piątek, 4 listopada 2011

13. Nie wierzcie bliźniaczkom

Wbrew najgorszym obawom chwilę później stwierdził, że Joasia oddaje mu pocałunki. Dłonie zacisnęła na jego koszuli, jakby się bała, że ucieknie.
Kiedy oderwali się od siebie, kobieta przygryzła nerwowo wargę i ponownie skrzyżowała ręce na piersiach. Seba z bliskiej perspektywy wpatrywał się w jej twarz, ale ich spojrzenia nie miały szansy się spotkać – Joasia wbiła wzrok w podłogę.
- Nie chcę już udawać, że nic między nami nie ma – szepnął mężczyzna, gładząc ją delikatnie po policzku.
Aśka przez moment stała w bezruchu, a potem wyminęła go i podeszła do portfela, który zostawił na szafce nocnej. Spojrzała na swoje zdjęcie, zaciskając usta, tak że wargi jej pobielały. W końcu odwróciła się i podniosła wzrok na Sebastiana.
- Ja też nie chcę – odparła. – Ale może powinniśmy?
- Niby dlaczego?
- Ten układ sprawdzał się przez tyle lat… Wszyscy są do niego przyzwyczajeni. A zmiany zawsze są ryzykowne.
- Bez ryzyka nie ma zabawy – powiedział Seba pół żartem, pół serio.
Znowu zbliżył się do partnerki i zaczął przesadnie wolno rozwiązywać jej szlafrok. Obserwowała to w milczeniu, ale Seba widział na jej twarzy delikatny uśmiech. Dopiero kiedy wsunął dłonie pod jej podkoszulek, odezwała się zdawkowym tonem.
- Nie powinieneś wracać do pracy? – zapytała, jednocześnie kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.
- Ania na pewno mi wybaczy jeszcze kilka minut…
Zaczęli się całować, a Joasia nie próbowała protestować w żaden sposób. Tak naprawdę chciała tego, nie mniej niż on, ale pełna była obaw, którym nie potrafiła tak z miejsca zaradzić. Na szczęście z każdym pocałunkiem Sebastiana, stawały się coraz bardziej odległe i nieważne.
- Od dawna o tym marzyłem – wyszeptał jej tuż nad uchem.
Joasi niespodziewanie przypomniał się poranek nad jeziorem, kiedy to oboje patrzyli na siebie zdezorientowani, bo choć bardzo tego chcieli, jeszcze bardziej się bali. Nie wiedzieć, czemu zaczęła się śmiać. Seba spojrzał na nią zaskoczony, przerywając na moment pocałunki, którymi obsypywał jej szyję i dekolt. Zamiast tłumaczyć mu powód swojego nieco dziwacznego zachowania, popchnęła go na łóżko. Mężczyzna na chwilę stracił równowagę i pociągnął ją za sobą, po czym jej rozbawienie zamieniło się w grymas bólu na twarzy.
- Co jest? – zapytał policjant zaniepokojony.
- Nic nowego – mruknęła Joasia, przyciskając dłoń do brzucha.
- Zapomniałem, przepraszam.
Sebastian odsunął się nieco, żeby przypadkiem nie być przyczyną bólu. Aśka zrezygnowana westchnęła. Poprawiła szlafrok, podniosła się na łokciach i w milczeniu obserwowała, jak mężczyzna zapina spodnie.
- Wracasz na komendę? – odezwała się po chwili.
- Tak, powiedziałem Ance, że wychodzę tylko na chwilę. Ale… - zaczął ostrożnie; oparł się o łóżko i pochylił nad Joasią – mam nadzieję, że ta rozmowa nie pójdzie w zapomnienie.
Patrzył jej głęboko w oczy, czekając na szczerą odpowiedź.
- Ja też mam taką nadzieję – odparła w końcu kobieta.
Seba pocałował ją delikatnie i chwilę później wyszedł z domu, zostawiając ją w bardzo dziwnym nastroju. Nie potrafiła się ani cieszyć, ani martwić, ale jedno wiedziała na pewno: od tej chwili wiele się zmieni.
Następnego dnia na komendzie oboje zachowywali się całkiem normalnie. Tylko ukradkowe spojrzenia i uśmieszki pozwoliły Ani domyślić się, że poprzedniego wieczoru jednak udało się Sebastianowi coś „załatwić”.
- Może powinieneś pojechać do domu i przespać się trochę? – zaproponowała Joasia przed południem, obserwując uważnie partnera. – Jesteś po nocce.
- Spokojna głowa, kawa jeszcze działa – odparł z uśmiechem.
Oparł się o biurko tuż obok przyjaciółki, zagradzając jej tym samym dostęp do papierów. Kobieta uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na niego.
- Masz jakieś plany na wieczór? – zapytał Seba, podrzucając w dłoni kluczyki od samochodu.
- Ja nie, ale zdaje się, że ty będziesz odsypiać.
- No niby tak… Ale wiesz, zawsze możemy wyrwać się wcześniej i spędzić trochę czasu razem, nie?
- Tutaj też jesteśmy razem – zauważyła Joasia niewinnym tonem.
Sebastian wziął delikatnie jej dłoń w swoje i przez chwilę w milczeniu bawił się jej palcami.
- Wiesz, o czym mówię – powiedział cicho.
Aśka pokiwała powoli głową, przygryzając wargę. Propozycja Sebastiana wydawała jej się bardzo kusząca, ale z drugiej strony miała poczucie obowiązku względem przyjaciół.
- Jest kupa roboty – westchnęła.
- Ostatecznie, jak sama stwierdziłaś, należy mi się odpoczynek po nocy, a ty masz zwolnienie, więc…
- Pójdę pogadać z Anią, ok? Zobaczę, czy jesteśmy potrzebni.
Pocałowała Sebastiana w policzek i wyszła z biura. Przyjaciółkę znalazła w biurze asystentów, zakopaną w górze akt. Na widok Joasi Ania uśmiechnęła się, co jednak nie mogło ukryć zmęczenia.
- Jak idzie? – zagadnęła Aśka, siadając po drugiej stronie biurka.
- Opornie – westchnęła Ania.
- Słuchaj… bardzo jesteśmy wam potrzebni? Chcieliśmy wyrwać się troszkę wcześniej…
- Aśka, przecież nie musisz mnie pytać o zgodę… I tak bardzo nam pomagacie.
- Po prostu, jeśli macie dla nas coś pilnego…
- Nie, spokojnie – odparła Anka. – Idźcie, odpocznijcie. Ja też zaraz spadam, jestem nieprzytomna.
- Dzięki.
- Bawcie się dobrze – dodała, kiedy Aśka była już drzwiach.
Kobieta uśmiechnęła się tylko i poszła do Sebastiana.
Nie mieli problemu z wyborem miejsca na spędzenie popołudnia. Dla obojga było jasne, że jadą do domu Sebastiana, gdzie o tej porze jedynymi mieszkańcami były psy. Aśka czuła się tam jak u siebie, głównie dlatego, że było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie nie czyhały na nią żadne przykre wspomnienia. Niedługo po śmierci Basi Seba przeprowadził się do nowego mieszkania, chcąc ułatwić i sobie, i córkom poradzenie sobie z tragedią.
Kiedy Joasia witała się z psami, policjant udał się do kuchni, chcąc zorganizować prowizoryczny obiad. Nie był co prawda kiepskim kucharzem, ale zwykle do przyrządzenia potrawy potrzebował sporo czasu. Tym razem jednak chciał zrobić na Asi wrażenie, więc bez zbędnych przemyśleń wyciągnął z szafki garnek, postanawiając ugotować spaghetti.
- Nie jestem głodna – mruknęła policjantka, siadając na taborecie i wpatrując się w Sebastiana prowokująco.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął i bez słowa zabrał za krojenie cebuli. Czuł, że Joasia wsuwa dłonie pod jego koszulę.
- Zimne – syknął, uchylając się.
- Więc pomóż mi je ogrzać – odparła kobieta, wstając.
Przytuliła się delikatnie do pleców Sebastiana, oparła głowę na jego łopatce i przymknęła oczy. Dawno nie czuła takiego spokoju.
- A ciebie przypadkiem nie bolał brzuch? – zapytał Seba, odwracając się, by móc ją przytulić.
- Nie wiem o czym mówisz – powiedziała Joasia niewinnym tonem.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, obejmując się. W końcu Aśka wspięła się na palce i zaczęli się całować, jednocześnie zmierzając w kierunku sypialni.
Oboje wiedzieli, że ten związek nie będzie łatwy, po pierwsze ze względu na tragiczne wydarzenia z przeszłości, po drugie córki Sebastiana, aż wreszcie pracę na komendzie. Bywały jednak chwile, kiedy wszystkie te dość ponure fakty traciły jakiekolwiek znaczenie. I ta z całą pewnością do nich należała.
Joasia kompletnie zapomniała o bólu, który od napadu towarzyszył jej niemal nieustannie, choć zapewne miały z tym coś wspólnego tabletki połknięte pół godziny wcześniej w nieprzyzwoitej ilości. Nawet nie zauważyła, kiedy wszystkie jej ubrania znalazły się na podłodze. Bardziej była skupiona na kochanku, zwłaszcza, że zamek jego spodni jakoś nie chciał współpracować. W końcu mężczyzna pomógł jej z pobłażliwym uśmiechem na twarzy.
Minęła dwunasta i słońce skryło się za chmurami zwiastującymi deszcz. Po drugiej stronie miasta ulewa trwała nieprzerwanie już od godziny. Skutecznie udaremniła wszelkie plany spędzania dnia na świeżym powietrzu i niestety także bliźniaczki padły jej ofiarą. Razem z przyjaciółmi wybrały się na piknik do parku, jednak deszcz szybko przegonił nastolatków. Przemoczone dziewczyny wracały do domu piechotą, nie zamieniając przez całą drogę ani słowa.
- Jak pech to pech – westchnęła Elizka, kiedy wreszcie weszły do klatki.
- No… a już myślałam, że Bartek wreszcie zaprosi cię na randkę! – odparła Karolina, wykręcając z wody torebkę.
- Spokojnie, co ma wisieć, nie utonie. Zadzwonię do niego wieczorem, powiem, jak bardzo mi przykro, że nie udało nam się spędzić razem czasu i że musimy to nadrobić. Jeśli ma odrobię wyobraźni, to zaproponuje spotkanie.
- Gorzej, jak nie ma…
- Twój optymizm mnie czasem poraża – podsumowała Eliza.
Cały czas się drocząc, dotarły na pierwsze piętro i otworzyły drzwi od mieszkania. Od progu usłyszały głos ojca dochodzący z sypialni. Nie był na tyle wyraźny, by mogły rozróżnić słowa, więc od razu skierowały się do drzwi. Otworzyły je jak zwykle bez pukania i stanęły jak wryte.
Trudno było stwierdzić, kto z obecnej czwórki był najbardziej zaskoczony, ale z całą pewnością miny wszystkich obecnych warte były uwagi. Komisarze zupełnie niespodziewający się przybycia nastolatek, kontynuowali miłosne igraszki. Joasia leżała częściowo na Sebastianie, trzymając dłonie na jego nagim torsie. Jedyne ich szczęście polegało w tej chwili na tym, że przykryli się kołdrą. Nie pozostawiało jednak wątpliwości, że są nadzy. Ich ubraniami usłana była cała sypialnia.
Eliza otworzyła usta, choć nie miała najmniejszego pojęcia, co powiedzieć, ale Karolina wykazała się przytomnością umysłu i zamknęła drzwi.
Komisarze wymienili się spojrzeniami i z trudem stłumili śmiech. Joasia zsunęła się ostrożnie z Sebastiana i usiadła na łóżku, zasłaniając się skrawkiem kołdry.
- Ale wpadka – westchnęła.
- Daj spokój, przecież to nie są małe dzieci. Myślisz, że nie wiedzą, co robią dorośli na bardziej zaawansowanych etapach znajomości? – odparł Seba, który nie wyglądał na ani trochę skrępowanego zaistniałą sytuacją.
- Wiedzieć a widzieć to zupełnie różne rzeczy – mruknęła Joasia.
Podniosła się z łóżka i zaczęła ubierać. Ku rozbawieniu Sebastiana próbowała zakrywać intymne miejsca. Obserwował ją z szerokim uśmiechem na ustach, ale nic nie komentował. Kiedy wreszcie skompletowała wszystkie elementy garderoby, przysiadła na brzegu fotela.
- A ty nie zamierzasz ruszać się z łóżka? – zapytała.
- A co, boisz się wyjść stąd beze mnie? – zażartował policjant.
Joasia zmroziła go spojrzenie.
- Otóż nie – powiedziała spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz