymać na czterdzieści osiem, ale potem będziemy musieli ją wypuścić.
- Zatrzymać? - powtórzyła Ania zamyślona. - Tylko co wtedy stanie się z Aśką? Nie możemy wykluczyć, że gdzieś ją przetrzymuje.
- Wypuśćmy ja - zadecydował w końcu Seba. - I dajmy jej ogon. Nie wierzę, żeby zrobiła jakiś fałszywy ruch, ale... Jeśli jej wspólnik dowie się, że ją zatrzymaliśmy...
- Może chcieć pozbyć się Aśki - dokończyła Ania, kiwając głową. - Racja. Tomek, słyszałeś? Wypuśćcie ją i dajcie ogon.
Asystent kiwnął głową i wyszedł, a między komisarzami znowu zapadła cisza.
- O czy myślisz? - zapytała po chwili Anka, zauważając pionową zmarszczkę na czole Sebastiana.
- O naszym wyjeździe do Zakopanego - odparł mężczyzna, na co Ania i Rafał jednocześnie unieśli brwi. - Wtedy było tak samo... Ktoś dostał się do domu, praktycznie nie zostawiając śladów.
- Ale wtedy to był Błażej - zauważyła ostrożnie Ania.
- Może teraz to też on?
Pytanie jeszcze przez chwilę wisiało w powietrzu, ale nikt nie odważył się na nie odpowiedzieć. W końcu Kaśka mruknęła, że to sprawdzi i wyszła z biura.
- Wiesz co, Seba - odezwała się Ania kilka minut później, kiedy już obaj mężczyźni zagłębili się w aktach, - to chyba nie mógł być Błażej. Oczywiście miał motyw, ale pomyśl... Przecież to sierota, oferma. Jakim cudem włamałby się do mieszkania i to tak profesjonalnie? Musiałby zdobyć gdzieś broń i z zimną krwią zastrzelić psa. A nawet gdyby zrobił to wszystko... Aśka szarpała się ze sprawcą, prawda? Błażej nie dałby jej rady. Znasz ją, umie się bronić. Napastnik musiał być sprawny fizycznie.
- Wiem - przyznał mężczyzna z westchnieniem. - Ale już nie mam pojęcia co robić. To śledzenie, włamanie do domu w Zakopanym... To po prostu idealnie pasuje do porwania.
- Słuchajcie, a może to ktoś z tamtej bandy? - wtrącił się Rafał. - No wiecie...
- Wiemy - przerwała mu Anka niezbyt przyjemnym tonem. - Ale to się kupy nie trzyma. Gdyby chcieli się jej pozbyć, po prostu by ją zamordowali. Nie bawiliby się we włamania, porwania... Zresztą, minęło już dużo czasu od tamtego napadu. To mocno naciągana teoria.
- Ale musimy sprawdzić wszystko, tak? - upierał się Rafał, przenosząc wzrok na przyjaciela.
Seba zrezygnowany kiwnął głową. Żadne z dotychczasowych podejrzeń nie wydawało mu się specjalnie przekonujące, ale ta praca nauczyła go, że niczego nie wolno lekceważyć. Ponownie wziął do ręki akta, chociaż czuł, że nie będzie w stanie porządnie się na nich skupić. Wciąż myślał o Joasi. Wierzył, że żyje i gdziekolwiek jest robi wszystko, żeby się uwolnić. Wiedział jednak także, że może być ranna, pobita, że na pewno się boi. Nie znał motywów porwania, więc spodziewał się najgorszego. Wyobrażał sobie, że ktoś ją zastrasza, torturuje, gwałci.
Potrząsnął gwałtownie głową, próbując odpędzić natrętne myśli.
- Nic jej nie jest - powiedział sobie stanowczo.

