środa, 9 listopada 2011

16. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Rozmawiałeś z dziewczynami? – zapytała nagle Joasia. Seba tylko westchnął, więc dodała szybko: Oczywiście cię nie poganiam…
- Rozmawiałem – powiedział spokojnie. – Rozumieją to i akceptują.
- Yhy, czyli klapa – podsumowała Joasia złośliwie.
- Powiedziały, że cię lubią, że cieszą się naszym szczęściem, tylko brakuje im mamy – wyjaśnił spokojnie Sebastian. – I nie możesz mieć o to pretensji.
- Nie mam – odparła szybko kobieta.
W głosie Sebastiana wyczuła coś, co pozwoliło jej przypuszczać, że wszystkie jej żale zostały przez bliźniaczki skutecznie odparte. Odwróciła głowę i wbiła wzrok w chodnik za oknem.
- Zależy mi na tobie – dodał ciszej Seba.
Poczuła jego dłoń na swoim kolanie i przygryzła wargę.
- Miło to słyszeć – mruknęła.
- To dość oryginalna odpowiedź na takie wyznanie – zauważył policjant, uśmiechając się nieco.
Aśka roześmiała się mimowolnie.
- Przepraszam – powiedziała, odwracając się do partnera. – Mi też bardzo na tobie zależy, ale na razie jakoś nie mogę się przyzwyczaić.
Nim zdążyła coś jeszcze powiedzieć, zadzwonił telefon Sebastiana. Mężczyzna tylko westchnął i sięgnął do kieszeni po komórkę. Kiedy zobaczył, kto dzwoni, odebrał na głośnik.
- Cześć skarbie, nie śpicie jeszcze? – zapytał.
- Tato, jest pół do jedenastej – przypomniała mu Eliza. – O tej porze nikt nie śpi…
- Dobra, dobra. Co robicie?
- Oglądamy świetny film. Kiedy będziesz w domu? Zrobiłyśmy frytki.
- Nie wiem, córciu – westchnął Sebastian, patrząc na partnerkę. – Mamy sporo pracy.
- Myślałyśmy, że przyjedziesz razem z Asią – mruknęła Eliza z wyraźnym przygnębieniem w głosie. – Specjalnie upiekłam szarlotkę.
Seba uśmiechnął się do Joasi, która patrzyła na telefon z dziwnym wyrazem twarzy. Dla nikogo nie było tajemnicą, że szarlotka to jej ulubione ciasto.
- Na pewno to doceni – odparł w końcu komisarz.
- To będziecie razem? – drążyła nastolatka.
- Musimy zostać jeszcze trochę na obserwacji… – powiedział Seba, zerkając raz jeszcze na Asię. – Ale jak skończymy, przyjedziemy razem.
- No dobra… to pa.
- Dobrej nocy, skarbie.
Zakończył rozmowę i odłożył telefon.
- Nie patrz tak na mnie – mruknął w stronę Joasi. – Sama słyszałaś.
- Wiesz, czego chciałabym najbardziej na świecie? – zapytała kobieta niespodziewanie. – Żeby wszystko było jak kiedyś. Ty miałeś rodzinę i ja miałam rodzinę, oboje byliśmy szczęśliwi. Dałabym wszystko, żeby znowu mieć takie problemy jak wtedy.
Dopiero kiedy powiedziała to na głos, zdała sobie sprawę, jak nietaktownie się zachowała.
- Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało – dodała szybko.
- Rozumiem – odparł spokojnie mężczyzna. – Ale tego co się stało już nie zmienisz. Jedyne co możesz teraz zrobić, to próbować być szczęśliwą.
- Z tobą – szepnęła.
Wychyliła się ze swojego fotela i pocałowała czule Sebastiana. Miała nadzieję, że w ten sposób choć trochę naprawi to, co powiedziała.
Minęła trzecia, kiedy na obserwację przyjechali Bartek i Kaśka, więc komisarze mogli pojechać do domu. Chcieli przespać się choć ze dwie godziny, nim ktoś znowu brutalnie ich obudzi.
Mimo zmęczenia Joasia nie od razu ustąpiła Sebastianowi. Nie chciała jechać do niego głównie ze względu na to, że nie uśmiechało jej się wspólne spanie, co dla mężczyzny było niejako oczywistością. W końcu jednak uległa, chcąc jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
Sebastian okazał się większym dżentelmenem, niż mogłaby się tego spodziewać. Dał jej ręcznik i podkoszulek, a kiedy wyszła spod prysznica, już spał na kanapie w salonie. Na nią czekało w sypialni pościelone łóżko.