Nad ranem Joasia wciąż siedziała w tym samym miejscu. Przez całą noc czuwała, przysypiając co pewien czas i budząc się za chwilę. Była głodna i spragniona, czuła, że musi iść do toalety. Nikt jednak się nią nie interesował.
Porywacz, kimkolwiek był, nie zajrzał do niej ani na chwilę, co tworzyło atmosferę grozy i napawało ją jeszcze większym lękiem. Czuła, że wolałaby znać tożsamość napastnika, nawet jeśli miałoby to być nieprzyjemne zaskoczenie.
Spróbowała wydać z siebie jakiś dźwięk, wezwać pomoc, ale knebel całkowicie to uniemożliwiał. Miała tak sucho w ustach, że z trudem zdołała odchrząknąć.
Słyszała, że ktoś krząta się w mieszkaniu. Czyjś cień przesuwał się po przedpokoju, trzaskały drzwi, dudniły kroki, zapalało się i gasło światło. Ale nikt nie wszedł do pokoju, w którym zamknięta była Joasia.

We wtorek rano wszyscy wiedzieli już o porwaniu pani komisarz. Stary pozwolił Sebastianowi pomagać Ani i Rafałowi przy sprawie, ale ostrzegał go przed jakimkolwiek nielegalnym działaniem. Wszyscy wiedzieli, że kiedy chodziło o Aśkę, policjant nie przejmował się przepisami. I chociaż obiecał Staremu, że nie złamie prawa, w duchu wiedział, że zrobi to bez wahania, jeśli tylko w ten sposób zdoła odnaleźć partnerkę.
Asystenci na zmianę obserwowali Sam, która jednak nie wykonywała żadnych podejrzanych ruchów. Kilka patroli jeździło po ulicach niedaleko mieszkania Joasi i zatrzymywało każdego, kto choć w najmniejszym stopniu mógł przypominać wyglądem członków bandy, która kilka miesięcy wcześniej zaatakowała policjantkę. W ten sposób areszt szybko się zapełnił, ale komisarze mieli poważne wątpliwości, czy któraś z zatrzymanych osób ma coś wspólnego z porwaniem Joasi, czy choćby jej wcześniejszym pobiciem.
Przełomowa dla śledztwa była wiadomość o powrocie Błażeja do kraju. Ku zaskoczeniu komisarzy okazało się, że nauczyciel wsiadł w samolot w niedzielę rano. Nikt jednak nie potrafił bądź nie chciał udzielić im informacji o miejscu jego pobytu.
- To nie może być przypadek - mówił zdenerwowany Sebastian, przechadzając się w tę i z powrotem po biurze. - W niedzielę Błażej wraca do kraju, a w poniedziałek Aśka zostaje porwana. W dodatku nikt nie wie, gdzie jest.
- Nadal jakoś nie mogę w to uwierzyć - mruknęła Ania. - Może i jest lekko niezrównoważony, skoro zastraszał ją przez kilka miesięcy, ale zwyczajnie nie dałby rady jej porwać. Aśka by się obroniła.
- Może miał wspólnika? - podsunął Rafał. - Może kogoś wynajął?
Ania spojrzała na partnera sceptycznie, ale nie znalazła na to odpowiedzi.
- Jeśli to naprawdę Błażej, to nic jej nie zrobi - powiedział Seba po chwili milczenia. - To znaczy... On tylko chce, żeby była jego, prawda?
- Trudno przewidzieć, co zrobi, jeśli Aśka mu się sprzeciwi... - zauważyła Anka, obracając w dłoniach kubek z kawą.


***


Qwerty, przepraszam, ale ciągle zapominam odpisać na Twój komentarz... Na razie nie przewiduję końca opowiadania. Mam jeszcze sporo pomysłów i myślę, że będzie przynajmniej drugie tyle części;)

7 komentarzy:

  1. Część oczywiście bardzo ciekawa, jak wszystkie dotąd. Przyznaję czytając domyśliłam się, że tak może być... Panna Jones, jednak nie wyjechała, a to podła żmija! Co do tożsamości porywacza, to chyba niekoniecznie musi być Błażej, chociaż z drugiej strony niczego nie można wykluczać. Ktokolwiek za tym stoi, dzielni komisarze powinni szybko odnaleźć porwaną, zanim stanie się coś gorszego. A w powietrzu czuję kłopoty. obawiam się, że to porwanie nie przejdzie ulgowo... Mam jedynie nadzieję, że nie dojdzie do jakieś tragedii. Biedna Asia, odkąd Sebastian wrócił ma coraz to nowe kłopoty. Widać, że związek z ukochanym nie poprawił jej sytuacji. Czekam na dalszy rozwój wypadków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny scen. Dzisiaj nie wdaję się w żadne przemyślenia - brak czasu i brak wystarczającej koncentracji aby zerwać myśli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie. Czekam na kolejną część:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Alutka : Śmiałam bym się jeżeli Błażej i Sam współpracowali :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )

    OdpowiedzUsuń
  6. Witajcie przyjaciele, jestem tutaj, aby złożyć niesamowite i niesamowite świadectwo o wielkim rzucającym zaklęcia, który mi pomógł. Nazywam się Vivian Anderson z Kanady. Odzyskanie mojego ukochanego jest tym, czego najmniej się spodziewałem i nie mogłem sobie wyobrazić. Ja i mój Kochanek jesteśmy małżeństwem od pięciu lat i żyjemy szczęśliwie, ale nagle on się całkowicie zmienił i odwrócił ode mnie i nigdy nie wiedziałem, co się dzieje, próbowałem go zapytać, ale nie chciał mi powiedzieć, co problem polega na tym, że w miarę upływu czasu szukał rozwodu. Byłem tak zmartwiony i zdezorientowany, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby go odzyskać, ale nie było to łatwe, myślałem, że cała nadzieja została stracona, a podczas moich poszukiwań wyjścia, mój przyjaciel, który miał podobny problem, powiedział ja o wspaniałym czarodzieju imieniem Dr OMOOGUN, który pomógł jej również odzyskać jej Przyjaciela. Nigdy nie wierzę w rzucanie zaklęć w całym moim życiu ani w magię, ponieważ nigdy nie sądziłem, że to zadziała, ale starałem się dać temu człowiekowi szansę i ku mojemu największemu zdziwieniu rzucił zaklęcie, aby przywrócić mojego Kochanka, ale dzisiaj wróciliśmy razem w cudownym domu z trójką pięknych dzieci. Dziękuję dr OMOOGUN. Cieszymy się razem ponownie i korzystam z okazji, aby powiedzieć każdemu, kto przechodzi podobną sytuację lub jeśli potrzebujesz Cure, aby skontaktować się z nim przez e-mail ::: omooguntempleofanswer@gmail.com lub WhatsApp go 2348149416142

    OdpowiedzUsuń
  7. Witajcie przyjaciele, jestem tutaj, aby złożyć niesamowite i niesamowite świadectwo o wielkim rzucającym zaklęcia, który mi pomógł. Nazywam się Vivian Anderson z Kanady. Odzyskanie mojego ukochanego jest tym, czego najmniej się spodziewałem i nie mogłem sobie wyobrazić. Ja i mój Kochanek jesteśmy małżeństwem od pięciu lat i żyjemy szczęśliwie, ale nagle on się całkowicie zmienił i odwrócił ode mnie i nigdy nie wiedziałem, co się dzieje, próbowałem go zapytać, ale nie chciał mi powiedzieć, co problem polega na tym, że w miarę upływu czasu szukał rozwodu. Byłem tak zmartwiony i zdezorientowany, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby go odzyskać, ale nie było to łatwe, myślałem, że cała nadzieja została stracona, a podczas moich poszukiwań wyjścia, mój przyjaciel, który miał podobny problem, powiedział ja o wspaniałym czarodzieju imieniem Dr OMOOGUN, który pomógł jej również odzyskać jej Przyjaciela. Nigdy nie wierzę w rzucanie zaklęć w całym moim życiu ani w magię, ponieważ nigdy nie sądziłem, że to zadziała, ale starałem się dać temu człowiekowi szansę i ku mojemu największemu zdziwieniu rzucił zaklęcie, aby przywrócić mojego Kochanka, ale dzisiaj wróciliśmy razem w cudownym domu z trójką pięknych dzieci. Dziękuję dr OMOOGUN. Cieszymy się razem ponownie i korzystam z okazji, aby powiedzieć każdemu, kto przechodzi podobną sytuację lub jeśli potrzebujesz Cure, aby skontaktować się z nim przez e-mail ::: omooguntempleofanswer@gmail.com lub WhatsApp go 2348149416142

    OdpowiedzUsuń