Następnego ranka postanowili inaczej podzielić się pracą, żeby wydajniej spożytkować czas. Joasia wzięła Bartka i pojechała raz jeszcze do Mędrzyckiej, a Sebastian został na komendzie, żeby pomóc asystentom przeglądać kasety z monitoringu. Okazało się bowiem, że w części domów z ulic Wiewiórczej, Żurawiej i Niedźwiedziej zamontowane były kamery.
- Widzę, że się nie przemęczasz – zauważyła złośliwie Kaśka, wchodząc do biura komisarzy.
Sebastian i Rafał siedzieli przy biurku naprzeciw siebie i grali w karty, a Ania zajęła miejsce na parapecie, obserwując ich w milczeniu.
- Cicho – mruknął komisarz, - wygrywam.
- Chodź do nas – odezwała się Ania. – Tomek z Kamilem skończą już z tym monitoringiem.
Kasia z westchnieniem opadła na krzesło przy biurku nieobecnej przyjaciółki.
- W co gracie? – zagadnęła.
- W tysiąca – odparł Rafał całkowicie skupiony na kartach.
- Słuchajcie… dlaczego Aśka jest taka dziwna? – zapytała asystentka ostrożnie. – Stało się coś.
Rafał i Seba wymienili się spojrzeniami, a Ania tylko westchnęła. Kaśka pracowała na komendzie dopiero od dwóch lat i nie miała pojęcia o tragicznych wydarzeniach związanych ze śmiercią Filipa.
- To przez sprawę tego zaginionego Jasia – odparła w końcu Ania. – Widzisz, ciebie jeszcze wtedy nie było z nami, bo to wydarzyło się sześć lat temu… Aśka miała wtedy rodzinę, męża i dwuletniego synka. Któregoś dnia Filip został porwany, a trzy dni później znaleźliśmy w rzece jego zwłoki.
- Boże, nie miałam pojęcia…
- Staramy się raczej o tym nie mówić – mruknął Rafał, odkładając z westchnieniem karty. – Aśka bardzo to przeżyła, trochę trwało nim doszła do siebie.
- A co się stało z jej mężem?
- Nie wytrzymał – powiedziała Ania zamyślona. – Aśka nie była sobą, piła, nawet próbowała ćpać. Święty nie dałby rady.
- To żadne wytłumaczenie – warknął Seba, który na tym punkcie był szczególnie wyczulony. - Gdyby naprawdę ją kochał, zrobiłby wszystko, żeby jej pomóc.
- Nieważne – odparła kobieta, chcąc uciąć drażliwy temat. – W każdym razie ta sprawa po prostu przypomina Aśce rzeczy, o których wolałaby zapomnieć.
- A co z jej rodziną? To znaczy… rodzice, rodzeństwo, dlaczego jej nie pomogli?
- Aśka jest jedynaczką, prawda? – Ania zwróciła się do Sebastiana.
- Tak. Ojciec zmarł jakoś niedługo po jej ślubie, a z matką nie utrzymuje kontaktów.
- Dlaczego? – zapytały jednocześnie Ania i Kasia.
Rafał uśmiechnął się krzywo.
- Jak wy kochacie plotkować… - zauważył złośliwie, choć sam także z ciekawością czekał na odpowiedź.
- Matka zostawiła ją niedługo po porodzie – powiedział Sebastian, zastanawiając się jednocześnie, czy partnerka nie będzie miała mu tego za złe. – Co prawda widywały się potem, ale wychowywał ją ojciec.
- Seba, przecież miałeś skończyć te kasety z monitoringu!
Na dźwięk głosu Joasi wszyscy aż podskoczyli.
- Tomek i Kamil już kończą – odparł szybko komisarz. – A ty masz coś?
- Nie. Chodź, zmienimy mundurowych na obserwacji.
Sebastian miał ochotę wywrócić oczami, ale posłusznie wstał i wyszedł za partnerką.
- Powiedziałem im o twojej matce – mruknął, kiedy jechali samochodem na ulicę Niedźwiedzią. – Nie będziesz się gniewać?
Joasia wzruszyła ramionami i widać było, że ta informacja faktycznie nie zrobiła na niej większego wrażenia.
- Minęły dwa dni, a my nie mamy żadnych informacji o chłopcu – powiedziała kobieta zamyślona. – Myślisz, że jest jakaś szansa na znalezienie go całego?
- Nie mam pojęcia – westchnął Sebastian, - ale z każdą godziną wygląda to gorzej.
- Zobacz, tam coś się dzieje.
Aśka wskazała róg ulic Żurawiej i Warszawskiej, gdzie szybko poruszała się grupa charakterystycznie ubranych, ogolonych na łyso mężczyzn. Seba zerknął znacząco na partnerkę i pojechał w tamtym kierunku. Samochód zatrzymał w takim miejscu, by nie było go widać z ulicy, po czym komisarze wysiedli i biegiem ruszyli w głąb osiedla. Kiedy ponownie zauważyli podejrzanych, nie było już czasu na obmyślanie planu. Mężczyźni mieli w dłoniach kije bejsbolowe i zdążyli otoczyć młodego chłopaka.
- Wezwij wsparcie – rzucił Seba i pobiegł w tamtym kierunku.
Policjantka wybrała numer Tomka i podała mu adres bez zbędnych wyjaśnień, podążając jednocześnie za partnerem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że sami nie mają szans na zatrzymanie podejrzanych, a co więcej, znaleźli się w poważnym niebezpieczeństwie.
- Stać, policja – krzyknął Sebastian, celując w napastników.
Oddał strzał ostrzegawczy w powietrze, po czym gangsterzy odwrócili się w jego kierunku. Aśka zdążyła dostrzec, że zaatakowany chłopak leży we krwi na chodniku. Nie mieli jednak możliwości, by mu pomóc, bo napastnicy ruszyli w ich stronę, unosząc kije do góry.
- Stać! – spróbował ponownie Seba, ale ani to, ani kolejny strzał nie przyniosły rezultatów.
Komisarze stali tak blisko siebie, że stykali się ramionami, ale nie mieli czasu, by na siebie spojrzeć. Mimo że najrozsądniejszym wyjściem w tej sytuacji byłaby ucieczka, żadne nie brało tego pod uwagę.
Joasia pierwsza strzeliła w kierunku napastników. Trafiła jednego z nich w kolano, ale to nie mogło zmienić faktu, że kilkunastu innych wciąż szło prosto na nich.
Nie było czasu, by myśleć nad rozwiązaniem, więc komisarze zaczęli działać instynktownie. Oddali kolejne strzały, wycofując się jednocześnie, żeby zyskać choć trochę na czasie, jednak doskonale zdawali sobie sprawę, że nie zdołają postrzelić wszystkich.
Całkowicie skupieni na przeciwnikach nie zauważyli krawężnika. Sebastian zdołał utrzymać równowagę, ale Joasia potknęła się i przewróciła. Broń wypadła jej z ręki i choć natychmiast po nią sięgnęła, nie miała szansy zdążyć. Bandyci natychmiast ich otoczyli. Jeden z nich podniósł kij i wymierzył policjantce cios, ale kobieta zdążyła się uchylić i napastnik trafił w asfalt, a ona usłyszała tylko głuchy huk.
W tym momencie znikąd pojawiło się wsparcie. Policjanci unieszkodliwili kilku mężczyzn, a Seba natychmiast odciągnął tego, który zdążył po raz kolejny zamierzyć się na Aśkę. Kobieta podniosła się do klęczek, dłonią odnalazła broń i bez ostrzeżenia strzeliła w plecy gangsterowi, który okładał pięściami Sebastiana. Kiedy mundurowi odciągnęli rannego, Asia podsunęła się do partnera, nie wstając z ziemi.
- Nic ci nie jest? – zapytała cicho, kładąc rękę na jego brzuchu.
Faktycznie mogła mieć co do tego wątpliwości, bo podkoszulek Sebastiana poplamiony był krwią, a w całym tym zamieszaniu trudno było ocenić, czy nie został ranny.
- Chyba nie – odparł, siadając z trudem. – A ty cała jesteś?
- Tak, dzięki.
Seba dotknął delikatnie jej policzka, aż syknęła z bólu.
- Trzeba to opatrzyć – powiedział.
Faktycznie na twarzy miała kilka rozcięć od chropowatej powierzchni asfaltu, ale spojrzała na niego sceptycznie, bo sam wyglądał dużo gorzej.
- Chodźmy stąd – podsumował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz